Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość stukpuk_puk puk
cześć renta nie wiem jak mam Ci odpowiedzieć, bo określenie mnie mianem małej dziewczynki bardzo mnie denerwuje, dlaczego? już tłumaczę: 1. ja nie mylę świadomie ról i rodzajów miłości, zaś nieswiadomość nie ejst immanentną cecha małych zagubinych dziewczynek 2. gdy kochanka jest kochanka niedojrzałego człowieka, konkurencją zaczyna być, bo robi się niezdrowa atmosfera 3. natomiast najbardziej nieadekwatne jest "Po co masz wjeżdżac do zawodu na plecach swojego ojca, jak ona? " myślę że nie wiesz co piszesz, to raczej dobry slogan, w praktyce bardzo trudny do zrealizowania Co do faceta, sądzę że ja już dążę do równowagi i wcale nie uważam że ów zwyczajny dotyk dłoni jest czymś mniej partnerskim - to ludzka, mało tego zwierzęca potrzeba - instynkt stadny, mam rozum i mogę świadomie wyberać partnera ale potrzeby dotyku w sobie nie zamierzam wyjaławiać co do mojego Ojca, historia jest długa ale powiem że jest coś w twoich wypwiedziach comi przypomina protekcjonalny ton Ojca ale zakladam że obie na tm topiku jesteśmy jakoś zakorzenione w niezdrowym gruncie, nie chcę tego roztrząsać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niebo 😍 Mamy tutaj wiele wspólnych cech i wiele wspólnych doświadczen i przezyć 😍 A ja mam tylko jedna uwagę. Ja nie chcę stale słyszeć , ze nie mam pisać tego, czy tamtego, bo ktoś tam nie będzie czytał, pójdzie sobie, nie przeżyje itd. To wolny kraj i mogę pisać to, na co mam ochotę. A jeśli ktoś nie będzie chciał czytać, pójdzie sobie, nie będzie pisać itd TO JEGO PROBLEM, ale nie mój. Nie dam się zwariować. Bo inaczej musiałabym dawać bezwarunkową akceptacje i wsparcie. Musiałabym być słodka jak cukierek.A tego po prostu nie chcę. A i tak ktoś tam nie przeczyta, pójdzie sobie, nie będzie pisał, itd. I ja nie muszę czuć się odpowiedzialna za to. i tyle. I to tez nie musi być tak, że ktoś tam jest nowy i nie ma ochoty czytać tego czy tamtego. Nowa dziewczyna najczęściej czyta tylko to, co jest skierowane bezpośrednio do niej. i czuje się urażona, kiedy tak nie jest. I w zasadzie chce tylko akceptacji, a właściwie tej zastępczej miłości rodzicielskiej, o której pisałam. Dopiero potem otwiera się na inne wypowiedzi i na prace nad sobą. Więc jeśli ja mogę tolerować tasiemcowe wywody Ewy to doprawdy i Wy możecie tolerować inne wypowiedzi. A każda sytuacja stanowi lekcję. Przeciwstawne stanowiska tez mogą wiele nauczyć. Myślę, że łatwiej godzić się z nietrafnymi wypowiedziami osoby, która okazała mi akceptację i ciepło. Ale nauka tolerancji przya się każdej z nas :D I prosze nie nadinterpretowywać mojej wypowiedzi jako nieliczącej się z dobrem innych ludzi. Ja nie chcę krzywdzić, ale zdecydowanie tez nie pozwole sie zmanipulować i zwariowac :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Niebo ja Cię przytulam mocno ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stukpuk 😍 Każda z nas ma w sobie małą dziewczynkę. to taki skrót myślowy :D I każda mała dziewczynka pragnie miłości, najbardziej wtedy, kiedy nie dostała jej w dzieciństwie. I to tez każda z nas. :D Pisałaś o pracy u Twojego ojca i że puszczają Ci nerwy, i że go nie cenisz. Piszesz, ze nie masz pracy. To twój tata daje ci pracę w swojej pracowni. Doceń to, przecież nie musi.Nikt inny nie dal Ci tej pracy. Traktuj go tak, jak traktowałabyś najważniejszego architekta w obcej pracowni, w której zostałabyś zatrudniona. Czy taka sytuacja jak dzisiaj miałaby miejsce? Nie znam Twojego taty. Ale z tego, co piszesz zachowuje się jak tata. Przyszedł do Ciebie do domu, kiedy płakałaś w pracy. Dal ci pracę. Dzięki niemu masz pieniądze na przysłowiowy chleb. Sama piszesz, że Ciebie kocha. To dużo. A że nie jest doskonały? A kto z nas jest? On jest Twoim tatą, mamy już nie masz. nie masz tez nikogo bliższego. On był takim tatą, jakim umiał być. Bo pewnie wcześniej był małym niekochanym chłopcem. A niedługo będzie starym człowiekiem. Wykorzystaj te lata, by stworzyć z nim rodzinę. Najlepszą na jaką Was oboje stać. Wyjdż mu naprzeciw. Przytulam 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yezz 😍 Ciebie szczególnie przytulam. Nie uciekaj tylko, bo stanowisz tutaj ciekawą równowagę. Moja mała dziewczynka przytula Twoja małą dziewczynkę :D I inne dziewczynki też :D Niech będzie, ze wszystkie tutaj dziewczynki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Ewuniu dziękuję ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia :) ❤️ Jak tam praca z psycholożką? A może masz już nową...mówiłaś, że ta tak średnio.... Ty przytulasz swoje dziewczynki co wieczór :D Mój syncio przytula swoja dziewczynę głównie, choć wczoraj przytulał mocno mnie z okazji Dania Mamy, hehe. Było miło. Mój M...już sama nie wiem mój czy nie mój...jestesmy w zawieszeniu...kolejnym, więc mnie nie przytula. Nic się nie stało w sumie konkretnego, ale...tydzień temu mi zakomunikował, że rezygnuje z jednego z warunków naszego powrotu. Po prostu... zakomunikował mi i tyle. Nie było dyskusji..tak postanowił i już, a ja powiedziałam, że ja się z tym nie zgadzam...i co? Patowa sytuacja. Zmęczona jestem nim, na dodatek ciągle walczy o mojego syna z moim synem poprzez moją osobę. Ciągle jakiś przytyki, jakieś insynuacje, jakieś złośliwości...walczy ze mną o niego, przeciąganie mnie na swoją stronę. Taka ciągła walka z moim synem o mnie. :O Żle mi z tego powodu... Ale generalnie dobrze mi ze sobą i to jest najważniejsze. Montia co nas nie zabije to nas wzmocni. Przytulam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po raz kolejny Montia
Niebo ❤️ wiesz ja nie zmieniam na razie Pani Psycholog bo zaparłam się i postanowiłam być wreszcie konsekwentna ja ciągle wszystko zmieniam, otoczenie, sprzatam wszystko na raz i niczego nie kończę wiec znowu zaczne zmieniac psycholog i tak w kółko więc poczekam i zobacze nie chce kazdej po kolei wszystkiego mówic od poczatku nie chce Wiem co przechodzisz odnosnie Twojej sytuacji z M i synem , to jest tak jakby człowiek był ciagle rozerwany nie chcę za duzo radzić bo nie jestem jeszcze zdrowa ,ale chciałam żebys wiedziała jak dobrze Cię rozumiem i ,że jestem z Tobą codziennie myslę o Tobie Niebo kochane ❤️ o Ewuni też❤️ i rzeczywiście co nas nie zabije to nas wzmocni osiągnęłaś bardzo wiele juz , osiągnęłaś stan w którym jest Ci ze sobą dobrze dla mnie to jeszcze marzenie... a na dzien matki moja starsza córunia mi ciasto upiekła !!! to mi dało tyle radości ,że wszystkim o tym nawijam :)) więc Tobie Niebo i wszystkim tutaj też się chwalę !!! dla Wszystkich ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Montia ❤️ Piszesz, że osiągnęłam wiele... stan, w którym mi ze sobą dobrze. Montia...przyszło samo, nie wiem kiedy. Dałam czasowi czas...a tym samym sobie.. A Ty wiesz Kochana jaki Ty krok milowy zrobiłaś? Jak mocno i optymistycznie brzmisz.. Boże ciągle pamiętam te czarne worki i Twój ogromny strach... śladu po nim nie ma, poszło w zapomnienie i zaczyna być powoli lekko. Powoli zaczynasz odnajdywać siebie, to się czuje.. Buziaki dla Dziewczynek 👄❤️ ich miłość też Cię leczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
