Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość .....torbiel.....

Torbiel włosowa

Polecane posty

Gość Czytojaczytoty
Ja miałam tylko część rany otwartej - reszta zszyta - i zajęło to 4 miesiące po wielu przygodach... Właśnie w czwartek zaliczyłam ostatnią moją wizytę u chirurga w tej sprawie. Zegnaj włosowata .... mam nadzieję, że na długo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość atram30
U mnie ziarninowanie było od początku a rana całkowicie zagoiła sie po miesiącu!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
atram30- a jak wygląda to ziarninowanie? bo nie wiem czy mi juz ziarninuje, miales rane otwarta czy szyta? a czy jak miales wymieniane opatrunki to bolalo przy wyciaganiu? bo mnie strasznie boli, dodam ze nie biore prawie lekow przeciw bolowych tylko ibuprom, jak czesto miales czyszczenie rany w srodku? przy kazdej zmiane opatrunku, czy raz na jakis czas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
minely juz ponad 3 tygodnie od operacji, rana nadal jest gleboka, do srodka nadal wchodza 2 gaziki tak wiec rana goi sie powoli, ale juz pojawila sie ziarnina, rana czysta, nic z niej nie cieknie, czy jest ktos na tym forum z rana otwarta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Twardy Armando
arturs12. Ja miałem otwartą ranę, bardzo głęboką i też goiła mi się powoli przez ziarninowanie. Najważniejsze to przemywaj ranę letnią wodą ewentualnie mydlinami, dbaj o higienę. No i zmieniaj opatrunki, ja zmieniałem około 2 razy dziennie i zalewałem octeniseptem. Kilka stron wcześniej masz mój opis. Dość długo mi się to goiło ponad dwa miesiące jakoś. Jak dobrze rane zaleczysz tą metodą to nie powinno się nawrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twardy Armando obecnie jestem na zwolnieniu, przebywam w rodzinnym domu i opatrunki zmienia mi brat, tak wiec teraz nie narzekam, mam jednak problem bo z koncem grudnia konczy mi sie zwolnienie i bede musial wrocic do siebie, gdzie mieszkam i pracuje, tam juz brat nie bedzie mi zmienial opatrunkow, wiec nie wiem kto to bedzie mi robil, mam pytanie: jak pogodzic prace i zmiane opatrunkow? wiem ze mozna opatrunki robic w przychodni pierwszego kontaktu, ale co wtedy z nasaidowkami, ktore polecil mi robic lekarz? boje sie tez ze pilegniarki moga cos zrobic zle i co wtedy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Twardy Armando
A jaką masz prace? Siedząca? Jeśli rana dalej będzie głęboka, to wydaje mi się że powinieneś przedłużyć sobie zwolnienie lekarskie. Bo faktycznie jak nie do końca zaleczysz ranę to możesz mieć problem (łatwo zanieczyścić itp.) . Ja osobiście przedłużane zwolnienie miałem aż 3 razy heh, pracę mam siedzącą lekarz mnie ostrzegł że mogę wrócić ale tylko na swoją odpowiedzialność. Natomiast co do samej zmiany opatrunków to robiła mi je żona, z tym że po jakimś czasie jak rana była już nieco mniejsza to dawałem sobie rade sam zrobić. Robiłem tak: wymyłem ranę w wannie wodą, potem osuszałem czystym ręcznikiem, kucałem zalewałem ranę psykając ją octeniseptem (jak najwięcej) potem nasączałem tymże octeniseptem zwyczajny tampon dla kobiet i wkładałem go w ranę, potem ewentualnie zaklejałem plastrem z zewnątrz. Z tym że rzadko zaklejałem bo jak jest duza rana to taki tampon nie wypadnie, nie ma szans :) no i normalnie ubierałem gacie (najlepiej obcisłe) i smigałem z tym. Dobrze sobie jeszcze załozyć podpaskę czy coś bo taki opatrunek jest bardzo mokry i jak będziesz siadał czy coś to będzie plama :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki za odpowiedz, a ile czasu byles na zwolnieniu? ja chodze do lekarza raz na nfz a nieraz prywatnie, chdze do tego samego lekarza, niech juz on bedzie odpowiedzialny do konca za wygojenie mojej rany, ile mozna byc czasu na zwolnieniu? ja mam prace siedzaca i stojaca, roznie zalezy ode mnie, jestem nauczycielem, wiec nie tylko siedze, ale i tak jeszcze nie chce wracac do pracy bo rana ma ok 6 cm glebokosci, wiec jeszcze jest duza, czy lekarz da mi jeszcze zwolnienie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nickrr
