Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Sharamysha

nerwica... depresja... czy głupota?

Polecane posty

Bananowy_song , dziękuję za miłe powitanie:) Od dziś zaczynam walkę o siebie:) Jako pierwszy punkt, postanowiłam puszczać czasami wodze impulsom- nie będę przerabiać wszystkich \"za\" i \"przeciw\", zanim zrobię lub powiem coś, co nagle przyszło mi do głowy...dotąd zawsze tak robiłam i chyba dużo wiary w siebie na tym straciłam...Trudno jest trochę zmienić swoje przyzwyczajenia, ale już dziś udało mi się odnieść maleńki sukcesik...Tak na początek:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam new! Dziewczyny mam do Was pytanie na dziś: Czy gdybyście nie były pod naciskiem innych, nie myślały o tym, co ktoś sobie o Was pomyśli, to czy żyłybyście inaczej niż teraz? Jak wyglądałoby Wasze życie? Co na bank byłoby inne? Zastanawiam się nad tym od dwóch dni i myślę o rzeczach i ludziach, którzy w jakiś sposób mnie ograniczają. To jest ostatnio mój ulubiony temat do rozważań :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Fiki Miki Dobre pytanie, właśnie się zastanawiam jak to było u mnie.Raczej nie miałam problemów z tym co kto o mnie pomyśli, a raczej co powie matka.I to chyba była główna przyczyna moich późniejszych stresów.Pamiętam ,że zawsze robiłam wszystko żeby była ze mnie zadowolona, i tak jakoś rzadko mi to wychodziło.Chciałam góry przenosić, miałm jakieś swoje wizje przyszłego życia, a moja matka nawiasem mówiąc dobra kobieta, miała swój steerotyp życia. Tz. szkoła, matura, ew. studia i potem rodzina czyli mąż, dzieci, praca .Nieważne jaki mąż, jaka praca. Cokolwiek się nie działo w moim życiu zawsze uwazała, że to ja coś źle robię.Wpędzało mnie to w ciągłe wyrzuty sumienia.Nie pamiętam żeby była ze mnie dumna.Choć inni w rodzinie potrafili mnie chwalić.Tak, to chyba to. I dlatego pewne decyzje w swoim życiu podejmowałam zbyt późno. Bo teraz widzę, że zbyt wiele lat straciałm na takie ciągłe użeranie się z problemami, gdzieś w podświadomości wiedząc, że to nie tędy droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jak wyglądało by moje życie? Nie wiem ale napewno większa pewność siebie i swojej wartości pozwoliła by mi na większe rozwinięcie skrzydeł. A teraz, choć to wszystko już rozumiem jestem wypalona.I nie chce mi się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O tak,moja matka ma duży wpływ na mnie nawet teraz,gdy jestem mężatką i nie mieszkam z nią.Zawsze robiłam wszystko,by była ze mnie zadowolona,tak pragnęłam jej akceptacji i pochwały.Jakoś tak to podświadomie we mnie tkwi,że czasem myślę,że ta pępowina jeszcze nie do końca została odcięta.Jakimś strzępkiem łączy nas.Boję się,że będzie niezadowolona z jakiejś mojej życiowej decyzji,wypowie się negatywnie.Absurdalne to,wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak wyglądałoby moje życie?Chyba gorzej niż obecnie. Moja mama(choć sama ma wykształcenie podstawowe)zawsze wpajała mi,że muszę iść na studia-pewnie realizuję jej nie spełnione ambicje.Gdy po studiach licencjackich zrobiłam roczną przerwę,wciąż namawiała mnie na magisterskie,które (jakżeby inaczej)ukończyłam.Pchała mnie do przodu. Gdy dowiedziała się,że w wieku 27 lat chcę założyć rodzinę,nie mogła się z tym pogodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy raz się zbuntowałm gdy próbowała mnie namówć do rezygnacji z rozwodu po 16 latach małżeństwa. Odwazyłam się jej powiedzieć,że albo zaprzestanie jakichkolwiek komentarzy albo nie będzie wogóle wiedziała co się u mnie dzieje. A