Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość papapapapa

usypianie psa

Polecane posty

Gość karolka993
Jeju, popłakałam się jak to czytałam Sama mam 2 psy - jednego a'la jamnik, który ma 10 lat i kundelka czteroletniego. Jamnik ma za soba dwie operację: wycięcia guza i i wycięcia narządów płciowych, miał ropomacicze. Mało brakowało, a 5 lat byłaby uśpiony. Była sparaliżowana, nie umiał chodzić, nie miała czucia, ale przezyła. I teraz gdy ją widze jak sie cieszy, szaleje to dziekuje Bogu.Ale jednoczesnie wiem,ze jest juz stara, kiedys odejdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałam sunię o imieniu Perełka. Była moją rówieśniczką. To dzięki niej nauczyłam się chodzić (wpierałam się na jej zadku). Była ze mną od samego początku mojego życia. Po dziesięciu latach bardzo ciężko zachorowała. Zaczęło się od ropomacicza, a skończyło na nowotworze złośliwym. Mimo opieki lekarskiej i wszelkich starań, żeby ją uratować, zakończyła swoje życie... Myśleliśmy, ze po operacji usunięcia macicy, wszystko będzie już dobrze... Niestety okazało się, że ma bardzo liczne przeżuty. Pewnego dnia (to była środa - doskonale pamiętam), babcia wyszła z nią na spacer. Sunia niespodziewanie upadła na środku ulicy. W domu nie było nikogo poza babcią, która nie miała siły jej podnieść (Perła ważyła ok 80-85 kg). Jakiś mężczyzna przyniósł ją do domu. Położył ją w przedpokoju. Leżała tak, jak ją zostawił. Kiedy wróciłam ze szkoły, byłam w szoku, kiedy zobaczyłam, jak wygląda! Próbowaliśmy ją poić, karmić, pomóc wstać.. Wszystko na nic... Po przełknięciu czegokolwiek zaczynała wymiotować krwią. Kiedy tata wrócił do domu, podjął tę straszną decyzję o uśpieniu... Do dzisiaj to pamiętam, mimo że od ośmiu miesięcy mam nowego pieska. Od śmierci Perełki minęlo już osiem lat, ale jakoś trudno mi zapomnieć... Dodam jeszcze, że ona chyba wiedziała, że robimy to dla jej dobra... Była spokojna, a kiedy patrzyła tacie w oczy (mnie nie zabrał do weterynarza), to zamiast wyrzutu, miała w swoich czarnych ślipiach wdzięczność... Eh, aż łezka się w oku zakręciła... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość loca2277
Bardzo sie ciesze ze powstal ten temat. Wlasnie jestem na rozdrozu bo nie wiem czy swa przyjaciolke pozbawic migotania serca czy dac jej prawo do bezcelowego chodzenia w ta i z powrotem przez kolejne miesiace (robi tak juz 7 m-cy) poza tym jest glucha, slepa no i ma 19 lat. Jak bylysmy u p. weterynarz nie stwierdzila nic o procz guza, ktory nie ma "nozek" wiec to nie rak, chociaz ma pelno guzkow, sika gdzie popadnie, drapie swoje poslanie i gryzie bezzebnymi dziaslami co sie da, etc.. Moja przyjaciolka na 4 lapach budzi sie o 3 nad ranem i tak potrafi chodzic w ta i z powrotem do 6 czasem 7 i tupotaniem nie daje nikomu spac. Zaczela tez pojekiwac. Na-prawde nie wiem co zrobic.... Moze ktos byl w podobnej sytuacji.... czekam na odp. 10/11/2008 moj adres to loca27@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pan Motorniczy
aa2aa mysle ,ze najlepiej jesli juz nadejdzie ten czas umówić sie z weterynarzem na wizytę w domu w celu uspienia.Ja bałabym sie ,ze wpadnę w histerie i jak tu wyjśc ze niezywym psem /bo nie zostawię go jak smiecia tylko dlatego ze jest martwy/.Szacunek wymaga by pochować go jak członka rodziny ,pozegnac sie a nie zostawic ...no własnie co robia weterynarze z uspionymi zwierzakami? Są cmentarze dla zwierzaków. Jeden jest niedaleko Warszawy. Tam każdy właściciel może godnie pochować swoje zwiarzątko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na zawsze smutna
