Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość musicca

Nie wierze w milosc oraz sens zwiazkow. Kto tez tak ma?

Polecane posty

Gość trzydziestka juz
nieładnie też mam pretensje do siebie samej ze nie decydowalm sie na slub i dzieci wcześniej kiedy sie jeszcze chciało. Teraz po tylu latach ja nie mam w sobie juz tej radości, tej nadzieji ze ebdzie dobrze. Wszystko widze w czarnych kolorach. Może gdybym załozyła z nim rodzine parę lat temu i widział jak wspaniale sprawdza sie w roli ojca, i gdyby okazało sie ze mogę na niego liczyc w każdej sytuacji to moze wtedy bym go pokochała ponownie? Niestety w naszym zyciu nic sie nie dzieje i jak widze ze on woli spedzac cały wieczor na komuterze czy ogladajac mecz to coraz bardziej sie od niego oddalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racjonalny
Nie potraficie odpowiednie dobrać sobie partnera a Wasi faceci pozwalają Wam na wszystko. I to przez to, że Oni nie mają autorytetu w waszych oczach rodzą się myśli o rozstaniu. Jeszcze jedna rzecz. Czytają wiele wątku na kafeterii można dojść do wniosku, że mężczyźni nie są przez Was szanowani. To znaczy służą Wam często do zaspakajania własnych potrzeb i ambicji. Jedną z takich potrzeb jest chęć bycia w związku. To chore bo miłość/współczucie/szacunek to rzeczy bezwarunkowe i nie opierające się na myśleniu "Żeby było mi lepiej". Jeśli wszyscy dążą do tego aby być maksymalnie szczęśliwym/niezależnym/zadowolonym z życia i obecnej konfiguracji to tak naprawdę nikomu się nie udaję. I stąd wiele nieszczęśliwych i smutnych zdarzeń. Dlatego zostawię swoich partnerów. To będzie lepsze dla nich. Takie kobiety niszczą w facetach najlepsze cech charakteru robiąc z nich dziwadła. Wiele osób pada ich ofiarą. Narzekacie na wszystko od prostych rzeczy do spraw seksualnych. W takiej sytuacji jeśli facet jest śliny właśnie tyle może przetrwać 3,4 może 5 lat. W chwilach trudnych pojawia siezałamanie, które Wy odbieracie często jako oznakę słabości i wtedy zwykle albo zdradzacie albo zostawiacie. Nie jestem mizoginiczny. Obserwuje ludzi i sam to przeżyłem. To smutne jak wiele z osób nadużywa słowa miłość nie mają pojęcia, co ono oznacza. Jeśli ja jestem z kobietą to nie tylko w tych momentach jak ładnie wygląda albo uprawia ze mną seks ale też jak jest jej źle, jest chora i potrzebuję wsparcia. Bo na tym polega miłość. end of line.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marikkkka
racjonalny żle zrozumiales chyba temat.A to nie o to chodzi w zyciu zeby byc szczesliwym? nikt nie mowi o zamęczeniu drugiej osoby. W związku trzeba się starać, aby satysfakcjonowal obojga. I to jest szczescie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racjonalny
To zależy, co rozumiesz pod słowami "starać się" i "satysfakcja". Jeśli przez staranie się rozumiesz wzajemne budowanie relacji/odpowiedzialne życie/dbanie o własne spraw to jak najbardziej jestem za. A w drugiej sytuacji jeśli staranie się ma się opierać na spełnianiu zachcianek jednej ze stron to nie ma o czym gadać. Natomiast "satysfakcja" to, coś mocno subiektywnego, odczuwanego nie zawsze i nie przez wszystkich nawet wobec braku większych problemów i trosk. Moim zdanie po prostu kobiety o wiele częściej szukają sobie sztucznych, wymyślony problemów kompletnie nie próbując wyjaśnić prawdziwych przyczyn ich istnienia. A te powody są często bardzo prozaiczne: -nuda -brak zainteresowań -intelektualna miernota/marazm -wieczne poszukiwanie szczęścia wywołane kompleksami/brakiem dojrzałości/świadomości siebie -niska samoocena -przywiązaniem do początkowej fazy miłości (motylki i inne bzdety) -nieumiejętność artykułowania swoich potrzeb -wzorowanie się na idolach z tv/ludziach. I to się tyczy też facetów. Wielu moich kolegów robi dokładnie to samo. Aby osiągnąć prawdziwe szczęście trzeba zacząć od siebie a nie od innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terraa incognitatata
racjonalny dobrze prawisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marikkkka
I ja właśnie o tym cały czas mówię ...zacząć od siebie. Ja już nie oczekuję odrobiny zainteresowania ze stroy partnera. Zaczęłam się zastanawiać nad tym co JA mogę ze sobą zrobic, bo autualny (trwający mniej wiecej pol roku) stan mojego związku wykancza mnie.I nie chodzi o to ze nie mam zajęć. Bo pracuję i zaczęłam studia(właśnie dlatego żeby mieć co robić na weekendy-bo mój partner nie miał żadnych pomysłów np na wspolne spędzenie weekendu poza domem)wszystkie propozycje zawsze wychodziły ode mnie ,az mi się to w końcu ulało. Zero rozmów po przyjściu z pracy, zero robienia czegoś wspolnie.Myślę ze to jest ważne. Aha i nie jestem osobą która wiele wymaga,mam swoje pasje i swoje koleżanki,ale brak jednak poczucia obecnosci kogos z kim mieszkam obok...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marikkkka
brak kreatywności z jego strony. A nie oczekuję wiele. Wiesz jeśli ktoś jest zaabsorbowany komputerem od godziny 16 do 24 dzien w dzien to myślę ze kazdemu by się ulało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zeberkaaa
racjonalny dobrze mówisz, wydaje się byc sensownym twój wywód ale teraz dość teorii a przejdzmy do praktyki. Otóż byłam z facetem który rzekomo mnie kochał i w ogóle wszystko było fajnie, wzieliśmy ślub ale na miesiąc miodowy on pojechał ze swoimi przyjaciółmi bo oni byli dla niego ważni i powiedział mi że nigdy z relacji z nimi nie zrezygnuje czego od niego nie oczekiwałam ale szczena mi opadła kiedy dwa tygodnie po naszym ślubie sobie pojechali się bawić. Oczywiście nie podobało mi się to i wyraziłam swoje zdanie po czym mój mąż stwierdził że zaczynam jak każda żona zrzędzić. Dobrze nam się razem bawiło i było dobrze póki nie było obowiązków ale codzienne życie ze mną, ta proza życia go męczyła. Kiedy rozmawialiśmy o rachunkach męczyły go te rozmowy. Ostatecznie rozstaliśmy się bo mi nie ukrywam nerw puścił nieco, teraz jestem na etapie analizowania błędów, również swoich. Nie oczekiwałam od niego by rezygnował z przyjaciół ale małżeństwo to zwykle dwoje ludzi a nie całe tłumy. Czuję się trochę rozbita i bardzo smutna. W sadzie mi powiedział że (bo to on wnioskował o rozwód) jeśli stanę sie na powrót taka jaka byłam przed ślubem to on cofa pozew. Ale nasze życie zmieniło sie bardzo, kiedy wnosił o rozwód byłam w ciąży, teraz mam dziecko, to co było kiedyś już nigdy nie wróci. Obecnie nie wierzę w sens związków chyba że one maja stricte na celu rozmnażanie się albo inne kwestie życiowe czy materialne na względzie ale prawdziwa miłość i zgodność w związku - chyba coś takiego to tylko na filmach. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racjonalny
Cóż mogę powiedzieć. Wielu facetów ale i kobiet myśli, że jak już ma partnera to obowiązek stara się o tego człowieka przestaje istnieć. Nie nazywałbym tego kreatywności bo sorry ale nawet mieszkając w dużym mieście zawsze dochodzi się do momentu w którym odwiedziło się już większość ciekawych miejsc/restauracji/sklepów. Wybaczcie ale nie można oczekiwać od faceta tego, że zawsze będzie mu się chciało wychodzi czy jak to wiele z Was mówi zrobić coś spontanicznego. To, że dzisiaj wiele osób spędza bardzo długie godzinny przed komputerem to wynik tego, że żyjemy w cywilizacji opartej na informacji/elektronicznej rozrywce. I zgadzam