Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Błękitne Niebo26

Dziewczyny wychowywane bez ojca...

Polecane posty

Gość Eh.
Migotka Dziękuję ! :) Ale wiesz co, gadałam nawet o tym z mamą. I mówiła, że znajdę sobie normalnego faceta, ale ja czasami odpycham to od siebie. A podoba mi się chłopak starszy ode mnie, ale to naturalne u takiej dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idziek
A ja ci mowie , Eh , jako starszy facet , ze wyrosniesz na mila madra i bardzo , baaaardzo fajna dziewczyne...wierzysz...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh.
Wierzę ;) Tylko wiesz, mnie jest ciężko, że ojca nie mam, ale jakoś przeżyję to. Widocznie tak być powinno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idziek
A ja mam dwoch synow.No teraz to sa juz dorosli , a zawsze chcialem miec corke , no taki odmieniec ze mnie..A dobrze sie uczysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh.
Przeciętnie, ale wzięłam się za siebie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niech ci sie podoba :) tez mysle ze lekko starszy chlopak bylby lepszy na poczatek. wazne tylko czy jest dla ciebie dobry, dba o ciebie i ci sie podoba... jesli raz takiego spotkasz to ci sie odmieni cale spojrzenie na mezczyzn, wiem co mowie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh.
Wiem, wiem ;) Problem jest w tym, ze ja uważam, że mężczyźni uczuć nie mają i spotykam się tam z kolegami na całowanie się, przytulanie, ale inne poważne rzeczy nie ma mowy i żadne zakochiwania się też nie wchodzą w grę. Wstyd mi za to jak cholera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie ma sie czego wstydzic, to normalne... pamietaj tylko ze takie zabawy moga sie zle skonczyc, a zaslugujesz na cos lepszego niz wpadka z byle kim. bo to jest tak - myslisz ze nic z tego nie bedzie, ze sie nie zakochasz a prawda jest taka ze bardzo tego chcesz, i jak tylko puszcza hamulce to bedzie odlot na calego (co moze byc calkiem przyjemne, przynajmniej na jakis czas). I duzo zalezy od tego jak trafisz, bo bardzo latwo jest owinac sobie spragniona milosci malolate wokol palca. dlatego poki masz kontrole nie chodz z byle kim, nie ze wstydu tylko dla wlasnego dobra...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i ja, jeszcze ja
Te bez ojca na starcie w dorosłe zycie mają trudniej, wiem cos o tym Co prawda jako takiego problemu z nawiązywaniem kontaktow nie miałam, ale interesowali mnie stars mezczyzni, nie raz jako nastolatka (16-18 lat) bylam uwikłana w dziwne związki i sytuacje z panami 28-34 lata, wielu rzeczy do dzisiaj żałuję i pewnie gdyby był ojciec to nauczylby mnie, ze starszy facet wiazacy się z młodą siksą to najczesciej dupek albo nieudacznik (nie zawsze ale wyjatki potwierdzaja regułę). Po drugie w zwiazki wchodzilam z latwoscia, pewnie atrakcyjnosc i ladna buzka to byly moje atuty wiec poczatkowo usidlic faceta nie bylo trudno. Dalej bylo gorzej, pamietajac jak ojciec traktowal moja matke, nie wracal na noce do domu bo chodzil na imprezy i w koncu odszedl, probowalam kontrolowac zycie kazdego mojego faceta. Przez to miedzy innymi stracilam pewnego mezczyzne, ktory co prawda byl ode mnie 9 lat straszy (17 i 26) ale na prawde sie zakochał i zaangażował całym sobą. Niestety zadręczylam go jak sie dalo a potem .. sama zostawilam bo nie moglam w pelni go kontrolować, bylam przekonana, ze mnie nie chce i ze to sie rozsypie a on tymczasem nie myslal wcale o rozstaniu. Wstyd mi sie teraz przyznac jak się zachowywałam. Zabranialam mu bardzo sporadycznych wyjsc z grupka znajomych, kiedy miala byc jakakolwiek kobieta, panikowałam, objawialy sie moje kompleksy. Wstyd bylo sie ze mna pokazac na miescie, bo kiedy podchodzila do nas jakas jego znajoma zeby zagadc i mnie poznac, ja zachowywałam się jak krolowa elzbieta i odpowiadałam z wielką łachą, ironicznie, patrzylam z wyższoscią na jego znajome, gdy wyciagaly rękę zeby się zapoznac, ja obdarzałam je pogardliwym usmiechem i nie odwzajemnialam gestu zeby dana kobiete maksymalnie zmieszac i zgnoic. mogłabym tak opisywać w nieskonczonosc a i tak z tego postu zrobił się niezły elaborat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh.
Migotku, ja nie robię rzeczy więcej niż przytulenie, czy pocalowanie ;) A i za rady także dziękuję : ) Również się bez ojca wychowałaś? i ja, jeszcze ja Nie dziwię Ci się, kochana :) Poza tym opisujmy tu wszystko, ja nie będę miała hamulców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TylkoZmatką
Potwierdzam - łatwo nie jest. U mnie generalnie nie mam problemów z zaczynaniem zwiazku, mam powodzenie, jestem wykształcona, ładna ale...za bbardzo sie angazuje. Przyciagam facetow ktorzy zawsze to wykrzystywali. zawsze ja dawalam z siebie wiecej niz oni i przez to cierpialam. Wierzylam, mialam nadzieje, staralam sie, walczylam, bagatelizowalam wady i sama na tym najgorzej wychodzilam. chcialam dac wszystko, uszczeliwiac a zapomnialam o swoim szczesciu. I druga rzecz - teraz z perpektywy czasu widze ze prawie wszyscy faceci mieli jakies cechy z mojego ojca (albo wizualnie byli do niego podobni albo mieli jakas jego ceche/zachowanie). nie zawsze byla to dobra cecha....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh.
Skąd ja to znam.. Jednak wiadomo, dziewczynki. Los może chciał, żebyśmy ojca nie miały, ale za to możemy mieć potem lepiej w życiu :) Znaczy tak ogólnie jest.. Nie może nas los dobijać wiecznie przecież.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh.
Dziś w dodatku od koleżanki się dowiedziałam, że mój ojciec jest bardzo znany, że nas zostawił.. No i ja muszę się za niego w tym mieście wstydzić. On mieszka 52 km ode mnie, tam go spotkałam raz i koniec tematu. Poza tym jest pijakiem, kłamcą i czubem. Tam mi kłamał, że mnie kocha itp, ale ja mu nie wierzę. Wybaczcie, że tak się użalam, no ale dużo tu dziewczyn, które mają ten sam problem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej. Widzę, że temat już nie jest prowadzony, ale może jak napiszę, to znowu odżyje. No więc w wieku moich 13 lat moja mama domyślała się, że mój ojciec ją zdradza. To ja weszłam na jego konto mailowe, zobaczyłam wiadomości które wysyłał kochance i wszystko wyszło na jaw. Od tego momentu go znienawidziłam i nie kontaktuję się z nim. Nie mieszka już z nami, jednak nie rozwiódł się z mamą i potrafi wrócić do domu gdy czegoś potrzebuje, bądź kochanka go wyrzuci. Nie był dobrym tatą, popijał i często kłócił się z mamą. W sumie dobrze, że go nie ma, bo był tylko problemem. Jednak gdyby był normalny myślę, że i ja byłabym dzisiaj normalna. Mam prawie 19 lat i nie dość, że jestem dziwną dziewczyną z zaburzeniami osobowości (podejrzewam fobię społeczną), to tak, jak Wy nie umiem gadać z płcią przeciwną. Albo wychodzę na totalną idiotkę, albo na lodowatą królewnę. Na dodatek pociągają mnie starsi mężczyźni ( na razie tylko aktorzy i ewentualnie przypadkowi ludzie na ulicy. mam nadzieję, że tak zostanie. inaczej jeszcze bardziej skomplikuję swoje życie). Czasem myślę, że to jakaś klątwa. Moje obydwie babcie są rozwiedzione, teraz moja mama - zdradzona. Koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To może ja też dodam coś od siebie. Moi rodzice tworzyli bardzo szczęśliwe małżeństwo, niestety tato zachorował na raka, więc straciliśmy go za wcześnie. Od tego momentu straciłam też poczucie bezpieczeństwa i cierpiałam na jakiś taki strach by się do kogoś przywiązać. mam problem by wejść w związek, po początkowym etapie randkowania, poznawania się stwierdzam że to chyba nie to, wycofuję się. Pragnę takiej miłości jaka była dana moim rodzicom a jednocześnie świadomość zaangażowania się mnie przeraża. możliwe, że nigdy mi się nie uda stworzyć normalnej relacji chociaż nie straciłam nadziei

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NApewnoTAKjest