Właśnie się zastanawiam czy ja czegoś takiego nie mam. Jakiś rok temu zaczęłam odczuwać delikatny ból w wiadomym miejscu, przede wszystkim podczas siadania czy opierania się, dodatkowo to miejsce było jakby lekko ciemniejsze, zasinione, a pod skóra niewielkie zgrubienie które trochę się powiększyło.Nic mi z tego nie wyciekało, nie było widać żadnych dziurek. Sytuacja powtórzyła się może jeszcze ze dwa razy za każdym razem przed okresem, trwało to kilka dni później zmniejszało się i jakby wchłaniało. Od tamtej pory nic się nie dzieje, skóra jest w tym miejscu chyba gładka, może jedynie ciemniejsza choć trudno dokładnie stwierdzić. Czy to jest ta torbiel włosowa??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trudno mi ocenic, ja mialem mala bolaca krostke z ktorej po pewnym czasie zaczela wyciekac krew, wtedy udalem sie do chirurga a ten stwierdzil torbiel i skierowal na operacje, wczesniej musialem przyjac szczepionke na zoltaczke, a teraz goje rane po operacji, jak sie pojawia krosta ktora boli to moze to byc ropien, a to pierwsze stadium torbieli,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Twardy Armando
Ja byłem na zwolnieniu około 2,5 miesiaca. Mysle że spokojnie ci przedłuzy. Powinna być calkiem zagojona rana, żeby mógł wystawić zdolność do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość torbielka
Witam ponownie! Przyglądam się temu forum już od około dwóch lat, ale dopiero teraz zdecydowałam się na operację. A nie było łatwo, bo niezłego stracha mi tutaj napędziliście! Jak się okazało nie taki diabeł straszny- wczoraj po 2,5 dnia wyszłam ze szpitala a dzisiaj już wycinałam pierniki. Ranę mam mniejszą niż się spodziewałam. Nieszytą. Mogę siadać, leżeć na plecach i swobodnie chodzić. Do tych którzy wciąż nie mogą się zdecydować- niczego się nie bójcie i nie zwlekajcie z leczeniem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marc123
Witam, 2 dni temu miałem zabieg. Metoda bez szycia (tylko jedna szew ściągająca). Zabieg bezbolesny, największy dyskomfort jaki czułem to przy znieczuleniu ( w kręgosłup ) i podawaniu antybiotyków i kroplówek. Teraz mogę na jakiś czas siadac ale czuje delikatny ból. Staram sie leżec i nie nachylać. Opatrunki zmieniam 2razy dziennie, smaruje bactrobanem i przyklejam gazę. Zachęcam do zabiegu aby jaknajszybciej pozbyc sie tego problemu. Mam pytanie, doczytałem, ze niektóre osoby wkładają namoczone gazy w środek rany. Czy jest to bolesne i jakim lekiem namaczcie te gazy? Czy pomoga to w gojeniu rany? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja do rany mam wkładane 2 gaziki nasaczone sola fizjologiczna i octeniseptem, bolesne jest wyjmowanie gazików z rany ale aby mniej bolalo lekarz powiedzial mi ze mozna je przy wyjmowaniu namoczyc zwykla woda i latwiej sie je wyjmuje,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem czy pomaga to w gojeniu, ale napewno nie doprowadzi to do zakazenia rany, wie rana sie goi swoim tempem, dodam ze kupilem sobie witamine c, ktora jest pomocna przy gojeniu ran

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość torbielka
Myślę że nasiadówki są raczej niewskazane. Rany nie można przecież nagrzewać! Ja do rany nic nie wkładam, lekarz zalecał tylko kilka razy dziennie wymieniać opatrunek. Używam jedynie octaniseptu z jałowym gazikiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smookus
