Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość ania0880
Hm no właśnie co inni powiedzą na nasze LEKARSTWO?, a co inni nam pomogą w życiu codziennym jak nie będzie naszych LEKARSTW? Prawda jest taka że mają to głęboko w d...ie, bo przecież mają swoje problemy, rodziny itd., więc czym się przejmować pogadają i już bo tylko tyle im pozostało, więc ja też to gadanie mam w d...ie i idę do przodu. O mężu myślę bardzo często i wciąż go bardzo kocham i nie przestanę nigdy, ale to już było i w tym mym życiu już nie wróci, a przecież warto poznawać, uczyć się codziennie czegoś nowego-może to być nawet inna miłość, przyjaźń:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29
Zaczynam żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość embe2
Witajcie, choc widzialam ten watek wiele razy, ale mialam jakas blokade nie tylko, zeby pisac, ale w ogole, zeby to wszystko czytac... Dzisiaj po prostu poczulam odwage i po tym jak przeczytalam Wasze wpisy, wiedzialam, ze musze napisac o sobie. Zostalam wdowa w wieku 24 lat, malzenstwem bylismy krotko, bo tylko 9 miesiecy, nie mielismy dzieci. Mieszkalismy za granica, ale wlasnie bylismy w trakcie przeprowadzki do Polski ( on remontowal dom, fizycznie byl juz w kraju, ja ciagle na obczyznie ) ogolnie to duzo sie dzialo w naszym zyciu i nie zawsze dobrze, ciagle cos zgrzytalo, a juz ostatni okres byl naprawde meczacy, to moze przykro mowic, ale zastanawialam sie kilka razy, czy od niego odejsc. Pewnego dnia dostalam wiadomosc, ze mial wypadek. Tak jak stalam, psa pod pache i ruszylam przez pol europy, stajac tylko dwa razy tankowac. Opiekowalam sie nim dzien i noc przez dwa tygodnie, naprawde sie kochalismy w tym czasie, choc on poturbowany do granic mozliwosc***** dwoch tygodniach nagle zmarl na oczach moih i naszego kolegi ( zator tetnicy plucnej ), ani przez chwile nie przeszlo mi przez glowe, ze tak moze sie to skonczyc, mial juz fizjoterapeute i na dniach mieli go wypisac ze szpitala. To byl dla mnie szok, bo niby w ciezkim stanie, ale w zyciu bym nie pomyslala, ze tak zgasnie z minuty na minute. Ogarnac mi sie bylo ciezko. Przede wszystkim zalatwianie wszystkich spraw aktow pogrzebu ( obywatel obcego kraju ) prokurator na glowie, cuda na kiju sie dzialy, bardzo mi pomogla pewna rodzina przyjaciol ktora byla na miejscu ( nie stalo sie to w moim rodzinnym miescie w ktorym jest on pochowany tylko 800 km stamtad ) trwalo to w nieskonczonosc, nie moglam spac w nocy plakalam strasznie rozpaczalam, balam sie tego co bedzie, balam sie wszystkiego, przez pierwsze 3-4 noce w ogole nie spalam, pozniej tez bylo ciezko, pozniej wszystkie biurokratyczne sprawy do zalatwienia, zdania mieszkania, rozwiazanie umowy o prace, ubezpieczenia, urzedy ....tesciowie..... to byl kosmos trwajacy wieki.... jak ten caly mlyn sie skonczyl zaszylam sie w domu rodzicow, spalam z moja babcia, bo sie sama balam. balam sie wszystkiego. Na ogarniecie sie calkowite to mysle, ze nie moge juz liczyc, ale taki powrot do zycia to potrzebowalam pol roku zeby w ogole wrocic do pracy, zaczac sie spotykac z ludzmi.... nikt nie naciskal, zostali przy mnie bliscy i tacy ludzie na ktorych do tej pory moge liczyc 9 lat juz minelo, mam nowa rodzine, 4 letnia corke, mieszkam zupelnie w innym miejscu , daleko od tych wszystkich wspomnien, boje sie do tego wracac nawet na chwile, to bylo szalenstwo