drugi mój bunt był już większy, kiedy próbowała moją już dorosłą córkę ustawiać przeciwko mnie, opowiadając jej jak to ja głupio postępuję ze swoim życiem. Od tamtej pory moje stosunki z nią są poprawne i tylko poprawne.I tak na dobrą sprawę nic o mnie nie wie.Ewentualnie suche fakty. Czy jest mi z tym dobrze? chyba tak bo decyzje, które podejmuję teraz są tylko moimi, i wiem że nikt nie ma na nie wpływu, nawet podświadomie.I tak jakoś wreszcie jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To proste, bo były dzieci, bo co ja wyprawiam, bo rozwód to be,bo ona tyle lat z ojcem i też nie zwsze było różowo.Taki typ kobiety, nie wychylać się, nie oddzywać i przyjmować z pokorą co los niesie.Tak było za każdym razem ilekroć chciałam coś w swoim życiu zmienić, nawet gdy była to praca.Wtedy słyszałam po co? jak masz pracę to się jej trzymaj inni mają gorzej itp itp. Nawet jak miałam konflikt w pracy z dyrektorką, ktora stosowała ewidentny mobbing to matka była przekonana, że to moja wina bo szefa trzeba zawsze słuchać.I co to będzia jak stracę pracę.Nie ważne że byłam kłębkiem nerwów, nie ważne,że żyłam na tabletkach, że nie chcialam wstawać z łóżka. Stwierdziła nawet, że mam nerwicę bo to są takie objawy ale ....mam być posluszna Pani dyrektor bo ona jako szefowa ma zawsze rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzisz,taki typ człowieka.Gdybym ja podjęła decyzję o rozwodzie,to moja bała by się ,co ludzie powiedzą:D Tak było,jak powiedziałam,że nie chcę wesela.A i tak było :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podłączę się do waszych rozważań. Ja z kolei zawsze robiłam wszystko by zadowolić tatę. Słuchałam jego rad, wybierałam szkoły, których on sobie życzył...spełniałam jego marzenia. Powiedziałam jednak \"nie\", gdy na studia proponował mi prawo bądź medycynę. To nie były moje marzenia. I zaakceptował to:) A co do tego \'co pomyślą ludzie...\', to jest mój główny kłopot. Gdybym nie przejmowała się czyimś zdaniem, zrobiłabym wiele rzeczy, które chciałam zdobyć, miałabym więcej znajomych i byłabym bardziej otwarta na innych...tylko jak przestać się przejmować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Witam dzisiaj. Przeczytałam to co napisałyście ale nie mam siły się do tego odnieść. Jestem w stanie napisać tylko jaka jestem rozdarta w środku i jak bardzo mam dość życia. Znowu mam czarne myśli. Wczoraj bardzo o Was myślałam i to uchroniło mnie od łyknięcia tabletek no i partner łaził za n\mną i sprawdzał mnie. Wszystko jest złe. Jestem kłębkiem nerwów. Nie problem się domyśleć co jest powodem mojego nastroju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Jestem beznadziejna, do niczego się nie nadaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Nie staram się naprawić związku, nie umiem się kochać, nic od siebie nie daję, nie potrafię się cieszyć, uśmiechać. Nic nie umiem po co chodzę po tym świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Nie umiem rozmawiać, nie umiem troszczyć sie o partnera, nie umiem mu pomagać i go wspierać, nie umiem się nie denerwować, boję się rozmów, nie chcę myśleć. Kurczę to ja jestem do niczego. Wszystko psuję, niszczę. Nie umiem się opanować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Czas ze sobą skończyć, życie dla mnie nie ma sensu. Wszystkim będzie lepiej beze mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Tak na prawdę wszystkim szkodzę zamiast pomagać, teściową zamiast wspierać opowiadam co się ze mną dzieje, partner nie widzi we mnie życzliwej osoby, dziecku też nie daję nic dobrego bo jak tylko rozmawiam z jego tatusiem robię się nerwowa i tracę panowanie nad sobą a on nie chce milczenia. Boże jakie to wszystko jest beznadziejne. Czuję straszny ból i rozpacz w środku. Mam ochotę krzyczeć i wyć. Dlaczego daję moim bliskim cierpienie. Najlepiej jakby mój partner znalazł sobie nową kobietę. On byłby zadowolony, dziecko miałoby nową lepszą mamę, teściowa synową bez problemów. Wszystkim żyłoby się dobrzez bez takiej wariatki jak ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Dzisiaj zasnę i jutro się nie obudzę. To jedyne dobre rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Dziękuję, że mnie wspierałyście. Bardzo mi pomogłyście. Ja nie mam siły, wiary, nie widzę sensu życia. Niby uświadomiłyście mi że jest ze mną wszystko ok ale nie jest. Całe zło jakie jest to moja wina. Nie umiem z tym żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Slim, ale co się konkretnie stało?? Widzę, że nikt nie zaglądał tu ostatnio, ale nie jesteś sama. Przestań. Uspokój się. Spróbuj z nami porozmawaiać. Czy gdyby nie ktoś z Twojego najbliższego otoczenia żyłabyś dziś inaczej? Jestem, jestem, jestem. Pisz. Czekam na Ciebie? Jeśli już czujesz się troszkę lepiej, to też napisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Pomóżcie mi nie myśleć o śmierci o tym że to jest najlepsze wyjście. Jest któraś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Mała Fiki Miki przedwczoraj mój partner oczekiwał rozmowy. I ją miał. Rozmowa trwała chyba do 3 nad ranem.On wczoraj był cały w skowronkach po tej rozmowie a ja wręcz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Po każdej rozmowię dochodzę do wniosku że się nienadaję do niczego. Wczoraj chciałam wieczorem zaspokoić mojego partnera i mi się udało. Poczułam się jak trędowata bo on po stosunku ostatnio idzie się myś tak jakbym była trędowata albo nie wiem co. I te rozmowy: ciągle słyszę daj coś od siebie, postaraj się, zrób to czy tamto. Dobija mnie to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Ja chcę ciszy i spokoju on wyjaśnień, czynów, gestów, słów, kobiecości. Ja mam dość rozmów prowadzących do niczego. Jestem samolubna bo mu tego nie daję. Myślę tylko o sobie. Rozmowy wyprowadzają mnie z równowagi. Powodują że myślę beznadziejnie, źle, negatywnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Łyknę dzisiaj wieczorem wszystko co mam w domu i zasnę na wieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Pewnie żyłabym inaczej gdyby nie on. Ale nie ma co gdybać. Teraz jest teraz i jest jak jest. Czasu nie da się cofnąć. Nie da się żyć inaczej lepiej, uciec od tego co jest. Ja wariuję. Nie chcę tak żyć. Nie umiem znaleźć rozwiązania, nie umiem niczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie beznadziejne życie ale zasłużyłam. Tyle że nie umiem tak żyć. Skończę tą wegetację, walkę z wiatrakami, z samą sobą. Raz na zawsze przestanę, myśleć, się zadręczać, popadać w depresję, wszystko rozstrząsać. Koniec!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Pracę kończę o 17 potem jadę do domu. Wykąpię się. Poczekam do wieczora aż syn i partner zasną. Potem wezmę tabletki i położę się spać. Mam opakowanie lerivonu i seronilu i neurol. Powinno wystarczyć. Tak to jest jedyne dobre rozwiązanie. To zrobię i będzie wszystkim lepiej się żyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość slim ona
Cieszę się że skończę tą udrękę. Sama się nakręcam i to mi odpowiada. Tylko o tym myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×