Napewno cos w tym jest. Ja np. nigdy nie szukałam starszego partnera. Jestem w udanym zwiazku z facetem starszym ode mnie zaledwie o rok. Jednakże są momenty kiedy widac braki ojca w moim zyciu. Mam ogromną potrzebe bliskosci mojego partnera. Lubie kiedy mnie przytula, chce zeby sie mna opiekowal, troszczyl się o mnie. Lubie być małą dziewczynką w silnych ramionach. Dopiero jako dorosla kobieta zdalam sobie sprawe, ze nie jest to normalne zachowanie i wplynal na to znacząco brak ojca i jego opieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dużo na ten temat jakby zechciała mogła opowiedzieć vera icona wychowywana a raczej brak podstawowego obycia z starszymi.Miała ok.14 lat jak została z matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kzp
Witajcie. Mój tata zmarł gdy miałam 14 lat. Prawda jest taka ze musiało minąć wiele lat abym uświadomiła sobie jak ogromny wpływ miało to na moje życie. Oczywiście będąc tuż przed egzaminami w szkole podstawowej było to dla mnie szokiem. Chowana pod tzw.parasolem później było mi ciężko. Szczególnie gdy okazało się ze wszyscy bardzo szybko zapominają o tym ze czasem wystarczy tylko być. Czy mam problem z byciem z kimś? NIE! Mam męża od 6 lat, jest dobrze. Wiadomo ze sa różne dni, szara codzienność dopada, ale jest dobrze.. Czy chciałabym mieć silnego w znaczeniu stanowczego męża? TAK Ale nie mam, czasem to ja muszę nosić spodnie chociaż chciałabym być czasem mała dziewczynka.. I sa dni kiedy mogę sobie na to pozwolić... Także jest równowaga... A co jest najtrudniejsze w życiu dorosłej kobiety która była wychowana bez ojca? To ze zawsze muszę działać rozsądnie, bo z własnego doświadczenia wiem jak wygląda życie rodziny gdy zabraknie jednego z rodziców.... Może kiedyś mnie... Może kiedyś mojego męża... W dzisiejszych czasach ciężko poradzić sobie bez zaplecza finansowego.... Sporego... Boję się takich długoterminowych zobowiązań jak np tak modne hipoteki... Najnormalniej w świecie się boję.. Jakie pozytywy? Mam ogromna motywację do działania bo wiem ze mogę liczyć tylko na siebie w pracy, ze sama musiałam zapracować na swój awans, ze nikt mi nie pomoże..a mógłby gdyby żył... Wtedy byłoby mi lekko w życiu... Wiem ze by mi pomógł... A tak naprawdę najgorsze jest to ze go nie ma...już 17 lat a mi ciągle go brakuje... I mam wrażenie ze coraz bardziej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kzp
Zabrzmiało to trochę jak spowiedź, ale może tego potrzebowałam....a to kolejny dowód ze w tym temacie coś jest.. Ze jest potrzeby.. I tak bardzo aktualny... Bo kobieta wychowana bez ojca po prostu się jest... Może słabsza, może bardziej wrażliwa, doświadczona... Ale z doświadczeniem na całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niewiadomoco
To i ja się wypowiem skoro tak dużo tu was, a każda pisze od serca... a z każdą po części się identyfikuję. Mój ojciec wyprowadził się jak miałam ok 10 lat (nie pamiętam dokładnie). Ten dzień utkwił mi w pamięci. Nie było czułych pożegnań, jak nigdy nie było czułości w moim domu. Mama mnie próbowała pocieszać, jednak pamiętam tylko jedną scenę gdy mówiła mi że on mnie kocha... Że nic się nie zmieni... Po 5 latach telefon na wakacjach - Tata... Rozmowa o wszystkim i niczym, po czym moje załamanie i szok. Teraz mam lat 20. Rok temu próbowałam kontaktu z ojcem, odwiedziłam go w Anglii na miesiąc gdzie obecnie mieszka na swojej utopijnej wyspie braku problemów i zapewnia, że modli się za mnie, nie płacąc alimentów. Kompletnie odrealniony człowiek. Aż mi żal, jak myślę, że mam coś z niego. A na pewno mam. Ale czytając artykuły o nieobecnym ojcu w życiu córki uświadomiłam sobie kilka spraw... Uświadomiłam sobie, że to dlatego w dzieciństwie czułam się niewidzialna. Ba, nie lubiłam siebie. Wstydziłam się siebie. Nie mogłam patrzeć na siebie na zdjęciach. Przez parę lat zamroziłam uczucia w sobie, bo nie mogłam sobie z nimi poradzić. Moja mam była zbyt zajęta utrzymaniem nas i budową domu, by zdjąć ze mnie to brzemię. Emocje doszły do głosu niedawno. Widmo nieobecnego