Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Błękitne Niebo26

Dziewczyny wychowywane bez ojca...

Polecane posty

Do dobra dobra Widze poważny problem w komunikacji.Ja nie obwiniam nikogo za nic ani siebie ani ojca.Ja nie poniosłam żadnej porażki niczego nie spieprzyłam przynajmniej na razie i właśnie dlatego szukam powodu dla którego czasem zachowuję sie tak a nie inaczej, dla którego czasem czuje sie tak a nie inaczej.Nie chce dopuścić aby moje zachowanie doprowadziło do jakiejś porażki.Czy to tak trudno zrozumieć??Nie chcę sie tak zachowywać i nie chcę sie tak czuć.I szukając jakiegoś rozwiązania właśnie dlatego że ktoś zrobił mi kuku nie tkwię w tym tylko właśnie coś ROBIE z tym!!!.Szukanie terapii pomocy, rozmowy to jest robienie, działanie A traumatyczne wydarzenia z życia człowieka są w dużej mierze powodem późniejszych niepowodzeń a przynajmniej mogą być. I jak Ty bardzo wszystko upraszczasz wziąć się otrząsnąć ot tak po prostu któregoś dnia wstać i sobie powiedzieć dziś się otrząsam.Czy Ty przeczytałaś to co napisałaś?? A 25 letnie życie bez ojca to dla Ciebie epizod???!!!!! Wracając do trzech dziewczyn sama sobie odpowiedziałaś i jednocześnie zaprzeczyłaś bo wymieniłaś co przyczyniło sie do porażek tych przykładowych dziewczyn u jednej brak ojca u drugiej ojciec pijak a u trzeciej kompleks idealnej rodziny jeśli coś takiego istnieje.Czyli nie tylko one same ponoszą winę za zły wybór. anyżowka---normalny dom to jest dom z ojcem.I proszę Cię daj spokój udowadnianiu że brak ojca przy normalnej matce nie może mieć wpływu na dziecko bo mądrzejsi i od Ciebie i ode mnie dawno stwierdzili ze może i ma więc daj spokój i próbuj nam wmówić na powrót że Ziemia jest płaska.To że Ty nie masz z tym problemu to nie znaczy że nikt inny nie może go mieć.A skąd wiesz ze kiedyś i Ty nie będziesz miała z tym problemu??Nie wiesz wiec nie badź taka pewna że mamusia wystarczy.Moja mama tez mnie bardzo kocha i sie stara ale mama nie pokaże córce jak nalezy traktować mężczyznę gdy tego mężczyzny w domu nie ma.Dziewczyna nie zobaczy w domu wzoru związku gdy tego związku w domu nie ma.mamusia żeby była wcielona miłością tego drobnego faktu nie przeskoczy. Poza tym rozmowa o problemach nie jest żadnym użalaniem.Rozmowa o problemach wymaga odwagi i dojrzałości. A tak na marginesie dziś dowiadywałam sie o terapie i niestety ale takich jak ja jest bardzo dużo i to nie sa żadne farmazony tylko z tego co się dziś dowiedziałam bardzo powszechny problem zważywszy na rosnąca ilość rozwodów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mis pryszczatek
Ja jestem świadoma tego kim jestem, gdzie jestem i z kim jestem - a wszystko to jest zdeterminowane tym kim byłam, gdzie byłam i z kim byłam bo człowiek to czysta karta, którą zapisuje życie, otoczenie, wydarzenia, wszystko... warunki w jakich wzrastamy i żyjemy determinują nasz rozwój ducha i somy i to jest niezaprzeczalny fakt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Moja mama tez mnie bardzo kocha i sie stara ale mama nie pokaże córce jak nalezy traktować mężczyznę gdy tego mężczyzny w domu nie ma.\" moze traktuj go jak czlowieka? to nie ufo. a to, ze czasem sie z nim nie dogadujesz, powstaja nieporozumienia, czy niefajne sytuacje, to sie wlasnie nazywa zycie w zwiazku, bo w kazdym to sie zdarza, zapewniam. obserwacja matki i ojca niewiele by Ci sie zdala - kazdy czlowiek jest przeciez inny i kazdy zwiazek jest inny. poza tym dziecko nie rozpatruje rodzicow w takich kategoriach. do tego, jak nalezy sie \"traktowac\" w zwiazku kazdy dochodzi sam, droga wlasnych doswiadczen, nikt nie ma gotowej instrukcji, bez wzgledu na to, czy ma oboje rodzicow, czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem z miasta - to widac
