Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość marleena

Życie z cholerykiem i despotą!

Polecane posty

Gość gość
Drogie Panie! Uciekajcie i nie patrzcie na to, że komfort życia Wam spadnie, że pieniędzy brak, że gdzie pójdziecie mieszkać. Ja na swojej drodze dwukrotnie dałam się naciąć. Pierwszy despota zrobił mi dosłownie pranie mózgu. Wkręciłam sobie dość mocno, że jestem go niegodna, że on jest przecież taki cudowny, wspaniały, a ja taka miernota, której trafiło się ziarnko. Oczywiście na pokaz był wspaniały, wszyscy wkoło zazdrościli takiego faceta. Nosił mi cały czas kwiatki, kupował biżuterię, spędzał mnóstwo czasu. A jak to wyglądało wewnątrz? Kwiatkami mnie rzucał z krzykiem. Cały czas bajerował, flirtował z innymi, wianuszek adoratorek. Spotykał się za moimi plecami z całą bandą koleżaneczek, bo rzekomo musiał się komuś wygadać (ponarzekać jaką jestem niedobrą kobietą). Non stop awantury, sceny, manipulacje, często nawet pobicia (nie szarpaniny, tylko pięści), wyzwiska...a wśród znajomych to ja byłam zła i to on się ze mną męczył, przecież tak się starał (kwiaty, prezenty). Skończyło się zdradą, kochanka szybko kopnęła go w dupę, a on pociesza się w ramionach innych, że ja go nie chcę z powrotem... Uwolniła mnie ta zdrada i chociaż cierpiałam, to później poczułam spadający kamień z serca, lata tyrady w końcu się skończyły. Moja samoocena wzrosła, zaczęłam się uśmiechać, odżywać, jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Zauważyłam ile facetów za mną się ogląda, ilu prawi mi komplementy, poczułam się dobrze, a nie jak śmieć i gówno. W tym czasie poznałam świetnego faceta. DO CZASU. Po fali motylków i uniesień, przyszła pora na codzienność. A to włosy mam brzydkie, a tutaj za dużo tłuszczu, a z tymi paznokciami wyglądam jak idiotka, ubrałaś się jak kuchta/dziwka. Krytyka i krytyka. Najgorsze jest to, że po doświadczeniach z poprzednikiem, znowu uwierzyłam, że faceci czepiają się mnie słusznie i mają do tego prawo. Zaczęłam coraz mocniej się starać, coraz bardziej dbać o swój wygląd, o swoje wnętrze, ale to ciągle było za MAŁO. Rozpadło się i sama nie wiem już z czyjej winy. Oczywiście obelgom nie było końca, wstyd przed znajomymi i rodziną bo do ludzi potrafił wyzywać mnie od szmat, kurew, pustaków itp. A że to wpływowy człowiek wszyscy mu uwierzyli, a plotki sławiące moje wady dotarły chyba do każdego zakątka województwa. Szykanowanie, zastraszanie, pogardliwe spojrzenia jego znajomych...przeszłam horror zakończony depresją, nerwicą. Bałam się nawet wyjść z domu. Ale teraz pora na happy end :) Poznałam faceta, nie chciałam się wiązać same już wiecie dlaczego. Zwykła znajomość. On bardzo długo o mnie się starał, zabiegał, pomagał w potrzebie. Około 2 lat. Staliśmy się przyjaciółmi. Później, gdy odzyskałam równowagę zostaliśmy parą. Nosi mnie na rękach, do stóp rzuca świat, dba o mnie i troszczy się, nigdy przez niego nie płakałam, pomaga gotować, sprzątać. Zabiega o mnie każdego dnia, mimo, że jesteśmy razem już 10 lat, z czego 5 po ślubie :) Koleżanki śmieją się ze mnie, że przy nim kwitnę i sama to widzę odmłodniałam z 10 lat, wypiękniałam, zarażam innych uśmiechem i jestem szczęśliwa jak nigdy ;) Tak po latach naszło mnie na takie refleksje, że faceci czują się niedowartościowani i boją się stracić kobietę, to ściągają ją w dół, mówią przykrości by ona sama czuła się jak śmieć, by czuła, że nic lepszego ją nie spotka i na nic innego nie zasługuje. Za bardzo boją się być dobrym partnerem, by czasami kobieta nie poczuła się zbyt pewnie, zbyt wartościowa. To toksyczna psychika takich panów robi nam sieczkę z mózgu. Z perspektywy czasu widzę, że żaden z tych dwóch na mnie nie zasługiwał. Ani nie byli Adonisami, ani nie byli bogaci czy wykształceni, żaden nie miał pasji, żaden nie robił nic ciekawego w życiu, żaden nie był inteligentny lub choćby podstawa-nie nadawał się na męża i ojca...Tylu ludzi wkoło zawsze mi to powtarzało, że jestem wspaniała, cudowna, mądra, że mam w sobie o wiele więcej niż oni, a ja nie wierzyłam. Za bardzo ulegałam kochanym przeze facetom. Teraz jakbym się obudziła, mam męża wręcz z bajki. Kobity ja też przeszłam życiowe perturbacje, późno wyszłam za mąż, żyłam czasami w nędzy, bo z jednej wypłaty ciężko utrzymać mieszkanie. Były to trudne kroki, ciężkie kroki, ale warto pamiętać, że zaprowadziły mnie do szczęścia. Żyłam tak biednie, że czasami przez cały dzień piłam tylko herbatę, parzoną wcześniej kilka razy, a wcale nie jestem uboga, pracuje na państwowej posadzie. Nad tą herbatą często mimo tego pojawiał się uśmiech, bo byłam wolna i niezależna nawet jeśli biedna :) Życzę Wam siły i nawet mając 20 lat myślimy, że wszystko już za nami, to samo mając 40 czy 50, ale żaden wiek nie jest zbyt późny by polepszyć swoje życie, żyć godnie i być szanowaną, czuć się wartościowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woman26
Powiedzcie mi jak u was jest pomiędzy tymi awanturami? U mnie jest wtedy cudownie, maż jest troskliwy, opikuńczy co pare minut powtarza, że kocha, a potem jak ma nad wściekłości to zamienia mi życie w piekło - wyzwiska, grożby, itp A potem znowu od miesiac do trzech jest cudowny....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie ,kochne kobietki poczytałam i aż dech mi zapiera bo takie wspaniałe kobiety a taki los.Wy piszecie ,że to takie charaktery a ja powiedziałabym ,że to chorzy ludzie bo choroby psychicznej nie widać tak jak złamanej ręki czy nogi .Poczytajcie w goglach psychopatia ,charakteropatia i seksoholizm ,to są choroby psychiczne które trzeba leczyć ,poczytajcie i pomyślcie ile z tych cech mają Wasi mężowie.Miałam szwagra psychola bo siostra po latach terroru odeszła i jej dorosłe córki jedna nie może znieść zgrzytu otwieranego zamka a druga jak pracuje to muszą być dzwi otwarte bo jak ktoś otwiera to zrywa się na baczność .Siostra spotkała super faceta i żyje jak w bajce a szwagier sam.Często słucham piosenki K.Kowalskiej masz to na co godzisz się i wy kobiety musicie powiedzieć stop przemocy bo nie leczony taki sie nie zmieni .Musicie myśleć o sobie i właśnie dzieciach zawsze jest jakieś wyjście ,musicie znaleść jakieś rozwiązanie aby uwolnić się od psychola.Małymi kroczkami planować i szukać rozwiązania i myśleć o sobie bo utraconego zdrowia nie da się odkupić ,inne dobra da się ponownie zdobyć ale zdrowia nie.Kupcie dyktafon i nagrywajcie tak aby mąż nie widział aby potem mieć dowody i nie dać się bo to są gracze jak ja to mówię w białych rękawiczkach na pokaz a w środku nie ma człowieka tylko szambo.Wiem o czym piszę bo sama 3o lat mieszkałam z chorym człowiekiem i 6 lat na wolności ,trzymajcie sie i myślcie o sobie,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pudełko z połamaną czekoladą
