Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Ewo 😍 Wybacz namolność. Gdybym wiedziała, co Oneill napisze, nie pisałabym ja. Bo można i tak i tak. ale jednak lepiej, jak Oneill. Postanawiam poprawę co do formy, a nie treści :D I przytulam 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, a czy molestowaniem psychicznym będzie taka sytuacja... Związałam się z młodszym o 3 lata mężczyzną, którego znałam z pracy od 3 lat. W momencie, kiedy zaczęliśmy się spotykać - styczeń br. - on rozstał się z żoną, w planie był rozwód. Nic nie wskazywało na to, aby to mogło się zmienić, tzn. jego odczucia, jego sytuacja... Kochał mnie szalenie, żony nie chciał znać. Codziennie po pracy gonił do mnie 50 km i 50 km z powrotem... Pierwszy raz w życiu czułam się kochana, ważna i poczułam, że w końcu los się do mnie uśmiechnął... (jestem osobą pochodzącą z rozbitej rodziny i mam za sobą różne dziwne, nieudane, nieszczęśliwe związki... W zw. z moimi doświadczeniami uzależniam się od ludzi :(). Wszystko było dobrze, nawet bardzo (chciał ze mną mieszkać-mimo naszego krótkiego stażu, chciał wspólnej przyszłości-ja też) chyba do momentu otrzymania przez niego pozwu rozwodowego... Nie widziałam tego od razu, ale ciągle gdzieś nie było tej bliskości, zaczęło być inaczej. Rozwód odbył się 31 marca w ciągu jednej rozprawy (bez orzekania o winie) i od tego momentu wszystko zaczęło się po prostu sypać. Niedługo potem usłyszałam, że on chce się rozstać, bo doszedł do wniosku, że \"teraz nie chce z nikim być, chce być sam\". Wtedy był pewien na 100%, a teraz już nie... Ja oponowałam, bo dopiero co poczułam się pewnie na tym gruncie, a teraz miało się to skończyć... Nasze rozmowy o potencjalnym rozstaniu trwały ok. miesiąca... Coraz trudniejsze... Z tym, że w tym czasie mieliśmy mimo wszystko kontakt fizyczny, on każdorazowo przy mojej wizycie w jego domu chciał, żebym zostawała na noc... Dodam, że to raczej nie człowiek, który lata z kwiatka na kwiatek i sypia z kim popadnie - przynajmniej wcześniej tak było. Jego żona była w zasadzie jego pierwszą miłością. A ja drugą. Do tego nawet sam od siebie mówił \"kocham Cię\", a z drugiej strony nie chciał... Twierdził, że uczucie do mnie zdusi w sobie... :( I z każdym dniem działo się coraz gorzej... Ja w pewnym momencie, gdy między nami było OK byłam w dołku, a teraz on jeszcze bardziej on się pogłębiał... Bo oto miał zamiar odwrócić się ode mnie człowiek, którego tak mocno kochałam, choć początkowo nie chciałam tego związku-on był stroną aktywną i w końcu udało mu się mnie przekonać i... zakochałam się. Zaufałam mu, a on ot tak sobie chciał to zakończyć. To wprowadziło mnie w jeszcze gorszy stan. Gdzieś tam zaczęły się przewijać rozmowy o pomocy psychologa - dla nas obojga. Ale to były tylko słowa, bo nigdzie nie byliśmy. Potrzebowałam jego pomocy, jego wsparcia - on twierdził, że najpierw musi pomóc sobie, a potem dopiero komuś. Z każdym dniem sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie-na gorsze. Któregoś razu powiedziałam mu, że mam myśli samobójcze (bo mam takie) - nie mam nikogo bliskiego, wszystkie znajomości warte funta kłaków, z mamą kontakt średni, nigdy w moim życiu nie było nic trwale dobrego, nie mam z kim tego przejść, a sama nie mam siły i nie widzę przyszłości. Z jego strony usłyszałam, że go szantażuję i próbuję wymusić zmianę decyzji, kiedy on nie chce być ze mną. Bolało. Bo zbagatelizował to, co czuję. I tak cały czas. Aż nadszedł dzień, gdzie powiedział mi, że męczyło go to od dawna, ale teraz jest już pewien, że jeszcze ją (byłą żonę) kocha i nie da się kochać dwóch osób. Jeśli chodzi o mnie, to na tamten czas był pewien swojego uczucia albo wydawało mu się, że mnie kocha... :( Prosiłam go, aby dać sobie (nam obojgu) trochę czasu i zacząć rozwiązywać te problemy - bo moim zdaniem to jego zachowanie, to reakcja na jej słowa, że gdyby nie pozwolił jej się wyprowadzić albo próbował ją odzyskać, gdy to już zrobiła, to rozwodu by nie było... Jasne.. :/ To typowe wzbudzanie w nim winy - bo przez 3 czy 4 miesiące próbował ją zatrzymać i nic. A do tego byli ze sobą 7 lat, w tym 1,5 roku po ślubie, więc siłą rzeczy to musi boleć, bo przyzwyczajenie i czas spędzony razem... I uzależnienie od kogoś... Jego była żona to typ manipulatora - miałam takiego partnera w poprzednim związku. W każdym razie na moją prośbę zostaliśmy ze sobą do czasu 1-szej wizyty u psychologa. Mieliśmy wybrać się oboje, potem wychodziły coraz to nowe komplikacje - do tych, które on sam robił podejmowaniem różnych dziwnych decyzji. Różnych=sprzecznych, nielogicznych, irracjonalnych, złych. Przyszedł moment, że chodził tak zły, że bałam się do niego zadzwonić, bo ciągle albo puszczały mu nerwy i się wyładowywał na mnie, albo ciągle coś mu się nie podobało w moich pytaniach - pytałam o coś, co do tej pory było normalne, a uzyskiwałam odpowiedź, że nie musi się nikomu spowiadać ze swojego życia :(. A ja jeszcze bardziej cierpiałam :(:(. Któregoś dnia cały dzień chodziłam w piżamie, płakałam, również po rozmowie z nim i... moja mama nie wytrzymała. Stwierdziła, że on albo się uspokoi, albo ona dzwoni po policję z doniesieniem o dręczeniu mnie, bo widzi, że ja próbuję załagodzić sytuację, a jemu ciągle coś nie tak. Nie zadzwoniła, ale ja mu powiedziałam, że albo się uspokoi i będzie nad sobą panował, albo będziemy inaczej rozmawiać :|. Reakcją było zaskoczenie, potem, że on się dowie czy to rzeczywiście jest karalne (to tak, jakby się przyznał :|), a potem, że nie będzie do mnie dzwonił, bo nie ma zamiaru się tłumaczyć przed policją. I jeszcze gdzieś tam było, że to ja go straszę... :(, a ja się broniłam... :| Minęły 2 dni i... dostałam rano, będąc w pracy, telefon, że to koniec, wizyta u psychologa odwołana, mam sobie radzić sama, bo nikt go straszyć nie będzie... Nie będzie mi już pomagał. Na co ja, że w tej sytuacji, nie mając pomocy znikąd, będę musiała podjąć ten ostateczny krok - odpowiedź była taka, że to moje życie i mam sama sobie w nim decydować. Jego takie teksty już nie ruszają. :(:(:(:(:(:(:(:( I że nie będzie do mnie dzwonił ani w jakikolwiek sposób się kontaktował. Telefonów ode mnie też nie będzie odbierał. Bolało jak cholera, ale skoro miałam coś zrobić, to stwierdziłam, że te kilka godzin w pracy jeszcze