anyżówka * - nie masz racji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14:09 jestem z miasta - to widac anyżówka * - nie masz racji. czuje sie oniesmielona przez te rozbudowana i elokwentna argumentacje :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny! Jestem przykładem wychowanym bez ojca. Mam chłopaka od 2 lat, jesteśmy szczęśliwi.... Ale strasznie lubię sie przytulać do niego, czasem to nawet nie dziwi, bo robie to przesadnie....:) Planujemy ślub i 3 dzieci :) Mam nadzieje ze nam sie uda :)) Pozdrawiam 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalipuna
Witam, tak tak, mam 20 lat, jestem kolejną z Was, wychowaną bez ojca. Rodzice się rozwiedli kiedy miałam 11 lat, wcześniej byli w separacji więc tak naprawde to ojca miałam przez 5 lat. Pamiętam krzyki, awantury, pakowanie walizek. Do pewnego momentu moich życiowych zmagań ze sobą samą nie łączyłam z ojcem, kiedy miałam te kilkanaście lat było mi wręcz dobrze z "jednoosobową rodziną", nie czułam się gorsza, nie miałam problemów w nawiązywaniu kontaktów, czy to z dziewczynami czy z chłopakami, nie uważałam się za jakąs pokrzywdzoną, czy skrzywioną psychicznie. Nawet kiedy wpakowałam się w "narkotykowe kłopoty" jedynym racjonalnym wytłumaczeniem było po prostu nie odpowiednie towarzystwo (mamie potrafiłam idealnie zamydlić oczy, więc nie mogę mieć do niej żalu, że nie zareagowała - bo jak miała reagować jak świetnie "sprzątałam" nie zostawiając żadnych śladów po sobie i moim podwójnym życiu). To, że kręcili mnie wtedy sporo starsi koledzy, też tłumaczyłam tym że po prostu mam takie towarzystwo i że tak wyszło - że są to ciekawsi ludzie od moich rówieśników. Następnie byłam w 2-letnim związku z chlopakiem, który sam miał problemy emocjonalne, za co nawet mi się obrywało, bo wyglądało na to, że ze mną jest wszystko ok - więc czemu miałabym mieć lepiej od niego... Myślałam że to całe "halo" że jestem wychowana bez ojca, akurat mnie nie dotknęło. To był mój pierwszy chłopak, po rozstaniu z nim rzuciłam się w wir przypadkowych znajomości, układów, szukając kogoś kto mnie przytuli, pogłaszcze po głowie i że w ogóle będzie tak fajnie jak na filmach... Dziś studiuję. Poznałam faceta 12 lat starszego ode mnie. Zadużyłam się strasznie. Też mam strach przed "a co jak mi nie odpisze na smsa", zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w jego oczach tylko dobrze wyglądajacą ,młodą siksą, z którą dobrze się tańczy i flirtuje. Co gorsza, zaczynam sobie uświadamiać, że ten facet też nosi jakiś problem w sobie. Jeszcze nie tak dawno myślałam, że ja po prostu tak mam, że jest to cząstka mojego charakteru, osobowości, że nie widzę nic ciekawego w chłopakach mniej więcej w moim wieku, że uważam ich za mało męskich, aseksualnych. Ostatnio przyjrzałam sie temu facetowi, który totalnie zawrócił mi w głowie, doznałam szoku kiedy uświadomiłam sobie, że znam skądś te oczy. Te oczy, które tak strasznie mi się skojarzyły z oczami mojego ojca. Nie wiem czy już przypadkiem nie popadam w jakieś psychozy, czy nie szukam wytłumacznia na moje zainteresowania starszymi mężczyznami, żeby usprawiedliwić się przed samą sobą i mieć poczucie jakiejś "normalności"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lalipuna
dzis zakończylam tę znajomość o której napisalam w poprzednim poście. jest mi strasznie ciężko z tą swiadomoscia, ze juz nie napisze smsa ani zadnego smsa nie dostane. tato, jest mi strasznie przykro ze przez ciebie nie moge sie emocjonalnie pozbierac. przepraszam ze jestem taka slaba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasiunia22222