Od jutra zaczynam zbierać dowody i spisywać ataki (jak ktoś to nazwał - dni wybuchu wulkanu, u nas taki wybuch trwa około tygodnia) i przygotowywać się do opuszczenia tego człowieka. Nie żal mi niczego, chcę tylko się uwolnić się, bez szwanku dla mnie i mojego dziecka. Musi się nam udać. Zrobię to z głową. Mam nadzieję że pojawią się tutaj jeszcze kobiety, z podobnym problemem, razem damy radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj spokojny dzień, wycedziłam do niego może 5 słów. Zapewne za jakieś 2,3 dni będzie obrażony, że ja do niego nie mówię...tydzień ataków, z reguły tyle trwają fazy, więc pewnie powoli mu przechodzić będzie. Uwielbiałam jego poczucie humoru, nasze absurdalne chwile śmiechu, nasze rozmowy, wspólne plany i widzenie rodziny, przyszłości, tego co dla nas jako ludzi ma wartosć...i co z tego skoro przez parę chwil potrafi to zniszczyć i już w nic nie wierzę? Pierwszy punkt mojego PPW / Powolnego Planu Wyzwolenia / zaczynam oszczędzać kasę....powoli, powolutku. Nie wiadomo w której chwili będę musiała znaleźć się być może bez środków do życia.... wtedy przydadzą się na zorganizowanie początku.... Szkoda że tak się potoczyło. Ale jestem młoda, mam super dziecko - będzie ok..... dużo fajnych chwil jeszcze przed nami, ważne by zdrowie dopisało :) miłej niedzieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zycie z despota to zycie z czlowiekiem ktory jest chory psychicznie/posiada ogromne deficyty - wiec zycie nie bedzie normalne bedzie takie jak z chora osoba (czyli tak samo jak niektire z nas decyduja sie na slub z osoba niepelnosprawna fizycznie np. na wozku) - takie zycie jest mozliwie ale trzeba miec pewnosc ze sie tego wlasnie chce oraz byc swiadomym ze zawzse bedzie inaczej. najczestszym bledem partnerek chorych psychicznie mezczyzn jest nadzieja "ze on sie zmieni kiedys";/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kup kałacha szczel mu w łeb!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aż tak zdesperowana nie jestem, proszę nie zapominać że to on jest tym złym :) Ja już chyba nie wierzę że On się nie zmieni. Na poczatku tłumaczyłam to sobie "docieramy się"...ale teraz rozumiem, że to nie jest docieranie się. Ja też mam swoje przyzwyczajenia, sposób bycia, życia i rozkład dnia - i z tego powodu nie wpadam w furię, bo on ma inaczej..albo ma zły humor. Co najwyżej sobie pomarudzę pod nosem, albo rzucę jakieś idiotyczne haslo, by za 10 sekund już z tego się śmiac.... Też choleryzm porównywałabym do choroby psychicznej..a może raczej lżej - do zaburzenia emocjonalnego. Szkoda tylko że on tego nie widzi. Uważe, że jest wolny w tym co mówi i jak się zachowuje, bo przecież poza tym jest ok - niczego w domu nie brakuje i w ogóle. Tak jakby komfort psychiczny jaki daje spokojny dom, nie jest podstawą. Dla mnie tak. Dobrze że mogę sobie tutaj popisać, może ułożę sobie cały obraz tego co się dzieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drogie Panie! Uciekajcie i nie patrzcie na to, że komfort życia Wam spadnie, że pieniędzy brak, że gdzie pójdziecie mieszkać. Ja na swojej drodze dwukrotnie dałam się naciąć. To trudne co Pani przeszła. Nie wiem czemu pewna grupę kobiet spotyka los życia z tyranem, dla mnie to jak rodzaj fatum, na które trzeba znależć sposób. Ja się urodziłam w takiej rodzinie, wyzwoliłam się i mam nadziej że na happy end :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Liczę że standard życia się nie pogorszy, bo przed był znacznie wyższy :) A na pewno nie wywinie się pan od łożenia na dziecko..choć z drugiej strony mam gdzieś jego kasę..... Dzisiejsza akcja (nie rozmawiamy i nie jemy już razem)..rano gdy brałam dziecko z łóżeczka, rzuca mi hasło: - zostaw dziecko! idź po skierowanie do lekarza, zamówię wizytę (dla naszego dziecka) Ja na to: - dobra, mam je w pokoju (i biorę malucha by je ze mną do tego pokoju zabrać na śniadanie) On: - nie, zostaw dziecko, bo zapomnisz!!!! Ja" - tak zostaw, bo taka twoja decyzja...(robiąc swoje i biorąc dziecko na ręce) - I Dodałam - weź przy okazji zamów człowieku wizytę dla siebie. Nie wiem czy zrozumiał uwagę :) Koniec dyskusji :) I to właśnie takie traktowanie oprócz normalnych wybuchów furii -0 traktowanie jak dziecka -- weź przynieś pozamiataj jesteś głupia... podobało się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Rozumiem was, przez co przechodzicie. Współczuję wam waszego cierpienia a także cierpienia dzieci jeśli w owych związkach są. W skrócie: Jedynym sposobem aby zakończyć to cierpienie, jest - odejście,ucieczka. Nie ma innego wyjścia. Od was drogie panie będzie zależało, ile będziecie w tym tkwiły, i od was zależy kiedy postanowicie zakończyć własne cierpienie. To wy macie na to wpływ. Dopóki nie będziecie zdecydowane - odejść, rozwieść się z katem, nadal będziecie tkwiły w tym bagnie, w cierpieniu i nic się nie zmieni, kat również się nigdy nie zmieni, nie łudżcie się. Oni są tacy jacy są. Szukajcie pomocy, fachowej, wsparcia, ale nie oszukujcie się że on się zmieni, oni się nie zmieniają, to żli ludzie, zaburzeni, chorzy psychicznie, narcyzi, psychopaci, seksoholicy, manipulatorzy, patologiczni kłamcy, i pospolite gnojki...itp. Oni ciągną was w dół. Pozwolicie na to? Ile jeszcze ma trwać wasz koszmar i wasze piekło? Co jeszcze musi się wydarzyć, co jeszcze musicie usłyszeć, ile raniących ciosów jeszcze musicie znieść, aby dojść do granicy cierpienia, waszego cierpienia i kiedy powiecie w końcu - STOP! x Czas ucieka, a z nim wasze życie. Ocknijcie się drogie panie. Już czas... Przerwać cierpienie, przerwać milczenie. x

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podam wam link do książki pt " Wstrętni mężczyżni " Jay Carter - autorem jest lekarz psychologii, znający problem z własnej praktyki zawodowej. x http://www.structum.pl/czytelnia/Wstretni-mezczyzni-Jak-nie-pozwolic-im-sie-dluzej-ranic-bez-znizania-sie-do-ich-poziomu.pdf x Polecam również SUPER książkę pt" Molestowanie moralne - "Perwersyjna przemoc w życiu codziennym" Marie France Hirigoyen. Autorka tej książki jest psychiatrą, psychoanalitykiem i terapeutką. Ta książka otworzyła mi oczy - i ujrzałam w niej "swojego byłego kata"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W książce "Wstrętni mężczyzni" na samym początku, jest takie zdanie: x Znajdż najlepszy sposób na oswojenie trudnego mężczyzny lub uwolnienie się od niego! x Oni są katami, a od katów, się UCIEKA, ODCHODZI a nie, oswaja. x Nie wierzcie w ich cudowną przemianę. NIE WIERZCIE. Zniszczą wam psychikę, życie. Wszystko. x Ale tak nie musi być. Dążcie do tego aby się od nich wreszcie uwolnić. To jest możliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lucy79
Numb1981 jak sobie radzisz?Mam podobna sytuację,chętnie pogadam na priv.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wykończona
Ileż to osób ma taki sam problem!!! Dawno nikt nie pisał.Czy blog nadal aktualny? Chciałabym napisać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ehh dziewczyny... czytam wasze historie i płakac mi się che, to jest takie mega niesprawiedliwe.. wiadomo, różnie się życie układa, czasem udaje się takiego "despotę" nawrócić ( moja przyjaciółka np pojednała się z mężem, ale w sumie mozna powiedzieć, że przeszli razem przez piekło) istnieją też poradnie partnerskie itp, dobry psycholog - http://www.czpgdynia.pl/category/poradnia-zdrowia-psychicznego-dla-doroslych/ ale nie zawsze kończy się to tak różowo, nie każdy da się na taką terapię namówić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie, może terapia dla par coś by pomogła. Ja chodziłam z moim partnerem do pani psycholog www.psychologdlaciebie.com i bardzo nam pomogła. Partner bardzo się zmienił i zrozumiał pewne kwestie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poleciała i wybrała takiego a potem marudzi. Niech wam rodzice wybierają chłopaków i mężów!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skorzystaj z pomocy psychologa np z www.medis.pl w Katowicach, takie terapie dużo dają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żyje z cholerykiem i despotą kilka lat......Ciężkie to życie..............Myślę,że on się nie zmieni.......Myślę o tym jak się usamodzielnić.........ps.Z kazdej sytuacji jest wyjscie drogie panie,grunt to byc ponad to i szukac nowych rozwiązań...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy jeszcze ktoś tu zagląda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja się zastanawiam jak Ci ludzie: cholerycy, despoci mogą w taki sposób traktować innych? Co siedzi w ich głowach? Mój wujek jest taki, a ja sama spotykałam się kilka miesięcy z kimś z takim charakterem. Przecież można stracić szacunek do samego siebie za takie traktowanie innych. Jakies psychologiczne wyjaśnienie ktoś zna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc hghg

Ja jestem w takim zwiazku juz ponad 12 lat, ale mam juz tego wszystkiego serdecznie dosyc! Mam domowego terroryste , ktory nie pije , nie pali , zarabia a jednak zyc nie daje w spokoju. Na poczatku zwiazku myslalam, ze zlapalam  Pana Boga za nogi . Ale to tylko na poczatku .Szczerze powiedziawszy jestem wrakiem czlowieka z bardzo niskim poczuciem wlasnej wartosci , posiadam nerwice I depresje .Najgorsze w tym wszystkim jest to , ze mimo ze On mnie tak traktuje ja go nadal kocham:-(  ale ta milosc powoli przeradza sie z mojej strony w nienawisc. Nie moge sie podniesc aby odejsc .Jestem na skraju wytrzymalosci . Mam dwoje dzieci. Starsza corka juz nienawidzi ojca za to jak mnie traktuje , ja rowniez nie oszczedza. Nie ma do niego szacunku.i wcale sie nie dziwie. Prosi abym odeszla od meza a ja caly czas ludze ,ze on sie zmieni, bo bywa ze naprawde jest kochany . Nie wiem czy potrafilabym bez niego zyc , pomimo ze mnie tak traktuje ja dalej go kocham , a on chyba wogole . Traktuje jak sluzaca I smiecia. Mi naprawde jest chyba potrzebna pomoc , z ktorej musze skorzystac , bo inaczej ten czlowiek mnie zniszczy w doslownym tego slowa znaczeniu. Czy jest tutaj ktos kto mial wiecej sily na odejscie i chcialby ze mna popisac.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×