Na wieczną rzeczy pamiątkę. Gdzieś tak od 2007? 2008...? Czasem przy siadaniu mam wrażenie, że na krześle ktoś zostawił jakieś bardzo małe piłeczki, nic nie boli, ale trochę przeszkadza. Od czasu do czasu, szczególnie rano, na bieliźnie znajduję mokre ślady. Może to po prysznicu...? Czasem się trochę niepokoję, ale niby co mam zrobić? Iść do lekarza i powiedzieć, że nic mnie nie boli i niech coś z tym zrobi? 06.2011 Na bieliźnie zostają brązowo-czerwone ślady, niewielkie, ale praktycznie codziennie. Pierwsza myśl: zła dieta, problemy trawienne. Ale problem nie znika. Po kilku dniach zauważam na lewym pośladku małego strupa. Próbuję go dotknąć, patrzę, czy można go zdrapać. Chwilę później idę do toalety i zauważam obfite krwawienie. Natychmiast lecę do lekarza pierwszego kontaktu. Przyjmuje mnie praktykantka. Nic nie ogląda, krótka piłka: "krew z odbytu = hemoroidy". Dostaję posterisan czopki i diosminex. Po tygodniu mam się zgłosić, gdyby nie pomogło. Krwawienia coraz większe i nie do końca zgadzają się z opisem z internetu (śladowe na papierze toaletowym itp - tam się lało jak z rozbitego nosa, przez jakąś minutę po próbie oddania stolca, potem ustawało). Strupek czasem się pojawiał, czasem znikał. Decyzja: jeszcze raz lekarz pierwszego kontaktu, tym razem "mój". - O! Widzę posterisan... hemoroidy? To samo nie przejdzie, będzie tylko gorzej. I tak trzeba iść do chirurga, dam skierowanie. - A to normalne, że aż tak krwawi? - Czasem tak bywa. Chwila rozglądania się za najbliższym chirurhiem, wizyta po 10 dniach, w prywatnej przychodni, ale na Fundusz. W tym czasie krwawienia ustały zupełnie. - Co panu dolega? - Tu mam skierowanie. - Ale nie boimy się mówić! Proszę się rozebrać (standardowe badanie...). To są hemoroidy albo rak. Konieczna kolonoskopia w przyszłym tygodniu, u mnie w szpitalu. Pojechałem się umówić - termin na 10:00. Poprzedni dzień nic nie jeść. Jak już wreszcie trafiłem na kozetkę, był wieczór - od tego czasu wiem już, że jak nie zjem czegoś przez kilka godzin to wcale nie umrę... Następny dzień - wynik z rozpoznaniem żylaków odbytu. Pojechałem na trzy miesiące za granicę. W pierwszym miesiącu - znów uczucie piłek na krześle. Później niecofające się już wychlapy brązowej mazi, a w trzecim miesiącu doszedł lekki ból (takie ukłucia). No ale mam hemoroidy, od tego się nie umiera, więc się nie przejmuję. 10.2011 Wizyta u sprawdzonego proktologa. - Mam stwierdzone żylaki odbytu. - No to proszę się rozebrać. (badanie. cisza. konsternacja. wzrok na wypis. badanie. wypis.) - Pan ma torbiel krzyżową. - To lepiej czy gorzej? - Lepiej być zdrowym. Torbiel się wycina w dowolnym szpitalu z oddziałem chirurgicznym. Goi się długo i trudno. Nawet kilka miesięcy. - A hemoroidy? - Hemoroidy? Hemoroidy to tam (ruch ręką oznaczający zrezygnowanie). Krwawi panu tobiel, zaraz dam skierowanie do szpitala. 11.2011 Wizyta u szpitalnego, sprawdzonego chirurga. - Faktycznie, to jest torbiel. Nie wiadomo, jaka jest duża, póki się nie zacznie jej operować. A potem się długo i trudno goi. - Co to oznacza? Będę trzy miesiące leżał na brzuchu...? - Ależ nie. W szpitalu będzie pan 4-5 dni, a potem na zajęcia. Zmienia się opatrunki, raz na tydzień do kontroli, może nawet rzadziej. - Boli? - Różnie. Są ludzie, którym wycina się malutką torbiel, a proszą o końskie dawki leków przeciwbólowych. Są tacy, którym wycina się bardzo dużo i powinno ich boleć - a się właściwie nie skarżą. Ale bólu nie ma co się bać, przecież są na to leki. A wyciąć trzeba. 12.2011 Termin operacji. Dzień wcześniej telefon: koniec funduszów z NFZ, przekładamy na styczeń. 01.2012 Przyjęty do szpitala bez najmniejszych problemów. Dzień 1. Badanie krwi, EKG. Do 17:00 można normalnie jeść, do 22:00 - pić. Konsultacja z anestezjologiem: - Są dwie metody znieczulenia. Albo narkoza ogólna - będzie pan spał. Albo znieczulenie dolędźwiowe. Ta druga metoda jest lepsza, ale może pan wybrać. - A dacie mi coś, żebym nie rozumiał, co się wokół dzieje? - Oczywiście. To ja piszę: znieczulenie dolędźwiowe + (środek ogłupiający) - Jak wygląda sprawa z jedzeniem i wstawaniem? - Jeść pan może zaraz po operacji, a wstać po 8h. Skoro pana operują o (przegląda papiery) 13:00, to tak koło 22:00 może pan