Lalipuna, jakbym czytala o sobie.. mam juz 27 lat i dopiero teraz zaczynam cos odczuwac, analizowac i zastanawiac sie czemu robie tak a nie inaczej. W oczach moich kilku facetow odkrylam oczy mojego ojca nie raz..W zwiazki z facetami rzucilam sie b wczesnie potrzebowalam opieki, uwagi, akceptacji od najmlodszych lat. Moj swiat zawsze obracal sie wokol mezczyzn – nie mialam odwagi budowac swojego zycia, wszytsko poswiecalam ukochanemu, I wieczna niepewnosc czy mnie kocha, czy zadzwoni, placz po katach ze nie poswieca mi uwagi..I tak przez ostatnie 10 lat! Nie che obwiniac ani ojca, ktorego mama zostawila bo pil, ani mamy ze byla ‘twarda’, ze trzymala mnie pod kloszem, ze niszczyla mi poczucie wlasnej wartosci..Wiem, ze jestem odpowiedzialna za wlasne szczescie I pracuje nad tym. Mam normalne zycie na zewnatrz, studia I prace, cudownego mezczyzne, poprawne stosunki z otoczeniem. Przy okazji czuje jednak emocjonalna dziure, wieczny irracjonalny niepokoj, niepewnosc jutra, strach przed utrata milosci, agresje w stosunku do mezczyzn..taki mam program na zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Amarga
Cześć dziewczyny! Mam 22 lata (mój ojciec nie żyje od 20 lat).Wiele cech o których wspominacie w swoich wypowiedziach dokładnie do mnie pasuje... Ja również podchodzę do mężczyzn z wileką rezerwą, nieufnością i zgodzę się, że może to być odbierane jako oziębłośc, niedostępność czy nawet wyniosłość...Tak naprawdę nie byłam w związku z prawdziwego zdarzenia poza tym bardzo rzadko ktoś przykuwa moją uwagę i wzbudza zainteresowanie. Nie zgodzę się z tymi z Was, które piszą, że nieistotne jest czy ktoś wychował się mając ojca czy też bez niego. Myślę, że ma to kolosalne znaczenie, wpływa na wyobrażenie o sobie, poczucie własnej wartości i wiele innych aspektów życia. Moim zdaniem jeden rodzic nie jest w stanie zastąpić obojga choćby się dwoił i troił ! Dziwię się tym z Was, które piszą, że również wychowywały się bez ojca i twierdzą, że nie ma to żadnych konsekwencji i jakby tego było mało zarzucają innym wypowiadającym się użalanie się nad sobą i usprawiedliwianie w ten sposób swoich niepowodzeń ! Skoro problem Was nie dotyczy to nie zabierajcie głosu albo chociaż bądźcie choć trochę taktowne i nauczcie się delikatnie wyrażać opinie !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
j do 15 roku zycia w zasadzie wychowywalam sie bez ojca, niewiem czy to ma jakis specjalny zwiazek ale fakt ze preferuje starszych facetow, poza tym w zyciu nie bylam w dluzszym zwiazku, ani takim naprawde serio, do tej pory wole sie bawic chociaz juz mnie to niby nudzi, i pociagaja mnie kobiety. Btw. obecnie strasznie ciezko jest mi sie dogadac z moim ojcem tak naprawde nadal guzik o mnie wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeden z kolorów tęczy
jestem jedna z Was... ojca widzialam za ledwie dwa razy w zyciu (oficjalnie) i raz (przez przypadek, wtedy nawet nie wiedzial kim jestem) mieszka na drugim koncu polski, ma swoja rodzine, ktora nawet nie wie o moim istnieniu nigdy nie utrzymywal ze mna kontaktow , poznalam go w wieku 8 czy 9 lat, przezylam koszmar, wszystko przewrocilo sie do gory nogami potem wyjechal bez slowa pozegnania, wrocil po dwoch latach tylko po to aby znowu odejsc (ledwie kilka godzin w jego towarzystwie) ostatni raz spotkalam go na ulicy, jak gdyby nigdy nic szedl sobie z jakas kobieta, mineli mnie nie zdajac sobie sprawy kim jestem gdy bylam dzieckiem zalowalam ze pojawilam sie na swiecie, nie mialam latwego zycia, ale mniejsza o to obecnie walcze z demonami przeszlosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ghia... wróc do nas
