Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

glicynia 🌻 ....gdy damy same sobie to wszystko czego potrzebujemy, gdy złapiemy tą równowagę i pełnię w sobie to nie będziemy tego nigdzie na siłę szukać ... żeby ktoś inny nam tego dostarczył. Może to taki etap u Ciebie, że wydaje Ci się, że aż Cię mdli .... może z nadmiaru czasu nie umiesz korzystać, nie wiesz jak go zagospodarować dla siebie. Może tak samemu sobie dmuchnąć w swoje żagle, żeby jakaś monotonia Cię nie ogarnęła i nie wpędziła w coś czego nie chcesz.... Czasami wystarczy rozglądnąć się wokół.... :) Cel życia określamy sobie sami, gorzej jak nagle życie przymusowo nam go określi nie tak jakbyśmy w rzeczywistości chciały .... i my go weźmiemy jako nasz bo nie mamy innego pomysłu .... bo nie widzimy swojego własnego, przez nas określonego ... ....może trzeba trochę wyjść poza własną skorupę .... ....łódź na cichym morzu .... ładnie to opisałaś ale nie czekaj aż przyjdzie jakaś burza, której nie chcesz ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no cóż no cóż 🌻 czasami człowiek musi się chyba kolejny raz przekonać na własnej skórze, że wcześniej miał jednak racje i kolejny raz trzeba dostać po tyłku bo jeszcze chyba za mało mamy obity ..... i prosimy się o kolejne razy ............ a oni tylko na to czekają ........ a potem pokazują na co ich w rzeczywistości tak na prawdę stać ....on ciagle istnieje w Twojej głowie bo może nie chcesz go zastąpić czymś innym i za każdym razem będziesz do niego wracać jak do wybawienia i będziesz mieć nadzieje na cud który nigdy nie nastąpi ... Głowa do góry!!! może ten krok w tył i jeszcze większa świadomość faktu to przygotowanie do skoku w dal ...... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hendra111
hej :)! jestem tu nowa, ale może przygarniecie mnie do siebie... piszę z pracy, do dupy pracy, w której mi nie płacą :/... ale w lipcu zmnieniam i mam nadzieję, że będzie ok (uwaga uwaga to nie byle biedronka tylko szacowne biuro architektoniczne sic!). byłam 7 lat w związku, w którym metodą małych kroków straciłam całą wiarę w siebie i radość życia... potem 2 lata byłam sama i czułam się samotna, wolna, spokojna, ale samotna. teraz jest on od prawie 2 lat. dla niego zamieniłam wro na kato i dobrą pracę na złą, przyjaciół na remont mieszkania. on jest opiekuńczy, pomaga mi, jest ciepły, troskliwy, ale... tylko gdy ma na to ochotę. nie można od niego niczego wymagać. już kiedyś przechodziliśmy kryzys, bo dla niego spotkania częściej niż 1-2 dni w tygodniu to zbyt wiele, nie ma czasu, ma pracę, rodzinę, brata. ale to nie jest najważniejsze. on ma napady furii. dosłownie tak bym to nazwała. ostatnio dlatego że miałam kaca i śmiałam powiedzieć, że nie wiem,czy dam radę wracać z krakowa samochodem (on chciał się napić a ja mam świeżo prawko i nie czuję się pewnie za kółkiem). potem była scysja na chodniku bo nie umiałam zaparkować i zrobiłam tego tak, jak on mi kazał (może i miał rację z tym sposobem parkowania, ale jak ktoś na mnie wrzeszczy to mi się klapka w głowie zamyka i kuniec). wczoraj zrobil awanturę, bo zapytałam go czy odda mi pieniądze "bo przecież powiedział że jak będzie miał wypłate to mi odda a ma dostał to po co pytam" i że jestem pieprzoną materialistką. w takich kłotniach zawsze mówi mi że mam się zamknąć, że jak zacznę myśleć, to nie będzie awantur, że on wcale nie krzyczy, że nie będę mu mówić, jak on ma się zachowywać, no i że już nie chce ze mną być, że mam wysiąść z samochodu i wracać sama do domu, że nie chce mnie widzieć i znać. A za chwilę mnie przytula i jakby nigdy nic wszystko jest ok. mówiłam mu, że niszczy wszystko, że tracę do niego zaufanie i szacunek, że nie mam żadnego poczucia bezpieczeństwa. nie wiem, co robić. kocham go, on mnie też, wygłupiamy się, tulimy, mamy wspólne plany, dobrze się razem bawimy. ale zastanawiam się, czy nie powinnam odejść póki czas. a może jest jakaś metoda, jakaś forma terapii dla niego, jak powinnam się zachować w sytuacji, gdy on znowu się wścieka?? może mogę no nie wiem, olać go, nie reagować, nie włączać się do kłótni i to go zniechęci? przepraszam że znowu zanudzam, ale może macie dla mnie jakąś radę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a teraz chciałam coś o sobie ........ jak Was czytam to wcale mnie podobne rzeczy nie omijają ..... cały tydzień m. się nie odzywał bo jak odwiózł syna tydzien temu to mi powiedział, że jest do mojej dyspozycji i on czeka na telefon ode mnie i takie tam ..... Ja oczywiście nie mam zamiaru do niego dzwonić i nie dzwoniłam ale jak on nie dzwonił w ogóle ani nawet w sprawie odwiedzin syna to już w niedziele rano myslałam czy coś się nie stało złego .... przypomniałam sobie że miał iść na jakiś zabieg w maju lub w czerwcu .... i aż sama się dziwiłam sobie dlaczego ja się zaczynam o niego martwić ..... I co???? M. dzwoni w południe że chce przyjechać po Patryka (oczywiście łamie zasady że ma wcześniej przed weekendem dzwonić) i przyjeżdża w niedzielnej porze obiadowej ..... oczywiście mowi, że moglibyśmy razem gdzieś pojechać..... opowiada, że w sobote to on był na jakiejś imprezie plenerowej ..... Mówię mu na osobności że ja nigdzie się nie wybieram. Po czym on idzie do syna i się rozsiada i czeka ..... ja wchodzę a on mówi: czekamy na Ciebie bo pojedziemy razem na basen, Patryk bardzo chce.......... No myślalam, że mu cos chyba zrobie za te jego wredne manipulacje i chyba ostatkiem sił powiedziałam , że fajnie że jadą na basen ale ja zostanę bo nie mam ochoty. Na co m. : a co masz jakieś inne plany, co będziesz robić, chcesz się z kimś spotkać ............ Tu już chyba mi się dymiło nad glową ................. ale nie odpowiedziałam nic tylko mówię do Syna: chodź idziemy spakować to co Ci potrzebne na basen ......... Jak już wyszli to sobie pomyślałam: ale ja jestem głupia .... zaczęłam się o niego martwić, co u niego, dlaczego się nie odzywa itd a on się dobrze bawił a dodatku w ciągu pół godziny o mało mnie nie wyprowadził całkowicie z równowagi ...... Oni sie nie zmieniają, są niereformowalni ........... to tylko nam przez głowę przechodzą takie myśli że to jest możliwe, to my mamy za dobre serce i za dużą wiarę .......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
henrda111 Tak mi się przypomniał jeden z wpisów Ewy (miałam go skopiowanego żebym sobie przypadkiem nie zapomniała :) i mam nadzieje, że Ewa ❤️ się nie obrazi, że go wkleje teraz dla przypomnienia ......) ""W zdrowym związku rzeczy dzieją się same, ludzie wychodzą naprzeciw swoim potrzebom ... Bo przecież najbardziej ludzką sprawą jest dbać o bliźniego i kochać go jak siebie samego ... " ... nie ma granic... ...nie ma heter... ...nie ma agresorów... ...nie ma kopciuszków.. ...nie ma kłótni... ...nie ma skapciałych mężczyzn... ...nikt nikim nie wyciera sobie twarzy... ...nie ma kontroli... ...nie ma śledczych... ...nie ma szantażystów uczuciowych... Normalnie pustka Jest miłość. Koniec. Kropka. " ....za napady furii to on odpowiada .... za to że nie umie panowac nad sobą i niech się z tą furią sam męczy a nie przelew jej na "ukochaną" osobę ..... bo akurat ma ją pod ręką .... jesli człowiek choćby na chwile poczuje, że coś jest nie tak .... choćby mu przez chwile coś nie grało ..... to znaczy że naprawdę jest coś nie tak ..... i lepiej sobie tego nie tłumaczyć ... że to tylko chwila, że to zły dzień itd on sam musi widzieć że coś z nim jest nie tak i coś z tym robić .... sama sobie zadałaś pytanie która jest odpowiedzią: jak się wścieka i ma jakies napady furii to go z tym zostawić samego ........... odciąć się od tego, żeby to w Ciebie nie uderzało ..... niech sam się z tym męczy .........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ❤️ ....... ja też bardzo chętnie na krakowskie spotkanie na pogaduchach ......... piękne wnioski dla wszystkich wyciągasz :) na Twojej historii można by się uczyć ..... szkoda, że tyle czasu Ci uciekło choć ile nauczyło ..... dla każdej której się wydaje że może być dobrze i że się uda Twoja historia to kubeł zimnej wody i może niejedną ocali od dochodzenia do tych wniosków na własnej skórze ..... Uściski!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hendra111
