Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wiskozowa panna

Czemu dziecko miało bezczaszkowie i bezmózgowie

Polecane posty

Gość do armiatka
pytanie "dlaczego" jest podstawowym pytaniem w takich sytuacjach, choćby po to by mieć pewność że to bez naszej winy, bo wtedy nie mamy nic sobie do zarzucenia i możemy dalej realizować swoje plany. Nie ma znaczenia czy wada została wykryta wcześniej - jest nieuleczalna bez względu na czas jej rozpoznania. Zawsze takie wady były, są i zawsze będą, a umrzeć musi każdy jeden człowiek, jeden żyje kilka minut inny kilkadziesiąt lat. Każdy z nas czeka na śmierć....bo każdy umrzeć musi. Mówi się zciszonym głosem o wadach letalnych- bo jak sama się przekonałaś nie każda zdiagnozowana wada letalna taką naprawdę jest. I żadna wada nie może być powodem zabicia człowieka. A terminacja to inaczej zabicie dziecka po 12 tygodniu ciąży. Wada letalna być może się potwierdzi, być może nie, albo po urodzeniu dziecka okaże się jeszcze gorszą wadą niż wynikało to z USG. dziecko umrze po iluś tam godzinach czy miesięcy - ale umrze w wyniku śmierci związanej z chorobą, a nie w wyniku decyzji matki. A matka z tą świadomościa i wątpliwościami będzie żyć wiele lat. Matki które donosiły dziecko to bohaterki? Odkąd bohaterem jest ten kto nie zabija? Nie jest to bohaterstwo, lecz normalność, miłość mimo wszystko, siła do walki o człowieczeństwo jej dziecka. Nie mogą być wszystkie decyzje dobre, bo albo coś jest dobre albo coś przeciwnego jest złe......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO do armiatka
czy Ty urodziłaś dziecko z wadą letalną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO do armiatka
Twoje milczenie biorę za odpowiedź negatywną zatem doczytaj może dokładnie czym jest TERMINACJA, bo na pewno nie MORDOWANIEM kogokolwiek:O litości!:O terminacją jest wcześniejsze niż w terminie wywołanie porodu dziecko normalnie się rodzi jednak w żaden sposób nie jest podtrzymywane sztucznie przy życiu i jego śmierć następuje dokładnie w tym samym następstwie, w którym umarłoby w sytuacji gdyby urodziło się w terminie i również bez wywoływania porodu, czyli z powodu tej wady letalnej jaka je dotknęła i uprzejmie Cię proszę - nie wypowiadaj się w tematach, na których temat bladego pojęcia nie masz z racji tego, że nie doświadczyłaś tego na własnej skórze, a już na pewno nie mów komuś czy jego decyzja była dobra czy zła w tak trudnym jeśli nie najtrudniejszym życiowym temacie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO do armiatka
Boże, i naprawdę sądzisz, że jeśli kobieta słyszy od genetyka, że nie miała żadnego wpływu na wadę jaka dotknęła jej dziecko, to ma odpowiedź "DLACZEGO"??? i że może dalej realizować swoje "plany życiowe"?:O Bogu dziękuj każdego dnia, że Cię to nie spotkało... i proś by nie spotkało nigdy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do armiatka
"terminacją jest wcześniejsze niż w terminie wywołanie porodu dziecko normalnie się rodzi jednak w żaden sposób nie jest podtrzymywane sztucznie przy życiu i jego śmierć następuje dokładnie w tym samym następstwie, w którym umarłoby w sytuacji gdyby urodziło się w terminie i również bez wywoływania porodu, czyli z powodu tej wady letalnej jaka je dotknęła" - w sytuacji wywołania porodu wcześniej dziecko umiera z powodu jego niedojrzałości do życia poza ustrojem matki. Najzdrowsze nawet dziecko jeśli dochodzi do porodu wcześniej wymaga