Gość ammeri Napisano Listopad 17, 2008 Rozstalam sie z mezczyzna. To nie byl latwy zwiazek, on z rozbitej rodziny, po rozwodzie, z urazami do zony siostr, ojca. Ja tez po rozwodzie, ale przepracowanym. Wiedzialam, ze nie bedzie latwo. Ale poczatek tej znajomosci to bylo, jak w raju, coraz bardziej mnie wciagalo w otchlan. Sam po rozwodzie nie chcialam trwalych zwiazkow, romansowalam wielokrotnie i na kazdy sygnal bliskosci uciekalam. Pozniej zrobilam terapie, zaczelam zdobywac sie na odwage bycia z kims, otwierania sie, podejmowania ryzyka. Ten mezczyzna wydawal mi sie bezpieczny, odbudowywalam zaufanie. W trakcie naszej znajomosci (poznalismy sie na sympatii) odkrylam, ze on ma nowy profil na z ktorego korzysta. Zaprzeczyl. Zalozylam profil napisalam i on odpowiedzial mi podpisujac swoim imieniem. Temu tez zaprzeczyl. Nie bylo zdjecia nie mialam wiecej argumentow. Ale coraz rzadziej sie widywalismy. On codziennie do mnie dzwonil rozmawiajac godzinami. Probowalam 2 razy to zerwac, a on probowal mnie przyciagnac do siebie. Teraz bylo na zasadzie, ani razem, ani oddzielnie. Mam wrazenie, ze on sie z kims spotyka, ale kiedy chcialam, aby jasno okreslil, ze sie rozstajemy nie chcial tego. Ten czas niepokoju, oczekiwania na ten krok w przepasc wykonczyl mnie emocjonalnie. Wiem, ze to czlowiek, ktory potrafi klamac i manuipulowac a mimo to nie potrafie sie od niego odciac. Jest wszystkim, co sama odrzucam od siebie a mimo to ze czuje sie, jak w kleszczach emocjonalnie nadal z nim jestem. 6 miesiecy znajolosci to jest ogrom czasu, to wystarczy, aby ktos przniknal w nas. Wiem, ze jestem uzalezniona od milosci, wydaje mi sie, ze wszystko wiem na ten temat i kazdemu potrafilabym sensownie doradzic. A sama nie moge sobie z tym poradzic. Gdyby nie moja rodzina, to nie chcialabym dalej dziwigac takiego bolu i ciezaru. Wiem, ze zycie przechodzi mi obok a ja nienawidze tej mojej slabosci i beznadziejnosci, tej zaleznosci od innych. Poplakalam sie sama nad soba. Czy ktos z was ma za soba takie doswiadczenie ? Jak sobie z tym radzicie ? Jak sie wam zyje z takim chorym glodem na milosc ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach