Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaciekawionaaaaa

praca w domu dziecka

Polecane posty

Gość byla opiekunka
Pracowalam w domu dziecka pol roku i niestety nie wspominam tego okresu za dobrze. jestem po pedagogice opiekunczo-wychowawczej i rzeczywiscie wyksztalcenie jest potrzebne wyzsze, mniej istotne jest czy to jest pedagogika o-w czy jakas socjalna, aczkowiek mysle ze w pierwszej kolejnosci przyjmuja po o-w i pewnie po specjalnej. rzeczywiscie potwierdzam praca niesamowicie ciezka. niechce sie za bardzo rozpisywac, ale ktos wyzej pisal o wdziecznosci wychowankow i satysfakcji. ja nic z tego niestety nie odczulam. dzieciaki sa strasznie zlosliwe. i dotyczy to zarowno dzieci w wieku 2-4 i strasze w wieku szkolnym - mialam okazje pracowac w roznym grupach. wiele razy po poludniowej zmianie wychodzialm po prostu wkur...... takze wiele nerwow mnie to kosztowalo, a raczej jestem spokojna osoba. jezeli chodzi o satysfakcje ja nie mialam zadnej, poniewaz jezeli ja studiowalam 5 lat po to , zeby dzieci karmic, zmieniac im pieluchy, ubierac, rozbierac, myc, szykowac jedzenie itp. to niewiem po co konczylam tez studia bo tego nie trzeba sie uczyc i oczywiscie nie ma takich rzeczy na studiach, bo to sie po prostu wie. dlugo by trzeba bylo pisac co ja tam przezylam, tym bardziej ze to byla moja pierwsza praca po studiach i wyobrazenie o domu dziecku to mialam takie jak w tym serialu dokumentalnym "Kochaj mnie"(kiedys lecial na dwojce) i przed ta praca balam sie jak ja sobie poradze psychicznie, poniewaz bardzo bylo mi zal tych dzieci. jednak rzeczywistosc okazala sie inna , duzo bardziej brutalna niestety i dla mnie. a wczesniej takze marzylam o pracy w domu dziecka. zreszta nie chce mi sie juz pisac na ten temat, jezeli macie jakies pytania to pytajcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kakaka88333
a czy organizuje sie dla dzieci jakies zabawy, zajecia czy samowolka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość byla opiekunka
mozna samemu organizowac czas wolny dzieciakom, organizujac jakies zajecia. w tym domu dziecka gdzie ja pracowalam opiekunki jednak rzadko to robily, glownie tylko rano, bo dyrektorka miala wtedy obchod..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Poprzedniczko,masz zupełną rację co do wdzięczności dzieci-na to liczyć nie można. Ale pomyślmy, skoro los ich tak niewdzięcznie potraktował, nie mają się do kogo zwrócić, nie mają oparcia co najważniejsze w większości w żadnym z rodziców, to czegóż my ich nauczymy?Co możemy przekazać?Jedynie wiedzę na temat życia- jak żyć żeby przeżyć w tym wyścigu szczurów, nie licząc na niczyją pomoc, bo tak naprawdę ze strony najbliższych jej nie mają. Nie szukajmy teraz wdzięczności, bo one nie są wstanie być za nic wdzięczne, nie dostali miłości rodziców, więc wszystko inne im się od życia należy. Powinniśmy ich powoli jej uczyć, małymi krokami. Dla mnie wdzięcznością jest uśmiech dziecka, z którym (zbuntowanym) siedzi się godzinami nad jednym nieobowiązkowym zadaniem z matematyki , i które wraca następnego dnia ze szkoły - Pani, opłacało się! Wydaje mi się, że jest to jednak sprawa indywidualna każdego pedagoga, wychowawcy, jaką rolę odegra w życiu dziecka i w jaki sposób do tego podejdzie. ONI kiedyś wrócą. Spotkają się z rodzicami, jeszcze wspomogą, wysłuchają żalu matki jak to ojciec pije. Wtedy przyjdą do nas, opowiedzieć o życiu, o tym co robią, co osiągnęli, jaka okazja przeszła koło nosa... To będzie wdzięczność. Wdzięcznośc za to, że ktoś kiedyś zmieniał im pieluchy, gotował i kazał sprzątać... A co najważniejsze, wdzięczność, że ktoś przy nich był.