Erika30 0 Napisano Wrzesień 22, 2012 Andzia - ja wlasnie na taki znak czekam. Przed choroba moj maz mnie zapewnial, ze nie wazne co sie w zyciu przydarzy to przez wszystko przejdziemy razem, ze bedzie ze mna w kazdym trudnym momencie i zawsze bedzie mnie wspieral. Teraz mnie jednak zostawil, wiem ze to nie jego wina, ze chcialby tu byc i byc dalej ze mna, ale jednak stalo sie inaczej. Mam wsparcie wsrod bliskich i przyjaciol, ale to nie to samo, czuje sie samotna i opuszczona. Nie iwem jak teraz powinno wygladac moje zycie, chcialabym zeby mi doradzil, pokrzepil tak jak zawsze to robil. Ehhh moge sobie chciec, zaraz jade do niego na cmentarz, tyle mi po nim zostalo. Wspominac nawet nie mam sily, bo to za bardzo boli. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzia82 Napisano Wrzesień 22, 2012 Erica...ja mam tak samo a jak pójdę na cmentarz to patrzę na ten grób i nie wierzę,jakaś zbieżność nazwisk,szok ja po prostu nie wierzę,on zaraz wróci,ze służby,podejdzie przytuli...ciągle czuję jego obecność,wszystko robię tak jak on by tego chciał... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa'90 Napisano Wrzesień 23, 2012 Witam Was. Ja jestem sama od przeszło roku. Mój mąż powiedział że mnie nie zostawi, a jednak.... .Był moim jedynym przyjacielem i nikt nie potrafi go zastapić chociaż w rozmowie. Teraz ja mówię ale czy On Słucha? nie wiem. Są jednak znaki od niego. Ogromnie dużo. Pierwszy raz kiedy włączyłam radio po jego śmierci leciał refren pewnej piosenki: "ach Maryś moja , ach Maryś moja miła, oj nie płacz , tutaj też jest dobrze mi. Uśmiechnij się masz jeszcze swego syna, on zawsze kocha Cię!!"-a zostałam sama z synkiem. Ponadto śni nam się, a fotel w samochodzie ma funkcje ustawiania pod kierowcę. Są 3 możliwe ustawienia. 1 należało do mojego męża, i wielokrotnie po jego śmierci się tak ustawiało, i to w takich momentach, że normalnie jest to nie możliwe-musiał w to ingerować. Pozostała nam tylko wiara w to że Są z nami, że nas mocno kochają i na nas czekają!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Wrzesień 23, 2012 Andziu - ja rowniez wszystko robie w ten sposob jak on by tego chcial. Nawet na pogrzeb wlozylam takie ubranie jakie on najbardziej lubil, chociaz ja nigdy nie nosilam szpilek i nie lubilam sukienek. Zrobilam to dla niego, zeby ostatni raz mnie w tym "zobaczyl". Ciagle zastanawiam sie czy moglam rozne rzeczy zrobic lepiej, moze powinnam bardziej skupiac sie na nim i poswiecac mu jeszcze wiecej czasu, ale przeciez musialam pracowac, bo to ja ostatnio utzymywalam rodzine, po pracy zajmowac sie dzieckiem. Wiem, ze on to rozumial, ale ja mam niedosyt tego czasu, ktory spedzilismy razem. Moze nie zawsze bylam idealna, a teraz juz czasu nie cofne, nic juz nie naprawie, niczego juz nie wytlumacze. Poniewaz wiedzialam, ze jest ciezko chory nie bylo dnia zebym nie powiedziala mu jak bardzo go kocham, mialam okazje wiele powiedziec, ale ciagle mam poczucie ze to za malo, ze moglam wiecej, lepiej. Tylko pol roku naszego malzenstwa bylo w miare normalne, potem rozpoznano chorobe i ta choroba ciagle nam towarzyszyla. To takie cholernie niesprawiedliwe. Mimo to bylismy szczesliwi i rozumielismy, ze trzeba sie cieszyc kazdym dniem. Jednak ja mam ciagle ten niedosyt. Oj moglabym tak pisac o roznych rzeczach, ale co to da. Wdowa03990 - chcialoby sie jeszcze tyle powiedziec, tyle wyjasnic, ale to czy nas slysza jest malo prawdopodobne. Fajnie, ze dostrzegacie tyle znakow, ja zadnych konkretnych nie widze chociaz wciaz ich szukam. Mam nadzieje, ze jednak w jakis sposob sa z nami, nie tylko poprzez wspomnienia, ale moga sie opiekowac nami i naszymi dziecmi gdzies tam u gory. Czy