ojca rzutuje także na moje relacje z facetami w ogóle. Przez całe dzieciństwo i wiek młodzieńczy unikałam facetów pod każdą postacią - szkolnych kolegów traktowałam jak powietrze. Moje 'miłości' były tylko platoniczne, w mojej głowie. Adoratorów spławiałam z lodowatym spojrzeniem, czując w środku że nie potrafię się zbliżyć, nie chcę, a jednocześnie niezmiernie tego pragnę. Niedawno spotykałam się z chłopakiem, zaczynałam się zakochiwać w tej bliskości jaka się między nami wytworzyła. Jednak on jest flirciarzem, zdobywcą i od początku mu nie ufałam (choć sam na sam mi tego nie pokazywał, wszyscy jego znajomi o nim tak mówili). Pewnie też ma problemy z bliskością. Oczywiście gdy kilka dni się nie odzywał, wpadłam w dół - pomyślałam: to koniec. Wiedziałam, że tak się skończy. Dziwiłam się w ogóle, że mu się spodobałam. Chociaż wiem że jestem atrakcyjna i niegłupia. Za to emocjonalnie czuję się niedorosła, czuję się dzieckiem. Tak więc zaczęłam go olewać. Po jakimś czasie i kilku flirtach później zaczął znowu o mnie zabiegać, jednak już coś we mnie się zablokowało. I mimo tego, że chcę, nie potrafię. Choć wiem, że jakbym się postarała to moglibyśmy znów zacząć się spotykać. Przerabiałam tę sytuację już kilkanaście razy, praktycznie przez całą adolescencję. Nie wierzyłam tym ostatnim razem, byłam wręcz zszokowana, że stało się to po raz kolejny. Tak jakbym działała jak taka maszyna, bez refleksji. A potem niesamowity ból, który ja sobie w środku zadaję. I tak, czuję, że nie wiem, kim jestem. Dla kogo żyję? Po co? Jaki jest cel w moim życiu? Nie wykorzystuję mojego potencjału, ie umiem trzymać się celu w życiu - bo choć widzę że mam ku czemuś zdolności, mam także pewien zakres możliwości, by rozwijać pasję tak aby stała się moim zarobkiem -BOJĘ SIĘ spełniać marzenia! Boję się porażki. Tego, że nie zarobię tym na życie. Bo nikt mi nie pomoże i nie poczuję się bezpiecznie. Boję się odrzucenia - nie tylko przez faceta, ale też przez moje cele, plany, przez życie. A tak naprawdę jedyną osobą, która teraz (w tym momencie, który jest jedyny i tylko on istnieje) odrzuca mnie, jestem ja sama. Nie wiedziałam, że tyle nas jest... Oby w nas kobietach bez ojca realnego wykształcił się wewnętrzny obraz tego ojca, który zawsze będzie. Mimo że tamten zawiódł/odszedł. I żebyśmy nie szukały ojca poza nami, oraz przestały dawać przyzwolenie zranienia nas. Bo część z nas rany ma tak słabo zabliźnione, i w tak widocznym miejscu, że prawie każdy może się tam z łatwością dostać. Czy w tym jest nasz cel?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też mam podobną sytuacje niż Wy dziewczyny.. co prawda mam ojca, ale on nigdy się mną nie interesował, w domu były awantury i kłótnie, wiele razy chciał mnie urzec.. slyszałam tylko ze jestem beznadziejna i głupia .. nie rozmawialam z nim, tak naprawdę nic o mnie nie wiedział o moich problemach o moim zyciu.. traktuje mnie tak jakbym była zupełnie niepotrzebna. Może jest tak też dlatego ze mam starsze siostry i już wykazał się w roli "taty" a ja jestem dużo młodsza od mojego rodzeństwa i traktuje mnie zupełnie inaczej.. Myślę, ze dziewczyny które nie miały kochającego taty mają utrudniony start w życie.. sama po sobie wiem ze nie mają poczucia własnej wartości, są cichce i nieśmiałe. Pragną miłości mężczyzny który będzie tylko ich zaopiekuję się i zapewni ze nie odejdzie, ze mozna mu ufac i ze będzie niezależnie od sytuacji .. Widzę sama po sobie ze nie umiem zbudowac prawdziwego związku, boje sie zaufac boje się ze mężczyna mnie uderzy czy poniży, ze odejdzie a ja będę cieprec.. Przede wszytskim nie wierze ze ktoś moze mnie pokochac bezwarunkowo ciągle wydaje mi się ze na czyją miłośc mozna zasłużyc a ja nie zasłużyłam na miłośc taty i nie zasługuje na miłosc innego mężczyzny ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×