i mysle, ze gdyby to sie stalo w tej chwili to napewno bym zwariowala. Kiedy jestem w rodzinnej miejscowosci to zawsze odwiedzam go na cmentarzu, grobem opiekuja sie moi rodzice i moj wujek, ale pochopnie zapalam znicz i uciekam, nie dopuszczam tych mysli do siebie. Z tesciami nie mam kontaktu, nigdy ich nie widzialam od pogrzebu i nigdy nie zobacze ( nigdy mnie nie akceptowali i nie zylismy w zgodzie ) w tej chwili wiem tylko przez wspolnych znajomych, ze sa ciezko chorzy... to o czym chcialam Wam napisac to takie przemyslenie moje, bylo tu o motylach, ze widza ojcow dzieci, to mysle, ze sie nie wyglupie za bardzo z tym , co odczuwam. Mi sie naprawde od jego smierci swietnie powodzi, doslownie we wszystkim, czego sie nie dotkne- dziala. ja wiem, ze to jest nierealne, ale ja wiem, ze E. nade mna czuwa i swiat mi sprzyja dzieki niemu. Nauczylam sie tez konczyc wszystko co zaczelam, tak jakby jutro mial byc juz moj koniec, moze to jakas forma nerwicy, ale ja mysle, ze to to doswiadczenie mnie nauczylo, ze zawsze trzeba byc gotowym na wszystko. Boje sie o mojego aktualnego meza ZAWSZE, jak nie ma go w domu to ciagle o nim mysle.... moglabym tak pisac w nieskonczonosc... Pozdrawiam wszystkie superwdowy, dacie rade !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29
Ja też nie miałam kolorowego życia z mężem... Mój mąż był człowiekiem ,który nie lubił się przytulać,mówić kocham itp. Zawsze mi powtarzał ,że nie ma takich facetów... A jeżeli któryś będzie się nadmiernie mizgolił do mnie to tylko po to by mnie zaliczyć :) A teraz,przez przypadek znalezione MOJE LEKARSTWO robi wszystko to czego On nie robił. I też tak sobie myślę,że chciał mnie teraz po swojej śmierci wynagrodzić. Teraz nie muszę się już prosić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agisz
Napiszcie dziewczyny czy można kogoś pokochać jak nadal się kocha zmarłego męża? I jak się wtedy czuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29
agisz powiem Tobie tak... Spotykam się z Moim Lekarstwem i nawet czuje że go kocham,ale nie kocham tak samo jak męża... Kocham zupełnie inaczej. Wiem na pewno że nigdy żadna z nas nie pokocha nikogo tak jak pokochała męża,każda miłość jest inna i nigdy nie będzie taka sama... Powiem Tobie też że Ja walczę ze sobą,niby jestem szczęśliwa itd ale tęsknie za mężem strasznie. Dziś jest ten dzień gdzie wstałam i od razu mam doła,mam wyrzuty sumienia,że za szybko ,że dlaczego już ktoś przy mnie jest... Sama sobie nie potrafie wytłumaczyć,chyba czas udać się do specjalisty bo to wszystko już męczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość margii
ja także mam góry i doliny z moim "lekarstwem",sa dni gdy czuje radość,zakochanie..potem jest zupełnie odwrotnie wydaje mi się ze on nie może sie równać z moim mężem,do którego nadal czuję miłość największą..jest to męczące tak dla mnie jak i dla mojego przyjaciela (ma na prawdę anielską cierpliwość)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moonlightshadow
...ja mam 25 lat...wdowa zostalam rok temu...maz zginal w wypadku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26