jakoś wytrzymam. W domu miałam zgromadzone jakieś leki, czytałam wcześniej o śmierci... Nie chciałam tego robić, ale to wszystko, co się działo - teraz i wcześniej - w moim życiu przerosło mnie. Po prostu miarka się przelała. Nie chcę już z nikim być, bo nie sądzę, abym umiała komuś zaufać, a znów życie w samotności to... męczarnia. Już to przerabiałam. Do tego jeszcze problemy ze sobą, z doświadczeniami z dzieciństwa. Po tej rozmowie po 3 h u mnie w pracy pojawił się policyjny psycholog (!!!!!!!!!!!!!) - jak się okazało, to mój eks go zawiadomił :(. W każdym razie nie był to najlepszy pomysł, choć rozmowa z nim może jakoś mi pomogła na chwilę, ale praca to praca-wiedzą o tym 2 osoby (oficjalnie), ale jak teraz przechodzić koło ludzi myśląc, że mogą wiedzieć, że nie radzę sobie z życiem... Czuję się napiętnowana... Do tego jeszcze dochodzi to, że to jednak policja, zaistniałam w kartotece... A w mojej pracy muszę mieć nieskazitelną opinię - co 10 lat wysyłane są zapytania o niekaralność itd. Inna sprawa, że mój ojciec wyprowadził się z domu rok temu, choć rodzice nie dogadywali się prawie przez całe małżeństwo - ale jego sposobem na zaprowadzenie ładu i porządku w domu (czyt. na podporządkowanie sobie mnie i mojej mamy) było wezwanie policji celem zastraszenia mnie - buntowałam się. Skończyło się to tak, że dostałby mandat za bezzasadne wezwanie, a następnego dnia już go nie było. Jednak od tamtej pory mam uraz do policji - kiedyś wracając z pracy widziałam radiowóz pod blokiem i ugięły się pode mną nogi, bo myślałam, że mój ojciec znów coś wymyślił... :| Innym razem nasze mieszkanie odwiedził dzielnicowy z pytaniem o to czy jest spokój, czy ojciec nie uprzykrza życia... Nic mi nie groziło, żadna odpowiedzialność ani nic, ale uraz jest i tyle. Dałam się zastraszyć :(. Tak i teraz. Nie wiem jak się z tego wyplątać-wypadałoby zmienić pracę... :| Rozmawiałam o tym wszystkim z jego bratem (znam go dość blisko od 2 lat) i z ich mamą. Kobietą, którą widziałam raz na oczy... Chciałam jej tylko powiedzieć, co się stało i że więcej jej gościem nie będę - często zapraszała mnie (nas) za pośrednictwem mojego eks, ale byłam tam tylko na Wielkanoc. Z tej rozmowy wynikło, że ona też widzi, co się z nim dzieje, choć rzadko się tam pojawiał (w domu rodziców), że powinien wyleczyć się z tego, w czym tkwi, zapewniała, że ona go względem mnie nie buntowała, bo... mimo, że widziała raz, to polubiła mnie i wie, że dobry człowiek jestem... więc gdy będę miała ochotę albo potrzebowała, mogę zadzwonić albo nawet przyjechać, co było dla mnie niemałym szokiem. Stwierdziła też, że ona porozmawia z nim, o tym, co się dzieje, bo tak nie można. Ale nie wie czy to cokolwiek zmieni. I kiedy, jeśli w ogóle. Złota kobieta. W sumie wisiałyśmy na telefonie prawie 2 h, obie się trochę popłakałyśmy do słuchawki... W ogóle byłam nastawiona na krótką rozmowę informującą i na to, że mogę dostać burę za to, że ją wciągam w sprawy nasze, za to, że śmiem coś złego powiedzieć na jej syna. Ale nie. W końcu ktoś normalny. A do tej całej karuzeli dochodzi jeszcze informacja, że dziś, pod nieobecność moją i mojej mamy dochodzi jeszcze to, że była u nas w domu policja. Policyjny samochód i człowiek po cywilu... Stawiam na tego psychologa - nic innego się nie dzieje, co mogłoby powodować wizytę ludzi z policji w domu, ale... jeśli tak to ma wyglądać, to... Jestem bardzo \"wdzięczna\" mojemu eks za dodatkowe kłopoty, jakie na mnie sprowadził. Bo czuję presję, że muszę coś z tym moim problemem zrobić, już, teraz, zaraz, no bo policja czuwa nad moim być albo nie być. Straszne to jest i jeśli to miałaby być pomoc ze strony mojego eks, jak twierdzi, to... lepiej, żeby nic nie robił. On stwierdził, że najważniejsze było moje życie, a nie konsekwencje jego telefonu do KMP zw. z pracą czy inne. Jeśli tak chciałby mi pomóc, to powinien wziąć mnie za rękę i zawieźć do tego psychologa, gdzie byłam umówiona (to 60 km ode mnie i nie mam jak tam dojechać). Bo teraz... ja widzę to tak, że on w ten sposób odepchnął to od siebie (problem) i robi to dla spokoju własnego sumienia i aby nikt nie powiedział, że wiedział, co się ze mną dzieje, a nic nie zrobił... :(:(:( Bo to akurat mi wcale nie pomogło - zmusza mnie do tego, aby coś z tym zrobić (choć byłam gotowa iść sama do poradni; gotowa nie znaczy chętna. Raczej postrzegałam to jako konieczność), a ja nie chcę robić nic pod przymusem. Zwłaszcza, że nie mam ochoty o tym myśleć, bo to wszystko tak bardzo boli. Wczoraj \"leczyłam się\" wódką :| i choć nigdy nie piję alkoholu, to ona także mi nie pomogła w nieodczuwaniu i niemyśleniu... :(:( Masakra... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chnął to od siebie (problem) i robi to dla spokoju własnego sumienia i aby nikt nie powiedział, że wiedział, co się ze mną dzieje, a nic nie zrobił... :(:(:( Bo to akurat mi wcale nie pomogło - zmusza mnie do tego, aby coś z tym zrobić (choć byłam gotowa iść sama do poradni; gotowa nie znaczy chętna. Raczej postrzegałam to jako konieczność), a ja nie chcę robić nic pod przymusem. Zwłaszcza, że nie mam ochoty o tym myśleć, bo to wszystko tak bardzo boli. Wczoraj "leczyłam się" wódką :| i choć nigdy nie piję alkoholu, to ona także mi nie pomogła w nieodczuwaniu i niemyśleniu... :(:( Masakra... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witojcie ! 🖐️:-D yeez :-D 🖐️ Nie wiem co sie tak na Ciebie \" uparłam \" :-P Ale chyba znam odpowiedz - dlaczego :-) W twoich postach - jest - krótko - i na temat :-P To jest cos dla mnie. \" Potrafisz ciosać \" równo, ale jazda...jak mi sie podoba !!!!!!!!! Potrzebuje takiej właśnie przejażdzki :-P A Ty to potrafisz tutaj dać , ja tak własnie Ciebie odbieram. Nawet nie wiesz jak sie ciesze że jestes tutaj. Niechaj mnie twoje wpisy \" ciosają \" yeez :-) dla ciebie kwiaty 🌼🌼🌼🌼🌼 Dla kazdej z was 🌼 :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam dzis dola jak stodoła