Witajcie na tym smutnym topiku. Miałam sunię od maleńkości.....uczyłam ja pić mleko z butelki...taka była malutka.Był to mieszaniec.....cudowny.........najcudowniejszy na świecie piesek. Moja najlepsza przyjaciółka.............. była z nami prawie 14 lat.............przez całe jej życie rozstalismy się z nię tylko na jedną noc...była wtedy u moich rodziców,bo pojechaliśmy do dziecka na kolonie na dwa dni.Pozatym...kazde wakacje i całe swoje życie z nami. Była przekochana...najmądrzejsza na swiecie.......nie sprawiała żadnego kłopotu,była bardzo intrligentna. niestety zaczęły jej rosnać guzki na piersiach....sączył jej się z nich taki różowawy płyn,pózniej juz te guzki pojawiły się w pachwinie,ale nic poza tym się z nią nie działo...no może czasem jak się ja żle złapało to zapiszczała.Nastepnie dostała cukrzycy....i widzielismy,że jest coraz słabsza....coraz częściej wymiotowała.Coraz czesciej chodzilismy z nia do weterynarza...co dziennie musiała dostać zastrzyk z insulina...musiała miec diete ale nie za bardzo chciała jesc,znowu pózniej jak dostała apetytu to trapiły ja biegunki.Nie zapomne jej wzroku jak czuła się zakłopotana,gdy w nocy nie wytrzymała i zrobiła pare kupek.......Pózniej na dodatek dostała jakies ropnej infekcji ze w nosie miała pełno ropy,jezdzilismy z nia codziennie na zastrzyki....i dalej słabła.na samym końcu w nocy prawie wcale nie spała tylko chodziła do kuchni tam i z powrotem napic się.tej samej nocy patrzę a ona zaczęła się słaniać na boki ......bo nie umiała ustac na nózkach.Co chwilę tez wychodzilismy z nią na dwór,bo sygnalizowała pod drzwiami,ze jej si chce załatwić.no i znowu biegunka.Po tej nocy,ja pojechałam do pracy,ale zadzwoniłam do meza do domu,ze ma z nia jechać do lekarza,zeby jej dali jakas kroplówke na wzmocnienie. maz pojechał,pech chciał ze w przychodni była jakas n\\młoda lekarka.....no idała mojemu pieskowi kroplówke...........po tej kroplówce mój piesek dostał strasznej padaczki....maz mówił,ze nie szło na to patrzeć.jednakze lekarce udało sie jakimis zastrzykami uspokoic moja kochana przyjaciółke i leżała tam wykończona,w tym czasie maz po mnie zadzwonił....zwolniłam się z pracy i szybko pojechałam do tego lekarza..........lezała na ziemi z zamknietymi oczkami.....a jak mnie usłyszała to otwarła oczka i popatrzyła na mnie takim błagalnym,ale pełnym miłosci wzrokiem,ze myslałam ze zwariuje. I wtedy podjełam decyzje o uspieniu jej.....nie mogłam patrzec juz na to jak cierpi.te ostatnie tygodnie musiały byc dla nie naprade meczarnią...tyle cierpienia...zastrzyków,kroplówek itd. Przyjechał do lekarza cała moja rodzina....nikt nie chciał słyszeć o uspieniu jej....powiedziałam jednak zeby sie z nia wszyscy pozegnali bo ja juz nie pozwolę jej cierpieć............. i dostała zastrzyk usypiajacy......................................................................... To co sie ze mna działo pózniej przez nastepne dni to była tragedia.............dostałam strasznej depresji,przez to,ze to ja zdecydowałm....lezałam na jej grobie i wyłam,że chce umrzec,znienawidziłam sama siebie,całymi dniami płakałam,ze ja zabiłam.....moja najukochańsza przyjaciółkę.....ona mnie tak kochała a ja ja usmierciłam................................. Do dzisiejszego dnia czuje wstret do siebie za to co zrobiłam..............mysle sobie a może stał by sie cud i ona by zyła nadal....nie dałam jej szansy..........błagam ja o wybaczenie,ale poczucie strasznej winy bedzie mi towarzyszyć do mojej smierci......czuje sie jak zdrajca. A ona była dla mnie wszystkim..........całowałm całe jej ciałko,niczego się w niej nie brzydziłam nawt jej stopki tak pieknie pachniały,ze je całowałm,całowałam ja po nosku,po tych chorych piersiatkach.po uszkach..wszędzie. dzis choc mineły prawie trzy lata ten ból nie jest wcale mniejszy.....jak mam jakis problem zyciowy to przypominam sobie,jak wypłakiwałm się w jej futerko,jak zlizywał mi łzy z policzków i wtedy płacze jeszcze bardziej............tak bardzo mi jej brakuje..................... dzis nie wiem co lepsze..........zostawic sprawy swojemu losowi i patrzec na cierpienie czy ukrócic to a pózniej samemu sie zadręczać czy się postapiło własciwie i cierpieć.Mam siebie za świnię.Ja dziesiaj myslę że zrobiłam żle.......tak cięzko mi z tym zyć................co ona sobie o mnie pomysli...........co ja jej zrobiłam...................A ONA MNIE TAK KOCHAŁA...