Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość marleena

Życie z cholerykiem i despotą!

Polecane posty

Gość Kate1347
Witam Madik i inne dzieczyny;-) jak czytam te historie to jakbym czytała o sobie. Czy możemy jakoś skontaktować się poza forum żeby pogadać??? pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ataria
Witam!Chętnie się skontaktuję:)MOżesz zostawic jakiś email?Pozdrowionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madik
witam ja tez chetnie pogadam i postaram sie pomoc,smialo prosze o maila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anako
Witam po dlugiej przerwie. Jakos zaniedbalam te strone z roznych powodow. Rzeczywiscie szkoda, ze nie mozemy pogadac osobiscie. Wiele z nas ma podobne problemy i nie wiemy jak sie uwolnic. Nie jest to jednak takie proste, bo zawsze jest cos czego nie mozna przeskoczyc. Bo dzieci male, bo pieniedzy nie mam...itp. A tak naprawde to ciagle wierzymy w zmiane tych debili. Oni zmieniaja sie tylko na pokaz. Ja mam taka sytuacje, ze nkt nie wierzy , ze on jest takim draniem. U mnie wchodzi w gre psychiczne znecanie sie. Marze o tym od lat aby kiedys byla taka sytuacja zeby ktos nagle niepostrzezenie znalazl soe w domu i uslyszal to chamstwo. Ale ten debil ma szczescie. Ja teraz glosno mowie o tym np w sytuacji jesli ktos nas do siebie zaprasza: Nie pojde, bo nie chce sluchac jak milutko sie do mnie odzywa, a w domu o wszystko mnie obwinia. Nie wiem czy ludzie mi wierza, ale mam nadzieje, ze kiedys noga mu sie podwinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogalina1
witam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogalina1
Też żyję z takim wariatem juz bardzo długo .Na początku miałam nadzieje ze sie zmieni, Dzis wiem że to nie mozliwe . Zmienic moge tylko siebie tzn ..tak zmienić swoje reakcje na jego ataki aby cierpieć najmniej .Oczywiście ..jeżeli nie ma innego wyjścia i z zaraza trzeba żyć . Jedno wiem . TO zmarnowane życie swoje i dziecka. Jeżeli macie niewielki staż małżeński ..to tylko rozwód wchodzi w rachubę ..nie ma innego wyjście ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogalina1
Im dłużej jesteś w związku tym trudniej odejść. to zamknięte koło które cięzko przerwac . Ratujcie sie mlode kobiety ,,cud przemiany nigdy sie nie wydarzy. Tak jak z zakalca nie uczynicie torta tak i tu... przemiany nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogalina1
Konsekwencja takiego życia jest: Depresja.bezsens,beznadzieja ,zaniżenie poczucia własnej wartośći,brak zainteresowania życie, .choroby psychiczne ,nerwowe.rak ( tłamszone własne emocje) przedwczesna śmierć. zmarnowane zycie dzieci. Wybierajcie . zdobądzicie sie na odwagę i siły jeżeli je jeszcze macie i uciekajcie najdalej jak to możliwe. Albo -umierajcie powoli. Przykre to co piszę ..jednak te które zostaną w takich związkach w starszym wieku przypomną sobie moje slowa i przytakną. Ratujcie sie kobiety..ratujcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogalina1
DO postu Madik. Podziwiam cie za siłę odwagę ..i madrą decyzję. POzdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madik
gogalina, a Ty jestes nadal ze swoim partnerem?nie masz sily odejsc, czy o co chodzi?kobiety radze z doswiadczenia ze najlepiej uciekac gdzie sie da,ja ze swojego mieszkania ucieklam do rodzicow.dzis moje zycie wyglada zupelnie inaczej,mam spokoj,jestem soba,wychowuje dziecko bez toksycznych klimatow w domu.troche to trwa zanim sie wszystko pouklada ale warto...teraz tylko sobie mysle dlaczego szybciej nie odeszlam tylko czekalam na skrajna depresje...no coz lepiej pozno niz wcale,pozdrawiam i zycze odwagi!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filologini