się z Tobą, że nie jest to do końca dobre. Często prowadzi do alienacji, zawęża horyzonty myślowe tylko do sfery zainteresowań i tak dalej. Jednak powstaje pytanie, co w takie sytuacji robić? Ja nie znam na to odpowiedzi. Ale wydaje mi się, że zawsze jest złoty środek i jak się chce to wszystko można pogodzić. Kwestia dobrej woli i umiejętnego organizowania czasu. A tak przy okazji to ja nie rozumiem dziwnego zachowania polegającego na nie rozmawianiu ze sobą. To są jakieś chore akcje robione przez obie strony. Dla mnie to jest oczywiste, że jak wracam od swoich obowiązków to pierwsze, co chce porozmawiać ze swoją partnerką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zeberkaaa
dodam że ja się z jego decyzją pogodziłam. Nie robiłam mu wyrzutów, dałam mu rozwód bez zbędnych fochów i gierek. Znam swoją wartość i nigdy nie patrzałam na siebie oczami faceta. Oczywiście boli mnie to bardzo ale jestem dorosła, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. On teraz czasem ma do mnie pretensje, że to ja nie walczyłam wystarczająco o nasz związek hahaha śmieszne bo ja tak na prawdę nie wiem co on ma w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racjonalny
@zeberkaaa Poprzedni post nie był skierowany to Ciebie. A jeśli już mówimy o twoim podejściu to nie mi je oceniać. Ale myślę sobie tak (i to jest do wszystkich osób myślących, że nie warto żyć w związkach). Jeśli z czegoś rezygnujemy to ta rezygnacja nie ma tylko chwilowego skutku. Bo to, że teraz jest nam z tym lepiej nie oznacza, że będzie tak za 5, 10 lat. Myślcie trochę o przyszłości. A o tym czy dany związek będzie udany decyduje sam jego początek. Ponieważ ważne jest: -Sposób/Środowisko wzajemnego poznania -To na jakich zasadach się ludzie dobrali (charaktery/wygląd/status majątkowy/zainteresowania etc.) -Podejście do kluczowych elementów światopoglądowych, ekonomicznych i powiedzmy, że tych bardziej nierealnych (sfera marzeń, pragnień) Gwarantuje Wam, że jeśli pojawia się chodź jedna różnica, która zaburza to, co wyżej napisałem taki związek się prędzej czy później rozsypie. I nie ma tutaj znaczenia czy będzie to 3 lata czy 15.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zeberkaaa
Jestem zdania, że jednak nie do końca masz rację w swoim ostatnim poście. Związki między ludzkie są bardziej skomplikowane i raczej trudno je ująć w jakiekolwiek ramy. Gdyby to było takie oczywiste... jak o tym piszesz a jednak takie nie jest. Ja z moim byłym mieliśmy duże szanse według twoich prawideł a jednak nie udało się. Coraz częściej myślę że jednak z tą miłością to jest jak z wygraną na loterii, wygrana raz na milion. A inni żyją bo żyją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość racjonalny
Oczywiście masz racje ja nie napisałem, że to jest coś gwarantowanego dla wszystkich. Tak łato to nie ma. Jednak człowiek jest istotą myślącą i powinien od czasu do czasu nie podawać się bezwiednie swoim emocją ale myśleć o tym, co robi i mówi do innego człowieka. W tym przypadku partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
racjonalny a możesz mi powiedzieć ile jesteś ze swoja partnerką? Bo jeśli to jest rok czy dwa to ja sie nie dziwię że jesteś przeszczęsliwy i prawisz nam tu takie morały. Ale jeżeli jesteś w tym związku ok 10 lat to gratuluję i śmiało mogę przytaknąć ze rzeczywiście trafiłeś na swoją druga połowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma czegos takiego jak druga polowka, kazdy czlowiek jest caloscia, odrebnoscia. Nie szukajcie swojego dopelnienia w drugiej osobie lecz sami starajcie sie siebie w pelni poznac. Gdy mialem 19, 20 lat to wierzylem w milosc, teraz