Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość matryca

Kto po początkowych wątpliwościach, mimo wszystko, był jednak szczęśliwy?

Polecane posty

Gość matryca

W związku...na początku miał wątpliwości, a potem jednak szczęście przylazło;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matryca
A skad sie brały Twoje wątpliwosci? I jak sie przekonałas, ze jednak to on jest tym, którego chcesz :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem teraz
wlasnie w takiej sytuacji, ze jestem na poczatku zwiazku wlasciwie zwiazek sie dopiero tworzy a ja nie jestem pewna czy to jest to i czy warto w ta brnac....jak sobie z tym radzicie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matryca
Ja brnę dalej i patrzę, co z tego wyniknie;) Zależy mi na tym chłopaku, a moje durne wątpliwości schowam do pudła i pod łóżko. Może to jakiś wewnętrzny lęk przed odrzuceniem każe mi to skończyć, zanim on skończy ze mną, heh...cholera, nie dam się. Samej sobie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem, nie byłam ;) Po prostu brnęłam dalej :D nie chciałam myśleć nad konsekwencjami... może bym miała teraz złamane serce... ryzykowałam i udało się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie byłam pewna, czy chcę z nim być, czy to właśnie ten, itp... Zresztą, w głowie siedział mi dość mocno jeszcze ktoś inny. Niby mówiłam mu o tych moich wątpliwościach, mówił że w porządku, że będzie się starał zdobyć moje serce bo wie, że warto. I zdobył :) Tak jak ktoś napisał - też trochę zaryzykowałam i się udało :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość driak
ja uważałam że ten związek nie ma szans, nie wyobrażałam sobie dla związku żadnej przyszłości i wcale jej nie chciałam postanowiłam trwać w nim póki jest mi dobrze i póki coś się w moim własnym życiu nie zmieni (\"własne życie\" a chwile w azylu z naszego uczucia wyraźnie oddzielałam) zmieniło się tymczasem to, że nie zdając sobie świadomie sprawy zakochiwałam się coraz bardziej i wkońcu mogłam stwierdzić że naprawdę kocham i przeszkody przestałam widzieć a część z nich zniknęła teraz jestem szczęśliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziubas 29
ja też :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diak
\"jak sobie z tym radzicie?\" Ja co moment, w chwilach wątpliwości, zadawałam sobie pytanie \"Czy jest mi dobrze? (Czy nie ponoszę kosztów? Czy czerpię korzyści ze związku?). Emocje odstawiałam na bok. Odpowiedź zawsze była pozytywna. Dlatego jestesmy razem a ja czuję się coraz bardziej szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i ja :D na poczatku weszlam w ta relacje z rozsadku; on byl bardzo zakochany, opiekunczy, dbal o mnie, milo spedzalo sie z nim czas. Mialam postanowienie, ze nie bede nic robic na sile, poki jest fajnie trwalam w tym zwiazku. I tak stopniowow zakochiwalam sie coraz bardziej, a dzisiaj nie wyobrazam sbie swiata bez niego :) Obecnie tez mam okresy zwatpienia, ale zawsze wychodzi na to, ze go kocham i chce z nim dalej byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem teraz
ja zaryzykowac sie boje tylko dlatego, ze wiem, ze on hmm nie sadze zeby to juz byla milosc ale w kazdym razie napewno mocno zauroczony jest mna...i nie chce go zranic potem jak to zajdzie za daleko wiem, ze moze tak jak Wy potem dojde do wniosku ze to ten i zakocham sie po uszy ale co bedzie jak tak sie nie stanie?? on bedzie cierpial a na to nie zasluguje jest cudownym facetem....:( ostatnia rzecza jaka bym chciala to to zeby on cierpial... sama nie wiem co robic....nie sadzialam, ze takie rozterki mi sie kiedys przytrafia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem teraz - jedyne, co Ci mogę poradzić, to żebyś mu mówiła o swoich wątpliwościach. Żeby przynajmniej wiedział, że się jeszcze wahasz. To też nie zawsze jest łatwe, bo nie da się trzymać kogoś cały czas na dystans, ale w razie czego nie powinien czuć się oszukany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem teraz