tak.... powinnam sie byla otrzasnac juz wczesniej, bo widzialam pewne rzeczy, pewne schematy zachowan a piszac tu zdawalam sobie gdzies w glebi duszy sprawe ze to molestowanie psychiczne. mimo to nie odeszlam. ba! wzielam slub! i jak bylo do przewidzenia wszystko ryplo szybciej niz mgnienie oka. inny scenariusz nie wchodzil w gre. bylam slepa, zakochana, slepa, glupia! teraz przejrzalam na oczy. teraz, gdy co prawda nie jest za pozno, ale jest duzo duzo trudniej. moj maz to wybitny szantazysta emocjonalny, umiejacy doskonale bazowac na czyichs emocjach. ta sztuka opanowal do perfekcji, doskonale wiedzial jak mnie podejsc by uzyskac efekty. a ja sie litowałam nad biedaczyskiem, no bo jak to go tak zostawic w trudnych chwilach? duzo mu pomoglam.. i za to dostalam po dupie. ba! wieciec co ostanio uslyszałam???? ze on jest gotow MI wybaczyc, tak po katolicku!!!!!! MI WYBACZYC, lapiecie to w ogole??!!! Bo to ja przeciez jestem ta zla zona ktora na meza w koncu dupe wystawila!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zagubiona dusza 🌻 Twój wpis świadczy o głębokim Twoim rozchwianiu emocjonalnym, o nie radzeniu sobie w tej przykrej sytuacji. Myślę, że spotkanie z psychologiem, nawet policyjnym, to jest świetny pomysł.Potrzebujesz kogoś,kto uporządkuje Twoje mysli i emocje, uspokoi cię. Prawie każda z nas tutaj chodziła, czy chodzi do psychologa. Masz bagaż złych doświadczen z przeszlości, wybrałas sobie na partnera też rozchwianego emocjonalnie człowieka. Nie da się nikogo zmusić do miłości. Niestety. Myślę, że pozwolic komus odejść to bardzo trudna rzecz. Ja pewnie tego jeszcze nie potrafię. Ale wiem jedno. Mozesz sobie pomóc. Koniecznie idż do psychologa i rozpocznij długotrwalą terapię. Pomoże Ci to uporac się ze swoja przeszłością, możesz tez wzmocnic sie lekami. Są sytuacje, ktore wymagaja tez pomocy psychiatry, właśnie zapisania leków. Ja ponad rok brałam leki antydepresyjne. Mnie pomogły. Uzbroj sie więc w odwagę. Idż do lekarza, bierz leki. Przed Tobą jeszcze wiele dobrych rzeczy i zdarzeń. Przytulam 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam dzis dola jak stodoła 🌻 Kochanie nie patrz wstecz... patrz do przodu. Nie rozdzielaj szat, nie płacz nad rozlanym mlekiem.... Ty już wiesz czego nie chcesz...kogo! To w tej chwili jest najważniejsze, uporządkować swoje życie, a ty wiesz już co zrobić. Rozpoczęłaś sprzątanie... Nie rozmyślaj dlaczego tak zrobiłaś, Dlaczego nie posłuchałaś... Nie skupiaj się nad tym na co nie masz wpływu... O ile lat świetlnych jesteś od wielu z nas...Ty już wiesz co robić, nie masz dzieci, jesteś młoda...wszystko przez Tobą. To już minęło, teraz jesteś o ile mądrzejsza, widzisz więcej... A On? Nie masz wpływu na to co mówi i robi... To jego problem. A Ty nie musisz tego do siebie przyjmować. Jego zdanie, może je mieć... a Ty? Ty masz o sobie jak najlepsze...i tego się trzymaj Dziewczyno. Przytulam siódemka 🖐️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
witajcie kochane dawno nie pisałam , bo nie ma o czym staram sie dojśc do ładu i składu ze soba ,ale nie do końca mi to wychodzi minęły juz prawie 4 miesiące a ja robię krok na przód to potem cofam sie dwa do tyłu tęsknię za toksykiem bardzo , ale nie dzwonie nie mam juz takiej ochoty jak kiedys złapać z nim kontakt ostatnio juz dobrze było ze mna naprawde myslałam że wychodze na prosta ale oczywiscie dowiedzialam sie od życzliwych jak zwykle ,że on się związał z dziewczyna która ma 20lat i jest kelnerką i jest w niego wpatrzona jak w obraz i cieszy sie ze był gangsterem , troche dziwne myslenie , ale zauwazylam za jemu chyba zawsze o to chodziło wiem ze ciagle tam sa imprezy czuje sie strasznie staro jak jakas zuzyta ścierka ciągle płaczę naokrągło chodze do psychologa ale raczej nie do konca mi ta Pani pasuje , ale czekam na nastepna wizyte zobaczym,y co bedzie dalej i zauwazyłam też że ciągle coś nie pozwala mi odzyskać siebie i spokoju zawsze albo cos sie dowiaduje , albo czepiają się mnie takie przypadki straszne dobija mnie moje życie bez leków nie spie on się bawi i szaleje i jest naprwdę szczęsliwy a ja ciagle sama to przykre dla mnie ja też chcę byc szczęsliwa bardzo chcę ale nie umiem ,nic mnie nie cieszy , jestem załamana mam rozpiernicz w głowie i w życiu i posprzatałam jakis czas temu w domu a teraz znowu masakra taki bałagan nie umiem sie skoncentrować do tego doszły lęki przed ludźmi naprawde sobie nie radze a no i mój były mąz wystapił o podział domu do sądu żeby było mało tego wszystkiego a dogadalismy sie że dzieci i ja mieszkamy tutaj az nie pokończą szkół czyli dobrych kilka lat a teraz on składa pismo do sądu a ja dla tej umowy odstąpiłam od jego winy w sądzie po 2 latach trwania rozwodu a miałam wygraną w kieszeni ale jestem głupia to wszystko mnie przerasta jakby świat sie p-ko mnie ustawił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia....przytulam mocno ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ Cieszę się, że się odezwałaś. Tęskniłyśmy..... Mój Boże to już 4 miesiące! Ale jesteś dzielna Dziewczyna, wytrwałaś.... A już myślałam...tfu tfu Montia...co nas nie zabije to nas wzmocni. Nie popadaj w apatię. Kto da sobie rade jak nie my ;) Zdrowiejesz.... to dobrze. Cofki sa i będą, ale uwalniasz się, a to boli i trzeba czasu. Dobrze, że chodzisz do psychologa, dobrze, że masz świadomość, że jesteś mądrzejsza, dasz radę Kochanie. Nie masz wyjścia...,musisz dać i być szczęśliwa. Podział majątku to sprawa, o której wiesz od dawna zapewne, no teraz były się uaktywnił...trudno. Wczeniej czy póxniej...bedziesz miała za sobą. Kolejny tatuś...ehhhh dźentelmeńskie umowy z nimi.... Ksiązkę bym napisała o umowach z moim byłym mężem. Montia dobrze, że się pokazałąś...przychodź tutaj. Przytulam Cię mocno 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Niebo kochane 🌻 ❤️ zawsze miałas do mnie mnie cierpliwosc , Ewa też :)) dziękuję Ci za wszystko staram sie jak mogę ale teraz bardzo mnie ranią wszystkie sytuacje ,które normalnie bym kiedys potraktowała jak nic wielkiego a teraz wszystko biore do siebie jakbym była bardzo słaba staram się walczyć o swoje życie dla moich dzieci dużo sie w naszych stosunkach z moimi córeczkami zmieniło nie jestem idealna mama ale wiem ,że teraz daję im duzo więcej niz kiedys z siebie nie zasypiają już beze mnnie mamy duże łózko i jedna kładzie sie z jednej strony a druga z drugiej i ja je głaszczę i tak zasypiamy od jakiegoś czasu 🌻 i to jest najmilszy moment w całym moim każdym dniu wczoraj miałam przedstawienie w szkole z okazji dnia mamy u młodszej córeczki i była ściana na której dzieci dzieci powiesiły