wierze jedynie w chemie na poczatku, pozadanie ktore z kazdym dniem jest coraz mniejsze az pewnego dnia zanika calkowicie. Odrebnym tematem jest ze ludzie rzucaja slowo "kocham" na wiatr, nie ma juz ono takiego znaczenia jak kiedys. Jestem sam i dobrze mi z tym, przynajmniej na razie, co bedzie dalej nie wiem, napewno nie bede zamykal sie we wlasnych czterech scianach, przeciwnie, chce zyc pelnia zycia. Milosc i tym podobne uczucia sa jak narkotyki, potrafia calkowicie wyniszczyc czlowieka, trzeba nizewykle uwazac zeby przez kilka nieostroznych decyzji nie zniszczyc sobie zycia. Caly ten topki moze byc postrzegany przez niektorych jako wypociny osob porzuconych lub zgorzknialych, najciekawsze jest jednak ze najczesciej bedzie to osad ludzi ktorzy sa w zwiazkach z dosc malym stazem i uwazaja ze Pana Boga za nogi zlapali, oby ich przebudzenie za kilka lat nie bylo bolesne. Wszystko sie kiedys konczy, to rzecz naturalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaszkaj78
zgadzam sie z wiekszoscia- nic nie trwa wiecznie, szkoda marnowac energie na zwiazki ;) niektorzy ze starszego pokolenia wyzywaja na rozwodnikow... ze niby takie bohaterskie jest zycie w zwiazku malzenskim z kims, kto stal sie obcym czlowiekiem? bo przysiega! bo ktos sie nie staral naprawic... czasem za malo, gdy stara sie jedna osoba. zyjemy w takich czasach... szybko... wygodnie... za duzo bodzcow... a im ludzie lepiej wyksztalceni i majacy wyzsze pozycje zawodowe/spol. tym wiecej zdrad itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka już
Sid I właśnie o to mi ciagle chodzi w tym temacie, że nie sztuką wchodzic tu i się chwalic ze się kocha i jest sie kochanym po roku, dwóch czy trzech latach związku, bo to normalne. Na poczatku też byłam jak w skowronkach, seks nawet 3 razy dziennie-mój facet nie wyrabiał;-),telefon zawsze rpzy sobie w razie kiedy by zadzwonił. A dziś?? Drażni mnie jego zachowanie, seksu unikam jak ognia, a telefon lezy sobie nieraz caly dzien nie naładowany:-( Według mnie nie ma czegoś takiego jak miłość az po grób. Nie znam ani jeden dobrze dobranej pary. Wszyscy się żrą i maja ochotę uciec, ale z uwagi na strach przed samotonością zostają i maja nadzieje ze parner moze sie zmieni tak jak nam po raz 10000000000 obiecał- a to oczywiscie bzdura bo charakteru nie zmienisz:-) I tak lecą lata za latami, dochodza dzieci wiec juz wtedy nie skupiamy sie tak bardzo na sobie a na nich i dzieki temu udaje nam sie przezyc ze soba 20-30-40 lat.... smutne to ale prawdziwe:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka już
Tak sobie myślę,że gdyby mnie traktował partner tak jak moj ojciec moja mame to bym odeszła, to samo tyczy sie moich dziadków i jezcze kilku małżenstw ktore są z mojego otoczenia... Miałam kiedyś jedno małżenstwo za wzór ale niestety ona poszła w tango z innym i już nie wrociła. Owszem on kochał po tych 20 latach bardzo ale widac ona nie. I w zwiazkach tez niestety najczesciej jest tak ze jedna osoba kocha a druga już jest wypalona. Wiec zobaczie jak wiele czynników wpływa na to zeby mówić ze jest sie w szczesliwym związku....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka już
Takze w miłość nie wierzę, natomiast wierzę w związki przyjacielskie. Takie zwiazki w których dwie osoby się poprostu lubią, lubia spedzac ze sobą czas. Oczywiscie miłość i porządanie sie ulotni ale zostanie cos najcenniejszego co powoduje ze takie pary potrafia przetrwać i sa szczesliwe. Tylko jak trafic na taka osobę?? To tez nie jest łatwe bo miłość przysłania nam na poczatku wszytskie wady naszego partnera... powiem wam ze gdyby moj facet był inny to by mi nie rpzeszkadzalo to ze ze soba juz nie sypiamy czy ze nie ma juz tych motylków. Jednak mój facet doprowadza mnie do szału, robi gafę za gafą, coraz częsciej mnie nie szanuje i nie liczy się ze mna i moim zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka już