:) a komentarze typu od anyżówki to sobie odpuść i nie wnikaj ;) Ja mam ojca. Ale kiedy miałam 8 lat wyjechał za granicę, i przyjezdzał przez kilkanascie lat sporadycznie. CZyli praktycznie go nie było. Wiecie co, dopóki nie przeczytałam tego wątku nie wiedziałam czemu mam wszystko tak popieprzone. A tu proszę 'objawy' które opisujecie - to cała ja!! Czyli do 18 roku życia totalny lód. Totalny brak umiejętności kontaktu z facetami, z kobietami trochę lepiej. Później: nauczyłam się zgrywać inną niż jestem, czyli wesoła, dowcipna, nie uzewnętrzniająca się, enigma chodząca kobieta. Pewna siebie, samowystarczalna, super babka. W związku: porażka, chce go opętać, chce zeby mi tatusiował (niestety jest młodszy, bo do starszych zrazilam sie, aha moj I facet- 14 lat starszy :o porazka), koniec pewności siebie, samowystarczalności, super babki, ciagle wypominam ze brak mu czasu, podejscie do niego z roli nie partnerki a małej dziewczynki (łącznie z reakcjami jak mi coś odmawia itp ja od razu sie zamykam). Za to rozemocjonowana (teraz rycze kilka razy w tygodniu nawet, kiedys- raz na 2 miesiące...), niepewna siebie- Kazda jest potencjalnym zagrozeniem, chcąc nie chcąc jest całym moim swiatem (nawet jesli mysle o nim negatywnie - robie to NON STOP). Aha tak naprawde lęk przed zaangażowaniem. Nie wiem skąd, ale coś we mnie jest, czuję to. Jesli jest dobrze, podswiadomie wyszukuje problemow. Aha boje się świata, kazde nawet pojscie do urzędu traktuję jako wystawienie na próbe (jak mnie potraktują, czy załatwie itp), czyli zwlekam ile sie da. To tyle ode mnie A propos: matka jest odpowiedzialna za uczuciowosc, ojciec- za podejscie do swiata zewnętrznego, wiara w siebie itp. Kto ma odmienne zdanie, niech się zamknie, bo i tak nie uwierzę samozwańco,-naukowcom :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 20 lat, przez 17 lat żyłam pod jednym dachem z ojcem alkoholikiem. To nawet gorsze niż brak ojca. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu, mijaliśmy się w domu czy na ulicy bez słowa, spojrzenia. Dla mnie to kompletnie obca osoba. Od 3 lat nie mieszka już z nami. Zostałam sama z mamą (starsze rodzeństwo już na swoim). Na zewnątrz jestem miłą, zawsze uśmiechnięta dziewczyną, która wygląda jakby jej życie było beztroskie. Tak naprawdę mam problemy z kontaktami (szczególnie z facetami). Zawsze zazdrościłam koleżankom ojców, którzy pożartują, wesprą, zabiorą gdzieś. Bolało mnie kiedy narzekały (bo ja oddałabym wszystko za taki kontakt). Kilka razy zakochałam się, mocno, platonicznie, jednak chłopcy nie zwracali na mnie uwagi. Mam blokadę przy okazywaniu uczuć. Nie potrafię przytulić, czuję się wtedy bardzo sztywno. Obecnie zaczynam się spotykać z pewnym chłopakiem. To jemu bardziej zależy. Ja mu jednego dnia daję nadzieję, by drugiego się nie odzywać. Ciągle czuję strach przed tym związkiem, nie mogę jeść, spać, choć tak naprawdę nie mam podstaw. Moja mama miała na głowie utrzymanie rodziny. Teraz mieszkamy same i sobie doskonale radzimy. Mam myśli, po co mi chłopak, bez niego da się żyć, mam swój bezpieczny, poukładany świat. I nie zgodzę się z *anyżówką*, że matka może zastąpić ojca. Bo moja Mama otoczyła mnie olbrzymią miłością, doceniała, wspierała. Ale to nigdy nie będzie to samo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Amarga