dobranoc wszystkim rento, właśnie o to chodzi że nie znasz mojego Ojca cała sytuacja wg Twojego opisu jest banalna tymczasem choćby to się nie zgadza, że to nie biuro mojego Ojca, a to w którym On pracuje, nie przyjechał do mnie, tylko płakałam w pracy po godzinach pracy, i to nie jest praca, która dała mi Ojciec, tylko On pracuje nad tym samym projektem co ja to prawda, że jestem dzięki Niemu zaangażowana w ten projekt ale mam także swój rozum i bardzo nie lubię niekompetentnych ludzi, w każdym razie wygłaszających teorie z górnego "C", bez dogłębnych analiz - to wprowadza niepotrzebny zamęt i chaos co do niedoskonałości ... tak oboje potrzebujemy akceptacji własnej niedoskonałości, On mojej także nie akceptuje a złości mnie to bycie mała dziewczynką choćby z tego powodu, że ja nią już nie jestem, mówienie sobie cały czas że mam w sobie małą dziewczynkę, to jakby utwierdzanie się w przekonaniu o tym że trwa taki stan nienasycenia dziecięcego mam cechy małej dziewczynki i potrzeby małej dziewczynki ale nie zawsze i nie wszędzie, nawet dotyk, zjawisko które na wskroś może być intymnym dojrzałym, tutaj równane jest z potrzebą dotyku z dzieciństwa, z tym się nie zgodzę, rodzimy się i mamy potrzebne dotyku, dorastamy różnie z tym bywa, próbujemy tworzyć własne granice, dlatego najczęściej nie pozwalamy się dotykać, jesteśmy dojrzali, dotyk nabiera wymiaru intymnego między dwojgiem ludzi, czytelnego wyłącznie dla nich, umieramy i o ile spokojniej gdy ktoś bliski trzyma naszą dłoń, no nie zgodzę się, że za tym wszystkim stoi mała dziewczynka czy mały chłopiec mam potrzeby z dzieciństwa niezaspokojone, jasne i wcale nie neguję, przeżywam je już jako dorosła osoba, i mówiąc o potrzebie dotyku, mam namyśli więź, te emocjonalną więź z człowiekiem, bliską ciepłą, czułą i naszą intymną - to jest normalne że tego chcę dotyk to najstarszy z przekazów pozawerbalnych, oznaczał akceptację, dopuszczenie do sfery intymnej człowieka, był i pozostaje pozawerbalnym kodem, który ma na celu przekazać siłę, odwagę i wsparcie - tak buduje się między innymi więzi z ukochanymi partnerami - behawioryzm nic innego! opowiem Wam coś idę ja sobie któregoś dnia na spotkanie z kimś, mijam głowę Mitoraja koło Ratusza na Rynku krakowskim, a tu grupa ludzi, głównie obcokrajowców szła w wesołym korowodzie i "rozdawała" hugs, przytul się za darmo, oklaski dla tych co się odważyli, radość i pokazanie jak bardzo żyjemy zasklepieni w sobie, bo co? bo nam wszystkim udało się pożegnać małe dzieci w sobie więc i potrzeba czułości znikła??? jestem ssakiem, zwierzęciem stadnym i kochanych przez siebie ludzi będę darzyć ciepłem, nie słowami w namiarze, a czułym pozawerbalnym międzynarodowym gestem akceptacji, na pewno nie na pokaz, a dlatego że to tworzy więź jaka i mnie i moim najbliższym będzie niezbędna do życia skoro małej dziewczynce jest potrzebna akceptacja, to dużej już nie? a skoro najprostszym gestem okazującym akceptacje jest dotyk dłoni, to mam do tego nie zmierzać? ja mówię już o potrzebie dotyku jaki doceniam mimo nieudanego związku, podkreślałam parokrotnie, był terapeutyczny znacznie bardziej aniżeli nie jedna sesja jaką odbyłam, zwyczajnie korzystam z całego spektrum możliwości jakie życie mi daje, rozumu, duszy i ciała i zamierzam korzystać ze wszystkich tych możliwości, jestem padnięta dobranoc i pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cholipa :( :( :( Jak ty moglas mi to zrobic? Jak moglas mnie tak zranic? Dlaczegoz to nie umiescilas mnie na liscie twoich faworytek? Jak ja to teraz przezyje? Na pewno tej nocy juz nie usne... rostrzesiona, zalamana, zbita psychicznie.. spragniona dotyku twoich pochwal.. Jak moglas????? :O Po tobie sie czegos takiego nie spodziewalam !!!!! A z drugiej strony - jako zamozwancza przewodniczaca klubu zranionych przez matki - czuje sie pominieta przez ciebie i obdarta z godnosci i naleznego mi szacunku.. Traktuje to jako wykroczenie przeciwko przelozonej i udzielam ci nagany z wpisaniem do akt !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Masz za kare. Naczelna terapeutka tego topoku mianowala mnie Vacancy... i w pelni rozumiem, ze mi tej funkcji zazdroscisz, ale ja sie jej nie zrzekne.. Jest moja, moja, moja .... w koncu ciezko na nia zapracowalam. Tobie moglabym zaproponowac funkcje osobistej asystentki, ale teraz gdy masz nagane wpisana do akt, to juz sie do tej funkcji nie kwalifikujesz.. Poza tym moj osobisty asystent jest calkiem milym facetem i na razie nie zamierzam go zwalniac. Peace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam seredcznie wszystkie kobietki:) bieska29 - dziękuję,że pamiasz o mnie. Kormoranie - Ewuniu przepraszam ,ze do tej pory nie podziękowałam za wsparcie i niesamowicie trafne uwagi. Śledzę ten topik i codziennie siadam choć na chwilkę aby sobie poczytać co piszecie daje mi ti mnostwo siły. Przepraszam ,że nie piszę - pisałabym naprawdę ale nie mogę. Chodzi oto, że wszystyko co pisze w moim komputerze czyta od deski do deski moj mąż - a ja nie mam naprawdę ochoty aby mi poxniej wytykał i dokuczał i wiedział tak dokładnie wszystko. Mamy w domu srwer i wchodzi na srwer no i wszystko wie - niestety. NO I NIESTETY DUŻO TU PISAĆ NIE MOGĘ !!!! A chciałabym porozmawiać tak jak wy szczerze. Ale napiszę kilka słow. Co się u mnie zmieniło a no tkwię w strasznej gmatwaninie uczuć i niepewności - nie potrafię, nie mam siły na tyle aby coś z tym zrobić. Moje codzienne życie to doły i całkowity brak szczęścia. Jedyna moja radośc to dzieci:) Zawsze myślałam,że jestem silna a jestem słaba już coraz bardziej z dnia na dzień jest coraz gorzej - nie lepiej. Szlak mnoie już trafia ,że nie mogę sobie z tym poradzić -NIE WIEM CO MAM ROBIĆ Sluchałam waszych rad - wiem ,że są słuszne - alee............... Jedno wiem napewno długo tak nie wytrzymam - dręczenie latami i życie bez uczuć i ciepla doprowadziło mnie do tego ,że zamieniłam się w sopel lodu. Ale coz sama sobie to zrobiłam pozwalając na takie traktowanie - tak jak w tej pieosence \" Masz to na co godzisz sie\" A teraz tak trudno to zmienić. Pozdrawiam was wszystkie bardzo gorąco -- odezwe się napewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baby, czyście kompletnie powariowały:D:D:D:D Consekfencja! Yeez! Ewa! Tragedioza:D:D:D:D Do rzeczy teraz i na poważnie. Wychodzą problemy. Najbardziej przepracowane problemy, okazują się nie do końca przepracowane. Ale cicho sza. Nikomu ani słówka. Bo reszta się dowie....i nie będziemy już prymu wodzić na topiku.... Kochane. Consekfencja i Yeez, warto zastanowić się, dlaczego Ewa wzbudza niezdrowe emocje, coś w tym jest. Ewo...warto zastanowić się, dlaczego Yeez i Consekfensja trącają nić emocji. Ja doskonale wiem, dlaczego we mnie takie a nie inne emocje, czemu ktoś we mnie wbudza złość, nad postami innego prześlizguję się, a inne przykuwają moją uwagę. Kochane Panie, może czas zmierzyć się wreszcie ze swoimi demonami. Glicynia - bacznie czytam co piszesz... Nie dzieje się nic, bo blokujesz słonko, nie chcesz iść do przodu. Chcesz sobie kisnąć, bo wydaje Ci się, że koniecznie do dziania się potrzeba Ci księcia na białym koniu i urody. Dupa. Ani jedno ani drugie nie jest potrzebne. Ponoć jestem piękną kobiet ą i co? I zostałam sama:D:D:D Nie uroda, wnętrze...miłość do siebie samej. Dziś widzę wzrok byłego. Tak, wiem. Jestem zadbana, piękna. I co z tego. Jego wzrok to tylko instynkt. Nic poza tym. Jego wzrok, spojrzenie to tylko emocje, nie ma w tym krztyny miłości ani szacunku, są geny i popęd. Nie chodzi mi o to. To mnie nie interesuje. Glicynio. Obudź się, jesteś piękna duszą. Sercem. Pokochaj siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natalu:D Wiecie co...apropos dnia matki. Dostałam życzenia od mojego Taty, jak zresztą co roku. To niesamowite. Jestem jednak szczęściarą. Mój własny Tato, szanuje, że ja jestem mamą jego wnuków. Składa życzenia, szanuje, pamięta i wysyła piosenkę okraszoną sercem i kwiatami. Eks nie pamiętał , dzieci pamiętały. Mała w szkole - z klasą i wychowawcami - przedtsawienie, malutki za sprawą opiekunki - laurka. Mogę sobie powiedzieć spokojnie, że mam cudownego Tatę , może nie był i nie jest idealny, ale kocham go całym sercem, za to, że tak bardzo jest ze mną, że wspiera, że rozmawia, że po prostu jest. Kiedy dowiedział się, że nie mam z czego opłacic pozwu rozwodowego, kazał mi przyjechać. Nie kazał. Powiedział, jeśli chcesz, przyjedź, ja będę miał pieniądze, ty dziecko powinnaś opłacić, powinnaś się uwolnić. To jest Tata. Z dużej litery. To właśnie jest być z dzieckiem. Tata wie, że ja po trupach zwrócę. Że oddam , choćbym miała tynk ze ścian jeść, a najśmieszniejsze, że on nie czeka na zwrot kasy, choć finansowo u niego nie jest super. On jest dumny, że jego córka, chce się uwolnić, chce pokochać siebie. Ja też Tatę wspieram jak mogę, Pomagam, ilekroć ma kłopot, on wie, że kocham go nad życie. I wie, że w potrzebie nie zostawię, pomogę. I to jest piękne. Dziś jesteśmy dorośli. Ja mam swoje dzieci:D:D:D On ma swoje:D:D:D Ale rozumiemy się bez słów. Szanujemy, ja mogę mieć swoje zdanie, Tata swoje, dyskutujemy, ale nie kontrolujemy. Czasem spieramy się, ostro, ale żadne nie próbuje nagiąć drugiego. To jest właśnie przyjaźń , to jest właśnie szacunek. Jestem szczęśliwa, że mam właśnie takiego Tatę. Jest cudowny. Wspaniały. Szkoda, że moje dzieci nie mają takiego ojca. Dobrze, że mają taką mamę:DD:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cztery umowy.. Ja wiem dlaczego Ewa wzbudza we mnie takie a nie inne emocje,, Nie bede pisac, bo widze, ze Ewa nie jest gotowa na moje slowa. Istnieje duza szansa, ze Ewka odbierze je jako atak na swoja osobe... Nie chce, aby tak myslala.... ze chce ja atakowac ot tak sobie dla mojej zachcianki. Ten topik jest dla wszystkich, nie tylko dla najbardziej pokaleczonych... To tak jakby na klinike przyjmowali tylko przypadki ostre, a te na rehabilitacji... geba w kubel... poszel won... Well, ja mam zamiar przeprowadzic moje rehabilitacje do konca. Nie bede intencyjnie kaleczyc nikogo, ale moja potrzeba wyrazenia moich uczuc bedzie dla mnie rownie wazna jak potrzeba tych najbardziej pokaleczonych. Moja potrzeba rozliczenia sie z moimi uczuciami bedzie wazniejsza niz dyskomfort tych bardziej podleczonych. Ktos musi dbac o moje potrzeby ... i to bede JA . Peace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, A ja się dziś umówiłam na wizytę u psychologa-za dwa tygodnie... Może do tego czasu do cna nie zeświruję... :o Już wszystko powoli zaczęło się uspokajać... Nie mamy ze sobą kontaktu, aż tu nagle... Obecność statusu \"dostępnego\" w gadu-gadu, odpowiednie opisy, najszczęśliwsze pod słońcem fotki (jego) na NK... :( I mój spokój szlaban trafił... :( Może to dziwne przykłady, ale w dobie Internetu chyba jak najbardziej prawdziwe... Drażni mnie to straszliwie i mam wrażenie, że temu właśnie mają służyć jego zachowania. Ale się zawzięłam w sobie, milczę jak kamień, zacisnęłam zęby i cierpię w ciszy :o. Dziś nawet zmieniłam pokój jako miejsce przebywania, żeby nie widzieć jak co chwilę mi na gg miga... Tylko już powoli nie wyrabiam nerwowo... Nie umiem zrozumieć, po co to robi? Czemu? Przecież wie, że ja widzę. I przecież wie, że cierpię. Sam, kiedy rozszedł się z żoną, pousuwali się z NK, ale pytał kolegę z pracy, jakie tam u niej zmiany, wkurzał się na jej opisy... I jak ja powinnam się teraz zachować??? Nie wiem, co mu zrobiłam... Nie wiem czy czasem nie \"zbieram\" za to wszystko - jako reprezentantka płci, która zrobiła mu krzywdę... W takich dniach jak dziś wszystkiego mi się odechciewa, jakiejkolwiek pracy nad sobą, czegokolwiek. I w takich dniach myślę sobie, że ten stan nigdy mnie nie opuści, bo nigdy nie ma spokoju i nie można zapomnieć o tym, co się stało, zdystansować się. Gdy rozmawiam z jego bratem - to ta bliska osoba (mimo wszystko) on zawsze gdzieś tam się przewija w tle rozmowy... Ich mama, która nie nadąża za tym wszystkim, jest załamana i dobita całą sytuacją, bo jej syn nie dość, że się rozwiódł i raz mu się nie udało, to teraz, ze mną, znów się nie udało, choć wszyscy (łącznie z nami) myśleli, że właśnie to będzie TO... :( Nie wiem czy jest ktoś, kto umie ogarnąć umysłem całą tą sytuację... i znaleźć z niej wyjście... :( Mam tego wszystkiego dość, wypadałoby, żebym zrezygnowała również ze znajomości z jego bratem - przynajmniej nie miałabym udziału w tym, co się dzieje. A to w tej chwili jedyna osoba, na którą mogę liczyć, która jakoś tam bliżej zna temat i chce mi pomóc, dać wsparcie... Wszystko to jest pogmatwane, strasznie się w tym miotam i czuję się totalnie bezradna :(. Jak wcześniej nie mogłam spać, bo się do tego stopnia denerwowałam, tak teraz śpię jak suseł i chodzę nieprzytomna, kręci mi się w głowie, albo jem, albo nie jem w ogóle, leków nie biorę (choruję na 2 przewlekłe choroby), nie jestem w stanie się zmusić do niczego, nie będę mówić, jak często sprzątam :o... A jeszcze dziś rozmawiałam z jednym kolegą, który chodził kiedyś na jakieś terapie i powiedział mi, że jak mogę mówić o tym, że mam pustkę w sobie i że to mnie boli, skoro pustka to nic, więc nie może boleć. :o... I jeszcze, że taka zwyczajna terapia nic nie daje, bo tego nie obejmie się tylko emocjami i rozumem... Poleca jakąś terapię Hellingera... Poczytałam trochę o tym i nie mam dobrego zdania... Ale proszę, napiszcie może, jak wygląda wizyta u psychologa w mojej sytuacji. Pytam, bo skoro macie podobne problemy, coś tam już o tym wiecie... I jak to dalej wygląda? Chciałabym wiedzieć, czego się spodziewać. Bo na pewno pójdę - tak się nie da żyć. Chyba, że do tego czasu kompletnie zeświruję... :( Tak, jak któraś z Was napisała, odzywa się teraz we mnie ta mała dziewczynka, która potrzebuje, żeby ją ktoś utulił, pogłaskał po głowie, otarł łzy, dał poczucie bezpieczeństwa, powiedział, że wszystko będzie dobrze i ukołysał do snu... :( Takie życie można śmiało określić byciem martwym za życia... :o I z tym \"optymistycznym\" akcentem zamilknę już na tę chwilę... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Albo dopiszę jeszcze jedno... Na najbliższe dni umówiłam się na spotkanie właśnie z jego bratem i moim kuzynem, aby w weekend nie zwariować, ale coś mi się widzi, że to cd. uzależnienia... :o Już nie wiem, co jest lepsze-tkwić w tym izolując się czy wyjść do ludzi? I gdzie przebiega ta granica między normalnością a uzależnieniem???? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja 😍 A ja biore GABE okazjonalnie, wtedy kiedy jest potrzeba i mało. Zawdzięczam to Tobie. I za to dziękuje. i za mądre wpisy. i zrozumienie 😍 a kiedys tam mnie wkurzałaś :D natalu 😍 Będzie dobrze. My i tak wiemy co bys napisała. i że pisałabys coraz dojrzalej i radosniej :D zagubiona dusza 😍 Daj czas czasowi. Psycholog to świetny wybór :D cztery umowy 😍 A ja znam matkę, której 16-letni syn z ktorym mieszka nie złożył jej zyczeń ani na wigilie, ani na Nowy Rok, ani na Dzien Matki. Bardzo mi jej żal. A dzisiaj wraca z Włoch moja dzidzia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anno66 😍 Ty już jesteś wielka 😍 A ja mam dobry czas i dobre życie. Takie spokojne i normalne. I ciesze się tym spokojem i ta normalnością. A matka jestem chyba lepsza niż moja mama. i z tego tez sie cieszę, bo jest rozwój. Jeśli moja córka będzie lepsza matką ode mnie to dopiero będzie super :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
Przypomniała mi się powieść :"Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz". Troche baśni, troche faktów, splecionych w całość opowieścią rodzinną. Rzecz o tym, że nie ma złych ludzi, są tylko fatalne związki, w których tkwimy, z braku innego wyjścia. I że z czasem zmieniają w nas dożywotnio coś, co chcieliśmy w sobie ocalić, a co już przepadło bezpowrotnie. Że może gdyby nie one, bylibyśmy wciąż sobą. Ochronilibyśmy w sobie serdeczność i potęgę ducha, niezmordowanie pchające ku lepszemu, wolę walki i potrzebę katorżniczej pracy. Wiarę w sens wszelkich starań, celowość poświęceń, słuszność wyborów i racjonalne aspiracje. Dawno zakurzoną nadzieję i gotowość do podjęcia dojrzałego życia. Tym czasem w rzeczywistości... Mięli mnie jedną, a równocześnie dzieliły ich przepastne różnice, te co przestają przyciągać, a zaczynają rujnować. Trudny związek jeszcze trudniejszych ludzi. Potem czas na akceptacje pojawiających się chorób i przykrych rozstań. Konieczność i problem, których nie sposób ogarnąć i pojąć emocjonalnie w wieku dziecięcym. Mimo pozornie przyswajalnej całości, przynajmniej teoretycznie i zgodnej z zasadami logiki, pozostaje skaza na całe życie, blizna gorsza od tych widzialnych, bo nierozpoznawalna i nieusprawiedliwiana. Pewnego dnia przestali walczyć ze sobą wprost. Zawzięcie ciskali w każdy znienawidzony ślad połowicy na innym poligonie. Teren, przynajmniej z grubsza należał do istoty zdawałoby się autonomicznej, żyjącej z pozoru dla siebie. Ich zaciekłe ciosy, rozpaczliwe i smutne, waliły w życie stworzone przez nich samych. "Jesteś jak Ojciec", "jesteś jak Matka", nie da się z Tobą wytrzymać. Jedynaczka, skazana na cudzą wojnę z miłości, czy o miłość, sama już nie wiem. Byłam im bardziej wierna niż oni sobie. "Tak sobie", z tym sobie radziłam, muszę