laid dzieki za rade...:) wiesz wlasnie u mnie sytuacja jest o tyle ciezsza, ze on mi swoich uczuc nie wyznal ja to poprostu widze i nie tylko ja...wszyscy co nas widza mowia mi ze jemu bardzo zalezy ze to widac ze nie spuszcza ze mnie zwroku... a ja nie chce zaczyna takiej rozmowy bo nawet nie wiedzialabym jak...oczywiscie, ze jesli on by mi wyznal jakies uczucia albo powiedzial ze mu zalezy czy cos to napewno powiedzialabym co czuje bo tak jak pisze nie chce zeby cierpial.... ale w takiej sytuacji nie wiem co robic...nie chce go od siebie odsuwac bo bardzo go lubie i dobrze mi w jego towarzystwie itp...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matryca
Dlatego też postanowiłam walczyć o to uczucie. Dopiero wtedy będę mogła powiedzieć, że poniosłam porażkę. Ze samą sobą ;) Fajnie tak Was czytać, wiedzieć, że nie ja jedna, nie on jeden...wiem, że nie chcę by cierpiał, ale to i tak już chyba za późno; wpadł na amen :) Jak to gdzieś padło...uwielbiam sposób, w jaki on uwielbia mnie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem teraz - ja miałam trochę łatwiej, bo on niemal od początku mówił mi, że mu zależy. chociaż... przy pierwszej takiej rozmowie jeszcze o tym nie mówił, ale ja to już czułam. a powiedziałam mu po prostu, że boję się, że mogłabym go skrzywdzić, bo widzę że jest wrażliwym człowiekiem a ja sama jeszcze nie wiem czego chcę... matryca - myślę, że warto sobie uświadomić, że nie ma nic złego w tym, że to facet walczy i zabiega o kobietę. ja miałam z tym początkowo problem, bo w o poprzedni związek sama musiałam walczyć. pozwólmy sobie czasem poczuć się takimi księżniczkami do zdobycia :) a mój chłopak jest naprawdę dumny z tego, że udało mu się w końcu zdobyć moje serce :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matryca
Mojego jeszcze nikomu nie udało się zdobyć, więc czas pokaże ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem teraz
matryca super z tym uwielbieniem napisalas cos w tym jest...;) laid no wlasnie a on nic nie mowi tyle, ze ja to widze ....wszyscy widza...jedyne co mowi to to ze teskni ale od czegos takiego nie wyjde z powazna rozmowa... ja narazie chyba zostawie to tak jak jest...pozowle temu zyc wlasnym zyciem a jak dojdzie do rozmowy jakiejs to zobaczymy... moja mama i ciocia tez mi mowia, ze warto sporbowac...ze obie jak poznaly mezow tez mowily ze sa super faceci z nich ale tylko jako kumple itd a teraz sa w szczesliwych dlugoletnich zwiazkach i nie wyobrazaja sobie zeby moglo byc inaczej...wiec moze cos w tym jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kermitow
ja :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie smuć się
zazdroszczę Wam :( U mnie się rozpadło po 4 latach obaw :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja miałam duuże wątpliwości , po 4 latach związku i dwóch lata bycia samą , wdałam sie w nimfomanie , i nie chcialam byc w żadnym związku interesowały mnie tylko przelotne seksualne znajomosci , az w koncu poznałam Jego i on chciał zebym z nim była , ja bałam sie że mi sie znudzi ze bede myslala o innych facetach ,chciałam byc tylko jego kochanka , ale on postanowił ze albo dziewczyna albo kochanką ... i od tego czasu z nim jestem jakis rok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matryca
Kurczę, po zaręczynach to chciałabym ich nie mieć ;) Ale powiedzcie, zmuszałyście się do spotkań, do zbliżeń...? Nie chyba... czy było na zasadzie - o, w sobotę się umawiamy, lepsze to, niż siedzenie samej w domu:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diak