swoich rodziców -rysunki a moja mała narysowała tylko mame jedyna z całej klasy cxhociaz sa dzieci bez taty w tej klasie bardzo mi było przykro że ona narysowała tylko mnie ,że tak czuła zapytalam ja dlaczego a ona mi powiedziala ze po co miała tate rysowac skoro jemu ciągle coś wypada i tak by nie przyszedł i tego nie zobaczył a tak go prosiłam zeby przyszedł ehh samo zycie zaczynam sobie robic wyrzuty że takiego tate wybrałam dla moich dzieci gdybym wczesniej wiedziała ... a potem jeszcze toksyk ktory mowil przez dwa lata ze kocha moje moje dzieci, nastepny ... to są jakieś dupki straszne i Ci biologiczni i nie biologiczni a ja dojde do siebie ale czasu mi trzeba dużo bardzo więcej niz myslałam a tego że pogoniłam toksyka na pewno nie żałuje do było jedyne mądre wyjście z sytuacji czasem doskwiera mi samotność, szczególnie teraz jak tato biologiczny zabrał dzieci do swojej mamy na dobę ale zabrał i juz mam informacje od starszej córki ,że poszedł na balety ehh a one z babcia zostały po co on je bierze nie rozumiem i tak jutro bedzie odsypiał balety ale pewnych rzeczy nie przeskoczę ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia, cofnij się Słonko kilkanaście stron wstecz i popatrz co pisałaś. Wrócił do żony. Przeżywałaś, płakałaś, masakra. Teraz ma następną. Skarbie, nie obraź się, ale to jakis marny Casanova, który lubi krótkie dystanse. A Ty zasługujesz ma długodystansowca...ale żeby kiedyś być w dobrym związku, najpierw musisz wyleczyć siebie. Kochanie, podnieś się, tyle miesięcy za Tobą, czas na zmiany. Czas, żebyś odkryła w sobie dziką kobietę - niezależną, samostanowiącą, ustanawiającą swoje prawa, oddychającą pełną piersią, z miłością patrzącą w lustro, bo się sobie podobasz. Ja właśnie powoli taką się staję i mam w doopie , co exior mówi o mnie i do mnie. Niedawno nazwał mnie dziwką, centralnie i prosto w oczy. No i co, to świadczy tylko o nim. Ja nie myślę tak o sobie, bo wiem kim jestem i jaka jestem. Na początlu i owszem zabolało mnie, bo jednak nie spodziewałam się, że po raz kolejny usłyszę epitety. Ja - matka jego dzieci. Ale pal sześć. Skoro tak, to niech sobie myśli co chce. Ja żyję własnym życiem. Opłaciłam pozew, zajmuję się sobą i potomstwem:D Montia, zrób to samo. Zacznij się do siebie uśmiechać, nawet przez łzy. Jeśli czasem się takie trafią, ja sobie wybaczam. Mam prawo, jestem człowiekiem. Popłakałam się, kiedy mecenas przyszedł i powiedział, że pozew opłacony ( dałam mu pieniądze, bo on codziennie jest w sądzie),. Popłakałam i wybaczyłam sobie. W końcu nie wychodziłam za mąż zakładając, że się rozwiodę. Więc mam prawo do płaczu. I koniec. Otarłam łzy i poszłam dalej, nie oglądając się za siebie. Nie ma do czego wracać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia...❤️ A wiesz, że o tym wyborze ojca dla swojego syna ja tez pisałam ostatnio...że żałuję itd. Ale....przecież Ty masz wspaniałe córeczki i ja mam syna, kochamy nasze dzieci najbardziej na świecie.... nie możemy teraz tak myśleć. co do ojca dziewczynek...Ty rób swoje jak najlepiej umiesz, a on...nie masz wpływu, a dzieci to widzą. Ty nie musisz nic mówić, nastawiać ich...one są mądre, potrafią ocenić. Ja rysunek Twojej córeczki odebrałam inaczej...przecież to Dzień Matki...a nie rodziców, dlatego narysowała Ciebie i może też dlatego, że to Ty jesteś jej całym światem. To miłe :) I zazwyczaj te kontakty z dziećmi się polepszają po rozstaniu z toksykiem, bo mamy czas o nie zadbać mentalnie, psychiczne, bo nasza psychika się oczyszcza, bo oni już nas nie zatruwają. To jest bardzo symptomatyczne... Co do samotności... Montia ❤️ nie jesteś sama, masz dziewczynki, a przede wszytskim odzyskujesz siebie...daj sobie szansę na prawdziwą miłość. Miłość własną... a ta od drugiego człowieka przyjdzie z czasem. Jesteś ładną bardzo dziewczyną, masz ładna i duszę ... wylecz się najpierw z jednego, zapełnij tą ranę sobą... Wygrywasz... nie widzisz tego???? Bedzie dobrze...daj czasowi czas ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
cztery umowy dziękuje ❤️ pamietam ,że dużo do mnie pisałaś jak juz toksyka sie pozbyłam Twoje wsparcie jest dla mnie strasznie ważne a ten twój ex to debil, przepraszam za słownictwo ,ale tak uważam nie wolno tak mówić na matke swoich dzieci/dziecka nigdy przenigdy, bo to brak szacunku a Ty jesteś świetna 🌻 jak ja to mówię przyroda go kiedys dopadnie trzeba czekac nadejdzie taki dzień ,że to wszystko do nich wróci a toksyk marny Casanova-tak jest ,wiem to, wiem ,że ja potrzebuje kiedys miec kogos kto będzie mnie trzymał jak będe miała 70lat za reke i spacerował ze mna po parku i wysiadał ze mna z tramwaju pomagając mi albo ja jemu ale teraz ja jestem w takim momencie ,że bolą mnie nowości o nim i jak jeszcze słysze że tam tak super a u mnie takie problemy ciagle to sie wściekam i łapie doła a potem się z tym godze i tak w kółko ja nie chcę nikogo na chwile bo jakbym chciała to bym z nim była dalej ale ja nie chce zyc chwilą chce kogoś kto mnie pokocha tak bardzo jak moje dzieci , wiem że to może być niemozliwe bo dzieci kochają bezwarunkową miłością ale wiem tez że pomimo strasznego poczucia samotności ja nie chce byc z byle kim ,żeby tylko byc to nie o to chodzi chce też najpierw pokochac siebie , staram się ,al;e jest to dla mnie trudne straszne ale może z czasem to sie uda wierze w to czytam, myslę ,próbuję zrozumiec , ale też potrzebuję czasu ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Niebo widzisz , nadchodzi taki moment ,że myslimy co by było gdybysmy z kims innym miały Ty syna a ja córeczki \ tak że może nie byłoby tego wszystkiego takie myśli są i trudno, ale prawda jest taka ,że jakby człowiek wiedział ,że upadnie to by usiadł nie da sie wszystkiego przewidziec trzeba zyc dalej a nasze dzieciaki sa wspaniałe ❤️ i juz chwilami mi sie wydaje ,że wygrywam ,ale potem przychodzi zwatpienie jesli chodzi o Dzień w szkole to był to Dzień Mamy i Taty razem ja tylko napisalam w skrócie więc tatusiowie tez byli wiesz kiedys moja mała jak była u psychologa ja trwał rozwód - miała straszne problemy z poradzeniem sobie z ta sytuacją narysował a motyla dużego ze skrzydłami, pod skrzydłami były dwa mniejsze motyle i odgrodziła te motyle grubą kreską i narysowała węża i powiedziala ze ten wąz musi byc z