Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Siostra cztery i pół, a brat dziewięć - odpowiedziałam, po czym dałam małego do łóżeczka, siadłam na fotelu i zaczęłam płakać. Kornelia podeszła do mnie i się przytuliła mówiąc: - Nie płacz. Za niedługo ich znowu zobaczysz. - Bardzo za nimi tęsknię. Nie mogę bez nich wytrzymać. - Wiem i rozumiem Cię doskonale, ale musisz być silna...dla twoich dzieci i Przemka. Oni Cię także bardzo potrzebują i nie możesz im dać odczuć, że są mniej ważni od Angeliki i Przemka. Rozumiesz? - Dziękuję Ci bardzo. Jesteś najlepszą, oprócz mojej przyjaciółki Korneli dziewczyną, jaką w życiu poznałam. Wcale mnie to nie dziwi, że Kacper jest w Tobie zakochany. - Dziewczyny chodźcie już do dużego. - powiedział Kacper po otwarciu drzwi. - Zostaw je Kacper - krzyknął z dużego pokoju Przemek - Niech sobie poplotkują. Chodź tu. - No dobra, ale przyjdźcie za chwilę, dobrze? - Oczywiście uśmiechnęła się Kornelia. Ja się nie odzywałam, ani nawet nie podnosiłam głowy, ponieważ bałam się, że zobaczy iż płakałam. Jednak po wyjściu z pokoju dowiedziałam się, że Kacper się domyślił, że płakałam: - Dlaczego płakałaś kochanie? - Nie pytaj Przemek. To są sprawy kobiece. - zaskoczyła mnie Kornelia. - Ok. O nic już nie pytam. Ale myślałem, że w czymś będę mógł pomóc... 13 maja, w dzień moich urodzin byli wszyscy członkowie rodziny i przyjaciele. Kornelia przyszła z narzeczonym. Bardzo mi się podobały te urodziny. Od dawna nie bawiłam się tak dobrze. A prezenty były dla mnie nie ważne. Zaś 15 lipca tego samego roku ku mojemu zdziwieniu (piszę z uśmiechem) powiedziałam Przemkowi: - Tak. Wyjdę za Ciebie. Do teraz minęły trzy lata i wraz Kacprem i Kornelią, oraz Angeliką i Przemkiem, których rok temu zostaliśmy z Przemkiem prawowitymi opiekunami, mieszkamy w domku na końcu miasteczka. Choć nie wszystko się dzieje tak jak byśmy chcieli, ważne jest to, że wszyscy się wspieramy... Oczywiście z Kornelią i Michałem także się widzimy dosyć często i jak się zwolni za jakiś miesiąc malutki domek blisko nas, przeprowadzą się do niego. Mówiąc szczerze chyba najbardziej czekamy na potomków, Kacpra i Korneli oraz Korneli i Michała, które za jakiś czas się urodzą. Aha... za niedługo powiem Przemkowi, że już niedługo nie będziemy tylko w szóstkę. Kolejne małe szczęcie rośnie we mnie... Zycze przyjemnej lektury! 👄🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podlalam drzewko!...... a teraz uciekam z Biesiady do kuchni robic obiadek! :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiade! Milego popoludnia dla wszystkich! Dziekuje za wiersz i opowiadanie, Jarzebino z tym oddawaniem glosow na obce linki bylabym ostrozna a moze to jakies wirusy! Ja tam nie wchodze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przerwa-Tetmajer Kazimierz, Brzozy Zapłakały rdzawe liście rozpłakanych brzóz, na dalekie ciemne morza popłynął ich głos. Zapytały morza: \"Czemu łkacie smutno tak? Czy wam słońca brak jasnego, czy wam deszczu brak?\" \"Nie brak nam jasnego słońca, deszcze chmury ślą, tylko ziemia, kędy rośniem, przesiąknięta krwią.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ WITAJCIE KOCHANE DRZEWKA🖐️ JARZEBINKO____________skarbku Ty nasz____dziekuje za relaks w czytaniu❤️ GRABKU_____________ciesze sie,ze jestes juz z nami____a tak sie balam,ze zaklocenia potrwaja dluzej. ORZESZKU_____________masz racje z tymi wirusami,,,nigdy nic nie-wiadomo.Ostatnio otrzymalam informacje odnosnie zdjec,,,, Ale przeciez nie wysylam na topik zadnych zdjec,,, A ja dzisiaj jestem bardzo zabiegana,,,,moze pozniej wygospodaruje chwile by coa umiescic na BIESIADZIE. A teraz mowie WAM do zobaczenia🖐️ Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo miłość mój drogi to: To chcieć czynić drugiego wolnym, a nie uwodzić go, to uwolnić go z jego więzów, jeśli pozostawał więźniem, Aby on także mógł powiedzieć: "kocham ciebie", nie będąc do tego zmuszonym nieposkromionymi pragnieniami. Kochać to wejść do drugiego, jeśli otwiera tobie bramy swego tajemniczego ogrodu, po drugiej stronie okrężnych dróg, kwiatów i owoców zrywanych na skarpie, Tam, gdzie zadziwiony potrafisz wyksztusić: to "ty", moje kochanie, ty jesteś moją jedyną... Kochać to chcieć ze wszystkich sił dobra drugiej osoby nawet z pominięciem siebie, to czynić wszystko, by ona wzrastała i rozwijała się Stając się z każdym dniem człowiekiem jakim być powinna a nie takim, jakiego chciałbyś ukształtować według swoich marzeń. Kochać to ofiarować swoje ciało, a nie zabierać ciała drugiej osoby, lecz przyjąć je gdy daje siebie, To skoncentrować siebie i wzbogacić, aby ofiarować ukochanej całe swoje życie skupione w ramionach twojego "ja", co znaczy więcej niż tysiące pieszczot i szalonych uścisków, Kochać to ofiarować siebie drugiej osobie, nawet jeśli ona przez moment się wzbrania To dawać nie licząc tego, co inny ci daje, płacąc bardzo drogo, nie domagając się zwrotu. Największa miłość wreszcie to przebaczyć, gdy ukochana niestety odchodzi, usiłując oddać innym to, co przyrzekła tobie. Kochać to zastawić stół, aby przy nim zasiadł twój gość i nie sądzić, że możesz obejść się bez niego, Ponieważ pozbawiony żywności, jaką on ci przynosi, na twoje świąteczne przyjęcie nie postawisz dań królewskich lecz tylko suchy chleb biedaka. Kochać to wierzyć drugiej osobie i ufać jej, wierzyć w jej ukryte siły, w życie które posiada, jakiekolwiek byłyby kamienie do usunięcia dla wyrównania drogi. To zdecydować się rozsądnie i odważnie wyruszyć na drogi czasu, nie na sto, tysiąc czy dziesięć tysięcy dni, ale na pielgrzymkę, która się nie skończy, bo jest pielgrzymką, która trwać będzie ZAWSZE. Powinienem ci to powiedzieć, aby oczyścić twe marzenia, że kochać to zgodzić się na cierpienie, śmierć sobie samemu, aby żyć i ożywiać, Ponieważ tylko ten, kto może bez bólu zapomnieć o sobie dla drugiego, może wyrzec się życia dla siebie tak, żeby nie umarło w nim cokolwiek z niego. Kochać wreszcie to jest to wszystko, o czym powiedziano i jeszcze więcej, Bo kochać to otworzyć się na nieskończoną MIŁOŚĆ, to pozwolić się kochać, być przejrzystym wobec tej MIŁOŚĆI, która zawszę w porę. To jest, o wzniosła Przygodo, pozwolić Bogu kochać tego, którego ty w sposób wolny decydujesz się kochać! Michael Quist

