Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Następstwo

Następstwa obecności ojca przy porodzie.

Polecane posty

Gość Następstwo

Obecność ojca przy porodzie zwiększa ryzyko separacji i rozwodu - wynika z ogłoszonych w środę w Rzymie rezultatów badań, jakie przeprowadziło włoskie stowarzyszenie diagnoz prenatalnych i medycyny płodu Sidip. Eksperci przeprowadzili sondaże wśród 310 par z całych Włoch, którym 10 lat temu urodziło się dziecko. Jak wyjaśnił prezes stowarzyszenia Claudio Giorlandino przebadano dwie grupy małżeństw: te, w których ojciec uczestniczył przy naturalnym porodzie i te, w których nie brał w nim udziału. Okazało się, że wskaźnik rozwodów i separacji w tej pierwszej grupie związków jest wyższy. Częstszy rozpad tych małżeństw specjaliści ze stowarzyszenia tłumaczą traumą, jakiej niekiedy doświadczają mężczyźni, uczestniczący w narodzinach dziecka. W analizie wyników podkreślono, że ojcowie bardzo często czują się zobligowani do udziału w porodzie wbrew własnej woli, co potem ma wpływ na przyszłość małżeństwa. "W ostatnich latach mężczyzna jest coraz bardziej nakłaniany, zwłaszcza w niektórych środowiskach społeczno-kulturowych do uczestniczenia w wydarzeniu, które jeszcze do niedawna było zastrzeżone wyłącznie dla świata kobiet" - powiedział Giorlandino. Zadał następnie pytanie: "Czy to pragnienie jest na pewno spontaniczne?". "Wydaje się, że jest to owoc panującej mody, chęci bycia nowoczesnym" - dodał prezes stowarzyszenia. Jego słowa są szeroko dyskutowane we włoskich mediach. PAP - Nauka w Polsce, Sylwia Wysocka / 2008-03-16