Ja też jestem ze swoim trzy lata i też jesteśmy zaręczeni :). Co do spotkań, zbliżeń intymnych... Przez pierwszy rok, może dłużej, trwałam w jakimś rozdwojeniu jaźni. Mówiłam mu że kocham, czułam się dobrze, biegłam do niego jak na skrzydłach, ba, zabiegałam o niego i płakałam jeśli groziło rozstanie (jeden taki kryzys) a jednocześnie część mnie czuła że te emocje dotyczą jakby jakiejś wymyślonej postaci, nie mnie, że to tylko na czasowo, że tak naprawdę bawię się w związek, udaję, ale to się skończy. Czułam że jeszcze chcę z nim być, pozwalałam sobie płakać z tęsknoty przy parodniowej rozłące, myślałam o nim non stop a jednocześnie patrzyłam na niego krytycznie i zastanawiałam kiedy pora byłaby to zakończyć, zanim się przyzwyczaję, zanim zrobię mu większą krzywdę rozstaniem. Ale gdy on chciał sam skończyć związek, odstawiałam sceny rozpaczy, gdy część mnie histeryzowała, a druga część myślała sobie, że trzeba będzie zarezerwować fajne wczasy dla singli... Teraz wiem że to była obrona przed uczuciem i reakcja na podpowiedzi zdrowego rozsądku. Teraz to minęło, bo odpadło wiele przeszkód dla związku. A ja czuję na pewno że kocham i na dodatek wciąż na nowo się zakochuję w tym jedynym. A, co jeszcze sobie przypomniałam... Naprawdę byłam bardzo zagubiona w swoich odczuciach i w tym na ile mogę sobie pozwolić, bardzo - że się tak wyrażę - zablokowana. Więc co się dzieje poznawałam po swoich nietypowych reakcjach, wnioskując że skoro mówię o moim wybranym mając idiotyczny, rozanielony wyraz twarzy, skoro chce mi się dla niego wychodzić z domu, spędzać z nim czas, nie denerwuje mnie (a normalnie jestem samotniczką), skoro zarazem nie idealizuję go - to znaczy że jest to miłość. ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diak
Ja się nie przejmuję wątpliwościami. Uważam że są normalne dla człowieka niezamroczonego uczuciem i nieinfantylnego. Przecież nawet siebie nie znamy do końca i nie wiemy co będzie za dziesięć lat a co dopiero drugiego człowieka. Tymczasem mamy związać się z drugą osobą i stworzyć rodzinę, być odpowiedzialni za nowe życie. Zatem jeśli myśli się o małżeństwie poważnie, rozterki i niepokoje, zwane wątpliwościami, POJAWIĄ się. Uważam że to lepsze niż beztroska i infantylna wiara w to że będzie cudownie do końca życia. Dlatego myślę trzeba faceta obserwować i rozważać wszystkie za i przeciw na zimno ;P a potem... zadawać sobie pytanie \"czy mi z tym dobrze?\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja miałam inaczej
W pierwszym związku 3.5 roku były wątpliwości.. dziś wiem że to nie była miłość chociaż cierpiałam po rozstaniu bardzo ale to wynika z przywiąznia z tych sytuacji które gdzieś tam w podświadomościzajmują wiele mjejsca... są to spędzone razem dni i noce, miejsca gdzie razem byliśmy i wiele innych które sprawiają ze czujesz się związana z drugim człowiekiem. Przypadek sprawił że się rozstaliśmy.. Dziś wiem że gdyby nie to wydazenie pewnie spedziła bym z nim resztę życia.. ale... to nie była miłość, dziś to wiem bo kocham koboś całym sercem i dopiero teraz widzę różnicę... jak to jest kiedy fruwasz ze szczęścia :)) kiedy oboje do siebie biegniemy.. kiedy wszystko jest przepełnione miłością... Jeżeli Wy macie obawy to co mogę powiedzieć, może dajcie sobie czas... ale czy on coś zmieni poza tym że będziecie bardziej przywiązane do swoich facetów... takie jest moje zdanie, myślę ze mozna spędzić całe życie u boku kogoś tylko dlatego że tak jest nam wygodnie, żeby nikogo nie ranić algo żeby nie być samotnym ale nie mylcie tego z miłością!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja miałam dokładnie tak samo jak "driak" jestem w szoku, to tak jakbym opisywała swoją historie i swoje przeżycia :) Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×