Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czarny nick na potrzeby

12 m-cy małżeństwa, 10 m-cy kłótni

Polecane posty

Muniek - nie nienormalny, tylko nietypowy 🌼 Trzeba przynajmniej spróbować porozmawiać, jak druga strona nie będzie widziała problemu, i zbyje ją czymś w stylu "czepiasz się", "wymyślasz", wtedy ciężka sprawa, bo pół sukcesu to uświadomić sobie swoje błędy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak nie jestes pewna czy chcesz rozwodu to wymysl cos zebyscie sie od siebie odseparowali na jakis czas - pomieszkali osobno. Moze cos sie poprawi jesli zobaczy, ze nie jestes jego wlasnoscia i wszystko sie moze posypac ;) ale szanse sa nikle szczerze mowiac...takie \'poprawy\' sa najczesciej krotkofalowe :p ale mieszkajac osobno bedziesz mogla chociaz na spokojnie sobie wszystko przemyslec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też się kiedyś dziwiłam kobietom męczącym się w związkach, że nie odchodzą.... najbardziej to mi chyba wstyd przed samą sobą.... nie zawsze jestem spokojna, bo wiem, że facet sądzi wtedy że mnie wychowuje - "skoro nakrzyczał i ja jestem potem cicho to znaczy, że zrozumiałam swój błąd" - po prostu nie zaczynam rozmów o tym co jest nie tak krzykiem. bo często kłócimy sie oboje krzycząc... czasem tylko gryzę się w język, żeby nie pogarszać sprawy... problem w tym, że są jeszcze takie chwile kiedy jest dobrze i jak jakaś głupia trzymam się nadziei, że może się uda... wyjechałabym, ale pracuję i mam obowiązki, urlop niemal cały już wykorzystałam - wyjechaliśmy i nie było najgorzej - a reszta która mi została - chcę ją przeznaczyć na czas i kiedy znowu wyląduję w szpitalu na badania, bo ostatnim razem straciłam za dożo kasy z powodu L4... w życiu dotąd kierowałam się praktycznym podejściem i małżeństwo tez nie wniknęło tylko z miłości, ale mam wrażenie, że życie się ze mnie śmieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
=> wyszłam z kąpieli :) "tłumaczyłam, że jestem zmęczona, że chciałabym, żeby czasem sam coś zorbił... ale żeby chociaz pzmywał - naczynia musiały stać trzy dni, my musieliśmy sie pokłócić i nie odzywać kolejne dwie doby..." itp. oni chyba juz nie raz rozmawiali ... i cos mi sie wydaje ze zawsze z tym samym skutkiem kolejna awantura ja tam zostaje przy swoim - niereformowalny przypadek i na pewno Cie nie kocha jakby kochal to by sie tak nie zachowywal tu gdzies byl topik o molestowaniu pscyhicznym http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800 nie wiem czy cos Ci pomoze ale moze zajrzyj ja w summie nie czytalem ... 1345 ale moze zabczysz jak to moze pozniej wygladac, jesli teraz z tym nic nie zrobisz "najbardziej to mi chyba wstyd przed samą sobą...." to on sie powinien wstydzic nie Ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"mieszkaliśmy przed slubem niecałe pół roku, ja mam 25, mąż 32 lata" Ja ze swoim mieszkałam rok, ja mam 26 on 31 lat Mogłabym dużo napisać o swoim chorym małżeństwie, uwierz mi nie będzie lepiej, tak jak wszyscy tu piszą, on ma problemy ze sobą i dowartościowuje się Tobą, a raczej tym że gnoi Ciebie. Wszystko to znam z autopsji i prawdą jest że agresja narasta. U mnie na początku znajomości było tylko "Aniołku Ciebie to nawet kwiatkiem uderzyć nie można" a później jak już się czuł coraz pewniej to jak mnie zamalował aż się oblizałam. Mój mąż to despota, teraz to wiem i pewnie był nim zawsze tylko mnie dopadła pomroczność jasna. Jesteśmy po ślubie 6 lat, 10 lat