a linią bo zje motyle Pani psycholog zinterpretowała to w taki sposób ,że dziecko czuje zagrożenie ze strony taty który jest węzem na rysunku a motyle to ja i moje coreczki i ze one sie kryja pod tymi skrzydłami, tam czuja się bezpiecznie mam ten rysunek do dzisiaj a to było 4 lata temu albo nawet z 5 lat dobranoc ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta 11 dziękuję za reakcję i słowa otuchy. Miła jest świadomość, że ktoś mnie rozumie. Że wybieram ludzi rozchwianych emocjonalnie... Pewnie, że tak - w końcu to najlepiej znam z domu. Inna sytuacja jest dla mnie obca i... niebezpieczna. Że ja jestem rozchwiana - też prawda. Mam od dwóch lat taką książkę \"Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców\" J. Conway\'a i tam kiedyś przeczytałam, że ludzie z rodzin dysfunkcyjnych właśnie najczęściej przyciągają podobnych sobie albo takich, którzy żyją chęcią pomocy innym. Święta prawda... Mój eks też pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny - jego ojciec pije :(. A do tego... On ma 4 braci (on jest najmłodszy) i... on i jego pierwszy w kolejności starszy brat są niechcianymi dziećmi, nieplanowanymi. I obaj o tym wiedzą :(. Z tym, że... gdy się poznaliśmy wyglądało na to, że S. radzi sobie w tej sytuacji całkiem nieźle. Zaakceptował ten fakt i umie z tym żyć. Kiedy było z nami dobrze, był dla mnie prawdziwą opoką, mogłam mu całkowicie zaufać i skorzystać z jego siły. Jednak kiedyś powiedział mi takie coś: \"Myślisz, że dlaczego tak lubię się przytulać? (przytulać w sensie przytulać, bez ukrytych znaczeń) Bo nie miałem w domu czułości i dostatecznej ilości miłości.\" :( \"Nie da się nikogo zmusić do miłości. Niestety.\" Ech... Nie rozumiem, w głowie mi się nie mieści, że uczucie trwa i... tak się ma kończyć, z dnia na dzień... I że można to w sobie zdusić, bo się człowiek sam w sobie pogubił... Ja też nie potrafię komuś odejść. W głowie mi się nie mieści, że tak nagle, jednego dnia ma skończyć się cała znajomość, która trwa tyle czasu... I... to coś albo fundament pod to \"coś\" zaczął się już dużo wcześniej... Znałam go z pracy, pracuję w komórce, która nadzorowała pracę jego i innych, podobnych pracowników, a że ci ludzie pracują w terenie, więc mieliśmy kontakt jedynie telefoniczny. Z nim kontakt był zawsze bardzo dobry. Nie wiedziałam, jaka była jego sytuacja, że zamierza się żenić, bo nie było nigdy takich rozmów, ale kiedy dotarła do mnie wiadomość, że wtedy i wtedy ma być ślub, coś mnie ukłuło... Potem, już po ślubie, on zwalniał się z firmy i musiał przyjechać do głównej siedziby firmy, w której pracuję, przejść z obiegówką przez różne komórki i wstąpił też do nas... Gdy byliśmy razem powiedział mi, że wtedy, gdy mnie zobaczył, ugięły się pod nim nogi... Mi z kolei na tyle trzęsły się ręce z wrażenia, że nie byłam w stanie napisać mu tego, o co mnie poprosił (dorywcza praca sekretarki ;)). Innym razem jechałam gdzieś daleko autobusem przez jego miasto i jakoś wyszło tak, że o tym wiedział - dostałam \"polecenie\", żebym dała znać, gdy będę dojeżdżać, to wyjdzie na przystanek i chwilę porozmawiamy, bo akurat był wtedy w pracy, a że była to sobota, więc było luźniej... Dlatego nie rozumiem tego wszystkiego. Rozumiem, że jest zagubiony i że na pewno boli go rozstanie z żoną, bo jednak dużo czasu byli ze sobą, ale czemu próbować się pozbierać czyimś kosztem? Kosztem czegoś, co tak dobrze się zapowiadało... W ostatnim czasie on szukał cały czas potwierdzeń na to, że nic z tego nie będzie - kwestia finansowa, kwestia jego pracy (pracuje 12 h na dobe, w dzień albo w nocy, przez tydzień, a potem ma tydzień wolnego i tak na przemian. Ale że pieniądze żadne, zajmuje się jeszcze ubezpieczeniami, bo by się nie utrzymał. Tylko, że w tym mu nie idzie i... nie chce tego zobaczyć. Nie chce widzieć, że to niewłaściwe rozwiązanie :( ), kwestia tego, że ma zamiar wrócić na studia (ciekawe, gdzie je wciśnie w swój harmonogram, kiedy nie ma czasu nawet podrapać się po głowie :( ), kwestia tego, że niby do siebie nagle nie pasujemy... Mam w ogóle wrażenie, że on teraz próbuje odbić sobie wszystko to, czego nie mógł zrobić będąc w związku z nią i czego nie robił wcześniej, będąc nastolatkiem... Bo był wychowywany na grzeczne dziecko, któremu nic nie było wolno-jak mi. Czyli... teraz chce chodzić na imprezy, bo z nią nie chodził, bo albo był zmęczony po pracy, albo był w pracy, albo ona nie chciała z nim iść (jednak chodzenie samej bardzo dobrze jej wychodziło... :( ), albo nie chciała jechać z nim na ryby, albo jak gdzieś pojechali, to zostawiała go samemu sobie-znajomi byli najważniejsi... A on się poświęcał. Nie potrafię tak tego zostawić. Nie kontaktujemy się od paru dni - ja się powstrzymuję, żeby do niego nie zadzwonić, chociaż bardzo bym chciała :(, on też nie dzwoni... Na podst. NK widzę, że siedzi po nocach przy komputerze-i to o takich porach, o których nigdy nie siedział... To też jest dziwne... Jedynie w miarę normalne jest to, że czasem coś tam powie jego brat, choć on też zbyt często się z nim nie kontaktuje... Prawie, że odchodzę od zmysłów, nie mogę spać, jeść, jak już usnę, to mi się śni-zawsze w dobrych wersjach :( - to też jest straszne :(. Nie mam pojęcia czy w ogóle jest szansa na to, żeby sytuacja się wyprostowała i... :(:(:(:(:( Obawiam się, że nie będę umiała uwolnić się od uczucia do niego. Zresztą wcale tego nie chcę :(... Piszesz, abym poszła do psychologa... Wiem, że jest mi to potrzebne. Ale wiem też, że sama tego nie przejdę i... na chwilę obecną potrzebuję kogoś, kto choć przez trochę poprowadzi mnie za rączkę, ewentualnie później ją puści. Wiadomo, że musi być to ktoś bardzo bliski, komu można bez oporów zwierzyć się ze swoich uczuć - poza nim nikogo takiego nie miałam. Mój kuzyn chce mi pomóc, ale jego ciągle nie ma - jest kierowcą w międzynarodowej firmie spedycyjnej... Dość bliski kolega dał mi namiar do jakiegoś dobrego psychologa, który postawił na nogi osobę w podobnej do mojej sytuacji... nie jestem nawet w stanie zadzwonić :(. I chyba zwyczajnie nie jestem w stanie się odważyć na tę wizytę. Do tego psychologa z policji raczej, na dzień dzisiejszy, chodzić nie będę, bo... jakoś nie do końca mi pasował... A poza tym to mężczyzna, właściwie chłopak 10 lat starszy ode mnie... Nie