Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ograniczony

Samotność na każdym kroku...

Polecane posty

nie znam się na związkach, zaznacze od razu, poniewaz ich nie miałam. Chcialam jednak napisac pare słów po przeczytaniu Twojego tematu do Ciebie autorze. Przede wszystkim, że Ci kibicuje, najbardziej zycze tego aby udalo Ci sie znalezc w jakims nowym srodowisku , gdzie poznasz nowych ludzi. Nie wiem czy z ową P czy bez. Skłonność do uzależniania CAŁEGO życia od samego początku i z samego załozenia ze jest sie takim typem czlowieka jest złem, ktore trzeba w sobie wyeliminowac. bo chyba czymś innym jest zalozyc wlasnei cos takiego co Ty sugerujesz (że zyjesz dla milosci)a czyms innym gdy zakochasz sie na zabój i tak wyjdzie... Myśle, ze powinienes zrobic cos chociazby duma miala ucierpiec by poznac nowych ludzi a aby to zrobic najlatwiej zaczepic kogos ze starych kto ewentualnie otworzylby Cie na nowe kregi . Ta dziewczyna niekoniecznie doceni jak bedziesz 'walczyl' i probowal na sile, ona sama moze zmienic zdanie tylko w przypadku gdy jak tutaj poprzednicy pisali poczuje brak Ciebie. Ten sms to juz jakis znak, ale nie mozna sie nim sugerowac i czekac w próżni niewiadomo moze latami az wroci i powie, że jest gotowa na taki zwiazek. Ciezko mi dawac rady bo nie wiem z reszta czy rady kogos kto sam sobie zycia nie ulozyl cos znacza. W kazdym badz razie trzymam za Ciebie kciuki i pamietaj ze zycie moze przyniesc jeszcze wiele innych ciekawych wrazen i osob dla Ciebie, grunt to sie na nie otworzyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość głoszacy prawdę
moim zdaniem powinieneś do niej wrócić jezeli (tak jak pisze kolega wyżej, daje Ci sygnały). Zawsze przcież możesz poznać nową gdy będziesz w związku z tą(nie mówie tu o zdradzie) i potem rozstac się z tą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie. Obawiam się, że w nowym mieście, na studiach pozna kogoś przy kim o mnie zupełnie zapomni. Pomysł wspólnych studiów i mieszkania padł z Jej strony. Już przy pierwszym spotkaniu - gdy dawałem Jej prezent urodzinowy - kazała mi obiecać, że pójdę na studia do tego samego miasta co Ona. Później cały czas utrzymywała ten pomysł, aż nagle, że \"to zbyt duże ryzyko\" :O Wyznaję zasadę \"nic na siłę\" i trzymam się tej zasady jak tylko potrafię. Przez te 2 tygodnie, w których Ona się wahała i w końcu ze mną zerwała dawałem Jej do zrozumienia wiele rzeczy - przynajmniej tak mi się zdaje. Wyglądało to tak, że wtedy zaczynałem prace od nocnej zmiany; napisała mi SMS\'a, na którego ja mogłem odpisać dopiero rano, później kładłem się spać; wieczorem kolejny tekst od Niej i rano kolejna moja odpowiedź. Pisałem jak to wszystko z mojego punktu widzenia wygląda. Zapewniałem o swoich uczuciach i o tym, że chcę walczyć o związek. To były dłuższe wiadomości. Dziwne było (i nadal jest) dla mnie to, że przeprowadzając się o 40 km dalej zrywa się ze mną... przecież nadal moglibyśmy się widywać. Mógłbym chociażby co sobotę do Niej jechać, a to przecież częściej niż było. Odłożył bym pieniądze i wtedy przeprowadził się gdzieś bliżej, a może i nawet do Niej... Ale ku temu oczywiście musiałbym widzieć, że Jej na tym zależy. Co do tego SMS\'a z pozdrowieniami od psa... nie raz myślałem, że to może właśnie coś znaczy, że chce zacząć jakoś rozmowę... Chciałem do Niej coś napisać, ale nie potrafiłem nic sensownego ułożyć. Zanim pojechała nad morze miała w opisie gg, że chce się (po tym pobycie nad morzem) wybrać do \'mojego\' miasta - porobić zdjęcia starego rynku... Nie wiem dlaczego akurat wybór padł na to miasto. Zapytałem czy może nie chciałaby się spotkać, ale odpisała, że nie wie... :O Chyba zrezygnowała z tego planu - nie wiem, bo przez ostatni tydzień nie kontaktowaliśmy się :( Owszem, mogę walczyć, zależy mi na Niej, ale musiałbym czuć to samo od Niej... ten SMS mnie zbytnio jednak nie przekonał. Potrafię wiele wybaczyć, nie wypominałbym Jej tego jak się zachowywała, ale gdzieś tam w środku czuję lęk, że znowu by tak postąpiła. Z tym \"życiem dla miłości\"... po prostu gdy czuję się kochanym wtedy życie ma dla mnie sens, nabiera kolorów. Bez tego jest zupełnie szare, beznadziejne wręcz. Nie potrafię myśleć o innych. Przy Niej już w ogóle. Może z czasem by to minęło, ale nie wyobrażam sobie takiej sytuacji mimo wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"To co czułem w brzuchu to nie były zwykłe motylki, to były jakieś super ekstra zmutowane motyle… " :D moim zdaniem, Ty poprostu potrzebujesz bliskosci drugej osoby, ona Ci to dała, więc nie możesz bez niej żyć, ale jeśli znajdzie się ktoś, kto obdarzy Cię ciepłem i miłością wszystko Ci przejdzie :) poprostu potrzebujesz kontaktu z ludźmi, ona Ci to zastąpiła, nie byłeś sam, a jak odeszła znów jesteś zupełnie sam, wiec nie dziwie się że tak cierpisz, myślę że w tym tkwi problem, że gdybyś się obracał w towarzystwie mnóstwa innych ludzi, szybko byś się otrząsnął, bo miał byś inny świat, niż tylko ona. p.s. ehhh też mieszkam w małej dziurze i mam słaby kontakt z przyjaciolmi...i tez miewalam dołki z tego powodu, ale nie ma co się zadręczać negatywnymi myślami, faktycznie zwykła rozmowa z kimś daje bardzo wiele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
Ja już nie wypowiem się o ten Twojej miłości bo moich rad najwyraźniej nie przyjmujesz. Ale muszę Ci napisać coś o rodzicach i skometować tą sytuację, że zamknąłeś się w pokoju tam płakałeś i oni chcieli wejść a ty nie potrafisz zrozumieć czemu nie chcieli ci dać spokoju. Dziecko! no przecież nie rób takich rzeczy swoim rodzicom !!! Ty wiesz co oni sobie mogli myśleć? Synek zamknął się w pokoju i płacze i tak, albo go okradli, albo pobili, albo go ktoś zgwałcił, albo rozebrali go naga i wywiesili na maszcie szkoły albo wszytsko to razem wzięte i tysiąc jeszcze gorszych, a ten jeszcze słowa powiedzieć nie chce. Gdybym to ja była twoją matką to prawdopodobnie rzeczywiście wywarzyłabym te drzwi i siłą zmusiła do tego żebyś powiedział co się stało i to tylko dlatego że nawet jak się tego nie pokazuje to własnie dziecko kocha się nad życie i to bezwarunkowo. No ludzie nie róbcie takich rzeczy rodzicom. Moim zdaniem nie powienieś szukać pomocy tu na forum. Bo ja cię na przykład nie rozumiem. I wątpię żeby ktokowiek cię tutaj tak naprawde rozumiał. Dlatego powinieneś wziąść każdą wypowiedz jaką ty tutaj napisałeś, wydrukować i poprostu bez słowa dać do przeczytania twojej mamie. Spróbuj, nic nie tracisz. Tylko do czegoś takiego żeby się otworzyć przed człowiekiem który stoi koło ciebie (i de facto jest ci najbliżysz) trzeba odwagi i poprostu jaj. :) Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Owszem, potrzebuję takiej bliskości i bardzo mi jej brak. Próbowałem odnowić stare znajomości, próbowałem zebrać kilka osób z klasy w jednym miejscu, ale jak napisałem wcześniej: nikomu nie pasuje :o Z jednym 'miejscowym' kolegą miałem się spotkać w zeszłą sobotę... wyjechał; wracał we wtorek - miał się odezwać i oczywiście tego nie zrobił. Nie będę się już mu narzucać ze spotkaniem. Trudno słuchać i wdrażać w życie rady, które są niezgodne z własnym sercem, które kocha, nie chce zapomnieć i które chce jeszcze walczyć. Oni wiedzieli o co chodzi. Dobrze wiedzieli - wcześniej mama się pytała dlaczego smutny jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
Bo tak, ja też na przykład jak byłam młodsza to nie umiałam. Ale on się otworzył tutaj, teraz niech poprostu da kartkę mamie. NIe ma lepszej osoby przed którą można by się otwierać niż własna matka, i nikt na ziemi ci tak jak ona nie pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zbliżę się do matki i później będzie, że jak słucham jej rad to jestem maminsynek... :o Pisałem coś na temat studiów i tego co z tych wszystkich planów wyszło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chlopczyk z pod mostu
Też myślę że lepiej słuchać matki niż ludzi na forum. BTW ja jestem maminsynek, mimo że mam 26 lat i udany związek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciemny...