wstać. Chodzi wyłącznie o to, aby się pod panem nie ugięły nogi. Dzień 2. Do 13:00 - mordęga, współlokator już dawno po, a ja ciągle przed. O 12:50 myśl - a może dzisiaj już nie zdążą? Ale nie, przyszli. Trzeba włożyć zieloną, nieco prześwitującą koszulkę i na łóżku przejechać na blok operacyjny (jak w filmach normalnie). Potem zmiana łóżka na zakryte zieloną folią. Wenflon, kroplówka. - Pan tu będzie chwilę leżał, jeśli zimno, to się schować pod kocyk. Przewieźli mnie na salę operacyjną. - Dzień dobry. Jestem anestezjologiem. Będę pana znieczulać przed operacją. (kszątanie ogólne, głosy: - jak on ma usiąść? coś mu dać pod nogi? a czemu nie możemy zrobić tego tak, jak zawsze? no w sumie nie wiem...) - Teraz niech się pan pochyli. Będzie zimne (znieczulenie skóry). A teraz POD ŻADNYM POZOREM NIE WOLNO SIĘ PANU PORUSZYĆ, wbijam igłę między kręgi (lekka panika, ale się udało). - Teraz będzie pan czuł mrowienie i ciepło. Czuje pan? - Tak. - Teraz proszę podnieść prawą nogę. - Oj, jest problem. - To dobrze. Przerzucamy pana! (ułożenie na brzuchu, w jedną rękę sączy się kroplówka, na drugą założony ciśnieniomierz) - Co pięć minut będzie pan miał badane ciśnienie. Jak zacznie pompować, proszę wyprostować rękę. Dopiero po jakichś 10 minutach się zorientowałem, że operacja już trwa - myślałem, że czekają na lekarzy... Wszystko słyszę, ale nic nie zapamiętuję, prócz jednej rozmowy na koniec: - To ja już chyba wolę oglądać amputację nogi... (załamka totalna) - No co ty, to tak ma być. To się teraz ładnie zrośnie. (uff) Przerzucenie na inne łóżko, przejazd na wybudzeniówkę. Pielęgniarka: - Pan jest na pewno zdrowy, tylko się coś takiego przytrafiło. (nieco pocieszające) Kroplówka, ciśnieniomierz co jakieś 15 minut. Obok starsza pani, która krzyczy ciągle "lewą rzuca! samo rzuca!" (tak, to ta po amputacji lewej nogi...). Teraz kilka zdań o znieczuleniu. To nie jest tak, że nóg się nie czuje. Je się czuje cały czas, ale właśnie na takiej zasadzie jak ta kobieta... Jak mnie ułożyli na łóżku to dałbym się pokroić (tfu tfu, no nie znowu...), że mam nogi zgięte w kolanach i mały palec prawej nogi w nienaturalnej pozycji. Potem się okazało, że nogi leżą po prostu swobodnie, płasko. Po jakiejś godzinie mogłem ruszać lewą: najpierw kolanem, później stawem skokowym, na końcu palcami. Prawej cały czas nie czułem. - Nie czuje pan prawej nogi? To pan był na brzuchu operowany? Nie wiem dlaczego, ale widocznie to taki standard. Po kolejnej godzinie zacząłem czuć prawą. Zrobiła się 17:00, pielęgniarka miała skończyć o 15:00 (przełożyli ludzi z grudnia - strasznie dużo operacji). - To co, przejdze pan z łóżka na łóżko? - Chyba tak... - To ja dzwonię na oddział. Niech pana już zabierają. Kilka godzin spokój, zero bólu. Dali jakąś kroplówę, spokonie sobie leżę. Dostałem nawet kolację Potem ból coraz większy, a w końcu też pojawia się głupie uczucie przylepienia do łóżka. Patrzę pod kołdrę - kałuża krwi. Przychodzi pielęgniarka - O. Opatrunek TROSZECZKĘ przekrwawia. To ja dam nowy. Potem się okazało, że w sumie niepotrzebnie. Lekarz kazał więcej nie wymieniać, aż nie przestanie tak obficie krwawić. Dzień 3. Rano mogę wstać. Opatrunek cały we krwi, więc raczej niechętnie wciągam piżamę - ale toaletę wypada odwiedzić. Wracam jak najszybciej, ciemno przed oczami - gdybym miał trochę dalej to bym pewnie zemdlał. Koło 10:00 wymieniają opatrunek. Zaczynam chodzić po korytarzu. Krew cieknie po nogach do kolan. Wieczorem lekarz na obchodzie mówi, że mnie jutro wypisze do domu. Dzień 4. Przychodzi lekarz i potwierdza, że chce mnie wypisać. Pielęgniarka zdejmuje wenflon i każe chwilę poczekać - bo musi zmienić opatrunek, a i ranę musi zobaczyć lekarz. Przyjeżdża z wózkiem opatrunkowym, zdejmuje stary, idzie po lekarza. Ten przychodzi - Pan sobie z tym sam nie poradzi. Zostawiamy pana w szpitalu. (uczucie ulgi, jakoś też mi się wydawało to mało