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Organizacja zabaw Jasne,że organizuje się zabawy. Zależy tylko jakie mamy pole do popisu. Często w porozumieniu ze sponsorami i zaprzyjaźnionymi instytucjami dzieci wyjeżdżają na wycieczki, obozy, festyny. Jeśli chodzi o zabawy w domu to także, przynajmniej w przypadku domu w którym pracuję, staramy się jakoś umilić dzieciom czas wolny. Gry i zabawy są na porządku dziennym, a ostatnio zorganizowaliśmy dla dzieci przedstawienie- taki mini playback show! Do tego zaprosiliśmy najbliższe rodziny. Zabawa była przednia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Seiandin
Zgadzam się wpełni z poprzedniczką ( 00:43 ). Tyle ile wkładasz w pracę serca, tylekrotnie ona owoców przyniesie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzegorzrzrz
Witajcie... Pomóżcie... Straszą nas odebraniem Kart Nauczyciela w moim Domu Dziecka... Pracuje tu już 20 lat.. Wiem, że w wielu domach powiaty juz próbowały - z różnym skutkiem... Jak było u Was??? Czy można się przed tym obronić... Proszę o pomoc... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piitka
Droga wychowawczyni- pięknie mówisz o tym wszystkim, ale dość naiwnie. Może ci młodzi ludzie przyjdą kiedyś do ciebie z kwiatkami na 5 minut, ale czy wiesz jacy są naprawdę? Ja nie byłam wychowawczynią w domu dziecka- miałam znajomą, a jednocześnie traf chciał, że mieszkałam na dzielnicy weteranów wojennych z II wojny światowej , którzy byli ofiarami wojennego ekspr\eymentu faszerowania bromem- bezpłodni. Większość z tych rodzin miala adoptowane dzieci. Oprócz tego znam jeszcze 2 inne rodziny z adoptowanymi dziecmi. Szlag mnie trafia i w jednym słowie powiem- że to gady.Nikomu nie polecam, żeby zaadoptoweał obce dziecko, z niewiaodmo jakiej patologii. W przypadku znajomej wychowawczyni, która nabrała się na słodką manipulatorkę spośród swoich podopiecznych i zaadoptowała ją -doszło nawet do rozpadu małżenstwa! Tyle im "radości" zgotowała ta wcześniej słodka niunia, która weszła w środowisko przestępcze.Szceśliwa , mądra rodzina na poziomie rozpadła się i zgotowała wieloletnią gehennę równiez dla swojego biologicznego syna. Ten przypadek znam najlepiej, a o ptologiach z rodzin weteranów nie chce mi sie już pisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja znam rodziny
ktore zaadoptowaly dziecko i wszystko u nich jest w porzadku. nie mozna gneralizowac. czasami wlasne biologiczne dzieci tez potrafia zgotowac gehenne wlasnym rodzicom a to chyba jeszcze bardziej boli bo pytamy dlaczego? przeciez ja je urodzilam wychowalam to moja krew po kim on ona to ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Droga Piitka. Nie wiem czy zauważyłaś, że rozmawiamy o dzieciach z domu dziecka. Naprawdę wiem z własnego doświadczenia jak zachowują się w rodzinach dzieci adoptowane i jakie są tego konsekwencje.Co potrafią wnieść w życie takiej rodziny.Dlatego jestem zdania,że decyzja o adopcji czy utworzeniu rodziny zastępczej musi być decyzją przemyślaną przez oboje małżonków, z uwzględnieniem konsekwencji...Nie zdajemy sobie sprawy co drzemie w takim dzieciątku, kiedy bierzemy je pod swoje skrzydła. I nie jest naiwnością w dzisiejszych czasach mówić o tym, że niektórzy wychowawcy w/w instytucji twierdzą,że lepiej aby dzieci pozostały w takiej placówce, niż trafiały do rodzin, które być może nie bardzo się do tego nadają... Nie chcę nikogo osądzać i wbrew moim słowom nie stoję po jednej stronie, lecz ponad wszystko... Na uwadze trzeba mieć dobro dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szukajacy pracy
