Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

antique doll

PROBLEM PRZESTRZENI W ZWIĄZKU. GDZIE KOŃCZY SIĘ MY A ZACZYNA JA?

Polecane posty

Właśnie przeczytałam ciekawy artykuł na ten temat. Co uważacie, gdzie leżą te rozsądne granice? Czy bycie z kimś w związku automatycznie oznacza rezygnację ze swoich pasji, przyzwyczajeń i tzw. wolności jednostki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkodażeee
nikt się nie wypowiedział, bo mnie również nurtuje ten problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vfdagvasdfgv
Dla mnie związek w którym czuję się dobrze, bezpieczna, w tym ekonomicznie (gdy mamy dwie pensje do dyspozycji) jest wręcz polem do popisu, planem do rozwoju swoich zainteresowań. Od kiedy jesteśmy razem i lepiej nam się powodzi (nie mówię o jakimś luksusie ale dwóch stałych miesięcznych dochodach bliskich średniej krajowej) na całego ruszyłam ze swoją pasją a czas wolny poświęcam swojemu nowemu hobby i innym rozrywkom które zawsze lubiłam. Wyjeżdżam. Wciągam w to partnera chyba że się nie da. Wspieram jego zainteresowania. Dbam o to by się nie poświęcać w związku bo to zabezpiecza moją wolność oraz dzięki temu partner ma do mnie szacunek i nie jest mnie tak do końca pewny... I ja mam wtedy szacunek do siebie i nie czuję się stłamszona. Tak więc robię co lubię a związek dobrze mi się kojarzy. Gdy będziemy mieli dzieci, dam im dobry wzór. (Piszę tu głównie o sobie bo mój partner już się naszalał i nie ciągnie go tu i tam, choć to on ma dziś pewien trening a ja się z tego bardzo cieszę, to go odrywa od komputera po pracy.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hhhhhhhhhhhhhhhh
no ciekawe czy tak samo bys sie cieszyła jakby nagle sie okazało ze to Twój facet chce wolności i sam zaczał by wyjeżdżac w podróze zagraniczne, spędzać czas w barach albo w klubie fitness gdzie pełno zgrabnych młodych lasek.... Uważam że każdy powinien miec trochę czasu tylko dla siebie - ale chyba najfajniej jest spędzac wolny czas razem - np. wspólne wycieczki rowerowe, wspólny wypad na fitness itp. Wtedy związek zacieśnia się. Gdy ciągle spędza sie czas osobno - przestaje sie czuć wspólną więź i łatwiej o poznanie kogoś nowego kto nas zafascynuje i łatwo o zdradę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czyli widac ze jestes z nim
dla kasy, bo tyle sie o tym rozwodzisz, ze juz wiadomo czym to smierdzi :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vfdagvasdfgv
Z tego powodu nie będę kurczowo trzymać się męża, siedzieć za jego plecami gdy gra w internecie, czy ograniczać swoje zainteresowania i nie realizować marzeń. Prowadziłoby to do frustracji z mojej strony i... pretensji do niego. Tymczasem dlatego że cenię swoją wolność, pilnuję się by nie krytykować go za jego pomysły na spędzanie czasu wolnego. Owszem, chciałabym żeby jeździł ze mną na rowerze a nie ja... z mamą lub sama czy z psami. Ale on mówi że bolą go kolana (bo kiedyś uprawiał zawodowo sport). Chciałabym żeby to on nauczył mnie jeździć konno o czym zawsze marzyłam i mówiłam mu, a on potrafi jeździć, nawet prowadził naukę. Ale on ma dosyć stajni i jest uczulony na konie. Mam tych względów nie rozumieć? A może nigdy już na rowerze nie jeździć czy konno? Płakać więc i utrwałać w żalu i rezygnacji nie będę. Za to mam nadzieję że czasem do mnie dołączy. Bo to się zdarza. W tym roku byłam sama na nartach (a ściślej z siostrą) ale on już zapowiada że za rok pojedziemy razem, nawet pokaże mi że trochę jeździ. Czyli skutek mam a bez suszenia mu głowy czywściekłości że mi sezon przepadł. Jeśli jednak moje postępowanie miałoby wywołać skutek taki że odsuniemy się od siebie i rozejdziemy, to trudno. Uważam że lepsze jest szczęście gdzieś indziej niż nieszczęście i wzajemne pretensje we dwoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vfdagvasdfgv
O mnie piszesz??? Haha! Ja przez dwa lata od momentu poznania utrzymywałampartnera, wyłącznie sama zarabiając! A i teraz, skoro zarabia wspomnianą średnią krajową, trudno żeby mnie to kręciło, tym bardziej że jestem samodzielna finansowo a mieszkanie jest moje. A wspominam o tym żeby nie wyszło że jestem jakąś bogaczką znudzoną życiem, nie pracującą, która ma czas wyłącznie na jakieś rozrywki i sobie je na siłę wymyśla a innych próbuje pouczać. Uważam właśnie że realizowanie siebie, wzbogacanie przeżyć, wnoszenie tego w związek leży w zasięgu każdego. Tymczasem... znając inne rodziny mam wrażenie że kobietom wydaje się że życie to ciężka harówa w pracy i w domu, bez miejsca na przyjemność i spełnianie marzeń, oraz że w związku z tym podcinać należy skrzydła także partnerowi. I tak do śmierci, "dla dobra stadła"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×