W moim przypadku to już 30 lat takiej jazdy. A sprawa jest o tyle skomplikowana, że mój mąż oprócz tego, że jest despotą i cholerykiem jest zarazem osobą niepełnosprawną - wzrok i słuch. Nie odeszłam z tych samych względów, o jakich pisały tu przede mną niemal wszystkie kobiety plus obawiałam się mściwości męża, no i miałam skrupuły - nie godzi się przecież zostawiać kalekę. Co pomyślałyby o mnie dzieci? Mamy dwóch synów, 23 i 14 lat. Mąż kiedyś był nauczycielem akademickim, od ok. 15 lat jest już na rencie. Inteligentny, oczytany, wygadany potrafi autorytatywnie mówić o wszystkim nawet jeśli się na tym kompletnie nie zna. Od konfrontacji uciekłam w pracę, którą kocham. Od zawsze pracuję na dwóch etatach, zawsze byłam przedsiębiorcza i kreatywna i w zasadzie nie powinnam była obawiać się o niezależność, bo wiem, że wbrew temu, co mąż zawsze mi wmawiał, poradziłabym sobie. Cóż, z natury jestem uległa, ugodowa i nie znoszę awantur - taka typowa zodiakalna Ryba. Wolałam milczeć, popłakać, tak żeby nikt nie widział. Od jakiegoś czasu zaczęłam analizować swoją sytuację na zimno i . zmieniłam się. Niełatwo było mi zaakceptować tę nową siebie. Straciłam serce do męża, choć czasem mi go żal - ale tylko czasem, ponieważ niestety sam zapracował sobie na to, że ludzie łącznie z bliskimi, odsuwają się od niego, rzadko nas odwiedzają. I nie dziwię się - tyle byli obrażani jako goście albo czuli się niekomfortowo, kiedy ja zostałam potraktowana niezbyt elegancko. Co ciekawy, każdy z naszych przyjaciół, czy członków rodziny, łącznie ze mną, w mniejszym lub większym stopniu był gotów do pomocy mojemu kalekiemu mężowi. Wszystkim nam w podzięce często się od niego obrywało, bo nie potrafiliśmy pomóc mu dokładnie tak, jak on tego oczekiwał. Trzeba dodać, że niezwykle trudno jest mu pomagać, ponieważ jest bardzo wymagający i zawsze chce być aktywny bez względu na to, jaki charakter ma dana czynność. Czytam refleksje i porady we wszystkich poprzednich wpisach na tym forum i doskonale rozumiem wasze rozterki. Zapłaciłyście drogo za łatwowierność, naiwność, optymizm i poświęcenie. Nie oceniam, cokolwiek zrobiłyście lub czego żeście zaniechały. Każda z nas musi najpierw dobrze zrozumieć, na czym polega problem, przeanalizować własną sytuację, zebrać siły, znaleźć sojuszników i coś z tym zrobić, wybrać jakieś rozwiązanie. Osobiście przeżyłam straszne chwile, bez przemocy fizycznej ale za to o ogromnym ciężarze emocjonalnym. Wczoraj, po kolejnym wieczornym słownym kąsaniu i prowokowaniu mnie, podszedł do nas starszy syn i wygarnął ojcu. Powiedział mu, ze to co on mi robi powinno być karalne. Kiedy syn odszedł, mąż podszedł do mnie i syknął mi do ucha: „Jesteś z siebie zadowolona? To bardzo typowe dla niego zachowanie. Niby się na to już uodporniłam, zbyłam milczeniem. Nie było awantury, choć noc przebiegła niespokojnie. Ech, mogłabym o tym wszystkim książkę napisać niewykluczone, że kiedyś to zrobię.Co teraz zamierzam? Na początek, od jakiegoś zresztą już czasu, bezwzględnie egzekwować swoje prawa i wyrażać swoje uczucia wprost i za każdym razem, kiedy czuję taką potrzebę. Coraz mniej będę się też nad nim litować niestety..A ponieważ w awanturach padają z jego strony propozycje, żebym się wyprowadziła, coraz częściej zaczynam się i nad tym wariantem zastanawiać. Jeśli on tego chce, to cóż zostawię go, niewidomego i głuchego (z aparatami słuchowymi). Mam 54 lata i czas zadbać