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj maz najpierw nie chcial byc przy porodzie a potem sam zmienil zdanie i znow bardzo chcial, w rzeczywistosci stalo sie tak ze ledwo zdazyl z biegu na porod, i nie wytrzymal psychicznie bycia w drugiej fazie, wiec go wyprowadzili, po porodzie bardzo pzrezywal ze taks ie stalo, ze najpierw nie zdazyl byc ze mna a potem po prostu zcykal, i ze sie z tym zle czuje, a z drugiej strony bardzo mu trudno bylo wrocic do zycia intymnego, caly czas mi powtarzal ze ma pzred oczami krew i widok mnie na tym fotelu, wiec jesli bede miala drugi raz dziecko nigdy mu nei pozwole na bycie przy porodzie, dla niego te pzrezycia byly mocniejsze niz dla mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jakie jakie jakieee
a jakie bylyby nastepstwa obecnosci meza przy innej fizjologii?? np przy tym jak zona robi kupe, rzyga, zmienia podpaski itp?? z jakiegos wzgledu odbywaja sie one na osobnosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystko zalezy od osobowosci faceta, kazdy inaczej reaguje, chociaz na moim nie robi wrazenia moje rzyganie w jego obecnosci (np. poczatek ciazy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jakie jakie jakieee
ok ale jakbys waalnela w plenerze klocka przy mezu to watpie ze kojarzylby mu sie ten plener milo:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę, że jest to kwestia zaufania i akceptowania siebie wzajemnie. Dla mnie jedyną obawą w trakcie porodu było to, że podczas skurczy może sie przytrafić, że wydalę z siebie coś zupełnie innego niż dzidziusia (he,he wiecie co mam na myśli) i , że mój mąz to zobaczy. Ale na szczęście nic takiego się nie zdażyło a mój mąż od samego początku mówił, że to nie jest żaden problem dla niego i , że mam sie nie przejmować. Także wydaje mi się że wszystko zależy tak jak napisałam wcześniej od zaufania, akceptacji siebie i swojej fizjologi oraz wrażliwości mężczyzny. Bo jeśli jest przewrażliwiony na punkcie estetyki, zapachów, wyglądu to poród będzie dla niego wielką traumą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę, że jest to kwestia zaufania i akceptowania siebie wzajemnie. Dla mnie jedyną obawą w trakcie porodu było to, że podczas skurczy może sie przytrafić, że wydalę z siebie coś zupełnie innego niż dzidziusia (he,he wiecie co mam na myśli) i , że mój mąz to zobaczy. Ale na szczęście nic takiego się nie zdażyło a mój mąż od samego początku mówił, że to nie jest żaden problem dla niego i , że mam sie nie przejmować. Także wydaje mi się że wszystko zależy tak jak napisałam wcześniej od zaufania, akceptacji siebie i swojej fizjologi oraz wrażliwości mężczyzny. Bo jeśli jest przewrażliwiony na punkcie estetyki, zapachów, wyglądu to poród będzie dla niego wielką traumą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niby tak
ale same wiecie, ze faceci w takich chwilach potrafia sie niezle kamuflowac. Szczególnie gdy chodzi o ujawnienie słabości w stylu "boję się" czy "obrzydza mnie to". I gdy w przypadku odmowy grozi glęzenie do końca życia i wypominanie, że zawiódł stchórzył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja myślę że czas skończyć z tym że wszystko powinniśmy robić wspólnie uważam że jest świat kobiet i świat mężczyzn i nalezy to w swoim życiu sensownie podzielić. Nigdy bym sie nie zgodzila na wspólny poród , mi wystarczyła sama świadomośc że on tam był , na korytarzu i martwił się o mnie , słuchał moich wrzasków ...nie musiał mnie oglądać kiedy krwawiłam i napinałam się tak że leciało ze mnie wszystko co możliwe . Wolę zawsze być zadbana i pachnąca ale to oczywiście moje zdanie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pinkole
Taak kolejni "madrzy".Jestem w ciazy dlugi czas wymiotowalam nie raz nie udawalo mi sie dobiec do wc wiec czesto zawartosc mojego zoladka ladowala na scianie.Nie mowic o tym ze przy rzyganku pecherz nie wytrzymywal.Maz nie pozwolil mi ani razu posprzatac po sobie kladl mnie oslabiona do wyrka bral scierke i hea...Poza tym jestesmy malzenstwem 9 rok mamy corke ktora razem rodzilismy.Jestesmy szczesliwym kochajacym sie DOJRZALYM malzenstwem.To z tymi porodami rodzinnymi to BZDURA.Nie wyobrazam sobie ze maza mialoby nie byc przy mnie w chwili gdy na swiat przychodzi nasz wyczekiwany synek.Malzenstwo moze sie rozwalic rowniez z powodu monotonii braku kasy trzeciej osoby itp.Zawsze jakas wymowka sie znajdzie teraz tez trzeba na cos zwalic:-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniawg
naprawdę mąz sprząta twoje rzygi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pinkole
aniawg ...sprzatal juz tego nie robi.Sprzatal bo moja ciaza byla zagrozona i naprawde nie widze w tym nic niesamowitego.Jak kiedys bys miala miec teoretycznie czego ci nie zycze bron Boze meza ktory bedzie przykuty do lozka z pampersami wymagajacy mycia itp ale bedzie swiadomy to co zrobisz?oddasz go do domu opieki spolecznej zeby nie byl dla ciebie ciezarem?do tej pory wydawalo mi sie ze malzenstwo DOROSLYCH DOJRZALYCH ludzi wlasnie na tym polega.Nie na byciu ze soba gdy jest dobrze ale na wsparciu w trudnych chwilach.Poza tym jesli kogos naprawde bardzo kochasz jestes jego druga polowa to takie sprawy jak wymioty itp.nie powinny cie szokowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniawg
ja sie zdziwiłam w pozytywnym znaczeniu bo mój to ma taki odruch że nawet po dziecku nie posprzata tylko ja musze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelinka21**
Mój mąż sam zaproponował, ze chce być obecny przy narodzinach naszej córeczki. Sam osobiście przecinał też pępowinę. Powiedział, że cudowne było to, że mógł patrzeć jak jego córeczka przychodzi na świat. Naprawdę obecność męża pomaga w tym trudnym dla kobiety momencie, a przynajmniej mi pomogło. Nie żałujemy tego. Ale każdy człowiek jest inny i inaczej reaguje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja pinkole
aniawg ...no to ja ci tak troche wspolczuje:(Ja nie moge narzekac na swojego meza naprawde robi niesamowite rzeczy wiem ze moge na nim polegac nawet w takich sytuacjach troche niezrecznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniawg
ja pinkole-----> a ja Ci tak troche zazdroszczę:-0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniawg
:-) miało byc sorki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
tez romawialam z mezem na ten temat , ale znajac jego i jego reakcje na male skaleczenia , to marne mam szanse , ze bedzie przy porodzie , podczas biopsji wytrzymal do drugiego wklocia a potem musiala go pielegniarka wyprowadzic :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To fakttttttt
bardzo to wszystko wzruszające,ale osobiście wolałabym żeby mnie mój mąż nie oglądał w najohydniejszej chwili w moim życiu...brrrr. Obrzydliwość!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja chcialam zeby maz byl przy porodzie, ale ten zrezygnowal ogolnie porod mialam b ciazki i dlugi - pozniej cieszylam sie ze go nie ma ale mam w rodzinie wujka, byl przy 3 porodach i byl bardzo zadowlony i podekscytowny tym faktem, przecinal pepowine, pomagal oddychac, masowal plecy, chodzili razem pod prysznic itp mowil ze nie wyobraza sobie inaczej wiec roznie faceci to przezywaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bede rodzic w lipcu i wlasnie kompletnie nie wiem czy chce by moj maz byl wtedy przy mnie.. bedzie na pewno, za drzwiami, ale czy bedzie wchodzil, nie wiemy jeszcze, on jest bardzo wrazliwy, moze nie dac sobie rady z tym, ze mnie az tak bardzo bedzie bolalo, ja natomiast jestem bardzo wstydliwa.. no coz zobaczymy, mysle ze to wyjasni sie samo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takie topiki piszą faceci, którzy boją się uczestnictwa w porodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krotochwila
Ja popieram przedmówczynię - nie daj Boże zdarzy Ci się poważna choroba, będziesz obłożnie chora, s...nie w pampersy itp...(czego nikomu nie życzę oczywiście) to zakładasz, że mąż się będzie Ciebie brzydził i Cię zostawi? Dziękuję uprzejmie za takiego męża... Mój uczestniczył w obu porodach, widział łożysko i nie zemdlał, ani go nie obrzydziło (choć boi się widoku krwi, jest wrażliwy na zapachy) i mówi wszystkim wahającym się facetom, ze nigdy nie przeżył takiej adrenaliny i takich wzruszeń co przy narodzinach swoich dzieci. Po prostu- jeśli czekasz na narodzenie swojego dziecka to raczej nie skupiasz się na takich detalach jak trochę krwi, potu... I nikt facetowi nie każe stać między Twoimi nogami! Może być koło Twojej głowy i trzymać Cię za rękę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dla mnie poród
nie był najohydniejszą rzeczą w moim życiu. Dla męża myślę też nie, bo gdyby tak było, to nie chciał by być przy drugim porodzie ze mną. Ja chciałam zaoszczędzić trochę pieniędzy i stwierdziłam, że będę rodzić sama. Mąż nie chciał mnie zostawiać samej i dzięki Bogu, bo drugi poród był bardzo bolesny. Jesteśmy po ślubie 13 lat, dzieci mają 10 i 6 lat, a my nadal się bardzo kochamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja jestem tradycjonalistka
nigdy w zyciu nie zgodzilabym sie na obecnosc meza przy porodzie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a my wspólnie zdecydowaliśmy że mąż nie będzie przy porodzie- i cóż zaczęłam rodzić- a on psychicznie nie wytrzymał czekania i dawaj do mnie jechać ( pracował poza miastem) a i mi jak nigdy brakowało w tej chwili meża- poród miałam zakończony cesarka- mąż będąc już praktycznie pod szpitalem dowiedział się że ma córkę- oboje żałujemy decyzji o o tym że będę rodzić sama- pewnie i tak by go wyprosili ale byłby chociaż na początku i ja bym miała świadomość że jest gdzieś blisko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Miłe Panie! 🖐️ Mam dwie córki. Dziś jedna już dorosła druga 13-latka. Przy porodzie starszej (jeszcze za komuny) żona przeżyła w szpitalu horror. Nie wdając się w szczegóły - cud, że obie przeżyły i dziecko nie miało żadnych uszkodzeń. Gdy więc miała rodzić drugi raz chciała zeby był przy niej. Początkowo nie bardzo chciałem. Nie zebym miał jakieś opory estetyczne ale jestem raczej konserwatystą i porody rodzinne (wówczas lansowana nowość) uważałem za nowomodę. Gdy poczytałem jednak trochę relacji kobiet ktore rodziły zmieniłem zdanie. Byłem z żoną i oboje byliśmy z tego zadowoleni. Okazuje się że obecność ojca zmienia szpitalne obyczaje. Nie wdając się w górnolotne uzasadnienia powiem tylko ze dzięki mojej asyście żona urodziła bez zbednych stressów w miłej, kulturalnej atmosferze. Ja nie agituję ani na tak ani na nie. Ludzie są różni i mają różna wrażliwość. Tę decyzję każda para musi podjąć sama. Warto jednak o tym rozmawiać. Trzeba spokojnie i bez pretensji artykułować swoje racje - nie robiąc z tego dramatu. Z tego co czytam na forum obyczaje w klinikach trochę zmienily - z tym ze nie wszędzie. Czasem nadal rodząca kobieta jest traktowana przez szpitalny personel jak, przepraszam za wyrażenie, cielna krowa. Ma robic co każą i nie sprawiać trudności. Jej odczuciami nikt się nie przejmuje. Obecność męża wymusz przynajmniej normalne kulturalne zachowanie personelu - co wszak powinno być normą i bez tego. Ale często nie jest. Dlatego - jeśli nie ma jakichś przeciwwskazań - doradzam jednak rozważenie wspólnego porodu. Pozdrawiam serdecznie wszystkich oczekujących rodziców! 🖐️:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×