Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość miao miao miao
Ale bycie inżynierem nie zawsze oznacza projektowanie. Mój mąż zajmuje się kupowaniem i zamawianiem narzędzi dla fabryki puszek, zrobił podyplomówkę z zarządzania jakością i widzę, że ma znacznie więcej perspektyw (nie mówiąc o przyzwoitych zarobkach i premii) niż ja - od dwóch lat bezrobotna pani od angielskiego. :/ Owszem daję korepetycje nawet sporo ale ile tak można. Jak dziecko urodzić? Założe firme po dwóch latach zeżre mnie ZUS. Bylam kiepska z matmy i całe życie tego żałuję bo gdybym MOGŁA poszłabym na automatyke i robotykę lub informatykę a nie jakąś badziewną anglistykę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shame on me
A czy warto robić magistra z filologii angielskiej? Czy to strata czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nadieżda
Żadne studia nie są startą czasu, anglistyka może wiele dać... No moze zarządzanie na Wyższej Szkole Inżynierii Dentystycznej i Nauk Humanistycznych jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Żadne studia nie są startą czasu, anglistyka może wiele dać... " No nie wiem, patrzac na wpisy filologow w tym watku.... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miao miao miao
jedyne co anglistyka może dać, to wiele powodów by jej nie studiować. I have spoken. :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nadieżda
Może wiele dać, ale w sensie rozwijania swojej pasji, zainteresowania do gramatyki i literatury angielskiej... Takie tam głupoty może dać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kitteh
Przerzuciłam ileś stron wątku i nie wiem sama, co o tym myśleć. Jeśli ktoś na studiach się opiernicza, nie szuka staży, praktyk, to nic dziwnego, że potem ze znalezieniem roboty są kłopoty. Ja jestem na kolejnych praktykach, tym razem jako tłumacz, za sobą kilka wyjazdów za granicę, już się biorę za aplikowanie na kolejne staże. Ale jestem jedyna, z moich znajomych z kierunku nikt tego nie robi, bo im się nie chce. Bo trzeba poświęcić czas. Bo często te praktyki są darmowe. No i co z tego? Od początku studiów trzeba we własnym zakresie dbać o rozwój, żeby potem nie było płaczu i zgrzytania zębami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miao miao miao
poczekaj aż przestaniesz byc studentką i firmom przestanie się opłacać korzystanie z Twoich usług. Darmowe praktyki i staże to każdy da możliwość odbyć, jatka zaczyna się po obronie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baśka1114
Moi drodzy. Czy nie warto dać sobie spokój z filologią angielską, gdzie na 17 przedmiotów ze 4 są praktyczne, a w zamian za to zrobić pare certyfikatów i jakiś kurs? Czy ma się wtedy szanse na znalezienie pracy? Proszę o poważne rady. Bo nie sztuką jest przesiedzieć 5 lat, nic się nie nauczyć a potem płakać, że nikt nie chce nas zatrudnić. Może ta opcja o której napisałam na początku ma jakiś sens?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greta_
witam Jakis czas temu przeczytalam caly watek i wydaje mi sie ze ktos cos mowil o tym ze jak nie pracowales w zawodzie nauczyciela po ilus tam latach traci sie uprawnienia. JAk to jest naprawde? Ja skonczylam NKJO i pracowalam w szkole jeden semestr, nie zrobilam stazu i wyjechalam za granice. Teraz po 8 latach nie mam prawa wrocic do uczenia ? w szkolach publicznych czy wszedzie? Bylabym wdzieczna jakby ktos wiedzial i udzielil mi odp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Greto, ja też swego czasu pytałam o to różnych nauczycieli, co prawda nikt nie udzielił mi jednoznacznej odpowiedzi, ale raczej nie wydaje im się, żeby uprawnienia do nauczania przepadały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika anglistka
Kolejna anglistko i myszko1100, rozumiem was doskonale. Wprost marzę o pracy w jednym miejscu, przy biurku, takiej, w której miałabym pensję w wakacje, święta czy ferie, płatne zwolnienie jak zachoruję i umowę o pracę. Najgorsze, że nikt ze znajomych (oprócz koleżanki germanistki w podobnej sytuacji) nie rozumie o co chodzi :/ "Tez mialam kiedys plan zajec tak ulozony, ze mialam lekcje od rana do 17, dojazd zajmowal mi 1,5h , firmy byly na takim zadupiu, ze musialam wozic ze soba kanapki ktore jadlam podczas 45-minutowego marszu w upale z jednej firmy do drugiej..." U mnie wygląda to podobnie. Niby mam zaplanowane 30 min. wolnego czasu, kiedy to między jedną lekcją a drugą u innego kursanta zdążę wpaść do domu i zjeść obiad. W praktyce jak autobus się spóźni lub nie przyjedzie, to wpadam do domu na całe 5 minut, zdążę zjeść wafelka i to cały mój obiad, bo muszę biec na kolejny autobus. Ostatnio koleżanka (którą utrzymuje mąż, więc pracuje sobie rekreacyjnie po kilka godz. w szkole) rzuciła "Kup sobie samochód, skoro są takie problemy z komunikacją". Za co mam kupić i utrzymać samochód skoro w wakacje i święta nie ma kasy, a trzeba utrzymać mieszkanie, płacić rachunki i mieć na jedzenie?? Jedyny plus tej pracy to to, że uwielbiam uczyć. Miło usłyszeć od zadowolonego ucznia "Nikt mnie tyle nie nauczył co pani". Ale co z tego, jeśli warunki, w jakich się pracuje są wręcz upokarzające? Od września szukam pracy w innej dziedzinie. Mam nadzieję, że się uda i nigdy nie będę musiała uczyć w szkołach i że moja pensja wreszcie nie będzie zależała od tego, czy komuś łaskawie chce się przyjść na zajęcia czy też nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aa...
uprzejmie proszę o przetłumaczenie tych dwoch zdan na jezyk angielski : sukienka kosztuje 550 zł + dostawa. Niestety nie wiem gdzie miałaby być wysłana sukienka. pozdrawiam bede bardzo wdzieczna gdyz pilnie potrzebuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
aa... - sorry, ale to ze jestesmy po anglityce nie oznacza, ze jestesmy glupie i ze bedziemy dzielic sie nasza wiedza w ramah wolontariatu.... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
ramaCh - zjadlo mi literke :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Moniko anglistko, "Najgorsze, że nikt ze znajomych (oprócz koleżanki germanistki w podobnej sytuacji) nie rozumie o co chodzi :/ " A co, znajomym wydaje się, że mówiąc o takich stabilnych warunkach pracy chcesz nie wiadomo czego tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika anglistka
Otóż to. Ludzie jak słyszą, że lektor zarabia za godzinę lekcji np. 40 złotych, to mnożą to razy 8h pracy, 5 x w tygodniu i 12 miesięcy i wychodzą kokosy. Znajomi i rodzina wielce zdziwieni, jak powiedziałam, że koniec z uczeniem angielskiego. "Jak to, przecież masz tylko kilka lekcji dziennie?", "Nie chcesz mieć wakacji i ferii?", "Co z tego, że nie płacą ci w wakacje, ja nie mam tyle wolnego". Osoba, która nigdy nie pracowała na umowy o dzieło, nie musiała dojeżdżać w kilka różnych miejsc, martwić się czy we wrześniu będzie praca czy nie, nie ma pojęcia jak to jest. Znajoma dentystka na moje narzekanie, że w wakacje, święta, ferie nie ma uczniów, więc nie ma pieniędzy rzuciła "Nie martw się, ja w wakacje też mam trochę mniej pacjentów". No ręce opadają, jak coś takiego słyszę... Przy okazji wolontariatu, ostatnio widzę sporo ogłoszeń typu "Przedszkole/ szkoła prywatna zatrudni lektora w formie wolontariatu". Głodowe stawki zmieniają się w zerowe stawki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Całkowicie sie zgadzam:P.Nic na tym nie zarobicie -zwłaszcza jak będzie sensowny rząd który spowoduje że będą uczono tego co potrzebne:P.Na pewno powinno się wywalić języki obce ze szkół-poza typowymi kierunkami jak filologia itp.:P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość errweerert
no jak pelno for, na ktorych bydlo tlumaczy ZA darmoche i jeszcze sie z tego cieszy to sie nie dziwcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Moniko, czy tam gdzie mieszkasz lektorzy rzeczywiście zarabiają ok. 40 zł na godzinę? Czy to tylko ludzie tak myślą? Nigdy nie pracowałam jako lektor w szkole językowej, ale w moich okolicach koleżanki (oczywiście, te które mogą powiedzieć, bo nie obowiązuje ich zakaz informowania o zarobkach), dostają o wiele mniej za godzinę: ok. 25 zł. Mnie na jednej rozmowie o prace w szk. językowej zaproponowano ok .20 zł za godzinę, do tego musiałbym jeszcze dojeżdżać. Naprawdę nie rozumiem dlaczego ludzie tak strasznie dziwią się, że chcemy stabilnych warunków pracy, a przynajmniej normalnej umowy. A tu nie dość, że umowa śmieciowa, to co roku trzeba się bać, czy od września znów będą grupy i ile ich będzie. Ciekawe, kto z tych "umiejących zrozumieć" chciałby tak pracować. Żenada. Na jakimś forum wyczytałam swego czasu wypowiedź dziewczyny (językowca), która na swoje stwierdzenie, że nie ma pracy, usłyszała, że "może przecież dawać korki". Strasznie to odkrywcze, ciekawe tylko, czy ta osoba pomyślała także, że nie zapewnia to ani ubezpieczenia ani niczego. Moniko, co Ty aktualnie robisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość retgtrge
ale pierdoly. ja pracuje w szkole publicznej, brakuje anglistow. praca jest ok za w miare dobre pieniadze- chyba, ze ktos zaciagnal sie na 5 kredytow. jestem bardzo zadowolona, ze skonczylam ten kierunek, bo nie mialam zadnych problemow z praca. jak nie w publicznej to prywatna albo korepetycje, kursy, nawet firma. przez ostatnie 4 lata nie bylam przez ani 1 dzien bezrobotna :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika anglistka
Myszko, aktualnie szukam pracy w innej dziedzinie. Mam coś na oku, ale nie chcę zapeszać :) A Ty, Myszko, co robisz? Cenę za lekcję podałam przykładowo, jak innym się wydaje. Ludzie najchętniej chcieliby za darmo... W moim mieście stawki za godzinę wynoszą najczęściej od 20 do 30zł. >>usłyszała, że "może przecież dawać korki" Hehe, skąd ja to znam :) "chyba, ze ktos zaciagnal sie na 5 kredytow" Lektorowi w szkołach językowych na umowach o dzieło nikt nie udzieli jednego kredytu, a co dopiero pięciu. Korki i szkoły językowe to praca dorywcza, dobra dla studentów i osób na utrzymaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Otóż to. Ludzie jak słyszą, że lektor zarabia za godzinę lekcji np. 40 złotych, to mnożą to razy 8h pracy, 5 x w tygodniu i 12 miesięcy i wychodzą kokosy. Znajomi i rodzina wielce zdziwieni, jak powiedziałam, że koniec z uczeniem angielskiego. "Jak to, przecież masz tylko kilka lekcji dziennie?", "Nie chcesz mieć wakacji i ferii?", "Co z tego, że nie płacą ci w wakacje, ja nie mam tyle wolnego"." Jak ja to dobrze znam! :/ 40 zl za godz. to moze mozna i dostac w takiej Warszawie... a w sredniej wielkosci miescie mysle, ze stawki siegaja 25 zl... Tez mnie to wkurza, ze kazdy oblicza sobie zarobki doktora mnozac je przez 12 miesiecy w roku... jak mnie to denerwowalo zawsze, gdy majac lekcje w firmach, ludzie cieszyli sie na jakies swieto wolne od pracy przypadajace w srodku tygodnia... a mnie cholera brała... :P bo wiedzialam ze kazde swieto to dla mnie kilkadziesiac euro mniej w portfelu... Ma racje ktoras z Was pisząc: nei dosyc ze umowa smieciowa to nie wiadomo ile bedzie sie miec pracy i kiedy sie ja zacznie... Mnie kiedys jedna szkola jezykowa tak zwodziła, mowili ze kursy zaczna sie we wrzesniu...cisza...skontakowalam sie z nimi, powiedzieli "nie martw sie, zbieramy zamowienia na pazdziernik"... i potem cisza.... odezwali sie do mnie JAKBY NIGDY NIC pod koniec lutego, zeby dac mi marne 9 godz. tygodniowo od marca.... rzevzywiscie zrelaksowalam sie bardzo podczas tego "wolnego"...cale oszczednosci przepieprzylam