związku, chciał mnie wychować, bo poznaliśmy się jak byłam w sumie dzieciakiem. Ale ja już wychodzę na prostą, rozwód to jedyne rozwiązanie. Nie słuchaj tekstów typu "widziały gały co brały" albo "to nie wiedziałaś jaki on jest?" Człowieka się nie prześwietli nawet po 20 latach znajomości. Ratuj się dziewczyno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale wiesz, że te wszystkie kobiety, które faceci maltretują, trzymają się kurczowo tych dobrych chwil, co były w przeszłości i co się czasem i teraz zdarzają, oraz nadziei na to, że się zmieni. Takie chorobliwe przywiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aga W. "Ratuj się dziewczyno!" popieram poza tym w perspektywie kilku lat (moze pozniej moze szybciej) istnieje wlasnie spora "szansa" a raczej to ryzyko ze ponizanie slowne mu nie wystarczy i Ci przywali zeby pokazac sobie jaki on to jest silny wiem ze to czarna wizja... ale pewnie zadna z Was nie moze jej tu wykluczyc, a czesc sie pewnie tez ze mna i z Aga W. zgodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
AGA W. - mam koleżankę po rozwodzie, z małym dzieckiem, która dała mi nawet materiały o maltretowanym psychicznie, opowiedziała o swoim rozwodzie - tyle że tam pojawił się alkohol, a facet wprowadził sie do jej domu rodzinnego i mieszkali właściwie z jej rodzicami i rodzeństwem, co prawda oddzielne wejście i tak dalej, na wsi... ale nie był tam zameldowany i patologię bez problemu można było "nagrać" - przyjazdy policji do awantur, sąsiedzi widzieli, rodzina... byli ludzie wokół, którzy widzieli co się dzieje i często próbowali interweniować jak facet się nawalił i chyba o tyle było jej łatwiej, że chroniła dziecko, bo w przyszłości pewnie by sie nie raz na nie zamachnął... nie chciałbym wplątywać w te nasze kłótnie rodziców, rodzeństwa - a z racji faktu, że dom należy do ojca i mieszka pode mną (to jest dom piętrowy wielorodzinny) babcia i obok ojciec ma swój zakład pracy to ciężko byłoby to ukryć przed nimi wiem wiem - znajduję argumenty przeciw sobie właściwie, ale naprawdę nie chcę nikogo w to wplątywać - bo jak będzie już dobrze to będa mi to wytykać, jak się rozpadnie to będą po nim jeździć i zacznę go bronić i... chyba wchodzę w syndrom ofiary i zaczynam bronić prześladowcę... a tak poza tym dziękuję Wam za odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"bo jak będzie już dobrze to będa mi to wytykać, jak się rozpadnie to będą po nim jeździć i zacznę go bronić i... chyba wchodzę w syndrom ofiary i zaczynam bronić prześladowcę..." niestety z tym syndormem to masz chyba racje. moze sie myle - to sprawa indywidualna - ale jesli przedstawisz sytuacje rodzinie to powinna stanac po Twojej stronie, a jak nie - trudno. Tu chodi o Twoje zycie, nie ich. "i zacznę go bronić i... " obawiam sie ze tutaj jakze urocze i pomocne dziewczynki z cafe Ci nie dadza rady pomoc - ja tez moze skorzystac z fachowca ? jakis psycholog czy tam psychoanalityk ? tylko nie odbierz tego opacznie ;) nie wysylam Cie do psychiatry (tam Twoj maz powinien sie udac - on jest od czubkow) ale od psychologa, moze pozowli Ci to nabrac znow pewnosci siebie i spojrzec na wszystko z dystansem nie wiem jesli nie psycholog to jaka wlasnie przyjaciolka, ktora przeszla / zna takie sytuacje trzymaj sie 🌻 i nie zostawaj z nim ... bo za pare lat bedziesz tego bardzo zalowac ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
są ludzie którzy energię do życia czerpią z konfliktów, i do takich prawdopodobnie należy mąż autorki, i ma już taki upierdliwy kłótliwy charakter. Nic go nie zmieni, bo on już tak ma , jeśli by się zmienił, po prostu by zakończył egzystencję z braku energii do życia. Jeśli autorka nie ma takich predyspozycji kłótliwych jak szanowny mężuś, to współczuję, ale już napewno pójdzie do nieba bo swoje piękło odsłuży tu na ziemi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heheh na mnie facet raz krzyknął... na dowidzenia usłyszał trzask drzwi od mieszkania. Było kilka dni ciszy... teraz nie podnosi na mnie głosu. Chyba się za bardzo boi powtórki:) Ty tez tak zrób, postaw na swoim, pokaż mu, że nie będziesz tego znosiła, że nie jesteś na każde jego zawołanie. Będzie miał wyrzuty, że siatki zostawiłaś na podłodze? To je tam zostawi i poczekaj aż sam je podniesie. Brudne naczynia? Myj tylko po sobie. Będzie się czepiał to mu wytłumacz, że Ty po sobie myjesz, więc i pon powinien. Jazda samochodem? Nie musisz chyba wiecznie i wszędzie jeździć z nim, prawda? Facet myśli, że jest panem świata, pokaż mu że się pomylił. Jeśli zacznie nad sobą pracować - ok, jak nie to wiesz co zrobić... Za niedługo może jeszcze dostaniesz od niego w twarz, bo zupa była za słona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
tak. wchodzisz juz w role ofiary trudno radzic w takiej sytuacji kazdy sam wie najlepiej czego chce i co w jakim celu jest w stanie zniesc istnieje jeszcze mozliwosc separacji tylko o ile sie nie myle to jest ruch za zgoda obu osob problem w tym, ze jezeli zapowiesz mezowi ruch a go nie wykonasz to wykorzysta te sytuacje, zeby zyskac nad toba jeszcze wieksza przewage dla mnie to jest koszmar ze kobieta w wieku 25 lat ubabra sie w cos takiego. po co do cholery? czy nie mozecie troche czekac z ta legalizacja zwiazkow? przeciez to nie jest tak, ze slub czlowieka zmienia. to nie jest magiczna cezura. po prostu nie zdazylas go poznac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
czarny nick na potrzeby jaki jest ojciec Twojego męża?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
=> złooo... masz charakterek ;) i dobrze :D ale z postow autorki wynika - moze sie myle - ze raczej tak sie nie zachowa. Kwestia osobowosci i charakteru. => zmanierrowany smirnofff dobrze piszesz, ale czlowieka nie tak latwo poznac z tego co pisze autorka to mieszkali ze soba 0,5 roku i jakos sie maskowal :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Muniek oczywiście że się z Tobą zgodzę, ja mam to nieszczęście że mieszkam jeszcze z nim bo mamy wspólne mieszkanie, on się nie ruszy bo jego, a ja uwierz mi wzięłabym rzeczy swoje i dzieci i wyniosłabym się z córkami ale nie mam gdzie, nie mam za co. Ale uczę sie radzić sobie z nim. Autorka zupełnie nie powinna przejmować się tym co ludzie powiedzą, bo ludzie będą gadać. Mój jeszcze mąż ma otoczkę takiego wspaniałego ojca i męża, bo pracuje, bo zarabia, bo nie pije, nie pali itd, tylko go w obrazek oprawić:O Ale nikt nie wie że jak przychodził (bo teraz to już raczej nie, pilnuje się bo ma nad sobą bat w postaci policji, sądu) to robił obchód po całym mieszkaniu i wtedy się zaczynało, że ja nic nie robię, że ja leń jestem, że ja ciągle tylko przy kompie, nie widział że uprane, że posprzątane, że dzieci się bawią, ON NIE WIDZIAŁ co ja pozytywnie robię, tylko ciągle szukał przytyk. I chociaż bym złotem mieszkanie ozdobiła, dzieci nie wiem jak by były wychuchane a obiad przesmaczny i tak było źle. Nie widział moich nie przespanych przy dzieciach nocy, mojego słabego zdrowia, och zresztą mogę tak mnożyć przykłady i mnożyć... A te miłe chwile o których pisze Autorka, to fachowo nazywa się "miodowy miesiąc" kiedy jest miło fajnie, a potem bach następuje wybuch, żeby za moment znowu było miło fajnie, znam to, przerobiłam, jeżeli nie chcesz wylądować na terapii jako osoba uzależniona emocjonalnie od męża kreśl pozew o rozwód, chyba że mąż zgodzi się na wizytę w jakieś poradni i zacznie leczyć agresję, ale o ile wiem, to powie Ci że sama masz się leczyć, bo jemu nic nie jest:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
dobrze piszesz, ale czlowieka nie tak latwo poznac z tego co pisze autorka to mieszkali ze soba 0,5 roku pol roku to nie jest duzo!!! czlowieka nie trzeba sprawdzic w kazdej sytuacji, wystarczy poznac jego potencjal. a juz kompletnym absurdem jest postawa - nigdy sie nie klocilismy (w wersji kafe -klucilismy) nie jest sztuka sie nie klocic. sztuka jest umiec sie klocic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
maz autorki powinien wstapic w zwiazek, w ktorym dobra finansowe bedzie zawdzieczal sobie. nie swoim rodzicom a bron boze nie rodzicom partnerki. to jest jego pieta achillesowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ojciec mojego męża jest w porządku - czasem sam przygotowuje posiłki, pomaga żonie z kuchni, w domu, jest cichy raczej, chyba z żoną tworzy takie przyjacielskie małżeństwo, ale... ta kobieta jest niczym robot, sprząta, gotuje, robi zakupy (młodszy syn bez mrugnięcia okiem poniesie za nią ciężkie zakupy), pierze, wyszywa, zajmuje się niepełnosprawną córką sąsiadów, prowadzi działkę, która wygląda jak z katalogu, chodzi na jakieś fitnesy trzy razy w tygodniu, jeździ na wycieczki z klubem kobiet, a przy tym wszystkim się nie skarży, że ma za dużo na głowie. jest trochę infantylna i o wielu sprawach nie ma pojęcia - szczególnie jka trudno dziś o pieniądze, bo tam kasy to chyba nigdy nie brakowało, teść zarabia niemałe pieniądze i wszystko chyba jej oddaje... mój mąż widział jaka jest jego matka i jaka jestem ja, ale chyba wydaje mu się, że każda kobieta jest w stanie tak żyć i służyć właściwie swojemu mężowi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
a gdybyś pogadała z teściową? może ma duży wpływ na syna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
a gdybyś pogadała z teściową? może ma duży wpływ na syna? i powie -synku czy moglbys nie maltretowac psychicznie zony, zaczac ja szanowac i nie miec kompleksu nizszosci, ze na nic sam nie zarobiles a syn powie na to- nie zdawalem sobie sprawy z tego wszytskiego. otworzylas mi czy matko. nie obiecuje od jutra ale doloze wszelkich staran i koniec amerykanskiego filmu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I to właśnie o to chodzi, on w tym wyrósł przy takiej kobiecie i taką chce mieć w życiu, a Ty z tego co czytam jesteś inna, to tak jak ja... moja teściowa też jest bardzo infantylna, tylko robota, zero myślenia o sobie... dlatego mój mąż był bardzo zdziwiony że ja nie spełniam się przy lepieniu pierogów, tylko wole je kupić w sklepie... ... i jeszcze jedno trochę zabawne ale dające do myślenia, kiedyś teściowa zrobiła mi wykład na temat tego że mężatki to już nie muszą się malować i nawet nie powinny, a ja akurat robiłam sobie makijaż... i jak mój mąż ma być normalny :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on drze koty z matką... teraz widzę, że jej w ogóle nie szanuje... zanim się poznaliśmy był 7 lat w związku, dziewczyna poszła na studia, a tam inne życie i zaczęła kręcić coś z jakimś kolegą... niby się kochali, ale coś nie wyszło i pod koniec ich związku okazało się, że ona będąc z nim zaręczyła się z innym gościem, wyjechała z nim za granicę, złamała mu chyba serce... - taka jest oficjalna wersja, usłyszana nie tylko od niego... teraz myślę,że ona pewnie uciekła, ale... jak zaczęliśmy się spotykać i minęło pół roku sielanki, jego matka zapytała czy już się mną znudził i kiedy wróci do tamtej... a po kilku miesiącach przyznała mu, że nie zamieniłaby mnie na żadną inną... czasem w kłótni mam ochotę właśnie powiedzieć, że nie dziwię się jego poprzedniej, że znalazła innego, ale takie słowa mogą przekreślić wszelkie szanse na polepszenie... od razu napiszę - nie jestem pierwszą zaraz po tej dziewczynie, nie byłam na rany, przez jakiś czas spotykał się z inną kobietą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
pffffff, wódczany zgredzie - a co powiesz na inny scenariusz?:-) ona porozmawia z teściową i teściowa nagle zacznie chwalić swoją synową w obecności synka, co jakiś czas rzuca teksty, że synek ma szczęście, że taka żonę spotkał... mąż autorki ma jakiś obraz kobiety/żony i najwyższy czas, żeby mu pokazać, że to co ma w domu jest wartościowe i ważne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
tu jest ewidentnie innego typu problem to nie zona nie spelnia jego stereotypu kobiety tylko on sam nie spelnia swego stereotypu mezczyzny tatus zarabial na dom a on wszystko dostal nie ma naturalnej-meskiej w jego ocenie przewagi finansowej to probuje ja uzyskac inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja teściowa któregoś razu jak pakowaliśmy się na wakacje i jego koszulki z balkonu składałam po swojemu to aż krzyknęła, że nie tak! poza nią i mną w pokoju byli jeszcze jej dwaj synowie, w tym mój mąż jeszcze wtedy chłopak, i wszystkich zatkało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
pffffff, wódczany zgredzie - a co powiesz na inny scenariusz? ona porozmawia z teściową i teściowa nagle zacznie chwalić swoją synową w obecności synka, co jakiś czas rzuca teksty, że synek ma szczęście, że taka żonę spotkał... mąż autorki ma jakiś obraz kobiety/żony i najwyższy czas, żeby mu pokazać, że to co ma w domu jest wartościowe i ważne powiem ze twoja naiwnosc nie idzie w parze z moja :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja akurat nie wyszłam dobrze na rozmowie z teściową, ale może Tobie się uda. Pamiętam jak on mnie uderzył, spakowałam się i miałam wracać do domu, a nie było wtedy dzieci jeszcze, ale postanowiłam że najpierw pójdę do jego matki i powiem jakiego ma synka. Kiedy zawitałam u niej i opowiedziałam co się stało, ona skwitowała to ze złośliwym uśmiechem na ustach "no tak najpierw było misiaczku, kociaczku, a teraz on Cię uderzył". Głupia byłam bo dałam się przeprosić i tak wiele razy:O Drugi i ostatni raz kiedy prosiłam teściową o pomoc, jak byłam w ciąży a pan wrócił z imprezy i szukał wrażeń. Oczywiście stanęła po stronie synka :O Czytaj to wszystko Autorko, ja się bije w pierś i przyznaję do swojej naiwności i głupoty. Wierzyłam że się zmieni, szukałam winy w sobie. Kocham swoje dzieci to logiczne, ale nie takiego losu dla nich chciałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmanierrowany smirnofff
autrko ty sama sobie te trumne zbilas z kazda zle zlozona koszulka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×