Chciałam jeszcze dodać, że takie fora są bardzo dobrym pomysłem... Takie dyskusje zmniejszają poczucie osamotnienia z problemem...Dobrze wiedzieć, że jest więcej podobnych osób.Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie bylo tak,ze tesknilam za tata cale dziecinstwo,a potem bylam tak zadna milosci,ze ponizlam sie przed facetem,byle z nim byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość d.1987
latawiec....to witaj w niemilym klubie ;/ tutaj wiekszosc dziewczyn po prostu jest bez ojca i tez nie chce licytowac sie co gorsze:wogole go nie miec i myslec o tym ze bylo sie niechcianym...czy mieszkac z ojcem ale zyc jak z obca osoba ktora sie nienawidzi...bo w koncu,ludzie...jak kogos nie lubicie,tylko nie lubicie to co?unikacie tej osoby,nie chcecie sie z nia spotykac, nie chcecie miec nic do czynienia z nia....wyobrazcie sobie zyc 20 lat z kims kogo sie nienawidzi,kogo sie wstydzi... ktos napisal ze takie a nie inne dziecinstwo nie usprawiedliwia tylko zoobowiazuje BRAWO zgadzam sie ale kompletnie nie zgadzam sie ze zdaniem kogos tam o nicku aranż...cos tam...nie uzalam sie nad soba....nie placze...nie dramatyzuje...nie szukam usprawiedliwien za moje krzywdy i jednak troszke popaprane zycie...nie !tego nie robie bo tego wlasnie nauczylo mnie moje dziecinstwo i moja mama.... jakas tam aranż...piszesz ze bede egoistka jak wypomne to swojej mamie...to Ci powiem ze wg Ciebie musze byc egoistka...bo u mnie nadszedl w koncu ten momemnt i wypomnialam,powiedzialam ze jestem nie dlatego ze mi wmawiala ze \"\"poszlam w dziadka i JUZ TAKI MOJ CHARAKTER\"\" bo to gowno prawda...jestem taka bo ona na to pozwolila zimna,chlodna....bez emocji ze mnie Dziewczyna,mloda 21 letnia Dziewczyna ktora w zyciu nie zaznala milosci,ciepla,przytulenia i najgorsze ze Ona ciagle przed tym ucieka.... ja naprawde staram sie nie myslec o sobie jak o ofierze,mysle trzezwo i wiem ze potrzebna mi terapia,ze potrzebne mi czasem lzy...potrzeba mi czasem wejsc na taki watek i troche wywalilc z siebie ta gorycz ktora ciegla trzymam w sobie... pozdrawiam Was Dziewczyny,najwazniejsze to kochac siebie i nie krzywdzic siebie :*:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anytsuJ
Cześć dziewczyny, ja radzę sobie bez ojca już 17 lat. Ale moim największym problemem jest to że w ogóle go nie znam. Nie wiem kim jest. Nie miałam szansy zaznać ojcowskiej miłości podobnie jak wy, co odbija się na mojej psychice w pewien sposób. Nie mam (raczej) problemów z pewnością siebie, ale to zawdzięczam tylko i wyłącznie pracy nad samą sobą. Chociaż czasem mam wrażenie, że ta moja pewność jest jakby inna. Mam żal, że nie mogłam cieszyć się ojcem w dzieciństwie. Nikt nigdy nie nosił mnie na barana, nigdy nie poczułam ojcowskiego wsparcia, nawet nie wiem co to do końca znaczy. Poza tym jak większość z was, a raczej nas, mam skłonność do starszych facetów. Rówieśnicy kompletnie mnie nie interesują. Ostatnio dochodzę też do wniosku, że każdy facet jest w większym lub mniejszym stopniu dupkiem i że właściwie to można się bez niego obejść. Też mam obsesję na punkcie przytulania się, przy każdej znajomości po 100 razy dziennie sprawdzam telefon czy nie przyszedł sms i mój świat też kręci się wokół facetów. Tylko w inny sposób niż opisujecie. Mam obsesję na punkcie zwracania na siebie uwagi. Nie ubieram się wyzywająco, nic z tych rzeczy. Po prostu karmię swoją próżność męskimi spojrzeniami. To nie jest chyba do końca normalne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość destine2