na rachunki, mieszkanie i jedzenie.... :/ Sluchajcie, mnie to nawet podczas lekcji prywatnych zdarzaly sie jakies dziwne historie... Np. superbogacze prosili mnie o rabaty na lekcje... a gdy sie nie zgodzilam, to... przestawali przychodzic na lekcje bez powiadomienia mnie o tym... Mam jeszcze do Was pytanie: jak zaptrujecie sie na kwestie lekcji odwolanych w ostatniej chwili? Wedlug mnie taka lekcja powinna byc zaplacona, bez wzgleu na to czy to my jedziemy do kursanta czy kursant do nas...a zauwazylam, ze ludzie uwazaja ze takie odwolanie w ostatniej chwili to nic takiego... albo przychodza i mowia "dzis zamiast 1,5h zrobimy tylko 1h"...skandal....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"zarobki doktora " tam mialo by LEKTORA, oczywiscie :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Moniko, ja obecnie także szukam pracy poza nauczaniem. w jak dużym mieście mieszkasz, jeżeli można zapytać? retgtrge: A od kiedy Ty pracujesz w szkole publicznej? I gdzie niby tych anglistów brakuje? To może przyjadę i będę tam pracować skoro są takie perspektywy. Ja nie widzę braków. Gdyby tak było to pewnie miałabym pracę. U mnie o pracy w szkole bez odpowiednich znajomości, nie ma co marzyć nawet na zastępstwo. Sorry, ale rzeczywistość niekoniecznie jest taka jak to opisujesz. Szkółki językowe to tak jak napisała to Monika dobre rozwiązanie dla osób, które są na utrzymaniu. Moja przyjaciółka tak pracuje i gdyby nie to, że mieszka z rodzicami nie byłaby w stanie sama się utrzymać, 3 miesiące w roku zostaje bez pieniędzy (wakacje), a jak doliczyć do tego wszystkie święta, ferie itd. to wychodzi jeszcze więcej. Z kursami jest podobnie. Firmy? Czemu nie, ale w średniej wielkości i mniejszych miastach (a takie są w moich okolicach) firmy oprócz biegłej znajomości języka potrzebują kogoś kto ma co najmniej jeszcze jeden kierunek studiów, min. rok czy 2 lata doświadczenia na określonym stanowisku. A skąd takie doświadczenie wziąć jak wszyscy chcą już z doświadczeniem? Raczej nikt nie szuka "czystego językowca". I co? Kolejna anglistko, co do prywatnych lekcji odwoływanych w ostatniej chwili, to niestety nie wiem czy można jakoś kwestię płatności za takie lekcje rozwiązać z korzyścią dla lektora, bo niestety taki jest urok prywatnych lekcji. Trzeba by było np. zawrzeć umowę o płatności z góry, jeśli ktoś decyduje się na x lekcji w miesiącu i zastrzec sobie, że nawet lekcje odwołane są płatne, ale jak to zrobić, skoro oficjalnie żadnych lekcji przecież nie ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w3rertrttr
"ale pie**oly. ja pracuje w szkole publicznej, brakuje anglistow. praca jest ok za w miare dobre pieniadze- chyba, ze ktos zaciagnal sie na 5 kredytow. jestem bardzo zadowolona, ze skonczylam ten kierunek, bo nie mialam zadnych problemow z praca. jak nie w publicznej to prywatna albo korepetycje, kursy, nawet firma. przez ostatnie 4 lata nie bylam przez ani 1 dzien bezrobotna :/ " kto cie zatrudnil w tej szkole prostaczko ? :D owszem rządzić to sobie mozna jak się ma DG, ale jak daje korki na czarno to lepeij sie nie wychylac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Co u Was? ? ja dzis wyslalam kilka CV na jakies oferty pracy (nie pamietam czy pisalam Wam ze wygasla mi niedawno umowa w firmie)... ale boje sie, ze bedzie strasznie ciezko...bo po anglistyce moge kandydowac jedynie na jakies stanowiska wymagajace niewielkich kwalifikacji, a co za tym idzie-wysyla na nie CV mnostwo osob... :( To juz taka ksiegowa ze znajomoscia angielskiego po kursach ma wieksze szanse wedlug mnie... Mam nadzieje, ze nie wroce juz do pracy w szkole... :/ Mam wrazenie, ze praca w szkolach publicznych czy prywatnych to wieczny zastoj... awans zawdowowy polega na zbieraniu bzdurnych papierkow... w szkole jezykowej pracujesz jako nauczyciel i nie masz szansy awansu... W ogole mam wrazenie, ze bezrobotny anglista jest jak student studiujacy anglistyke... a nawet gorzej: i jeden i drugi moze sobie co najwyzej dorabiac korkami.... Tylko ze dla studenta mozliwosc dorobienia sobie to fajna rzecz, a absolwent anglistyki budzi się z ręką w nocniku.... bo nagle okazuje sie, ze zadnej mozliwosci rozwoju nie ma, a pracodawcy zamykaja przed toba drzwi bo w koncu umiesz tylko gadac po angielsku... Ostatnio mialam okazje wziac godzine korkow tygodniowo z dziecmi z pierwszych klas podstawowki... oczywiscie bez umowy, z dojazdem do grupy ktory zajalby mi ok. godzine...zrezygnowalam... nie po to bylam najlepsza studentka, zebym teraz pracowala bez umowy spiewajac glupkowate piosenki angielskie z dziecmi, klaszczac w rece i robiac z siebie pajaca zeby przypadkiem dzieci nie zaczely sie nudzic... co za beznadzieja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
I jeszcze jedno: kazdy Wam powie, ze dzis aby znalezc prace musimy poszerzac siec naszych kontaktow... jak najwiecej ludzi z naszego otoczenia ma wiedziec, ze szukamy pracy... i tak uwazam, ze gdy ktos pracuje w takim biurze, to ma niezle mozliwosci rozbudowania takiej sieci kontaktow... a jak ma rozbudowac siec kontaktow anglista, ktory udziela korkow uczniom podstawowki, gimnazjum czy liceum? A nawet jesli pracuje dla szkoly jezykowej i uczy doroslych, to glupio tak nagle wypalic "sluchajcie, szukam pracy, jakby co, dajcie mi znac..." a ludzie nigdy sami z siebie nie domysla sie, ze takie zajecie cie unieszczesliwia, bo nie masz umowy o prace, nie masz zadnych perspektyw... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika anglistka
Myszko, moje miasto ma ok. 400 tys. mieszkańców, ale stopa bezrobocia jest tu wysoka. Wielu moich znajomych po studiach, i to wcale nie humanistycznych, nie ma pracy. Jak przeglądają ogłoszenia o pracę, to mówią, że tylko handel, telemarketing i szkoły językowe. Tylko te oferty ze szkółek są śmiechu warte. Np. 2 godziny w tyg. w przedszkolu od godz. 11:30. ( i pewnie za 10zł za lekcję :P). W jednej szkółce zaproponowali mi codziennie po jednej lekcji na zadupiu o godz. 19. Dojazd w jedną stronę zająłby mi 1h. Odmówiłam. Autobus jechał tam po g. 19 co 30 min. Już widzę jak po lekcji hrabia prezes wsiadłby w samochód a ja bym musiała stać na tym zadupiu 30 min. na przystanku, czy to śnieg czy deszcz... :/ "Sluchajcie, mnie to nawet podczas lekcji prywatnych zdarzaly sie jakies dziwne historie... Np. superbogacze prosili mnie o rabaty na lekcje..." Z bogaczami to też miałam przeboje. Np. na pierwszej lekcji usłyszałam "Poprzedniej nauczycielce podziękowaliśmy, bo za dużo brała. A my jesteśmy oszczędni!". Albo na lekcji tuż przed świętami znowu się martwiłam, że tyle wolnego i będzie mniej kasy. A moja kursantka nagle "Byłam na zakupach i kupiłam sobie solniczkę za 200zł (tak, dwieście), a co tam! Chce Pani zobaczyć?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Moniko, z ta solniczką do naprawdę śmiechu warte. Cóż, tak się często zdarza, że to właśnie ci, którzy mają pieniądze są najbiedniejsi i najlepiej chcieliby wszystko za darmo. Jesteś kolejną osobą, która daje sygnał, że po studiach ścisłych też nie ma lekko z pracą. Sama znam bezrobotnych ścisłowców, coraz częściej słyszę też o takich osobach. Dlaczego tak jest, że nic się u nas nie opłaca? Prawie po każdym kierunku bezrobocie, najlepiej, żeby mieć 25 lat, 10 lat doświadczenia i najlepiej nie oczekiwać żadnego wynagrodzenia - wtedy może by się coś dla takiego idealnego pracownika znalazło. Najlepiej mają chyba jeszcze hydraulicy, spawacze, czy stolarze, ale to jest praca dla facetów... Moniko, ty masz jeszcze jakieś studia czy kursy niezwiązane z j. angielskim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×