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obiecalam,ze wpadne,,,,i co___________zywej duszki! Ale rozumiem,,,,JARZEBINKO dzisiaj zrobilas kawal dobrej roboty i odpoczywasz____________masz prawo,tym bardziej,ze jestes po wizycie u lekarza. Smutno mi,ze dolegaja Ci bole___________nie bagatelizuj ich!! Pozdrawiam WAS KOCHANE DRZEWKA🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie było ciebie tyle lat,,,,,,, Nie będę żałować straconych lat. Będę cieszyć się tymi, które nadejdą. I będę wdzięczna losowi za to spotkanie. Gdyby nie ono, wciąż żyłabym złudzeniem dawnej miłości. Za godzinę na dole, tak? – Grzesiek objął mnie ramieniem, jakbyśmy mieli się zaraz rozstać. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, że oto wbrew logice moje życie nareszcie nabiera kolorów. Tak przecież miało być, o tym marzyłam 25 lat temu i nigdy przez te wszystkie późniejsze, puste lata o tym nie zapomniałam. Gdy wyszliśmy z alejki na otwartą przestrzeń przed sanatorium, odsunęłam się od Grześka. \"Po co mają mieć temat do plotek\" -– pomyślałam i nagle mnie to rozbawiło. Nie chciałam, by plotkowali, a przecież teraz nie miało to już znaczenia. Przepełniona szczęściem wbiegłam po schodach do pokoju. Jednym szarpnięciem wyciągnęłam z szafy walizkę. Piętnaście minut później byłam już spakowana. Jeszcze tylko kosmetyki z łazienki i gotowe. Dwadzieścia po trzeciej. Za czterdzieści minut rozpocznę nowe życie. Tylko dlaczego, gdzieś na dnie serca, pod całym przepełniającym mnie szczęściem i euforią czaił się niepokój? Co było nie tak? Przyzwyczaiłam się rozumieć własne uczucia, a teraz? A może przez całe życie byłam po prostu za bardzo poukładana? Nie czas na jałowe roztrząsania – pomyślałam i przysiadłam na krześle, wpatrując się w feerię jesiennych kolorów za oknem i próbując pozbierać myśli. Ile to już lat minęło. Strach pomyśleć – ćwierć wieku. Poznałam Grześka w liceum. Oboje mieszkaliśmy w internacie. \"Masz oczy jak Nastassja Kinski\" – powiedział na pierwszej dyskotece. Dziś uśmiecham się na wspomnienie tego niezbyt oryginalnego komplementu, wtedy... \"Masz oczy, jak Nastassja Kinski\" – powtarzałam sobie w myślach przed zaśnięciem, jakby to była modlitwa. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kilka dni później byłam zakochana po uszy. Cztery lata później nadal byłam zakochana po uszy i nadal byliśmy parą, choć czułam, że coś się dzieje niedobrego. Zresztą, nie po raz pierwszy. Grzesiek był ode mnie starszy o dwa lata. Po maturze wyjechał na studia i właściwie sama się dziwiłam, że nasz związek przetrwał. Teraz nabrałam nadziei. Bo teraz już będziemy zawsze razem – myślałam. Chciałam wyjechać za nim do Olsztyna. Na studia, a jeśli się nie dostanę, to do pracy. Do czegokolwiek, byle z nim. Tamtego dnia Grzesiek przyjechał, żeby pójść ze mną na bal maturalny, ale cały czas był jakiś daleki, nieobecny. Na powitanie cmoknął mnie w policzek i nie zauważył, że ścięłam włosy. Po balu odprowadzał mnie do internatu. Prawie świtało, gdy stanęliśmy pod drzwiami. – To do jutra. Było cudownie – szepnęłam i wspięłam się na palce, by go objąć. Pocałował mnie w czoło, a potem delikatnie odsunął od siebie. Zimny strach podpełzł mi do gardła. Już wiedziałam. – Jutro wyjeżdżam – powiedział, nie patrząc mi w oczy. – Przyjechałem, bo nie chciałem zrobić ci zawodu, ale... – Nie kończ – błagałam. – Muszę Misiu – odparł. – Za długo to już ciągnąłem. Powinienem powiedzieć ci już dawno, ale nie chciałem denerwować cię przed maturą i w ogóle. – Masz kogoś – wyszeptałam. – Tak. I... – zawahał się. – Żenię się w Boże Narodzenie – dokończył. Nieartykułowany, bolesny skowyt podszedł mi do gardła i zamarł w jęku. – Ty... – wycharczałam. – Jak mogłeś!? Od kiedy mnie oszukujesz? Od jak dawna? Rok? Dwa lata? – Od marca. Powinienem był ci powiedzieć, wiem, ale... – Nie kończ. I idź już. Nie chcę cię więcej widzieć – wykrztusiłam. Chciałam biec do pokoju. Ukryć się, żeby nikt mnie nie widział, ale nie mogłam się ruszyć. – Odejdź. Natychmiast – powtórzyłam. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A potem stałam i patrzyłam, jak odchodzi uliczką, oświetlony czerwonawym blaskiem wschodzącego słońca. Tak jak planowałam, poszłam na studia do Olsztyna. Dostałam się, choć zawdzięczam to raczej szczęściu, niż wiedzy. Dwa i pół miesiąca później, 25 grudnia wyszłam za mąż. Za kolegę Grześka z roku i dzień wcześniej niż on się ożenił. Zaprosiłam go na ślub, ale nie przyszedł. – Sama rozumiesz, przygotowania przed ślubem i w ogóle. – Oczywiście, że rozumiem – odparłam z promiennym uśmiechem. – Cieszę się, że tak do tego podchodzisz – odparł niepewnie. – I że ułożyłaś sobie życie. Chociaż... czy to nie za wcześnie na taką decyzję? Znacie się dwa miesiące. – My znaliśmy się cztery lata i nie pomogło – odparłam lekko. – A przy Alku czuję się taka szczęśliwa – dodałam. – Tak, oczywiście – odparł. Kiedy wyszedł, wbiłam zęby w poduszkę. Wcale nie czułam się szczęśliwa. Studenckie życie zaczęłam od szalonych zabaw i zaraz na początku natknęłam się na Grześka. Niby Olsztyn to duże miasto i przecież studiowaliśmy na różnych uczelniach, on na Akademii Rolniczej, a ja w Wyższej Szkole Pedagogicznej, ale nasze ścieżki ciągle gdzieś się przecinały. Poznałam nawet jego dziewczynę. I z zimną satysfakcją obserwowałam, jak przy każdym spotkaniu Grzesiek tracił tę swoją słynną pewność siebie. Obserwował mnie z niepokojem, a ja nawet chciałam mu wyciąć jakiś numer, ale uznałam, że niepewność, oczekiwanie na nie wiadomo co, jest lepszą zemstą. Dlatego dałam się poderwać pierwszemu "odpowiedniemu" chłopakowi, który się nawinął. Złożyło się lepiej niż mogłam przypuszczać, bo Alek mieszkał z nim w jednym pokoju w akademiku. I taki był zakochany, że już na trzeciej randce zaczął mówić o ślubie. Dlaczego nie – pomyślałam. – Wyjdę za mąż wcześniej, niż Grzesiek się ożeni... I wyszłam. W drugim tygodniu ciąży, jak się później okazało. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaliczyłam pierwszy rok, urodziłam bliźniaki, potem wzięłam urlop dziekański, a potem Grzesiek skończył studia i zniknął mi z oczu. Odetchnęłam. Z Alkiem układało nam się całkiem dobrze. Kochał mnie, a ja... Gdy przestałam widywać Grześka, jakby oprzytomniałam. Wzięłam się w garść. Wyrzuciłam z myśli Grześka i minione lata. Właśnie, że będę szczęśliwa – myślałam. Nigdy nie byłam wylewna w okazywaniu uczuć i nigdy się taka nie stałam, ale postanowiłam, że będę dobrą żoną. Naprawdę lubiłam Alka i nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiał. Nie zasługiwał na to. Z czasem przywiązałam się do niego, chyba nawet pokochałam za jego ciepło, uśmiech, za nieskończoną cierpliwość wobec naszych dzieci i za to, że mnie kochał. Bo po tamtej historii z Grześkiem świadomość, że ktoś mnie kocha, była mi bardzo potrzebna. Parę lat później pojechałam na szkolne spotkanie z okazji 15-lecia matury. Gdy przestąpiłam próg szkoły zalała mnie fala wspomnień. Pod sklepikiem na korytarzu Grzesiek wziął ode mnie srebrną broszkę – na szczęście przed klasówką. Koło wejścia do szatni pocałował mnie zaraz nazajutrz po tamtej dyskotece. Każde miejsce wiązało się z jakimś wspomnieniem o Grześku. Nie myślałam o nim już tyle lat i teraz nagle. Miałam w głowie taki mętlik, że ledwie dotrwałam do końca tego spotkania. Wieczorem umówiliśmy się w miejscowej knajpie. Wróciłam do hotelu, przebrałam się i pieszo poszłam do restauracji. Widziałam już wejście, gdy nagle zamarłam. Chodnikiem naprzeciw mnie szedł Grzesiek. Właściwie wcale się nie zmienił. Skronie mu odrobinę posiwiały i tyle. – Hanka, to ty? – zawołał z daleka. – Pięknie wyglądasz – był już tak blisko, że widziałam jego uśmiech. – Co tu robisz? I w takim stroju? – zapytał. – Przyjechałam na klasowe spotkanie. Tu, w tej knajpie – wskazałam ręką. – Z większym szacunkiem, proszę. To moja knajpa – roześmiał się. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do małej przytulnej salki i zniknął. Resztę wieczoru spędziłam, jak w transie. Rozmawiałam, śmiałam się, ale kątem oka bez przerwy obserwowałam wejście. Grzesiek zaglądał do nas parę razy i znikał. Dochodziła jedenasta, kiedy zajrzał znowu, uchwycił moje spojrzenie i wyciągnął rękę. Wstałam bez słowa. – Długo musisz tu siedzieć – zapytał gdy stanęliśmy przy barku. – Wcale nie muszę – odparłam. – To chodź – wziął mnie za rękę. – To tu za rogiem, niedaleko – powiedział, choć nie pytałam dokąd idziemy. W ogóle o nic nie pytałam, także wtedy, gdy zaczął mnie całować jeszcze zanim zamknął za nami drzwi mieszkania. Nie wiem, czy tej nocy zamieniliśmy w sumie z dziesięć zdań. – Zostaniesz ze mną – wymamrotał i zasnął, zanim odpowiedziałam. Ponad obejmującym mnie ramieniem patrzyłam na wstający za oknami świt. A więc to tak. Nasza historia zatoczyła koło. Piętnaście lat temu o świcie Grzesiek złamał mi serce, a teraz – także o świcie je uleczył. Tak. Zostanę z nim. Bo przecież nigdy nie przestałam go kochać. Patrzyłam na jego uśpioną twarz i łzy napłynęły mi do oczu. Teraz już nie dam go sobie odebrać. Jego żona? Próbowałam przeanalizować, co widziałam parę godzin temu w naszej szalonej drodze do sypialni. I potem, w łazience... Nie. W tym mieszkaniu na pewno nie było na stałe żadnej kobiety. A więc jego małżeństwo nie przetrwało – pomyślałam z jakąś zajadłą satysfakcją. Tamta dziewczyna, która wtedy mi go odebrała, nie zdołała zatrzymać go przy sobie. On jest mój. Jutro pojadę tylko po dzieci... I nagle zdrętwiałam. To nie była świadoma myśl, tylko ciąg obrazów: Dzieci śpiące na tapczanikach i Alek okrywający je kołdrą. Mateusz klejący model samolotu i Alek przytrzymujący mu tubkę z klejem. Małgosia na grzbiecie kucyka i Alek trzymający wodze... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać łzy i wysunęłam się z objęć Grzesia. Ubrałam się i wyszłam. Dziesięć minut później dotarłam do hotelu i w recepcji poprosiłam o zamówienie taksówki. Spakowałam się błyskawicznie, zapłaciłam za pokój, wsiadłam do auta i poprosiłam o podwiezienie na dworzec. Pociąg do Olsztyna odjeżdżał dopiero za godzinę, wsiadłam więc w pierwszy, który przyjechał. Jak najszybciej chciałam uciec z tego miasta, bo Grzesiek na pewno domyśliłby się gdzie mnie szukać. Po godzinie jazdy przesiadłam się do właściwego pociągu i dopiero teraz pozwoliłam sobie na rozmyślania. Wiedziałam, że nie mogłam zrobić nic innego. Wiele lat temu zawiedzione nadzieje popchnęły mnie do bezsensownego kroku, ale pewnych rzeczy po prostu nie można cofnąć. Nie potrafiłam zburzyć szczęśliwego świata moich dzieci tylko dlatego, że człowiek, którego kochałam nagle znowu pojawił się w moim życiu. Do domu dotarłam późnym wieczorem. Alek czekał z kolacją, maluchy już spały. Starałam się zachowywać jak zwykle, a mój mąż nie dopytywał się o wrażenia. Jak wiele razy w czasie naszego małżeństwa zastanawiałam się, ile właściwie on wie. Czy czuje moją rezerwę? Czy zdaje sobie sprawę, że nigdy tak do końca nie jestem naprawdę jego? Kocha mnie, to pewne, ale czy to mu wystarcza? Przez następne tygodnie chodziłam, jak otumaniona. Drżałam na każdy dźwięk otwieranych drzwi. Bałam się, że Grzesiek jednak mnie odnajdzie i miałam nadzieję, że to zrobi. Ale dni mijały i nic się nie działo. Któregoś wieczora uświadomiłam sobie, że jednak zapomniałam, przebolałam, że już nie czekam. O dziwo, uświadomił mi to mój własny mąż. Przez ostatnie tygodnie niewiele czasu spędzaliśmy razem. Bawił się z dziećmi, chodził z nimi na spacery, a mnie jakby omijał. Przynosił do domu jakąś pracę i wieczory spędzał pochylony nad papierami. Byłam mu za to wdzięczna. Myślę, że to właśnie jego cierpliwość sprawiła, że mimo wszystko byliśmy całkiem niezłym małżeństwem. Teraz też Alek dawał mi czas, żebym uporała się ze swoimi uczuciami. I nagle tego jesiennego wieczora porzucił tę swoją rezerwę. Znów mnie zagadywał, żartował, przytulał – zupełnie tak, jak przed tym nieszczęsnym wyjazdem. A ja odkryłam, że cieszy mnie jego bliskość. Grzesiek znów stał się dla mnie wspomnieniem, wywołującym tylko rzewny uśmiech. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krzesło w pokoju było niewygodne i chyba to wyrwało mnie ze wspomnień. Spojrzałam na zegarek – minęło dziesięć minut, a w tym czasie, jak film przewinęło mi się przed oczami całe życie. No, nie całe. Nie wspominałam kolejnych 10 lat i przyjazdu tutaj, do sanatorium, gdzie właśnie Grzegorz był pierwszą osobą, którą zobaczyłam na korytarzu. Następnego dnia zaprosił mnie na kawę i, oczywiście, wróciliśmy do wydarzeń sprzed dziesięciu lat. Nie pytał, dlaczego wtedy odeszłam. Kiedy tłumaczyłam, ze dzieci były małe, że nie mogłam ich zostawić, uciszył mnie jednym krótkim: rozumiem. Potem opowiedział o swoim nieudanym małżeństwie, o kolejnych związkach, o tym, że nigdy nie wybaczył sobie tamtego pierwszego zerwania. Przez całe trzy tygodnie turnusu byliśmy nierozłączni, choć nie powtórzyliśmy tamtej szalonej nocy sprzed dziesięciu lat. Ale wczoraj Grzesiek powiedział, że mnie kocha, że chce spędzić ze mną resztę życia. Serce mi drżało, kiedy mówiłam: tak. Teraz już mogłam to zrobić. Dzieci wyjechały na studia. Nawet jeżeli rozwiodę się z Alkiem, niewiele się dla nich zmieni. A Alek? Poświęciłam mu 20 najlepszych lat mojego życia. Byłam dobrą żoną. Zresztą, czy ja sama nie zasługuję na odrobinę szczęścia? Trudno. Nie chcę go ranić, ale nie mam innego wyjścia. Tak myślałam jeszcze wczoraj, więc dlaczego teraz, już w drodze do drzwi zatrzymałam się w pół drogi? Dlaczego w wyobraźni widzę twarz mojego męża? Alek roześmiany ubiera choinkę. Alek stawiający domek na działce i przesyłający mi pocałunki dłonią. Alek idący w nocy do sklepu, bo miałam ochotę na czerwone wino... Na dole Grzegorz już czekał, wsiadłam z nim do samochodu. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaczął wspominać szkolne czasy. Nagle roześmiał się: – Nadal masz oczy jak Nastassja Kinski w "Tess" – powiedział czule. – Pamiętam – odparłam ze zdumieniem, bo ten komplement, który wspominałam przez lata, teraz nie robił na mnie wrażenia. Przejeżdżaliśmy obok dworca. – Zatrzymaj się – poprosiłam. – Po co? – spytał, parkując. Odwróciłam się w jego stronę: – Przepraszam cię, ale robimy błąd – zaczęłam. – A właściwie mogę mówić tylko za siebie: ja robię błąd i to właśnie teraz. Tak wiem, dzieci już mnie nie potrzebują, ale nie chodzi o dzieci. Zraniłeś mnie tak bardzo, że przez 20 lat wciąż w myślach goniłam za tobą, odtrącając przy okazji człowieka, który mnie kochał. Wyszłam za Alka tobie na złość, ale pokochałam go bardziej niż kiedykolwiek kochałam ciebie. Tylko, że dowiedziałam się tego dopiero dzisiaj. Ale wierzę, że jeszcze nie jest za późno... Nie odezwał się, nie próbował mnie zatrzymać, a ja wiedziałam, że nawet gdyby chciał, nie zdoła. Pierwszy raz w dorosłym życiu byłam naprawdę wolna i wiedziałam, że chcę wrócić do mojego męża. Alek wyjechał na stację, choć prosiłam, żeby tego nie robił, że wezmę taksówkę. Ale on i tak wyjechał. Jak zawsze. Nie czekałam na jego pocałunek w policzek, którym zwykle mnie witał, tylko zarzuciłam mu ręce na szyję. – Tak bardzo za tobą tęskniłam – powiedziałam. Po raz pierwszy w czasie naszego małżeństwa. Przytulił mnie mocno, jak chyba nigdy. – To tak jak ja – szepnął...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien Dobry 🖐️ BIESIADO 👄 JODELKO dziekuje ! Dzisiaj zostawiam Wam krotsze opowiadanie! ORZESZKU! moze masz i racje z tymi wirusami, dziekuje za ostrzezenie! 🌻 ..................Dziewczyna w czerwonej chustce......................... Chcesz porozmawiać moje dziecko? – Spytał mężczyzna w brązowym habicie z kapturem. -Jaa…tak chcę – wyszeptała Franciszkanin usiadł obok łóżka dziewczyny. Spojrzał na nią. Miała sine, podpuchnięte oczy – może od płaczu. Na głowie czerwoną chustę, która zakrywała to, co pozostało po jej włosach. Była blada, jak by przerażona. - Boje się – powiedziała nieśmiało – Ja…ja nie chce umierać. Jeszcze nie chcę. – Po jej delikatnych policzkach spłynęły łzy. Miała może 19 lat i za sobą 4 długie lata ciężkiej choroby. Mężczyzna nie mówił nic. Patrzył na nią, chwycił za rękę. To wystarczyło. On chciał jej wysłuchać. A to było cenniejsze od każdej rozmowy. Wszyscy chcieli rozmawiać, ale ona nie tego potrzebowała. Przez całe 4 lata…Przez 19 lat, nikt nie umiał jej wysłuchać. - Wszystko zaczęło się tak niewinne – zaczęła swoją historię – Miałam 15 lat. Przez przypadek wykryto u mnie białaczkę. Moje całe życie to jeden wielki przypadek. Jedno badanie krwi, w którym się coś nie zgadzało. Dla wyjaśnienia zrobiono dodatkowe i wszystko było jasne. Białaczka. To było straszne. Ludzie wkoło mnie mówili, że się uda. – Wygramy – słyszałam, co dzień. Tylko, że to mi było niepotrzebne. Ja przez całe życie chciałam coś osiągnąć, zrobić coś dla innych. Pomagać ludziom – teraz sama potrzebuje pomocy. 4 Lata walczyłam. Kiedy już nie miałam siły inni robili to za mnie. Nie pozwalali mi odejść. Ale, po co…No, po co? – Zadaje sobie to pytanie. Chcieli mieć mnie dłużej przy sobie. To było cierpienie. Nie pamiętam tych dobrych chwil. Znam tylko łzy i ból. Może nie przeżyłam nic, co było by radosne, wesołe. Bracie to nie tak miało być. Wiem dobrze. Kiedyś twierdziłam, że życie mam jedno – tak to prawda. Byłam zdania, że trzeba próbować wszystkiego, bo przecież, jak bym umarła na drugi dzień to nic bym z tego nie miała. Skończyłam wtedy właśnie 15 lat, wielkie plany na przyszłość i okropne zdanie na swój temat. Były chwile, w których nie chciałam żyć. Żyletka, tabletki, ale nie umiałam powiedzieć definitywnie – koniec. Tak naprawdę chciałam żyć…nadal tego chcę. Wtedy próbowałam wszystkiego, czego mogłam. Piłam, bo chciał spróbować jak to smakuje. Paliłam, bo byłam ciekawa. Robiłam to, na co miałam ochotę, bo przecież jak bym umarła to, co by mi pozostało…nic ciekawego bym nie przeżyła za życia… Tylko, że ja niedawno zrozumiałam. Wtedy, kiedy zapadł ostateczny wyrok. Ja zrozumiałam, że w życiu to nie o to chodzi. Nie o próbowanie, ani jakąś walkę ambicji. Teraz wiem ile straciłam, ale też ile zyskałam. Nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy nikt mnie nie przytulił, nie pocałował i nie powiedział, że wszystko się ułoży. Jakoś będzie – nigdy. Wszyscy klepali mnie po ramieniu ze współczuciem w oczach. Och jak ja tego nienawidzę. Czemu ludzie się do mnie nie uśmiechają? Mam przyjaciół, są przy mnie od zawszę. I tylko oni tak naprawdę są. Czuje to. Bracie, czemu tak wyszło? Kochałam chłopaka, może nadal kocham. Jesteśmy…byliśmy przyjaciółmi. Nigdy mu nie powiedziałam tak naprawdę tego, co chciałam. Nigdy nie umiałam powiedzieć ludziom o tym, że mi na nich zależy. Przez to, że się bałam odrzucenia, traciłam tych, których kochałam. Oni odchodzili nie wiedząc, co tak naprawdę czuję. Byłam zwykła. Chciałam być jak inni ludzi i nie wyróżniać się niczym. Niedawno zrozumiałam, że tak nie można. Każdy jest inny, każdy wyjątkowy. Tylko, że ja nie wierzyłam w to, że jestem wyjątkowa. Teraz wiem. Nikt nigdy mi tego nie powiedział. Bracie, ja przegrałam…przegrałam swoje życie. Ja…ja nie chce umrzeć. – Skończyła powoli dziewczyna z czerwoną chustką na głowie i łzami w oczach. Była taka delikatna. Była taka wyjątkowa. - Dziecko nie przegrałaś. Pamiętaj, że to, co najważniejsze masz tu – wskazał na serce – a Ty, to masz. To oni pozwoliło Ci zrozumieć siebie. Wyrazić swoje myśli. Wiesz, kim jesteś. Wiesz, że kochałaś. Czy gdybyś postąpiła inaczej byłbyś szczęśliwa? Myślisz, że tak, ale tego nie wiesz. Pamiętaj. Ten tam na górze – wskazał rękom niebo – ma już wszystko zaplanowane. Czasami nie zgadzamy się z jego planem, ale nie mamy wyjścia. Musimy mu zaufać bezgranicznie. Zaufać… - Bracie – wyszeptała – Ja się boję. Ja… przegrałam. - Ciii, dziecko spij. Nie bój się. Teraz już zaśnij. - Przegrałam…- wyszeptała ostatni raz, a wielka łza spłynęła po jej delikatnym policzku. Zawsze, kiedy chcesz coś komuś powiedzieć, wyznać mu to, co czujesz, czy poradzić się, zrób to teraz. Pamiętaj później możesz już nie mieć tej szansy. Ludzie przychodzą i odchodzą nieświadomi tego, że ich kochamy. Próbuj tego, co chcesz, ale pamiętaj, na co się narażasz. Idź przed siebie i bądź wyjątkowym człowiekiem. Bądź sobą. Zycze milego dnia i 👄 dla kazdego Drzewka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naczytalam sie waszych opowiadan. A teraz witam was i zostawiam dla was wierszyk! Mam pytanie jak robicie te ladne kwiatki i inne cudenka? CO TO JEST MILOSC,,,,,,,,,,,, Co to jest miłość Nie wiem Ale to miłe Że chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Ile Gdzie mieszka miłość Nie wiem Może w uśmiechu Czasem ją słychać W śpiewie A czasem W echu Co to jest miłość Powiedz Albo nic nie mów Ja chcę cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu Jonasz Kofta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A gdzie sa inne drzewka: Wierzba, Wiaz, Leszczyna, Cyprysek, pod Cyprysem,cierpliwa Leszczynka,,,,,,, tak ladnie tu bylo a teraz tak malo nas zostalo! Mysle JODLO, ze powinnas zaprosic, bo tak jak wyczytalam to Ty jestes zalozycielka tego topiku. Pozdrawiam Cie serdecznie i powiem Ci,ze naleza Ci sie uklony za topik jest cudowny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cis to krzew lub niewielkie drzewo. Bardzo gęsta, szeroka korona, często wielopniowa, jest wiecznie zielona. Igły są miękkie, spłaszczone i często łukowato wygięte, z wierzchu ciemnozielone, od spodu jaśniejsze. Układają się na gałązkach w dwóch szeregach i żyją do pięciu lat. Sa bardzo towarzyskie :D Przedstawilam sie i zostane z Wami jesli moge! Lubie poezje, muzyke i piekne opowiadania! A na przywitanie czestuje Was pyszna owocowa herbatka i wafelkami !