pomocy w przeżyciu z powodu jego niezdolności do życia poza ustrojem matki. Dziecko umiera, bo nie ma możliwości przeżycia z powodu wywołanego przedwcześnie porodu, który został wywołany bo stwierdzono u dziecka wadę. Nie wmawiaj nikomu, że czegoś nie przeżył, skoro nie wiesz tego! A po za tym lekarz ginekolog mężczyzna nie ma prawa wypowiadać się w sprawie ciąży i porodu tylko dlatego że nie przeżyła jednego i drugiego? To może kobieta która urodziła np. 10 dzieci będzie się wypowiadać i prowadzić ciąże innych kobiet bo tyle razy to przeżyła? Z różnych względów mam znajomych którzy wychowują lub pochowali dzieciątko z wada genetyczną i WSZYSCY korzystali z diagnostyki genetycznej, wykluczającej lub potwierdzającej przyczynę w ich genotypie. Wielu z nich zdecydowało się pod wpływem wyników tej diagnostyki na kolejne dziecko i dopiero po tej diagnostyce, bo wiedzą że to co ich spotkało to błąd natury, a nie ich gen.... nie oceniam i nie mówię czy kogokolwiek decyzja jest zła czy dobra. Mówię, że nie mogą być wszystkie dobre, ani wszystkie złe. Ta dyskusja może być nieocenioną pomocą dla tych którzy stają przed takim dramatycznym problemem. Poznać przemyślenia po podjętych decyzjach, życie czy targające kimś wątpliwości - może pozwolić uniknąć złej decyzji, by nie stanąć w takiej samej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do armiatka
"Urodziłam synka- nie płakał.. cisza totalna. Zapytałam czy żyje i poprosiłam o chrzest. Genetyk przyniósł synka i powiedział do mnie i do męża, by zobaczyć dziecko, by się pożegnać, bo później może to być uciążliwe mieć świadomość, że się nie zobaczyło ukochanego dziecka itd. Ja byłam i tak zdecydowana, wcześniej dałam położnej czapeczkę. Urodziłam pięknego synka. Niczego nie żałuję i cieszę się, że mogłam go zobaczyć żywego. Lekarz był w szoku. Mówił, że z taką chorobą dzieci umierają przed porodem, lub kilka minut po. Ja moje maleństwo urodziłam w sobotę 1go stycznia wieczorem. Dostałam wspaniałą nagrodę! Mój synek nie odszedł od razu. Dane mi było go odwiedzać, cieszyć się jego widokiem. Odszedł 6go w czwartek w południe. To były najwspanialsze dni mojego życia!!! Nigdy bym się nie odważyła na aborcję, a ja jestem prawdziwym przykładem na to, że warto donosić ciążę i cieszyć się każdym dniem życia maluszka w brzuszku". - to wypowiedź jednej z mam na tym forum. Bardzo ważna jest ta wypowiedź dla wszystkich którzy kiedykolwiek staną przed takim wyzwaniem, pokazuje jedno z rozwiązań które są możliwe. Mama podjęła konkretną decyzję i jest z tego powodu szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt nie ma prawa oceniać takiej kobiety czy zrobiła dobrze czy żle Ja podjełam decyzje o terminacji nie było łatwo ale dzisiaj patrzę trochę z innej perspektywy na to wszystko dla mnie nie ma bochaterek poprostu jest to decyzja karzdej kobiety i potem to ona żyje z taka decyzja całe życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO do armiatka
"Nie mogą być wszystkie decyzje dobre, bo albo coś jest dobre albo coś przeciwnego jest złe......" to nie jest ocenianie???:O a ta historia, którą tutaj wkleiłaś i skomentowałaś w/g swoich wartości, to niby co to ma być??? nie ocenianie?:O i jeszcze ta puenta na jej koniec: "nie oceniam i nie mówię czy kogokolwiek decyzja jest zła czy dobra. Mówię, że nie mogą być wszystkie dobre, ani wszystkie złe. Ta dyskusja może być nieocenioną pomocą dla tych którzy stają przed takim dramatycznym problemem. Poznać przemyślenia po podjętych decyzjach, życie czy targające kimś wątpliwości - może pozwolić uniknąć złej decyzji, by nie stanąć w takiej samej sytuacji." dziewczyno, opamiętaj się! i skoro nie jesteś matką dziecka z wadą letalną, to odpuść sobie, proszę... to nie jest miejsce na ocenianie, a nawet jeśli nieświadomie, to jednak to uczyniłaś, a do tego akurat nie ma prawa NIKT, nawet inna matka dziecka z wadą letalną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamammmmmmm
jest wada letalna, jest Matka w głębokim bólu, jest lekarz który oschle informuje o wadzie i przedstawia proponowane rozwiązania i jest pustka wokół skołatanej bólem Matki. Jest ten topik gdzie wypowiadają się i przedstawiają swoje historie Matki - prezentują swoje refleksje na temat podjętej decyzji - nikt nie ocenia, nie osądza wyciąga tylko wnioski dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama :) :) :)
Margo 1966 :) dzięki właśnie takim ludziom jak Ty możliwe było "zwycięstwo" mojej rodziny! Dzięki takim ludziom jak Ty jestem silna ! I jeśli uda mi się choć z jedną mamą podzielić tą siłą, będę bardzo szczęśliwa. Jestem to winna Hani . Dziękuję Margo :) Dla naszych wszystkich Aniołków z forum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZAŁAMANA11
Z całym szacunkiem ale wypowiedzi niektórych z was są żałosne. Miałyśmy się tu wspierać a nie dyskutować o tym które dziecko miało szczęście a które nie droga Mamo:):):). Otóż ja nie uważam że mój Mikołaj miał pecha trafiając na mnie na matkę pogrążoną w wielkim bólu a jej jedynym celem było ukojenie bólu dziecka a nie zaspokojenie własnego sumienia bo ja nie zniosłabym myśli że moje dziecko choć przeżywa poród to umiera w niewyobrażalnym cierpieniu wiem to mocne słowa ale prawdziwe bo w kwestii terminacji są dwa sposoby jej tłumaczenia.... Każda z nas ma swój, armiatka dobrze napisała że matki które donosiły ciążę traktuję się jak bohaterki nawet na tym forum są wielbione przez np. Margo. A matki które myślą o cierpieniu dziecka są pomijane. \ Nie chce bronić siebie ale nie oceniajmy tutaj nikogo tylko wspierajmy..... Armiatka gratuluję dwóch kreseczek teraz będzie już tylko lepiej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ZAŁAMANA11 zgadzam się w 100% z Twoją wypowiedzią nie oceniajmy się, są matki które donoszą ciąże i są matki które jednak nie są na siłach ale też są wspaniałymi matkami Nie Wam nas oceniać. Ja uważam się za dobra matkę mam 2 wspaniałych synków ijednego aniołka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zwracam się do mamy Hani dlatego, że w swoim życiu w bardzo dramatycznych okolicznościach ktoś obcy stanął przy mnie i wspierał mnie opowiedział mi historię identyczną z moją. Z tą różnicą że moja „historia się zaczynała, stałam na jej początku i podejmowałam „ślepe decyzje, tzn. takie które wydawały mi się jedyne do zaakceptowania, zgodne z moją wiedzą i uczuciami. I wtedy ta osoba pojawiła się przy mnie, opowiedziała o sobie i swoich decyzjach, skutkach jakie niosły te decyzje i wyjaśniła dlaczego uważa że coś źle zrobiła, dlaczego to było złe a dlaczego wtedy uważała że było słuszne. Była to osoba z pokolenia moich dziadków i chociaż jej „rady wtedy wywoływały u mnie bunt i z góry je przekreślałam jako te do zastosowania w moim przypadku jednak powoli wdrożyłam je w swoje życie. Czasem mi się przyśniła jak mnie poucza, czasem gdzieś niespodziewanie jakaś kwestia wypowiedziana przez nią natrętnie wracała mi w myślach. Opowieść tej kobiety nauczyła mnie, nastolatkę wtedy że życia bez problemów nie można przeżyć, ale można je przeżyć tak, by nie stanowić dodatkowego problemu dla innych ludzi. Bo tam gdzie jest życie będzie zawsze śmierć, a na nią nigdy nie ma odpowiedniej pory, Tam gdzie życie będzie choroba, zawsze niespodziewana. Tam gdzie choroba , będzie zawsze cierpienie. I jakie bym nie ułożyła sobie plany życiowe, nigdy nie będą dokładnie zrealizowane. Jest nawet powiedzenie „jeśli chcesz rozśmieszyć Boga , to opowiedz mu o swoich planach. To wszystko nie zależy ode mnie i nigdy nie będę mieć na to wpływu, ale mam wpływ na to co zrobię z tym co życie przyniesie. Można zostawić chorego współmałżonka, można samemu popełnić samobójstwo w obliczu choroby i obaw co cierpienia swojego czy bliskiej osoby ale można też przyjąć to i stawić temu czoła .. trwać , towarzyszyć drugiemu, okazywać miłość i bliskość. Ta Pani nie żyje już od ponad 25 lat, ale to, co przekazała innym nadal jest aktualne i przekazywane dalej. Na ten wątek wchodzą prawie wyłącznie osoby, których ten problem dotyczy. Nie szukają tu informacji, że taka ciężka wada się zdarza, bo niestety już to wiedzą. Szukają tu odpowiedzi co dalej? Jak żyć, jak decydować, jak inni sobie z tym poradzili i jak to oceniają z perspektywy swojej osoby i upływającego czasu. Co by zmienili w swojej decyzji gdyby była taka możliwość. Tego szukają właśnie tu wśród mam, które to przeżywają i przeżywać będą przez całe życie, chociaż w różny sposób sobie poradziły. Czytając że trzeba ogromnej SIŁY, by jakieś rozwiązanie przyjąć , nie znaczy że jest to „wielbienie lecz stwierdzenie faktu że albo siłę masz, albo się w nią uzbroisz, albo nie dasz rady i podejmiesz inną decyzję. Inna decyzja nie znaczy gorsza, ale może znaczyć obciążenie na resztę życia i kolejne pytanie czy brak tej siły teraz nie przesądza o braku siły na obciążenie do końca życia. Siłę trzeba zdobyć teraz lub później, lepiej od razu pogodzić się z faktem że muszę stawić czoła temu co niesie życie, bo przed tym nie ucieknę Tego nauczyła mnie ta nobliwa starsza Pani i życie potwierdziło słuszność tej tezy. A najlepszym i niezawodnym źródłem tej siły jest doświadczenie drugiego człowieka. Wymieniajmy więc te doświadczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna.X.X
Wczoraj minął tydzień od narodzin i śmierci Kacperka... owszem był to poród przedwczesny wymuszony... niektórzy powiedzą, że to ja go zabiłam i może mają trochę racji...w końcu to ja podpisałam zgodę na wykonanie wyroku śmierci, ale ja też cierpiałam i cierpię do teraz... tej pustki i bólu po takim rozstaniu nie da się opisać... Całe życie będę musiała żyć z tą myślą i do końca życia pewnie będę się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobiłam??... przecież istniało pewne prawdopodobieństwo, że mógł się urodzić w "planowanym terminie" i żyć.. normalnie się rozwijać... mam tą świadomość, ale ona mi także mówi, że to prawdopodobieństwo na taki cud jest takie samo jak wygranie w totka...A ilu ludzi dziennie gra i przegrywa??.... Wielu... bardzo wielu... Każda z was pewnie wie co to jest hospicjum, mi też się wydawało, że wiem, w końcu sama w jednym z nich pracuję.. widzę jak najczęściej starsi ludzie zasypiają, przegrywają z chorobą lub odchodzą nagle... nie raz zdarzyło mi się uronić łzę gdy z kimś się bardziej zżyłam, ale jak mówił jeden z moich pacjentów "taka jest kolej rzeczy... my przeżyliśmy już swoje smutki i radości i musimy zrobić miejsce młodym..." Ale ostatnio ktoś pokazał mi całkiem inne hospicjum... Nie było w nim żadnego dorosłego pacjenta... Pacjentami były dzieci, niektóre z wadami letalnymi, którym los jakimś cudem pozwolił przeżyć, ale nie pozwolił już się normalnie rozwijać.. w łóżeczkach leżały roślinki, niegdyś ukochane i wyczekiwane przez wszystkich, a teraz zapomniane, odwiedzane raz w tygodniu albo jeszcze rzadziej, bo mamusia z tatusiem mają już drugiego zdrowego dzidziusia, któremu trzeba poświęcić więcej czasu, a tutaj przecież ma całodobową opiekę... Stałam tam nie bardzo wiedząc co ja tutaj robię, patrzałam na te dzieciaczki i ryczałam jak głupia... Wiem, zaraz znajdą się komentarze, że tylko wyrodni rodzice mogli tak postąpić itp. ale nikt z nas nie wie jakby się zachował w danej sytuacji i nikt tak naprawdę nie jest w stanie powiedzieć ile ma sił w sobie... Nie wiem, czy podjęłam słuszną decyzję, zawsze będę się zastanawiać co by było gdyby...?? ale wiem jedno na pewno nie chciałabym, takiej przyszłości dla mojego Kacperka jaką tam zobaczyłam... I uważam że nie można jednoznacznie powiedzieć czy był dobry czy zły wybór... w takich sytuacjach nie ma dobrego i złego, białego i czarnego, wszystko jest szare i zalane łzami cierpiącej matki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężki ten temat, ech...
Smutna.X.X - nie zabiłaś swojego dziecka. Ty dałaś mu życie i pragnęłaś go. Nie miałaś wpływu na to co się stało. Dziewczyny, jestem terapeutką i psychologiem dziecięcym, pracuję od lat z niepełnosprawnymi psychicznie dzieciakami. Wiele widziałam, wiele rozmów przeprowadziłam z rodzicami niepełnosprawnych dzieci. Wiem jak ciężko pogodzić im się z chorobą swojego dziecka, jak trudno im ją zaakceptować. Myślę, że nieliczne jednostki przyznają to szczerze ale wiele rodziców borykających się z problemem niepełnosprawności u dzieci, wolałoby podjąć decyzję o usunięciu ciąży. Chore dziecko, mimo że bardzo kochane, jest ogromnym ciężarem i odpowiedzialnością na całe życie. Takie dziecko nigdy nie dorasta, zawsze wymaga opieki i pomocy w codziennej egzystencji. To wykańcza psychicznie, człowiek z czasem staje się niewolnikiem choroby własnego dziecka i choć przyzwyczaja się do takiego życia, zapomina o sobie, o realizacji własnych celów i marzeń. Serce podpowiada, że powinien oddać się dziecku ale to nie czyni nikogo szczęśliwym ani spełnionym. Bo naturalną rzeczą jest, by wychowywać swoich potomków z założeniem, że kiedyś "pójdą w świat" - naszym , jako rodziców, zadaniem jest przygotować ich do tego jak najlepiej. Mając ciężko chore dziecko musimy zdać sobie sprawę, że poziom jego samodzielności pomimo wielkich starań, wysiłku i szczerych chęci ze strony rodziców, ograniczy się do niskiego poziomu. Poziomu niewystarczającego. urodzić niepełnosprawne dziecko to jedno ale żyć z jego niepełnosprawnością to coś zupełnie innego. Często owładnięci szaleńcza miłością rodzicielską powiązaną niewątpliwie z silnym instynktem, przeceniamy swoje siły... I dodam jeszcze, że nikt mając chore niemowlę nie myśli o towarzyszącym nieustannie strachu o to co stanie się z tym dzieckiem kiedy zabraknie rodziców. Napisałam to po to, byście nie krytykowały decyzji autorek niektórych postów. Jestem psychologiem i uważam to za bardzo słuszną, odpowiedzialną i dobrze przemyślana decyzję. Choć często jest to niechrześcijańskie zachowanie, trzeba pamiętać o tym, że nie posiadamy ani nie chowamy dziecka dla siebie. Należy przede wszystkim myśleć trzeźwo i o tym co niepełnosprawne dziecko pocznie w dzisiejszym świecie, jakie życie go czeka... Urodzić nie jest problem ale borykać się z niepełnosprawnością i walczyć o jak najnormalniejsza przyszłość własnej pociechy, to już zupełnie inna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutna.X.X Jak się trzymasz wiem jak Mi było ciężko wiec jak będziesz chciała porozmawiać daj znać Ja codziennie tu zagladam przytulam mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna.X.X
Nie jest mi łatwo... mam mnóstwo pytań na które nie mam odpowiedzi... nie umiem się na niczym skupić, są momenty że siedzę i płaczę,a są takie, że wydaje mi się że nie mam już łez i sił żeby płakać... na razie zostało mi tylko czekanie na wyniki badań, które mają stwierdzić czy była to wada genetyczna czy błąd natury i kaprys statystyk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutna.X.X dzisiaj dokładnie mija 3 lata siedzę w pracy i myślę nie ma dnia żebym nie myślała w czoraj byłam na cmętarzu bo dzisiaj nie dałam rady byłam z moimi synkami i starszy do młodszeo wiesz tu jest grobek twojego starszego braciszka łezka mi się w oczku zakręciła.Trzymam kciuki zeby wyniki przyszły prawidłowe Twój aniolek jest przy Tobie Ja też nie mogłam sie pozbierać ale wróciłam zaraz do pracy żeby nie zwariować a po 3 miesiącach znowu byłam w ciazy panika i strach całe 9 miesięcy ale wiedziałam że jak odrazu nie zajdę w ciaze to potem się nie odważe bo strach będzie większy i tak urodził sie zdrowiutki Wiktorek teraz jak na niego patrzę to zastanawiam sie jaki był by Kubuś byłby tylko starszy o pół roku .Mi po amniopunkcji wyszło kariotyp prawidłowy męski nic sie wiecej nie dowiedziałam tylko jak mi pobierali to wiem że wody płodowe były krwiste a i oczywiście rozmowa z genetykem czy w rodzinie jakieś choroby Ja do dzisiaj niewiem czemu tak sie stało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna.X.X
U mnie sytuacja z praca trochę się komplikuje, przez co mam dodatkowy mętlik w głowie bo każdy mi co innego radzi i każdy myśli że go posłucham, a ja właściwie nie wiem co dalej chcę zrobić ze swoim życiem i jak dalej to wszystko poukładać... Poza tym ta pustka którą czuję pozbawia mnie jakiejkolwiek motywacji do czegokolwiek... Są chwile, że myślę żeby od razu spróbować i że może za drugim razem wszystko będzie dobrze i że ten ból po tej stracie chociaż troszkę się zmniejszy... a są chwile, że tak strasznie się boję, że coś mogłoby znowu się nie udać... :( :( jeśli to nie będzie wada genetyczna to wszyscy lekarze mi mówili, że to się już nie powinno powtórzyć... ale skąd oni to mogą wiedzieć skoro rachunek prawdopodobieństwa zawsze zaczyna się od zera???... Poza tym zastanawiam się dlaczego dalej tych wyników nie ma... powiedzieli mi że czas czekania to maksymalnie 3 tygodnie od pobrania płynu... 3 tygodnie minęły wczoraj... i nic... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak naprawde nawet jak dostaniesz wyniki i będzie wszystko dobrze strach zawsze pozostanie i jak zajdziesz odrazu w ciaze to dopiero jak urodzisz dzidziusia i zobaczys go to strach mija Ja tez czekałam dułgo na wyniki bo to czas urlopowy .Jak juz pisałam w cześniej Ja odrazu starałam się bo wiem że potem było by cięzej mi sie zdecydować jak bym to zaczeła analizować ,pamietam jak powiedziałam do meza że spróbujmy jeszcze raz jak nam sie nie uda to nie będziemy się więcej starać bo niebyła bym na siłach chodzi o psychike udało sie za pierwszym razem . Tak naprawde sama musisz podjąć decyzje czy chcesz spróbować jeszcze raz jest tu dziewczyna o pseudonimie ZAŁAMANA ona też za 3 miesiace po zaszła w ciaże i urodziła zdrowego synka więc moze warto spróbować ale to Ty musisz być na to gotowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZAŁAMANA11
Smutna.X.X Ja też długo czekałam na wyniki także nie zamartwiaj się bo to że ich jeszcze niema nic nie znaczy ja w końcu sama zadzwoniłam i dopiero po dwóch godzinach ktoś do mnie oddzwonił i również jak goksi miałam kariotyp męski prawidłowy. Te wady prawie nigdy nie są genetyczne to błąd natury i pech... Serce samo ci podpowie co zrobić nam lekarze kazali odczekać 3 miesiące i po tym czasie spróbowaliśmy jeszcze raz udało się ku mojemu zdziwieniu od razu wcześniej staraliśmy się 8 miesięcy....Strach jest niewyobrażalny 9 miesięcy masakry ale było warto Kubuś jest przekochany, ja miałam fioła na punkcie badań co miesiąc sprawdzali mi przepływy, owinięcie pępowiną itd, do 12 tygodnia usg miałam co tydzień ale miałam wyrozumiałego lekarza na początku byłam też w szpitalu bo miałam krwawienie ale wszystko dobrze się skończyło. Mogę ci powiedzieć że najlepiej jest się zdecydować od razu bo później jest tylko gorzej kolejna ciążą nie pomoże ci zapomnieć ale pozwoli ci dalej żyć i być matka na ziemi nie tylko w niebie.... u mnie niema dnia żebym nie myślała o Mikołajku nawet w czasie porodu byłam myślami z nim ale Kubuś daje mi szczęście i tobie dzieciątko również da.... Pamiętaj tylko 3 miesiące prze planowaną ciążą bierz kwas foliowy na receptę ja brałam 15 najwyższą dawkę i zrobiłam badania na wchłanianie kwasu oprócz tego cytomegalie i toksoplazmozę tak na wszelki wypadek....nic nie zdarza się dwa razy musisz wierzyć że wszystko będzie dobrze choć niewątpliwie czeka cię ciężki czas ale WARTO!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Armiatka byłaś już u lekarza?????????? M.X co u ciebie odezwij się!!!!!!!!!!!!! Jakoś mi brakuję starych forumkowiczek:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
U mnie 8 tydzień ciąży. Widzieliśmy już małą fasolkę. Opiekuje się mną lekarz który zajął się nami po diagnozie w pierwszej ciąży, gdy prowadząca ciąże ginekolog umyła ręcę. Odbierał też poród Poli i wiem, że bardzo się za nas modlił i nawet pojechał w naszej intencji do Kodnia, kiedy ja już leżałam na patologii ciąży. Cóż... ciąża jest, ale ja nic nie czuje. No dosłownie nic. Tylko wielki stres przed kolejną wizytą. Teraz we wtorek idziemy wieczorem. Chyba pójdę za Twoim przykładem załamana i poproszę o częstsze USG. W pierwszej ciąży to skakałam ze szczęścia, budziłam się i zasypiałam ze świadomością że jestem w ciąży. teraz praktycznie o tym nie myślę. Tak jak by to nie działo się naprawdę. W sierpniu mam umówione USG genetyczne w 13 tyg w Instytucie Matki i Dziecka w Wawie w poradni genetycznej, Kolejne USG genetyczne w 16 tyg i amniopunkcja, Ale jeśli USG wyjdzie dobrze to raczej nie będę nic robić. Tylko czekać na poród.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