Hej Dziewczyny. Zaglądam tu już od dawna, czytam piszę (choć nie pamiętam jakiego pseudonimu użyłam ostatnio). Wiem, że nie tego, bo się wstydzę tego co chcę napisać. Ośmieliły mnie Wasze wpisy o nowych partnerach. Ja też kogoś znalazłam i to już po 4 miesiącach od śmierci męża, choć znam się z nim od 10 lat. Jesteśmy razem pół roku. Głupio mówić, że jestem szczęśliwa,bo i tak płaczę za mężem prawie codziennie, ale na pewno mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwsza. Mam do Was Kochane Wdowy pytanie. Po jakim czasie założyłyście nowe rodziny? Kiedy wyszłyście ponownie za mąż? Ja wiem, że tego chcę, ale oczywiście boję się co ludzie powiedzą :( Nie chcę robić tego już teraz, ale wiem, że chcę mieć rodzinę i dzieci. Mam 26 lat i bardzo się boję....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania0880
Ja znalazłam nowego partnera 6 miesięcy po śmierci męża i nie wstydzę się tego, a to co ludzie gadali i gadają mam w głęboko w d.... Gadać to każdy potrafi a codzienność jest inna, gadanina tych nie życzliwych ludków jest płytka, egoistyczna i smutna. W tym roku mija 2 lata już od śmierci mojego męża(szybko ten czas leci)i na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie życia bez mego LEKARSTWA; nie mam problemu z porównywaniem obecnego partnera a męża nigdy tego nie robiłam bo nie potrafię, mąż był innym człowiekiem a LEKARSTWO jest innym człowiekiem, gadanina ludzi też nas nie rusza po prostu odwracamy się i robimy swoje jesteśmy razem przez to jesteśmy silniejsi i twierdzimy że jak ktoś o nas gada to znaczy że nam zazdrości(ha zależy co gada). Nad ponownym małżeństwem jeszcze się nie zastanawiałam hm...może trzeba się nad tym zastanowić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania0880
Chcesz zakładać nową rodzinę to śmiało zakładaj i nie przejmuj się ludźmi oni za ciebie na pewno żyć nie będą, a niech se pogadają bo tylko to im zostało ha ha ha. I nie ma różnicy czy zrobisz to dziś, jutro, za miesiąc czy rok to Twoja decyzja i każdy mądry człek powinien ją uszanować!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mężatka ale prawie samotna
Ja zostałam wdową 3 miesiące po ślubie, na szczęście nie mieliśmy dziec***** 3 latach poznałam obecnego męża i na nowo ułożyłam sobie życie. Mamy 10 miesięczne dziecko. warto wierzyć, że jeszcze coś nas spotka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość margii
ja też nie mogę powiedzieć że jestem szczęśliwa z moim lekarstwem,ale tak jak napisała jedna z poprzedniczek ja też jestem "szczęśliwsza",nie ma dnia abym nie myślała o mężu,zawsze będzie moim ideałem,zawsze nim był,ale dzięki nowej osobie częściej sie śmieje, czuje sie bezpieczniejsza, za kimś tęsknie,za osobą która może do mnie zadzwonić i przyjechać,a nie tylko odwiedzać w snach..chyba każde szczęście jest lepsze niż tęsknota za osobą z którą nie możemy już być..jestem przekonana że mojemu mężowi też jest teraz lżej widząc mój uśmiech zamiast łez codziennie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cloi
Witam Was moje kochane dzisiaj naszła mnie myśl by zajrzeć na takie forum, jestem wdową od dwóch lat......a jednak ciągle nie dopuszczam za wielu myśli o mojej miłości bo serce strasznie boli i dusza łka! jak sobie radzę? po prostu rzuciłam się w wir pracy, zajęć, książek spotkań z przyjaciółmi i rodziną...inaczej się nie da, na moje szczęście trochę mogłam wyjechać z kraju, po powrocie, nie wiem czy to opatrzność czy życie kupiłam mieszkanie i mogłam się wyprowadzić z dala od wścibskich spojrzeń sąsiadów a szczególnie sąsiadek. Bo niestety nie było też tak różowo spotkałam bardzo