prawdopodobne, że sobie poradzę). Wieczorem obchód: - To przesuniemy wyjście na za dwa dni. Dzień 5. Rano przychodzi lekarz. - O.. widzę, że leżymy na boku? Jeszcze boli? Jutro pana wypiszemy, a dzisiaj niech się pan trochę porusza. Spaceruję jak w więzieniu dookoła ławek na parterze. Potem próbuję siadać. Po nogach cieknie krew. Nosz (niecenzuralne słowo) Kładę się do łóżka. Obchodu wieczornego nie ma. Ketonal w tabletkach był ale wyszedł, zostaję bez środków przeciwbólowych. Trochę niewygodnie, ale problemu większego nie ma. Dzień 6. - To dzisiaj pana wypisujemy. - Ale już tak naprawdę? - Tak. I tak pan siedzi dłużej niż standardy przewidują. Wchodzi ordynator, nikt niczego nie ogląda. - Wypis i na chatę. Wymieniają mi opatrunek, jadę (wsparty na rękach, bo usiąść się nie da) - do domu. Na wypisie: Torbiel pilonidalna bez ropnia. Wycięcie, marsurpializacja. Wypisany do domu w stanie dobrym bez dolegliwości. Zalecenie: zmieniać opatrunek nie częściej niż raz na dobę, ale można zamiast tego nosić podpaski (bo lepiej powietrze dochodzi). Kontrola po 5 dniach. Pierwsza kontrola (1 tydzień od operacji) Siedzieć mogę tylko na boku, z dość dziwnie ułożoną nogą i powyginanymi plecami. Leżenie na plecach możliwe jest tylko po połdożeniu jaśka pod plecy. Z rany krwawi, dodatkowo pojawiła się jakaś żółta galaretka. Lekarz uwag nie ma, wszystko goi się dobrze. Przepisuje Betadine i każe przyjść po tygodniu Druga kontrola (2 tydzień od operacji) Siedzieć mogę właściwie bez problemów, najlepiej na twardych krzesłach i w pozycji możliwie "pionowej". Rana krwawi - przez dzień przekrwawia 5-6 gaz opatrunkowych. Lekarz mówi, że wszystko goi się dobrze i przepisuje Argosuflan. Trzecia kontrola (3 tydzień od operacji) Żyję normalnie, choć miękke fotele nadal wywołują pewien dyskomfort. Rana wydziela tylko jakiś jasny wysięk, starczają trzy gazowe opatrunki. Lekarz mówi, że wszystko goi się pierwszorzędnie; pielęgniarka wyciąga mi szwy. Czwarta kontrola (4 tydzień od operacji) Boli nieznacznie przy szybkim wstawaniu, w pozostałych sytuacjach można zapomnieć, że jakakolwiek operacja miała miejsce. Rana nie krwawi, opatrunki są potrzebne tylko po to, aby maść nie wylatywała. Kontrola nie przynosi nic nowego, kolejna za 2 tygodnie, bo lekarz gdzieś jedzie. Kolejne tygodnie: "wszystko goi się bardzo dobrze, do zobaczenia za tydzień" n-ta kontrola (dwa miesiące po operacji) Bardziej krwawi? To dobrze, bo zrobiło się płaskie. Wszystko pierwszorzędnie. Do zobaczenia za trzy tygodnie, opatrunki bez zmian. Trzy miesiące po operacji: kontrola za 2 tygodnie, opatrunek kłaść płasko, bo może utrudniać końcowe gojenie. 11 miesięcy po operacji (tak!) "Wszystko się zagoiło. Jeżeli po tylu miesiącach nic się nie zbiera i nie wycieka, to może się już nie odnowi. Starać się oszczędzać te okolice i żyć normalnie" Rada ogólna: nie zaniedbujcie czyszczenia rany! Octenisept w dużych opakowaniach wychodzi taniej, lepiej go nie żałować. Fakt, że u mnie goiło się tak długo, spowodowany był najprawdopodobniej tym, że sam nie dezynfekowałem dna rany - właśnie ta końcówka goiła się kilka miesięcy... Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smookus
Pierwsza kontrola (1 tydzień od operacji) Siedzieć mogę tylko na boku, z dość dziwnie ułożoną nogą i powyginanymi plecami. Leżenie na plecach możliwe jest tylko po połdożeniu jaśka pod plecy. Z rany krwawi, dodatkowo pojawiła się jakaś żółta galaretka. Lekarz uwag nie ma, wszystko goi się dobrze. Przepisuje Betadine i każe przyjść po tygodniu Druga kontrola (2 tydzień od operacji) Siedzieć mogę właściwie bez problemów, najlepiej na twardych krzesłach i w pozycji możliwie "pionowej". Rana krwawi - przez dzień przekrwawia 5-6 gaz opatrunkowych. Lekarz mówi, że wszystko goi się dobrze i przepisuje Argosuflan. Trzecia kontrola (3 tydzień od operacji) Żyję normalnie, choć miękke fotele nadal wywołują pewien