wszystko mogę mu powiedzieć, bo się krępuję - np. tego, że nawet do seksu za bardzo się nie nadaję, tzn. mam z tym problem i nie wiem, jak z niego wyjść... Moich frustracji jest jeszcze trochę... Od 2 lat choruję na przewlekłą chorobę przewodu pokarmowego i to jest nieuleczalna choroba... Myślałam, że się z tym pogodziłam, ale ostatnio doszłam do wniosku, że jednak nie... Kiedyś, gdy zaczęłam chorować, był taki moment, że pomyślałam, że mam wrażenie, że moje życie jest już dawno przegrane... :(, a mam dopiero (albo aż) 27 lat. I nic w życiu, poza studiami, nie osiągnęłam. W ogóle co chwilę wychodzą jakieś nowe komplikacje, jeden problem jeszcze się nie skończy, a już zaczyna się drugi... :( Trudno to wszystko ogarnąć, bo wychodzi, że mam albo jakiegoś życiowego pecha, albo monopol na komplikacje życiowe... Jeszcze nie wiem, co zrobię, ale biorę pod uwagę Twoje sugestie... Dziękuję. Tylko nie wiem czy akurat ten topik jest właściwym miejscem do opisywania mojej sytuacji. Jeśli nie, proszę mnie stąd przepędzić ;). po raz kolejny Montia... \"narysował a motyla dużego ze skrzydłami, pod skrzydłami były dwa mniejsze motyle i odgrodziła te motyle grubą kreską i narysowała węża i powiedziala ze ten wąz musi byc z a linią bo zje motyle Pani psycholog zinterpretowała to w taki sposób ,że dziecko czuje zagrożenie ze strony taty który jest węzem na rysunku a motyle to ja i moje coreczki i ze one sie kryja pod tymi skrzydłami, tam czuja się bezpiecznie mam ten rysunek do dzisiaj a to było 4 lata temu albo nawet z 5 lat\" - gdy moi rodzice mieli sprawę rozwodową, miałam 6 lat. Sprawa nigdy się nie zakończyła, nawet teraz nadal są małżeństwem, ale nieważne. Miałam na myśli to, że mnie też prowadzano do psychologa - byłam wtedy mała i niewiele pamiętam, ale jedna czy dwie sprawy utkwiły mi w pamięci - mi pani psycholog kazała narysować dwa domy i umieścić w nich rodziców, siebie i zabawki... Więc ja zrobiłam to tak, że rodzice mieszkali razem w jednym domu, a ja i zabawki w drugim. Tak się teraz zastanawiam, co to miało w moim wydaniu oznaczać... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez :-) dziekuję że mi odpisałaś i z za zadane pytania na które napewno postaram sie wkrótce odpisac, terz nie potrafię , od trzech godzin męczę sie zbólem podbrzusza, wyłam z bólu , dwa ibupromy mi pomogły ale nadal nie przeszedł ból tak całkiem, napewno odpisze, teraz ide juz.sie polozyc .papapapaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam dziś doła jak stodoła
Niebo błękitne Macie może jakiś pomysł jak udowodnić takie molestownie psychiczne... Ja mam właśnie teraz pieklo rozwodu, gdzie maz wypiera sie wszystkiego. Jest słowo za słowo... Nie bylam cwana i nie zbierałam dowodów... Zreszta jakie dowody? To zawsze bylo w 4 scianach domu, przy ludziach - chodzacy ideał...... Doradzcie coś- jak mozan udowodnic ze to nie wymysły moje tylko rzeczywiscie takie rzeczy mialay miejsce.. ? ?Ktos mial podobna sytuacje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam dziś doła jak stodoła... Nie wiem czy Ci to pomoże... Mam w domu książkę \"Molestowanie moralne. Perwersyjna przemoc w życiu codziennym\" M-F. Hirigoyen - z tego, co pamiętam, umieszczone są tam wskazówki, co można zrobić, aby to odowodnić, ale że z reguły odbywa się to bez świadków, więc trudno. Inaczej nie mam pomysłów. Chyba, że sąsiedzi coś słyszeli? Może to jakiś punkt zaczepienia? Mój tato też tak robił - i nie było na niego mocnych :(. Mam nadzieję, że Ci się uda :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zagubiona dusza 🌻 Widzę, że masz i czytasz różne książki. i szukasz. To dobrze. Jednak z jednej rzeczy powinnaś sobie zdać sprawę. Mianowicie z tego, że to Ty masz problem. Jesteś DDA, wybierasz delikatnie mówiąc rozchwianych emocjonalnie partnerow. Świadczy to o jednym. Że to ty masz problem. Nie masz wpływu na sposób rozumowania, czy postępowania innych ludzi. Ale zdecydowanie masz wpływ na SIEBIE. i tylko siebie możesz zmienić. Możesz wynajdywać miliony powodów, by nie iść do psychologa i nie zmierzyc się ze swoim problemem. Jedno jest pewne. To nie KTOŚ powinien dac Ci miłość, zapewnic poczucie bezpieczeństwa, poprowadzic za rączkę, i zaopiekowac sie Tobą. To bez sensu i nierealne. To TY masz to wszystko sobie dać. Jesli nie chcesz iść do psychologa, choc moim zdaniem to konieczne, to poszukaj najbliższego Domu Trzeżwości i znajdż grupę wsparcia dla DDA. To darmowa i realna pomoc. Jeśli powiesz tam, że w Twoim zyciu jest ktoś, kto ma problem z alkoholem, będziesz tez miała dostęp do darmowego i dobrego psychologa. Tam pracuje się na programie 12-kroków, który moim zdaniem powinien byc w programie każdego gimnazjum. Co drugiej przynajmniej osobie sie przyda, bo kto jest tak do końca normalny? Nie wyważa się otwartych drzwi, czy rozbija głową muru. Po to jest lekarz, grupy wsparcia, to forum, by skorzystac zpomocy. Po co? By ZAJAC SIE SOBA To Twoje życie, Twój problem. Możesz zmienic to, co jest w Tobie nienajlepsze. Po to, by życ szczęśliwiej, by dac sobie MIŁOSC WSPARCIE. A potem, juz jako całe jabłko, a nie jako gówniana połowka, możesz poszukac drugiego pełnego jabłka. I życ szczęśliwie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renta11 Wkradła się pewna nieścisłość... Ok, psycholog, wiem, że powinnam. Ale nie o tym chciałam. DDA nie jestem, w moim domu nigdy nie było alkoholu. Nigdy nie widziałam mojego ojca ani kogokolwiek w domu w stanie nietrzeźwości. Owszem, przy imieninach czy innych okazjach alkohol się pojawiał - ale połowa butelki 0,5 l na 10 osób pijących to chyba nie jest dużo? Pisałam wcześniej, że alkohol był w domu mojego eks i problem dotyczył jego ojca. U mnie... całe życie trwały jedynie walki moich rodziców o... No właśnie nie wiem, o co. Walki między sobą. Przy czym ogniwem zapalnym był mój ojciec. A potem to już zakrawało na dręczenie innych ludzi. Ale mój ojciec nie potrzebował do tego alkoholu, świetnie mu to wychodziło na trzeźwo :o. Że mam problem-wiem. Jeśli jakoś można określić mnie, to chyba tylko jako DDRR - nie wiem, co gorsze i czy to w ogóle można porównywać... Nie wiem, jak DDA, ale ja całe życie noszę w sobie pustkę, której nikt i nic nie wypełnia. To puste miejsce bardzo boli i dlatego człowiekowi trudno się podnieść i coś zrobić ze swoim życiem. Boi się tego bólu, który na nowo będzie musiał przeżywać i boi się, że nie będzie wtedy przy nim nikogo. Bo być może jest zbyt słaby, aby przez to przejść samemu albo... lepiej wychodzi mu użalanie się nad sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olmert Ehud