przyznać. Wesoło i do śmiechu mi raczej nie było. We wspomnieniach ludzi, którzy mnie znali na różnych etapach dojrzewania, pozostaję zgaszona, uciekająca, dzika i wycofana. Chcąc nie chcąc nauczyłam się specyficznego języka miłości. Szarpanina, dramaturgia, napięcia sięgające zenitu. Wpadłam więc na pomysł. Uszyłam sobie kokon. Był i pozostał krnąbrny, uparty i niedostępny. Pomagał zachować konieczny dystans, neutralizował emocje. Dziś w związku z tym słyszę czasem kolejny zarzut: "zachowujesz się tak jakby cię nie było, wyalienowana, nieobecna, a twoje rozmowy, gesty są jakby wyreżyserowane i sztuczne, co gorsza trąca tandetą i infantylizmem". Tak, tak "szelmostwa głupiutkiej panny Anny" - robię to wszystko specjalnie właśnie Tobie na przekór, bo lubię się bawić cudzymi reakcjami, rozgrzebywać uczucia i je porzucać, urodziłam się okrutna! Dodajmy wiele lat praktyk, otrzymamy mistrzynię w prowadzeniu gierek, manipulowaniu ludźmi i zabawianiu się ich kosztem, gdy próbują połapać się w niedomówieniach. A tym czasem w domu rodzinnym, zanim jeszcze zaczęłam chodzić do szkoły w Polsce, starałam się spełniać oczekiwania, analizowałam własne zachowanie, aż do bólu. Chciałam do minimum ograniczyć podobieństwa i związane z tym uwagi. Wymazywałam, tuszowałam, zaprzeczałam samej sobie. Czasem udawało się uprzedzić mający nadejść kataklizm i osiągnąć spokój przed burzą. Dzięki byciu nijaką, nie trafiały we mnie pioruny. Ale i tak najczęściej słyszałam, że nie da się ze mną wytrzymać i żebym się lepiej nad sobą poważnie zastanowiła. Nie mogę nie wiedzieć czego od życia chcę. Muszę znać własne oczekiwania, inaczej nic z tego nie będzie. Czemu jednak się dziwić, rozmowa ze mną przecież jest tak samo bezcelowa jak z Matką. Albo zachowuję się skandalicznie zupełnie jak Ojciec. Gdy nie było awantur, panowała w Domu pusta cisza. Nie obijały się o nią ani ciepłe słowa, ani radość z bycia razem, ani nawet uśmiech, taki, wiecie, zwyczajny, bezinteresowny, życzliwy. Co dopiero dotyk, troskliwe, łagodnie leczący strach i zwątpienie. Do niedawna wciąż z rozpędu - żyłam dla innych, nie dla siebie. Przywykłam do uwagi skupionej na sobie. Zwłaszcza złej. Zapobiegliwa, jakby wśród ludzi, których się kocha bezgranicznie, chodziło o prowadzenie wyrafinowanej logistyki wojennej. Żyć, by zaprzeczać temu kim się jest i uprzedzać fakty, by je obejść, by się nie stały. Zgadywać emocje, zanim we mnie uderzą i znów coś we mnie zabiją. Pogruchotana, przetrwałam choć czasem zastanawiam się po co. Nie stworzę szczęśliwej rodziny, nie dam nikomu miłości, nie poczuję się wartościowa. Nie wiem jak. A co gorsza, często, zbyt często uciekam w moje mroczne zakamarki i ukrywam tam siebie. Tzn. moje smutki, frustracje, przygnębienia ale i to co w życiu kocham najbardziej. Ład, harmonię, porządek, ciepło i bezpretensjonalną bliskość ukochanej osoby. Zapach konwalii w uroczo bezpiecznym Domu. Paradoks, poczwara stara, polega na tym, że gdy spotykam serdecznych i miłych ludzi robię się podejrzliwa i nieufna. Staję się niemiłosiernie odpychająca, nieznośna i niemiła. Istnieję, bo życie ponoć bywa piękne, zaskakujące. Los daje i odbiera w najmniej spodziewanych chwilach. Skoro mnie ograbił z miłości może zechce i odebrać życie. Po co mi ono, skoro brzęczy jak bezwartościowy miedziak, tłucze jak słabo nastrojony fortepian. Lub może potknę się o cud. Tego dnia w Warszawie, było ciepło, choć nie pamiętam jaskrawego słońca. Dostałam się na upragnione studia. Był 2000 r. Nie usłyszałam entuzjazmu w głosie Rodziców. "Nie wyglądasz na przekonaną, że właśnie tego chcesz, zastanów się, wydaje się że wcale tego nie chcesz", dziś wspominam z goryczą słowa Ojca. Jeśli on mówi mi o manipulacji, to to co od niego usłyszałam wtedy, na Rynku było mistrzostwem, samo w sobie w zręcznej perswazji. A pamiętam, że wyprowadzka z domu, w którym panuje nihilizm była jego koronnym argumentem w zażartym ataku na moja Mamę. Mama gdy tylko pochwaliłam się, że osiągnęłam sukces zapytała: "i co z tego?". Brakło mi odwagi, by postawić na swoim. Zostałam w Krakowie i próbowałam nadal ułożyć sobie życie. Wreszcie rzutem na taśmę, choć broniłam się przed tym rękami i nogami zdałam na architekturę. Postanowiłam udowodnić, że kompromis jest możliwy i ciepło domowe można pogodzić z ambicjami zawodowymi i naukowymi, bez wzajemnego bluzgania w siebie przykrościami. Czułam się nieszczęśliwa. A przecież, tego że to się nie uda byłam pewna. Robiłam jednak, to w czym byłam dobra. Spełniałam oczekiwania. Udało mi się stworzyć iluzję, w którą i inni uwierzyli. Poza Matką. Myślę że wiedziała. Że czuła. Nienawidziłam swojego losu i siebie. Za własną przygnębiającą głupotę. Za nieznośnie gorzko kwaśną lekkość bytu z jaką trawiłam dzień za dniem mój nędzny żywot. Za tchórzostwo Ojca wzbudzające we mnie skrajne obrzydzenie. Za zasłyszane bohaterstwo przypięte mu przez obcych, którym do dziś się legitymuje. Za rozpacz której dałam się wchłonąć jak ukwiałom. Za depresje, której Matka nie wiedziała jak się pozbyć. Za wszechobecną w naszym domu śmierć, kostuchę uroczą, stukającą rozklekotanymi kośćmi po podłodze, syczącą raz po raz: "wkrótce nimi rzucę, wkrótce, wkrótce, ktoś o rozsypane kości się potknie i będzie mój". Za nieprzemyślane przyjście na świat, z niewłaściwym charakterem, nieadekwatną osobowością, fatalnie uszytym kubrakiem, złym zestawem narzędzi. Dokonałam wyboru. Za punkt honoru postawiłam sobie wytrwać przy swoim, by udowodnić innym, że się mylili. Nie tylko uda mi się skończyć studia ale i będzie to w wielkim stylu. Udowodniłam. Gdy stoję nad grobem Mamy zastanawiam się po co mi to było. Oni i tak zniszczyli siebie nawzajem. Przerzuciło się na mnie. Najdotkliwszy z nowotworów trawi trzewia, zżera co zdrowe, przeżuwa i pozostawia papkę, maź taką, bez wyrazu, bez sensu. Jak dotąd nie zdołałam w sobie przełamać strachu. Wysmarowana gnojem z przeszłych odpadów telepie się na własnych gnatach z nijakim przekonaniem co do tego, że warto być. Że warto mieć, to widzę, bo wokół mnie wszyscy tłuką się o przywileje, tytuły i kasę. Ale oto w roku 2001 rozpoczęła się dla mnie epoka Architektury. Na pierwszych zajęciach pomyślałam sobie :" cholera, co ja tu robię, to się nie uda, jestem jak ta tabaka w rogu i o niczym nie mam pojęcia !" W dodatku ludzie tacy jacyś wrogo do siebie nastawieni, Znów to samo, Klęłam pod nosem ale trzeba było wytrzymać. Na drugim roku w lutym, straciłam Piotra. W dodatku trafiłam na projektowanie modularne i szlag mnie trafiał, 1.20 x 1.20 x 1.20, bez życia! Betonowe sześciany i trupio wyglądająca kadra naukowa, odziana w bezdennie żałobną czerń. Gdy na trzecim roku wydawało się, że Mama wraca do formy fizycznej i psychicznej, Tato wreszcie jest zadowolony z moich studenckich osiągnięć, a mnie udało się nie myśleć już tak często o Piotrze, odważyłam się na wyjazd na stypendium i starałam się, by to osiągnąć. W Paryżu tęskniłam niemiłosiernie. Odliczałam nerwowo każdy dzień do powrotu, niemal codziennie dzwoniłam i sprawdzałam czy u Mamy wszystko w porządku. Znów nie posłuchałam intuicji i na czwartym roku studiów, straciłam bliską osobę, a razem z Nią Dom. Końcówkę czwartego roku i piąty rok studiów, ledwo pamiętam. Dyplom, to oddzielna historia okraszona kolejnym policzkiem... "Zapomnieć , nie łatać" - mówisz, gdy Ci się zwierzam. Gdyby to było takie proste. Jakie były Twoje pierwsze samodzielnie stawiane kroki? Na pewno dość niezgrabne i nieufne. Nikt nie chce by go wyśmiewano, nikt nie lubi publicznie demaskować własnej nieporadności, czuć się bezradnym i zakłopotanym. Każdemu jest potrzebne poczucie pewności siebie i bezpieczeństwa, by żyć efektywnie co nie znaczy efekciarsko. To czy tak jest już, nie zawsze zależy tylko od nas . Zastanawiam się czy jest coś o czym Ty próbujesz zapomnieć, czy jest w Tobie złość, o to że inni żyją rezolutniej, przytomniej. Nawet chwilami agresywnie. Sprytni i pyskaci kiedy trzeba. Tobie tymczasem jakoś wciąż brakuje tupetu. Jest coś takiego? Bo widzisz, ja żyję nieporadnie i jakoś tak się złożyło, że ta złość bardzo mnie dotyczy. Dotyczy mnie także