Wydaje mi się, że żyjesz w swoim urojonym świecie. Poprostu nie masz pojęcia o rzeczywistości, tworzysz w sobie jakieś pokręcone uczucia, wszystko traktujesz na "nie" Wmawiasz sobie że nic nie ma sensu bez tej drugiej osoby. To idiotyzm, żyjesz dla siebie a nie by kogoś zadowolić. Jak masz troche czasu to poczytaj sobie: http://www.astro.eco.pl/przebudzenie.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
Zgodzę się z tym że wszystko traktujesz na nie. I broń boże przed tym żebyś sobie pomyślał że ludzie na forum są źli i nieczuli i cię nie rozumieją! Ale popatrz, ktokolwiek ci tutaj coś poradził, a dużo ludzi się odezwało z radami wręcz skrajnie różnymi, ty zawsze znalazłeś jakieś ale i nic ci nie pasowało. Jak ktokolwiek może ci pomóc skoro ty się przed tą pomocą bronisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgodze sie z poprzedniczkami, weś się chlopie już w garść!! i szukaj studiów, bo za pare lat możesz żałowac, że swoje najlepsze lata zrujnowałes przez ta dziewczyne :o i moze idz do psychologa, bo masz depresje, wszystko w czarnych barwach, zamiast szukac swiatełka, Ty wolisz taplać się w błocie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumie Cie doskonale..sam czuje coś podobnego.....puste i bezwartościowe jest to życie. mam nadzieje,że niedługo koniec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie Ktoś Ci ładnie wcześniej zasygnalizował - nie jest pewne czy Ty kochasz tamtą pannę, pewne jest to że kochasz to uczucie. Z serca jej nie wyrzucisz tak szybko, ono i tak robi swoje. Pierwszą rzeczą jaką powinnieneś zrobić to zapanować nad swoją głową. Co z tego, że będziesz spotykał się z jakimiś znajomymi jak gębę będziesz miał ciągle trutą swoimi myślami o niej. Dopóki będziesz miał tylko ją w glowie (albo myślał o tym uczuciu- to nie to samo, jak wskazuje mój pierwszy akapit), możesz się okazać sporym ciężarem dla tych znajomych bo będą Cię postrzegali jako taką mameję. Łatwo nie zaczniesz się uśmiechać ani żartować, rolę piątego koła u wozu będziesz miał gwarantowaną. Chyba, że masz takich ludzi - nazwijmy ich \"przyjaciele\" - którzy wiedzą o gnijących twych motylach i poświęcą Ci trochę czasu na odbudowanie własnego JA. Bo najgorszą rzeczą po rozstaniu jest obwninanie siebie za to co zaszło, wspominanie każdej gafy czy przykrości wyrządzonej tej drugiej osobie. Ale czy masz takich ludzi czy tylko kumpli, musisz sam zrobić pierwszy krok i próbować usunąć z głowy tego pasożyta w formie myśli o niej i uczuciu do niej. Trudne zadanie, ale polecę Ci banalnie prosty pomysł, który sam zastosowałem i byłem z siebie dumny (bezpodtstawnie z resztą, bo to nie mój pomysł tylko psycholga co książkę mazną, która to wpadłam mi w ręce) :-). Dumny też dlatego, bo zadowolony z szybkich efektów tzn. przestałem 24h na dobę myśleć o niej, pozbierałem się na tyle, że zająłem się innymi rzeczami- zabiłem traumę w zarodku, przestałem się zadręczać myślami o niej (wystarczy, że serce o tym myśli). Najważniejsze w tym wszystkim to zdobyć się na subiektywizm ukierunkowany tylko i wyłącznie na korzyści dla siebie. Po prostu weź kartkę (w moim przypadku zrobiło się z tego dwa razy A4 ;-) i napisz co Ci w niej przeszkadzało, czego nie miała co chciałbyś dostrzec, czego przy niej nie doznałeś a chciałbyś doznać, co zrobiła źle, z pewnością jak każdy facet masz w wyobraźni jakieś cechy zewnętrzne kobiety które Cię kręcą - więc wyeksponuj te, których ta cholera nie ma. Przyczep sie do najmniejszych nawet szczegółów w rodzaju: brzydkie majty nosiła, nie podobał Ci się jej kolor paznokci, nie rzucala się na Ciebie kiedy Ty tego akurat chciałeś, niezdarnie biega, nie robiła laski tak jak Ty byś tego chciał, nie miała loków które Cię kręcą, nie ustąpiła miejsca starszej pani w autobusie....no cokolwiek co nie do końca mogło Ci odpowiadać albo choć przez ułamek sekundy czułeś do tego estetyczną odrazę :-) Tylko nie gadaj farmazonów, że była idealna, bo takie bzdury to już nawet z elementarza dla przedszkolaków usunęli. Nie chodzi w tym o to, abyś nabrał do niej negatywynego stosunku, bo to i tak niemożliwe. Ba, za wiele rzeczy nie można jej obwiniać, bo to że nie ma loków, albo ubiera się inaczej niż Ty lubisz oglądać panny to nie są rzeczy obiektywnie złe. Rzecz w tym, że ciągle myślisz o niej jak to wspaniałą była kobietą dla Ciebie, nie umiesz zmusić się nawet na obiektywizm nie mówiąc już na egoistycznym subiektywiźmie do którego jednak próbuję Cie skłonić. W całym tym zamęcie myślowym da Ci to sposobność na sprecyzowanie jej wad i minusów, o których - tak podejrzewam - rzadko lub wogóle nie myślałeś będąc pochłonięty zadręczaniem własnej głowy uczuciem straty. Człowiek to takie bydle, że za słowa mówione nie bierze takiej odpowiedzialności jak za to co napisał. I dlatego napisz to, odręcznie. Spójrz na nią jak na zwykłą ludzką istotę z perspetywy własnych upodobań. To co napiszesz, będzie prawdą. Pozwoli Ci to ochłonąć trochę, uporządkujesz myśli, niektóre treści - które dotąd tylko \"wpadały\" do mózgu mimochodem - mogą Ci naprawdę solidnie utkwić w głowie, będą takim zimnym prysznicem. Nie ma bata, po takim eksperymencie z samym sobą nie będziesz już umiał myśleć o niej tylko w \"ogólnikowych\" superlatywach. Tylko nie kłam i przy dobieraniu się do najmniejszych szczegółów nie próbuj oszukiwać samego siebie. Pisz tylko prawdę, nawet tą najbardziej egoistyczną czy najbardziej seksistowską, nakręcaj się jak to tylko możliwe. Bo Ty nie krytykujesz jej. Ty w ten sposób sam siebie uświadamiasz jak duże miała niedostatki, jak wielu rzeczy które lubisz brakowało Ci. To jest też genialny sposób na zweryfikowanie emocji jakimi obdarzaliśmy drugą osobę - może sie bowiem okazać, że zupełnie bezpodstawnie uważaliśmy kogoś za osobę, która w rzeczywistości nie miała przypisywanych przez nas cech. Bo w miłości to wszystko idealizujemy, wyolbrzymiamy, ozłacamy- pora więc na przyjrzenie sie temu, najlepiej wypisując punkt po punkcie w formie takiego przypierdalania się do garbatego, że ma dzieci proste. Zobaczysz - pomoże na głowę, a to już dobry start na układanie sobie zycia bez niej. I przestań w końcu idealizować to uczucie do niej - wszyscy umieją kochać. Ja co panna to mam lepiej - dlatego się nie hajtam :-) I zrób jeszcze jedno - uspokój Twoich starych, powiedz im że masz cięzki okres, ze przeżywasz rozstanie ale nie bardzo chcesz z nimi o tym rozmawiać. Oni też na pewno to przeżywają i niepokoją się. Zwyczajnie uprzedź ich, że próbujesz dojść do siebie , a na to potrzeba czasu. Łatwiej im bedzie zrozumieć Twoje zachowanie, mniej będ naskakiwać z tekstem \"Co się dzieje\". Nie musisz spowiadać im się ze wszystkiego - ale przynajmniej naświetl im sytuację i jasno daj do zrozumienia, że sobie poradzisz .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciemny... Uczucie miłości do prostych przy opisaniu nie należy. Opisywałem to co czułem w danych momentach. Trudno opisać jakoś sensownie to co się czuje bez używania pokręconych zwrotów; przynajmniej ja nie umiem inaczej opisać tego jak się czuję. Również uczucie straty, żalu, bezradności, smutku do prostych w opisaniu nie należy. Wszystko traktuję na \"nie\"?... Trudno próbować wyrzucić z pamięci coś do czego pała się większym uczuciem, bardzo trudno z mojego punktu widzenia. Wiem, że jeżeli nic z tego nie ma wyjść to powinienem; ale zbyt bardzo mi tego braknie i chciałbym jeszcze powalczyć jakoś... dlatego nie jestem chyba jeszcze w stanie tego zrobić... :O Mogę robić \'wszystko\' sam, ale to nie to samo po prostu, o to mi właśnie chodzi. Gdy robi się \"coś\" z kimś można wyczerpać z tego \"czegoś\" więcej przyjemności i satysfakcji. Nie mówię, że coś jest kompletnie bezsensu - po prostu zawsze lepiej z kimś, ot. „Tylko życie poświęcone innym jest warte przeżycia.” Albert Einstein Nie chcę tylko brać od życia, chcę też dać coś innym. Nie jestem kompletnym egoistą i nie potrafię takowym być. Nie potrafię żyć tylko dla siebie... bo to wydaje mi się puste. Gdyby tak każdy miał żyć tylko dla siebie i patrzeć tylko na swoje szczęście... :O Katarzyna Wielka III Nie myślę, że ludzie na forum są źli, nieczuli i mnie nie rozumieją, chociaż ze zrozumieniem można mieć problem. Nie bronię się przed pomocą. Nie \'zawsze\' znajdowałem jakieś ale i nie \'zawsze\' mi coś nie pasowało. Jeśli nadal tak twierdzisz to proszę przeczytaj jeszcze raz wszystko co tutaj jest, od deski do deski... zobaczysz, że \'wszystkiemu\' nie zaprzeczałem. Fast Foot Na pewno kocham uczucie, ale wiem też, że i Ją kocham. Wszak nie kocha się za coś, tylko mimo czegoś, prawda? Właśnie tak jest w tym przypadku... to uczucie jest po prostu silniejsze i wiem, że nie odnosi się tylko do różnych sytuacji, ale do całej Jej osoby. Nie potrafię ot tak przestać kochać... Niestety ale takich wyrozumiałych i oddanych \"przyjaciół\" brak w moim życiu - o czym pisałem w pierwszym poście. Rozumiem o co w tym chodzi. Nie mogę powiedzieć, że była idealna, ale właśnie - nikt nie jest Mówiłem im już, rozmawiałem... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
A. Einstein Najpiękniejsze, co jest na świecie, to pogodne oblicze. I teraz będe już supełnie szczera bez mydelnia oczu i bycia delikatną. Weź się w garść chłopie, bo kobiety potrzebują silnych facetów a nie takich którzy przy byle niepowodzeniu chudną 20 kilo i zamykają się w pokoju. Można być czułym, pokazywać uczucia i być poprostu w porządku facetem, ale miej że jaja. I skoro tak mi odpisujesz to nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć że życzę ci szczęścia i żegnam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
Ok przepraszam poniosło mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Weź się w garść, bo tak jak pisze Grande Katja Trzecia w kolejce - kobiety kochają wrażliwych facetów ale jeszcze bardziej kochają wrażliwych, twardych i opanowanych (niektóre egzemplarze dorzucają też jako przymiot "kasiastych"). Nie przyszło Ci do głowy, że Twojej pannie też już Twoja wrażliwość uszami wychodziła, może chciała w Tobie zobaczyć też prawdziwego faceta zamiast romantycznego grajka spod okna. Jak widzę co piszesz i w jaki sposób, to naprawdę zaczynam zastanawiać się, czy Ty jej przypadkiem nie przywaliłeś młotkiem swojej wrażliwości - mnie zaczyna głowa męczyć, Trzecią w kolejce Grande Katję również, może weź sobie to do przemyślenia. Qrde, dobry z Ciebie chłopak, ale kobieta też potrzebuje odczuć że jest z kimś silnym. Nie piszę byś jej przywalił w mordę, bo to raczej nie przejdzie, ale zachowaj się jak rasowy facet wyciągający ręce po swoje. Opierdoliłeś ją choć raz w życiu? Dobierałeś się do niej bo przyszpilił Cię nagle El Nino ? Kobiety na to się wqrwiają, ale.......na dłuższą metę tego potrzebują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sprostuję może samego siebie... Odnośnie dzielenia się życiem. Wiem, że nie byłbym w stanie nigdy dać czegoś całej cywilizacji, ale przynajmniej najbliższym osobom; myślę, że owszem. O takie danie siebie innym mi chodziło. Wiem, że są różne wolontariaty, ale mam to do siebie, że do wszystkiego podchodzę zbyt emocjonalnie... chyba widać zresztą. W takie miejsca nie pasuję. Wybacz, ale dla mnie to nie było \"byle niepowodzenie\". To akurat zabolało bardzo i dlatego tak cały mój organizm reaguje :O Przyszło mi to do głowy. Domyślam się jednak, że nagła zmiana w \"twardego faceta\" też nie byłaby z grubsza dobra - możliwy szok u Niej... Chciałem to wszystko jakoś powoli wprowadzić, ale nie miałem już zbytnio okazji. Najlepszą okazję ku temu widziałem we wspólnym mieszkaniu, tym, że bym sobie radził z życiem z dala od domu. Jak wykazać się tutaj jak \'facet\'?... Nie odzywam się do Niej - czekam aż Ona zrobi to pierwsza, wszak to Ona zerwała... a wielu gada o tej całej męskiej dumie i godności, że czekać i już... to i czekam... :O Wiem w czym był mój błąd, wiem, że Jej nie ochrzaniałem i z czasem chciałem to zmienić (oczywiście jeżeli zachodziłaby taka potrzeba), ale jak napisałem - nie było już okazji :O \"przyszpilił Cię nagle El Nino?\" wybacz, ale tego rozszyfrować nie potrafię :o aczkolwiek jeżeli połączyć to z tym, czy się do Niej dobierałem to się domyślam o co chodzi... Można powiedzieć, że się do Niej dobierałem... Wyciągnąłem wnioski z wielu spraw, z tego powoli też wyciągam. Czasu niestety nie cofnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisz to co Ci radziłem. Za dużo myślisz i nieważne, że masz rację - po prostu za dużo. Duma Ci nie wyparuje, jak zrobisz pierwszy krok. Już Ci pisałem- może ona nie wie jak to odwrócić i daje Ci takie dziwne sygnały abyś też "coś zrobił". Może spróbuj ją wycignąć gdzieś na kawę np. gdzieś w połowie drogi między Wami, takie neutralne miejsce. Albo odmówi, albo Ciebie zaprosi do siebie, albo sama przyjedzie do Ciebie, albo się na to zgodzi- z głupiej matematyki wynika, że masz 25% szans na niepowodzenie. A jeśli któreś z dwóch ostatnich - to dobrze, że sama się angażuje w takie spotkanie. Tylko zmień ton - w nadmiarze każda dobra cecha (a taką jest wrażliwość) dobija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, że zbyt dużo myślę, wiem o tym... tylko jeszcze nie potrafię tego ukrócić... :O Wiem, że duma nie wyparuje. Przez brak odzewu z mojej strony chciałem dać Jej czas na to aby zobaczyła jak to jest beze mnie... :O Nie chciałem Jej się w żaden sposób narzucać. Nie ukrywam też, że po cichu liczyłem na to, że to Ona pierwsza się odezwie... no i dobra, przesłała pozdrowienia od psa... Zostawię sobie jeszcze kilka dni na przemyślenie i wtedy ewentualnie zaproponuję spotkanie, chociaż przy ostatniej takiej próbie nie była pewna... może zmieni zdanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość talk_to_me
"Wiem, że za dużo myślę i analizuję, ale nie potrafię tego wyłączyć. Nie potrafię skupić się na czymś co aktualnie robię tylko zawsze wybiegam gdzieś myślami, myślę o czymś innym." Kurcze, tez tak czasem mam, jakie to jest wkurzające....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ograniczony Czytając Twoje wypowiedzi czuje sie w pewien sposób podobnie jak Ty. Byłem ze wspaniała kobieta 4 lata choc różnie bywało jak to w każdym zwiazku ale cos wygasło z jej strony. Kochałem ja ponad wszystko, była dla mnie całym Światem i cieżko było mi sie pogodzić z tym faktem, że jej już przy mnie nie ma. Po rozstaniu zachowywałem się idiotycznie po prostu sadziłem, że jak bede sie starał walczył o nią to wróci ale wszystko szło na marne. Wyobrażam to sobie jak sie teraz czujesz poniewaz tez naleze do osób bardzo uczuciowych, wrażliwych i nie ma nic piekniejszego jak spędzanie czasu razem z ukochana osobą. Są po prostu osoby, które sa bardziej emocjonalne, uczuciowe bardziej kieruja się sercem niz zdrowym rozsądkiem ale prawda jest taka, że nie jest im łatwo żyć a na pewno o wiele trudniej niż innym. Życie jest na prawde trudne i jeszcze wiele będzie przed toba różnych miłych a za razem przykrych niespodzianek. Jeżeli bardzo ja kochałeś co z twojej wypowiedzi wynika to jeszcze bardzo dłógo pozostanie ona w twoim sercu. To co moge Tobie doradzić to jedynie, abys sobie uświadomił, że to ty jestes najważniejszy, licza się Twoje mażenia, pragnienia i musisz je powoli realizować, żyć dla siebie i nie oczekiwac od ludzi zbyt wiele bo im więcej oczekujemy tym bardziej jestesmy rozczarowani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzyna Wielka III
I jak się miewasz Panie Ograniczony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miewam się nie najlepiej, żeby nie powiedzieć kiepsko... Uczucie nadal we mnie mocno siedzi i tylko tęsknota się rozrasta. Próbowałem zabrać się za to co polecił Fast Foot, ale nie potrafiłem skupić się na tych negatywnych aspektach :o poprzypominałem sobie co, jak i kiedy i tylko bardziej smutno mi się zrobiło :( To jest chyba jeszcze zbyt silne... Nawet wiersz spłodziłem :O Jest o tym, że chcę jeszcze walczyć o tą miłość, że podejmę \"ostatni skok\" aby to ratować, a Ona \"wydaje się stać w miejscu\"... :O Jej komentarz: \"a pf...