wiele przyjaznych dusz pełnych zrozumienia i współczucia ale zawsze znajdą się tacy, którym w oku będzie wszystko.Moja mama nawet została zapytana jak się sprawuje nowy zięć. tak już jest, niestety my wdowy mamy być biedne i zbolałe...wtedy jest ok jeśli starasz się - zwyczajnie żyć.... hm to już nie jest mile widziane. Niestety nikt nie wie ile łez wylałam z rozpaczy i nikt nigdy się nie dowie ile razy chciałam zwyczajnie się nie obudzić a jedyne co mnie trzymało to moje cudowne dziecko ! Przez te dwa lata bywało różnie i wydarzyło się wiele łącznie z tym, że także pojawił się Ktoś, jedno wiem kochane że to jest nasze życie i mamy dwa wyjćia pogrążyć się i utonąć albo starać się by to co przed nami było nową historią naszego życia. Mój kochany mężulek był moim życiem i moją połówką jabłka mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy ale na razie on jest tam a ja tu. Pozdrawiam Was kochane i bądźcie silne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cloi
Witam Was moje kochane dzisiaj naszła mnie myśl by zajrzeć na takie forum, jestem wdową od dwóch lat......a jednak ciągle nie dopuszczam za wielu myśli o mojej miłości bo serce strasznie boli i dusza łka! jak sobie radzę? po prostu rzuciłam się w wir pracy, zajęć, książek spotkań z przyjaciółmi i rodziną...inaczej się nie da, na moje szczęście trochę mogłam wyjechać z kraju, po powrocie, nie wiem czy to opatrzność czy życie kupiłam mieszkanie i mogłam się wyprowadzić z dala od wścibskich spojrzeń sąsiadów a szczególnie sąsiadek. Bo niestety nie było też tak różowo spotkałam bardzo wiele przyjaznych dusz pełnych zrozumienia i współczucia ale zawsze znajdą się tacy, którym w oku będzie wszystko.Moja mama nawet została zapytana jak się sprawuje nowy zięć. tak już jest, niestety my wdowy mamy być biedne i zbolałe...wtedy jest ok jeśli starasz się - zwyczajnie żyć.... hm to już nie jest mile widziane. Niestety nikt nie wie ile łez wylałam z rozpaczy i nikt nigdy się nie dowie ile razy chciałam zwyczajnie się nie obudzić a jedyne co mnie trzymało to moje cudowne dziecko ! Przez te dwa lata bywało różnie i wydarzyło się wiele łącznie z tym, że także pojawił się Ktoś, jedno wiem kochane że to jest nasze życie i mamy dwa wyjćia pogrążyć się i utonąć albo starać się by to co przed nami było nową historią naszego życia. Mój kochany mężulek był moim życiem i moją połówką jabłka mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy ale na razie on jest tam a ja tu. Pozdrawiam Was kochane i bądźcie silne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobry wieczor--ja zostalam wdowa we wrzesniu 2011r.==maż zmarl po 3.5miesiecznym pobycie w szpitalu-IOM,oddzial neurol.i wkoncu zaklad opiekunczy.Co do mojej zaloby to jest ciezko i uwazam iz przyslowie mowiace ze czas leczy rany w moim przypadku sie nie sprawdza wogole.Mysle o mężu kazdego dnia ,doslownie co chwile,w pracy,na zakupach,gotujac obiad ,siedzac z przyjacielem tuz obok a łzy cisna sie do oczu.Teraz czeka mnie komunia synka--denerwuja mnie ciagle slowa katechetki ze rodzice rodzice rodzice-tatusiowie itd....niewiem jak ja to wytrzymam w kosciele. Jest mi ciezko-ciagle liczenie kasy,oszczednosc na kazdym kroku i pokazywanie jaką sie jest twarda a tak na serio to masz ochote najesc sie tabletek i zasnac....Ból jest okropny dlatego iz ciagle mam zlosci na meza ze tak spiernicz...zycie i swoje i nasze...nie leczac sie a wrecz odwrotnie -nie biorac tabletek chocby na zlosc***ijac itd itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cloi