o moje zdrowie psychiczne. Pomimo nieciekawej sytuacji w moim związku, mam pogodne usposobienie i potrafię cieszyć się chwilą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie kobiety, które miały nieszczęście w życiu związać się z mężem- despotą i cholerykiem. Tylko MY wiemy jak na co dzień wygląda życie z takim człowiekiem. Trudno się komukolwiek wczuć w tą sytuację jeśli tego nikt nie doświadczył na sobie w praktyce. Słowa nigdy nie oddadzą tego co się w takich sytuacjach dzieje w duszy i psychice kobiety. Ale jednak tylko poprzez słowa można się komunikować ze sobą, więc Żyłam w takim toksycznym związku 30 lat. Ostatnie 10 lat życia było dla mnie gehenną. Bardzo spotęgowała się jego kąśliwość i niestanne dokuczanie mi na każdym kroku. Byle pretekst był dobry do wybuchu jago złości. Próbowałam coś zmienić tłumaczyłam mu, dawałam szanse na zmianę, ale nic nie pomagało. Niestety moje dalsze życie z nim zmieniło się w jedną wielką katastrofę. Podjęłam decyzję, że dalej nie będę i nie mogę z takim człowiekiem żyć. Coś się we mnie wypaliło i odezwała się jakaś blokada i wiedziałam już, że tego człowieka nie chcę więcej w moim życiu widzieć. Byłam jednym kłębkiem nerwów, nie mogłam spać po nocach, wracając z pracy do domu, nie wiedziałam czym znów zaskoczy mnie mój małżonek. Wolałabym nie wracać do domu tylko rozłożyć sobie łóżko polowe i przespać się do rana, byle być z dala od domu w którym przeżywałam koszmar. Różnych sytuacji maltretowania psychicznego mogłabym opisywać bez końca. Nawet wyłączał mi korki, żebym za karę nie mogła oglądnąć filmu w telewizji, Zaczęłam się nim po prostu coraz bardziej brzydzić nawet fizycznie jak go widziałam to dostawałam gęsiej skórki. Coś się we mnie nieodwracalnie wypaliło, wszystko wygasło. Mąż skutecznie niszczył wszystko to co kiedyś było między nami jak byliśmy młodzi i pobieraliśmy się. Nie zostało już nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeeeeeszczęśliwa
Ja od kilku lat żyję z despotą, nie mamy dzieci i coraz częściej myślę o rozwodzie. Wiem, ze nie będzie łatwo, będzie mnie zastraszał, groził, ze zginę bez niego albo, ze umrę z głodu - jego słowa. Mój mąż, nie wiem czy zasługuje na to miano bardzo szybko po ślubie pokazał aswoje prawdziwe oblicze. Nie stosuje przemocy fizycznej tylko psychiczną, ciągle powtarza mi, że jestem nieudacznicą, ze bez niego sobie poradzę i będę nikim. To nie wszystko krytykuje mnie za każde najmniejsze przewinienie, za wyglad, za zachowanie za to co powiedziałam, lub nie za to jak się spojrzałam na niego. Obarcza mnie winą \nawet za zachowanie moich rodziców i całej rodziny, której nie trawi. Ciagle słyszę, że nic nie osiagnę ze moje studia są nic nie warte, a praca beznadziejna. Nie rozumie, gdy chcę się przygotować do egzaminu,l uważa ze to strata czasu, uzywa słów, że jestem głupia, ze się wogóle uczę. Gdy czegoś nie wiem używa argumentu że skoła nic mnie nie nauczyła. Przed obroną tytułu powiedział mi, ze tylko wyrzuciłam pieniądze, a nic mnie się to nie przyda,. Wiem, ze z opisu wyłania się mój obraz jako męczęnnicy, choć na pierwszy rzut oka wygladam jak pewna siębie zadowolona dziewczyna, młoda kobieta. Strałam się go zmienić, były sytuacja kiedy był chory i zależny całkowiecie odemnie i ja jak ta siostra miłosierdzia liczyłam, ze w końcu mnie doceni i to jak się dla niego staram, ale tak się nie stało. Po powrocie było to samo z dodatkowymi pretensjami że niewystarczajaco dobrze się nim zajmowałam. Co robić, co radzicie... Wiem że rozwód będzie gehenną, jest sprytny i będzie próbował zrobić ze mnie winną osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasaa
To żyj i się męcz,potem krzywdz swoje dzieci które bedą się męczyły z tyranem,widocznie to lubisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeeeeeeeeeeeeeszczęśliwa
nie mam dzieci i nie zamierzam z nim mieć, łatwo pisać komuś kto nie był w takiej sytuacji. Po za tym jak braliśmy slub nie zachowywał się tak jak teraz. Mieszkamw małej miejsowości, gdzie rozwódka = cudzołożnica, ladacznica, dziwka itp A ludzie Ci powiedzą, ze jak cie nie bije i nie pije to masz wielkie szczęście :-((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieeeeeeeeeeeeszczęśliwa
Najmniejsza drobnostka wyprowadza go z równowagi, zaczyna się wściekać o najmniejszą pioerdółkę. Nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy nastąpi wybuch niekontrolowanej złości, czasem jak jedziemy samochodem i coś g wkurzy to az się boję to jest jedyny moment kiedy naprawdę jestem w strachu bo nie zamierzam skończyć życia na jakimś drzewie. Jak mu tłumaczę to powie oczywiśvcie, że go sprowokowała. Strach iść z nim do kościoła czy w miejsce publiczne, zeby nie narobił wstydu człowiekowi, co nie raz juz bywało. Podobnie jak był w szpitalu i czekaliśmy na wypis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po podjęciu decyzji - rozstałam się z apodyktycznym mężem-despotą. Trochę los mi sprzyjał, bo akurat wyjechał za granicę. Zerwałam wszystkie kontakty i wystąpiłam o rozwód. Jestem dumna z siebie, że to w końcu zrobiłam. Teraz żyję jak chcę i robię co chcę. Nikt mi już nie dokucza a świat jest taki piękny... Dziewczyny, szkoda marnować życia z despotycznym mężem i cholerykiem. ONI nigdy się już nie zmienią!!! Nie żyjcie złudzeniami. Ja podjęłam tyle prób ratowania małżeństwa, że uwierzcie mi -jest to po prostu niemożliwe. Do tej pory sama się sobie dziwię, że to wszystko wytrzymywałam tyle czasu i jeszcze podjęłam próby ratowania tego wszystkiego. Ale mam teraz pewność, że zrobiłam wszystko co było możliwe i mam spokojne sumienie, ale niestety za mną jest zmarnowany kawał mojego życia... Jednak nie patrzę w przeszłość tylko w przyszłość. Tyle dobrych i wspaniałych dni jeszcze mnie czeka ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jan stark....ebgh
o matko :Dz cholerykiem łoojje urdeka i straszne katusze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prittttt29
Ja juz nie moge moj facet obraza sie i wscieka nawet gdy okazuje mu uczucie. Gdy mowie mu ze bede za nim tesknic (zwiazek za odleglosc) i mam lzy w oczach on mowi ze to szantaz emocjonalny. Teraz wyjechal na kilka dni na jakies szkolenie i sie do mnie nie odzywa. Gdy mu napisalam ze tesknie powiedzial mi ze chyba nie oczekuje zeby rezygnowal ze wszystkich eventow zeby siedziec w hotelowym korytarzu i ze mna gadac na skypie. Ja wcale o to nie prosilam :( Ogolnie to ja jestem ta zla a on jest wspanialomyslny i sie dla mnie poswieca. Wprowadza mnie to jego zachowanie w poczucie winy, chociaz wiem ze to z nim jest cos nie tak bo ja nigdy nie mialam takich problemow w poprzednich zwiazkach :( Co robic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jestem z cholerykiem, drazliwcem, tyranem i despota w jednym. I kompletnie nie wiem, co z tym robic. Jedyne co wymyslilam to to, ze nie zgodzilam sie na wspolne zamieszkanie razem i dosc rzadkie spotkania. Wtedy jest ok, ale jesli tylko cos jest nie po jego mysli, od razu wyladowuje sie namnie, tyle ze wtedy uciekam do swojego azylu, swojego mieszkania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki..........