\" :O Postanowiłem, że w piątek do Niej pojadę i spróbuję z Nią szczerze i otwarcie porozmawiać. Nie było między nami takiej rozmowy na temat rozstania... jedynie przez to głupie gg i SMS\'y :O Chyba na tyle zasługuję żeby powiedziała mi to wprost w oczy, mimo, że może bardziej boleć. Przykro mi jest, że nie ma nikogo, kto z własnej inicjatywy zainteresowałby się i przykładowo życzyłby mi szczęścia, trzymał za mnie kciuki; wsparł mnie przed tym... bo wiem, że to będzie dla mnie trudne... :O - chodzi mi bardziej o znajomych z tzw. \"reala\". Staram się nie myśleć, że uda mi się cokolwiek zdziałać tą rozmową, ale jednak ten wewnętrzny płomyk nadziei podrzuca takie obrazy do głowy - że wszystko się ułoży i będziemy razem szczęśliwi... Chciałbym, bardzo bym tego chciał. Jak będzie okaże się w piątek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i wróciłem... :O Zajechałem na miejsce, wysiadłem z pociągu, poszedłem pod blok... światło w pokoju się świeci... Dzwonię... nie odbiera... próbuję jeszcze raz... to samo... piszę SMS\'a: \"Hej, co porabiasz?\" - brak odzewu. Piszę do Jej koleżanki, że zdaje się P. nie być w domu... Za jakiś czas zjawiła się razem z kilkoma innymi znajomymi. W tym czasie próbowałem jeszcze raz się dodzwonić. Koleżanka wyprzedziła mnie do domofonu. Mama P. Powiedziała, że Jej nie ma i będzie koło wtorku... Światło nadal się świeciło w Jej pokoju. Kolejna próba dodzwonienia się spełzła na nieodebranym połączeniu. Napisałem drugiego SMS\'a: \"Zejdziesz do mnie, porozmawiamy?...\". Kolejny brak odpowiedzi... Czekałem jeszcze trochę. Jeszcze raz spróbowałem się dodzwonić - nagrałem się na poczcie głosowej; powiedziałem, że przyjechałem porozmawiać i że chciałbym aby pamiętała, że naprawdę Ją kocham. Napisałem jeszcze SMS\'a o tym, że nagrałem się na pocztę i teraz stąd znikam. Pociąg do domu miałem za 8 godzin... Szwendałem się po okolicy, czasami zaglądałem pod okno... W końcu wróciłem do domu... Widzę, że na fotkę logowała się o 23:30, czyli z pewnością była w domu... do tego zablokowała mnie na gg... :O Cudownie, po prostu cudownie... ;( 5 tygodni temu, gdy to wszystko wydawało się być dobrze, P. kupiła mi japonki... Wysłała je w dzień, w którym miała do mnie przyjechać. Paczuszkę dostałem dopiero wczoraj (mama ją odebrała i widząc mnie smutnego nie chciała mi jej dać, bo akurat mogłoby być tam coś co by mnie dobiło... i faktycznie jak się okazuje, ale jednak i tak lepiej gdybym od razu ją dostał...), a w niej pudełeczko z obrączką, która to była niejakim symbolem związku... :( Chciałem Ją zapytać dlaczego to zrobiła, przecież było dobrze... nie rozumiem, nie potrafię :( Że też naprawdę zdążyłem Ją pokochać ;( a to co Ona teraz odstawia... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak wspomniałem przez te kilka godzin do pociągu szlajałem się nieco po mieście. Później poszedłem na dworzec i tam już czekałem prawie do końca. Czułem się jak jeden z tych bezdomnych, którzy tam sypiają co noc :O To wręcz przykre. Później przyszedł chłopak starszy ode mnie może o rok. Również miał kilka godzin do pociągu. Dosiadł się. Gadaliśmy. Od miesiąca jest w wojsku i teraz jechał na przepustkę - wesele i do rodziny. Oczywiście zeszło na temat dziewczyn. Opowiadał jak to jego dziewczyna za nim tęskni, gdy tylko jedzie do jednostki; jak są razem szczęśliwi od 1,5 roku. Często powtarzał, że "jest im fajnie i dobrze ze sobą". Fajnie się rozmawiało, a jednocześnie w środku serce mi się krajało... :( Na koniec życzył mi powodzenia - miło z jego strony. Pewnie się już z nim nie spotkam - bardzo wątpliwe abym miał wsiąść jeszcze do pociągu na tamtym dworcu. Nie sądziłem, że nie zasłużyłem sobie nawet na tyle aby ze mną porozmawiała w cztery oczy... albo chociaż odebrała telefon... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Nie sądziłem, że nie zasłużyłem sobie nawet na tyle aby ze mną porozmawiała w cztery oczy... albo chociaż odebrała telefon..." Przykro mi chłopie, dokładnie wiem co czujesz. Ale wierz mi, będzie lepiej. Zapomnij, przestań o niej myśleć, Ona Cię olala i naprawdę nie ma sensu rozmyślać o tym dlaczego. Po prostu tak się czasami dzieje. Możesz się męczyć i zastanawiać, co zrobiłeś źle, co poszło nie tak, czy nie powinieneś się zachować inaczej, w takiej, czy innej sytuacji. Prawdopodobnie już nigdy nie pojmiesz tego, nie poznasz przyczyny (prawdziwej) jej decyzji. Ja przypadkiem się dowiedziałem, dlaczego ktoś postąpił podobnie w stosunku do mnie, dlaczego nie dał mi jednej rozmowy w cztery oczy. I wiesz co, ta wiedza niewiele mi dała, pozwoliła zrozumieć, ale bólu, który doświadczyłem nie uśmierzyła. Uwierz mi, wiem co piszę. Postaw grubą krechę i zapomnij o niej. Po prostu powiedz sobie, że to koniec. Wiem, ze sam musisz do tego dojść do tej chwili, żebyś to poczuł, że może być lepiej, normalnie. Ale możesz sobie pomóc, unikaj myśli o niej, wyrzucaj je z głowy, walcz z tym. Widać, że wrażliwy z Ciebie człowiek i łatwo Ci nie będzie. Jednak to możliwe, ja jestem tego przykładem. Przez ostatni rok byłem wrakiem, nieszczęśliwie zakochanym człowiekiem, który wszystkie myśli podporządkował osobie, dla której nie był nikim wyjątkowym. Kochałem z całych sił, choć wiedziałem, że ta miłość mnie niszczy. Czułem to, wiele razy pisałem to na tym forum. Ale nie potrafiłem odpuścić, powiedzieć dosyć. Cała sztuka polega na tym, żeby nie robić tego na siłę, bo wtedy wszystko w Tobie się buntuje przeciw temu. Musisz po prostu odcierpieć swoje i łagodnie się pożegnać z tym uczuciem. I nie czuj się winien, że w pewnym momencie poczujesz się wolny i będzie Ci z tym dobrze. Nie próbuj sobie wmówić, że przecież tak bardzo pokochałem, a teraz mnie w sumie już niewiele obchodzi. Jest tam gdzieś, ale nie jest już w mojej głowie. Nie wmów sobie, że to zdrada samego siebie, swojej miłości. Nikt nie jest z natury cierpiętnikiem, każdy dąży do jakiejś formy szczęścia. Zapomnij i żyj dalej. Mnie to zajęło troszkę czasu, ale uprzytomniłem sobie wreszcie, że tak dalej nie może być, że czas zapomnieć. Od paru dni praktycznie nie myślę o niej, sporadycznie, a wiem, że będzie lepiej. I miałem takie myśli, że jak to, jeszcze dwa miesiące cały mój świat opierał się na tym uczuciu, zawaliło mi się wszystko, bo mnie potraktowała jakbym w ogóle nic nie znaczył dla niej, absolutnie nic, a teraz nagle to uczucie odeszło, nie myślę o niej, kiedy się budzę rano. Odeszło, bo odejść musiało, po prostu je puściłem, pozwoliłem na to. Nie czuje się winny, próbowałem coś zrobić, nie poddałem się. Walczyłem, może nieudolnie, choćby o przyjaźń. Zostałem bez niczego, ale to nie ja zadecydowałem, że tak to wygląda. Ty też próbowałeś, a teraz odpuść. Uwierz mi, choćbyś nie wiem jak mocno kochał i myślał, że już nigdy czegoś takiego nie przeżyjesz, to życie jednak jest inne. Znów kiedyś będziesz pragnął z całej siły jednej kobiety, ale będzie to ktoś zupełnie inny. I jeśli wtedy to zostanie w pełni odwzajemnione, to powinieneś to docenić, docenić tą osobę i być jej wiernym, jej i tej miłości. Teraz nie czuj winy, że chcesz by to odeszło. To nie Twoja wina, odpuść sobie, przestań roztrząsać przeszłości. Skup się na teraźniejszości i przyszłości, bez niej. Przykro mi się zrobiło, jak czytałem to co napisałeś wyżej. Kobiety są cudowne, ale naprawdę czasami potrafią ranić i być okrutne, nie wiem, czy nie bardziej niż faceci. Czasami wydaje mi się, że my faceci jesteśmy postrzegani, jak osoby nie mające uczuć, że to nas nie zaboli, kiedy ktoś się zabawi naszym kosztem. Może jest i taki typ faceta, który to zleje i pójdzie dalej, do przodu. Ale są i tacy, jak Ty i ja. Nam zawsze takie przeżycia wyrywają spory kawałek czasu z życia. Ale i takie doświadczenia mają wartość. Będąc ranionym, odrzucanym, niechcianym docenisz to, kiedy ktoś Cię nie odrzuci. Docenisz taką kobietę i sądzę, że nigdy jej nie zdradzisz. Bo ten typ tak ma, ale to moje idealistyczne spojrzenie na sprawę :D. Trzymaj się, nie daj się :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×