po roku jest latwiej ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzia82 Napisano Wrzesień 24, 2012 Erica-byłam w identycznej sytuacji,z tym że 2 lata małżeństwa udało nam sie przeżyć spokojnie,potem u mojego męża wykryto to paskudne choróbsko z którym walczylismy prawie 3 lata i już zdawało by się że wychodzimy na prostą(udało mi sie załatwić specjalistyczny szpital i tydzień został do pobytu w nim)Kiedy to wszystko runęło...Boże jak sobie pomyślę i zacznę przypominać te 5 tygodni śpiączki to po prostu słabo mi się robi...Ja też mam niedosyt wszystkiego ,czułości niedopowiedzianych wyznań,zwierzeń,chwil które pozostaną juz tylko w mej pamięci...Boże mam taki żal w sobie że mój synek wychowa sie bez ojca,że ja już nie przytulę sie do niego,że nie podrapię po plecach jak wieczorami lubił co było naszym rytuałem..Brak mi jego rady,jego żartów,nawet pochrapywania wnocy....a wieczór jest taki straszny taki pusty,zimny...jak tu dalej żyć???? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Wrzesień 27, 2012 Otworzylam sobie historie gg, pisalismy do siebie z mezem kiedy bylam w pracy. Jeszcze w sierpniu maz pisal, ze czuje sie w miare, napisal jak bardzo mnie kocha. Boze, po co ja to czytalam, to tak boli, przeciez dopiero co rozmawialismy, to wszystko jest takie swieze, takie nierealne. Ja nie moge na razie wspominac, bo to za bardzo boli, staram sie nie myslec, zajac praca, dzieckiem. Dziewczyny, jak to zniosly Wasze dzieci ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzia82 Napisano Wrzesień 27, 2012 Mój synek bardzo tęsknił gdy mąż był w szpitalu,teraz wspomina tatę ale nie mówi że tęskni,tylko że kiedyś się zobaczymy...on ma 4latka ja sądzę że takie maluszki wiedzą więcej od nas... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Wrzesień 27, 2012 "I jedno wiemy tylko. I nic się nie zmienia. Śmierć chroni od miłości, a miłość od smierci." Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Wrzesień 29, 2012 Dziewczyny kiedy bedzie troche lepiej, latwiej ? Po roku ? Powiedzcie keidy poczulyscie, ze dajecie sobie rade z tym bolem, z tesknota ? Niby funkcjonuje, usmeicham sie do ludzi, rozmawiam, ale w srodku tak sciska ten bol, ze jest to nie do zniesienia :( Kurcze, no nie moge sie z tym pogodzic chociaz teoretycznie powinno mi byc latwiej, moglam sie przygotowac na jego smierc. Jednak jak mozna myslec o smierci kiedy ktos nadal zyje, sciskak moja dlon, usmeicha sie do mnie, mowi ze mnie kocha, snuje plany. Wiem, ze gdyby zyl byloby tylko gorzej, jego cierpienie byloby nie dozniesienia, ze naprawde nie bylo juz ratunku. Niby to wiem, ale i tak sie na to nie godze :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agus31 0 Napisano Październik 1, 2012 Czy po roku jest lepiej??? Boli dalej boli i bedzie bolec ale troche mniej intensywnie. Tez zaraz po smierci usmiechalam sie do ludzi a w srodku wylam z bolu., Wszedzie bylo mi zle w domu w pracy u rodziny u znajomych. Z czasem polubialam byc sama zeby nikt na mnie nie patrzyl i zeby nie widziec ludzkich spojrzen. Do tej pory nie nawidze pytania - co tam u Ciebie? Minal rok i co sie zmienilo ? Przedtem nie bylo chwili, godziny zebym nie wspominala teraz nie ma dnia wstaje z mysla znowu bez ciebie, funkcjonuje w ciagu dnia z mysla tyle chcialabym bym Ci opowiedziec i klade sie spac z mysla znowu kochanie bez Ciebie. Ciezko jest zyc samej z dziecmi i niby juz zaczynam patrzec do przodu, staram sie tlumaczyc - OK zostalas sama z dziecmi ale dasz rade- ale jednak boje sie jutra, czy dam rade, czy dobrze wychowam dzieci. Ciagle mam w glowie - co by moj Byniek zrobil w tej sytuacji albo co by odpowiedzial albo co on na dany temat myslal. I