Moja kochana teresajelen27@o2.pl nie chcę Cię pouczać ani moralizować, bo to byłby okrutne, każda z nas ma prawo przezywać swoją stratę....jednak sama po sobie wiem, że trzeba się wziąć w garść! pamiętaj, że nikt za Ciebie nie przeżyje Twojego życia,mnie także pomogła terapia z psychologiem, dużo pozytywnej i fachowej literatury, ból zawsze będzie mi towarzyszył ale staram się myśleć pozytywnie i zwyczajnie cieszyć się drobnostkami....tym,że dzisiaj świeci słońe, tym, że mogę iść z przyjaciólką do kina, czy zwyczajnie poplotkować, tym, że moje dziecko, już przwie dorosłe mówi do mnie mamik...,myślę o tym co przede mną i każdego dnia dziękuję Bogu za przeżyte cudowne chwile z moim Jacuniem. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26
Jejku Kochane jak ja Wam dziękuje za to wszystko co napisałyście!!!! Uskrzydliłyście mnie, że hej! :) Sama w sercu sobie myślę o innych ludziach "przeżyjcie to co ja , a później mnie oceniajcie". jednak w duszy się bałam, że nie mam racji i inni mogą mnie krytykować i oceniać. Dzięki Wam wiem, że trzeba walczyć o swoje życie i swoje szczęście. Nikt nie przeżyje życia za nas dziewczyny!!! I jak pomyślę, że mojego obecnego chłopaka mogłoby nie być przy mnie to nie wiem czy dałabym sobie rade dalej żyć.... A co do teresajelen27@o2.pl ja też miałam ochotę najeść się tabletek i nigdy nie obudzić, trzymałam się tylko dla bliskich,a teraz trzymam się dla siebie i kogoś kto mnie pokochał mimo mojego nieszczęścia. Myślałam, że nigdy nie znajdzie się nikt kto zaakceptuje życie badź co bądź jednak we troje, bo mój mąż jest przy mnie zawsze. I to nie prawda, że czas leczy rany. Czas przyzwyczaja do bólu.... Dziękuje Wam jeszcze raz! Będę walczyć o siebie, a jak braknie mi słów to poproszę Was znowu o pomoc ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29
Smutasek26 Ja poznałam Moje Lekarstwo w dniu gdy musiałam w ciągu 5 minut załatwić sobie szybki transport do Warszawy do szpitala do męża. Miałam do przejechania prawie 700km a sama nie byłam w stanie prowadzić i znajomi znaleźli mi kierowce. I tyle tego było na początek,a potem po trzech miesiącach zaś potrzebowałam kogoś kto mi zobaczy co dzieję się z autem,potem z kranem i znowu był On... Ale facet zupełnie nie w moim typie,nawet nie myślałam,że coś by mogło być między nami... No i tak przyszedł wieczorem,jednej nocy,następnej i następnej,ale nic między nami nie było. I któregoś wieczora zapytałam się go czy mogę się do niego przytulić(zgodził się) to była nasza wspólna noc,ale też nic nie było... całą noc mnie tulił i tak od tego się zaczęło. Teraz jesteśmy razem już pół roku i nie żałuje tego,jestem szczęśliwa,uśmiecham się. Czuję że on mnie kocha i moją córkę. Za mężem bardzo tęsknie,ale wiem że już nic nie zrobie by mąż wrócił. A ludzie? też gadają,ale nikt za mnie tego życia nie przeżyje,a Ja chce być szczęśliwa i wychować córkę w normalnej rodzinie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich! Zastanawiam się od dłużej chwili co napisać bo wszystko co czuję już napisaliście.Czytając niektórych opisy co czują mam wrażenie że ktoś opisuje moje uczucia. Zostałam wdową 17 miesięcy temu.Mąż zostawił mnie w ciąży i 5-letnią córeczkę. Dziś