Mój mąz też był cholerykiem ale nie despotą. Nie pozwolę nikomu sobą rządzić. Robię co chcę i nie wyobrażam sobie inaczej, ale podnoszenie głosu było byle czego, wulgaryzmy a po alkoholu upokarzanie, obrażanie, wyzywanie... kilka razy sie rozstawałam i wracałam bo obiecał poprawę w końcu po 3 latach wyrzuciłam dziada na zbity pysk ! gdybym go nie wyrzuciła musiałabym chyba go otruc tak mi zycie zatruł i nerwy zniszczył. moim zdaniem tylko rozstanie. Ja tez zostałam z kredytami ,które miał płacic i nie zawsze płaci ale wole jeść suchą bułke i miec spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pitttt29
Nie czujecie sie czasem oszukane? Gdy go poznalam to byl cudowny, patrzyl na mnie z miloscia i wszystko by dla mnie zrobil. I nagle przestal. Teraz nie okazuje mi nic, zadnych uczuc, czasem mi sie wydaje ze ja go tylko denerwowac potrafie. A on jest ze mna tylko z litosci. Jestem fajna, ladna dzieczyna a moja samoocena przy nim zjechala do zera. Dlatego chyba ciagle boje sie rozstac. On sie wkurza o wszystko a ja przepraszam, blagam o wybaczenie. Jak sama czasem popatrze na to z dystansem to moje zachowanie wydaje mi sie chore :( My mielismy zamieszkac razem ale panu sie odwidzialo i w efekcie wyladowalam sama w drogim mieszkaniu. Stac mnie na nie, ale nie potrzebuje 100mkw. Najgorsze jest to ze nie moge od tak sobie wypowiedziec umowy. Mieszkam zatem z kolezanka, co w wieku lat 28 jest nie za fajne ;( Ciesze sie ze nie jestem sama w takiej sytuacji....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość puch marny
filologini i inne kobiety żyjące z apodyktycznym i despotycznym mężczyzną, doskonale was rozumiem. Bo ja mam to szczęście i nieszczęscie tego doświadczać. To jest dziwne że taki człowiek ma jakby podwójne życie. Dla wszystkich obcych jest kochany, dobry, zawsze pomocny, uprzejmy, normalnie do rany przyłóż a w domu odzywa się jego prawdziwe ja. Pan i władca, nieznoszący sprzeciwu, najlepiej wszystkowiedzący, bezbłędny ideał, przy którym jestem niczym nie znaczącym okruszkiem, którym robi wszystko na złość, że sie pęta gdzieś po mieszkaniu, że wogóle żyje i ma śmiałośc się odezwać. Najbardziej chyba go denerwuje, że "niszczę" jego domowe sprzęty, tzn. siedzę na sofie dotykam szafek. To jest chore. Skąd to się u niego bierze? Jest zaradny inteligentny, ale jak coś jest nie po jego myśli to od razu obraza majestatu. A ja jestem taka jak napisała filologini "uległa, ugodowa i nie znoszę awantur - taka typowa zodiakalna Ryba". Chciałabym żeby zawsze było dobrze, żeby była zgoda, a mam wrażenie że on czasem prowokuje do tego żeby się pokłócić, a jak zaczynam płakać to on się zaczyna uśmiechać. Obiecałam sobie, że nie będę więcej płakać, nie będzie miał tej satysfakcji. Poza tym wszystkim ma swoje zalety, nie pije (nawet kawy) mam odrazę do alkoholików, nie pali co też jest dużym plusem, jest zaradny jak już napisałam i .... to wszystko? Aż tak dużo tego nie jest. Jestem niezależna, wykształcona, mam pracę i chciałabym mieć takiego faceta, który by mnie wspierał a nie gnoił psychicznie a niestety takiego nie mam.... On zdaje sobie sprawę że czasem jest skur.... ale chyba mu z tym dobrze bo tego nie zmienia. Próbowałam odchodzić, on raz też chciał odejść. Chyba naprawdę powinniśmy się rozstać. Nie chcę skończyć w wariatkowie, chcę bezpiecznego domu w którym będzie mi dobrze, nie chcę zastanawiać się nad kazdym gestem, nad każdym słowem, bo może akurat to go zdenerwuje. |Chcę być sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdesperowana na 99
Cześć! szkoda, ze wątek od dawna jest niekontynuowany, liczę jednak, że ktoś mi pomoże. Od kliku at przebywam za granicą- inna kultura, inny świat. Od roku jestem z facetem, który budzi we mnie mieszane uczucia. Sama nie wiem- czy to ja jestem zbyt wymagająca czy on jest niezaangażowany i ma objawy choleryka. On jest bardzo zamknięty w sobie ale na zewnątrz stara się pokazywać jako bardzo towarzyski, w pracy śmieje się bardzo głośno, sprawia wrażenie flirciarza. tak naprawdę rzadko rozmawiamy a jak ja podejmuję jakiś temat sygnalizując mu, że potrzebuję wsparcia albo rozmowy to powstaje wielka kłótnia. Ostatnio tłumaczyłam mu, że wg mnie do kłótni potrzeba dwóch osób, skończyło się na tym że powiedział do mnie słynne "f..ck off" i że ja się kłócę z nim cały czas a on tylko reaguje.Nie skupia się na tym co chcę mu przekazać, łapie mnie za słówka (mój angielski nie jest perfect). Kiedy chcę z nim porozmawiać często wstaje i wychodzi bo nie chce "słuchać takich bzdur". Dla mnie to- lekceważenie. Uważa, ze zawsze ma rację a ja nie myślę logicznie albo mówię głupio i bez sensu. Mogę być chora, on tylko zapyta jak się czuję i że ma nadzieję, że wkrótce poczuję się lepiej. nie pyta o moją rodzinę, jak się czuję, czy mi czegoś nie potrzeba. Nie jest rozmowny, krótko kwituje ludzi jako idiotów, głupków itp., zwłaszcza na drodze, kiedy prowadzi padają wciąż takie sowa. Mam wrażenie że buduje swoją pewność siebie dołując innych. Robię się przy nim malutka podczas gdy byłam pewną siebie kobietą. seks? tylko kiedy on chce ale kiedy nie- jest burza. co dziwne wobec niektórych osób jest nieporadny i boi się im zwrócić uwagę, podczas gdy mnie gasi (takie mam wrażenie).Nie wiem co robić...może ktoś będzie umiał mi podpowiedzieć jak rozważnie i rozsądnie ocenić sytuację, bo jest mi trudno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trulola
Hej. Właśnie szukałam w necie jakiegoś info dot despoty i trafiłam na to forum, widzę że napisałaś stosunkowo niedawno to tez coś napiszę;) Jestem ogólnie w szoku, że tak dużo kobiet ma ten sam problem co ja. Tak samo jak zapewne wszytskie z was myslę czasem (przez to ciągłe wmawianie mi) że to ze mną coś nie tak, że to moja wina, że to ja jestem histeryczką, wariatką. Moj facet jest czasami cudowny, przytuli, powie miłe słowo, troszczy sie o mnie, ale z reguły to objawia się właśnie jego rządzeniem na kazdy temat! Np teoretycznie mogę wychodzic z kolezankami, ale w praktyce wyglada to tak: znowu wychodzisz, ostatnio byłaś, będziesz znowu pić, o której wrócisz, będziesz latać sama po nocy? znowu wydasz kasę? jak wracam to pyta co piłam, ile itp itd. Od tego tłumaczenia sie na kazdym kroku już mi sie odechciwa wychodzic gdziekolwiek. Oczywiscie pewnie