najbardziej teskanie za taka zwykla codziennoscia, za tym jak gotowalam obiad jak czeklalam kiedy wroci z pracy jak spedzalismy rodzinne niedziele, za tymi wieczorami kiedy dzieci spaly a my ogladalismy jakis film albo gadalismy i bylismy wszyscy w domu razem brakuje mi tego uczucia ze jest dobrze i poczucia bezpiczenstawa. Nie mozna sie przygotowac na czyjas smierc. Moj maz chorowal rok i 3 miesiace ipomimo wielkiej nadzieji i powtarzania sobie ok damy rade wygramy to swiadomosc tego ze jednak moze pojsc cos zle i moze umrzec dobijala mnie strasznie a on do konca wierzyl, do konca snul plany do konca mial nadzieje i pomimo ze byl chory my straralismy sie zyc normalnie. Moj maz nigdy nie zapytal lekarza i mi zabranial pytac o czas - ile ma czasu. Nie czytal nic w internecie, niechcial znac zadnych statystyk i prognoz jak ta choroba przebiega a wizyty u lekarza zaczynaly sie od tego ze mowilismy lekarzom zeby nie mowili nic o czasie i kiedy szlo juz niestety zle ja wzielam wszystko na siebie i lekarz mi bez obecnosci meza powidzial ze to kwestia paru do do 2 tyodni - i te slowa pomimo ze wiedzialam jak jest zle i do czego to wszystko sie zbliza to byly dla mnie jak wyrok smierci nigdy nie zapomne wzroku lekarza i tej cholernej bezradnosci. I teraz nie wiem co jest gorsze dowiedziec sie nagle ze maz zgina w wyapdku czy patrzec jak pieprzone raczystko wyrzera od srodka milosc twojego zycia. Pomimo ze moj maz mial raka zlosliwego to ta choroba niespowierala jego ciala, Wygladal na chorego i byly widoczne skutki chemioterapi ale do konca chodzil i walczyl. A ja mimo ze byl chory uwielbialam uczucie ze wroce do domu a on bedzie siedzial na sofie ogladal telewizje i powie- dobrze ze juz jestes. Nie lubie wracac z dziecmi do pustego domu a szczegolnie kiedy jest juz ciemno. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Joanna Matka Polka Napisano Październik 2, 2012 Co ja zrobiłam? Zostawiłam wszystko, spakowałam 5 dzieci do samolotu i zaczęłam nowe życie. W USA. 4 razy na miesiąc zamawiam Eucharystię za mojego ukochanego męża, codziennie się modlimy z dziećmi o szybki dar nieba dla niego. Ponad to mam na ścianie 2 zdjęcia, on i ja jak jesteśmy wtuleni w siebie i uśmiechnięci. Jak ie wiem co mam zrobić proszę o pomoc jego i pomaga. Myślę, że mój mąż jest dumny ze mnie, że daję radę. Schudłam jak nie wiem, jego pierścionek zaręczynowy i obrączka od niego spada mi, ale.. A nasi synkowie są wypisz wymaluj jak mąż..2 wierne kopie.., tyle, że malutkie .. ha ha Spotkamy się. Akurat tego jestem pewna. Trwajcie w Bogu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Październik 2, 2012 agus31 - pisesz tak, jakbys pisala o moim mezu, dokladnie, kazde Twoje slowo, to niesamowite. Moj maz tez nie czytal w internecie o chorobie, nie bylo mowy ile ma jeszcze czasu, ciagle wierzyl, do konca swoich dni. Boze, jak ja sie modlilam zeby nigdy nie stracil nadziei, bo wtedy umarlby za zycia, on nie byl pogodzony ze smiercia i nigdy by sie z tym nie pogodzil To niedobrze, ale taki byl, zbyt wielka mial wole zycia, zbyt wiele planow, zbyt wielka radosc w sercu. Jak maz byl chory to nie zalilam sie, nie czulam ze nas cos omija, tez uwielbialam wracac i patrzec jak czeka w fotelu, albo przygotowuje cos pysznego jesli tylko mial chociaz troche sily. Robil co mogl zebym w tym wszystkim, w tej jego chorobie byla szczesliwa, wiedzial ze nie tak powinno byc. Udalo mu sie, bo ja nie zaluje zadnego dnia, kazdy byl piekny, kazdy warty wspominania. Niczego nie zaluje i ciesze sie, ze moglam przezyc ten niezbyt dlugi czas z czlowiekiem, ktorego kochalam i ktory mnie kochal. To wielki dar, mimo wszystko. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość WSZ:( Napisano Październik 2, 2012 U NAS BYŁO PODOBNIE, MOJEGO KOCHANEGO MĘŻA TAKŻE SPOTKAŁA TA STRASZLIWA CHOROBA I GO UŚMIERCIŁA, DO SAMEGO KOŃCA MIELIŚMY NADZIEJĘ ŻE WYZDROWIEJE :( PLANOWALIŚMY WYJAZD, NASZE DALSZE ŻYCIE I WSZYSTKO RUNĘŁO W JEDNEJ CHWILI JAK DOMEK Z KART :((( JESTEM WDZIĘCZNA BOGU ŻE POZWOLIŁ ODEJŚĆ MOJEMU MĘŻOWI W DOMU PRZY MOIM RAMIENIU :(( TERAZ POZOSTAJE TYLKO MODLIĆ SIĘ ZA NASZYCH MĘŻÓW I CZEKAĆ AŻ SIĘ SPOTKAMY W ŻYCIU WIECZNYM :) 1 PAŻDZIERNIKA MINĘŁY 3 MIESIĄCE OD ŚMIERCI MOJEGO MĘŻA I W KOŃCU DOCZEKAŁAM " ZNAKU " BLISKOŚCI MOJEGO KOCHANEGO MĘŻULKA, PRZEBUDZIŁAM SIĘ W NOCY I POCZUŁAM MOJEGO MĘŻA JAK LEŻY ZA MNĄ I MNIE PRZYTULA CZUŁAM JEGO DŁOŃ NA MOJEJ DŁONI BYŁO TO COŚ PIĘKNEGO NIE DO OPISANIA JESTEM TAK SZCZĘŚLIWA PO TYM ZDARZENIU, JUŻ JESTEM PEWNA ŻE MÓJ MĘŻULEK CZUWA NADEMNĄ ŻE JEST PRZY MNIE CAŁY CZAS, ŻE MNIE DALEJ KOCHA I ŻE BĘDZIE CZEKAĆ NA MNIE :)) W KOŃCU OD TRZECH MIESIĘCY COŚ MNIE USZCZĘŚLIWIŁO :)) ŻYCZE WAM WSZYSTKIM ABY SPOTKAŁO WAS RÓWNIE PIĘKNE DOZNANIE Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agus31 0 Napisano Październik 2, 2012 Po śmierci mojego męża tez czułam jego obecność i dal mi kilka znaków takich które ja wiem ze to on mimo ze dla kogoś mogą wydawać się śmieszne ale nigdy nie czułam jego dotyku. w kilka nocy po pogrzebie usiadł w nocy na łóżku a ja pamiętam ze czułam jak zapada się łóżko a mnie ogarnęło takie uczucie ciepła i poczucia bezpieczeństwa i tak jakby on żył i wszystko było ok a ja tylko w tej chwili pomyślałam - o byniek na łóżku usiadł jednak po chwili wiedziałam ze jak otworze oczy to go zobaczę i w momencie kiedy tak pomyślałam czułam jak wstał. W ta noc w moim (naszym) łóżku spały ze mną dzieci wiec wniosek jest ze przeszedł na nas popatrzeć i ze czuwa nad nami Było jeszcze kilka rzeczy które potwierdzają ze jest drugie życie i ze nasi mężowie czuwają nad nami i pomagają nam to daje duza sile by żyć ale jednak są te czarne dni kiedy boje się samej siebie. Po śmierci męża z naszego wspólnego zdjęcia gdzie jesteśmy razem w 4 zrobiłam duży portret i powiesiłam nad sofa w salonie. Ostatnio w tamtym tygodniu przeżyłam coś niesamowitego. Siedziałam na sofie i oglądałam jakiś film i nagle spontanicznie weszła do pokoju młodsza córka która w poniedziałek skończy 3 lata i zobaczyłam jak jest zszokowana i patrzyła na miejsce obok mnie na sofie i na zdjęcie na zmianę i powiedziała tata. Usiadła mi na kolana zaczęła całować i mówić tata to sobie siedział a mi już prawie do szczęścia nic nie brakowało także i to potwierdza ze nawet po roku czuwa nad nami. Byniek gdy zachorował powtarzał ze starsza córka będzie go pamiętać ale ta mniejsza jest za mala i dzień po śmierci tez mlodsza córka widziała go w oknie. Kiedy ja latalm i załatwiałam pogrzeb, córki były z teściowa w domu i nagle ta mniejsza popatrzyli w okno i zaczęła mówić - tata. Podobno małe dzieci widza zmarłych. Jak mojego Bynika zdiagnozowano cala rodzina modliliśmy się o cudowne uzdrowienie i Byniek zawsze powtarzał ze nie lekarz decyduje ile ma żyć tylko Bog wie ile ma czasu i cały czas powtarzał takze ze Bog zostawi go na tej ziemi bo ma dzieci do wychowania. W lipcu nieclenie 3 miesiące przed jego śmiercią byliśmy w Lourdes we Francji i od tego czasu codziennie o 9 odmawiamy różaniec. Pamiętam doskonale jak dwa tygodnie przed śmiercią ja krzątałam się po kuchni a Byniek stwierdził ze położy się na chwile i po jakimś czasie zawołał mnie i powiedział ze pomimo ze walczy i ma nadzieje to myślał o Bogu i oddal się jego woli i ze jeżeli ma umrzeć to umrze i jest to wola Boga. Przez następne dni on mówił a ja ryczałam. Powtarzał mi ze jak by