Tak jestem w zwiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zagubiona 🌻 DDa, DDD czy inne zabuzenie czy wspóluzaleznienie, jakie to ma znaczenie? Masz problem. i tyle. Odesłałam cię do domu trzeżwości, bo tam mozna za darmo uzyskac pomoc. A program, jak pisałam, jest dla każdego. Pustka jest tez charakterystyczna dla prawie każdego zaburzenia. możesz sie użalac nad sobą. i pozostać w roli ofiary do konca życia. ale możesz też wziąć swoje zycie w swoje ręce. I sobie pomóc. SAMA SOBIE. I sama jesteś w stanie zapelnic ta pustke w Tobie. bo nikt inny i tak jej nie zapelni. Czyli, możesz siebie oszukiwac i bawic sie w kotka i myszkę. Ale możesz też iść do psychologa. i pracowac nad sobą. Wybór nalezy do Ciebie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
renta11 Wiem, tylko ciężko powiedzieć sobie: \"zrób coś z tym\", jeśli w ciele dorosłej kobiety mieszka mała dziewczynka. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zagubiona duszo - zacytuje Cie: \"...ale ja całe życie noszę w sobie pustkę, której nikt i nic nie wypełnia. To puste miejsce bardzo boli i dlatego człowiekowi trudno się podnieść i coś zrobić ze swoim życiem. Boi się tego bólu, który na nowo będzie musiał przeżywać i boi się, że nie będzie wtedy przy nim nikogo. Bo być może jest zbyt słaby, aby przez to przejść samemu albo... lepiej wychodzi mu użalanie się nad sobą.\" Jestes DDD - doroslym dzieckiem dysfunkcji. Podobnie jak ja. I pod tym co napisalas a co zacytowalam powyzej moglabym sie podpisac jeszcze jakis czas temu. Bo dokladnie tak samo sie czulam wobec swiata i siebie. Owa pustka jest mi bardzo bliskim pojeciem - ale juz na szczescie w czasie przeszlym. Bo zrozumialam ze owszem, pustka jest - ale to tylko JA SAMA moge ja wypelnic i takie jest moje zadanie. Nikt inny tego uczynic nie potrafi. Ale my, dorosle dzieci - tak czesto szukamy owego uzupelnienia na zewnatrz - i wlasciwie to mamy czesciowo racje, bo zostalismy tego pozbawieni poprzez pojawienie sie w dysfunkcyjnej rodzinie, nasi rodzice sami odczuwali pustke - jak wiec mieli nam dac bezwarunkowa milosc czy akceptacje? Jak mozna dac cos czego samemu sie nie ma... Ale mamy siebie - i to my same mozemy to nadrobic. Jest to bardzo trudna praca i czesto przypomina syzyfowa - bo efekty nie sa natychmiastowe. Wydaje sie nam zas ze jak ktos nam to ofiaruje to efekt szybki - a to tylko zludzenie. My, dorosle dzieci - karmimy sie wyobrazeniami a zludzenia to nasza komunia przxyjmowana z nabozenstwem codziennie. Wierzymy w takie brednie jak polowki jablek, ksiazeta na bialych koniach itp. Bo to pozwala na nic nierobienie z wlasnym zyciem, na nie branie spraw w swoje rece. I masz racje z tym uzalaniem. Latwiej narzekac niz dzialac. Przyznam Ci sie - nie ma we mnie pustki. Juz nie. Jestem cala wypelniona trescia, na nic nie czekam i niczego nie pragne bo... wszystko to posiadam. W sobie. U mnie w domu tez sie nie pilo, podejscie do alkoholu bylo podobne jak u Ciebie. Ale za to wieczne klotnie, nieobecnosc ojca, paranoja matki i calkowita niezdolnosc do stania po mojej stronie, do nauczenia mnie jak sie bronic, obojetnosc na moja krzywde czy tez jej bagatelizowanie... Wychowalam sie w ciaglym leku, jeszcze jego resztki gdzies we mnie sa ale to juz bardziej swiadome, wiem co mi dolega. Nie usune leku calkowicie ale moge nauczyc sie z nim zyc. I tez jak Ty wybieralam samych pokreconych partnerow, jakies zyciowe wybraki... Na dzien dzisiejszy odpycha mnie od ludzi toksycznych i chyba z wzajemnoscia bo jakos ich kolo siebie nie widuje tak czesto jak kiedys. Renta, masz zupelna racje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam dziś doła jak stodoła...bardzo mi przykro, że tak teraz się miotasz. Ale....nawet jak Cię oczerni w sądzie, to co Ci to Kochana? Nie pamiętam...rozwód macie z orzekaniem o winie czy bez? Bo to ważne.... Przepraszam, że tak piszę, ale sąd ma to w doopie co, kto na kogo gada...dla nich to sprawa jakich wiele. Nikt za to nie pójdzie do więzienia, nikomu krzywda się nie stanie. Ale jeśli zależny Ci tak dla zasady to... On gada, Ty gadaj jeszcze więcej...nikt tego nie jest w stanie zweryfikować. Słowo przeciwko słowu jak napisałaś, ale... Może kiedyś przy jakiś akcji z mężem włączyłaś komórkę i pozostawiłaś ją włączona i ktoś na żywo wysłuchał wszytsko i teraz może to opowiedzieć. Albo ktoś zadzwonił do domu do Was i Ty pozostawiłaś telefon na spekphonie... i tez wysłuchał na żywo i choć go nie było przy Was wie co się działao i to opowie. Albo... na gorąco po jakiś nieprzyjemnej sytuacji opowiedziałaś komuś co się działo, byłąś wzburzona i płakałaś, może kilka razy komuś się zwierzałaś...taki ktoś też może być Twoim świadkiem i opowiedzieć co wysłuchał od Ciebie. Sama kiedys też byłam takim właśnie świadkiem, choć nie uczestniczyłam bezpośrednio i sąd oczywiście bieże to pod uwagę. Jesli chcesz to walcz...możesz dużo, tylko nie wiem Kochanie czy to jest Ci do czegos potrzebne.... bo jeśli macie rozwód bez orzekania o winie... to za oprzeproszeniem olej co mówi, zaprzeczaj tylko i mów swoje. On bedzie gadał i tak co chce...dlazcego? Bo może i nikt mu tego nie zabroni, może kłamac w sądzie ile wlezie bo nikt tego i tak nie sprawdzi. Jak sama powiedziałaś słowo przeciwko słowu. A rozwód dla Ciebie to wolnośc i święty spokój i rób wszytsko, aby jak najszybciej go dostać. Takie jest moje zdanie. Przytulam Cię mocno i proszę, nie mart się. Sąd ma Wam dac rozwód...nikomu nic złego się nie stanie...sąd to nie Bóg, to tez ludzie, zwyczajni, mają robotę do zrobienia za która dostaja pensję jak każdy i tyle...:) Buziak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