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość loca27
Moi Drodzy!! Piszac to placze, ale... Mialam wspaniala suke- kundla rasowego (mieszanke charta wloskiego z ogarem polskim).... Miala na imie Zula. Spotkalysmy sie przypadkiem, ja wtedy wracalam z 1-szej klasy szkoly podstawowej , po lekcjach i zobaczylam psa przywiaznego do drzewa... Byl to kundel, maly czarny, a w okol tego kundla biegal inny kundel; rudy z duzymi uszmi przypominajacy sarne.. Odwiazalam malego czrnego kundelka i prowadzilam go do domu; za nim biegla Zula..balalm sie co powie moja mama na fakt ze przyprowadze 2psy do domu. Ale co tam, dziecieca brawura... za czrnym kundlem powedrowal rudy kundel.... no i jak mama wrocila z pracy zlapala sie za glowe jak na 9 m2 mamy miec dwa psy i koty ( a mialysmy w tedy 6 kotow- ale to inna historia)...Los chcial ze bylam wtedy chora i poszlysmy do apteki, a ze bylysmy na rowerach, to ja czekalam az mama wyjdzie z lekami z apteki, i w tym czasie na rynnie znalazlam ogloszenie, ze pewna pani poszukuje psow, dokladnie 2-och i ze to jest 2 przecznice od apteki w ktorej bylysmy (opis odpowiadal psom, ktore przyprowadzilam do domu). poszlysmy tam z mama i pani Kasia sie zapytala jaki chce prezent za znalezienie Jej psow. Powiedzialam, ze najchetniej to bym z jej psami wychodzila na spacer (na co zapracowana studentka, z checia przystala). No i tak moja znajomosc z Zula sie rozpoczela. Wychodzilam z Nia przez 3-m-ce a po tem p. Kasia stwirdzila ze na Zule Ją nie stac i ze Zula idzie na Paluch (schronisko k/Warszawy). Ublagalam mamę bysmy przygarnely Zule i tak sie stalo. Zula Byla z nami 19 lat az do 15.11.2008 gdzie zakonczyla swoj zywot, wykarmiajac 4 kociaki, przynoszac patyki, kamyki i bedac na kazde moje skinienie. Nie mialam lepszej przyjaciolki niz Ona przez 19 lat. Ale nadszedl moment w ktorym zobaczylam, ze ani Ona ani ja nie-potrafimy zyc w takim cierpieniu. Miala guzy, byla slepa i glucha. Sikala w domu co Jej sprawialo bol, bo zawsze byla "fair" i nie wiedziala dlaczego tak sie dzieje.... Sprzatalam po niej wszystko przez ponad pol roku, a Ona cierpiala.... gubiac sie wielokrotnie na spacerach i mylac mnie z przypadkowymi przechodniami.... W koncu nie chciala jesc tego co uwielbiala, tydzien juz po Niej placze ale uwazam, ze dobrze jest jej w psim niebie i ze tam chociaz widzi swoje ulubione kamyki ze stawu na Starowce... Jej odejscie - i pisze to po to by ludzie majacy podobny problem do mojego nie bali sie- jest w sumie latwe i 'proste', otoz podaje sie najpierw zastrzyk z narkozy gdzie sie czeka razem z Przyjacielem 10-15 minut az zasnie a po tem weterynarz przychodzi po spiacego przyjaciela i zabiera Go do pokoju na kolejny zastrzyk-eutanazje-smierc. Przyjacielowi umiera wtedy mozg (moze dostac drgawek) ale umiera (kolejne 10-15 minut) nie trzeba w tedy z Nim (przyjacielem byc).... Po tem mozna wejsc gdzie lezy ................. Pisze po to by moze ktos mogl skorzystac z mojej wiedzy jak to wyglada... Wszystko trwa moze i 30 minut ale to co zostaje TRWA wiec blagam wlascicieli zwierzat, kochajcie az do konca.... bo po tem to juz mozna tylko pisac o tym w pamietniku albo tak jak ja w necie ku przestrodze?? (sama nie wiem). Tak, Zula miala 19 lat, byla najwspanialsza mieszanka jaka znalam i kochalam.... ale jak:) Jak ktos chce moze sie ze mna skontaktowac pod e-mailem: loca27@o2.pl Zycze udanych i pelnych dni z kudlatymi ''prawdziwymi''przyjaciolmi.... pozdrawaiam manueLa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość loca27
Moi Drodzy!! Piszac to placze, ale... Mialam wspaniala suke- kundla rasowego (mieszanke charta wloskiego z ogarem polskim).... Miala na imie Zula. Spotkalysmy sie przypadkiem, ja wtedy wracalam z 1-szej klasy szkoly podstawowej , po lekcjach i zobaczylam psa przywiaznego do drzewa... Byl to kundel, maly czarny, a w okol tego kundla biegal inny kundel; rudy z duzymi uszmi przypominajacy sarne.. Odwiazalam malego czrnego kundelka i prowadzilam go do domu; balalm sie co powie moja mama na fakt ze przyprowadze psa do domu. Ale co tam, dziecieca brawura... za czrnym kundlem powedrowal rudy kundel.... no i jak mama wrocila z pracy zlapala sie za glowe jak na 9 m2 mamy miec dwa psy i koty ( a mialysmy w tedy 6 kotow- ale to inna historia)...Los chcial ze bylam wtedy chora i poszlysmy do apteki, a ze bylysmy na rowerach, to ja czekalam az mama wyjdzie z lekami z apteki, i w tym czasie na rynnie znalazlam ogloszenie, ze pewna pani poszukuje psow, dokladnie 2-och i ze to jest 2 przecznice od apteki w ktorej bylysmy (opis odpowiadal psom, ktore przyprowadzilam do domu). poszlysmy tam z mama i pani Kasia sie zapytala jaki chce prezent za znalezienie Jej psow. Powiedzialam, ze najchetniej to bym z jej psami wychodzila na spacer (na co zapracowana studentka, z checia przystala). No i tak moja znajomosc z Zula sie rozpoczela. Wychodzilam z Nia przez 3-m-ce a po tem p. Kasia stwirdzila ze na Zule Ją nie stac i ze Zula idzie na Paluch (schronisko k/Warszawy). Ublagalam mamę bysmy przygarnely Zule i tak sie stalo. Zula Byla z nami 19 lat az do 15.11.2008 gdzie zakonczyla swoj zywot, wykarmiajac 4 kociaki, przynoszac patyki, kamyki i bedac na kazde moje skinienie. Nie mialam lepszej przyjaciolki niz Ona przez 19 lat. Ale nadszedl moment w ktorym zobaczylam, ze ani Ona ani ja nie-potrafimy zyc w takim cierpieniu. Miala guzy, byla slepa i glucha. Sikala w domu co Jej sprawialo bol, bo zawsze byla "fair" i nie wiedziala dlaczego tak sie dzieje.... Sprzatalam po niej wszystko przez ponad pol roku, a Ona cierpiala.... gubiac sie wielokrotnie na spacerach i mylac mnie z przypadkowymi przechodniami.... W koncu nie chciala jesc tego co uwielbiala, tydzien juz po Niej placze ale uwazam, ze dobrze jest jej w psim niebie i ze tam chociaz widzi swoje ulubione kamyki ze stawu na Starowce... Jej odejscie - i pisze to po to by ludzie majacy podobny problem do mojego nie bali sie- jest w sumie latwe i 'proste', otoz podaje sie najpierw zastrzyk z narkozy gdzie sie czeka razem z Przyjacielem 10-15 minut az zasnie a po tem weterynarz przychodzi po spiacego przyjaciela i zabiera Go do pokoju na kolejny zastrzyk-eutanazje-smierc. Przyjacielowi umiera wtedy mozg (moze dostac drgawek) ale umiera (kolejne 10-15 minut) nie trzeba w tedy z Nim (przyjacielem byc).... Po tem mozna wejsc gdzie lezy ................. Pisze po to by moze ktos mogl skorzystac z mojej wiedzy jak to wyglada... Wszystko trwa moze i 30 minut ale to co zostaje TRWA wiec blagam wlascicieli zwierzat, kochajcie az do konca.... bo po tem to juz mozna tylko pisac o tym w pamietniku albo tak jak ja w necie ku przestrodze?? (sama nie wiem). Tak, Zula miala 19 lat, byla najwspanialsza mieszanka jaka znalam i kochala.... ale jak:) Jak ktos chce moze sie ze mna skontaktowac pod e-mailem: loca27@o2.pl Zycze udanych i pelnych dni z kudlatymi ''prawdziwymi''przyjaciolmi.... pozdrawaiam manueLa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doradźcie!!!:( Mam psa który ma już ponad 11 lat. Jest duży i jak wszyscy wiemy duże psy żyją krócej. Wielu ludzi mówi mi, że powinnam go uśpić bo tak będzie lepiej a ja nie jestem tak do końca przekonana:(. CHodzi o to, że od kilko lat sika krwią:( weterynarz go leczył, ale to są chore nerki i ostatnio to se nasiliło, koło oka zrobił mu sie bąbel który co jakiś czas pęka i leci z niego sporo krwi. Do tego na ogonie ma sporego guza i nawet nie miałam odwagi pytać co to jet weterynarza. Ze satości stracił już prawie wszystke zęby a te co mu pozostały nie pozwalają mu zjeść nawet najmniejszej kości chyba że jest takiej wielkości że jest w stanie ją połknąć:(. jak wychodze z nim na dwór to już nie biego, tylko ociężale chodzi.Naprawdę już nie wiem co ja mam robić:( co będzie dla niego lepsze:( sami wiemy,że niektórzy starzy ludzie woleli by umrzeć niż żyć chorzy....tylko że ludzie nie mają tego przywileju...prosze doradzcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dodam jeszcze, że on jest już prawie ślepy, nie ma węchu i jest też prawie głuchy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Paula 86
A ja siedzę i czytam wasze wypowiedzi i płaczę, bo dzisiaj mam uśpić mojego najlepszego przyjaciela:( jest ze mną 14 lat, ma raka wątroby i chore serce:/ Najgorsze jest to, że on ufa mi tak bezgranicznie że nawet pójdzie na śmierć z wiarą że mu chcę pomóc. A ja go idę zabić:((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwona iza jadzia jarek
siedze i rycze, dzisiaj wlasnie nastapil ten dzien nie wiem jeszcze jak to wszystko wygldalo,mieszkam daleko czekam na telefon od bliskich ,nasza kizia bokserka 11 letnia zachorowala jakis rok temu okazalo sie,z ma nowtwor,zostala zooperowana 6 mieiecy temu ,od ostatniego miesiaca zaczely sie przerzuty do innych organow,spuchly jej lapki nie chciala wstawac zrzgtala zebami z bolu zaczely pekac jej rany,wiem ze podjelismy wlasciwa decyzje,ale dlaczego jst mi tak ciezko,swieta soedzimy bez niej,nie wyorazam tego sobie ,pod stolem wigilijnym juz nie bedzie nikgo,juz nikt nie przyjdzie po smakolyk,dac buziaka;-(((( siedze rycze,to koszmar

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajajaa
współczuje Wam bardzo...kocham mojego psiaka najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie zycia bez niego..pies to najlepszy przyjaciel człowieka i nic tego nie zmieni!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bonia111
Jezeli juz MUSICIE uspic swojego chorego zwierzaka, to BLAGAM zabierzcie jego cialko od weterynarza ze soba i zakopcie... bo weterynarze przechowuja martwe zwierzaki z lodowce do czasu az przyjedzie firma ktora je zabiera do spalenia - wasz zwierzak, ktory kochal was bezgranicznie i zrobilby dla was wszystko zasluguje na lepsza smierc i troche szacunku!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do papapapapapap
jestes pewna ze to jedyne wyjscie? Moge Ci podac namiary na bardzo dobrych specjalistow, bo czesto lekarze nie wysilaja sie by psa naprawde wyleczyc. Pies 5-letni jest mlodym psem i ma duzo sily. Co mu dokladnie jest i jakie badania zrobiliscie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spysia
Mój pies ma 16 lat i nie wiem co mam zrobić, bo teraz od 4 dni bardzo choruje, nie je, wymiotuje, nie pije i robi kał z krwią raczej to w sumie sama krew jest. Zastanawiamy się z siostrą nad uśpieniem ale on się cieszy jak ktoś przychodzi do domu, mimo że nie ma na to siły to zamerda ogonkiem.. Przykro nam jest tak patrzeć jak cierpi. Nie wiem co powinniśmy zrobić ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna...1919
Moj piesek byl bardzo stary, mial bezwladane tylnie lapki... Mielismy go uspic jednak nikt nie mogl tego zrobic, nikt nie chcial jechac z nim ze swiadomoscia ze wiezie go na smierc... W koncu po kilku dniach piesek sam umarl, byl wielki zal trwajacy do dzis, ale cieszymy sie chociaz ze umarl sam i nie musielismy kazywac do zabic... Jednak w przypadku gdy piesek cierpi sytuacja jest zupelnie inna... Lepiej skrocic jego cierpienie niz patrzec jak sie meczy... Jednak uwazam ze nie warto robic tego gdy zwierzatko ma ochote do zycia, gdy jeszcze walczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kubak
Moja suka (labrador)urodzila jakies 2 miesiace temu, po kilku dniach zauwazylismy ze jednemu ze szczeniaczkow(achilles) puchna nozki.Jeżdzilismy przez misiac codzienie do wete. w tym czasie zaczely gnic i skora z nich zlazla to byl przerazajacy widok.Uśpilibysmy go gdyy nie fakt ze byl w pelni sil i radosny.wracajac do tematu potem zostaly same kosci ;/;/Weterynarz mowil ze nic nie wiadomo ale moze z tego wyjsc tak oto skora zaczela sie pojawiac ale nozki sie nie wyksztalcily byy to kikuty jedna krotsza od 2 giej i bez poduszki ;/;//;/(ranil ja)niedawno zauwazylismy ze szczeniaczek kuleje i slizaga sie krzywiac miednice i kregoslup byl mniej aktywny i wesoly.Dzisiaj dowiedzalem sie od taty ze wet powiedzial ze trzeba go uspic bo to beda dla niego meczarnie poki co jeszce malo wazy ale co dopiero gdy wyrosnie???Nie moglem/nie moge tego zniesc bylismy gotowi opiekowac sie nim kupowac mu rozne buciki ale to nie ma sensu powiedzal wet.Gdy teraz o nim mysle o jego mordece o tym ze w tak mlodym wieku umrze i ze tylu rzeczy nie doswiadczy plakac mi sie chce.Choc jest z nami dopiero od 2 mies naprawde sie do niego przywiazalem(smarowalem mu codzienie nozki) .Mama tata i ja jestesmy w szoku i szukamy innego wyjscia ale nie dostrzegamy go... Nie potrafie patrzec jak ta mala biala kulka zatracza sie siada i piszczy lekko merdajac ogonkiem by ja wziasc na rece...Jutro jedziemy go uspic nie wiem czy bede w stanie z nim pojechac ale postaram sie- che byc przy nim do KONCA...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _strata
Moj 8-letni krolik miniaturka chorowal na bardzo ciezka odmiane raka i sie strasznie meczyl. Pani Weterynarz przyszla do domu i go uspila. Strata krolika , psa czy innego zwierzaka to okropne przezycie.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewka2509
Witam juz plakac mi sie chce jak to zaczynam pisac.Mamy 14 letnia pudelke ktora jest bardzo chora.Najpierw zaczeło sie od łapek a konczy sie na na okropnym kaszlu,wyglada to tak jakby sie dusiła,nie moze oddechu zlapac,ma powazne zwezenie tchawicy.Bylismy z nia u wielu lekarzy,juz tak sie nasza przyjaciolka nacierpiala,tyle co juz zastrzykow ona dostala niestety nie pomoglo a mielismy taka nadzieje ze jeszcze z nami bedzie. . . I nadszedl ten dzien jutro przyjezdza lekarz ja uspic.Zaden z domownikow nie daje sobie z tym rady.Moze dla wielu ludzi to jest smieszne ze tak to my przezywamy doslownie az ciezko o tym mowic nic juz nie pomaga ...ile przy tym łez wylanych.Pchowamy ja w ogrodzie bo tu jest jej domek.Juz na zwsze bedzie w naszych sercach tak bardzo bedziemy za nia tesknic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jon Ronson
Ja sam usypialem mojego jamnika. Jamnik stal na przeciwko mnie i patrzyl sie swoimi czarnymi slepiami. Ja na przeciwko niego swoimi niebieskimi. Godzina, dwie, trzy. Pies stal przez chwile z wyrazem zdziwienia na twarzy po czym padl. Serce stanelo. Bezbolesnie. Skutecznie. Polecam metodę. Zaczerpnieta z Projektu Jedi (projektu wojskowego amerykańskiej tajnej armii).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak musiało być
KORA, przepraszam {*}

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj Drakuś- wierny pies
wczoraj dowiedzialam sie od rodzicow ze moj dziesiecioletni pies ma raka watroby. wiedzielismy ze cos nie tak z wotroba. dostawal leki i specjalna karme. kiedy dostal kroplowke i leki usmierzajace bol a gdy kroplowka sie konczyla weterynarz owiedzial zebysmy sie zastanowili i widzimy sie jutro. teraz moj piesek pojechal do weterynarza i bedzie usypiany. mielismy go od szczeniaka a od kiedy mialam trzy lata. bardzo mi go brakuje. zawsze byl przy mbnie kiedy go potrzebowalam a teraz go zabrzaknie. rodzice narazie nie chca drugiego psa ale moj piesek bedzie mial na imie Drako Junior i tez bedzie owczarkiem. juz mi jest zal i wiem ze nigdy go nie zapomne. wiem tez ze taraz kazda lekcje jazdy konnej i kazde rozdanie w brydzu bede rozgrywala z mysla onim. jutro mam eliminacje do szkolnego konkursu "mam talent" i spiewac bede dla niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rs80@wp.pl
Ja am kunelka 13 letniego i niestety musze go uśpic nic nie tyliko pija , po schodach zejsc nie umie , załatwia się na polu ale .nieweim co ma zrobic uspic go czy poczekac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hir
no ciezka sprawa, mam prawie 30stke a kiedy pojechalem usypiac to łezki poszły. Mój mały 16 letni kundelek,pol zycia ze mna przechasał, ale musialem to zrobic bo watroba siadla,nie jadl, przestal chodzic,słabł z dnia na dzien.Żal okropny ale lepsze to niz patrzenie jak cierpi!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rs80@wp.pl
ja też sie chyba tam rozkleje , te jego miłosierne oczka które spoglądaja , ale piesek nawet nie raguje na nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alga 11
Wiele ludzi zbyt szybko podejmuje tą decyzje. To jest bardzo trudne określić ten moment, ale ja uważam, że trzeba do końca walczyć. Moja psinka -collie miała 12 lat jak zaczęły jej rosnąć na brzuchu guzki, kilka się wchłonęło (tzw wodniaki chyba) dwa zostały w tym jeden duży wystający. Lekarz powiedział, że to rak i albo ryzykujemy i operujemy, albo nic z tym nie robić. Suczka nie miała jeszcze wtedy żadnych objawów choroby. Ze względu na jej wiek baliśmy się że nie przeżyje operacji, dlatego postanowiliśmy "co będzie to będzie" i nic z tym nie zrobiliśmy. Po ok pół roku sunia zaczęła się dziwnie zachowywać, przestała jeść, cały czas sapała i miała trudności z poruszaniem się (nie mogła się położyć, a jak już leżała to trudno było jej wstać) Było widać gołym okiem że pies bardzo cierpi. objeździliśmy chyba z 4 weterynarzy. Każdy mówił, że to już koniec - uśpić!!! Nie mogliśmy się z tym pogodzić. Tata zadzwonił do znajomego weterynarza z innego miasta, powiedział przez telefon jaki lek kupić. Po tygodniu pies odżył, zaczęła nawet biegać na spacerach, gdzie dawno jej się to nie zdarzało:) Teraz sunie ma 14 lat i ma się dobrze, chociaż o bieganiu już nie ma mowy, ale żyje i widać że cieszy się życiem. Dlatego przestrzegam przed podejmowaniem zbyt pochopnych decyzji i zabiciu swojego ukochanego psa, BO WETERYNARZ TAK POWIEDZIAŁ! Większość z tych lekarzy to konowały (Już jeden zabił mi poprzedniego psa, ponieważ nie zważył psa i dał za małą dawkę leku przy chorobie kleszczowej, miała 2 lata jak zdechła na moich rękach:() Trzeba walczyć tak długo jak to tylko możliwe! Aż boję się pomyśleć kiedy znowu nadejcie ten kryzysowy dzień i stanę przed wyborem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natalia fabisiak
Alga podaj proszę nazwę leku jaki polecił Wam ten znajomy weterynarz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dorka 2555
miesiac temu weterynarz uspil moją kochaną collie skonczyla w czerwcu 15 lat, była ze mna od małego, kupiłam ja jak mialam 10 lat teraz mam 25, ani razu nie chorowała. powiem wam tak- warto walczyc ale tylko do tego wieku. po 15 lat pies ile juz bedzie zył? powiedzcie sobie sami? PRZECIEZ TO JEST NATURA śmierc jest natura i trzeba sie pogodzic. moja sunia zaczeła niknąc w oczach, nie jadła pija wodę harczała, byc moze nowotwór, dostawała zastrzyki, bo mogła jeszcze z rok dwa życ, byla taka pełna wigoru mimo ze juz głucha:) zachowywala sie jak szczeniak do konca zycia.. zastrzyki nie pomogły, a ze nie jadła to po co mialaby sie meczyc???zdecydowalam się na ten ZASTRZYK i wiecie co, po wluciu się z skore nie minelo 15 sekund jak odeszla na zawsze:( plakałam ale czulam tez ulgę.. nie bolalo juz jej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Korleonka
14.09.2010 o godz. 8:40 odeszła moja kochana Merunia. Nie wiem, ile lat miała. Pojawiła się u nas 23.01.2003, owczarka szkocka ze schroniska, która miała być pocieszeniem po poprzednim collie, uśpionym raptem tydzień wcześniej. Lekarz ocenił jej wiek na 3.5 roku mówiąc, że odmładza ją znacznie. Zobaczyłam ją i pomyślałam - wredna, lisia morda. Porównywałam ją na każdym kroku z poprzednim psem i zawsze wypadała przy nim na niekorzyść, myślałam, że nigdy jej nie pokocham. Płochliwa, nieufna i czasem agresywna w stosunku do ludzi, którzy chcieli ją pogłaskać. Ale mijały dni, tygodnie, miesiące i zaczęłyśmy się lubić. Na początku była taka obojętna gdy przychodziłam do domu, później przychodziła popatrzeć kto przyszedł, potem merdała delikatnie samą końcówką ogonka, aż któregoś dnia powitała mnie szczekaniem i energicznym merdaniem. Z czasem przestała się bać wielu rzeczy, których się bała - kapci, machania ręką, krzyku. Zaufała mi a ja zaufałam jej. Z czasem pokochałam ją bardzo. Dała mi tyle radości, tyle ciepła, tyle bezgranicznej i bezwarunkowej psiej miłości i przyjaźni. A ile mam z nią wspomnień, pięknych, ciepłych wspomnień. Niestety od początku wiedziałam, że będę kiedyś musiała ją uśpić. Miała dysplazję i wiedziałam, że z wiekiem będę musiała włączyć do jej posiłków leki a do harmonogramu dnia czopki a z czasem i sterydy. Była u nas 7 lat i 9 miesięcy. W ciągu tego czasu doświadczyłam cudu - poznałam, pokochałam i byłam kochana przez istotkę czystą, niezdolną do niskich uczuć, jakimi są pogarda, nienawiść czy złość. Niezdolną do tak niskich emocji mimo tego, że była dziewusią po przykrych przejściach. Cudem i ogromnym zaszczytem było poznać ją i mieć obok siebie przez ten czas. 14.09.2010 odeszła. W swoim domu, na moich rękach, bez bólu. Moja mała kochana Iskierka zgasła na zawsze. Jak wygląda moment uśpienia? Lekarz podaje najpierw lek uspokajający i znieczulający po którym piesek wpada w stan półsnu. Następnie podaje stężone dawki barbituranów. Psinka może oddychać gwałtowniej, ale to trwa tylko chwilę. W końcu wydaje ostatnie tchnienie... Śmierć jest bezbolesna, polega na tym samym co narkoza, tylko ilość podanego leku nie pozwoli już pieskowi wybudzić się ze snu. Eutanazja to skrócenie cierpienia, to zabranie najlepszemu przyjacielowi bólu. To akt największej miłości do naszego przyjaciela pod warunkiem, że zastosowany jest tylko wtedy, gdy dalsza walka o zdrowie i godne, radosne życie nie jest już możliwa. Mimo świadomości, że podjęłam słuszną decyzję ból i żal jest ogromny. To nie był tylko pies, to był aż pies, przy którym wstyd mi było za to, że jestem tylko człowiekiem. Czas leczy rany, ale niestety zaciera wspomnienia. Mam nadzieję, że Tęczowy Most faktycznie istnieje i kiedyś się za nim z moją kochaną Merunią znów spotkam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Korleonka
rs80@wp.pl: proponowałabym pójść do weta najpierw a nie samodzielnie wydawać wyrok...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×