A wlasnie unikanie seksu to tez jest konsekwencja tego ze cos jest nie tak w innej sferze. Mysle ze zwiazki rpzyjaceilskie nawet nie maja tego problemu bo sie lubia szanuję i przez to pożądanie tak szybko sie nie ulatania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zwiazki przyjacielskie? Zylem w czyms takim wiele lat i ze swojego doswiadczenia wiem ze to jednak nie wystarczy, nie znaczy to jednak ze innym nie moze sie udac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to gwiazdy
powiem coś wam bardzo ważne są znaki zodiaku. dobierajcie się według nich :_)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmhmh
Cześć, ja wierzę w miłość prawdziwą ponieważ naprawdę da się jakby się chciało naprawdę zachować to. Wydaje mi się że to nie związki stały się kruche a ludzie stali się krusi, z byle czego zmieniają zdanie, podejmują decyzje na spontana ale pod względem wszystkiego i szczerze na koszt drugiej osoby. Ja niedość że jestem mężczyzną to mam 24 lata więc nie nalerze do starych ani do typowych osób piszących na forach i choć wokół mnie znajomi mówią mi o swoich wybrykach i o mojej archaiczności myślenia to nie zmienie swojego zdania ani nastawienia tylko bo większość tak robi. Ostatnio mi ktoś powiedział że kiedyś pod względem muzyki było spokojnie aż zaczęto się buntować i w życiu według mnie jest tak samo, kiedyś było normalnie, nasi dziadkowie o takich jajach jakie teraz są nawet swego czasu nie myśleli a też było dobrze aż potem zaczęto się buntować, zdradzanie się wyszło na jaw i stało się tak powszechne że hasło chłopak/dziewczyna nie ściana da się przestawić nawet na jedną noc to słyszę na co 3 zakręcie i no sory ale teraz czas się buntować przeciwko temu buntowi który stał się normalnością

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arms
Jestem dziewczyną, 18, tak wiem młoda wszystko przede mną, miesiac temu moj świat się zawalił ktoś kto był TYM KIMŚ niesamowicie mnie zranił, Chcę wierzyć w miłość i wierzę ale również czuje że mało kto ją odnajduje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmhmh
w miłości nie ma lekko niestety jest wręcz bardzo ciężko ale nie można się poddawać pod żadnym pozorem, fakt można sobie flirtować i co za tym idzie ale nie gdy w grę wchodzą uczucia a tak jest bardzo często że jedna osoba czuje a druga z kwiatka na kwiatek bo dobranie się jest złe. Ty np masz 18 i można się srogo zawieść na miłości i napewno jeszcze wpadniesz w okres w którym będziesz chciała się bawić nami i się jakby mścić za to co ciebie spotkało ale taka fala ludzi powoduje że wątek miłości u młodych osób odchodzi w ogóle w dal a z tego rodzi się potem to wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nnnk
Prawda jest jedna i prawda jest taka że problemem jest wasze oczekiwanie, planowanie, dorabianie do miłości między dwojgiem ludzi filozofii i ubieranie wszystkiego w ramy racjonalności i jakichś chorych potrzeb. Jesteście dziewczyny bardzo, ale to bardzo zawiedzione/smutne/rozczarowane ale problemem jest to, że doszukujecie się w całym tym "związkowym" temacie winy po stronie partnerów ( większość ) albo swojej ( a szkoda, że mniejszość, bo związki o których tu mówimy, z całym szacunkiem dla homoseksualistów, są kwestią mężczyzny i kobiety i tak jak to się rozkłada czyli 50/50 tak też rozkłada się wina, nie ma długich związków w których przyczyną problemów jest jedna strona