Ja rowniez nie mialam ojca, i zgadzam sie dokładnie z tym co napisala na pierwszej stronie sevia2. Jednak mysle ze kazdy jest inny i inaczej to wszystko odbiera albo tez mialyscie matki ktore widzialy co wam dac jak was dowartosciowac i wami sie zajać. Nie wiam czy to jest przyczyna ale mam kochana mame ktora niestety nie potrafila mi powiedziec nic milego na moj temat, a gdy jest zdenerwowana potrafi wrecz powiedziec slowa ktore krzywdza.Jednak wiem że mnie kocha, zawsze dostaje czego chce w sensie materialnym ale dla mnie to jest za mało. Chciałabym mieć normalną kochającą rodzine. Nigdy nie widzialam i nie widze okazywania uczuc w moim domu. Efektem jest jak juz ktos wczesniej napisał jakby ułomnośc emocjonalna. Interesują mnie wyłacznie mężczyźni starsi nawet o 20 lat chociaż ja mam jedynie 17 lat.Nie potrafie okazywac uczuc, nie znam wlasnej wartosci, czuje ze nie jestem warta milosci a nawet przyjaźni. Może niektorym wyda to sie smieszne ale nie pamietam zebym kiedykolwiek sie do kogos przytuliła... Nie lubie gdy ktoś mnie dotknie choćby przypadkowo. Boję sie przywiązania. I niech nikt nie mówi ze brak jakiegokolwiek rodzica albo dzieciństwo nie ma wpływu na naszą psychikę bo to nie prawda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmeczona tym wszystkim
moj ojciec to straszny dupek ktory zostawil nas jak mialam 7lat, pozniej nie odezwal sie juz wcale. W moim domu tez nigdy nie okazywano uczuc, nie potrafie nikogo dotknac, o przytuleniu nawet nie ma mowy, kiedys kolega chcial mnie pocalowac w policzek po dlugim okresie jak sie nie widzielismy to prawie wpadlam w panike... tak naprawde czuje sie zerem. Jesli chodzi o facetow to fascynuja mnie tacy kolo 40, ale o jakimkolwiek kontakcie nie ma mowy, chyba nie potrafilabym sie na to zdobyc. Mam teraz 24 lata i nigdy nawet sie nie calowalem z facetem, kiedys przystawial sie do mnie taki jeden chlopak, 2 lata starszy odemnie, taki wesoly grubasek, po kilku miesiacach ignoracji jego osoby z mojej strony dal sobie spokoj, teraz mysle ze jesli meczyl sie tyle czasu to chyba naprawde mu sie podobalam... Tak ogolnie to jestem nawet ladna, ludzie odbieraj chyba moje zachowanie jako zachowanie typowej nietykalskiej ksiezniczki, ach, co tu wiecej pisac, ryczec mi sie chce ps sorki ale nie mam pl znakow na klawiaturze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość destiny2
zmeczona tym wszystkim- mam chyba identyczny charakter ;( Boję sie że przez to wszystko nie bede w stanie stworzyć normalnej rodziny, ale mysle ze gdybym miala jakiekolwiek wsparcie z kogoś strony byłabym inna. Jednak u mnie w domu poprostu "problemu nie ma" w koncu jestesmy "normalna" rodziną, nikt nie jest alkoholikiem ani ćpunem to jest ok i to jest błędne stwierdzenie. Dostaje wszystko oprócz rodzinnego ciepła... Na początku myślałam ze jestem jakas nienormalna, ze to wynika raczej z mojego charakteru a nie jakis przeżyć w dziecinstwie a tymczasem jestem książkowym przykładem dziecka wychowanego bez ojca..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny. Podobnie jak większość z Was wychowywałam się bez ojca - po długiej i wyczerpującej walce z rakiem zmarł gdy miałam 5 lat, na dobrą sprawę nie pamiętam nawet jak wyglądał. Pamiętam że wcześnie, na długo przed tym nim zaczęłam się chłopakami interesować, już zastanawiałam się nad tym jakie w przyszłości będą moje kontakty z mężczyznami. Już majac 10 - 11 lat widziałam róznice w podejściu do życia i świata między sobą a rówieśniczkami wychowywanymi w normalnych rodzinach. Często zastanawiałam się kto w moim domu będzie \"rządził\", jak będzie wyglądał zwykły, powszedni dzień gdy już \"będę miała męza\". Jednoczesnie pragne podkreslic ze nigdy specjalnie nie palilam sie do slubu, nie wyobrazalam sobie siebie w bialej sukni - nie bylo we mnie marzen o bajkowym weselu. któregoś