Witajcie, Jesteście jedną z najcierpliwszych i najwnikliwiej analizujących grupa na forum. Wasz topik to nie jak zazwyczaj zbiorowisko ludzi dających rady trochę na odczep się i takie same opinie. Przydreptałam do Was po raz kolejny. Ponad rok temu byłam w krytycznej sytuacji życiowej. Zbagniona przez Ojca, w poczuci beznadziei, bez pracy po żałobie i chorobie - wszytko na raz. Poznałam go przez internet. Zakochałam się dziś wiem że zbyt łapczywie, jednak nie zmienia to faktu, że kocham mimo że zadecydowałam o odejściu. Będę wdzięczna jeżeli pomożecie mi zrozumieć, wytkniecie możliwe moje błędy. Pragnę mieć rodzinę, bardzo. We mnie wszytko aż wyje za domowym ciepłem. Trafiłam na Niego układ nie był szczęśliwy ale skąd miałam to wiedzieć od początku, skoro takie związki istnieją i bywają bardzo udane. Pozwalam sobie na to tylko tu u Was, bo wiem że czytacie, uważnie. To nasze ostatnie dwa listy. Najpierw mój no i jego odpowiedź. Wiem nie można niczego powiedzieć na podstawie takich strzępów ... po prostu pomóżcie mi przetrwać, żebym i tym razem nie wpadła w sidła innego faceta. Nie mogę sobie już pozwolić na eksperymenty, mam 31 lat, mam swoje życie zawodowe, może nie idealne i też mocno nadwyrężone przez przygodę sercową ( może dziś miałabym pracę na uczelni i otwarty przewód doktorski ale przerwałam, bo pojechałam za nim do Anglii ...) oto listy: wiesz, dziękuję za to spotkanie, nie żałuję że was spotkałam ( was jak was, ciebie i Daniela ) dziękuję za naukę miłości, za szukanie jej w sobie dla dzieci, które nie są moje, bo nie jest ciężko kochać własne dzieci, ani też nie trudno być kochanym przez własne dzieci, za te przytulaki Daniela w muzeum, ciepło dziecka i leciutki ślad zaufania jakim mnie obdarował, za maleńki sukces w porządkach u Julki, który się jej spodobał i sama o niego dbała ( nasz tajemnica :-) ) z te drobiazgi dziękuję jestem gotowa dać miłość Czarek, to wielka sztuka i wiem że potrafię, potrzebuję tylko wsparcia, wierzę, że je otrzymam i przepraszam że wymagałam tego od Ciebie myślę że mnie nie doceniłeś, jestem ciepłą i kochającą kobietą, myślącą i wierzę, że poznam mężczyznę, nawet dzieciatego, który da mi szansę, nie każe się ukrywać i naprawdę dostrzeże jak wielkie trzeba mieć serce żeby pokochać obce dziecko - muszę mieć tylko szansę, której Ty mi nie dałeś, dla ciebie jestem histeryczką i wiedźmą, która ośmieliła się krytykować twoje dzieci - smutne że tylko tak to widzisz, sądzę że nie chciałbyś żeby twoje dzieci komuś były obojętne, albo traktowane fałszywie tylko miłość wymaga, uczy, pilnuje, strofuje i ma odwagę mówić prawdę dziękuję za bilet, to było słodkie, ciepłe i po Twojemu, pozwól, że będę oddawać Ci dług, ratami ale oddam, jestem honorową osobą, pożyczka to pożyczka jak widzisz w tym artykule występują autentyczni ludzie, z autentycznymi problemami, każdy z inną historią, nie traktuję tego jak Biblię ale pociesz się, że kobiet kochających Ojców jest więcej i są doskonalsze, lepsze, mądrzejsze, silniejsze ... jeśli nie Daphne, to niech stanie na Twojej drodze podobna do bohaterek tego artykułu http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53663,6577599,Niby_mama__niby_corka.html naprawdę mam nadzieję że zdołasz przebrnąć przez ten artykuł, nie dla mnie już, a dla siebie zdrowiej A._A. Anka Nie bede sie poddawal twoim szantazom spekulacja Nie wiem co odemnie oczekujesz w tym momencie co mam wejsc do domu I powiedziec ooo to jest ... Anka jak powiedzialem nie moge tego teraz zrobic Ty za wszelka cene chcesz to wymusic !!! Nie umiem teraz analizowac o co chodzi nie chce sie tlumaczyc czuje sie fatalnie .....kaszle smarkam glowa mnie boli ... Powiem ci Anka jedno ja czuje sie teraz jak zasczuty przez ciebie ..... Tak wlasnie tak...smiejesz sie to sobie wyobraz teraz ze jestes facetem I czytasz te maile jednoczesnie jestes w tej co ja sytuacji Nie wiem po co przesylasz mi zdjecia nie wiem co ma to pokazac ale ty ciagle nie rozumiesz ze moj tamten rozdzial dawno sie zamknol I to ze przeslesz mi zdjecia co z tego strata czasu nawet nie przejrzalem ich pewnie jakbym tak bardzo chcial je ogladac to bym tez wiedzial gdzie szukac Usiac w ciemnym pokoju przeanalizuj swoje maile to co piszesz jak manipulujesz a nawet hmmm szantaz moze I do tego sie nawet posowasz ! Anka chce miec kumpla przyjaciela kogos kto mnie rozumie I wiecej nie kogos kto mie krytukuje pokazuje jak I zada to I tamto wymawia wymusza nie probuje rozumiec zazdrosci czepia sie dzieci .. Moze nie jest to takie straszne Anka nichola jest moja corka I julka takze napewno one zawsze nimi beda dla mnie nie beda konkurebtkami ! Odluzuj... Zastanow sie nad swoimi postepowaniami w przeszlosci telefony unikania grymasy ..... Czy to cie dziwi Czy mnie rozumiesz Maile piszace o tym z czego mam korzystac I za co sa obrazliwe Pewnie jezeli moglbym to kazal bym ci czekac ale tego nie moge Anka Tobie sie spieszy nie moge ci kazac czekac wiem wiem Chce jednak zebys byla ze mna jak kumpel chce tego w koncu nikt inny nie opiekowal sie mna tak jak ty Tobie tez zdrowie zawdziczam wiem Anka Jestem tak padniety I mam pewnie grype mam nadzieje ze nie ta swinska (-; Hmmmmm Zart oczywiscie no nic chce byc w kontakcie ale nie chce mlucenua mozgu !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stukpuk_puk puk... Nie wiem co mogę napisać, bo...nie bardzo rozumiem Wasze relacje. te maile nie wyjaśniają sytuacji, a na wstępie nie jest wyjaśnione co się stało, że się nie udało/udaje. Ty w mailu...kobieta na poziomie, ciepła, łądnie pisząca, bez błędów, ładny przekaz...no,kurde nie ma się do czego przyczepić. Miły i ciepły mail. On... no cóż, przepraszam, ale taki trochę prostak, napastliwy z lekka i to ciągłe 'Anka", zero ciepła i dystans. No i propozycja bycia kumplem...hmmm To takie symptomatyczne, zostańmy przyjaciółmi. Znaczy tyle, że nie chce bycia razem, wspólnego domu, wspólnoty jako takiej. Jakby przestraszył się czegoś... może właśnie tego, że Ty tak bardzo chcesz, za bardzo jak dla niego... stukpuk_puk puk... 🌻 31 lat to.... start w dorosłość, na prawdę to jeszcze całe życie przed Tobą. Myśl Kochana o sobie, otwórz przewód, i zrób porządek, zacznij od siebie, to co wyżej komuś napisała oneill ❤️. Kobiety mają taką cechę, chore, zaburzone kobiety, że MUSZĄ mieć kogoś aby żyć w pełni, kogoś kto je dopełnia, kto jest połową... A Ty masz być skończona całością i Twój partner też taki ma być, wtedy wspólnie macie szansę stworzyć piękny związek oparty na jasnych zasadach, a raczej na mądrej i dojrzałej miłości. Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×