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 Drogie drzewka ❤️ Orzeszek,kazde drzewko bylo tu nawolywane niezliczna ilosc razy przez kazda z nas,wiec nie wiem dlaczego nas nie slysza. Tak jak powiedziala Jodelka,ze nikt nikogo nie zmusi do pisania. Troche szkoda,ze Wierzba,Wiazek i Cierpliwa leszczynka nie zagladaja do nas.A reszta drzewek juz od dawna przestaly biesiadowac z nami. Czeka mnie dzisiaj podroz do odleglego miasta i dlatego juz uciekam. 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1. Przychodzi baba do lekarza okulisty. Lekarz: Proszę przeczytać te największą literę na tablicy - A gdzie jest ta tablica ? 2. Przychodzi baba do lekarza, a lekarz pyta: - Czemu pani tak długo nie było? - Bo chorowałam...... 3. Idzie sobie zajączek przez las i pali papierosa. Widzi to krowa i mówi: - Taki mały a już pali. A zajączek na to: - Taka duża, a stanika nie nosi! 4. Miś, zajączek, wilk i lis grają w karty. Lis oszukuje. Po pewnym czasie niedźwiedź wstaje i mówi: - Ktoś tu oszukuje! Nie będę pokazywał palcem, ale jak strzelę w ten rudy pysk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ GRABKU 👄 mysle,ze nie zostawiasz nas na dlugo co ? :-( Orzeszku.... tak pisalo nas tu duzo wiecej ale nie mozna nikogo zmuszac tak jak mowi Grabek. Kazdy ma prawo wyboru a moze nie maja czasu , moze niektore nas tylko czytaja :D Witaj CIS🖐️ JODELKO! Gdzie jestes? Czekam na Ciebie! 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
......... Opowiadanie o 16--sto letniej dziewczynie....................... \"Tak! Chce być Twoją dziewczyną Steve...\" - Lena!! Wstawaj szybko!!! Jest już 8:30!! Spóźnisz się na lekcje!! - wparowała do pokoju moja mama, gdy ja sniłam o moim Stevie. - Rany!! Czemu mnie nie obudziłaś!! Pierwszy dzień w nowej szkole i już wpadka!! Nie zdąże się przygotowac!! - zleciałam z łóżka na mój kolorowy dywanik i całą petą pobiegłam do łazienki. - Drugie śniadanie już Ci zrobiłam!! - powiedziała mama z kuchni. - Jestem gotowa!! Lecę!! - Buziaki i udanego piewrszego dnia w szkole. - powiedziała mama. Szybko chwyciłam moją deskę stojąca przy wejściu do domu i jechałam do szkoły, nie zważając na nic po drodze. Gdy stanełam przy szkolnej fontannie, pomyslałam sobie, że ja niestety nie bede przy niej jesc drugiego śniadania. Przy niej jedzą tylko osoby popularne.. takie jak moja starsza siostra=( Gdy znalazłam sie już w szkole, pusty korytarz ciągnał się strasznie daleko. Wyobrażam sobie ile osób chodzi do tej szkoły. Obiło mi sie o uszy, że około 4 000. Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy powychodzili ze swoich klas. Ja stałam cała osłupiała. Wszyscy mną trącali, jakby mnie nie zauważali. W oddali spostrzegłam moją siostrę Fibby z .... Z jej chłopakiem Stev\'em, w którym się bujam juz od podstawówki!! Ale on mnie nigdy nie zauważał, i raczej do tego nigdy nie dojdzie=(... widziałam jak wychodzili z klasy za rece i dali sobie całusa na pożegnanie. Gdy tak stałam, podbiegła do mnie Amber. Moja naj, naj najlepsza qmpela na świecie. Nie wyobrazam sobie zycia bez niej. - Cześc Młoda!! - krzykneła jak zwykle z uśmiechem na twarzy Amber. - cześć! Kurcze nie zdązyłam na pierwszą lekcje. Normalnie zaspałam!! Przegapiłam coś? - Zapytałam zaciekawiona. - Nic konkretnego. Była to tylko lekcja organizacyjna. w klasie to wogóle zadnych ciasteczek nie mamy. Ale widziałam jacy trzecioklasiści sa boscy!! Mmm!! - Amber zaczeła bujać w obłokach. - Dziewczyno obudź się!! dzwonek już był, a na kolejną lekcję nie chce sie znów spóźnić!! W koncu otrzeźwiała i szybko pobiegłysmy do klasy, tuż przed nauczycielem. I tak nam powoli zleciały lekcje, aż do drugiego śniadania. Przerwa ta trwała 30 min. Wszyscy rozeszli się przed szkołą. My usiadłyśmy sobie na trawie, niedaleko fontanny. Widziałam jak Fibbi migdali sie to Steva, a on tylko czytał sobie ksiązkę. Biedny ten Steve. Żal mi go naprawde! Rok wytrzymać z taką dziewczyna jak Fibbi to naprawde!! Chyba rekord świata. - Co robisz popołudniu? - Spytała Amber. - Idę na pierwszy trening Kuguarów, bo tata załatwił mi u ich trenera, ze jak się spisze w ciągu trzech najbliższych tygodni, to będe mogła należeć do drużyny! - Odpowiedziałam z radościa w głosie. Mój tata był trenerem drużyny w gimnazjum, w której grałam. - No to suuper!! Może poznasz tam jakis przystojniaczków! - Ty zawsze tylko o tym! dziewczyno przystopój! Nie tylko chłopcy sie licza na tym swiecie - Walłam ją w ramie i zaczełysmy sie głośno śmiać. Dzwonek zadzwonił i posżłyśmy do klasy. Ostatnie 3 lekcje strasznie sie wlekły. Nie mogłam się doczekać, az pójde na trening Kuguarów.! - No to się trzymaj! Nakop tam wszystkim, a później wpadnij to mi wszystko opowiesz co i jak! - powiedziała Amber wychodząc ze szkoły. - Do zobaczenia! - Posżłam w stronę boiska szkolnego. Była już tam cała drużyna. Jeszcze nie zaczeli treningu. Podeszłam do trenera: - Dzień Dobry Panu. - Dzień Dobry Leno. Widzę, że jesteś juz przebrana. Chłopcy! - skierował się do chlopaków z drużyny. - To jest nasza nowa zawodniczka! - Dziewczyna?! Pan sobie chyba jaja robi!! - wszyscy zaczeli sie przekrzykiwac i smiac. -Spokój! To jest Lena i będzie u nas w drużynie jeśli w ciagu 3 tygodni pokaże co potrafi! - Taa, pokaze jak sie maluje paznokcie i robi trwałą!! - Powiedział jeden z nich a cała reszta zaczeła się smiać. Mi było troche głupio, ale miałam gdzieś ich głupie teksty. Przyzwyczaiłam się już do tego, że chłopcy nie akceptują tego, ze uwielbiam piłke nożna tak jak oni! Wśród nich także był Steve, ale nie komentował tego jak reszta. Śmiał sie tylko. Na jego miejscu tez bym sie śmiała=( - No to zaczynamy trening!! - Krzyknał trener i dmuchnał w gwizdek. Wszyscy traktowali mnie jak jakąś lalunie barbie! Nie mogłam im pokazac, na ile mnie tak naprawde stać!! Trening skończył sie równo o 17, trwał całe 2 h. ja bym tak mogła całymi dniami biegac za piłka i strzelać trafne gole. - laska, idziesz z nami pod prysznic? - zapytał z ironią Mat ( qmprl Steva z drużyny). - Nie, dziekuje. Obejdzie się. - Poszłam do domu, a wszyscy zaczeli się smiać. Poszłam od razu do Amandy o wszystkim jej opowiedzieć. Nie spodzewała się tego, ze tak mnie potraktują. Szczerze mówiąc ja się tego spodziewałam. Jakaś pierwszoklasistka chce się im wepchać do drużyny. - Jestes w tej drużynie już na 100%? - spytała z miłym uśmiechem Amanda. - Okaże się to dopiero za 3 tygodnie, gdy bedą wybierać osoby do reprezentacji naszej szkoły. Mogę się dostac, lub nie... Zależy od tego jak bede grała. - Napewno suuper!! Tak jak zawsze!! - przytuliła mnie. - Ja musze spadać, bo jeszcze w domu nie byłam. Wpadnij jutro po mnie do szkoły. Pa. ( Mieszkałyśmy 3 domy od siebie, jednak Amanda zawsze po mnie wychodziła) - powiedziałam i skierowałam się do domu. Jak dochodziłam do furtki, widziałam jak Steve wychodzi wściekły z mojego domu, a Fibbi cos się do niego wydziera. Nie obchodziło mnie jak się między nimi układa, ale jednak miałam malutką nadzieję, że moze nas coś kiedys połaczy. Moze footbal?? cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Weszłam do domu, a Fibbi z płaczem pobiegła do swojego pokoju. Pokoje miałysmy koło siebie, więc czasami słyszałam jak rozmawia z kims przez telefon: - Znowu to samo!!... mam juz tego dość!! - wydzierała się ze swojego pokoju Fibbi. Pewnie rozmawiała z Kate, swoja psiapsióła, która też była szkolna cheerlerdką. - On chyba juz przestaje mnie kochac... Jak mam nie krzyczeć!!... Dobra ja kończe!... Jutro z nim pogadam, pewnie i tak mnie przeprosi jak zawsze. nara. - To była jej rozmowa,którą zrozumiałam. Nie mogłam się domyśleć o co tak naprawde zaszło pomiędzy nią a Stevem, ale wiem tylko tyle, ze sie pokłócili, a jutro znów bedą razem... Postanowiłam juz nie myslec o tym. Poszłam pod prysznic, ległam na łózku i od razu zasnełam. 