umarł ale zaraz powtarzam ale Bog na to nie pozwoli to on będzie się starał być naszym aniołem stróżem jak będzie mógł - bedzie ostrzegać przed czymś złym i pomagać jak może no i tak jest. pamiętam jak po diagnozie gdy weszłam w internet i poczytalnym o podobnych przypadkach to statystycznie ludzie żyją do 3 miesięcy i któregoś dnia gdy odprowadziłam dziecko do szkoły szlam do domu i prosiłam Boga zęby go już teraz nie zabierał ze jak jego wola jest żeby umarł to żeby dal mi chociaż rok żebym potrafiła to wszystko ogarnąć no i chyba Bóg mnie wysłuchał bo żył rok i 3 miesiące. I umarł jak zawsze chciał bo od kiedy go znałam zawsze powtarzał ze chce umrzeć w swoim łóżku a nie w szpitalu i przy całej rodzinie i tak było ja klęczałam przy nim na łóżku przy jego ramieniu a z drugiej strony brat trzymał go za rękę. Z boku stal drugi brat i teściowa a dzieci spały nieświadome niczego w swoich łóżkach. I pomimo tego ze o cudowne uzdrowienie modliła się pielgrzymka do Częstochowy z naszych stron i msze byle zamawiane niemalże w całej Polsce i jeden z zakonów się modlił o uzdrowienie męża wola Boza było zabrać go z tej ziemi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wdowa'90 Napisano Październik 3, 2012 Też wierzę, że Bóg ma wobec nas ten plan, którego nikt nie zmieni. Ja z moim mężem mieliśmy się pobrać 3 września 2011. Zamówiliśmy salę, jednak w styczniu okazało się, że jestem w ciąży, i przesunęliśmy datę ślubu na kwietnia. Tego samego 3 września , którego miał odbyć się ślub , mój mąż zginął w wypadku. Bóg podarował nam po pierwsze syna, identycznego jak tata, a także dał nam 4 miesiące wspaniałego okresu małżeństwa, najpiękniejsze chwile razem, oraz świadomości że jest nas troje. Nikt mi tego nie zabierze, te wspomnienia zawsze zostaną. Najważniejsze to wierzyć, że są z nami, a Boży plan wobec nas także się spełnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Październik 3, 2012 Bardzo Wam zazdroszcze tej glebokiej wiary, ja jestem wierzaca, ale nie umiem tak sobie tego wytlumaczyc, maz tez nie potrafil. Czesto czuje zlosc, mam wrazenie ze to przypadek rzadzi swiatem, nie widze w tym ciepieniu i umieraniu sensu. W dodatku ja nie dostalam zadnego znaku od meza, chociaz tak bardzo na to czekam, moze raz podpowiedzial mi co robic, ale jego obecnosci nie czulam, nie czuje. Chcialabym poczuc, ze jest lbisko i opiekuje sie nami. Tez chcielismy, aby do konca byl w domu, ale ostatnie dwa dni maz spedzil w szpitalu, nie chce tu podawac szczegolow, ale cierpialby w domu okropnie, w szpitalu pomogli mu bardzo, trafilismy na wspaniala lekarke, moglismy byc stale przy nim, gdy odchodzil trzymac za reke, potem bylismy z nim jeszcze tak dlugo jak tego potrzebowalismy. Nie wbiegla ekipa jak w TV i nie podala godziny smierci, uszanowali to ze chcemy pobyc razem. Pani doktor tak ladnie powiedziala, ze teraz nie cierpi, ze jest mu lepiej, widzialam ze ona tez to przezyla, bo to nie byl oddzial na ktorym pacjenci czesto umieraja. Pielegniarka z hospicjum domowego kiedy wiedziala, ze to juz koniec zasugerowala zebym nie poszla do pracy. Jestem jej za to bardzo wdzieczna, bo moglam byc przy mezu. Ja myslalam, ze to tylko chwilowy kryzys, do konca mialam nadzieje, ze go pokona. Jak czekalismy na karetke to zajela sie moim dizeckiem, powiedziala ze corka na pewno chce zebysmy pobyli teraz razem. Spotkalam i spotykam wielu porzadnych, dobrych ludzi na swej drodze. Nikt mnie nie opuscil z tych waznych dla mnie osob, sa blizej niz kiedykolwiek, wciaz pytaja czy moga pomoc. Mi wystarczy ze pytaja, bo to szalenie mile. Mam tez bardzo dobry kontakt z tesciami, z rodzina meza, to dla mnietez bardzo wazne. Fajnie moc zyc