gdzie najlepiej szukac ofert pracy z takich instytucji jak domy dziecka, osrodki szkolno-wychowawcze, osrodki adopcyjne itd? czy jest moze jakis serwis, strona na której oglaszaja sie. w czerwcu mam obrone i zastanawiam sie nad praca w takich placowkach. czy wogole facet i to bez doswiadczenia ma szanse na znalezienie takiej pracy. i jak wyglada praca pedagoga/wychowawcy w domu dziecka bo nie wierze ze to tylko sprzatanie , karmienie, robienie jedzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agaciocha
prosze o pomoc!! musze napisac prace o moim wolontariacie w domu dziecka ale nie mam o tym zielonego pojecia jak wyglada praca w takiej placówce??? musze sklepac jakies 3 strony, czy ma ktos moze taka prace albo jest mi w stanie pomóc?? !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Ad szukającego pracy... Pisząc z własnej autopsji, najlepiej jest po prostu wstąpić do takiej instytucji i zapytać. Jeśli chodzi o pracę dla mężczyzny, to jeśli jest on z tzw ikrą powiem jak najbardziej.Wg tego, co zauważam podcza pracy, w której od niedawna uczestniczy młody człowiek płci męskiej ma on o wiele wiekszy autorytet wśród dzieci niżeli kobieta produkująca się kilka lat.W sposób bardzi niepozorny, kierując się zasadami panującymi w domu "wkradł się" w serce niejednego dziecka. I poraz kolejny, takie dzieci owszem trzeba wychowywać,ale przede wszystkim trzeba z nimi być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja kolezanka pracuje w dd
MOja kolezanka pracuje w dd, nie narzeka na złe warunki bytowe podopiecznych.Wrecz przeciwnie-dzieciaki czasami maja z byt duzo podane na tacy. Co do pensji. Zastepczy zawodowy rodzic z etatem 24 /doba zarabia 1400 zł. Nie ma urlopu, zwolnienia lekarskiego itp. Wykształcenie podobne jak przedmówczynie. Wniosek- i w dd i w zrz zarabia sie zbyt mało, bo robi sie bardzoo duzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Zgodzę się. robi się bardzo wiele. Tylko po to aby w najmniejszym stopniu zastąpić dziecku jakąkolwiek namiastkę domu. Kto dam nam za to więcej...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Szczerze? Moja koleżanka sprządzająca listy płac dla skazanych w ZK ma 2200 zł miesięcznie po miesiącu zatrudnienia, a ja po ok 2 latach pracy w Domu Dziecka 1100zł. dlatego dobrze jest w tym wypadku docenic swoja pracę pod względem innym niż tylko materialnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Ja mam rozmowę 25.08 w DD prowadzonym przez zakonnice, nie mam pojecia jaqkich pytan mogę sie spodziewać??? Właściwie to nic nie wiem..POMOCY ale chyba chciałabym tam pracować... chyba bo trochę zmartwiłam się niektorymi wypowiedziami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZaciekawionaDomemDziecka
Witam.. ;) Ja marze o pracowaniu w domu dziecka dac tym dziecia duzo serca itd. tylko zastanawia mnie jedno jakie przedmioty sa potrzebne na ten kierunek : Pedagogika opiekuńczo – wychowawcza ?? Proszę o odpowiedź

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kukuykyk
Ja od 5 lat pracuje z dziecmi z zamiłowania a nie z papierka. Praca w domu dziecka wlasnie na tym rowniez polega zeby zadbac o te dzieciaczki zeby byly czyste, przebrane, najedzone a nie, ze przyjda do gabinetu "Pani psycholog" na rozmowe Ludzie zastanówcie się co Wy piszecie i to Panie po studiach, żal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawczyni
Do zaciekwaionej... Wydaje mi się,że pedagogika opiekuńczo - wychowawcza jak najbardziej wystarczy. Np ja mam licencjat z opiekuńczej a mgr ze społeczno - rodzinnej. Z tego co mi wiadomo moje koleżanki ukończyły różne kierunki studiów, np. resocjalizację czy pracę socjalną. Prawda jest taka że do tego miejsca trafia wiele osób po naprawdę różnych kierunkach,radzę porozmawiać z dyrektoem placówki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bułkazmasłemisoolą