nikogo nie zdziwi jak napiszę, że jak tylko on zechce iść do kumpli na ostrą impreże z samymi facetami w klubie to poprostu mnie informuje i wychodzi. A ja się głupia pytam go o zdanie jak chce gdzies wyjsc. Jesli chodzi o klotnie to zaczynaja sie bez powodu, od dyskusji na blache tamty, typu nie wiem, wynoszenie smieci, i jak on zaczyna te swoej teorie to ja nie moge dojsc do slowa, on jest najmadrzejszy, wsyztsko wie najlepiej, obróci tak kota ogonem, żebym wyszła na idiotke i na ta która zaczela, a ja od tego dostaje swira, bo w ogole tak nie było!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Heniu
"Chciałam wracać do domu jak do miejsca bezpiecznego a nie jak na pole walki" - heh, to świetnie oddaje samopoczucie takich osób. Byłem niestety w takich związkach a im spokojniejszą moim zdaniem wybierałem sobie babę tym większą żmiją się potem okazywała - jak tylko się wprowadzały i poczuły pewniej zaczęły się jazdy, nalegania na ślub, imprezki - a nieraz gdy rano wstałem to w chacie burdel jakby ktoś granat przez okno pierd....ł. Bo przecież niuńcia szykowała się do pracy :/ A po powrocie będzie trucie d..y a może i draka? Narzekacie, że faceci chcą służących a same to co? Znam pełno takich co chcą rządzić, rozkazywać swoim facetom i poniżać ich kiedy tylko nadarzy się okazja. Chcecie się fochować to wracajcie do gimbazy głupie baby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutka, urocza biedroneczka
truloda zaglądasz tu jeszcze? Mam podobny problem, może byśmy jakoś porozmawiały?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Haalcia
Dziewczyny , żyję z takim człowiekiem 37 lat . Wychowaliśmy troje dzieci .Mam 60 lat i myślę że zmarnowałam sobie życie przez to , że wcześniej nie odeszłam .Na starość zrobił się jeszcze gorszy i przestaliśmy się do siebie odzywać .Myslę , że na rozwód i ułożenie sobie życia jest już w moim wieku za póżno .Mamy duzy dom,więc jakoś przetrwam ale wam młodym życzę abyście nie zwlekały tak długo , ponieważ na starość jest tylko gorzej . Kiedy mężczyzna jest młody i ma swoje potrzeby seksualne to jeszcze stać go co jakis czas na miłe słowo ale na starość tylko syczeć potrafi . Dla mnie już nie ma ratunku .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haalcia, nigdy nie jest za późno :-) moja znajoma w wieku 65 lat wyszła powtórnie za mąż, teraz mieszka na Florydzie nad oceanem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dla mnie najgorsza była obojętność, traktowanie jak powietrze 3,4 dni,czasem nawet tydzień..dopóki nie usłyszał słowa przepraszam. Nigdy nie wiedziałam w sumie za co przepraszam,ale zawsze ulegałam po pewnym czasie, bo ta atmosfera i napięcie dobijało mnie wszystko było źle, wszystko robiłam nie tak, nie wyglądałam tak jak powinnam. Wychodziłam z siebie, żeby wszystko było perfekcyjnie. Wszystko bez sensu.Czułam się jak śmieć. Po pewnym czasie nie mogłam funkcjonować bez leków uspokajających i nasennych. Teraz nie rozumiem jak mogłam tak żyć tyle czasu. Jak wytrzymałam. Jednego jestem pewna. Gdybym została z nim, nie byłoby mnie już tu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×