wsrod dobrych ludzi. Jeszcze nie potrafie wspominac, bo to za bardzo boli, wciaz mam w glowie te najgorsze, ostatnie chwile, ten monitor tetna. Moze kiedys naucze sie wspominac z radoscia te najlepsze chwile, ktore razem przezylismy. Wiem jedno, ze bylo warto i gdybym mogla cofnac czas to wybralabym jeszcze raz to samo zycie, tego samego czlowieka za meza. To nie tak, ze nie mial wad, bo mial je jak kazdy, ale byl szalenie fajnym, uczciwym facetem. Fajnie, ze moglam go poznac i z nim przezyc tych kilka lata. Tak, tego nikt mi nie zabierze i to byl wielki dar. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość WSZ:( Napisano Październik 9, 2012 JAK DŁUGO JESZCZE JAK DŁUGO MUSIMY ŻYĆ BEZ NASZYCH MĘŻÓW DLACZEGO NAS TO SPOTKAŁO ? TAK BARDZO TĘSKNIE ZA MOIM MĘŻUSIEM, TAK BARDZO MI GO BRAKUJE KAŻDE MIEJSCE KAŻDA RZECZ WSZYSTKO GO PRZYPOMINA, OKROPNE JEST TO ŻE CZŁOWIEK MUSI IŚĆ DO PRACY I ZACHOWYWAĆ SIĘ TAK JAK BY NIC SIĘ NIE STAŁO ROZMAWIAĆ, ŚMIAĆ SIĘ A TAK NAPRAWDĘ MA OCHOTĘ WYĆ Z ROZPACZY, JAK LUDZIE MÓWIĄ ŻE WSPÓŁCZUJĄ A JAK TYLKO ZACZYNAM OPOWIADAĆ O MOIM MĘŻU( A MOGŁA BYM CAŁY CZAS ) TO PATRZĄ JAK NA WARIATKĘ, OKROPNE JEST TO ŻE PRZECIEŻ MUSIMY ŻYĆ DALEJ ROBIĆ ZAKUPY, PRAĆ, SPRZĄTAĆ GOTOWAĆ ALE NIE MA Z TEGO ŻADNEJ RADOŚCI KIEDYŚ UWIELBIAŁAM GOTOWAĆ UWIELBIAŁAM JAK MÓJ UKOCHANY MĄŻ WRACAŁ Z PRACY JADŁ A POTEM MÓWIŁ ŻE BYŁO PYSZNE, CZY TE CZASY KIEDYŚ WRÓCĄ :( CZY W ŻYCIU WIECZNYM NADAL BĘDZIE MOIM KOCHANYM MĘŻEM. ZROBIŁAM SOBIE W SYPIALNI PIĘKNĄ FOTO TAPETĘ NA KTÓREJ JEST PEŁNO ZDJĘĆ NA KTÓRYCH JEST MÓJ MĄŻ I MY RAZEM ZAWSZE JAK SIĘ KŁADĘ SPAĆ TO MAM NADZIEJĘ ŻE JAK SIĘ OBUDZĘ TO OKAŻE SIĘ TO WSZYSTKO KOSZMAREM A MÓJ UKOCHANY BĘDZIE SPAĆ OBOK MNIE, MOŻE KIEDYŚ BĘDZIEMY JESZCZE SPAĆ RAZEM JAKO DWIE DUSZYCZKI. NIGDY NIE POMYŚLAŁABYM O TYM ŻE BĘDĘ MARZYĆ O ŚMIERCI O TYM ABY PAN BÓG ZABRAŁ MNIE JUŻ Z TEGO OKROPNEGO ŚWIATA KTÓRY JEST SZARY, PUSTY I OKROPNY BEZ NIEGO Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość aneta250 Napisano Październik 16, 2012 Witam was wszystkie. Ja straciłam męża 2 miesiące temu,czytając wasze wypowiedzi mam dokładnie te same odczucia,ten sam ból,żal,smutek,złość. Piszę kochane do was bo uważam że powinnyśmy coś z tym zrobić,przecież tak wiele kobiet jest w takiej samej sytuacji jak my.Ja mam wspaniałych rodziców,siostrę, szwagra i przyjaciół,ale wszystkie te osoby choć kochane mają swoje życie,nie mogą poświęcić mi całego swojego czasu,męża też mi nie zastąpią.Uważam że powinnyśmy się ze sobą kontaktować,rozmawiać,próbować sobie pomagać,a jeżeli to będzie możliwe to nawet spotykać.Jeżeli macie jakieś pomysły to czekam,nadchodzą długie jesienne wieczory,ten okres mnie przeraża,myślę że razem może na szybciej zleci. Pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Październik 17, 2012 Witaj aneto, bardzo mi przykro, to byl wypadek? czy mieliscie dzieci ? Moje dziecko wczoraj wyciagnelo zdjecie taty i dlugo glaskalo po glowce, potem calowala zdjecie, a ja patrzylam na to i ryczalam. Jednak dziecko to ogromna motywacja, zeby zyc, aby chociaz starac sie o dobry dzien, aby zarabiac i jakos funkjconowac. Jak widze, ze jest szczesliwa, to ja tez jestem, nawet teraz, mimo zaloby. Jednak jest ciezko, tak przykro, tak sie teskni, to ciagle wraca. Raz jest lepiej, raz fatalnie, ciagle mysle czy to co robie podobaloby mu sie, jak on chcialby w danej sytuacji postapic. Dwa razy snil mi sie zdrowy, to bylo niby mile, ale to byl tylko sen. Zycie toczy sie bez niego i nie zmienie tego, staram sie nie zalamac, biore leki antydepresyjne, wychodze do ludzi, opowiadam o mezu, pracuje. Nie poddaje sie i nie poddam, ale prawie nic mnie nie cieszy. I ciagle nie wierze, ze to sie stalo naprawde, nadal to do mnie nie dotarlo. W starym mieszkaniu jest wszystko tak jak bylo, komorka na blacie, jego laptop i okulary, w szafie ubrania, w lazience kosmetyki i jego szlafrok. Prawie jakby byl, prawie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
