Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość siala lala

czemu wysocy faceci wolą niskie dziewczyny????

Polecane posty

Gość durny topik
"Kołysanka" "Życie jest nieprzewidywalne. Tracąc kogoś bliskiego, wydaje nam się, że świat wali się na głowę. Nie odczuwamy niczego, prócz bólu. Tak było i ze mną. Nie chciałam nigdy wierzyć w to, że i mnie może to spotkać. Niestety, pomyliłam się. Teraz, zamykając oczy myślę o śmierci. Ból we mnie nie malał, a wręcz zdawało mi się, że stawał się coraz silniejszy. Każdego dnia, musiałam wstać z łóżka i żyć z tym bólem, który we mnie tkwił. Nikt tego nie rozumiał, nikt mnie nie rozumiał. Tylko Ona była tą, która umiała mnie zrozumieć, lecz jej już tu nie ma. Zostałam sama, zupełnie sama na tym okrutnym i niesprawiedliwym świecie..." I "Łabędzi śpiew " Słońce wkradało się do mojej sypialni. Był jeszcze wczesny ranek, lecz już nie spałam. Choć w końcu mogłam pospać dłużej i się wyspać. Właśnie zaczęły się wakacje. Nie wstawałam jeszcze z łóżka. Słyszałam, że obok w pokoju mama jeszcze śpi. Wróciła jak zwykle dość późno z pracy. Tak mi jej było żal, ja będę cały czas wylegiwała się z książka na balkonie, a ona będzie siedziała w swoim biurze do późna. Lecz cieszyłam się, że moje męczarnie nareszcie dobiegły końca. Może się nie skończyły tak do końca, bo za dziewięć tygodni znowu będę musiała się z tym zmierzyć, lecz cóż, cieszmy się chwilą... W szkole nikt za mną nie przepadał. Nie wiem sama, dlaczego tak było. Przecież nikomu nic nie zrobiłam. Nie pasował im mój wygląd? Co było w nim nie tak? Przecież nie jestem niską osobą i figurę też mam w sumie dobrą. Może byłam za wysoka lub za chuda? Kto wie, może... Ale nie, to raczej nie to. Myślę, że o urodę też nie chodziło, bo przecież jestem taka hmm... przeciętna. Trochę dziwnie to brzmi, ale tak się właśnie czuję. Więc może chodzi tu o moje ubrania? To by było jakieś rozsądne wytłumaczenie. Bo mało kto nosi ciuchy szyte w Paryżu czy Mediolanie. Niestety, na tym polu nie miałam nic do powiedzenia, mając mamę, która jest menedżerką znanej w całej Europie firmy odzieżowej "Royal". Z mamą spędzałam bardzo mało czasu i starała się mi to wynagrodzić na wiele sposobów. Jednym z nich są właśnie ciuchy wysokiej klasy czy biżuteria. Nie lubię za bardzo tego. Chcę być zwyczajną nastolatką, więc staram się nosić jak najbardziej skromnie. Na tyle, na ile się da. Dlatego też nie noszę żadnych naszyjników czy długich kolczyków, za wyjątkiem jednego łańcuszka. Ma on zawieszkę w kształcie srebrnego serca, które podarowała mi babcia przed wyjazdem do Stanów. Czasem wkładałam też bransoletkę, którą mama podarowała mi na czwarte urodziny... na każde kolejne dostaję następną do kolekcji zawieszkę... W sumie mam ich czternaście, i zaczyna brakować już miejsca na nowe. Tydzień temu dostałam od niej na urodziny nową zawieszkę. Ma ona dość nietypowy kształt. Przypomina mi to dwie gałązki splecione w dość nietypowy sposób. Trudno mi określić co to jest, ale wiem, że symbolizuje to jedność i więź między mną, a mamą. Drugim sposobem na wynagrodzenie mi braku czasu, są wspólne wakacje. Bardzo się cieszę na myśl o dwóch tygodniach z mamą. Obiecała mi nawet, że zostawi w domu komputer i komórkę. Wiem, że nie jest to możliwe, ponieważ mama jest bardzo ważną osobistością w firmie ale liczą się jej dobre chęci. Miejsce naszego wakacyjnego wyjazdu to tajemnica. Ale ja już wiem, że mama kupiła bilety to Egiptu. Wie dobrze, że jest to jeden z krajów, które chcę odwiedzić. Więc pewnie dlatego taki wybór. Przygotowywała się do tego wyjazdu bardzo sumiennie. Widziałam w jej pokoju pełno broszur na temat ciekawych miejsc do zwiedzania i nie tylko. Musi czuć się bardzo winna temu, że nie spędza ze mną tyle czasu. Angela Wissman, moja mama. Trzydziestosześcioletnia samotna matka. Choć była stosunkowo młoda w swym życiu osiągnęła bardzo wiele. W wieku dziewiętnastu lat zaliczyła małą wpadkę, ze swoim chłopakiem, i zaszła w ciążę ale postanowiła urodzić to dziecko. I tak na świat przyszłam ja. Dzięki wsparciu swoich rodziców ukończyła dwie prestiżowe szkoły wyższe w Stanach. Pomoc dziadków polegała na tym, że mama się uczyła, a oni wychowywali mnie do czasu, póki mama nie skończy nauki. Niestety, gdy mój ojciec dowiedział się, że mama jest w ciąży, zostawił ją i mnie. Chyba, że nikt mu nie powiedział o moim istnieniu? Tak też się w życiu zdarza. Choć wszyscy się upierali przy tej pierwszej, oficjalnej wersji. Przez pewien czas miałam wyrzuty sumienia, bo wydawało mi się, że nikt normalny nie mógł porzucić mojej mamy. Przecież była ucieleśnieniem anioła. Może i nie jestem obiektywna w ocenie, ale dla mnie zawsze była, jest i będzie aniołem. Wszystko w jej wyglądzie przypomina mi moje wyobrażenia o tych boskich istotach. Mama ma piękne długie loki, które kolorem przypominają piasek na nad morzem, do tego wspaniale współgrają jej duże i wyraziste błękitne oczy. A gdy mówiła, wzrok przykuwały jej pełne usta, które zawsze były delikatnie zaczerwienione niczym róże. Nie musiała ich nigdy malować. W ogóle nie musiała się malować. Miała tak piękną i delikatną skórę, że każda gwiazda mogła jej tego zazdrościć. Była pełna naturalnego piękna. Jedynie czasem podkreślała detale, tuszem do rzęs czy bezbarwną pomadką. Ubierała się zaś bardzo elegancko ale i zmysłowo. Każde jej ubranie podkreślało jej kobiecość. Dziadek zawsze powtarzał, że to geny babci. Jego własnej słowiańskiej piękności, gdyż babcia była w połowie Polką. Niestety, ja tych genów nie odziedziczyłam, jedynie niebieskie oczy, usta, no i włosy, choć były nieco ciemniejsze od włosów mamy. Ale daleko było mi do jej ideału. Rok po moim urodzeniu, dziadkowie, czyli państwo Wissman przenieśli się do Polski. Babcia zawsze chciała wrócić do swojego kraju, nie dziwię się jej. Jest tu tak pięknie. Właściwie większość czasu spędzałam z babcią, bo mama uczyła się w Stanach, no a dziadek musiał latać na trzy tygodnie, pilnować swojej firmy. Oboje przylatywali do nas na tydzień, po czym musieli wracać do swoich obowiązków. Tak oto wychowywała mnie babcia. Nauczyła mnie jak radzić sobie samej, jak wypełniać dobrze domowe obowiązki. Dzięki temu mogłam pomagać mamie w domu. Nie musiała się martwić o to, że nie zjem ciepłego posiłku czy o to, że pranie nie mieści się już w koszu. Babcia była moją mentorką i przyjaciółką, kochałam ją najbardziej w świecie, jedynie miłość do mamy była silniejsza. Gdy mama skończyła studia, przyleciała do Polski i postanowiła, że chce tu zostać już na stałe. Dobrze wiedziałam, że w Stanach nic jej nie trzyma. Dla dziadków to była pewna ulga, przynajmniej takie miałam wrażenie. Mogli w końcu oboje wrócić do swojej posiadłości. Ostatni raz widziałam ich na lotnisku. Niestety, babcia miesiąc po powrocie miała zawał i zmarła, a dziadek nie pożył dużo dłużej. Połączył się z nią cztery miesiące później. Niestety, mama nie zgodziła się, żebym pojechała na ich pogrzeby. Bała się, jak to przyjmę. Teraz miałam tylko ją i to ona była całym moim światem. Staram się nie utrudniać mamie życia, gdyż ma nadto problemów i stresów w pracy. Uczę się bardzo dobrze, nie sprawiam problemów wychowawczych, nie piję alkoholu ani nie palę. Nie jestem także duszą imprezową więc nie chodzę na żadne dyskoteki. Dla moich rówieśników jestem po prostu nudna. Nie przeszkadza mi to, bo mam prawdziwą przyjaciółkę, którą znam od małego. Kamila jest moim przeciwieństwem. Ona w porównaniu do mnie przykłada wagę do swojego wyglądu i jest straszną imprezowiczką ale nigdy nie paliła, ani nie piła. Przynajmniej taką wersje zawsze mi opowiadała. Wiem, że prawdą to nie jest, ale skoro jej to kłamstwo odpowiada, to sama nie poruszam tego tematu. Ona zawsze chciała być dobrą osobą, ale nie chciała być odrzucona przez innych. Dlatego kocham ją bardzo, choćby za to, że chce się ze mną przyjaźnić. Z tą, której nikt nie lubi, wręcz wszyscy unikają. Ale ona zawsze była dla mnie jak siostra, którą zresztą zawsze chciałam mieć. Która to godzina? 