dnia wpadła mi w ręce gazeta, nie pamietam juz tytulu, zreszta to nawet nieistotne. Przeczytalam fantastyczny artykul o dziewczynach wychowywanych tylko przez matke. Autorka pisala ze te dziewczyny, ktore nie maja ojca przewaznie wiaza sie z mezczyznami starszymi od siebie, nie szukaja przygod, zwiazkow tymczasowych, lecz prawdziwej stabilizacji; o wiele bardziej niz rowiesniczki pragna ulozyc sobie zycie - slub, dzieci, rodzina... I jest to faktem. Dzis mam 22 lata, przezylam w swoim zyciu 2 zwiazki - jeden z mezczyzna starszym od siebie o 8 lat, po bolesnym rozstaniu i zerwaniu zareczyn dlugo bylam samotna, nie potrafilam zaufc. Obecnie jestem z chlopakiem starszym ode mnie o 4 lata, od roku jestesmy zareczeni, w maju 2009 roku wstepujemy w swiety zwiazek malzenski. W moim wypadku ów artykul w gazecie okazal sie zdecydowanie trafnym :) Pozdrawiam wszystkie forumowiczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika198885
Witam dziewczyny! Odnajduje sie w waszych wypowiedziach...mam 23 lata.. jestem fantastycznie szczesliwym singlem...no wlasnie singlem... moj ojciec zmarl jak mialam 5 lat(zapil sie na smierc) wiec wychowywala mnie mama... nigdy mi go nie brakowalo bo mama była zawsze cudowna... zawsze myslałam ze lepiej ze odszedł(byl alkoholikiem i mimo ze pil z 2 tyg w ciagu roku potem z rok totalnej ttzreźwosci to zawsze myslalam ze tak moze jeste lepiej) nigdy nie mialam problemów w liceum z chłopakami..pierwsze milostki i td ...potem poszlam na studia i na 3 roku zakochałam sie w facecie 10 lat starszym(sic!) i niedostepnym...nie potrafie wybic sobie go z glowy .... mimo ze w ciagu tych 4 lat bylam w kilkumiesiaecznych ''zwiazkach'' to zawsze facetow odpychalam... zeby tylko sie nie zakochac bo i tak odejdzie a ja nie chce miec złamanego serca ... poza tym zostalam tak 'uksztaltowana'' ze : zawsze radź sobie sama ...facet i tak sie na nic nie przydaje .... w sumie chcialabym miec faceta (dziecka nie ... z tym są zawsze problemy)...ale odkad poznałam tego ''niedostepnego po prostu nie potraie sobie go wybic z glowy...z drugiej strony boje sie zaproponowac mu np wyjscie na piwo .... choc mysle ze skoro on nie zrobił mimo okazji pierwszego kroku to moze nie traktuje mnie jak dzieciaka.........podsumowując... strasznie sie boje ze trafie na emocjonalnego popapranca ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja stety czy niestety również jestem 'dziewczyną wychowaną bez ojca'. Jego nie znam kompletnie, mama wyjechała jak miałam 6 lat. Mężczyźni w moim życiu... wolę starszych (plus minus 10 lat różnicy). Chyba jest coś w tych obiegowych opiniach, że jest to tzw syndrom ojca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczynka bez ojca
Moj tato umarł kiedy mialam 6 lat i go nie pamietam. Jestem skryta w sobie, mam dwie twarze - dla innych wesoła, radosna, beztroska, a gdy jestem sama smutna, płaczliwa, zamknieta w sobie... Nie ma dnia, zebym nie zamkneła oczu i nie widziała pieknego domu z ogrodem, Jego wracającego z pracy i całujacego mame na powitanie, samochodu, wlasnego pokoju i przede wszytskim Jego... Wiem ze nas kochal. Jestem tego pewna :) i na pewno nie chcial umierac :( za kazde niepowodzenie winie Tate, ze go nie ma. Mam chlopaka 2 lata i pewnei juz z nim zostane, bo "co jesli nic lepszego juz mnie w zyciu nie spotka"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez jestem wychowana bez