dyskomfort. Rana wydziela tylko jakiś jasny wysięk, starczają trzy gazowe opatrunki. Lekarz mówi, że wszystko goi się pierwszorzędnie; pielęgniarka wyciąga mi szwy. Czwarta kontrola (4 tydzień od operacji) Boli nieznacznie przy szybkim wstawaniu, w pozostałych sytuacjach można zapomnieć, że jakakolwiek operacja miała miejsce. Rana nie krwawi, opatrunki są potrzebne tylko po to, aby maść nie wylatywała. Kontrola nie przynosi nic nowego, kolejna za 2 tygodnie, bo lekarz gdzieś jedzie. Kolejne tygodnie: "wszystko goi się bardzo dobrze, do zobaczenia za tydzień" n-ta kontrola (dwa miesiące po operacji) Bardziej krwawi? To dobrze, bo zrobiło się płaskie. Wszystko pierwszorzędnie. Do zobaczenia za trzy tygodnie, opatrunki bez zmian. Trzy miesiące po operacji: kontrola za 2 tygodnie, opatrunek kłaść płasko, bo może utrudniać końcowe gojenie. 11 miesięcy po operacji (tak!) "Wszystko się zagoiło. Jeżeli po tylu miesiącach nic się nie zbiera i nie wycieka, to może się już nie odnowi. Starać się oszczędzać te okolice i żyć normalnie" Rada ogólna: nie zaniedbujcie czyszczenia rany! Octenisept w dużych opakowaniach wychodzi taniej, lepiej go nie żałować. Fakt, że u mnie goiło się tak długo, spowodowany był najprawdopodobniej tym, że sam nie dezynfekowałem dna rany - właśnie ta końcówka goiła się kilka miesięcy... Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smookus
W sumie to mogę jeszcze zrobić reklamę szpitalowi: MSW Poznań, dr Gajewski i dr Liwień :) Proktolog - dr Gorlas, Bamberski Dwór, Poznań

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
byłem u lekarza na kontroli, przedłużył mi zwolnienie na drugi miesiac, juz nie musze robic nasiadowek, jedynie tylko po zalatwianiu sie moge jedna zrobic, opatrunki dwa razy na dzien - wyjecie gazików, przemycie rany sola fizjologiczna, psikanie octeniseptem i smarowanie rany alantanem, włożenie gazikow nasaczonych sola fizjologiczna i octeniseptem, na to jeszcze jeden gazik płasko na rane i zaklejenie lepcem, mysle ze jeszcze miesiac to potrwa, dodam ze rana jest juz o polowe plytsza ma jakies 3 cm glebokosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość robin_hood
Witam wszystkich pilonidaliuszy ;) Postanowiłem i ja podzielić się swoim przypadkiem. Część I Moja przygoda zaczęła się jakieś 4 lata temu. Pojawiło się u mnie zaczerwienienie i lekki ból, dokładnie na kości ogonowej. Początkowo myślałem, że może nieświadomie się uderzyłem, nie zwracałem na to większej uwagi. Po dobrych kilku dniach ból stał się już silny, ciężko było jeździć samochodem. Poszedłem do medyka rodzinnego. - Czyrak się zrobił. Smarować ichtiolem i czekać aż pęknie. Tak też zrobiłem. Ból stał się nie do wytrzymania, bania wielkości piłeczki do ping-ponga, aż wzięło wszystko wreszcie wybuchło. I tyle. Niestety to nie koniec. Po wygojeniu się krateru po czyraku, po kilku tygodniach, dokładnie w tym samym miejscu, powstała niewielka banieczka (wielkości ziarna grochu). Pękła bezboleśnie, jasna treść wyciekła i kilka dni się goiło lekko krwawiąc. Tak to się zaczęło. Co kilka tygodni, w nieregularnych odstępach powstawała taka banieczka, niekiedy z lekkim bólem. Udałem się do dermatologa, ale źle trafiłem. Pani przez kilka miesięcy mnie zwodziła, że to może zakażenie bakteriami, może to gronkowiec, a może pobrać treść i zbadać, przyjść z postacią cieknącą, jak już trafiłem moment i przyszedłem „cieknący to się pani rozmyśliła, przepisywała jakieś maści i eksperymentowała na mnie ile wlezie. Nie pomogła, nie zaszkodziła. Dałem sobie spokój. Żyłem sobie dalej. Cysta wzbierała, pękała, goiła się z różną częstotliwością. Nie powodowała szczególnych dolegliwości. Trwało to do listopada tego roku. Przy okazji wizyty z przeziębieniem mówię do rodzinnego: - A bo wie doktór taką bańkę mam tutaj. - Spuści spodnie. (pokazuję mu d) - Torbiel, panie. To się wycina. Masz pan skierowanie do chirurga. Diagnoza: L.05 torbiel pilonidalna. Część II Szczęśliwy, że wreszcie się za to wziąłem, wybrałem sobie dogodny dzień i udałem się do chirurga. Żeby było śmieszniej to byłem przekonany że wrócę po wizycie już bez mojej towarzyszki torbieli :D. Zachodzę. Doktór popatrzył w skierowanie. Prosi do zabiegowego. Zaczynam się rozbierać, a doktór pyta co robię. Ja mówię, że przecież mi torbiel wytnie, na co on: - Panie, nic dzisiaj panu nie wytnę, to się trzeba do szpitala położyć na co najmniej 2 dni. Roboty z tym jest 15 minut, ale z zagojeniem bywa różnie. o_o Skierowanie do szpitala, na 3 dni przed zabiegiem wizyta u anestezjologa. Część III Zajechałem do szpitala. U anestezjologa już byłem, znieczulenie będzie podpajęczynówkowe, w kręgosłup czyli, to chyba ich ulubione ;). Położyli na chirurgię, następnego dnia zabieg. Jeszcze raz obejrzał chirurg, który miał dyżur „eee, to malutka zmiana stwierdził. Od godziny 16 post, pić pozwalają do wieczora. Nadszedł TEN dzień. Pielęgniarka pyta czy jestem ogolony do zabiegu. Ciężko pupę samemu ogolić. Ogoliła ;). Przebrałem się w zieloną sukienkę i mnie powiozły. Posadziły, broda do klatki piersiowej. Najpierw znieczulonko w skórę, pani pokazała igiełkę, jaką mi włoży w kręgosłup, żebym się nie bał, bo nie taka duża, znalazły biodro, ponaciskała w kręgosłup palcem (nie żałują siły), włożyła igłę i ciepło mi się w stopy zrobiło No i przekładamy pana, na płasko na brzuch. Do ręki puls, ciśnienie, kroplówka. Chirurdzy sobie grzebali, a my tu z tej strony pogaduszki na różne tematy. Długo to nie trwało, więcej przygotowań, znieczuleń niż samej roboty chirurgów. Przez 4 godziny leżenie na płasko bez podnoszenia głowy. Nóg nie czułem jeszcze w pełni przez 7-8 godzin. Po 12 godzinach spacer do łazienki, zmiana zielonej sukienki na piżamę, o własnych siłach. W moim przypadku chirurg zaszył w ranie dren, z którym chodziłem przez 2 kolejne dni (tzw. redon). Po czym pan doktór wyrwał go z rany średnio przyjemne, ale z zaskoczenia, więc do przeżycia podczas zmiany opatrunku. Leki przeciwbólowe dostawałem w kroplówkach, o 8 i 20 obligatoryjnie. W pozostałych godzinach na życzenie. Z początku dało się wytrzymać ok. 4 godz., później 6-8 godz. Chęci pielęgniarek do podawania leków przeciwbólowych bardzo różne. Jedne podają bez słowa. Inne muszą 10 razy powtórzyć „przed chwilą panu dawałam. Jeszcze inne patrzą na człowieka jak cielę na malowane wrota, a przemykające w ich głowach myśli co mu powiedzieć żeby mu nie dać powodują głupkowaty wyraz na ich twarzach No cóż, niektórzy może lepiej sprawdziliby się w sklepie mięsnym ćwiartując półtusze one nie oczekują zainteresowania i podawania leków Doktór kazał wołać jak boli i dużo chodzić, to ja wołam i chodzę. Pobytu w szpitalu łącznie 5 dni. Rana wg doktora ładnie się goiła, żadnych wycieków, krwawienia, opatrunki suche. Wypisali. 30 dni zwolnienia. Opatrunku doktór kazał nie dotykać do następnej zmiany w szpitalu za 6 dni. Jestem w tej chwili 11 dni po operacji, 2 dni temu miałem częściowo zdjęte szwy, 3 szwy jeszcze mam „na sobie. Teraz opatrunki mam zmieniać codziennie, mogę się już wykąpać. Wczoraj pierwszy raz na chwilę prosto usiadłem, ale dłużej posiedzieć się jeszcze nie da. Wczorajsze własoręczne zdjęcie opatrunku ciężko przeżyłem: dziara ma pewnie z 10 cm długości! Nie spodziewałem się że będzie tak duża. Póki co sucha i nie cieknie. Po wysiłku i większej gimnastyce jeszcze boli. Spanie na razie jeszcze na bokach. Za 5 dni kontrola i pewnie zdjęcie reszty szwów. Przykra sprawa, ale cóż poradzić. Zdarza się. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość torbielka