Może troszkę wypowiem się na temat dzieci z domu dziecka. Pracuję z nimi na co dzień, więc jakieś doświadczenie mam. Niestety muszę napisać, że piękne spoty o ślicznych, smutnych dzieciaczkach szukających kochających rodziców to niestety część prawdy. Po pierwsze dzieci te nie potrafią kochać, ich celem życiowym jest tylko konsumpcja, czyli jedzenie(głównie słodycze), telefony komórkowe,pieniądze etc. 13-14 latki są w stanie oddać się za paczkę chipsów. Często molestowane(z wzmożonym popędem), FAS, RAD, ADHD itp. to codzienność.Owszem przytulają się, na niektóre wychowawczynie potrafią mówić mamo, jednak robią to często po to by coś uzyskać, a my się rozczulamy, czasem nawet płaczemy ze wzruszenia. Takich na prawdę wartościowych dzieciaczków jest niestety garstka. Wszelakie zabiegi pedagogiczne odnoszą mierny skutek, próbujesz nauczyć ich czegoś(że na przykład nie wolno kraść), pięknie słuchają, ty masz satysfakcję, a po zamknięciu drzwi nadal robią to samo. Próbujesz kilka, czasem kilkanaście razy, potem po prostu poddajesz się. Wychowawcy często się zmieniają nie dlatego, że są złymi ludźmi, tak naprawdę są strasznie wypaleni, często znerwicowani, nie mają siły walczyć. Wyzwiska, straszenie to codzienność. Szczerze mówiąc to bardzo podziwiam osoby, które zakładają rodziny zastępcze, oni mają to 24 godziny na dobę. Nie dziwię się również kiedy dzieci wracają po kilku latach z takich rodzin, oni też się wypalają mimo, iż wcześniej nie chcieli wierzyć, że dzieci porzucone to naprawdę trudne dzieci i uważali, że miłością można je uzdrowić. Dzieci z domu dziecka, zwłaszcza te, które są już długo mają wyidealizowane wyobrażenie na temat domu(taka chatka z piernika), ścierają się z rzeczywistością i przychodzi zawód, ,ze tu też trzeba myć zęby, też trzeba posprzątać pokój etc. Także to bardzo ciężka praca nie dla wszystkich, a na pewno nie dla wrażliwców, to, że lubi się dzieci to nie wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madziunia_kafeterianka
jw. święta prawda niestety :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie pracowalam w domu dziecka
ale tak sobie to wlasnie wyobrazam (post bułkiz). Teraz prawei nie ma sierot naturalnych, sa sieroty spoleczne, obciazone genetycznie. Poza tym dom dziecka to nie jest normalny dom, te dzieci nie maja poczucia wlasnosci, nie wiedza jak budowac wiezi, nie potrafia zadbac o siebie, nie sprzataja, nie gotuja, nie maja normalnych obowiazkow. Dlatego mnie wkurzja rady typu urodz za wszelka cenę, oddasz do adopcji - łaska boska, jak sie znajdzie rodzina adopcyjna, a jak nie? Tez zbieranie na slubie maskotek na dom dziecka, dzieci nimi rzygaja, tak samo slodyczami - juz lepiej pieniadze na pensje dla wychowawcow, zeby pozyskac jak najlepszych. Podziwiam rodziny zastepcze, to jedyny ratunek dla takich dzieci. A przede wszykim walka z patologiami - za latwo MOPS pomaga pijakom, łopbuzom, bezmyslnie rodzacych te nieszczesne dzieci, oni uwazaja,ze im sie wszytko nalezy, nestety czesto ich dzieci tez rosna w takim przeswiadczeniu. Pisze oczywisosci, ale i tak sa ludzie ktorzytego nie widza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daria kruppa
Bardzo ciekawa dyskusja, proszę o kontynuację. Piszę pracę na podobny temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychowawca 13
Praca w domu dziecka jest bardzo niewdzieczna i małopłatna ,dzieciaki zdemoralizowane kradną strasznie ,większość na psychotropach, a za te marne grosze trzeba się tak poswięcać .....indywidualna praca z wychowankiem +z grupą +od zawalenia papierków przynajmniej w mojej placówce, święta pracujace tylko co 3 weekend wolny , a jeszcze musisz prać i prasować .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewel27777