I jeszcze chciałam wrzucić tekst, który mnie rozwalił na łopatki swoją trafnością i prawdziwością: "Aborcja to umiejętnie reklamowany produkt, sprzedawany przerażonym osobom znajdującym się w kryzysie" Carol Everett (była właścicielka kliniki aborcyjnej) Pomyślałam, że podobnie jest z terminajcą. Mam nadzieje że ten tekst nie wywoła burzy, tego nie chcę. Ale może kolejnym mamom przed decyzją, trochę rozjaśni sytuację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryjek21
Witam!!! W marcu urodziłam córeczkę, która zmarła jeszcze w czasie porodu. (była bezczaszkowcem) to była moja pierwsza ciąża, niedawno dowiedziałam się że jestem w ciąży.... radość miesza się ze strachem nie wiem co myśleć i robić. czy któraś z was przeżyła coś podobnego??? jeśli tak to proszę o pomoc i jakie kol wiek wsparcie jak wy to zniosłyście??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
No ryjku ja jestem właśnie w 8 tygodniu, a jak znoszę ciąże? napisałam dosłownie 3 posty wyżej. Bądź dobrej myśli dzielna mamo! Który u Ciebie tydzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość armiatka
ps: jeśli chcesz to zajrzyj na forum buszek.net. Ja jestem w wątku o marcówkach - bo termin mam na 5 marca. http://brzuszek.net/forum-2013-marzec/ Razem będzie nam raźniej przejść przez ciąże. Zapraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZAŁAMANA11
Dziewczyny trzymam za was mocno kciuki i będzie dobrze chociaż uwierzyć trudno...... Czas tak szybko leci masakra!!!!!!!! Kuba ma już prawie 5 miesięcy a jeszcze niedawno pamiętam jak przez łzy pisałam o swoich uczuciach...... Armiatka co do tego tematu o aborcji to się zgadzam ale niema sensu się wypowiadać pa pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elia82
Witam Was kochane dziewczyny. U mnie 40 tydzień ciąży - za 4 dni termin porodu :) Serdeczne gratulacje dla ciężaróweczek. Smutna - ja po pierwszej ciąży zakończonej terminacją odczekałam 3 miesiące i spróbowałam znowu. Mi również udało się zajść w ciążę od razu. Przez pierwsze 20 tygodni bardzo się bałam chociaż wszystkie badania, usg ( w tym 2 genetyczne) wychodziły bardzo dobrze. Później troszkę się uspokoiłam... aż do teraz. Muszę wam się przyznać że znowu zaczynam się bać ... Tak bardzo chcę już zobaczyć Maciusia i usłyszeć że jest zdrowy... Co do badań to przed drugą ciążą zrobiłam cytomegalię, toksoplazmozę oraz wchłanialność kwasu foliowego (przez te 3 miesiące poprzedzające drugą ciążę również łykałam mega dawki kwasu). Ryjku - nie martw się. Napewno będzie dobrze. Z perspektywy czasu... na początku tej ciąży przed każdym usg wyłam jak głupia - tak się bałam że znowu usłyszę jakąś straszną wiadomość. Ale teraz jak widzę (jeszcze na usg) mojego Maluszka to jestem najszczęśliwszą kobietą pod Słońcem. I pomimo tego, że nigdy nie zapomnę mojego Aniołka Wiktorka nie potrafię teraz się jakoś bardzo smucić. życzę wszystkim zdrowiutkich dzieciaczków, a [ponieważ ostatnio były na forum jakieś ostre spięcia to mam nadzieję iż nikogo nie uraziłam. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elia82
Armiatko - na pewno będziesz miała zrobiony test PAPPA - jeżeli wyjdzie dobrze to nie rób tej amniopunkcji. Wiem, że ryzyko prawie żadne, ale mi lekarz opowiedział o swojej pacjentce, która uparła się na zrobienie i poroniła... a dzidzia była zdrowa. Trzymaj się cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ZAŁAMANA11
elia82 trzymam kciuki i życzę powodzenia bo będzie ci potrzebne:))) Ja też zaszłam w drugą ciąże po 3 miesiącach i nie żałuję :)))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×