mam już 2 córeczki niestety z młodszą nigdy się nie spotkają.Ból, smutek i żal nadal są OGROMNE!Jest mi wyjątkowo ciężko bo jestem sama rodzice mieszkają za granicą a babcia która mnie wychowywała zmarła miesiąc temu.Rodzina męża przyjeżdza raz na miesiąc na kawę ale do pomocy nie ma nikogo. Czuje ogromy żal że nie mogłam pożegnać się z mężem zginął od postrzału w głowę konkretnie w twarz będą w moim stanie nikt nie pozwolił mi zobaczyć go. Dzisiaj BARDZO tego żałuje że nie walczyłam bardziej żeby go zobaczyć. Nafaszerowali mnie lekami uspokajającymi i tak żyłam jakby obok tego wszystkiego . Chodzę na cmentarz jak robot nie potrafię się tam pomodlić sprzątam stawiam świeże kwiaty i odchodzę.Czuje żal do całego świata za to się stało i DLACZEGO ON?????!!!!Wychodzę na spacer spotykam ludzi rozmawiam, śmieje się a jak wracam do domu dziewczyny zasypiają to zaczyna sie ten cholerny samotny zaryczany wieczór. Nienawidzę wieczorów i weekendów jak widze te szczęśliwe spacerujące rodziny to żal , zazdrość i smutek wygrywają więc wole w niedzielne popołudnia siedzieć w domu.Bardzo za nim tęsknie BARDZO BARDZO BARDZO.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agisz
Myślę, że bardzo dobrze zrobili Twoi bliscy że nie pozwolili Ci zobaczyć męża po śmierci. Ten widok prześladowałby Cię codziennie do końca życia. Lepiej go zapamiętaj takiego jaki był za życia. Ja też nie widziałam męża po śmierci, ale mój tato identyfikował ciało męża i choć minął już prawie rok to nie może zapomnieć tego widoku (choć z zawodu strażak i wiele w życiu widział..)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuje za te słowa ale coraz częściej mam ochotę pojechać do prokuratury i poprosić o wgląd do akt. Wydaje mi się że będzie mi łatwiej że w końcu w to uwierzę że go nie ma. Cały czas myślę że jest na szkoleniu i któregoś dnia wróci prawdziwy obłęd:( . Nie zastanawiasz się jak wyglądał twój mąż? Bo mi to spędza sem z powiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amelia,mój mąż zmarł 1,5 roku temu,ja mam duże wsparcie w rodzinie,siostrze i rodzicach,bardzo Ci współczuję że nie ma przy Tobie nikogo bliskiego.Jednak tej pustki nie jest wstanie wypełnić nikt,ja też nie lubię weekendów,ludzie robią wspólnie zakupy,w niedzielę razem jedzą obiad,idą na spacer,W walentynki byłam w kwiaciarni po kwiaty dla męża i co,za mną i przede mną stali tylko mężczyźni,było mi tak przykro że jak wsiadłam do samochodu zalałam się łzami,to przykre, ciągle zadaję sobie pytanie dlaczego muszę tak cierpieć.Mam wrażenie że to nigdy się nie skończy, te lęki które wybudzają mnie w nocy,ciągłe kłopoty z zasypianiem,walczę,próbuję iść do przodu,ale wszystko wraca ten przeklęty dzień w którym to wszystko się stało -to jakiś koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej! Mnie też męczą koszmary nocne których nawet nie potrafię opisać to straszne.Kładę się spokojna po nawet normalnym dniu i nagle bum zamykam oczy widzę urywki pogrzebu miejsce na strzelnicy w którym zginął mój mąż:( próbuje o tym nie myśleć włączam telewizor niby przechodzi robi się ciemno i znów wszystko wraca. Lekarze mówią że to normalne to musi trwać faszerują mnie lekami i każą czekać. Wiem co czułaś na walentynki ja miałam to samo przepłakany cały dzień.Moje ostatnie 16miesięcy to jeden wielki płacz sama rodziłam dziecko sama ochrzciłam córunie teraz czeka mnie jej roczek rocznica ślubu.........:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26
Hej dziewczyny. Ja nie widziałam swojego męża zaraz po wypadku, bo rodzice mi nie pozwolili i Policja też powiedziała, że nie da rady, bo został już zabrany do medycyny sądowej i jest środek nocy, a jutro niedziela. Za bardzo nie nalegałam, bo byłam w takim szoku, ale dziś o tym myślę prawie codziennie i żałuję, że nie zrobiłam awantury o to, że chce zobaczyć męża. Może miałam więcej szczęścia od Was, bo widziałam Go na pogrzebie jednak to nie to samo. W trumnie leżała wychudzona figura woskowa mojego męża, a nie ON :( Przez sekcje pogrzeb odbył się dopiero w środę, a mąż zginął w sobotę, więc mąż już nie przypominał jak dla mnie sam siebie.... Już zawsze będę żałować, że nie postawiłam na swoim i nie zobaczyłam go zaraz po wypadku!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam.Dwa dni temu minął miesiąc od śmierci mojego męża.miał 33 lata ja mam 28.zmarł mi na rękach ugodzony nożem w tętnicę.nasz 4 letni syn to widział.nie radzę sobie z tym wszystkim.nawet nie wiem jak mam określić to co czuje.mam potworne poczucie winy że to moja wina.mąż bronił mojego honoru i za to został zabity.potrzebuje choć słowa otuchy .wszyscy mnie unikają jakbym już była wykluczona że społeczeństwa.przecież nikomu nie płacze nie nie uzalam się nad sobą a ludzie zapomnieli o moim istnieniu zaraz po pogrzebie.mam nadzieję że będę miała kiedyś tyle siły jak Wy.pozdrawiam. M

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29
Płacz,bo to pomaga... Z czasem będzie troszkę łatwiej. A znajomymi się nie przejmuj za jakiś czas będą nowe znajomości tak też jest i w mojej sytuacji. Nasi wspólni przyjaciele po śmierci męża o mnie zapomnieli,nie ma już tego co spajało to wszystko... Trzymaj się i pamiętaj że za jakiś czas zaświeci słońce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuje za te słowa...właśnie o to chodzi że nie potrafię płakać duszę się w środku...taka blokada.nie wiem czy tak powinno być.mieszkam w małej miejscowości gdzie wszyscy się znają.chodzę tylko do przedszkola i z powrotem.wszyscy mnie obserwują.ale nie dlatego że chcą mi pomóc tylko komentarze że jestem bezboznica bo pogrzeb mojego męża był świecki bez księdza a to skandal. M

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29
Pamiętaj,nikt za Ciebie tego życia nie przeżyje ,a jest tylko jedno. Ludzie zawsze gadali i zawsze gadać będą,ale olej to!! Idź przed siebie z podniesioną głową

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Nie możesz płakać dla mnie to normalne ja też tak miałam musisz dać sobie czas.Ja też nie potrafiłam płakać czasami byłam na siebie za to zła aż pewnego dnia coś we mnie pękło i ryczałam ryczałam i ryczałam.Chyba zaczęłam powoli wierzyć że mąż nie żyje że nie jest na delegacji i że to naprawdę się stało do tego ta ogromna TĘSKNOTA żal pytania bez odpowiedzi masakra piszę to i ryczę. U mnie trwało to prawie pół roku. Cieszę się ze trafiłam na ten portal i mogę pisać z kobietami które przeżyły to co ja i naprawdę wiedzą co piszą a nie tak jak puste słowa ludzi "wiem co czujesz"mam ochotę powiedzieć guzik wiesz co czuje jak tego nie przeżyłaś/eś. Nienawidzę tych słów.Trzymajcie się najgorzej szkoda mi tych naszych maluszków czemu muszą tak cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×