Praca w domu dziecka jest bardzo niewdzieczna i małopłatna ,dzieciaki zdemoralizowane kradną strasznie ,większość na psychotropach, a za te marne grosze trzeba się tak poswięcać - zgadazm sie w 100% dodam jeszcze ze gown..iarze na glowe wskakuja, a tak naprawde to wychowawca ma zwiazane rece tzn. co to za kara dla takiego malolata jak np. brak podwieczorku? przepraszam za slownictwo ale przydalo by im sie porzadne lanie, ale to tylko moga zrobic ich zapijaczeni rodzice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem na pierwszym roku resocjalizacji, bardzo ale to bardzo chciałam pracować w więziennictwie, nawet nie rozważając pracy z dziećmi... nie wiem dlaczego... dopiero ostatnie wakacje zmieniły moja decyzję;)a więc przez wakacje zajmowałam się trójką rozpieszczonych do bólu dzieciaków (rodzice-właściciele prywatnej telewizji)w wieku 9, 7 i 3 lata, mieszkałam u obcych ludzi na drugim krańcu Polski, z daleka od domu, kogoś z kim mogłabym porozmawiać, kogo mogłabym sie poradzić....pierwsze dni były piekłem... starsze dziewczynki postanowiły mnie sprawdzić...a ich młodszy brat, niby niczego nieświadomy 3 latek ostro dawał mi się we znaki: wyrywał się na środku ulicy,uciekał, bił, drapał, nawet pluł w twarz(3 latek!!!)rzucał zabawkami, rowerkiem, jedzeniem i wszystkim co się dało...pozostawało tylko przekupianie słodyczami i bajkami(miał własny telewizor w pokoju) etc. dziewczynki natomiast, różowe księzniczki nie dawały mi spokoju ciagłymi kłótniami o zabawki, komputer i ksiązki, oczywiście trzymały dietę bo w przyszłości chciały być GWIAZDAMI... ehhh, tak minął mi pierwszy tydzień oczywiście w domu był ich tata który na nic nie zwracał uwagi bo ciągle siedział przed komputerem...(mama w pracy od 7 do póznego wieczora) ale nie dałam się... postanowiłam przeczekać ... w końcu zostałam sam na sam z trzema małymi wampirami;) na dzień dobry powiedziałam im że to ja będę dyktować zasady gry... oczywiście nastąpił płacz i zgrzytanie zębów... tylko 7-latka zrozumiała że trzymając sztamę ze mną nic nie straci... wyłamała się przez co od razu została nazwana przez siostrę zdrajcą... o dziwo nie musiałam jej prosić o pomoc przy przygotowaniu śniadania, obiadu, zmywania, sprzątania zabawek i tak dalej(bo oczywiście te wszystkie obowiązki należały do mnie)...po jakiś dwóch tygodniach 9-latka powoli zaczęła się do mnie odzywać widząc że bawię sie z jej siostrą, czytam jej bajki na dobranoc, malujemy sobie paznokcie, po prostu dobrze się bawimy, chyba z zazdrości zaczęła mnie tolerować... przełomowym dniem było małe przyjęcie na które zaprosiłyśmy małe sąsiadki, koleżanki dziewczynek... wtedy moja najstarsza podopieczna przytuliła mnie i powiedziała że to najfajniejsza impreza na jakiej była.... po czym odwróciła się i do końca mojego pobytu była taka sama jak na początku... chłopiec z każdym dniem był coraz gorszy... ale dzień przed moim odjazdem powiedział że może mi oddać pokój żebym nie jechała;) wyjeżdżałam z mieszanymi uczuciami, z jednej strony polubiłam te wredoty ale z drugiej kasa jaką mi wypłacili za tą harówkę była delikatnie mówiąc nieadekwatna do obowiązków i ilości zjedzonych nerwów... ale nawet to nie przebiło widoku zapłakanej dwójki dzieciaczków (oczywiście najstarsza była zbyt zmęczona żeby odprowadzić mnie z rodzeństwem i mamą na pociąg) i równie zapłakanej matki, która tuż przed moim wejściem do pociągu dyskretnie, zniżonym i drżącym głosem powiedziała: co my teraz bez ciebie zrobimy... ehhh, czasami warto się poświęcić chociażby tylko dla takiej chwili... wracając do tematu postanowiłam, bez względu na zarobki, narzucone obowiązki i nieposłuszeństwo po ukończonych (mam nadzieję studiach) rozpocząć pracę właśnie w domu dziecka;) a komentując moją poprzedniczkę... lanie w tyłek nie jest metodą która pomaga w wychowywaniu.. moim zdaniem jest ostatecznością..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość była wychowawczyni
ja również pracowałam jako opiekun-wychowawca w domu dziecka. Praca niemiłosiernie ciężka i zabierająca całkowicie życie prywatne. Pracowałam po 12 a zdażało się że po 18 godzin na dobę. Przychodziłam do domu po prostu zmordowana. Kończyłam dyżur nocny o godz. 8, o 10 byłam w domu a o godz. 14 telefon, że mam natychmiast przyjechać do pracy. Nie możesz zaplanować sobie wolnego bo żeby się waliło i paliło, gdy komuś z pracowników coś wypadnie - na dyżurze ktoś musi być. Ciągłe wzywania do szkoły, tony papierkowej roboty. Praca od piątku do świątku, w weekendy, święta, noce... Kiedyś musiałam nawet zamieszkać przez tydzień w pokoju socjalnym, bo wszyscy pracownicy byli chorzy a ktoś musiał opiekować się dziećmi... Nie muszę chyba mówić jak na to zareagowała moja rodzina... Tak wogóle to wychowawców było bardzo mało, ciągły niedobór, albo była taka rotacja, że nawet nie pamiętałam imion niektórych. Ciągłe pretensje ze strony kierownictwa, które miało wszystko w tyłku... Opiekuj się 30 dzieciaków (wiek od 1,5 do 18 lat), oporządź ich, wypełniaj obowiązki jak jesteś czasem sam na zmianie? Chore... A co do dzieciaków... te wszystkie stereotypy typu jak ja sobie poradzę w pracy w takim miejscu, przecież te dzieci są takie biedne, będę przez cały czas płakać... tak - bedziesz płakać ale z niemocy i braku sił. Dzieci owszem są biedne i pokarane przez los, ale są tak roszczeniowe że aż się wierzyć nie chce. Uważają że im się wszystko należy. Trzeba było wiedzieć kiedy przytulić a kiedy uderzyć pięścią w stół i powiedzieć dosyć - bo najchętniej weszły by ci na głowę i za przeproszeniem nasra*y. Kłamią ile wlezie, potem już się same w tym gubią. Kradzieże - bardzo często. Przywieźli nam kiedyś chłopca - 12 lat na interwencję, chciał mi skoczyć z okna, miałam wtedy nocny dyżur, przez całą noc warowałam jak jakiś pies pod dzwiami, żeby nic sobie nie zrobił. takich opowieści uzbierało by się wiele. Ale na pocieszenie są też dobre aspekty tej pracy - jak dzieci czasem wykażą odrobinę dobrej woli i porozmawiają z tobą, pożalą się, przytulą, możesz z nimi się pobawić, pośmiać, a potem i tak ci wejdą na głowę i "sprzedadzą" wszystko co robiłaś - oczywiście troszkę podkoloryzują żeby się wybielić. Pozdrawiam i przepraszam jakby co za błędy, pisałam szybko i w emocjach :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajakiejnierozumiesz
ja właśnie obroniłam lic. z resocjalizacji i w planach mam ubiegać się o prace jako wychowawca w Domu Dziecka. W trakcie trwania studiów byłam na praktyce w Domu Dziecka i to co piszą moi przedmówcy na temat funkcjonowania takich placówek jest prawdą, ja jednak nie mam za bardzo pola manewru w swoim kierunku studiów w mojej okolicy i myślę, że nie będę miała problemu podjąć tam pracy. Ciekawi mnie jednak i tu zwracam się do osób, które pracują bądź pracowały w DD jako wychowawcy!!! jak wygląda właśnie ta "papierkowa robota"? Co prawda miałam możliwość wglądu w parę akt wybranych wychowanków ale nie pamiętam co dokładnie wychowawca miał ... a właściwie co należało do jego obowiązków... takich typowo papierkowych? Myślę, że układanie indywidualnego planu wychowawczego wychowankowi czy jakoś tak, ale co jeszcze? Jak by znalazł się ktoś chętny by mi konkretnie objaśnić na czym polega ta " papierkowa robota" ;) proszę o odp. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość indiansummer
Pracuję w DD. jako psycholog. Jesteśmy podzieleni na trzy małe domy, po kilkunastu wychowanków w każdym plus wychowawcy. Ja opieką psychologiczną obejmuję całą placówkę, czyli wszystkie trzy domy. Wychowawcy faktycznie robią WSZYSTKO- od sprzątania przez gotowanie po pomoc w nauce, ALE robią to współdziałając z dzieciakami, tak jak to jest w prawdziwym domu- dzieci wykonują swoje obowiązki, uczą się dbać o siebie i swój dom. Czasu często brakuje na jakieś ciekawsze zajęcia no i często jest bardzo ciężko a dzieciaki potrafią dać w kość. Wychowawcy pracują po 40 godzin tygodniowo, zarabiają niewiele (mnie z resztą też nie byłoby w tej chwili stać na samodzielny wynajem kawalerki i przeżycie) ale wkładają całych siebie w tą pracę (przynajmniej większość z nich). Mi też czasem trudno ogarnąć tą całą gromadę;), chociaż moje obowiązki są nieco inne niż wychowawców. Zdarzało mi się płakać i przeklinać w duchu to, że się tego podjęłam, ale były też dni, kiedy nie wyobrażałam sobie innej pracy. Nasz zespół jest dość młody i mamy wiele fajnych pomysłów, które niestety nie zawsze da się wcielić w życie przez brak czasu lub funduszy. Ale grunt to nie tracić tej energii- wszystkie pomysły "leżakują" sobie do czasu aż będzie możliwa ich realizacja:). Jak widać są placówki "lepsze" i "gorsze" pod względem warunków pracy i zarobków. TAK SAMO JAK W PRZYPADKU KAŻDEJ INNEJ PRACY! A moim zdaniem fakt, że placówka nie chce zatrudniać na kartę nauczyciela nie jest największą tragedią życiową- większość ludzi w kraju pracuje na "zwykłych" warunkach, zaczyna pracę (zwłaszcza, jeśli nie mają dużego doświadczenia) od śmiesznie małych zarobków i musi sporo się natyrać zanim osiągną coś więcej. Nie oczekujcie od razu cudownego życia na własny rachunek i na wysokim poziomie, bo to naprawdę naiwne i bardzo szybko się rozczarujecie. To wymaga czasu i wysiłku. I to jest przykre, ale tak wyglądają realia i możemy siedzieć i narzekać albo wziąć się w końcu do roboty i zapracować na sukces- a to jest możliwe, nawet pracując w Domu Dziecka. Pierwsza najważniejsza uwaga dla osób, które chcą pracować w placówkach opiekuńczo- wychowawczych: ZAPOMNIJCIE O WSZYSTKICH WYOBRAŻENIACH NA TEMAT TEJ PRACY I TYCH DZIECI. Nie znaczy to, ze jest tak tragicznie- jest po prostu inaczej niż mysli większość ludzi. Trudniej pracować gdy jesteśmy z góry nastawieni na zbawianie świata. Dzieciaki z domów dziecka to nie biedne słodkie maluszki, które za odrobinę miłości i opieki będą was nosić na rękach. To najczęściej bardzo poranieni wewnętrznie "mali dorośli", którzy też mogą ranić nas. To dzieci, dla których umiejętność utrzymania porządku w pokoju albo zrobienia sobie kanapki nie jest wcale tak naturalna- przygotujcie się nawet na dzieciaki, które nie wiedzą do końca co robić ze sztućcami. Nie jest to ich wina- nikt ich tego nie nauczył. W ogóle odrzućcie wszystko co wydaje wam się oczywiste. To dzieci, które będą walczyły o swoje prawa (nawet opacznie rozumiane), które będą roszczeniowe, "trudne", niepokorne, zagniewane i bardzo bardzo samotne. Wiele z tych dzieci traktuje wychowawców instrumentalnie- czują, że wychowawca przychodzi "do pracy", że wykonuje "swoje obowiązki", że "za to mu płacą"- bardzo trudno nawiązać naturalną, pełną ciepła relację a co dopiero trwalszą więź emocjonalną z dzieckiem. Wymaga to podwójnego a czasem dziesięciokrotnego wysiłku ze strony wychowawcy oraz przeogromnych pokładów cierpliwości i miłości. Zdarza się, że dziecko mimo ogromu miłości i ciepła jakie otrzymuje i wielu działań wychowawczych schodzi na złą drogę i "jest stracone" życiowo. Nawet wtedy Nie można się zniechęcać. Mogę was zapewnić: nawet mimo wielu niepowodzeń i ciosów w serce- WARTO...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×