konfliktu, ale mniejsza o to ) winy. Problemem niestety nie jest to, że trafiacie na złych partnerów ( chociaż w kilku historiach ciężko mi bronić swojej płci, naprawdę ... ) tylko to, że najzwyczajniej w świecie, macie złe ( chociaż bardzo "współczesne" i trendy ) nastawienie do związków. Wy zamiast się zakochać a następnie budować z tego uczucia związek, a następnie rodzinę żyjecie w jakimś urojonym świecie gdzie szczęście jest definiowane chyba przez poziom serotoniny w mózgu. Najpierw usiądźcie sobie i zastanówcie się nad tym jakie macie w życiu cele i ambicje, co jest dla was ważne i najważniejsze, a potem dopiero weźcie się za związki, bo szkoda powtarzać filmowe hasło "tylu fajnych chłopaków zmarnowało się przez kobiety". Naprawdę, strasznie wam współczuję, ale nie oszukujmy się, że macie irracjonalne oczekiwania i jeszcze bardziej abstrakcyjne pomysły jak je spełniać. Generalnie. W większości przypadków. Tak w 85% Pozdrawiam serdecznie, jestem od 24 lat szczęśliwym mężem, a od 14 ojcem Asi i Ani, które mam nadzieję uchronić przed poruszanymi tu problemami. Dodatkowo polecam psychoterapię, jest bardzo pomocna w omawianych tu przypadkach i problemach i nie mówię o psychoterapii związków tylko indywidualnej, dla was dziewczyny, bo niestety czasem ciężko się nad pewnymi rzeczami zastanowić samemu i pomoc terapeuty może być tym niezbędnym wsparciem. Sobie nie będę robił reklamy, zwłaszcza, że specjalizuję się w troszeczkę innych przypadkach. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i życzę wam wszystkiego dobrego, w tym udanych związków :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maja754676
Ja tez tak mam, na randki chodzę od 15 lat teraz mam 22 i gdzie ta zasrana miłosc??coz tego że faceci na mnie leca..do żadnego z nich nie poczułam nigdy tego prawdziwego uczucia. może fascynacje przezj akis czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałaś 7 lat jak
zaczęłaś chodzić na randki?????????????co ty piszesz ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet 27
Bo to wszystko zależy od atrakcyjności danego osobnika. Im człowiek bardziej atrakcyjny tym bardziej dąży do wolności bo wie że zawsze ktoś się znajdzie na miejsce starego partnera i się nie martwi o bycie samotnym. Miłość chce ograniczyć wolność człowieka osoba atrakcyjniejsza w związku będzie się wymykać tej mniej atrakcyjnej ,a słabsza część będzie robić za "sługę" będzie pozwalać na więcej tej drugiej osobie w obawie przed odejściem w imię czego ? w imię wyimaginowanej miłości bo przecież gdyby sama miała wianuszek adoratorów to by pewnie się tak nie skupiała nad tym jednym. No i taka jest brutalna prawda no niestety. Im osoba atrakcyjniejsza tym ma mniejszą potrzebę się wiązać na stałem. Najczęściej w małżeństwach to ta słabsza osoba "trzyma" związek. Związku gdzie partnerzy świadomie chcą być ze sobą cały czas są niezwykle trudne w utrzymaniu bo obie osoby muszą być dla siebie ciągle wyjątkowe i niezastąpione. Np raz oglądałem taki dokument o parce która skakała razem ze spadochronu zawsze razem i byli ze sobą chyba już z 15 lat i widać było że są dalej zakochani w sobie i to jest prawdziwa miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet 27
W zasadzie nie napisałem najważniejszego o miłości . ona jest możliwa gdy łączy nas wiele wspólnych rzeczy , emocji ,pasje , spędzanie czasu i im więcej takich przywiązań tym bardziej oryginalni jesteśmy i trudniejsi do zastąpienia przez innego osobnika.Proste pytanie ? skoro świetnie się czujemy w towarzystwie swojego partnera w większości czasu to po co go wymieniać ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×