rozczarowanie tym co obserwuje, że ludzie kombinujący, grający nie fair znajdują uznanie i sympatię społeczeństwa. Jestem przewrażliwiona jak twierdzą jedni, cwana jak postulują drudzy. Bez względu jednak na to jak jestem oceniana, faktem jest mój sześcioletni pobyt w Algierii, gdzie tak wyszło, miałam tylko Rodziców za kumpli, przyjaciół i nauczycieli jednocześnie. Jeśli nie wiesz, tak mniej więcej wygląda życie na emigracji. Nic nowego i nic co uważam za dramat. To troszkę inny scenariusz jaki dla mnie przewidziano. Byłam na nich skazana przez cały ten czas. I to musiało być trudne. Właśnie wtedy uszyłam przyodziewek, którym szczelnie się opatuliłam. Filtrowałam wszystko co sprawiłoby mi ból. Odcinałam się tym samym także od świata i samej siebie. Więzi które powinnam nawiązać z wieloma ludźmi, zacieśniały się w kręgu trzech osób. Po powrocie do Polski, bo mi zazdroszczono, bo byłam już tak różna, bo nie radziłam sobie z nauką, nie wiem, znów trafiłam poza nawias społeczny. Szkoła średnia niczego nie zmieniła, przegrałam z bardziej wrzaskliwymi od siebie. W drugiej klasie dowiedziałam się o chorobie Mamy. Wylądowałam w "społecznej izolatce". Tym razem trochę na własne życzenie. Ale i to nie było niczym nadzwyczajnym. Czasem, gdy mamy po naście lat alienujemy się, zamykamy w sobie i ryzykujemy dużo. Społeczna dezaprobata jest dodatkowym, acz nieuniknionym w takich okolicznościach, obciążeniem obok domowych dramatów. Społeczności ludzkie, a zwłaszcza szkolne przypominają małpie stada. Solidarne i hermetyczne reagują na intruzów krzykiem i gremialnym histerycznym atakiem. Zgoda. Jest to taktyka przetrwania. Wśród zwierząt. A stadom ludzkim, o co chodzi w bezmyślnej zawiści? Może mi ktoś wyjaśni fenomen ewolucji. Nie pojmuję jak znaleźliśmy się na szczycie drabiny, skoro miotają nami pierwotne instynkty w najobrzydliwszych jego przejawach? Mówisz mi: "zapomnieć coś co jest częścią Twojej historii". Jak, no powiedz, masz pomysł? A może po prostu krzyczysz, że mam się poprawić, bo wszyscy krzyczą. Nie każ mi myśleć że jesteś małpą. Nie lubię małp. Prędzej czy później, niezależnie dokąd mnie rzuciło dowiadywałam się, że jestem dziwna i inna. "Przejrzała", jak się wyraził Ojciec. Ale widać mam we krwi samotność. Nie zadawałam i nie zadaję nadal, setek pytań. Obserwowałam, kojarzyłam, łączyłam w całość i uzyskiwałam coś czego pragnęłam najbardziej, doświadczyć uczucia, że mimo wszystko panuje wokół mnie ład i porządek. Ojciec mówił, że mnie nigdy nie dało się wychować, sama się wychowywałam. Mama za to powtarzała, że nie ma drugiego tak złego dziecka na całym Świecie. A ja po prostu zamykałam się przed nimi, by zupełnie się nie pogubić w środowisku jakie było i jest mi obce. Nie odnajduję się w chaosie, wśród szczekaczy i zaborczych kolekcjonerów dóbr. W dzieciństwie zajęłam się tworzeniem alternatywnego świata marzeń, skoro w tym rzeczywistym najoględniej rzecz ujmując, było niemiło. Dziś trudno jest się rozstać z jedynym wymiarem, w którym byłam bezpieczna. Skoro masz w sobie potrzebę bycia księżniczką, wydaje się niemożliwe zrezygnować z kilku warstw materacy i pieleszy ochronnych. Moje złudne, nierealne bezpieczeństwo. I myli się ten ,komu wydaje się, że wystarczy zrozumieć świat ,ludzi ,siebie ,by móc funkcjonować efektywnie. Nie mam tupetu. Gubię się wśród zarozumiałych luzaków, rzadko rozpoznaję zajebiste kawały, a pytania o to czy i w kim jestem zakochana odbierają mi mowę. To tak jakby zygać kijem rozpaczliwie miotającego się na uwięzi psa. Nazwałabym to cynizmem, nie poczuciem humoru. Cholery dostaję kiedy zaczynają się ze mną ścigać, bo rzekomo jestem w czymś lepsza. Pytał mnie kto w ogóle czy założyłam trampki do biegania?! Nie licytuję się z nikim z tego co wiem lepiej, ile tego jest i ile to warte. Więc się wkurzam kiedy czuję zazdrość lub wyczuwam, że przechodzę jakiś podszyty egzamin. Kiedyś nosiłam koki i długie warkocze, dasz wiarę? Potrafiłam bawić się architekturą. Tańczyłam wyczynowo, zazdroszczono mi tego!!! Jeszcze lubię czytać książki, słuchać przestrzennej muzyki i eksperymentować w kuchni. Z tego też mam się licytować? Czy dla Twojej satysfakcji i by zadowolić Twą próżność, mam pozbawić się wzroku, słuchu. A może obciąć sobie ręce i nogi, byś mógł stać się lepszym człowiekiem. Bo rozumiem, że gdyby nie ja, to nie byłoby o czym spekulować i z czego się spowiadać. Wiesz co? Twoja zawiść mi przeszkadza, zatruwa powietrze którym oddycham. Nie rozumiem czemu nie możesz podziwiać tego czego mi zazdrościsz. Ja nie mam z tym problemu. To czego mogę się nauczyć od innych, robię to z zachwytem i fascynacją. Resztę pozostawiam nietknięta i doceniam jako dar, jeden z wielu z jakim przychodzimy na świat. Z przyjemnością napisałabym sobie na czole :"jestem bardzo przeciętna, bardzo mało wiem, jeszcze mniej umiem, a najłatwiej to jest mnie "zagiąć", bo z inteligencją u mnie też w kratkę". Kiedy się wycofam, jak myślisz dadzą mi spokój? Nie zgodzę się z zarzutem, że mam się za kogoś lepszego lub, że się wywyższam. Może to inni lubią się porównywać, to takie modne: samochody, komórki, ciuchy, uczucia zdobyte i wzgardzone, laski, przystojniaki i inne dobra nabyte w tym także wiedza. Nie ze mną te numery. Nie podoba mi się taki selektywny wyścig, kto się nadaje, a kto odpada. Nie ma mowy o tym, żebym dla czyjegoś kaprysu miała poprawiać rezultaty, jeśli akurat nie jestem przekonana, że to przyniesie wymierne efekty. Mnie interesuje porządek. Jak powiedziała mi koleżanka :"u Ciebie w domu, czuć wiatr, przestrzeń i wolność ". Ta perspektywa, obietnica, nadzieja - komu z nas nie jest potrzebna,co? ... Energetyczny DOM pachnący ciepłem, z sączącą się muzyką, otwarty na szeroki horyzont, poprzetykany radościami i zmartwieniami jego mieszkańców, istniejący zmysłowo nie wirtualnie...PO PROSTU WOLNY ! O tożsamości człowieka świadczą bez wątpienia: jego miłość do siebie i bliskich, pasja do życia i zawodu wykonywanego. Dopełnieniem obrazu mogą być nieprzypadkowo dobrane przedmioty, otoczenie jakie dla siebie wybiera i miejsce, w którym czuje się dobrze. NIE ZNOSZĘ CHAMSTWA, PLOTEK, OBŁUDY, EFEKCIARSTWA, TEATRALNOŚCI I HIPOKRYZJI!!! I NIE PRZEJDĘ SIĘ NAWET MILI ZA KIJEM Z MARCHEWKĄ, CZYMKOLWIEK BY ONA NIE BYŁA, WYŁĄCZNIE DLATEGO ŻE JEST NA KIJU. NIE MIAŁAM ŻADNEGO WPŁYWU, NA TO ŻE TRAFIŁAM W EPICENTRUM OBLEŚNEJ, FAŁSZYWEJ I ZAKŁAMANEJ INSCENIZACJI ZMONTOWANEJ PRZEZ JEDYNĄ NAJBLIŻSZĄ MI OSOBĘ JAKA MI JESZCZE ZOSTAŁA, BY MOGŁA PRZETRWAĆ LUB URZĄDZIĆ SOBIE WYGODNE ŻYCIE PRZEBIEGŁA OSOBA. CZY WIESZ JAK TO JEST BYĆ OKŁAMYWANYM? CZY WIESZ JAK PODŁĄ JEST ŚWIADOMOŚĆ SĄCZĄCYCH SIĘ Z UST OJCA KŁAMSTW. I CZY WIESZ JAK TO JEST GDY PATRZY CI W OCZY I OCZEKUJE ŻE UWIERZYSZ? CZY WIESZ ŻE MOŻNA WTEDY CZUĆ SIĘ BARDZO BRUDNYM? CZY UWIERZYSZ, JEŚLI POWIEM ŻE TAKA GRA UWŁACZA INTELIGENCJI I ŻE SIŁĄ RZECZY MUSISZ UZNAĆ SWOJĄ GŁUPOTĘ, SKORO CHCESZ WIERZYĆ W BAJKI? A MOŻE WIESZ JAK TO JEST CZUĆ SIĘ NIEADEKWATNIE DO MIEJSCA, WOBEC LUDZI I ZDARZEŃ? MOŻE MIMO WSZYSTKICH WAD JAKIE MASZ, WCALE NIE ZASŁUŻYŁEŚ NA TO BY BYĆ W TAKIEJ SYTUACJI. BYĆ MOŻE TAKŻE ROZUMIESZ ŻE GDY CAŁE ŻYCIE KŁAMIESZ, TUSZUJESZ, SZTUKUJESZ BY CHRONIĆ INNYCH, SAM DOKONUJESZ NA SOBIE EGZEKUCJI. CIĘŻAR PRZYKUTY DO NÓG, JAK ONEGDAJ KAMIENIE, ŚCIĄGA BEZLITOŚNIE NA DNO. Człowiek nie jest systemem zer i jedynek. Przetwarza także inne dane zapisane w znacznie bardziej skomplikowanym języku. Nie poznasz naprawdę nikogo, kogo myśli i uczucia są Ci obojętne. A z kolei jeśli tak jest, to stoisz w miejscu, bo absolutnie każdy może czegoś uczyć i ma w sobie naturalny potencjał. Trzeba trochę wysiłku, by wydobyć z ludzi ich możliwości. Najprostszym, a zarazem najmniej kreatywnym rozwiązaniem jest powtarzanie schematów i uleganie trendom. Przykładanie tej samej miary w ocenie innych, to bardzo mylny trop. Osobiście nie potrafię reagować na komendy zgodnie z oczekiwaniami. Nie potrafię odszczekiwać na ciosy bez zastanowienia. Kiedyś miałam gotowe odpowiedzi na wszystko. Dziś, kiedy spotykam kogoś, kto tak robi myślę sobie, że jest bezczelny lub ukrywa głęboką niechęć. W książce pod tytułem " Mama odeszła " jest takie zdanie : "Przejdź się milę po moich śladach ,a potem oceniaj ". Z każdym kolejnym pokonanym centymetrem milknę. Krztuszące i niewygodne formułki grzecznościowe, powabne ślisko - gładkie komplemenciki, płytkie i beznamiętne zainteresowanie spływające jak woda po kaczce. Od tego typu praktyk naprawdę można dostać zawału. Antidotum mogłaby stanowić zaangażowana rozmowa, taka z której przebiegu cokolwiek się pamięta. W końcu nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe. Ale właściwie, jeśli czas jest dziś towarem tak bardzo deficytowym, to po cholerę w ogóle tracić go na rozmowę? Prawdę mówiąc jestem najbardziej wdzięczna tym, którzy chcieli mnie upokorzyć, zawstydzić, przyłapać na jakiejś słabostce, obrazić. Uczono mnie, że należy szanować przeciwników. Właśnie od nich nauczę się najwięcej jeśli tylko będę cierpliwa. Powinnam docenić energię jaką pożytkują na wymyślanie złośliwostek. Niniejszym dziękuję i doceniam . W gruncie rzeczy dzięki białym rękawiczkom, chronicznej wręcz alergii na kłamstwa, podchody i dwulicowość, skończyłam i zaliczyłam przedmiot :"Przyjaciół poznaje się w biedzie", wrogów także. PRZYSZŁO MI DO GŁOWY BARDZO PROSTE RÓWNANIE. SKORO JEST NAS DWOJE, SKORO SIĘ RÓŻNIMY PUNKTEM SIEDZENIA, PUNKTEM WIDZENIA, SPOSOBEM ROZUMOWANIA, TO I WNIOSKI BĘDĄ DWOJAKIE. TY PATRZYSZ NA MNIE, JA NA CIEBIE TY OSĄDZASZ MNIE, JA CIEBIE TY WYRABIASZ SOBIE OPINIĘ O MNIE, JA O TOBIE KRÓTKO MÓWIĄC W TEJ GRZE NIE MA ZWYCIĘZCÓW I POKONANYCH. IDZIEMY ŁEB W ŁEB. DZIĘKI ZNAKOWI RÓWNOŚCI NIE CZUJĘ SIĘ SILNIEJSZA, MĄDRZEJSZA CZY LEPSZA OD CIEBIE, ALE TAKŻE NIE CZUJĘ SIĘ SŁABSZA. A TY? JAK TWOJE SAMOPOCZUCIE? Z Moją Mamą bywało że rozmawiałyśmy na rozmaite tematy. Pamiętam urywki, fragmenty Jej wypowiedzi. A nasze dyskusje, brzmiały mniej więcej tak: .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
Zastanawiam się czy jest coś o czym Ty próbujesz zapomnieć, czy Dotyczy mnie także rozczarowanie tym co obserwuje, że ludzie kombinujący, grający nie fair znajdują uznanie i sympatię społeczeństwa. Jestem przewrażliwiona jak twierdzą jedni, cwana jak postulują drudzy. Bez względu jednak na to jak jestem oceniana, faktem jest mój sześcioletni pobyt w Algierii, gdzie tak wyszło, miałam tylko Rodziców za kumpli, przyjaciół i nauczycieli jednocześnie. Jeśli nie wiesz, tak mniej więcej wygląda życie na emigracji. Nic nowego i nic co uważam za dramat. To troszkę inny scenariusz jaki dla mnie przewidziano. Byłam na nich skazana przez cały ten czas. I to musiało być trudne. Właśnie wtedy uszyłam przyodziewek, którym szczelnie się opatuliłam. Filtrowałam wszystko co sprawiłoby mi ból. Odcinałam się tym samym także od świata i samej siebie. Więzi które powinnam nawiązać z wieloma ludźmi, zacieśniały się w kręgu trzech osób. Po powrocie do Polski, bo mi zazdroszczono, bo byłam już tak różna, bo nie radziłam sobie z nauką, nie wiem, znów trafiłam poza nawias społeczny. Szkoła średnia niczego nie zmieniła, przegrałam z bardziej wrzaskliwymi od siebie. W drugiej klasie dowiedziałam się o chorobie Mamy. Wylądowałam w "społecznej izolatce". Tym razem trochę na własne życzenie. Ale i to nie było niczym nadzwyczajnym. Czasem, gdy mamy po naście lat alienujemy się, zamykamy w sobie i ryzykujemy dużo. Społeczna dezaprobata jest dodatkowym, acz nieuniknionym w takich okolicznościach, obciążeniem obok domowych dramatów. Społeczności ludzkie, a zwłaszcza szkolne przypominają małpie stada. Solidarne i hermetyczne reagują na intruzów krzykiem i gremialnym histerycznym atakiem. Zgoda. Jest to taktyka przetrwania. Wśród zwierząt. A stadom ludzkim, o co chodzi w bezmyślnej zawiści? Może mi ktoś wyjaśni fenomen ewolucji. Nie pojmuję jak znaleźliśmy się na szczycie drabiny, skoro miotają nami pierwotne instynkty w najobrzydliwszych jego przejawach? Mówisz mi: "zapomnieć coś co jest częścią Twojej historii". Jak, no powiedz, masz pomysł? A może po prostu krzyczysz, że mam się poprawić, bo wszyscy krzyczą. Nie każ mi myśleć że jesteś małpą. Nie lubię małp. Prędzej czy później, niezależnie dokąd mnie rzuciło dowiadywałam się, że jestem dziwna i inna. "Przejrzała", jak się wyraził Ojciec. Ale widać mam we krwi samotność. Nie zadawałam i nie zadaję nadal, setek pytań. Obserwowałam, kojarzyłam, łączyłam w całość i uzyskiwałam coś czego pragnęłam najbardziej, doświadczyć uczucia, że mimo wszystko panuje wokół mnie ład i porządek. Ojciec mówił, że mnie nigdy nie dało się wychować, sama się wychowywałam. Mama za to powtarzała, że nie ma drugiego tak złego dziecka na całym Świecie. A ja po prostu zamykałam się przed nimi, by zupełnie się nie pogubić w środowisku jakie było i jest mi obce. Nie odnajduję się w chaosie, wśród szczekaczy i zaborczych kolekcjonerów dóbr. W dzieciństwie zajęłam się tworzeniem alternatywnego świata marzeń, skoro w tym rzeczywistym najoględniej rzecz ujmując, było niemiło. Dziś trudno jest się rozstać z jedynym wymiarem, w którym byłam bezpieczna. Skoro masz w sobie potrzebę bycia księżniczką, wydaje się niemożliwe zrezygnować z kilku warstw materacy i pieleszy ochronnych. Moje złudne, nierealne bezpieczeństwo. I myli się ten ,komu wydaje się, że wystarczy zrozumieć świat ,ludzi ,siebie ,by móc funkcjonować efektywnie. Nie mam tupetu. Gubię się wśród zarozumiałych luzaków, rzadko rozpoznaję zajebiste kawały, a pytania o to czy i w kim jestem zakochana odbierają mi mowę. To tak jakby zygać kijem rozpaczliwie miotającego się na uwięzi psa. Nazwałabym to cynizmem, nie poczuciem humoru. Cholery dostaję kiedy zaczynają się ze mną ścigać, bo rzekomo jestem w czymś lepsza. Pytał mnie kto w ogóle czy założyłam trampki do biegania?! Nie licytuję się z nikim z tego co wiem lepiej, ile tego jest i ile to warte. Więc się wkurzam kiedy czuję zazdrość lub wyczuwam, że przechodzę jakiś podszyty egzamin. Kiedyś nosiłam koki i długie warkocze, dasz wiarę? Potrafiłam bawić się architekturą. Tańczyłam wyczynowo, zazdroszczono mi tego!!! Jeszcze lubię czytać książki, słuchać przestrzennej muzyki i eksperymentować w kuchni. Z tego też mam się licytować? Czy dla Twojej satysfakcji i by zadowolić Twą próżność, mam pozbawić się wzroku, słuchu. A może obciąć sobie ręce i nogi, byś mógł stać się lepszym człowiekiem. Bo rozumiem, że gdyby nie ja, to nie byłoby o czym spekulować i z czego się spowiadać. Wiesz co? Twoja zawiść mi przeszkadza, zatruwa powietrze którym oddycham. Nie rozumiem czemu nie możesz podziwiać tego czego mi zazdrościsz. Ja nie mam z tym problemu. To czego mogę się nauczyć od innych, robię to z zachwytem i fascynacją. Resztę pozostawiam nietknięta i doceniam jako dar, jeden z wielu z jakim przychodzimy na świat. Z przyjemnością napisałabym sobie na czole :"jestem bardzo przeciętna, bardzo mało wiem, jeszcze mniej umiem, a najłatwiej to jest mnie "zagiąć", bo z inteligencją u mnie też w kratkę". Kiedy się wycofam, jak myślisz dadzą mi spokój? Nie zgodzę się z zarzutem, że mam się za kogoś lepszego lub, że się wywyższam. Może to inni lubią się porównywać, to takie modne: samochody, komórki, ciuchy, uczucia zdobyte i wzgardzone, laski, przystojniaki i inne dobra nabyte w tym także wiedza. Nie ze mną te numery. Nie podoba mi się taki selektywny wyścig, kto się nadaje, a kto odpada. Nie ma mowy o tym, żebym dla czyjegoś kaprysu miała poprawiać rezultaty, jeśli akurat nie jestem przekonana, że to przyniesie wymierne efekty. Mnie interesuje porządek. Jak powiedziała mi koleżanka :"u Ciebie w domu, czuć wiatr, przestrzeń i wolność ". Ta perspektywa, obietnica, nadzieja - komu z nas nie jest potrzebna,co? ... Energetyczny DOM pachnący ciepłem, z sączącą się muzyką, otwarty na szeroki horyzont, poprzetykany radościami i zmartwieniami jego mieszkańców, istniejący zmysłowo nie wirtualnie...PO PROSTU WOLNY ! O tożsamości człowieka świadczą bez wątpienia: jego miłość do siebie i bliskich, pasja do życia i zawodu wykonywanego. Dopełnieniem obrazu mogą być nieprzypadkowo dobrane przedmioty, otoczenie jakie dla siebie wybiera i miejsce, w którym czuje się dobrze. NIE ZNOSZĘ CHAMSTWA, PLOTEK, OBŁUDY, EFEKCIARSTWA, TEATRALNOŚCI I HIPOKRYZJI!!! I NIE PRZEJDĘ SIĘ NAWET MILI ZA KIJEM Z MARCHEWKĄ, CZYMKOLWIEK BY ONA NIE BYŁA, WYŁĄCZNIE DLATEGO ŻE JEST NA KIJU. NIE MIAŁAM ŻADNEGO WPŁYWU, NA TO ŻE TRAFIŁAM W EPICENTRUM OBLEŚNEJ, FAŁSZYWEJ I ZAKŁAMANEJ INSCENIZACJI ZMONTOWANEJ PRZEZ JEDYNĄ NAJBLIŻSZĄ MI OSOBĘ JAKA MI JESZCZE ZOSTAŁA, BY MOGŁA PRZETRWAĆ LUB URZĄDZIĆ SOBIE WYGODNE ŻYCIE PRZEBIEGŁA OSOBA. CZY WIESZ JAK TO JEST BYĆ OKŁAMYWANYM? CZY WIESZ JAK PODŁĄ JEST ŚWIADOMOŚĆ SĄCZĄCYCH SIĘ Z UST OJCA KŁAMSTW. I CZY WIESZ JAK TO JEST GDY PATRZY CI W OCZY I OCZEKUJE ŻE UWIERZYSZ? CZY WIESZ ŻE MOŻNA WTEDY CZUĆ SIĘ BARDZO BRUDNYM? CZY UWIERZYSZ, JEŚLI POWIEM ŻE TAKA GRA UWŁACZA INTELIGENCJI I ŻE SIŁĄ RZECZY MUSISZ UZNAĆ SWOJĄ GŁUPOTĘ, SKORO CHCESZ WIERZYĆ W BAJKI? A MOŻE WIESZ JAK TO JEST CZUĆ SIĘ NIEADEKWATNIE DO MIEJSCA, WOBEC LUDZI I ZDARZEŃ? MOŻE MIMO WSZYSTKICH WAD JAKIE MASZ, WCALE NIE ZASŁUŻYŁEŚ NA TO BY BYĆ W TAKIEJ SYTUACJI. BYĆ MOŻE TAKŻE ROZUMIESZ ŻE GDY CAŁE ŻYCIE KŁAMIESZ, TUSZUJESZ, SZTUKUJESZ BY CHRONIĆ INNYCH, SAM DOKONUJESZ NA SOBIE EGZEKUCJI. CIĘŻAR PRZYKUTY DO NÓG, JAK ONEGDAJ KAMIENIE, ŚCIĄGA BEZLITOŚNIE NA DNO. Człowiek nie jest systemem zer i jedynek. Przetwarza także inne dane zapisane w znacznie bardziej skomplikowanym języku. Nie poznasz naprawdę nikogo, kogo myśli i uczucia są Ci obojętne. A z kolei jeśli tak jest, to stoisz w miejscu, bo absolutnie każdy może czegoś uczyć i ma w sobie naturalny potencjał. Trzeba trochę wysiłku, by wydobyć z ludzi ich możliwości. Najprostszym, a zarazem najmniej kreatywnym rozwiązaniem jest powtarzanie schematów i uleganie trendom. Przykładanie tej samej miary w ocenie innych, to bardzo mylny trop. Osobiście nie potrafię reagować na komendy zgodnie z oczekiwaniami. Nie potrafię odszczekiwać na ciosy bez zastanowienia. Kiedyś miałam gotowe odpowiedzi na wszystko. Dziś, kiedy spotykam kogoś, kto tak robi myślę sobie, że jest bezczelny lub ukrywa głęboką niechęć. W książce pod tytułem " Mama odeszła " jest takie zdanie : "Przejdź się milę po moich śladach ,a potem oceniaj ". Z każdym kolejnym pokonanym centymetrem milknę. Krztuszące i niewygodne formułki grzecznościowe, powabne ślisko - gładkie komplemenciki, płytkie i beznamiętne zainteresowanie spływające jak woda po kaczce. Od tego typu praktyk naprawdę można dostać zawału. Antidotum mogłaby stanowić zaangażowana rozmowa, taka z której przebiegu cokolwiek się pamięta. W końcu nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe. Ale właściwie, jeśli czas jest dziś towarem tak bardzo deficytowym, to po cholerę w ogóle tracić go na rozmowę? Prawdę mówiąc jestem najbardziej wdzięczna tym, którzy chcieli mnie upokorzyć, zawstydzić, przyłapać na jakiejś słabostce, obrazić. Uczono mnie, że należy szanować przeciwników. Właśnie od nich nauczę się najwięcej jeśli tylko będę cierpliwa. Powinnam docenić energię jaką pożytkują na wymyślanie złośliwostek. Niniejszym dziękuję i doceniam . W gruncie rzeczy dzięki białym rękawiczkom, chronicznej wręcz alergii na kłamstwa, podchody i dwulicowość, skończyłam i zaliczyłam przedmiot :"Przyjaciół poznaje się w biedzie", wrogów także. PRZYSZŁO MI DO GŁOWY BARDZO PROSTE RÓWNANIE. SKORO JEST NAS DWOJE, SKORO SIĘ RÓŻNIMY PUNKTEM SIEDZENIA, PUNKTEM WIDZENIA, SPOSOBEM ROZUMOWANIA, TO I WNIOSKI BĘDĄ DWOJAKIE. TY PATRZYSZ NA MNIE, JA NA CIEBIE TY OSĄDZASZ MNIE, JA CIEBIE TY WYRABIASZ SOBIE OPINIĘ O MNIE, JA O TOBIE KRÓTKO MÓWIĄC W TEJ GRZE NIE MA ZWYCIĘZCÓW I POKONANYCH. IDZIEMY ŁEB W ŁEB. DZIĘKI ZNAKOWI RÓWNOŚCI NIE CZUJĘ SIĘ SILNIEJSZA, MĄDRZEJSZA CZY LEPSZA OD CIEBIE, ALE TAKŻE NIE CZUJĘ SIĘ SŁABSZA. A TY? JAK TWOJE SAMOPOCZUCIE? Z Moją Mamą bywało że rozmawiałyśmy na rozmaite tematy. Pamiętam urywki, fragmenty Jej wypowiedzi. A nasze dyskusje, brzmiały mniej więcej tak:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stukpuk_puk puk
Z moją Mamą bywało że rozmawiałyśmy na rozmaite tematy. Pamiętam urywki, fragmenty Jej wypowiedzi. A nasze dyskusje, brzmiały mniej więcej tak:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zagubiona dusza...❤️ Dlaczego sobie to robisz? Dlaczego się tak umartwiasz? Dlaczego tak chcesz się męczyć? Słonko....zmień nr GG, po co Ci to patrzenie na migający jego numer? Dalczego szukasz go na NK? Ja wiem, że rozpacz...ale to jest rozdrapywanie ran. Takim zachowaniem tylko dzień w dzień solisz sobie tą swoja rane i ona się nie goi tylko boli.... Jeszcze spotkania z jego bratem. Twój drugi wpis, to Twój głos opamiętania się... i masz rację. Do czego Ci kontakt z jego rodziną? Przeciez nie unikniesz rozmów na jego temat. Zerwij wszytskie nici Was łączące... inaczej będzie Ci ciężko otrząsnąć się z tego, a jesli to będzie to o wiele dłużej trwało... A przecież nie chcesz cierpieć... Przytulam ❤️ Renta 🖐️ Ty taki ranny ptaszek jak i ja...a nawet ranniejszy :D 4Umowy...fajnie, że głosno mówisz, że jesteś laska 🌻, że masz taką wysoką samoocenę... to miłe. Ale ja o czym innym jeszcze... Twój tata, Boże az mnie serducho ścisnęło. Że tak może być, że ta dorosła kobieta może pisać o swoim ojcu i mieć TAKIE PIĘKNE relacje. Moje relacje z tatą poprawiły się bardzo, a w zasadzie miałam tatę tak na prawdę przez 8 lat... kiedy był zaszyty, potem 4 lata temu trafił go udar, ale bardzo rozległy i teraz tata jest spralizowany i nie mówi. Więc chociazby z tego powodu te relacje są ograniczone, ale bardzo mam dla niego duzo serca pomimo, że to on głównie był sprawcą tego horroru, który miałam w domu. Natalu...trzymaj się, uwolnij się, uśmiechaj się, ratuj się...❤️ Jesteśmy z Tobą Miłego dnia wszytskim 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rento: \"A matka jestem chyba lepsza niż moja mama. i z tego tez sie cieszę, bo jest rozwój . Jeśli moja córka będzie lepsza matką ode mnie to dopiero będzie super\" Napisalas tu BARDZO WAZNE SLOWA. Dla kazdej matki ktora jest Doroslym Dzieckiem. Pardon - SWIADOMYM doroslym dzieckiem. Bo swiadomosc ze wychowalysmy sie w toksycznej rodzinie po czesci zmniejsza nasza toksycznosc. Mnie w pamieci utkwily slowa z jakiegos poradnika ktory czytalam przed urodzeniem (albo tuz po) pierwszego dziecka. Nie wiem co to byla za ksiazka - ale pisalo w niej ze jedna z najlepszych metod wychowawczych jest powrot do wlasnego dziecinstwa bo przez to zdobywamy sie na empatie w stosunku do dziecka - widzac samych siebie jako dzieci i probujac z tego punktu widzenia spojrzec na wlasne dziecko. I wiecie co? Wzielam to sobie do serca. Czesto zadaje sobie pytanie (tym razem juz w stosunku najmlodszego, 15-letniego syna) - jaka bylam w jego wieku? I w taki sposob staram sie zrozumiec jego myslenie choc po czesci. Oczywiscie ogromna poprawka na rzeczywistosc - ale tu chodzi o zasade. I to nie ze \"ja w twoim wieku nie mialem tego czy tego albo mialem to czy tamto\" wypowiadane mentorskim tonem z wysokosci - ale stanac mentalnie obok tego dziecka jako jego rowiesnik i starac sie zrozumiec co czuje, jak moze czuc... Tylko na to trzeba byc rodzicem myslacym... Nie, na pewno nie bylam i nie jestem wolna od toksyn - ale widze ze moje dzieci rozna na o wiele \"lepszych\" ludzi niz bylam ja. Przynajmniej nie mam problemow z komunikacja z nimi takich jak moja matka - tzn uwazala ze problemu nie ma bo ja sie zamknelam w sobie wiedzac ze moja szczerosc bedzie wykorzystana przeciwko mnie dla opacznie pojetego \"mojego dobra\". Nigdy nie zabranialam corce chodzic na imprezy, nie kontrolowalam jej, nie czula presji - NIGDY nie zdarzylo sie zeby nie wrocila na noc; sama dokonywala wyboru znajomych i NIGDY nie obracala sie w tzw \"zlm\" towarzystwie (picie, palenie, seks nieletnich, narkotyki, dyskoteki) - a wiedziala ze ma wolnosc i ze nikt ja za przekroczenie granic nie skatuje ani nie bedzie trul w nieskonczonosc. Innymi slowy - nie trzymalam jej krotko na smyczy jak moi rodzice. Pieniadze dostawala na ile mnie bylo stac - ale wyjasnialam dlaczego np dzisiaj mniej czy dlaczego na Mikolaja skromniejszy prezent. mlodszym synem mimo wszystko tez mam dobry kontakt choc on jest skryty z natury (corka tez to potwierdza i nawet sie martwila ale ona dziwnie uwaza ze oni jako rodzenstwo powinni byc podobni - sa zupelnie rozni), jak ma problem to zawsze do mnie przyjdzie, w szkole dostaje nagrody i jesy chwalony - to wazne bo zapracuje sobie tym na scholarship na studia i odpadnie mi duzy wydatek (rzedu kilkuset tysiecy zlotych), ale zasluguje na to bo jest zdolny. lubi sie uczyc i przychodzi mu to latwo. Jest tez ambitny choc mniej niz corka i dlatego obawiam sie zeby nie usiadl na laurach bo ze mna wlasnie tak bylo - z tym ze u mnie dolozyly sie czynniki zewnetrzne i ja troche na zasadzie kontestacji olewalam szkole, a troche dlatego ze nie czulam sie tam dobrze. Corka zas jest mniej zdolna ale potwornie ambitna i pracowita (moze to miec po ojcu, ja zawsze bylam typem buntownika, ojciec zas oportunista), ale wychodzi jej to na korzysc tylko za bardzo sie przejmuje. Mysle tez ze moje dzieci maja wiele z tych cech ktore ja chcialam miec w ich wieku. Znaczy sie - nie jest tak zle. Wczoraj obejrzalam po prostu GENIALNY film Nikity Michalkowa \"12\" - luzno nawiazujacy do \"Twelve Angry Men\" Lumeta. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo błękitne... Nie szukam go. Jak doda zdjęcie, to przecież widzę :(. Zmienić numer... Dlaczego? Niech on zmieni swój. Wiem, że jestem uparta, ale dlaczego z powodu innego człowieka mam zmieniać cokolwiek? Nie chcę. Bo to będzie oznaczało, że mnie pokonał i osiągnął swój cel. Wypadałoby, żebym teraz zaczęła robić to, co on i wtedy się okaże, kogo pierwszego \"trafi\" :o. Nie chcę pokazać, że tak bardzo na mnie to działa, nie chcę dawać nikomu takiej satysfakcji... Po co kontakty z jego bratem? Bo znamy się blisko dłużej niż ja z S. i... myślę, że można nas nazwać przyjaciółmi. Nie chcę rezygnować z czegoś, co jest dla mnie ważne z powodu innego człowieka. Zresztą rozmawiałam o tym z jego bratem. I oboje nie umiemy podejść do siebie na dystans. On stwierdził, że nie wyobraża sobie, że miałabym tak nagle \"zniknąć\"... Zresztą ja też sobie tego nie wyobrażam... Jest jeszcze inna sprawa... Pracujemy razem, tzn. średnio raz dziennie rozmawiam z nim przez telefon i to konieczność, wynikająca z naszych obowiązków służbowych, więc nawet, gdyby się chciało, to kontaktu tak czy tak nie zerwę. Raz próbowaliśmy rozmawiać tylko służbowo i na dystans... i ani mnie, ani jemu się nie spodobało... :( Nie chcę rezygnować z czegoś, co jest dla mnie ważne z jego powodu. Bo nie jest tego wart :o. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zagubiona dusza... sama sie nakrecasz. Nie chcesz zmienic nr gg.... ok, nie zmieniaj ale przeciez jest taka prosta funkcja jak usuniecie jego z listy, i juz Ci nie bedzie nic mrugalo. Mozesz nawet zablokowac jego numer. Ale czy tego chcesz? Czy moze chcesz widziec go na gg, co wpisuje itp? Tak samo na NK, mozesz go zablokowac. Odpowiedz sobie sama na pytanie, czy chcesz miec spokoj?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewo ❤️ Coś w tym jest... ja na prawde mam dla ojca w szczególności teraz bardzo duzo serca i jak zachorował te 4 lata temu to schudlam prawie 10 kg w ciagu miesiąca i byłam w szpiyalu codzinnie, walczyłam z lekarzami, żeby wstał, żeby mógł sam chodzić, załatwiłam sanatorium zaraz po jego wyjściu. I do szalu mnie doprowadzała nieudolność, bezwola...mojej matki, która starciła sens życia...całe życie walki z ojcem, który jednak mimo choroby alkoholowej był sterem i okrętem mojej matki. Nie patrzyłam na to w ten sposób... widzisz, człowiek całe zycie się uczy.... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja się z wami, dziewczyny, pożegnam na jakiś czas. Życzę wam wszystkim i każdej z osobna odnalezienia siebie i odnalezienia równowagi, spokoju i spełnienia. Dzięki za miłe słowa, zawsze to przyjemnie słyszeć, że mogłam chociaż ociupinkę komuś pomóc - nic za nikogo nie zrobię, ale być może chociaż trochę dołożę się do wspólnego pozytywnego nurtu, jaki tu, na tym topiku panuje (jako na jednym z nielicznych, jak zauważyłam). oneill ❤️ , pamiętać jakim się było i mieć dużo rozsądnej tolerancji dla swojego dziecka - to jest to :) Nie uchronimy ich przed światem i nie takie jest nasze zadanie, oni też muszą mieć parę błędów na koncie, bo inaczej nie zweryfikują naszych słów i doświadczenia własnego nie zdobędą. Byle uniknąć projekcji ;) Zagubiona_dusza ❤️, na Ciebie, jak i na 4U ❤️ bardzo destrukcyjnie działa obcowanie z byłym :( . Pomyśł co można z tym zrobić. Goniąc Kormorany ❤️, przyznam się bez bicia :D , że nie zawsze czytałam Twoje posty. Ale emanujesz życzliwością, to jest bezcenne. Być może przeżyłaś coś zupełnie innego, jakieś uczucie wyjątkowe, w niedoścignionym dla mnie np. wymiarze , a być może żyjesz w wyimaginowanym przez siebie świecie- nie wiem. Wiem jedynie, że bardzo trafnie wczuwasz się w sytuacje dziewczyn i że zawsze można na Ciebie liczyć gdy chodzi o pocieszenie i delikatne popchnięcie we właściwym kierunku. A to jest dużo. Niebo ❤️, jesteś silna, tak jak stukpuk ❤️ (mimo że - sorry, ale tak mi się widzi - niektóre nieporozumienia i sprawy nie do końca załatwione chce \"zamieść pod dywanik\"), Niebieska ❤️, jak siódemka ❤️, jak paolka ❤️ i kilka innych dziewczyn (nie wiem ilu czyta ten topik, zakładam, że mnóstwo - być może się też odezwą, kiedy poczyją się gotowe). Priorytety - to chyba najważniejsze w Twojej sytuacji, bo jak się określi warunki brzegowe, tak się popłynie ;) Renta ❤️, z jednym zdaniem się nie zgadzam: \"A jeśli ktoś nie będzie chciał czytać, pójdzie sobie, nie będzie pisać itd TO JEGO PROBLEM, ale nie mój.\" Nie chodzi o to, jak piszesz, by być słodką jak cukierek, jedynie o to by nie zrazić inne dziewczyny w beznadziejnej sytuacji do wypisania się tu. Ja odbieram inaczej zadanie tego topidla - jako zastępstwo bądź uzupełnienie leczenia psychoanalitycznego, bo tu nie toczy się taka sobie dyskusja na temat pomiędzy rownie zdrowymi psychicznie osobami, tu są osoby poharatane przez współmałżonków i to chyba należy brać pod uwagę . Ale to tylko mój odbiór, więc, peace&love ;) Inna_ja ❤️, wyciszenie, docenienie i wszystko będzie dobrze. Tak jakoś widzę :) Montia ❤️ trzymam kciuki! Anna66 ❤️, jesteś konkretna i stanowcza, tak Cię odbierałam i cieszę się bardzo, że Ci się udało :) cholipa ❤️, coś w Tobie jest takiego, co mnie intryguje, ale może później się w to zagłębię :D natalu ❤️, jesteś jeszcze zagubiona. Wybierz kierunek, nastaw żagle a wszystko sie uda :) consekfencja ❤️, Yeez ❤️, nie wiem dlaczego, w ostatniej części tematu wasze posty brzmią bardzo destrukcyjnie. Przymierzyłam sytuację na siebie i stwierdziłam, że gdyby mnie ktoś na forum zjechał, odpisałabym i zamknęłabym sprawę jako nieistotną dla mnie albo i olałabym całkowicie z tych samych powodów. Z pewnością nie brałabym na świadków i nie pytałabym się o zdanie inne osoby, bo to byłaby moja sprawa z X. Z tego, że się drąży nieustająco temat obrazy (nie osoby, z którą byłabyś w związku, yeeez!! jedynie forumowej znajomej), dla mnie osobiście wynika, że też, dziewczyny, macie pewną nieodrobioną lekcję :( Przepraszam te z was, które pominęłam, dla was wszystkich wielkie ❤️ i moc pozytywnego myślenia oraz nieustającego wsparcia! A ja powoli żegnam się z mamą. Wiedziałam, że to nieuniknione od przeszło roku. Nie łudziłam się. Nie mam do siebie wyrzutów sumienia, zrobiłam wszystko co mogłam w najlepszej wierze, tak że na dzień dzisiejszy mama jest już po szpitalach, na plastrach z morfiną, pół zamroczona, ale nieświadoma tego co jej jest - nie jest zawodniczką, która by walczyła i ja o tym dobrze wiem :( Tak że przy okazji życzę wam wszystkim dużo siły, zdrowia i samozaparcia! Będzie dobrze, bo ma być!! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Blondynka... ❤️ OGROMNE dla Ciebie. Nie zapytam dlaczego, choć pytanie samo cisnie się na usta. Twoja decyzja, widocznie tego Ci potrzeba. Jesli... Kidykolwiek (chocby i jutro) zapragnęło Ci się tutaj być...to wiedz, że zawsze tuaj ktos będzie. Ktoś kto da wsparcie i Cię utuli i pocieszy....ale to już chyba wiesz. A teraz jedyne co mogę od siebie dla Ciebie, to pomodlić się mocno... Trzymaj się Kochanie, potrzebujesz duzo siły. Ściskam Cię mocno.... bardzo. ❤️ i dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×