magdalena78 0 Napisano Październik 17, 2012 ja jestem wdowa od maja tego roku .Straciłam miłosc swojego zycia i mimo ze dzielila nas roznica wieku swietnie sie rozumielimy .Bylo jak w bajce ale tylko trwalo 3 i pol roku po roku walki z rakiem mozgu glejakiem 4 stopnia maz odszedl a ja i coreczka we wrzesniu obchodzilysmy jej 3 latak bez taty i jego buziakow i zabaw to nie bylo i nie bedzie juz nigdy to samo.Aga moja corka tylko prosi -mama nie placz ale jak nie plakac jak mimo wiary modlitw ,wielu mszy i wielu innych rzeczy juz nie jestesmy razem ja tu a moj maz tam Jak mam zyc nie wiem brak słów do tego kredyt na dom ktory juz wykanczalismy i plany i wspomninia ktore na zawsze pozodtały w mojej głowie.Czesto czytam smsy ktore to mnie juz w chorobie pisał, ogladam wspolnie nagrne filmiki i placze jak bobr Jak zyc no jak .Z czasem nie wydaje mi sie aby bylo lepiej jest tak samo lub gorzej bo juz za dlugo go nie ma pustka jest coraz wieksza Brak słów. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
aneta250 0 Napisano Październik 18, 2012 Witaj Eriko Czytałam twoje wypowiedzi,w jednej z nich pytałaś co jest leprze choroba i świadomość,że mąż umrze,czy wypadek i śmierć.Mój mąż wyszedł do pracy,upadł i umarł,zator w żyle płucnej.Był zdrowym młodym chłopakiem.Wstał rano jak zwykle ,nie skarżył się,nic go nie bolało,a o11.30 ta wiadomość myślałam że to żart.Powiem Ci że wolała bym mieć tą świadomość że odejdzie i czas na to żeby poświęcić mu jak najwięcej czasu i móc te ostatnie chwile spędzić z nim,ja tego czasu nie dostałam.Zostałam sama z 14 letnim synem,który właśnie wchodzi w wiek buntu,martwię się jak dam radę go wychować,boję się każdego dnia.Czuję taki ból, strach,niekiedy ten stan jest tak silny,wtedy sięgam po tabletki,które chociaż na chwile uspokoją.Nie wiem co będzie dalej nie mogę się na niczym skupić,nic mnie nie cieszy,szczęśliwe pary doprowadzają mnie do płaczu,wiem że to jest egoistyczne,ale nic na tonie poradzę.Ja chciała bym mieć tylko swojego kochanego męża. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mlodawdowa Napisano Październik 18, 2012 ja stracilam męza 10 miesięcy temu zostalam z 2 dzieci i w 16 tygodniu ciązy z 3 i niewiem czy kiedy kolwiek rany sie zagijo z poczotku bylo mi lzej dopiero teraz tak bardzo odzuwam brak i wielki ból serca Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
aneta250 0 Napisano Październik 19, 2012 Witaj Mlodawdowo, Ja nie odpowiem na twoje pytanie,wczoraj minęły dwa miesiące od śmierci mojego męża.Ja mam tragiczne dni,czuję się jakby brała mnie jakaś choroba,bolą mnie wszystkie mięśnie,mam lęki,tęsknota jest tak potworna że aż mnie paraliżuje.Znowu wyje i mam wrażenie że moje starania aby się pozbierać runęły,znowu jestem w punkcie wyjścia.Ten stan jest okropny,przez to że nie mogę pogodzić się z jego śmiercią,co zrobić jak sobie wytłumaczyć że mojego męża już nie ma,dlaczego ciągle jest ta nadzieja że wróci-to straszne. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Październik 22, 2012 A ja dziewczyny zamiast czuc sie lepiej to tez czuje sie gorzej, zaczelam sobie uswiadamiac, ze jego naprawde nie ma, jestem coraz bardziej rozchwiana emocjonalnie, tez pelna leku, ale czasem rowniez goryczy, zlosci. Trudniej mi nad soba zapanowac. Nie cieszy mnie prawie nic, ciesze sie tylko szczerze jak widze radosc mojej coreczki. Jednak trudno mi wykrzesac sily do radosnej zabawy, jestem apatyczna, zniechecona, robie co musze, ale wszystko troche na sile, troche dla cory, dla meza, bo po prostu tak trzeba. Robie wiec co musze, trzymam sie i czuje, ze niedlugo eksploduje. Rozmawiam z ludzmi, klientami w biurze, usmiecham sie milo, wszystko jest na pozor normalne, a ja mam czasem dosyc tej normalnosci, bo przeciez wszystko sie zmeinilo i nic juz nie jest takie samo. Nic juz nie jest dobrze i nie bedzie dobrze. Nawet nie chce sobie wyobrazac tegorocznych Swiat, juz same czekoladowe mikolaje w sklepach powoduja, ze robi mi sie slabo :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
andzia829 0 Napisano Październik 22, 2012 Ja też tak sie czuje,spotykam sie ludźmi rozmawiam usmiecham,a jednocześnie codziennie go błagam by zabrał mnie do siebie bo nie wytrzymam z tęsknoty.I takie głupie myśli mi przychodza do glowy ze jesli syn radzi sobie bez niego to i poradzi beze mnie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Erika30 0 Napisano Październik 22, 2012 Wiesz andzia, przerazilas mnie. Ja owszem, czuje sie czasem tragicznie, ale nigdy, przenigdy nie przeszla mi przez glowe taka mysl. To bylby szczyt egoizmu i najwieksza krzywda jaka moglabym zrobic swojemu dziecku, calej rodzinie ktora tak bardzo mnie wspiera i rowniez bardzo cierpi. Nigdy bym im nie dolozyla dodatkowej rozpaczy, a mojemu dziecku tak ogromnego bolu. Ja sie modle zebym jak najdluzej byla zdrowa, bo dziecko tak bardzo potrzebuje rodzica, jednego juz nie ma, a drugi musi zrobic wszystko zeby sie podniesc, zeby byc zdrowy jak najdluzej. Rozumiem Twoja rozpacz, bardzo mi przykro, ale nie rozumiem jak mozna nawet tak pomyslec. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
aneta250 0 Napisano Październik 22, 2012 Andzia,Erika ma rację nie możesz być egoistką,musisz walczyć dla niego.Zobacz każda z nas jest w takiej samej sytuacji jak ty,tęskni tak jak ty.Twój synek radzi sobie bo ma mamę.Rozmawiałam niedawno ze znajomym który stracił tatę w wieku 10 lat,chciałam wiedzieć jak on odebrał śmierć ojca jako dziecko.On teraz ma 32 lata i płakał,powiedział że najbardziej traumatycznym przeżyciem dla niego było to jak matka chciała wskoczyć do grobu,on jako dziecko myślał że mamy też nie będzie miał,potem ciągle się o nią bał.Musisz żyć dla syna,ja nie wyobrażam sobie że mój synek mógłby zostać sam,nasze dzieci też tęsknią za tatą. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
andzia829 0 Napisano Październik 22, 2012 Ja wiem że muszę myśleć o synku i to on mnie trzyma przy życiu ale tak mi go brak,tak za nim tęsknię z każdym dniem jest coraz gorzej,wszystko mnie przytłacza,ciągle się łapię na tym ze chwytam za telefon by o czymś mu powiedziec...nie daję rady poprostu Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
aneta250 0 Napisano Październik 22, 2012 Andzia, ja też cierpię,jeżeli masz potrzebę porozmawiania możemy się jakoś skontaktować,wiem że nie zawsze chcemy zawracać głowę najbliższym bo każdy ma swoje życie i problemy.Powinnyśmy się wspierać przecież najlepiej rozumiemy naszą tragedię. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
andzia829 0 Napisano Październik 23, 2012 Fakt,nikomu sie juz poprostu rozmawiać nie chce,bo nic nowego nie powiesz,nic sie nie zmienia on nie wróci i tęsknota każdego dnia jest coraz większa.W ten weekend byłam u znajomych w miejscowosci w której mieszkałam z męzem i z synkiem,i praktycznie wjeżdżajac do miasta zaniosłam sie płaczem bo każdy kąt to wspomienia-dobre wspomnienia i a swiadomosc że to nie wróci,że juz nic nie będzie takie samo juz nic nie da radości.Boże jak mi się nie chce już żyć... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach