Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ograniczony

Samotność na każdym kroku...

Polecane posty

Sam nie wiem w jakim celu to tutaj piszę, może szukam zrozumienia, pocieszenia lub czegoś innego… :o Wiem, że się rozpisałem… nikt nie musi tego przecież czytać. Po prostu musiałem o tym wszystkim napisać. Mam 20 lat – z jednej strony wiele jeszcze przede mną, ale mam też już nieco za sobą. Jak zawsze były tzw. wzloty i upadki; przy czym tych pierwszych było znacznie mniej. Czuję, że życie zaczyna mnie męczyć. Może popadam w jakąś depresję, nie wiem. Wiem, że za dużo myślę i analizuję, ale nie potrafię tego wyłączyć. Nie potrafię skupić się na czymś co aktualnie robię tylko zawsze wybiegam gdzieś myślami, myślę o czymś innym. Jestem bardzo nieśmiały i wrażliwy, aż za bardzo, ale tego nie potrafię w sobie zmienić… Wiem, że miłość jest dla mnie najważniejsza i potrafiłbym dla miłości zrobić wszystko… ale o tym później. Pod wieloma względami czuję się samotny i to właśnie ta samotność mnie najbardziej męczy. Mieszkam w małej miejscowości niedaleko większego miasta. W mieście bywam rzadko – szkoła lub gdy trzeba coś załatwić. Wcześniej mieszkałem w owym mieście, ale w wieku 9’u lat przeprowadziliśmy się właśnie tutaj. Tutaj kończyłem podstawówkę i gimnazjum. Zawsze miałem przynajmniej kilku kolegów z klasy, z poza klasy niezbyt. Z dziewczynami rzadko wdawałem się w rozmowę – szybko się peszyłem przez tą nieśmiałość… :o Nigdy nie miałem bliższego kolegi, którego mógłbym nazwać przyjacielem. Odzywali się gdy czegoś potrzebowali – film, gra, problem z komputerem i tego typu sprawy. Gdy ja się odzywałem z propozycją spotkania w celu porozmawiania to albo brak odzewu, albo akurat imieniny babci po raz 5 tego roku :o Gdy już udało mi się kogoś namówić na spotkanie i akurat miał on ‘wolny’ czas to musiałem się o tym kilka razy przypominać, a nie lubię tego. Przyszedł czas szkoły średniej. Koledzy i koleżanki poszli w swoje strony. U mnie wybór padł na technikum. Jak się później okazało: nie było tam ani jednej dziewczyny – ponad 500 chłopa na korytarzach :o Wielu z klasy nie mieszkało w samym mieście, tylko również gdzieś w innych miejscowościach. Utrzymywałem jakiś tam kontakt z kilkoma kolegami z gimnazjum i było też kilku kumpli z technikum. Z koleżankami z gimnazjum było tak, że np. gdy jakąś mijałem na chodniku i powiedziałem zwyczajne „cześć” to ona albo głowa w drugą stronę, albo udawanie, że nic się nie słyszało. Rzadko kiedy jakaś odpowiedziała :o Jakby jakieś fochowate niewiadomo o co :o Nadszedł koniec technikum. Po raz kolejny każdy idzie w swoją stronę. Próbowałem ostatnio zorganizować z kilkoma kolegami wyjście gdzieś na miasto, ale a to za granicą, na weselu albo w pracy. Trudno znaleźć im wolny czas aby wszystkim pasowało. Te znajomości również wygasają. Nigdy nie byłem jakoś bardzo towarzyski. W grupce chociażby 4/5 osób już czuję się jakby przytłoczony. Nie potrafię narzucić sensownego tematu do rozmowy. Jak gadają o czymś to sam mam ochotę nie raz coś dorzucić, ale albo dochodzę do wniosku, że to nic nowego do tematu nie wniesie, albo gadają tak, że nie ma zbytnio możliwości im przerwać; przekrzykiwać nie lubię :o Brak takich kontaktów ze znajomymi powoduje to, że jeszcze bardziej się izoluję i zamykam w sobie. Takie głupie błędne koło :o. W domu też nie za kolorowo. Z ojcem co chwile się sprzeczamy o pierdółki, za moment matka przylatuje i pyta „a czemu powiedziałeś tak? A czemu siak?” :o Cała ta sytuacja w domu mnie bardzo męczy psychicznie, mam ochotę od tego uciec i jeszcze bardziej się odizolować :o Jako, że jestem małomówny dziadkowie twierdzą, że: „nic ze mnie nie będzie, bo słowo można ode mnie kupić”… Pierwszą dziewczynę poznałem gdy miałem 18 lat. Poznałem ją gdy szukałem ludzi do zespołu muzycznego (miałem taką chęć pogrania w zespole); ona miała wokalować i jakoś tak wyszło, że coś między nami się zrodziło. Przynajmniej tak myślałem. Byliśmy razem 8 miesięcy. Z czasem jej odwaliło. ‘Przypomniało’ jej się o bracie, którego tak naprawdę nigdy nie było – poroniona ciąża w trzecim miesiącu. Podbierała leki antydepresyjne matki i jak sama to określała „ćpała” i wtedy się z nim spotykała :o paranoja. Mnie niby kochała, ale i tak on się bardziej liczył… :o Były różne próby samobójcze z jej strony, raz nawet dlatego, że zdarzyło mi się przysnąć u niej gdy byłem zmęczony… chciała przez to skoczyć z okna :o fajnie, nie? Związek zakończył się z przeważającą ilością złych wspomnień – początek jednak nie był taki zły. Nastał czas ponownej ciszy i jeszcze większej samotności. Założyłem (chyba z ciekawości) konto na fotce. Czasami coś napisałem, czasami jakaś dziewczyna napisała; ale żadnej dłuższej znajomości to nie utworzyło. W końcu (w lutym tego roku) napisała do mnie pewna dziewczyna. Napisała, że jest miło zaskoczona tym, że nie jest jedyną osobą, która szuka normalnego i trwałego związku… Zaczęliśmy ze sobą pisać. Temat gonił temat. Dała mi link do swojego blogu, na którym to pisała bardzo dojrzale o miłości… Przerażała nas myśl o odległości jaka nas dzieli - ~200km. Powiedziała, że „gdybym mieszkał bliżej to przykuła by mnie do kaloryfera żeby mieć mnie cały czas dla siebie” – co należy rozumieć jako żart, ale chodzi o przesłanie tego zdania. Bałem się tego, że będę strasznie tęsknił, bo wiedziałem, że często widzieć się nie będziemy. Po trzech miesiącach jednak spróbowaliśmy… Gdy się z Nią spotykałem było wręcz cudownie. To co czułem w brzuchu to nie były zwykłe motylki, to były jakieś super ekstra zmutowane motyle… Gdy tylko wracałem do domu żywiłem się nadzieją na kolejne spotkanie, nie mogłem się doczekać chwili gdy znowu będę mógł Ją zobaczyć; strasznie tęskniłem i tylko żyłem tym, że jeszcze trochę i się zobaczymy. Przy Niej czułem się tak bardzo szczęśliwy. Tylko dla Niej potrafiłem się tak szeroko uśmiechnąć – od ucha do ucha. Będąc przy Niej czułem, że mam wszystko i że wszystko mogę. Zakochałem się i z tego co mówiła z wzajemnością; co tylko jeszcze bardziej mnie unosiło na duchu. W domu byłem znowu jakby samotny, ale miałem z Nią częsty kontakt przez komunikatory. Pisaliśmy też sobie SMS’y. Była moją pierwszą i ostatnią myślą każdego dnia. Nieustannie o Niej myślałem i cieszyło mnie to, że mimo tej odległości jesteśmy ze sobą. Nie mogłem wytrzymać bez Niej dwóch tygodni – wpadałem w straszne zdołowanie. Gdy tylko wiedziałem już, że do Niej mogę jechać to cały byłem w skowronkach. Odjeżdżając nie potrafiłem się uśmiechnąć. Ostatni raz byłem u Niej dokładnie 4 tygodnie temu. Był taki plan, że Ona do mnie przyjedzie w piątek na cały weekend. Bardzo to mnie cieszyło i wtedy odjeżdżając mogłem się cieszyć – bo przerwa w widzeniu miała być krótka. Zapamiętała mnie więc uśmiechniętego. Niestety… Z kilku przyczyn ‘musiałem’ pójść gdzieś do pracy. Znalazło się odpowiednie ogłoszenie. Dziwnym trafem tego samego dnia, gdy podpisałem umowę w związku coś zaczęło się psuć… :o Umowę podpisałem dzień przed Jej planowanym przyjazdem do mnie. Nie przyjechała :( Po różnych rozmowach (to nie były kłótnie) i wielkiej niepewności z Jej strony, która trwała 2 tygodnie; zostawiła mnie słowami: „mogę tego żałować do końca życia, mogę też już nigdy nie znaleźć nikogo lepszego od Ciebie -to fakt, ale nie wyobrażam sobie, żeby w tym wieku być już w poważnym związku... za duże dziecko ze mnie... Przepraszam za ból mogę mieć tylko nadzieję że to nie jest goodbye forever” :( Chciałem walczyć o Nią, gdzieś miałem dumę i godność, bo miłość jest dla mnie ważniejsza. Nie poskutkowało :( Rozstanie stało się faktem :( Od października mieliśmy zamieszkać razem w jednym mieście i studiować. Ja dodatkowo bym pracował. Niestety i moja luba nie wierzyła w moje siły, stwierdziła, że: „to za duże ryzyko i bym sobie nie poradził sam”… ale przecież nie byłbym sam – byłbym przy Niej, a wtedy mógłbym i zrobiłbym wszystko aby przetrwać. Po tym, że i Ona nie wierzy we mnie jestem kompletnie skołowany. Popadam w skrajny samokrytycyzm. Jeśli mam sobie nie poradzić to po co w ogóle mam próbować dalej żyć? Wiem, że dla Niej teraz ważniejsze są studia, zdobycie wykształcenia… ale przecież można wszystko pogodzić. Szkoda, że system wartości zmienił Jej się dopiero po tym jak ja już się zaangażowałem… Więc znowu zostałem sam, kompletnie sam… Ona była wszystkim i zastępowała mi wszystko. Mam problemy z sypaniem i jedzeniem. Tracę na wadze – przy 184 cm wzrostu ważę już 68 kg :o A jakieś pół roku temu ważyłem 77,7 kg… Migreny, które miewam niemal codziennie przybrały na sile. Są momenty, że trzęsą mi się ręce, czuję kłucie w klatce piersiowej i chwilami zalewam się łzami. Nie potrafię sobie z tym poradzić. To był dla mnie zbyt duży cios… Chociaż wiem, że długo razem nie byliśmy, ale i tak Ją mocno pokochałem. To był jakby inny rodzaj miłości w porównaniu z pierwszą dziewczyną. Naprawdę się w Niej zakochałem. Zaangażowałem się i wiązałem z tym duże nadzieje. A to, że Ona mnie odrzuciła z jednak mimo wszystko nie do końca jasnych dla mnie przyczyn mnie kompletnie załamało… nie radzę sobie z tym i nie mam z kim nawet pogadać :( Miała rację, że bym sobie sam(!) nie poradził… Czuję, że nie ma tu dla mnie miejsca. Nadal cały czas o Niej myślę, tylko, że już w czasie przeszłym, a to boli :( Nie potrafię zapomnieć i nie zapomnę. Z domu jednak sporadycznie gdzieś wychodzę... W mojej miejscowości nie ma dokąd, a i do miasta raczej od okazji się jedzie. Bo gdzie mam jechać? Na dyskoteki nie chodzę, bo nie moje klimaty muzyczne; a koncertów codziennie nie ma... Przede wszystkim nie ma z kim nigdzie wyjść, a samemu chodzenie gdziekolwiek już mi zbrzydło :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cyjanek
Wiesz, jakbym o sobie czytała... doskonale Cię rozumiem...też mieszkam w niedużym mieście i możliwości jest niewiele aby kogoś poznać, gdzieś wyjść itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałem pobieżnie. Połowę tekstu można wykreślić, bo nic nie wnosi. Wniosek jaki z tego wysnułem - jesteś za dobry dla kobiet, za mocno się poświęcasz. Dlatego przegrywasz. Też taki kiedyś byłem i też dostawałem od dziewczyn kopniaki, mimo że na to nie zasługiwałem. Musisz się zmienić, po prostu. A obecną laskę radzę Ci kompletnie olać. Innej rady nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dało się dłużej. W mojej miejscowości nie ma żadnych \'punktów rozrywki\'. Jest tylko boisko przy szkole, ale tam zazwyczaj przesiadują \'penerki\', które to by tylko się czepiały wszystkich. Z takimi zadawać się nie mam zamiaru. Ci, którzy pozostali \'normalni\' to właśnie ci, którzy nie potrafią znaleźć czasu... Skoro przeczytałeś pobieżnie to skąd wiesz, że połowa tekstu nic nie wnosi...? Domyślam się, że za bardzo się poświęcam, ale jakoś nie potrafię tego zmienić w sobie. Może to przyjdzie z czasem :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo inteligentny z Ciebie
chłop. ja nawet w p.ołowie nie umiałabym tak opisać tego co czuję itp. Mam bardzo podobnie. Słuchaj, faktycznie chyba jesteś zbyt dorby dla lasek. a ta osttania chyba się przestraszyła zobowiązań. Znajdziesz swoje szczęście jestem pewna:)🌻 mam podobnie, też mało okazji do poznania kogoś i za miękkie serce. mam też tyle lat co Ty ale myślę, że wszystko sięi Tobie i mnie z czasem ułoży. czasu trzeba:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karmacomkaaa
Ograniczony, a masz jakies pasje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Owszem, mam swoje pasje... modelarstwo, fotografia, gwiazdy, akwarystyka, muzyka (gitara) do tego jakieś sporty. Lubię podróżować, ale samemu gdzieś jechać to to nie to samo :o Uwielbiam patrzeć w gwiazdy, ale gdybym tak jeszcze miał kogoś obok siebie, komu mógłbym wskazać palcem (chociaż wiem, że nie wypada) jakiś układ... Lubię jeździć na rowerze, grać w piłkę, hokeja, bilarda, rzutki, karty i nie wiem co jeszcze, ale samemu w dużej mierze to bez sensu. Lubię grać na gitarze, ale samemu też po pewnym czasie zaczyna to się nudzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widać ze jesteś mądrym, wartościowym człowiekiem. Myślę że znajdzie się dziewczyna która doceni Twoją nieśmiałość i skrytośc i będziesz przy niej mógł być sobą. Zacznij od małych kroków, wyjedź nawet gdzieś sam, może kogoś poznasz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ej nie marudz ja tu jestem marudą 😡 a pozatym zajmij się czyms chociaz mozesz byc moim następcą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aagneeskaa
mozebys wstapil do harcerstwa?? swietnie piszesz:) mozesz tez wstapic do jakis stowarzyszen skoro ona cie zostawila, to zajmij sie soba, swoim rozwojem, moze z czasem zrozumie, ze popelnila bład, albo poznasz kogos bardziej wartosciowego:) ja tez sie czuje samotna, zauwazylam, ze duzo jest ludzi samotnych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podziwiam, że potrafisz w taki sposób pisać o swoich uczuciach:) Napisałeś że dyskoteki to nie Twoje klimaty muzyczne, jakiej muzyki lubisz więc słuchać???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przede wszystkim to chyba powinieneś się wyrwać z miejsca w którym mieszkasz, sam piszesz że nie ma tam co robić... podejmij jakiś krok, bo inaczej zawsze będziesz stał w miejscu i narzekał że jest źle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiele dziewczyn..
...uwielbia facetów grających na gitarze:) Naprawdę. Ja tez jestem samotnikiem i niesmialy wobec kobiet, ale jakos sobie radzę. Po prostu trzeba byc sympatyczny, usmiechniety i optymistyczny. Kumpluje sie głownie z dziewczynami, z facetami nie potrafie rozmawiac, za to z kobietami super:) Idz do pracy i studiuj. Bezdiesz mial kontakt z ludzmi. Co do bycia z dfziewczyna, jak masz 20 lat, to uwazaj na rozmowy o przyszlosci. Jak wyskoczysz, ze chcesz rodzine, dzieci itp. to moze uciec, bo to za wczesnie, inne chca tego od razu. Tu musisz wyczuc sprawe. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lmmmmlllllll
chlopie, ty musisz po prostu wziac sie w garsc i stac sie mezczyzna, bo z tego co przeczytalem to wygladasz mi na mameje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdecydowanie wiosenna Ona to doceniała, przynajmniej z początku było to widoczne. \"Nieśmiałość jest słodka\" mawiała. Z czasem się z Nią oswoiłem, że tak to ujmę i nie byłem już wobec Niej wstydliwy. Niedaleko mojego domu znalazłem bardzo fajne miejsce. Malownicze i inspirujące. Ciche. Taka \'moja\' samotnia na zewnątrz - poza pokojem. Lubię tam jeździć. Chciałbym tak jeszcze mieć komu je pokazać (nie tylko na zdjęciach). Chciałem Ją tam zabrać, ale cóż. Myślałem nad krótkim wyjazdem gdzieś w kraj, może nad morze. Nie wiem tylko, czy uda mi się wziąć wolne w pracy... może się uda. Jak na razie mam w planie lepsze poznanie okolicznych wiosek... może znajdę kolejne fajne miejsca. Co do przeprowadzki... wiele nie brakowało i bym się stąd wyrwał, a do tego jeszcze byłbym z Nią... no niestety, skreśliła z góry moje szanse na \'dorosłe\' życie :( aagneeskaa Harcerstwo - byłem zuchem mieszkając jeszcze w Poznaniu, czyli jako mały knypek. Fajnie by było sobie przypomnieć te czasy. Rozejrzę się za jakimiś związkami harcerskimi. Dziękuję, nigdy tak nie uważałem. To miłe coś takiego usłyszeć. Oj tak, wielu jest samotnych... już znalazłaś Staram się oddać jak najlepiej to co czuję, po prostu. Na temat tego jakiej muzyki słucham mógłbym napisać cały referat. Potrafię słuchać na przemian różnej muzyki. Raz jest to muzyka klasyczna - uwielbiam fortepian i skrzypce. Innym razem jest to rock - szczególnie ballady. Innym jeszcze razem metal - aczkolwiek nie \'za ostry\'. Czasami trafia się piosenka, w której podoba mi się dajmy na to tylko refren... potrafię przeboleć cały wstęp i wszystkie niefajne zwrotki tylko dla tego refrenu. Są też wyjątki i znajdą się wśród nich jakieś utwory pop, R\'n\'B, czy różne inne. Niestety w naszym kraju rzadko lub w ogóle nie witają moje ulubione zespoły. Jak już jakimś cudem do nas wjadą to nigdy mi nie pasuje jechać na koncert... zresztą nigdy jeszcze nie byłem na żadnym większym :o Co do studiowania... Plany jakie były napisałem... i co z nich wyszło też :O Teraz trudno znaleźć coś sensownego w pobliskim mieście :o Będę jeszcze szukał i się starał, ale nie wiem jak to będzie :o wiele dziewczyn.. Słyszałem, że tak jest, ale jak na razie nie było mi dane się o tym przekonać :o No widzisz - masz koleżanki... Tam gdzie było technikum było też liceum, ale z powodu niskiego naboru je zlikwidowali w roku, w którym akurat zaczynałem się tam uczyć :o Kontakt z ludźmi w pracy mam. Najmłodszy jestem :o Większość to starzy produkcyjni wyjadacze chleba. Ale liczy się sam fakt tego kontaktu z ludźmi... Już wiem, że trzeba uważać na to co się mówi i też co się słyszy. Bardziej na chłodno... lmmmmlllllll Dlaczego \"mameja\" od razu? Dlatego, że jestem bardziej uczuciowy od Ciebie (tak wnioskuję)? Nienormalna Propozycja Zgubiłem w tamtym topiku swoje posty... tyle się tam tego podczas mojej obecności pojawiło, że aż oniemiałem, że tak powiem. Ludzką rzeczą jest błądzić, prawda? Czy to był Jej błąd czas pokaże, myślę... Łatwo powiedzieć - jak zawsze... :O Jakoś to będzie - trochę beznadziejnie, trochę kiepsko, trochę źle, ale zawsze do przodu... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, tutaj też już zapomniany… Mówi się, że czas leczy rany… figa :o Z każdym dniem, każdą godziną, minutą i sekundą tęsknię za Nią coraz bardziej :( Nie potrafię przestać o Niej myśleć. Przy Niej było tak cudownie… Pierwsza dziewczyna (K.) była chłodną osobą. Do wszelkich czułości raczej się przymuszała. Sytuacji, w których sama się przytuliła lub dała buziaka (o całowaniu nawet nie wspomnę) było tyle, że palców jednej ręki starczyłoby do ich zliczenia :O . Rozmawiałem z nią na ten temat, ale po dniu zapominała o mojej potrzebie czucia od niej takiego ciepła. Druga (P.) to zupełnie co innego… tyle ciepła ile mi dała… brakuje mi tego strasznie – uczucia, że jest blisko, że kocha, że trzyma mnie za rękę, że przytula, że całuje… :( Gdy mnie przytulała czułem taki nagły przypływ energii; w klatce piersiowej czułem ‘ruch’ - jakby te zmutowane motyle z brzucha unosiły się ku górze chcąc wylecieć buzią i wykrzyczeć całemu światu jak bardzo mnie ta chwila raduje; to serce się szeroko uśmiechało… To było po prostu cudowne uczucie, dodawało mi tyle energii… a teraz tego nie ma ;( Nie czułem tego może przy każdym jednym przytuleniu, ale na pewno przy każdym jednym przez Nią zapoczątkowanym. Czułem się w końcu prawdziwie kochany i spełniony. Gdy leżeliśmy na łóżku… trzymała moją rękę mocno wtuloną przy swoim sercu, czułem jak ono bije… mówiła, że „to Jej kochana ręka”, nie chciała jej puścić i ja nie chciałem tej ręki w żaden sposób wyrywać. Patrzyłem Jej w oczy i widziałem w nich uśmiechniętego siebie. Nigdy tak się nie uśmiechałem… i ten błysk w Jej oczach… Jezu, jak mi tego brak ;( Pamiętam i nie zapomnę, nie mogę zapomnieć. Przerasta mnie ta myśl, że to mają być tylko wspomnienia i że tego już nie doświadczę :( W prawdzie nie zawsze było tak cudownie, ale przecież nigdy nie jest. Oddałbym wszystko żeby tamte chwile wróciły, ale nie mogę jeśli Ona tego nie chce… :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ograniczony zmien
nick !!! bo naprawde to rzadko o tak wartosciowych ludzi... zycze duzo sily i wiary w lepsze jutro 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj chłopie, współczuję. Wiem jak to jest kochać, ale "nie móc kochać". Ty chociaż byłeś kochany, ja nie dostąpiłem tego zaszczytu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
Ty jesteś niesamowicie świetnym chłopcem! To aż niemożliwe że tacy jeszcze występują. Poprostu jak Cię porównam z moim rozwydrzonym, okrutnym, niedorośniętym 20 letnim bratem, to przywracasz mi wiarę w młodych ludzi. Ja mam 24 lata i takie sytuacje już mi się kilkakrotnie zdarzały, też należę do marzycieli i ludzi którzy chodzą 2 kroki nad ziemią. Też mieszkam w małym miasteczku, dojeżdzam do wiekszego miasta na studia. Z rok, kiedy je skończe, wybywam stąd bo to wszystko zmienia. Na 2 pierwszych latach mieszkałam tam gdzie moja uczelnia, i absolutnie wszystko się zmieniło, poznałam masę ludzi i wszystko było inaczej. Później z przyczyn finansowych wróciłam do domu i zdecydowałam się na dojazdy i znów wszystko wróciło do stanu poprzedniego... czyli zabita dechami, prosta, nudna wieś, gdzie najciekawszą rzeczą jest jedzenie słonecznika przed sklepem spożywczym i obgadywanie innych, jako że to mi nigdy nie pasowało zawsze byłam outsiderem. Tylko że tym razem już się tym nie martwię. Przed tą wyprowadzką na studia myślałam zawsze że to ze mną jest coś nie tak, teraz wiem że ja jestem ok, to ta mieścina... I teraz już się nie martwię ani nie dołuję bo wiem że za rok uciekam i wszystko się zmieni. Zmiany są dobre! Dzięki zmianie tamtej ze smutnej, zakompleksionej, samotnej, nieszczęśliwej i przerażonej dziewczynki w szarym golfie która bała się odezwać, wyszła pewna siebie, odważna, towarzyska, świadoma swojego zdania i zadowolona z siebie pannica w czerwonym :) Dobrze koniec o mnie. Powiem Ci szczerze bo chyba nie chcesz żeby ktoś ci tutaj mydlił oczy, że z tą dziewczyną już raczej nie będziesz... TYLKO MI TUTAJ NIE PŁACZ MASZ CZYTAĆ DO KOŃCA! :) Czasem trzeba poprostu zacisnąć zęby i iść dalej. Czas naprawde leczy rany, czasem krócej czasem dłużej, ale w końcu leczy. Ty masz 20 lat!!! Całe życie przed sobą! Założę się o milion dolarów że za 2, 5, 10 lat znajdziesz sobie 50 razy cudowniejszą dziewczynę i będziesz dziękował Bogu że tamta cię rzuciła. Skoro jakakolwiek dziewczyna nie odpowiada ci "cześć" no to nie mów jej cześć, a kim to ona niby jest, żeby ? Królową Angli!? ( ten fragment to mnie aż wkurzyć ) I nie pozwól żeby ktokolwiek traktował cię z góry, bo znam multum 20-latków i żaden z nich nie może się postawić wyżej niż człowiek który tak opisał swoją historię. Jeśli chodzi o tatę hmmm.... dam ci tutaj znów przykład mojego brata, który też z tatą sie nie dogaduje, wojny non stop. Stoję z boku i widzę dobrze że mój tata naprawde się cieszy kiedy Bartek przyjdzie i poprostu z nim pogada, o niczym konkretnym, o meczu, albo pogodzie, tak zwyczajnie. Oczywiście nie okazuje tego, bo gdzieżby tam, ale potem słyszę jak mówi mamie z uśmiechem zadowolenia że "gadał z Bartkiem o.... " Ostatnio skręcali szafkę, wiesz jaką mieli radochę? Może też spróbuj. I czasem poprostu tacie ustąp... rodzice mają swoje zdanie i czasem wiele więcej zyskasz kiedy im przytakniesz, a tylko w główce pomyślisz swoje. Może pomów z nim o czymś co on też lubi, o strunach do gitary, zapytaj go o radę... Kurcze ja Ci chciałam tyle rzeczy napisać kiedy czytałam twoją wypowiedz, ale teraz w ogóle nie umiem tego ubrać w słowa. Teraz będzie część najważniejsza, bo zdradzę moją tajemnicę :) Mój rytuał oczyszczania :) Może to jest głupie i pomyślisz sobie co za wariatka ale mi pomogło. Ostanio zerwałam z chłopakiem, strasznie mnie to przybiło bo byłam pewna że to ten jedyny wymarzony, że spędzimy razem resztę życia. Zamknęłam się w pokoju i siedziałam tam przez tydzień rozmyślając o wszystkich nieszczęsciach jakie mnie w życiu spotkały o tym jaka jestem nieszczęśliwa itd. I pewnego dnia grzebiąc w interneci tak poprostu klikając bezmyślnie na różne linki trafiłam na jakąś stronę gdzie opisana była sztuka afirmacji trochę poczytałam i uznałam że to może nie aż takie głupie. Następnego dnia wysprzątałam cały pokój, zmieniłam pościel, umyłam okno, wyprałam wszystkie ubrania, wykąpałam się umyłam włosy i tak dalej już nie będe tych zabiegów opisywać wszytsko było nowe czyste i pachnące, kupiłam sobie też 10 kinder bueno, bo to jest batonik który lubię najbardziej na świecie. Wieczorem kiedy już wszyscy spali zrobiłam coś takiego, wzięłam wszystkie zdjęcia chłopaków, wszystkie pamiątki które mówiły o przeszłości i obiecałam sobie że oglądam je ostani raz bo od jutra zaczynam nowe życie. Jakiś czas wszystko to przglądałam płacząc ile sił, dosłownie wyłam! Później dopuściłam cały ten żal do siebie i na 60 sekund w ogóle się przed nim nie broniłam, cała ta rozpacz mogła robić ze mną co chciała przez 60 sekund. Wzięłam głęboki wdech, zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby i liczyłam do 60....... I wierz lub nie ale kiedy znów otworzyłam oczy poczułam się lepiej. Nie cudownie ale lepiej. Kiedy położyłam się spać wyobraziłam sobie jeszcze coś takiego. Mnie i plecak. I że pakuję do tego plecaka całą moją przeszłość. Wrzucam tam ludzi którzy mnie skrzywdzili, chłopaków którzy odeszli, przyjaciół którzy zdradzili, pod koniec zamknęłam ten plecak. Był strasznie ciężki ale powlekłam go na górę, wyobrażałam sobie każdy krok, każdy kamień na drodze, to jaka jestem zmęczona. Pod koniec, stanęłam nad przepaścią, obiecałam sobie że widzę ten plecak ostatni raz i rzuciłam to wszytsko w tą przepaść. I to był moment kiedy poczułam się cudownie. Wolna i lekka. Nic mi nie ciążyło. Byłam tylko ja i droga przedemną. Wszystko to starałam sobie wyobrażać w maksymalnym skupieniu, i koncentorwać się najbardziej jak tylko umie. Później zasypiałam wyobrażając sobie moją szczęśliwą przyszłość. Inną nową lepszą przyszłość. Mojego ukochanego mężczyznę, który gdzieś tam teraz śpi, przyjaciół którzy tylko czekają na odkrycie, pasje które znajdę, miejsca które będą moja, kamienice w której zamieszkam... I tak zasnęłam. Następnego dnia znów wstało słońce, przyszedł nowy wiatr z północy, ptaki ciągle ćwierkały i świat się nie skończył. Było to wszystko z 2 tygodnie temu a ja ani razu nie płakałam i cały czas chodzę w uśmiechem, dosłowienie cały czas, za każdym razem kiedy tylko czuję że zamierza się pojawić w mojej głowie jakaś myśl o przeszłości szybko zaczynam myśleć o przyszłości. To tyle :) Mam nadzieję że coś ci to pomogło. Powinnam była opisać to wszystko w jakichś wcześniejszych godzinach bo teraz nawet myśli zebrać nie umiem, stąd ten brak składni, stylu i szyku. I pamiętaj że nie ma takiego smutku który się nie kończy. Trzymaj się! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
Może coś ci w życiu nie wyjdzie na 1, 2, 3 razem, może nie wyjdzie za 10... ale w końcu na bank wyjdzie. I jeszcze jedno! Natychmiast przerzuć się na optymizm, wiem wiem że trudno! Możesz się stopniowo przestawiać. Optymiści żyją dłużej i w ten sposób mają więcej czasu na znalezienie miłości swojego życia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jejku gdzie tacy faceci sie rodza co tak pieknie potrafia mowic on uczuciach i przede wszystkim nie boja sie tego ...kurcze autorze glowa do gory...napewno wszystko sie ulozy i spotkasz swoja druga poloweczke a:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję za miłe słowa. Trudno mi wierzyć w lepsze jutro. Wiem, że zmiana otoczenia to duża zmiana i nowe możliwości - tym bardziej w mieście. Niemniej nie widzę sensu abym miał sam gdzieś zamieszkać... zresztą tutaj momentami czuję się jakbym właśnie wynajmował pokój u kogoś :O Bałbym się jeszcze bardziej cichych wieczorów - myśli mogłyby mnie zabić. Zaciskam zęby, ale szczęka już mi wysiada od tego. Z tatą można pogadać \'na poziomie\', ale taka właśnie rozmowa zdarza się bardzo rzadko. Mamy odmienne gusta, odmienne zdania co do wielu spraw życiowych i nie tylko. Staram się tym nie przejmować dlatego wręcz uciekam od rozmowy, bo wiem, że za moment palnie coś głupiego :o Jestem bardzo cierpliwy, ale przy nim dziwnie szybko tracę tą cierpliwość :O Zresztą ostatnio nie mam za bardzo ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a rodzice nie potrafią tego zrozumieć... Krótko po rozstaniu zakluczyłem się w pokoju, wtuliłem w poduszkę i zalałem łzami... chcieli wejść do pokoju - stali cały czas pod drzwiami i krzyczeli, że je zaraz wyważą :O Nie domyślili się, że nie chcę z nikim rozmawiać :O Jak na razie ból jest zbyt silny i nie potrafię ujrzeć oczyma wyobraźni niczego poza Nią, sytuacjami jakie miały miejsce, lub tymi, które sobie wymarzyłem aby dopiero swoje miejsce w historii miały. Być może czas pomoże, jednak jak na razie z biegiem czasu tylko się pogarsza :( Wszelkie niepowodzenia podcinają skrzydła. Materiał, z którego dane \"coś\" było nieskutecznie tworzone wyczerpuje swoje pokłady. Pojawiają się drobne rysy w materiale - staje się on coraz gorszej jakości... Ciągle są wspomnienia, które często wracają :( Czego można się bać przy wyrażaniu swoich uczuć? Tego, że ktoś uzna za \"mameję\"? Jego sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałem taki plan aby jechać do Niej, poczekać na ciemność, ustawić się pod Jej oknem, wyjąć gitarę, rzucić kamykiem w owe okno... poczekać aż je otworzy i... wiecie co dalej - serenada. Wyobrażałem sobie siebie tam stojącego, próbującego zagrać i zaśpiewać cokolwiek... Ona później do mnie zbiegła i mnie przytuliła... och :( Naprawdę chciałem tak zrobić. Piszę, bo już naprawdę nie mogę z tego wszystkiego. Próbuję zająć sobie jakoś czas. Mam modele do sklejania, ale co się za nie zabiorę to nie mogę się skupić, stale wracam myślami do Niej. Porobiłem ostatnio trochę zdjęć, które chciałem jakoś przerobić, ale i tutaj mam problemy ze skupieniem się na tej czynności. Nic mi nie wychodzi. Chciałbym jeszcze o to zawalczyć, bo zależy mi na Niej, ale nie wiem, nie wiem... Ona przecież nie widzi moich szans :( Przez tydzień była nad morzem z mamą, babcią i psem... Pierwszego dnia napisała SMS\'a... przekazała pozdrowienia od Willie\'go - psa :o Tylko odpisałem podziękowania i już więcej się nie kontaktowaliśmy. Wiem, że zanim wyjechała zastanawiała się czy do mnie nie wrócić - tak Jej koleżanka mi powiedziała... ech serce wyrywa strasznie do Niej :( Rzuciłbym wszystko w kąt i pojechał do Niej... ale... Nie sądziłem nigdy, że tak będę za dziewczyną wariował. To jest wręcz straszne. Znowu nie zasnę... :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krystian ah krystian

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krystian ah krystian
chłopie, nie warto tracić czasu na babę która nie jest miłością twoje go życie. Kiedyś jak byłem zbliżony do twojego wieku z 20 lat temu też mnie jedna taka rzuciła i też już myślałem że to koniec świata. Efekt tego był taki że mogłem znać moją najukochańszą żonę rok dłużej, zamiast rok spędzić nad użalaniem się nad tamtą. Teraz nawet nie pamiętam jej imienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krystian ah krystian
aha jeszcze jedno, wiesz w życiu nie liczy się ta pierwsza miłośc, liczy się ta ostatnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fast foot
Gdy ja byłem w Twoim wieku, też mnie panna rzuciła zaraz po tym jak poszła na studia. Nowi ludzie, nowe środowisko, nowe wrażenia - czasem tak jest, że wiele osób studia utożsamia z ekstremalnie fantastycznymi przeżyciami. Moja była tak zrobiła, chciała szaleć i wariować tzw. "wyszumienie się", a ja byłem dla niej takim "oklepanym" od dwóch lat partnerem. Nie oferowałem jej wspólnego życia, bo sam byłem jeszcze gołodupcem, ale konfrontacja naszej rutyny z perspektywą szaleństw na studiach wypadła na korzyść tego drugiego (u niej rzecz jasna). Najgorszy zawód w moim życiu, tym bardziej że dzwoniła do mnie co jakiś czas (nie widywaliśmy się), opowiadała o nowych znajomościach, o seksie z innymi (taki byłem zabujany jeszcze, że nie potrafiłem rzucić słuchawki). Koszmar trwał rok do momentu, aż się nie spotkaliśmy raz, drugi, a za trzecim nie wytrzymała i rzuciła hasło abyśmy znowu byli razem bo choć szalała i dobrze się bawiła to za często odczuwała brak MNIE (chwilę przed tym rzuciła mi się na kolana tuląc do mnie prawie golusieńki dekolt z rozmiarem D :-) )..........bo z laskami tak jest, porywają je fajerwerki i resztę życia potrafią rzucić w cholerę, opamiętanie przychodzi dopiero wtedy, gdy zaczynają odczuwać brak tego co miały. By zakończyć swoją historię - nie chciałem powrotu, byłem wykończony myśleniem o niej, bałem się też czy nie powtórzy tego manewru podobnie. Kochałem ją nadal, ale coś mi podpowiedziało, abym się w to nie pakował. Podejrzewam, że Twoja panna też chce wkroczyć w okres studencki z zerowym bagażem. Zwyczajne zjawisko, kobiety lubią wrażenia, a studia są z tym utożsamiane. Do tego Ty chciałeś żyć z nia pod jednym dachem - to poważne ograniczenie jej "nowego życia". Nie próbuj jej targać na siłę do siebie - ona jest w takim okresie życia, gdy jeszcze nie do końca są sprecyzowane cele. Przestraszyła się tego Waszego wspólnego zobowiązania - może gdybyś spróbował dać jej do zrozumienia, że Wasza znajomość może się nadal toczyć tak jak do tej pory, to może może...........ale wierzysz w to, że ona tam na studiach będzie wyczekiwać Ciebie z utęsknieniem.....oszalejesz człowieku i nic więcej. Ja o swoją nie walczyłem, a jednak Cholera chciała wrócić. Pozwól się toczyć życiu, pozówl by ona sama odczuła, że brakuje jej Ciebie - jeśli tego nie będzie, to sam wiesz chba ile nadziei należy wyrzucić do kosza. Ale:-) Tak sobie myślę. Napisała Ci sms-a z wakacji, niby to w imieniu psa. Drobnostka, ale........ Wydaje mi się, że jest jej głupio, że coś może jednak targa nią i może nawet chciałaby to odkręcić ale nie wie jak. Może liczy na Twoją wielkoduszność, że sam złapiesz ją za rękę i przyciągniesz do siebie. Każdy człowiek tak czasem ma, że zrobi coś i chciałby to odkręcić ale nie bardzo umie, więc daje jedynie sygnały otoczeniu - coś w rodzaju S.O.S. Sądzę, że dopadł ją taki głupi wstyd za to co zrobiła (może też i żal), przez który nie potrafi lub nie umie przyznać się do błędu. Tym bardziej, że zdaje sobie sprawę jak bardzo wrażliwym jesteś chłopakiem i jak wiele złego ona wyrządziła swoim postępowaniem (a tak na marginesie - nie wiem jak Ty, ale kobietę która rzuca sms-em olał był z miejsca i nie chciałbym jej widzieć, słyszeć, co najwyżej podpałkę mógłbym pod nią podłożyć). Jeśli się wacha - spróbuj usiąść na jej szali Twojej miłości. Może ona nie umie inaczej i oczekuje Twojej pomocy. Nie zaszkodzi jak spróbujesz Romeo - jak nie wyjdzie, to zawsze pozostake satysfakcja że próbowałeś. Tylko wpierw sam sobie odpowiedz, czy warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×