6:45. Mama zaraz wstanie. Przygotuje jej miłą niespodziankę i zrobię jej ulubione śniadanie. Naleśniki! Wstałam po cichu z łóżka, nie wkładając nawet kapci wyszłam cichutko z pokoju. Kierując się w stronę kuchni, przechodziłam koło pokoju mamy. Słyszałam jej równy i spokojny oddech. Przez uchylone drzwi ujrzałam ją, jak spała. Jest jeszcze piękniejsza gdy śpi i chyba się uśmiecha. Ciekawe o czym śni? Gdy byłam mała, babcia zawsze mi powtarzała"-Pamiętaj kwiatuszku, że sny są po to by móc marzyć, a im więcej marzymy, tym bardziej czujemy się szczęśliwi"- zawsze gdy to mówiła przytulała mnie z czułością do siebie."-Babciu, a czy spotkam gdzieś tego pięknego jednorożca co mi się śni - pytałam zawsze." Ach te marzenia czterolatki. Na sama myśl o tym, na mojej twarzy zagościł uśmiech. Byłam takim szczęśliwym dzieckiem. Patrzyłam jeszcze przez chwile jak mama poddaje się jeszcze przez te parę minut objęciom morfeusza i skierowałam się do kuchni. Wchodząc do niej poczułam chłód, choć jest czerwiec. Zawsze tak reagowałam na dokładnie wysprzątane pomieszczenia, a przecież to ja wieczorem doprowadziłam kuchnie do tego stanu. Zajrzałam do lodówki, a tam pustki. To po śniadaniu, na zakupy. Obowiązkowo!! Na szczęście składników na naleśniki nie brakowało. Szybko zrobiłam ciasto i zaczęłam je smażyć. W międzyczasie wstawiłam wodę na kawę. Mama nie wyobrażała sobie poranku bez kawy. Gdy już kończyłam robić śniadania dla mamy- porcji naleśników z białym serem i kawą do tego. Usłyszałam, że ktoś się zbliża. Uśmiechnęłam się, sama do siebie. Chyba obudził ją zapach naleśników. Zachichotałam. Zazwyczaj porusza się z gracją ale w domu nigdy nie przejmowała się tym jak chodzi, siada czy jaką ma sylwetkę. Wystarczało jej to, że musiała się tak zachowywać w pracy. Gdy szła, słychać było w całym domu jak kapciami szura po parkiecie. Chyba jeszcze była niedobudzona. Zaraz łyk kawy postawi ją na nogi. Gdy stawiałam śniadanie na stole, weszła ziewając. -Dzień dobry słoneczko.- Mówiąc to, pocałowała mnie w policzek. Choć miałam już siedemnaście lat, to nigdy mi to jakoś nie przeszkadzało. Tak bardzo lubiłam jej bliskość. -Hej mamuś. Może śniadanko i kawusia na dzień dobry?- Widziałam ten blask i czułości w jej oczach. Było jej zapewne przykro, że to ja jej robiłam śniadanie, a nie odwrotnie. Ale szczerze powiedziawszy lubię się nią opiekować. -Dziękuję. Nie musiałaś. Mogłaś sobie pospać dłużej, przecież masz wakacje.- powiedziała siadając na swoim ulubionym miejscu przy oknie.- Kawa... Tego było mi trzeba dziękuję.- a nie mówiłam- Mmm... I naleśniki jesteś taka kochana Ash.- nigdy nie zwracała się do mnie moim pełnym imieniem. Tak właściwie, to wolałam pełne imię niż to zdrobnienie ale cóż jej można wszystko wybaczyć. Ale jednak wolałam gdy zwracano się do mnie Ashley. -Nie dziękuj mi już tak, bo się jeszcze za nadto przyzwyczaję- zażartowałam sobie. Oczywiście nie lubiłam takich sytuacji, bo zawsze się przy tym rumieniłam. -Jakieś plany na dziś?- spytała, niby tak od niechcenia ale wiedziałam, że naprawdę ją to interesuje. -Na razie, nie za bardzo. Zauważyłam, że lodówka zaczyna świecić pustkami, więc na pewno zakupy są priorytetem na dziś.- właściwie to nie miałam żadnych innych planów. -Ale przecież zakupy Ci nie zajmą całego dnia prawda?- spytała uśmiechaj się pod nosem wiedziała, że tymi zakupami chciałam się wykręcić od odpowiedzi. Choć naprawdę muszę iść na zakupy. -Nie, oczywiście, że nie cały dzień. Mam jeszcze jakąś książkę do dokończenia. Może obejrzę jakiś film na DVD, ewentualnie zadzwonię do Kamili.- wymyśliłam wszystko szybko i mogło się mamie zdawać, że nie chcę z nią dalej rozmawiać.. -Ale skarbie...- przerwałam jej niegrzecznie. -Mamo nie chcę o tym teraz rozmawiać. Mam cały dzień na planowanie i zastanawiać się co będę robić. Jak przez jeden dzień wyjątkowo nic nie będę robiła, to świat się nie zawali.- oczywiście ona mnie dobrze znała i wiedziała, że jednak się zawali. Tak naprawdę nie jestem jedną z tych osób które lubią leżeć i nic nie robić przez cały dzień. -Dobrze kochanie. Nie denerwuj się już tak.- w końcu zaczęła jeść śniadanie, ulżyło mi, bo bałam się już, że jednak zacznie mnie nurtować jakimiś pytaniami, jak to mamy zazwyczaj robią. W tym czasie ja wyciągnęłam z górnego kredensu miskę i nasypałam do niej trochę płatków kukurydzianych, zalałam je zimnym mlekiem i postawiłam na stole naprzeciwko mamy. Jadłyśmy tak w ciszy, obie czułyśmy się zmieszane tym co przed chwilą zaszło. Choć dla normalnej osoby by to nic nie znaczyło, nas to jednak dotknęło. Jedząc swoją porcje płatków, zaczęłam jak przy każdym posiłku, oglądać naszą kuchnie i analizować czy wszystko jest na swoim miejscu. Znam już ją na pamięć i gdyby ktoś by się spytał o coś, mogła bym mu z zamkniętymi oczyma powiedzieć gdzie to coś się znajduje. Kuchnie mamy niewielką ale raczej za dużą jak na dwie osoby. Na prawo od wejścia, znajduje się lodówka, oczywiście nikt by się nie domyślił tego, bo meble w kuchni mamy nowoczesne więc lodówka i zmywarka są zabudowane. Znajdują się za jednymi z drzwiczek. Akurat umiejscowione są jedno koła koło drugiej. Potem zmywarkę od kuchenki dzieli szafka z artykułami spożywczymi typu mąka, cukier, makaron. Ja je nazywam po prostu rolnymi. Za kuchenką jest szafka narożna w której mieszczą się wszelkie garnki. Następny w kolejności jest zlewozmywak. Na wszystkich tych szafkach są poukładane różne przyprawy i sztućce, oraz inne przydatne przedmioty do gotowania. Wszystkich szafkach wiszących znajdują się talerze, szklanki, kieliszki, miski półmiski i inne takie... osobiście uważam, że mamy wszystkiego za dużo. Gdy mama kończyła już śniadanie było widać, że wraz z pełnym żołądkiem wraca jej humor. Ucieszyłam się na tę myśl, gdyż nie lubię gdy jest smutna. Zamyśliła się chwilę. Po czym uśmiechnęła się, ten uśmiech oznaczał, że wpadła na jakiś bardzo dobry pomysł. I powiedziała. -Wiesz co Ashley. Nie planuj nic na wieczór, OK?- gdy to mówiła była taka szczęśliwa. Mnie też się jej humor udzielił. -Coś się stało?- spytałam, choć wiedziałam, że na pewno nic. -Nic, nic. Skądże znowu kochanie. Po prostu pomyślałam, że może mogłybyśmy spędzić go razem. Co ty na to?- było oczywiste, co ja na to. -Mamuś to wspaniale. To znaczy, że nie musisz być dzisiaj dłużej w pracy? Myślałam, że przygotowujecie się do premiery tej waszej nowej kolekcji. Wypowiadając ostatnie zdanie posmutniałam. Wiedziała, że to z powodu właśnie tej kolekcji mama nie ma dla mnie czasu. -Jak raz wyrwę się o normalnej porze, to nic się nie stanie. Przecież świat się z tego powodu nie zawali. To jak jesteśmy...- nie zdążyła powiedzieć "umówione" bo zadzwonił jej telefon. Popatrzyła na mnie zasmucona. Ale ja się tylko do niej uśmiechnęłam wiedziałam, że to jej choć trochę poprawi humor. Mama strasznie była wyczulona na to, czy przypadkiem nie robi mi jakieś przykrości. Zawsze ukrywałam prawdziwe uczucia. Lata praktyki mi w tym pomagały. Nie lubiłam widoku jej zasmuconej twarzy. Zamyśliłam się przez chwile, dopiero gdy usłyszałam głos mamy, oprzytomniałam. Niestety nie do mnie mówiła. Krzątała się po kuchni ściskając w jednej ręce kubek z kawą, a w drugiej telefon komórkowy. -Tak, tak wiem to... Nie, to nie tak ma być, czy wy nic sami nie umiecie zrobić?.... Hmm... Eee... - i tak by mogła rozmawiać godzinami z pracownikami swojej firmy. Nie chciałam tego słuchać, więc szybko włożyłam naczynia po naszym śniadaniu do zmywarki i wyszłam z kuchni. Wychodząc popatrzyłam na mamę, ona też na mnie patrzyła. Jej mina mówiła dziękuje kochanie i przepraszam. Poszłam do łazienki. Czułam, że w tym momencie przyda mi się zimny prysznic. Gdy poczułam na swojej skórze zimną wodę, przestałam myśleć o tym co się dzieje. Nie miałam mamie niczego za złe, ale wstyd się przyznać czasami miałam wrażenie, że dla niej praca jest ważniejsza niż jej własna córka. Oczywiście nie było to prawdą. Wiedziałam jak bardzo mnie kocha i ja ją również, ale czasem naprawdę to przewyższało moje siły. W takich momentach podziwiałam moją babcię. Przecież gdy mieszkała tu ze mną, a dziadek był w stanach jak ona się wtedy czuła? Ja przynajmniej widuję mamę codziennie, a ona? Jedynie mogła porozmawiać z nim telefonicznie. Kiedyś gdy byłam już starsza i rozumiałam coś nie co, spytałam ją "-Babciu, jak to jest, że nie tęsknisz za dziadkiem?