6:30 - to godz. o której zawsze wstaje. Nie mogłam się doczekać kolejnego treningu. Tym razem pokaże tym idiotom jaki mam talent. Mam nadzieję, że się do mnie przekonają, bo trudno będzie grac w jednej drużynie z osobami, które mnie nie akceptuje. O 7:00 mama Amber odwiazła nas do szkoły. Przez całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie. Widziałam wyraźnie, że coś jest nie tak. Maiła bardzo ponury i smutny wyraz twarzy. Dpiero kiedy wysiadłyśmy z samochodu zapytałam: - Co jest grane? Czy coś jest nie tak? - w tym momencie Amber zaczęła płakać. - Wszystko się wali...! Nie wiem co będzie dalej... - Boże! Amber! Powiedz mi co się stało! Nie płacz wszystko się ułoży... Tylko powiedz mi o co chodzi! Mogę ci jakoś pomóc?! - Nie możesz mi pomóc...! Nie sprawisz, że moi rodzice znowu będą chcieli być razem!!! - Amber... Ja nie wiedziałam... To straszne! Co ja..ja.. mam ci powiedzieć? Boże! Nawet nie wiesz jak mi jest przykro...-Chwyciłam ją za rękę i przytuliłam do siebie. Z jej oczu płynęły dwie wielkie łzy... Szybko jednak otarła oczy i poszłyśmy w milczeniu w stronę klasy. Na lekcjach widziałam jak się męczy i w pewnych momentach jej oczy znowu napełniają się łzami. Jej rodzice byli tak długo ze sobą... Sama nie mogę uwierzyć w to że się rozstają! Po lekcjach miałam zamiar zrezygnować z treningu i być z moją przyjaciółką. Powiedziałam jej o tym, ale ona kazała mi iść na trening, bo wiedzała jak mi na tym zależy... - Amber... Obiecuję ci, że jeszcze dziś do ciebie przyjdę! Nie będziesz sama! Wiedz, że zawsze możesz na mnie polegać!- Ona uśmiechnęła się tylko i powoli odwróciła się w stronę autobusu szkolnego. Przyznam szeczerze, że nie miałam ochoty dziś grać. jak jeszcze pomyślałam o chłopcach z drużyny... Czułam się przytłoczona tymi wszystkimi sprawami. - Cześć laluniu! -powiedział z ironią Matt - nie zareagowałam. Wtedy wszyscy wyszli na boisko. ja czekałam na to aby się spokojnie przebrać. nagle zauważyłam, że nie jestem sama w szatni. - Nie przejmuj się nimi- Powiedział nieznajomy. Właśni wkładał koszulkę na swój pięknie wyżeźbiony tors. Przeleciałam go wzrokiem z góry do dołu i spowrotem. Był wysokim ciemnowłosym blondynem z postawionymi włosami na żelu. Jego piękne niebieskie oczy wpatrywały się we mnie. W jednym momencie przeszedł mnie zimny dreszcz, ale bardzo przyjemny.Uśmiechnął się szeroko. - Cześć.- powiedziałam nieśmiało - Cześć! Nazywam się Jason - i uścisnął mi delikatnie dłoń. Cały czas miał na sobie szczery, sympatyczny uśmiech. - Lena.. Nazywam się Lena. Chyba twoi koledzy nie za bardzo mnie lubią... - Mówię ci, nie przejmuj się nimi. Napewno się do ciebie przekonają, ja juz się do ciebie przekonałem, a właściwie to polubiłem cie od pierwszej chwili w której cię ujrzałem. bardzo imponujesz mi tym, że chcesz grać w nogę. - Dzięki. mam nadzieję, że twoi koledzy okaża się tak samo mili jak ty. - Zobaczysz polubią cie. To ja idę juz na boisku, a ty idź sie przebierz. Nie pasuje sie spóźniać ( uśmiechnął się) Będę czekał na Ciebie. - i wyszedł puszczając mi oczko. Dzięki temu miłemu chłopakowi zapomniałam na chwilę o problemach przyjaciółki. Przebrałam się i wybiegłam w pośpiechu na boisko. Gdy wybiegłam z szatni zobaczyłam, że chłopcy już robią okrążenia do okoła boiska. Bez zastanowienia dolączylam do nich na koniec. Po 5 okrążeniu miałam już dość! Wtedy właśnie podbiegł do mnie Jason. Cały czas się uśmiechał. Uspokoił mnie mówiąc, że to juz ostatnie "kółko". Gdy juz skończyliśmy biegać trener zażądził 10 minutową przerwę i poprosił Jasona żeby pomógł wziąć mu piłki. A więc zostałam sama wśród tych ważniaków. Usiadłam niedaleko Steva i przysłuchiwałam się temu co mówił. - Co słychać u Fiby? - zapytał się Steva Matt - Znowu ma do mnie pretensje! - O co tym razem? o to samo co zwykle? - Niestety... Uważa, że spędzamy ze sobą za mało czasu. Myślałem, że skoro jest cherleederką to po części lubi piłkę nożną, ale chyba się myliłem. Ma ciągłe pretensje o to, że wolię iść oglądać mecz niż iść z nią na dyskotekę. Powoli mam tego dosyć! - Nie no, z taką laska chyba nie zerwiesz? Straciłbyś reputację! To by była największa głupota z twojej strony Steve! - Jeszcze nie wiem co zrobię. - Gramy panowie! - wykrzyknął trener. wszyscy popatrzyli się na mnie z kpiącym uśmiechem i jeden z nich nazwał mnie chłopaczkiem. Na horyzoncie pojawił się Jason. Ponownie się do mnie uśmiechną. Pomyślałam, że musi być wesołym chłopakiem, skoro uśmiech nie zchodził mu z twarzy. Pierwszy mecz towarzyski byl koszmarem! Wszyscy próbowali mi udowodnić, że są lepsi niż jakaś dziewczyna. Nie chciali mi podawać piłki. Właściwie to nie wykazałam się dziś najlepiej. Tylko Jason wykazywał inicjatywę wobec mnie. Po treningu nie miałam czasu na czekanie, aż wszyscy wyjdą spod prysznica. Spieszylo mi się do Amber. obiecałam jej w końcu, że wpadne. Musiałam iść na piechotę do domu, gdyż rodzice byli jeszce w pracy. Nagle usłyszałam, że ktoś woła: - Lena! Lena, zaczekaj!.. cdn........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Lena! prosze czekaj!! W koncu sie odwróciłam, bo jakoś nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać. To był Jason, cały zdyszany: - Co tu robisz? - zapytałam. - Mógłbym Cie kawałek odprowadzić do domu? Mam po drodze. - zapytał i znów szczerze się uśmiechnął. Wiedziałam, że akurat po drodze nie miał, bo mieszkał w przeciwnym kierunku, a tak wogóle skąd wiedział gdzie mieszkam. - No dobrze. Jak masz po drodze, to proszę. Na początku rozmowa się nam nie kleiła, a nawet czasami jej nie było. Jednak pod koniec już nam lepiej szło: - Naprawde świetnie grasz! Nigdy nie widziałem, żeby dziewczyna aż tak dobrze grała! Każdą laskę, jaką znam to tylko potrafi malowac paznokcie, wie co jest teraz trendy, a nie wiedza nawet co to jest karny. - Zaśmiał się. - Dziękuje. - krótko odpowiedziałam. - Fibby to jest twoja siostra, prawda? - zapytał niespodziewanie. - Tak, a co? - Wogóle nie jesteście do siebie podobne. Fibby znam bardzo dobrze, a z tego co ciebie poznałem to nic was nie łączy. - Zaczeliśmy się głośno smiać, jednak ja nadal myślałam co się dzieje z Amber. Czy daje sobie radę. Jak jej powinnam pomóc? - Chyba jestesmy już na miejscu. - Powiedziałam i skierowałam się w strone furtki. - Miło mi się rozmawiało. Do zobaczenia jutro na treningu. - Znów puścił do mnie ten swój szczery, sympatyczny uśmiech i skręcił za rogiem Jaki on jest słodki.....!! O czym ja wogóle mysle!! Nie powinnam sobie teraz zaprzątac głowy niedawno poznanym chłopakiem!!! Mam ważniejsze sprawy na głowie, jakim jest Amber. I w końcu takiemu chłopakowi jak Jason nigdy nie wpadne w oko. On woli takie jak Fibby... Przestałam już rozmyslac i szybko pobiegłam do pokoju. - Cześć mamo!! - spotkałam mame w przedpokoju. - Cześć córciu! Co dzis tak wcześnie? - zapytała, podlewając w tym momencie kwiaty w salonie. - Trener nas dziś wcześniej wypuścił. Musze iść szybko do Amber!! Było już godzina 16:00 Odniosłam do pokoju plecak i wybiegłam do Amber. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Drrrr, drrrrr..... - nacisnęłam na biały dzwonek do domu Amber. - Dzień Dobry Pani Craft. czy jest może Amber? - otworzyła drzwi mama Amber. Jest to kobieta drobna, bardzo sympatyczna i zawsze uśmiechnieta. Nawet i teraz miała na twarzy ten swój promienny, czarujący uśmiech. - Jest u siebie na góże, w pokoju. - Powiedziała i wpuściła mnie do pomieszczenia. Dom Amber był bardzo zadbany. Jej mama wszystko urządzała, która jest architektem do projektowania wnętrz. Pomogła mi takze urządzic mój pokój, który teraz wygląda o wiele lepiej niz przed małym remontem. - Puk.... puk,puk - zapukałam do pokoju Amber tak jak zawsze. - Wejdż Lena - odpowiedziała, leżąc na łóżku i zaciskając swoją ukochaną maskotkę, którą dostała od rodziców na 3 urodziny. Usiadłam koło niej i przytuliłam do siebie. Siedziałyśmy w ciszy przez chwilę, którą przerwałam mówiąc: - Naprawdę wszystko będzie dobrze! Nie mówię to dlatego, żeby cię pocieszyć, tylko dlatego, że ja to wiem!! Twoi rodzice bardzo sie kochają!! Może poprostu muszą na jakiś czas od siebie odpocząć. - Dobrze ci mówić... - powiedziała ze smutkiem w głosie, przytulając się mocniej do mnie - Twoi rodzice zawsze byli szczęśliwi. Twój tata jest zagranicą, dobrze zarabia, mama jest choreografem i dobrze sie dogadują. Moi teraz nie potrafią rozmawiac ze sobą, bez kłótni!! - nagle wybuchneła głośnym płaczem. - Ciiii.... Płacz. Łzy ci pomogą - I razem zaczęłyśmy płakać. Bardzo chce jej jakoś pomóc, chociaz nie wiem jak. Ona wie, że zawsze moze na mnie liczyć!! Tym bardziej w tej sytuacji jej nie zostawie. - Ja już muszę iść - powiedziałam i otarłam jej wielke łzy, które płynęły z pięknych, kasztanowych oczu. - Cześć. Do jutra. - Chciała opanowac jakos łzy, ale nie potrafiła.... Oh, Amber!!! Czy to akurat musi sie przytrafić tobie i twoim rodzicom?? - Cześć. Zamykając drzwi do jej pokoju, słyszałam jak nadal płacze. Gdy schodziłam po schodach, nagle usłyszałam rozmowe rodzców Amber. Postanowiłam sie na chwilę schować i posłuchac o czym rozmawiają: - Viola!! Uspokój się!! Nie wrócę już do ciebie! Nie kocham cię! łączy nas teraz jedynie Amber i papiery rozwodowe. Nic więcej!! - krzyczał John, ojciec Amber. - John to ty się uspokój!! To wszystko przez tą twoją nowa sekretarkę!! To do niej chcesz odejśc!! - Pani Craft była bardzo silna i stanowcza. - Kontakty między nami przeciez i tak się skończą. Nadal będziemy przyjaciółmi, prawda? - zapytał nagle Pan Craft. - Czy ty sobie kpisz ze mnie...?? Chcesz, zebyśmy zostali przyjaciółmi, po tym co mi zrobiłeś?? Wynoś się stąd!! - krzyczała i otworzyła mężowi drzwi wejściowe. - Jeszcze porozmawiamy o tym, gdy ochłoniesz. Do zobaczenia. - Do widzenia !!!. - trzasnęła drzwiami i udała się do kuchni. Jest mi bardzo smutno, że w takim kochającym się małżeństwie wszystko się zawaliło. Popłynęła mi mała łezka, którą otarłam i wyszłam z domu. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdy skręcałam już na moję uliczkę, do której dojście zajeło mi zaledwie 3 min. zauważyłam, że Steve idzie w moją stronę. Speszona schyliłam głowe w dół, by nie widział moich rumieńcy, których zawsze dostaje, gdy go widzę. - Cześć Lena! - powiedział do mnie Steve! Naprawdę pierwszy raz powiedział mi cześć! Poczułam, jakby mi w brzuchu latały ogromne motyle. - cz..cze.. cześć Steve! - odpowiedziałam z drżącym głosem i uśmiechem na twarzy. - Fajnie dziś grałaś na treningu. - Dzieki, ty także. - Ale trener sobie wymyślij z tym, że niby jutro trening trwa 3 h! - Też za bardzo sie tym nie ciesze, bo sobota, ale treningi bardzo lubię. Wracasz od Fibby? - zapytałam, niezdążając ugryźć się w język. - Tak, wracam wlaśnie od niej. Musiałem wyjaśnić pewną sprawę. - Aha, fajnie..... - nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście Steve wyciągnął nas z tej sytuacji. - Wiesz co, muszę juz lecieć. Do zobaczenia jutro na treningu. Cześć. - Cześć! - patrzyłam jak odchodzi w swoja uliczkę Byłam cała podekscytowana, a zarazem wściekła na siebie, że w żaden sposóbn nie moge pomóc Amber. - O Lena! Siadaj do stołu, bo kolacja gotowa! - Już idę mamo, tylko jeszcze skocze do pokoju. Wymyśliłam, że moze jutro przed treningiem wyciągne Amber na basen, bo wiem jak bardzo ja to relaksuje. Moze zapomni przez chwilę o tym wszystkim. - Halo?! - odezwała się Amber smutnym głosem. - Cześć Amber! jak się czujesz? - Już lepiej. tata właśnie wyszedł gdzieś i w domu jest na chwilę spokój... Żadnych krzyków... - Może wybierzemy się jutro na basen? Co o tym sądzisz? - No nie wiem. Nie mam za bardzo ochoty.... - Proszę cię! Wiem jak uwielbiasz chodzić na basen i podrywać wszystkich pokolei - próbowałam zażartować, ale chyba mi się to jakoś nie udało. - No dobra. Mozemy iść. - To wpadnę jutro po ciebie tak o 11. Trzymaj się. - Cześć. Do jutra - i rożłączyła się. Nie wiem jednak czy to był dobry pomysł z tym basenem. Okaże sie jutro. Zeszłam w końcu do kuchni, bo zjeść coś porządnego. - Cześć siostra! Jak tam ci treningi w naszej szkole idą? Słyszałam, że ci nie za bardzo wychodzi? - zapytała Fibbi jedząc niskokaolryczną kromke chleba. Ona to ma manie na pukncie odchudzania, i utrzymywania pięknej sylwetki. - No treningi super mi idą! Nie mogę się doczekać już jutrzejszego. - odpowiedziałam i zabrałam się do jedzienia. Kolacja mamy jak zwykle była przepyszna. Kanapki choć zwykłe, są pyszne! Kuchnia mamy jest najlepsza, i żadna inna jej nie przebije. - Dziekuję! Było pyszne jak zawsze! Idę do swojego pokoju. - podziękowałam i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i rzuciłam się na łóżko. Zaczełam rozmyslać o dzisiejszym dniu.... cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10:45. - Kurcze!! Juz tyle godzin, a zaraz muszę iść po Amber! W nocy nie mogłam zasnąć przez to wszystko. Zasnęłam dopiero nad ranem. Poszłam się szybko przebrać w mój stary, różowy strój kapielowy i zeszłam na dół. Zauważyłam, że w domu nikogo nie ma. Gdzie wszyscy sie podziali...? Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i poszłam po Amber. Przed domem Amber: - Cześć Lena! To idziemy? - Amber czekała juz na mnie na werandzie u siebie. Ubrała się w swój nowy strój kąpielowy. Był cały biały z czarnymi, wyszywanymi palmami. Bosko w nim wygląda! - Cześć! Ja już jestem gotowa. Możemy iść. Na basen miałyśmy zaledwie 10 min. drogi spacerkiem. Na miejscu byłyśmy o 11:30. - fajnie, nie ma dziś za dużo osób, ale za to dużo jest przystojniaków - powiedziała Amber uśmiechając się. Chyba już na chwile zapomniała o swoich problemach. - Chodź, zrobimy nasze piekne wejście! - pobiegłam w stronę wody, ale nie zauważyłam, że płytki są mokre. Wywaliłam się na twarz i poślizgnełam się na brzuchu aż do wody! To własnie było moje piękne wejście! Mara na całego! już sobie wyobrażam jak wszyscy się nabijają. Wszyscy się w tej chwili dziwnie na mnie popatrzyli, a ja wypłynełam z wody i zaczęłam sie głośno smiać, jak nigdy dotąd. Zamiast strzelić jakiegoś buraka, ja się śmiałam w niebo głosy. Każdy kto był nad basenem też zaczał sie śmiać, ale nie ze mnie, tylko ze mną. To było miłe=) - Teraz czas na prawdziwe wejście w stylu Amber!! - powiedziała Amber i skoczyła do basenu, aż prawie połowa wody się wylała i wokół wszystkich ochlapała. - Co ty robisz dziewczyno!! Mądra jesteś!! - Fibby zaczęła się wydzierać, która także przyszła na basen ze swoimi qmpelami z cherleedingu. - Nie widzisz, że się opalamy! - A co nie masz już się gdzie opalac?? Boisz się, że woda rozmaże ci twoją metrową tapete z twarzy! - odpyskneła jej Amber, a Fibby zatkało. Nie odzywała sie juz nic do nas, a my się chlapałyśmy jak małe dzieci, nie zwracając uwagi na to, że jacyć chłopcy, którzy grali w siatke w wodzie, cały czas się na nas patrzą. - Cześć dziewczyny! - podeszli do nas i zagadali. Byli bardzo przystojni. Wygladali na 2-3 klasistów z liceum - Może do nas dołaczycie? - Z przyjemnością! - odpowiedziała bez zastanowienia Amber i puściła do mnie oczko. Pewnie znów coś planuje=). Przypadkiem popatrzyłam się w stronę siostry i jej koleżanek. Widziałam, że miała niezbyt apetyczną minę. Czyzby ją zrzerała zazdrość..? - A tak wogóle to skąd jesteście? - zapytał jeden z nich, którego przezywali Chudy. - Stąd jesteśmy, mieszkamy niedaleko, a wy?- odpowiedziałam, gdy akurat była moja kolej serwowania. - My też jestesmy stąd. Chodzicie do liceum? - Chodzimy, do pierwszej klasy. - Jeszcze was nie widzieliśmy w tej szkole. Może pójdziemy na leżaki i pogadamy? - zaproponował jeden z nich - A tak wogóle to ja jestem Michael, ten to Jach, a to Justin (Chudy). - To chodźmy. Ja jestem Amber, a to moja kumpela Lena. Miło nam was poznać. - powiedziała Amber i wyszliśmy wszyscy z basenu. Usiedliśmy sobie przy stoliku i zaczelismy rozmawiać. - A czy ty przypadkiem nie grasz w piłkę nożną w naszej szkolnej drużynie? - zapytał się mnie nagle Michael. - Gram, ale jeszcze nie wiadomo czy jestem w tej drużynie. A skąd wiesz? - Kumpel mi gadał, że jakas fajna laska gra u nich w drużynie. Mówił właśnie, że ma na imię lena i skojarzyłem ciebie. - powiedział. - O! Patrzcie! Nareszcie Jason przyszedł! - powiedział Justin i pokazał na nadchodzącego w naszą stronę chłopaka. Widziałam, że Amber dziwnie się patrzy na tego chłopaka. Czyżby jej wpadł w oko? Popatrzyłam się w tą stronę, i czyżby to był Jason? Czy to ten Jason z boiska? Może on mówił im o mnie... Nie, to nie możliwe. Pewnie to ktoś inny. - Cześć wam! O, cześć Lena! Nie wiedziałem, że będziesz nad basenem. - tak, to był on!! to Jason! Powiedział do mnie i szczerze się uśmiechnął. Dosiadł się do nas i zaczęliśmy rozmawiać. - To jest Amber, moja kumpela - przedstawiłam go z Amber. Była strasznie zdziwiona, że znam takiego chłopaka. Jason rozmawiał z chłopakami, a my szeptałyśmy cicho: - Dziewczyno!! Kto to jest! cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- To jest Jason. Poznalam go wczoraj na treningu. Jest ze mną w druzynie. - Czemu mi nic nie powiedziałaś? - Amber była trochę zawiedziona, że jej nie powiedziałam, ale nie miała mi za złe. - Nie było kiedy. Wogóle to wyleciało mi z głowy. - Jak takie ciacho mogło wylecieć ci z głowy! - zaczęłyśmy się chichrać, a chłopcy nam nagle przerwali: - A wy co takie radosne? Może pójdziemy popływać do basenu? - Kto ostatni w basenie, ten osioł! - stanęła od stołu Amber i pobiegła w stronę baseny. My zrobiliśmy to samo i wskoczylismy do basenu. Niestety nikt nie był ostatni=) Zaczeliśmy się chlapać, przepychać. Super się bawiłam, dopóki nie zauważyłam Steva z Fibby. Smarował jej opalone plecy i mówił coś do ucha. pewnie szeptał jej jakieś miłe słówka=( - Lena uważaj!! - co? O co chodzi! Nagle straciłam swiadomość. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.... Nagle zobaczyłam światełko w tunelu.... Ktoś mnie woła!! Czy ja jestem w raju? - Lena!! Obudź się!! Lena!! - Co z nią?? - krzyczała Amber do Jasona, który wyciągnąl mnie z wody na ręcznik. - Zrób coś!! Nagle poczułam, że moje usta łączą się z czyimiś. Tak! Jestem w raju....!! nagle się ocknęłam i wyplułam wodę. Byłam w ramionach Jasona, a wokół mnie było duże zamieszanie. - Lena!! - krzyczała Amber. Widać było, że kamień spadł jej z serca. - Odsuńcie się, musi mieć dostęp do powietrza! - powiedział Jason, trzymajac mnie nadal u swojego boku. - Co się stało..? Gdzie ja jestem..?? - Pytałam, nie wiedząc nadal co się ze mną dzieje, co się stało. - Wszystko jest już dobrze! Dostałas tylko mocno piłką w głowę i straciłaś przytomność - odparł Jason i pomógł mi stanąć na nogi. - A Jason wyciągnął cię z wody i zrobił ci sztuczne oddychanie- powiedziała podekscytowana Amber. - Chodźcie, odprowadze was do domu. - odparł Jason, a ja szłam podtrzymując się na nim, ponieważ jeszcze wszystko widziałam przez mgłe. Zauwazyłam, jak Fibby i Steve niezbyt miło do siebie się odzywają. Nie wyglądało to na rozmowę miedzy zakochana parą, wręcz przeciwnie. Krzyczeli na siebie, jakby mieli już ze sobą na dobre skończyć. - Już jestesmy na miejscu. - podkreslił Jason. Amber poszła już wcześniej do mamy do pracy, bo miała po drodze, a my zostaliśmy sami. - Dziękuje ci za to, że mnie uratowałeś, jestem twoją dłużniczką. - uśmiechnełam się do niego. - Jeszcze zobaczymy jak możesz mi sie odwdzięczyć - zaczał się smiać. - Lepiej dziś raczej na trening nie przychodź. Poleż teraz w łózku. - Do treningu jeszcze 2 h, to sobie poleże. Nie moge opuszczać treningów. Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuje. - Cześć - odpowiedział i patrzył, aż wejdę do domu. - Jest ktoś może w domu?! - odezwałam się będąc już na korytarzu, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Gdzie jest mama? Przecież ma urlop, a nie uprzedzała mnie o dłuższym wyjściu. Może poszła poprostu do babci. Poszłam do swojego pokoju i zdrzemnęłam się na chwilkę. 14:35 - zadzwonił mój budzik. Otarłam oczy i zastanawiałam się czy iść na trening czy nie. Głowa mnie jeszcze troche bolała, ale postanowiłam, że pójde. Przebrałam się już w dres, żebym nie musiała się przebierać w szatni z chłopakami. Zeszłam już gotowa na dół, a w kuchni siedziała Fibby pijąc koktajl i czytając gazetę: cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×