ojca. Rodzice sie rozwiedli kiedy mialam 5 lat. Kiedy mialam 8 lta "kochana" mamusia sprawila mi ojczyma. Dodam, ze z moim biologicznym ojcem nie mam kontaktu. Narzucila mi ze mam na ojczyma mowic "tato". Palant do potęgi n, nor,malnie gorszego nie znam. Nie dosc, ze sie nie myje do dizs to jeszcze chamidlo i prostak. Jako dziecko bałam się przeciwstawić, zresztą moja matka nigdy nie była dyplomatką i jak nie pomagała prośba to nie wahała się użyć siły fizycznej... Odbija się to na mnie do dziś. Dlatego bardzo chcę mieć swoją pełną rodzinę, ja mąż i dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malineczka007
o kurcze...jakbym czytała o sobie....myślałam, że jestem jakaś inna czy coś, ale widzę, że to książkowe objawy wychowania bez ojca . ojciec wyprowadził ię, gdy miałam3 miesiące, mama nie miała innych facetów. wychowałam sie w domu pelnym kobiet - moja mama, jej siostra, babcia. bylam bardzo szczesliwym dzieckiem, niczego mi nie brakowało. może opczucia bezpieczństwa. Ale teraz - mam 20 lat, żadnego związku na koncie, podobno jestem ładna, studiuje, tzw. "dobra partia". Między mna a facetami jest niewidoczna bariera, jestem tą zimną królewną, boję się, że nigdy się nie przełamię i zawsze będę "szczesliwa i dowartościowaną" singielką, chociaz tak chciałabym założyć z kimś fajny związek, znaleźć oparcie i prawdziwą miłość. było kilku, robili proby, ale zawsze wydawalo mi sie, ze czewgos im brakuje, i ze to nie taki, jakiego szukam - typowy obraz braku wzorca. pozdrawiam was wszystkie i 3mam za nas kciuki!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orchideaa
Hej, No ja dolaczam do Waszej grupy. Moi rodzice sie rozwiedli jak mialam kilka lat,mama sie wyprowadzila i od tamtej pory nie widzialam ojca. Tzn pamietam,ze jeszcze przychodzil do mnie do przedszkola,albo gdzies mnie zabieral,ale to niewiele razy. Potem kontakt sie urwal. Za bardzo nie pamietam tego okresu,jak byl z nami. Wiem,ze czekalam na niego tylko w tym przedszkolu. Ale w sumie dobrze nawet,ze nie kojarze tego zycia z nim.Bo to pijak byl i w domu robil pieklo na ziemi ponoc.Jak mialam z nascie lat probowal sie ze mna kontaktowac,ale go olalam,mowilam do niego per pan i sie go balam. I tak jakos nie mam z nim kontaktu do dzis i miec nie mam ochoty. Moje relacje z facetami sa nijakie. Pierwszego powaznego faceta mialam w wieku 16 lat,milosc na zaboj. Jak dlugo nie rozmawialismy,to popadalam w dol,myslalam tylko o nim. A zeby bylo zabawniej ,ja skonczylam ten zwiazek,jak pojawila sie pierwsza klotnia.No,skonczylam a potem 2 lata ryczalam. Potem zakochalam sie kilka razy ,ale albo nic nie wyszlo,albo mi sie odwidzialo. Generalnie boje sie zaangazowania i jestem chora perfekcjonistka a kazde niepowodzenie w jakims zwiazku kaze mi go konczyc. Niedawno co zerwalam z kolejnym facetem,nie umialam z nim rozmawiac,mialam do niego zal,ze w ogole sie mna zainteresowal,bo naruszyl moja prywatnosc. Niedopasowanie totalne,ale jednak tkwilam w tym ukladzie,az w koncu powiedzialam dosc. Nie kochalam go. Dalej jednak podswiadomie szukam kogos,chociaz na chwile. Jestem uzalezniona od facetow z jednej strony a zdrugiej nie pozwalam sie im odkryc.Nie wiem,wydaje mi sie to takie dziwne,slabe-mowic komus o swoich odczuciach. Wczesniej myslalam ze to swiat jest chory a ja perfekcyjna ale cos mi sie zaczyna wydawac,ze to ze mna jest cos nie tak :) Wybieram sie w najblizszym czasie do psychologa,masakra. Nie wiem,jak ja sie otworze,bo mowic o swoich odczuciach to dla mnie naprawde wyzwanie,jak cale zycie dusze cos w sobie wciaz. Ale coz,oni po to sa w sumie:) Generalnie ja dopiero sobie zaczynam uswiadamiac,ze brak ojca w rodzinie moze miec taki wplyw,zwlaszcza jak ktos jest nadwrazliwy jak ja. Pozdrawiam dziewczyny,trzymajcie sie cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×