- Udawała przez chwilę zmyśloną, po czym odpowiedziała -Żabciu, widzisz to jest tak, że nawet gdy nam kogoś brakuje, nie należy popadać w rozpacz. Zwłaszcza gdy się wie to co ja wiem.- Wydawało mi się wtedy, że wiem wszystko ale to mnie zmyliło. -Babciu nie rozumiem.- Naburmuszyłam się, a ona uśmiechnęła się do mnie po czym odpowiedziała mi z czułością. -Gdy kogoś kochamy i wiemy, że ta druga osoba też nas kocha, to niezależnie w którym miejscu na świecie będziesz odczujesz bliskość tej osoby. Tak też jest ze mną. Choć Henry jest po drugiej stronie świata to czuję, jakby był tutaj teraz ze mną.- " Wtedy nie rozumiałam tego ale im dłużej się nad tym zastanawiałam to miało sens. Dlatego gdy dziadkowie wyjechali, nie odczuwałam smutku. Wiedziałam, że babcia mnie kocha i, że zawsze będzie przy mnie. W moim sercu. Tak samo jest z mamą. Ją widuje codziennie ale zazwyczaj przelotnie, gdy ja wychodzę do szkoły, ona do pracy i wracała zazwyczaj jak już spałam. Gdy już ochłonęłam, wyszłam spod prysznica i zaczęłam myć zęby spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Czemu ja nie mogę być tak piękna jak mama. Eh... Mama już pukała do drzwi. -Kochanie pośpiesz się bo muszę za godzinę być w biurze- cała mama. -Daj mi chwilkę. Dobrze.- szybko się ubrałam, doprowadziłam włosy do normalności. Ah te niesforne loki. Ledwo co wyszłam, a mama już była w łazience. Może jak się pospieszy to zdąży się wyrobić w dwadzieścia minut. Zachichotałam w duchu. Dobrze wiedziałam, że mama potrzebuje minimum półgodziny na przygotowanie się do wyjścia z domu. Było jeszcze wcześnie i nie chciało mi się jeszcze iść na zakupy. Wchodząc do salonu objęłam go swoim wzrokiem. Co by tu porobić? Może TV? Nie, o tej porze nie ma nic ciekawego. Gazety już przeczytałam wszystkie. Kwiatki? Je podlałam wczoraj rano. Eh.. w tym domu nie ma co robić. W tym momencie moje oczy zatrzymały się na białym pianinie mamy. Nie wiem po co w ogóle je trzymamy, skoro i tak nikt na nim nie gra. Co prawda uczyłam się grać i swego czasu grałam nawet bardzo dobrze ale jakoś melodia wydobywająca się z wnętrza instrumentu mnie dołowała. Grałam tylko z grzeczności gdy ktoś mnie poprosił. Mama też umiała grać, to był chyba najważniejszy powód dla jakiego ja musiałam nauczyć się na nim grać. No nic, w sumie dawno nie grałam, a i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Zasiadłam na stołku przed instrumentem i zaczęłam grać ulubioną melodie babci. Była bardzo spokojna i taka liryczna ale zawsze gdy jej słuchałam uśmiechałam się sama do siebie. Ta melodia miała coś magicznego w sobie. Następnie zagrałam jakieś wesołe melodie, żeby poprawić sobie humor na resztę dnia, zaś na koniec zostawiłam swój ulubiony utwór. Lubiłam go dla tego, że napisałyśmy go kiedyś razem z mamą. Oddawał on wszelkie uczucia które nam grały w sercu. Niestety nigdy go nie dopracowałyśmy do końca, nie było kiedy. Gdy zagrałam go jeszcze raz nagle znalazłam odpowiednie zakończenie. Dość liryczne i smutne ale pasowało jak ulał, nadawało tej melodii pewnego uroku, no i podobało mi się strasznie. Ciekawe co mama powie jak to usłyszy... Zagrałam ponownie by nie zapomnieć jak leci końcówka. W połowie mojego grania weszła mama do pokoju, nawet jej nie zauważyłam. Słuchała bardzo uważnie, z jej wyrazu twarzy wywnioskowałam, że chyba jej się podoba. -Kochanie jakie to piękne. Kiedy dokończyłaś naszą melodie?- powiedziała, a jej głos załamał się zachwytu. Chyba naprawdę się jej podobało. -Dopiero co ją dokończyłam, grałam wszystkie znane i bliskie memu sercu utwory i w trakcie grania usłyszałam gdzieś tam w głowie te zakończenie. Nie za smutne trochę?- co prawda było smutne ale wspaniale komponowało się z całością. Jestem naprawdę z siebie dumna. -Może troszkę ale i zostaw tak jak jest, bo naprawdę piękna melodia Ci wyszła.- podeszła do pianina i mnie przytuliła.- Może jak wrócę z pracy, to zagrasz mi ją jeszcze raz i nauczysz mnie. Co ty na to?- zapomniałam już, że mama obiecała wrócić wcześniej. -Oczywiście!- prawie, że to wykrzyknęłam. -Ale teraz kochanie wybacz mi ale muszę iść do pracy. Ciągle dzwonią. Tak jakby be zemnie nie umieli sobie poradzić.-uśmiechnęła się mówiąc to. Lubiła być potrzebna. Ale też była zawodowcem i bardzo poważnie podchodziła do swojej pracy.- To jak, jesteśmy umówione na wieczór?- teraz ja się uśmiechnęłam. -Jakby inaczej. Kocham cię mamuś.- może dla niektórych to wyznanie w ustach siedemnastolatki dziwnie by zabrzmiało ale nie obchodziło mnie co inni o tym sądzą. Naprawdę kochałam ją, ona jest moją jedyną rodziną i najlepszą przyjaciółką. -Cieszę się tak samo jak ty. Zadzwonię jak będę wychodziła z pracy dobrze?- już wychodziła z domu gdy krzyknęłam za nią. -Będę czekać.- i jeszcze raz zagrałam naszą melodię. Nigdy nie lubiłam gry na pianinie ale czułam, że od dzisiaj może się to zmienić. Pograłam jeszcze chwilę i wstałam. No, to co by tu porobić? Chyba zaczniemy od priorytetów, jest już prawie ósma więc może zakupy. Udałam się więc do kuchni. Na stole stał jeszcze kubek po kawie mamy. Włożyłam go od razu do zmywarki i wytarłam blat. Przejrzałam jeszcze raz lodówkę i szafki by upewnić się czego brakuje i szybko zrobiłam listę. Nawet nie jest taka długa. Jeszcze raz spojrzałam na listę, czy aby wszystko zapisałam. Zgadzało się wszystko, więc poszłam do mojego pokoju, szybko się w coś przebrać. Nie zajęło mi to dużo czasu. Ubrałam się w swój ulubiony zestaw dżinsy i biała bluzka. Ubrałam też nowe sandałki od mamy. Pierwszy raz z taką chęcią ubierałam coś co zaliczamy do ubioru, ponieważ wybrane były przez moją mamę no i były po prostu śliczne. Przed wyjściem przeszłam się po całym domu i pootwierałam okna. Zawsze to robiłam, przed wyjściem z domu. Nie wiem czy to dlatego, że kochałam zapach świeżego powietrza czy może kolejne przyzwyczajenie odziedziczone po babci. Wzięłam ze stołu listę, portfel i telefon. Ten ostatni nigdy mi się za bardzo nie przydawał. Mama dzwoniła do mnie rzadko, a z Kamilą pisałyśmy SMS dopiero wieczorami, a z nikim innym kontaktu nie miałam. Ale kto wie czy się mi nie przyda. Na dworze było pięknie, choć była jeszcze wczesna pora, to i tak było już bardzo ciepło. Po drodze spotkałam paru sąsiadów, którzy się do mnie uśmiechali. I zawsze do przywitania dodawali. -Słyszałem, że panienka znowu gra. Przecudna melodia.