Widzę, że o naszej torbieli można już spore opowiadania pisać:) Jestem 11 dni po operacji i czuję jakby wcale jej nie było. Jedynie zmiany opatrunku mi o niej przypominają. Na operację zgłosiłam się po 2 latach od diagnozy. Widocznie nie zdążyłam jej 'wyhodować' na tyle dużej żeby problem był baardzo dokuczliwy. myślę że rana głęboka jest na jakieś 3 cm, po prostu otworek. reszta jakoś tylko powierzchownie rozdłubana:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to masz szczescie :) mimo ze tyle czasu ja chodowalas a tak mala masz dziurke po operacji, ja ze swoja torbiela chodzilem ponad pol roku a tu taka dziura, ponad 6 cm glebokosci, ale na szczescie juz sie szybko goi, a kto ci zmienia opatrunki, ktos z rodziny? czy pielegniarki? i jak wyglada twoja zmiana opatrunkow? i higiena tego miejsca? tez mam rane otwarta wiec warto powymieniac sie doswiadczeniami, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość torbielka
opatrunki zmienia mi mama 2 razy dziennie: 2 gaziki, octanisept i plasterek. rana jak na razie goi się ładnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a po wyproznianiu sie idziesz sie podmyc czy tylko papierek wystarczy? przepraszam za takie pytanie, ale to dla mnie wazne, bo od przyszlego tygodnia juz nie bede mial nasiadowek, do tej pory nasiadowki rozwiazywaly ten problem, po wyproznianiu robilem nasiadowke i sie nie przejmowalem, bo higiena byla zachowana, i nie wiem czy po wyproznianiu sie, jak juz nie bede mial nasiadowek mam sie podmywac czy niekonecznie, nie chce zakazic rany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mar123
Jestem już 3 tyg po zabiegu. Siadam normalnie, czasem czuje dokuczliwy ból. Wymiana gazika 1 dziennie: zdejmuję opatrunek, wchodzę pod prysznic i jakiś czas zlewam ranę letnią woda (zalecenie chirurga), pryskam z zewnątrz Octenisept'em, gazik namaczam roztworem: sól fizjologiczna + 3 krople Betadine, i wkładam do środka rany. Na koniec smaruję dookoła Bactrobanem, przykładam gazę i zaklejam. Miałem 3 wizyty kontrolne. 1 miała odbyć sie 3 dni po zabiegu w sylwestra, niestety nie zdąłyłem przed zamknięciem poradni i zobaczyłem kartkę: TYLKO W PILNYCH PRZYPADKAC UDAC SIE NA IZBE PRZYJEC. Nie bolało mnie dlatego postanowiłem, że pojde po swietach. Nastepnego dnia zaczalem odczuwac delikatny ból, a na gazikach pojawila sie brzydko pachnaca wydzielina. Kolejnego dnia ból narastał, brzydki zapach był bardziej intensywny (oczywiscie zmienialem opatrunki kilka razy dziennie), wieczorem czulem juz silny ból i pulsowanie rany. Dzien wizyty: 7;30 byłem juz na poradni, 2h stania w poczekalni. Wchodzę do chirurga i odrazu informuje o bólu i brzydkim zapachu. Usłyszałem, ze tak jest zawsze. W końcu wstał, zeby obejrzec ranę i tu zdziwienie! Pan ma jeszcze (nie pamiętam nazwy, ale jakies lekarstwo) w tyłku... Oczywiście odrazu sie tego pozbył, smród taki, ze musiał otworzyć okno, czyszczenie rany z ropy i nowy opatrunek. Okazało sie, ze po zabiegu umiescieli mi cos podobnego do gazy, nasaczone jakims lekarstwem. Niestety nikt mnie nie poinformował, ze coś mam w środku, a przy zmnianie opatrunku nie zalecano mi rozszerzania rany dlatego nic nie widziałem, a zbyt dlugi pobyt tej gazy spowodowal delikatnei mówiac zanieczyszczenie rany i ból. Następnego dnia znów wizyta i ponowne czyszczenie rany. Kolejna wizyta już po tygodniu: wszystko ok. Jestem przed następną wizytą kontrolną (jednak studia nie pozwalają mi na powrót do domu, a bez skierowania nic nie załatwie). Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mar123
arturs12, Ja po wypróżnieniu używam papier tylko, ze staram się 'podcierac' tak, zeby nic nie dostało sie pod gaze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mar123 czyli nie robisz nasiadowek, opatrunki masz ile razy na dzien? a rane masz otwarta? jak gleboka? ja juz jestem 6 tygodni po operacji, rana otwarta, opatrunki 2 razy na dzien, raz nasiadowka, rana ma ok 2,5 cm glebokosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mar123
arturs12, Rana ma ok. 3-4 cm i jest otwarta. Opatrunek zmieniam 1 dziennie, chyba ze przecieka to czesciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×