- za to kochałam mój blok nie miałam żadnych zgryźliwych sąsiadów. Wszyscy w naszym bloku się lubili i znali. Zrobiłam zakupy w naszym osiedlowym sklepiku. Byłam zadowolona, że tak szybko się z tym uwinęłam ale z drugiej strony pomyślałam, że nie będę miała co teraz robić. Wróciłam do domu i wypakowałam wszystkie zakupy. Była dopiero dziewiąta więc do Kamy jeszcze zadzwonić nie mogłam, bo na pewno spała po wczorajszej imprezie. Poszła z większością szkoły świętować koniec roku szkolnego. Dostałam nagłego ataku śmiechu, gdy wyobraziłam sobie jak ona musi teraz wyglądać. Wiedziałam bardzo dobrze jak ona imprezuje. Czyli duże ilości alkoholu i ciągłe podrywanie chłopaków. Nie rozumiem czemu ciągle jest sama przecież jest taką śliczną dziewczyną. Ma piękne kruczoczarne włosy sięgając do ramion. Jej buzia ma tak idealny kształt, że nie jest nawet ważne jak się uczesze bo zawsze wszystko jej pasuje. Jej usta są dosyć wąskie ale pasują do całości, zwłaszcza gdy się uśmiecha. Wtedy tworzą najlepszą kompozycję z resztą jej twarzy. Do tego jej oczy. Niczym dwa czekoladowe ogniki. Zawsze unikałam jej oczu, bo jej spojrzenie zawsze jest takie głębokie. Dam biedulce jeszcze pospać. Ale tylko dwie godziny. Haha... W międzyczasie poszłam pościelić łóżka, moje i mamy. Gdy już naprawdę nie miałam co robić ubrałam znowu swoje sandały i wyszłam z domu. Na początku kręciłam się bez celu po okolicy, słuchając mojego MP3 i rozmyślając o wielu sprawach. O mamie, nowej melodii, babci, o wszystkim i o niczym. Myślenie zawsze mnie odprężało. Zdecydowałam się w końcu, że pójdę nad rzekę. Lubiłam samotność, a tam zawsze stosunkowo mało ludzi się kręciło. Gdy doszłam już na miejsce, wybrałam sobie najbardziej nasłonecznione miejsce. Zamknęłam oczy i zaczęłam dalej myśleć. Czułam jak promienie słońca mnie grzeją, było to bardzo miłe doświadczenie które zresztą bardzo lubię. Przeanalizowałam każdą cześć nadbrzeża nad którym się znajdowałam, po czym doszłam do pewnego wniosku. "Nie liczy się co było, lecz to co jest teraz. Ciesząc się chwilą, człowiek zyskuje więcej radości, niż gdyby miał czerpać z radości przeszłości." Siedziałam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam która godzina jest. A była już jedenasta. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Ciekawe czy śpioch jeszcze śpi. Najwyżej zrobię jej pobudkę. Wybrałam jej numer, na swoim telefonie i wcisnęłam zielony klawisz. Był sygnał, więc jest możliwość, że odbierze. Długo nie musiałam czekać. -Halo?- usłyszałam jej zaspany jeszcze głos. -Hej śpiochu. Obudziłam cię?- zapytałam chichocząc. -Nie, no co ty nie śpię już od godziny ale jestem taka jakaś nieprzytomna.- gdy to mówiła pomyślałam sobie to po coś tak imprezowała. I znowu zachichotałam. -Wiem co Ci pomoże. Za jakieś trzydzieści minut będę u ciebie. Postaraj się przez ten czas doprowadzić się do jakiegoś normalnego stanu.- i wyobraziłam sobie jak ona może teraz wyglądać, skoro ma taki dziwny głos. Teraz już nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. -Ashley co Cię tak rozbawiło?- w jej głosie można było wyczuć, że się jej to trochę nie podoba. Więc szybko powiedziałam, że przed chwilą jakiś facet wywróci się na rowerze i wysypały mu się zakupy i teraz niezdarnie je zbiera. Na szczęście uwierzyła w to. Pożegnałyśmy się, a ja specjalnie szłam wolniej i dłuższą drogą, by dać jej więcej czasu na przygotowanie się. Po drodze spotykałam wiele znajomych twarzy ze szkoły ale nie zwracałam na nich uwagi, oni zazwyczaj też nie. Choć czasem, jakieś dziewczyny spoglądając na mnie zaczynały coś do siebie szeptać. Ale nie obchodziło mnie to. Nie znały mnie, więc nie powinny oceniać. Pewnie jeśli ja bym zaczęła zwracać na nie uwagę, w ten sam sposób co one, to też bym się skrzywiła na ich widok. Lecz to nie leżało w mojej naturze, krytykować kogoś kogo nie znam. Gdy szłam, nie zwracałam uwagi na to co mnie otacza. Po prostu szłam tam, gdzie nogi mnie zaprowadzą i tak wiedziałam, że dotrę na miejsce, bo znałam tę trasę na pamięć. Dopiero gdy zadzwoniłam domofonem, zorientowałam się, że Kama siedzi już na ławce przed swoją klatką. Nie zauważyłam jej wcześniej. Czemu jestem taka rozkojarzona? -Hej mycho. Co jest?- spytała Kamila. Nic co mnie nie docierało, byłam jakaś rozkojarzona, miałam złe przeczucia. -Hejcia Kamuś. Nic nie jest, co by miało być.- próbowałam udawać normalny ton głosu, ale chyba mi za bardzo nie wyszło. -No właśnie nie wiem, jesteś taka jakaś, nieswoja.- odwróciłam wzrok, gdyż znowu patrzyła na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, gdyby nie była człowiekiem to nadawała by się na aparat rentgenowski. Zawsze gdy mnie świrowała tym swoim wzrokiem, ulegałam jej, mogła wtedy o co chce mnie poprosić, a ja bym się zgodziła. Ale teraz nie chciałam, żeby mój humor jej się udzielił. -Nie, nie zdaje Ci się tylko. Zamyśliłam się trochę, to dla tego.- nie skłamałam, tylko zataiłam część prawdy.- To co robimy? Może na razie pospacerujemy, a potem pójdziemy do kina? Od razu podłapała temat. Nie wiem co ją tak ucieszyło ale widać było, że pomysł z kinem jej się jak najbardziej spodobał. -To może pójdźmy do tego nowego kina "Jawa" słyszałam, że jest tam bardzo przytulnie.- przytulnie? Oj, coś mi tu pachnie jakimś chłopakiem. -To jak mu na imię?- spytałam bo wiedziałam, że jeśli ona wybiera miejsce i argumentuje swój wybór takimi słowami jak "przytulnie" to musi za tym stać jakiś chłopak. -Michał.- a nie mówiłam.- Pracuje w tym kinie, poznałam go wczoraj na tej imprezie. Jest zabójczo przystojny, ma czarne oczy...- i w tym momencie przestałam jej słuchać wiedziałam, że teraz będzie w kółko gadać o nim, a mnie to takoż nie interesowało. Skupiłam się na tym co mnie tak rozkojarzyło. To przez tę melodię... coś jest takiego w nie, ale co? Dlaczego właśnie taki smutny koniec. Przecież kiedy pisałam z mamą ją, to kierowałyśmy się swoimi uczuciami. Radościami, smutkami, wzlotami czy upadkami. Więc skąd się we mnie wzięła ta melodia... Nagle usłyszałam głos Kamili. -Ashley! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- minę miała nie za bardzo zadowolona. -Tak, tak słucham. Myślę, że skoro tak Ci na nim zależy, to możemy iść do tego kina. Swoją drogą i tak kiedyś by trzeba tam pójść.- uśmiechnęłam się na końcu. Choć dalej myślałam o melodii. Nie, koniec nie mogę sobie zaprzątać tym głowy.- To jak, idziemy teraz na spacer żebyś się trochę dotleniła, czy nie wytrzymasz i najpierw kino?- I tak wiedziałam, że jako pierwsze wypadnie... -Kino!! Oczywiście. Zobaczysz, on naprawdę jest przystojny, no i ma przystojnego kolegę.- Cała kochana Kama. Ale chwila, co ona powiedziała? -O nie, co to to nie. Nie pozwolę zeswatać się nigdy i nikomu.- spojrzałam na nią, miała zawiedzioną minę.- Wiesz przecież, że nie jestem duszą towarzyską.- ta odpowiedź się jej nie spodobała, najwyraźniej miała nadzieje, że jednak uda jej się coś wskórać w mojej sytuacji. Już nic nie mówiłam, nie chciałam jej psuć humoru.- To co, kierunek kino.- i znowu się uśmiechnęła, mi też się to udzieliło i odwzajemniłam uśmiech. Było mi z nią tak dobrze. Nie wiem naprawdę czemu ona się ze mną przyjaźni, przecież ma tyle koleżanek które są takie jak ona. Przebojowe, towarzyskie i w głowie im tylko faceci, więc czemu wybór padł akurat na mnie. Mogłam być tylko wdzięczna za to losowi, że dał mi kogoś tak wspaniałego. Przyjaciółki na zawsze... "Bo przyjaźń jest tym co w życiu jest najważniejsze. To przyjaciel pociesz nas w trudnych chwilach, to w nim możemy mieć oparcie i mamy pewność, że ten prawdziwy nigdy nas nie zostawi." Do kina dotarłyśmy zaledwie w dwadzieścia minut. Oczywiście było by szybciej autobusem ale ja wolałam tradycyjny sposób komunikacji. Kamila przytaknęła mi gdy powiedziałam, że to dobrze zrobi jej na worki pod oczami. Gdy jej to powiedziałam nawet nie protestowała. Roześmiałam się, ją chyba tez to rozbawiło, bo przyłączyła się do mnie. Była taka przewidywalna, ale i bardzo kochana. W kinie oniemiałam gdy zobaczyłam do jakiego przystojniaka podchodzi Kamila. Miała racje. Naprawdę jest bardzo przystojny, a te jego oczy. Ciekawe czy to kontakty czy z natury ma takie czarne oczy. Teraz spojrzałam na nią. Była taka szczęśliwa, nie da się opisać z jaką czułością na niego patrzyła. Czyżby mała gąska w końcu się zakochała? I to na dodatek od pierwszego wejrzenia? Cieszyłam się z jej szczęścia, chciałam żeby jej się z kimś w końcu ułożyło. Choć chyba jest trochę za szybko na to by oni byli razem. -To na jaki film się wybieramy?- spytałam Kamilę ale patrząc ciągle na tego Michała. On chyba też o niej myśli na poważnie. Ucieszyło mnie to co zaobserwowałam. Uśmiechnęłam się ale za chwile pożałowałam tego bo przecież ciągle się na niego patrzyłam i Kamila to zauważyła. Zrobiła minę w stylu "co ty wyrabiasz". Od razu przeniosłam wzrok na tablice ze spisem filmów. Większość, to jak zwykle komedie romantyczne. Jezu, co tym ludziom tak odbija na punkcie miłości. Nie mogli by kręcić więcej filmów akcji. Chyba autorzy tych filmów chcą ukryć własne porażki na tym polu. Hehehe... -Kamila, wybierz ty coś, bo do mnie żaden film nie przemawia.- mówiąc to zaczęłam oglądać kino. No, no naprawdę ładnie tu. Postarali się. Czerwień jak najbardziej pasuje do takiego miejsca. Tylko ta fioletowa wykładzina. Nie żeby nie pasowała ale tak jakoś inaczej to wygląda. Czerwone ściany i fioletowa wykładzina, do tego te białe kanapy. Naprawdę nieźle. -Proponuję wam "Noc w Denver". Ludzie z tego wychodzą naprawdę zachwyceni.- powiedział nagle ni stąd ni zowąd Michał i uśmiechnął się do nas. Zastanawiałam się, czy jest dla nas miły dlatego, że ma coś do Kamili, czy też może mu coś zapłacą za to, że załatwia kinie klientów. -Och.- nie, tylko nie komedia romantyczna. Kamuś proszę, powiedz nie. Przecież to oczywiste, że powie... -To wspaniały pomysł. Czytałam recenzje na necie o tym filmie, same pozytywne.- coś mi się wydawało, że wcale nie czytała tych recenzji, tylko chciała zapunktować u Michała.- Ashley, co ty na to?- no, a co ja mogę. -Spoko. Pośmiać też się czasem trzeba.- mówiąc to uśmiechnęłam się żeby Kamila nie widziała mojej niechęci do tego filmu ale chyba wyczuła, że jest coś nie tak. Niestety ona znała mnie tak samo dobrze jak ja ją i potrafiła zauważyć każdą moja zmianę nastroju. Więc szybo zmieniłam wyraz twarzy na taki jakbym była zadowolona z życia i zmieniłam temat. -To co, idziemy kopić te bilety, czy stoimy tu i czekamy na zbawienie?- mówiąc to mimowolnie zaczęłam się śmiać. Nie byłam świadoma tego co zaraz usłyszę i szczerze nie chcę tego słyszeć. -Tak zaraz, tylko poczekamy aż przyjdzie Kuba.- Jaki znowu Kuba? O czym on mówi? Spojrzałam pytająco na Kamilę, a ona się jedynie zarumieniła. Nie, no ja tego tak nie zostawię. -Kama mogę Cię prosić na chwilę? Chcę zamienić z tobą słówko.- udało mi się tylko tyle wydusić przez zęby, żeby nie wybuchnąć na środku kina. -Jasne. Poczekaj tu Michał chwilę. Może zadzwoń do Kuby, co?- mówiła to z takim tonem jakby nic się nie stało. -Ok.- odpowiedział i zadał mi pytające spojrzenie. Odeszłyśmy z Kamilą w stronę sof. Usiadłam na jednej z nich, a ona zrobiła to samo. -O co ci chodzi?- spytała, a w jej głosie można wyczuć rozżalenie. Co ja takiego zrobiłam? To ona mnie umawia na podwójną randkę wiedząc, że ja nie idę na takie układy. -Nie, no oczywiście, że o nic. Bo co by miało być? Sumując fakty. Umówiłyśmy się, że spędzimy dzień razem, pójdziemy do kina potem do mnie, a tu co. Dowiaduję się od obcej osoby, że moja koleżanka umówiła nas na podwójną randkę!!- jak nie być tu złą!! Nie no jeszcze tego brakowało!! Grr... Jak zwykle w takich chwilach Kamila zrobiła minę osoby zranionej. To nie fair. Ona dobrze wie, że takie rzeczy łagodzą mój gniew.- Mycho spójrz na mnie.- tylko tego brakowało czy ja już w ogóle nie myślę.- Widzę, że Ci zależy na tym całym Michale ale mogłaś mnie uprzedzić, że już dzisiaj będę musiała poznawać jego z kolegą. No i też mogłaś wspomnieć coś, że umówiłaś nas. -Wiem i przepraszam Cię za to Ash. Ale naprawdę mi zależy na tym nim i wiem, że Kuba też ci się spodoba.- może i być najprzystojniejszym chłopakiem na świecie, a i tak nie będzie mnie obchodził.- Na dodatek ma duże zielone oczy.- wiedziała jak mnie podejść. -Chcesz mnie udobruchać moimi słabościami?- dobrze widziała, że oczy to jest to co uwielbiam w ludziach. Są takie tajemnicze, a zarazem tyle się można z nich dowiedzieć. "Oczy są jeziorem pełnym uczuć. Trzeba być ostrożnym, z tym jak głęboko się w nie zanurzymy, bo gdy dosięgniemy głębi nie będzie już powrotu... Utoniemy w otchłani piękna." -Ashley, proszę zrób to dla mnie. Jak Ci się on nie spodoba to obiecuję, że już nigdy Cię z nikim nie umówię.- hehe... nigdy sobie nie odpuścisz, za dobrze cię znam. -Dobrze, ale robię to tylko dla ciebie. Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra- nie wiem co bym bez niej zrobiła. Trochę za bardzo się uniosłam ale mimo to, dalej ją kocham. To przecież ona była zawsze przy mnie w trudnych sytuacjach. Pierwsza która mnie pocieszała i jako jedyna chciała się ze mną przyjaźnić. Chyba mogę to dla niej zrobić. Gdy wróciłyśmy, z Michałem stał już z jakimś chłopakiem. Nie widziałam jego twarzy bo stał do nas tyłem i zawzięcie o czym rozmawiał z "chłopakiem Kamili". N pierwszy rzut oka, był zwykłym chłopakiem, jakich wielu na tym świecie. Czym miał mnie tak zachwycić? Wysoki, barczysty, blondyn. Nic niezwykłego. Pewnie kolejny umięśniony pustak. Ale się pomyliłam. Gdy się odwrócił, od razu zauważyłam, że Kamila miała rację. Miał przepiękne duże oczy, niczym zieleń Irlandii. Oczywiście mojej przyjaciółce nie uszedł uwadze mój zachwyt. Chyba zaczynała sobie robić nadzieje, że coś z tego będzie. Owszem nie ukrywam, buzie miał niczym grecki adonis, a jego oczy... Boże dziewczyno, opanuj się... ale to nie zmienia faktu, że się w nim nie zakocham. -Cześć! Jakub jestem, a ty za pewne Ashley? Cześć Kam.- nie, no tylko tego brakowało. Czy nie mógł mieć tylko pięknego oblicza? Oczywiście musiał mieć do tego tak melodyjny głos, który dodawał mu tym większego uroku. -Cześć. Mnie też miło cię poznać.- nie zdając sobie sprawy z tego co robię, uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech. Nie potrafiłam, nic więcej wykrztusić z siebie. Na szczęście odezwał się tym razem Michał i wróciłam do świata żywych. -To wchodzimy już na sale?- powiedział spokojnie. Szczerze powiedziawszy to mnie zbiło z pantalonu. -A bilety?- ale nim zdążyłam dokończyć, Michał podawał mi już mój bilet. -Pomyślałam, że lepiej będzie kupić wcześniej bilety.- Pomyślał? Ale skąd wiedział ile ich kupić? Kama!! No oczywiście, jak ja się tego nie domyśliłam wcześniej? Spojrzałam na nią z ukosa. Zrozumiała o co mi chodzi i znowu spojrzała na mnie tym swoim niewinnym wzrokiem mówiącym przepraszam. I jak tu się na nią gniewać. Nic nie mówiąc uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam ją w policzek na znak, że nie mam jej niczego za złe i, że chcę jedynie jej szczęścia. Jejku, ile to ja już razy się dzisiaj uśmiechnęłam? Hehe... w sumie to bardzo dużo. Ona naprawdę bardzo dobrze mnie zna. Jeszcze pół godziny temu zamartwiałam się, nie wiadomo z jakiego powodu, a teraz promienieje szczęściem. Na dodatek mam spędzić wieczór z mamą. Czego można chcieć więcej. Weszłyśmy za chłopakami do sali. Jako, że Michał pracował tutaj, wiedział jak nas poprowadzić do naszych miejsc. No tak. To, że mamy najlepsze miejsca na sali, to też przypadek. Michał załatwił nam miejsca na samym środku sali, żeby mieć dobry widok. Zdziwiło mnie tylko to czemu między nim i Kamą, a mną i Kubą był odstęp dwóch miejsc. Przecież nikt tam nie siedział. Ale czy może mnie coś jeszcze dzisiaj zaskoczyć? Chyba nie. Gdy zajęliśmy nasze miejsca, niespodziewanie Kuba zaczął rozmowę. W jego głosie można było wyczuć jakieś zmieszanie. -Przepraszam Cię za to wszystko. Michał mi mówił, że nie ucieszyła cię wiadomość o tym, że i ja mam tu być.- było mi głupio, gdy to usłyszałam, aż tak było to po mnie widać? -Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co, przecież to nie twoja wina. Po prostu nie lubię takich sytuacji i tyle.- nie wiem czemu ale czułam, że muszę być z nim szczera. -Rozumiem cię, też się zastanawiałem czy przyjść, ale potem pomyślałem, że może ci być głupio siedzieć tak koło nich w kinie.- i znowu mnie oczarował swoim uśmiechem. Pomyślał o mnie chodź mnie nie znał? Może jednak nie jest takim pustakiem za jakiego na początku go brałam. -To ja powinnam cię przeprosić ale w sumie miło, że o mnie pomyślałeś. Bo coś mi się wydaje, że ich film za bardzo nie będzie interesował.- i zaczęłam się wesoło śmiać ale nie mogłam zbyt długo, bo już gasili światło i na ekranie ukazały się reklamy. O czym był film? Eh... Kolejna amerykańska produkcja zrobiona na tym samym schemacie. Nastolatka odrzucona przez społeczeństwo, delikatna niczym laleczka z porcelany, zakochuje się w najprzystojniejszym chłopaku w szkole, który oczywiście ma dziewczynę, która zaś gardzi nie popularnymi dzieciakami i lubi unosić się dumą. Choć się połkałam jak zwykle na tego typu filmach to i tak uważam to za żenadę. Po co wmawiać komuś obraz idealnej miłości, rodziny czy życia, skoro to i tak jest irracjonalne. A co jeszcze ma powiedzieć taka osoba jak ja? Która jest czuła na wszelkie uczucia, która jest romantyczką? Właśnie dla tego nie lubię tych filmów. Są nie realne i nigdy nie doczekają spełnienia w moim życiu. Plus za to, że niektóre momenty były śmieszne. Zauważyłam, że w trakcie filmu Kuba mi się przyglądał, nie powiem, dziwne to trochę było. Parę razy nawet wtrącił parę komentarzy na temat filmu, prócz tego wpadł na pomysł rzucania w innych widzów popcornem. Pomysł był naprawdę świetny i zupełnie już mi się humor poprawił. Spodobało mi się, iż mamy takie same zdanie na temat tego filmu. Naprawdę, spoko z niego gość... nie powinnam na początku oceniać książki po okładce, gdyż była to błędna ocena. Z sali wyszliśmy ostatecznie wszyscy popłukani, oczywiście ze śmiechu. W sumie spędziłam miło te półtora godziny. Wychodząc z sali sprawdziłam telefon ale jeszcze nie było żadnej wiadomości od mamy. Ale dopiero było wpół do drugiej, więc jeszcze jest za wcześnie. Chłopaki zaproponowali, że pójdziemy na pizzę. Swoją drogą zaciekawiło mnie czemu, zawsze wszyscy po kinie idą na pizzę. Nigdy nie chodziłam w większych grupkach do kina ale zawsze po seansie, szłyśmy z Kamą albo do mnie albo do niej i zamawiałyśmy właśnie pizzę. Jak się okazało w pizzerii którą wybrali, pracuje Kuba. Cóż za dziwne zbiegi okoliczności. Michał pracuje w kinie i właśnie do tego kina idziemy na seans, teraz ta pizzeria. Lepiej w to nie wnikać. Może w przyszłości dostaniemy jakąś zniżkę albo coś. Nad drzwiami wisiał szyld "Diablo", tak właśnie zwie się najlepsza pizzeria w naszej okolicy. Choć uwielbiam pizzę z tej restauracji, to jeszcze nigdy tu nie byłam. Zawsze sobie wyobrażałam jak może wyglądać ten lokal od środka, coś na wzór piekła. Ale gdy weszliśmy do środka okazało się, że nazwa nie jest myślą przewodnią wystroju. Wnętrze przypomniało raczej stare budowle prosto z Rzymu. Zdziwiło mnie to, bo byłam tam i żadna z restauracji nie miała takiego wystroju, wszystkie były urządzone na sposób nowoczesny. A w stolicy Polski można było znaleźć restauracje która zachwyca wyglądem niczym ze starożytności. Wchodząc można zapomnieć o głównej przyczynie po co się w ogóle do tego lokalu weszło. Sala tu jest bardzo duża i w kształcie okręgu, na ścianach znajdują się malowidła które przypominają wygląd Koloseum od wnętrza, gdzieniegdzie znajdują się prawdziwe kamienie. Na samym środku sali znajduje się niewielka fontanna, przedstawiała ona Neptuna, ze swoim orszakiem, otoczonego delfinami. Coś naprawdę pięknego. Boksy dla klientów były zasłaniane przeźroczystymi kotarami, obrusy na stołach były purpurowe. Będąc w tym pomieszczeniu poczułam się jakbym znowu była w Rzymie, tylko o dwa tysiące lat wcześniej. -I jak wam się podoba?- spytał się Kuba, a ja przestałam wyobrażać sobie, iż jestem w Rzymie za czasów gladiatorów. -Jest naprawdę przepięknie. Choć byłam we Włoszech to nie widziałam tam żadnego lokalu równie pięknego jak ten.- zauważyłam, że Kubie to schlebia ale zignorowałam to i kontynuowałam opis swojego zachwytu.- Ktoś miał świetny pomysł, z tym żeby wprowadzić tu klimat starożytnego Rzymu. -Dziękuje. Osobiście chciałbym, jeszcze postawić parę posągów jakiś bożków Rzymskich ale ojciec na razie nie chce o tym słyszeć.- oniemiałam to był jego pomysł? Czyżby też lubił klimaty antyczne? - Ale i tak cud, że dał się namówić na to co teraz widzicie. -To, to jest twoja restauracja? -chciałam się tylko upewnić, czy się nie przesłyszałam. -W sumie, to moich rodziców ale w przyszłości może być moja. Powiedziałem ojcu, że zmiana wyglądu wnętrza dobrze zrobi naszym interesom i się nie myliłem. Ludzie chętnie tu przychodzą, choćby dlatego, że mogą się tu wyciszyć i zrelaksować.- wszystko mówił z taką dumą. Ale nie dziwię się, efekt jest oszałamiający. Chyba przyprowadzę tu kiedyś mamę, niech też zobaczy jak tu jest pięknie.- To co może zamówimy pizzę? Jakieś szczególe życzenia, czy może zdacie się na mnie?- -Zdajemy się na twój wybór.- powiedziała Kamila ale zabrzmiało to tak, jakby usłyszała tylko końcówkę zdania. Nie dziwię jej się, skoro nie spuszczała wzroku z Michała, a on z niej. Oj, chyba naprawdę coś między nimi jest. Może chemia... fizyka... albo lepiej... jakieś Amorki. Rozbawiło mnie to trochę, no cóż nigdy nie myślałam poważnie o takich sprawach i mam do nich dystans. -Zaskocz nas. Myślę, że oni i tak nie zauważą co wkładają do ust.- i spojrzałam na nasze dwie papużki nierozłączki.- trzeba próbować nowych rzeczy. -Prawda- uśmiechnął się do mnie, po czym dodał- oj tak, prawda- spoglądając na Kamilę i Michała przy czym zachichotał. Znikł na jakieś dziesięć minut, po czym wrócił, w fartuchu i cały z mąki. Przez cały ten czas czułam się nieswojo słysząc jak moi towarzysze mizdrzą się do siebie. Na szczęście przyszedł Kuba i zapytał się czy nie chcę iść z nim do kuchni i zobaczyć jak robi się pizzę. Myślę, że nie dlatego mi to zaproponował, pewnie zauważył, że ta cała sytuacja mnie trochę krępuje. Zwłaszcza, gdy zostawia mnie samą z nimi. O dziwo, nawet nie zauważyli jak odchodzimy od stolika. Ach, Ci zakochani. W kuchni dostałam swój własny fartuch, wyglądałam w nim przekomicznie. Za to Kubusiowi bardzo pasował. Zaraz, czy ja wymówiłam w swoich myślach jego imię zdrobniale? Oj Kama, lepiej uciekaj jak będziemy same. Nie mam nic do niego, tylko po prostu nie chcę się do nikogo przywiązywać i ponadto boję się, że ktoś może się okazać taki sam jak mój ociec. Widzę przecież jak mama cierpi przez to, że go nie ma przy nas. Ona naprawdę musiała być w nim zakochana. To straszne, a zarazem piękne. Straszne to chyba oczywiste, że dlatego, iż ojciec ją zostawił jak była ze mną w ciąży ale i piękne bo to miłość która trwa już 17 lat. Heh... Zdaje sobie sprawę, że sprawiam mamie czasem przykrość bo dziadek zawsze mówił, "masz uszy i nos po ojcu." Jej też mogę go przypominać. Nigdy jeszcze nie byłam w tak wielkiej kuchni, chociaż była to restauracja, to panował tutaj klimat zwykłej kuchni. Kafelki na podłodze były szaro-czarne. Szare, układały się w przeróżne wzory, przypominające winną latorośl. Na ścianach, były zaś kafelki koloru cru, były one położone jedynie na połowie ściany, druga połowa była pomalowana na czerwono. Blaty szafek były z białego marmuru. Ogólnie w kuchni znajduje się bardzo mało sprzętów metalowych. Najbardziej zaś w oczy rzucał się piec kaflowy, znajdujący się na środku pomieszczenia. Był on bardzo masywny i sam widok zapierał mi dech w piersiach, a może to jednak nie to. Nagle poczułam przyjemny zapach i wcale to nie był zapach pizzy, był to zapach męskich perfum, jakich wcześniej jeszcze nie spotkałam. Może dlatego, że nie zadawałam się z żadnymi chłopakami, a może dlatego, że wcześniej nie zwracałam na uwagę, chociaż był jeden taki chłopak. Patryk, siedziałam z nim na matematyce. Zawsze wylewał na siebie litry perfum ale jego zapach nigdy nie był za mocny, za to bardzo długo można go było wyczuć. Ale ten był jakiś inny. Tylko czemu? Odwróciłam się, a za mną stał Kuba. Gdy go zobaczy, to aż podskoczyłam. -Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć.- wcale mnie nie przestraszył, tylko raczej zaskoczył. Ten jego melodyjny głos, a ten zapach... Chyba mi odbija... Bo kto normalny zachwyca się perfumami obcej osoby? -Nie przestraszyłeś mnie.- chciałam, żeby stał tak jak najdłużej. Czułam ciepło jego ciała, jego oddech. Stał niecały krok ode mnie. Czego on może chcieć? -To jak zabieramy się do robienia pizzy?- gdy to mówił, miał jakąś taką zmieszaną minę. Ciekawe, jaki mam teraz wyraz twarzy? -Jasne. To co mam robić?- spytałam, serce biło mi jak oszalałe. Co się ze mną dzieje? -Na razie nic. Ja zrobię ciasto, a potem będziesz mogła zrobić pizzę według swego uznania.- on chyba zawsze się uśmiecha i to na dodatek tak ciepło i szczerze. Rzadko widuje ludzi tak pogodnych jak on, a już na pewno w jego wieku. -A właśnie. Kuba ile ty właściwie masz lat?- moje pytanie najwyraźniej go rozśmieszyło.- Co cię tak bawi? -Twoja mina. Szkoda, że nie widziałaś się w lustrze gdy to mówiłaś.- i znowu zaczął się śmiać.- przepraszam nie chciałem cię tym urazić.- A i mam dziewiętnaście lat. -Spoko. Przecież nic się nie stało.- nie wiem czemu to mówiąc, położyłam mu rękę na ramieniu, od razu ją cofnęłam. Co ja robię? Co się ze mną dzieje? W duchu modliłam się tylko żeby te wszystkie moje reakcje nie oznaczały jednego. Że się Zakochałam! To straszne, a takie możliwe. Nie, nie. Dziewczyno oprzytomniej, to na pewno nie jest miłość. "Miłość na nas spada często niczym grom z jasnego nieba. Niespodziewanie i z wielkim impetem. Możemy ją odkrywać godzinami, dniami i latami ale to zawsze będzie ta sama miłość." Gdy ja tak rozmyślałam, on zaczął już przygotowywać ciasto na nasze pizzę. Robił to bardzo dokładnie i zarazem bardzo szybko. Widać było, że dobrze wie co robi. Gdyby nie fakt, że ciągle mogłam czuć tę cudowną woń jego perfum, to pomyślałabym, że to zupełnie inna osoba lepi i podrzuca to ciasto. Gdy zauważył, iż mu się przyglądam zmieszał się, bo ciasto które właśnie podrzucił ku górze wylądowało, nie na jego dłoni jak zamierzał, ale na blacie. Skinął na mnie palcem, bym podeszła. Zrobiłam to bez najmniejszego wahania, nawet gdybym się zawahała to nogi same mnie niosły w jego stronę. Czułam się w tej chwili tak jakby mnie jakaś niewidzialna siła do niego przyciągała. -Możesz już zacząć kłaść wszelkie dodatki. Tu masz wszystko czego ci potrzeba.- i wskazał na blat szafki obok. Wcześniej tego nie zauważyłam. To wcale nie była szafka, tylko lodówka w której znajdowały się pojemniki z różnymi sosami i dodatkami. -Dziękuje. Ale szczerze powieszawszy, nie wiem co mam robić.- robienie pizzy na początku wydawało mi się proste ale teraz gdy miałam się do tego zabrać spanikowałam. Umiałam dużo rzeczy ugotować, upiec, a miałam zawahanie przed tak prostą czynnością? -Czekaj, pokarze co masz robić.- wyjął parę pojemników z lodówki i postawił je przed sobą.- Chodź tu bliżej. Nie bój się ja nie gryzę. To nie wątpiłam, ale bałam się jaka może być moja reakcja, gdy znowu znajdę się za blisko niego. Nie miałam wyboru podeszłam do miejsca z którego specjalnie się dla mnie usunął. -Tu masz wszystkie potrzebne składniki. Kładź je wedle swego uznania, tylko nie mieszaj ostrego ze słodkim. Może to naprawdę jest łatwe. Spojrzałam na pudełka przede sobą było ich około dwudziestu. No super, wcale mi tym nie ułatwił pracy. Dzięki! Zaczęłam kłaść na ciasto różne rzeczy, nie zwracałam uwagi nawet na to co kładę, bo czułam na sobie wzrok Kuby. Wiedziałam, że oblewam się rumieńcami i to jeszcze bardziej wzmocniło chęć ucieczki z tej kuchni. On też nie zwracał uwagi na to co robi. Bo podszedł do mnie, teraz dzieliło nas tylko parę centymetrów. Znowu poczułam jego zapach. Czy on to robi specjalnie, czy jak? Nic nie mówiąc wziął moją dłoń, choć nie chciałam to byłam zmuszona spojrzeć na niego. Jeszcze raz mogłam spojrzeć, na jego zielone oczy. Teraz wydawały się takie spokojne i pełne czułości. Serce zaczęło wyrywać mi się z klatki piersiowej, nie zdziwiło by mnie nawet to, gdyby on słyszał jego dudnienie. Staliśmy tak przez chwile wpatrując się w swoje oczy, on nadal ściskał moją dłoń. Wydawało mi się, że ta chwila trwa wiecznie. Ale niestety Michał musiał przerwać nam. Musieliśmy śmiesznie wyglądać, bo Michał zaczął się śmiać. Ucieszyło mnie to, że teraz i na twarzy Kubusia widniały rumieńce. Wydawał się teraz jeszcze przystojniejszy. -Sorki, że wam przerwałem- i wybuchł donośnym śmiechem- ale doczekamy się wreszcie tej pizzy? Jesteście tu już dobre półgodziny.- co? co on mówi, to nie możliwe. Ale miał racje, nie zauważyłam jak czas szybko płynie. -Spokojnie za dziesięć do piętnastu minut będzie. Piec musiał się nagrzać, a w międzyczasie pokazywałem Ashley kuchnie.- ale to Michała nie przekonało. -Właśnie widziałem, jak jej pokazywałeś- nie podobał mi się ton w jakim to powiedział. Ja nie komentowałam tego w jaki sposób on kleił się do Kamili, czy na nią patrzył, a my z Kubą nic złego nie robiliśmy. -Nie martw się o nas, idź lepiej zajmij się swoją dziewczyną.- Michał miał zmieszana minę i mówiąc coś do siebie pod nosem szybko wyszedł z kuchni. -Nie przejmuj się nim. On zawsze lubi wyolbrzymiać niektóre sprawy które dotyczą innych.- chyba miał racje, przecież znał Michała już bardzo długo.- Ale może lepiej zróbmy w końcu te pizzy.- -Dobrze.- po tych słowach już się do siebie nie odzywaliśmy, przez co ja tym bardziej nie mogłam się skupić nad moją pizzą. Najwyżej wszyscy się zatrują. Dziesięć minut później siedzieliśmy już wszyscy razem przy stole. O dziwno moja pizza była zjadliwa, nawet smakowała Michałowi. Nikt nie wracał do rozmowy z kuchni. W ogóle atmosfera była teraz jakaś sztywna. Rozmowa nam się nie kleiła, ani nic. Dla podtrzymania rozmowy Kamila powiedziała, że gram na pianinie. Jak się okazało Kuba też gra, chociaż on woli gitarę. Pewnej chwili poczułam znowu ciepłą dłoń Kuby ale szybko zabrałam swoją dłoń. Od tego momentu oboje milczeliśmy już do końca spotkania. Nie potrafiliśmy nawet na siebie spojrzeć, za każdym razem gdy nasze spojrzenia się spotykały odwracaliśmy wzrok. Gdy wychodziliśmy było już po szesnastej, trochę się zasiedzieliśmy. Dopiero teraz coś się zaczęło dziać. Wychodząc z 'Diabla' potknęłam się, przed upadkiem powstrzymał mnie Kuba. W ostatniej chwili złapał moją dłoń i pomógł mi utrzymać równowagę. Przyciągnął mnie do siebie żeby mieć pewność, że na pewno nie upadnę. Serce mi w tym momencie zaczęło bić jak oszalałe, wstrzymałam oddech ale to nic nie dało. Czułam, że się rozpływam, jedynie dzięki sile woli nie zemdlałam choć byłam bliska tego. -To co, może Ash pójdziemy teraz do ciebie.- zaproponowała Kamila. Wiedziałam, że jej ta kwestia bardzo odpowiada, mi szczerze powiedziawszy też, bo mogłabym spędzić więcej czasu z Kubą. Może w końcu bym mogła z nim pogadać o czymś normalnie, dowiedzieć się o nim czegoś. Mama i tak pewnie wróci później więc spokojnie mogą przyjść, bo co sama będę robiła w domu. Nawet gdyby Kama poszła ze mną, a nie z Michałem to by mi marudziła. Więc albo sama, albo z nimi. Więc odpowiedź jest jasna... -Spoko. Możemy pooglądać filmy, w końcu na coś się przyda ta plazma.- pomysł się wszystkim spodobał. Więc zaczęliśmy kierować się w stronę mojego domu. Kuba cały czas trzymał moją dłoń, bawił się ciągle to moimi palcami, to moim pierścionkiem. Jego dłoń choć była duża i wydawała się twarda i silna, to on dotykał moją delikatnie i z uczuciem. Nie raz zachichotałam z tego powodu, bo moja skóra jest dość wrażliwa na pieszczoty i prawie każdy dotyk mnie łaskocze. Nie protestowałam, bo było to bardzo miłe uczucie. Czasem i ja bawiłam się jego dłonią, jego palcami. Uczyłam się jej na pamięć. Skórę miał tak delikatną, że aż przyjemną, nie mogłam się opanować by jej nie dotykać. Palce miał dość długie i kościste dzięki czemu dokładnie czułam jego dotyk. W ogóle nie rozmawialiśmy, rozumieliśmy się bez słów. Teraz, gdy Kamila i Michał szli z przodu i byli zajęci sobą, mieliśmy trochę swobody i mogliśmy bez skrępowania spoglądać w swoje oczy. Teraz zauważyłam, że jego oczy przypominały dwa szmaragdy. Były tak samo piękne, miały podobny blask i na sam ich widok można oszaleć. Szliśmy tak już dość długo, wcześniej nie zwracałam na to uwagi bo byłam urzeczona urokiem Kuby, ale przypadkiem zwróciłam uwagę, że przechodzimy koło rzeki. Co znaczyło, że idziemy okrężną drogą. Co ona znowu kombinuje? Przecież zna dobrze krótszą drogę. Trochę zbiło mnie to z pantalonu ale na krótko, bo mój towarzysz się zatrzymał. Gdy na niego spojrzałam, przytknął palec do ust w geście żebym nic nie mówiła. Przyciągnął mnie do siebie, po czym objął mnie mocno i przytulił. Wydawało mi się, że śnię ale to nie jest sen. Uniósł mą brodę lekko ku górze i pocałował. Było to bardzo miłe doznanie. Jego usta były tak delikatne, a na dodatek czułam unoszący się w powietrzu jego zapach. Przez chwile byłam urzeczona, wydawało mi się, że to jakaś bajka. Nie trwało to długo. Cała ta sytuacja przypomniała mi odcinek jakiejś telenoweli, bo tylko w nich zdarzają się historie takie jak ta, że po pierwszym dniu znajomości ludzie się w sobie zakochują i całują. Ok, mogłam bym to jeszcze jakoś przeboleć, gdyby to była na przykład Kama, bo to trochę do niej podobne. Ale, że od razu dwie, i to jeszcze jednego dnia? To się w głowie nie mieści. Z zadumy wyrwał mnie dzwonek telefonu. Ktoś do mnie dzwonił, zdziwiło mnie to. Bo kto o tej porze mógłby do mnie dzwonić? Kamila nie miała by potrzeby, skoro była dziesięć metrów przede mną, wystarczyło by tylko krzyknąć. Mama? Oj, zupełnie o niej zapomniałam. Gdy wyciągnęłam telefon na ekranie pojawił się napis "Mama dzwoni". -Hej mamciu. Coś się stało?- spytałam trochę podenerwowana. -Nie skarbie, nic się nie stało. Dzwonię tylko żeby Ci powiedzieć, że właśnie wyszłam z pracy i zaraz jadę do domu.- jednak udało jej się wyrwać wcześniej z pracy. Dla mnie...- Może zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś film?- zachichotałam. -Wiesz mamuś właśnie wracam ze znajomymi z pizzerii i raczej żadnej pizzy już dzisiaj nie przełknę.- taka była w sumie prawda. W końcu zjadłam prawie połowę dużej pizzy. -Ok, to może coś innego zamówimy. Za jakieś czterdzieści minut powinnam być w domu.- w jej głosie też można było wyczuć radość, może nawet większą niż u mnie. -Dobrze. Będę czekać. Akurat idziemy paczką do nas do domu na jakiś film.- mówiąc to spojrzałam na Kubę i się uśmiechnęłam ale go to nie zadowoliło i pocałował mnie. Znowu! -Z paczką, czy ja o czymś nie wie...- i nie dokończyła już zdania. Słyszałam w słuchawce tylko jakiś krzyk, pisk opon i tak jakby jakieś zderzenie. -Mamo? Mamo?! Mamo odezwij się?!?! Proszę odezwij się.- zaczęłam płakać nikt się nie odzywał. Bałam się, że coś się jej mogło stać. Czemu nie odpowiada mi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna 1986
Mój wzrost - 164 cm, mój mąż 203 cm - twierdzi, że wysokie dziewczyny/kobiety mu się nie podobają, bo są za mało kobiece albo chude jak tyczki, a te z kolei co maja więcej ciała to mają posturę większa od mężczyzny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas jest tez dosc spora roznica wzrostu 37 cm ale to jakos wyszlo spontanicznie ze sie poznalismy ,nie kierowalismy sie wzrostem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najmadrzejszy na swiecie
kto powiedzial, ze faceci wola niskie dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość te niskie zawsze tak
piszą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najmadrzejszy na swiecie
ja mam 189 i dla mnie idealny wzrost kobiety to 168-175. Wiec raczej nie niskie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lokatorka 28
Żadna reguła; ja mam 173cm, mój facet 196cm, jego byłe też niskie nie są; powtarza że przy niskiej kobiecie komicznie wygląda schylanie się do całowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AS_31
Moja żona jest niższa 32 cm :) Ale przy dobieraniu się w parę wzrost nie miał absolutnie żadnego znaczenia. Teraz ma o tyle, że uwielbiam jej filigranową sylwetkę. Pewnie jakby nagle stał się cud i by urosła czułbym się dziwnie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czzfwrf2
ja mam 195 a moja żona 153

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojbblm
Nie faceci sa nniscy tylko ty jestes mutantem. kto to. widzial kobieta 170+ tyle to facet moze miec.u

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiecie tego :D
idioci! sexapil! :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość każda chce bardzo wysokiego
195+ i teraz kobiety wolą być choćby kochankami dla takich niż związać się z (kimś niskim w ich mniemaniu) ok.185

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bo ja nie wole średni
chciałabyś mieś 70 lat i wyglądac jak tabaza i paszczur ,albo wieloryb :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak one wyglądają?
Nie cierpię karakanów,mają kacze nóżki , tyłkiem sunie po asfalcie pat i pataszon,wybrakowany towar

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość od kiedy...?
nic mi o tym nie wiadomo.Tylko wysokie z dlugimi nogami!Yes!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxcm
sam mam 196 i wole kobiety max 165 cm wzrostu bo sa zwiniejsze lepsze :D a powyzej 170 to juz straszne tyczki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość victoria21slask
cos ty gadasz;p ja mam 172 cm kazdy muwi o wzroscie ze super powaznie wszyscy faceci ktorych spotkalam moja przyjaciokla jest ladniejsza ale ma 160 i zawsze jej muwili ze jej brakuje wzrostu dlugich nog.. dziwnych tych facetuw spotkalas jakis ;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość victoria21slask
chyba ze chodzi o to nie ze duzo z wysokich jest chuda plaska ja akurat mam wszystko i dlugie nogi i ciagle slysze wlasnie o tym powaznie pierwsza rzecz zawsze ale masz fajne dlugie nogi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a czemu kobiety wolą tylko
wysokich facetów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfsasa
dziwnych tych facetuw spotkalas jakis ;p ssssssssss Długie nogi to może masz ale mózgu brak skoro takie byki robisz. Widać do czego się nadajesz :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gxxxx
Niektorzy to naprawde potrafia sie dobrac.30cm roznicy .niewiadomo plakac czy smiac sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Babylka
Nieprawda. Ja mam 165 cm i mojemu się podobam - ma 186 cm :) A jego byłe też miały między 160 parę a 170 parę cm. Niskiej dziewczyny 150 czy 150 parę cm nigdy nie miał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patryczeggg xP
Niskie dziewczyny są słodkie ♥ Zresztą,nie wszyscy męźczyźni wybieraja niskie *kobiety lub dziewczyny*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja zawsze mialam wysokich facetow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Dla mnie niskie babiszony to cuchnące,niezgrabne,chamskie karyple nadajace sie jedynie jako worek treningowy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz

Hah wcale niekoniecznie, to kobiety wola takich do szpilek. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wysocy faceci wolą niskie? Ja jestem wysoki i nie przeszkadzałoby mi nawet gdyby dziewczyna miała 180 cm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×