Niebieska---> dzięki :) :*! dużo w tym prawdy, i sama tak to sobie układam, że to nie moja wina, że on się wścieka, że nie mogę brać na siebie odpowiedzialności, że muszę się odciąć... tylko mi tak cholernie smutno,że po 7 latach smutku znowu jestem w związku, gdzie dzieje się źle. nie wiem, czy ja takich przyciągam, czy może jest we mnie coś takiego, co wkurza facetów? jak byłam sama, byłam niezależna, twarda i zimna, a teraz czuję, że go potrzebuję, tęsknię, pragnę bliskości, a to mnie osłabia, udelikaca. on mówi, że mam być taka,jak na początku, twarda, radzić sobie sama. ale dla mnie nie na tym polega związek, żeby 2 ludzi spotykało się tylko wtedy, gdy jest dobrze, szlo na imprę, potem do łóżka, i nara! do następnego, bo nie mam czasu ani ochoty słuchać o twoich problemach. a ja gdy zaczynam znowu mówić o problemach w pracy, on się irytuje, bo "marudzę" :/. mam nieodparte wrażenie, że faceci są mili tylko na początku, jak chcą bzyknąć a my ich olewamy :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"....Oddzielić...ale jednoczesnie, pozostać sobą... odejść z podniesiona głową, ale bez arogancji i z pokorą, dac sobie czas na przezycie bólu... dac sobie czas na pogodzenie się, że związaliśmy sie z człowiekiem, który nie potrafił przeskoczyć samego siebie..." Ewo ❤️ ....... samo sedno mnie samej .......... żeby pokochać samą siebie ... żeby dać sobie szansę ........ to własnie musze przejsc tak tą drogę ......... żeby nie zagubić siebie i nie zabić nieświadomie własnego człowieczeństwa .... żeby nie dopuścić do siebie uczuć które zawsze były mi obce ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.......... żeby nie było tak, że to nie ja wygrałam ale tak na prawdę to on wygrał ............ choć nie będziemy razem ....... Ewo 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hendra111 ........sama umiesz sobie odpowiedzieć na wiele pytań ...... sama umiesz dostrzeć prawdę ........... tylko jakby szukasz potwierdzenia tego czy dobrze myślisz ........... czy Tobie się tak tylko wydaje ..... I zastanawiasz się nad sobą! co z Tobą nie tak .... dlaczego znowu taki związek........ po prostu moje gratulacje!! Zacznij od siebie .... dlaczego wybierasz właśnie takich mężczyzn .... ..... nie na tym polega związek ......... wiesz o tym sama doskonale i czujesz to i jest Ci źle w tym "czymś" co własciwie nie wiadomo jak nazwać .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hendra111
no właśnie chyba tak jest, potrzebuję potwierdzenia... i nie wiem, czy jest tak, że to nie jest związek... on się stara,kocha, tylko jest taki choleryk, furiat, że się nie da :(. wiesz, co innego rozumieć i dostrzegać, a co innego naprawić coś dookoła siebie i w sobie. mam wrażenie, że ciągle popełniam te same stare błędy. ale zmagam się z tym :). syzyfowa praca... najbardziej mnie wkurza, że jak jestem z kimś- teraz z nim- to na bok idą inne sprawy i chcę być i spędzać czas przede wszystkim z nim. zaniedbuję przyjaciół i własne pasje. staram się z tym walczyć, ale i tak nie poświęcam innym tyle uwagi, co wcześniej. z 2 strony myślę, że w trudnych chwilach jest przy tobie właśnie twój partner, a nie kumpele od piwa, wtedy każdy ma swoje ważniejsze sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hendra111 Polecam Ci czytanie tego topiku.... czytaj i otwieraj oczy, czytaj i chcij zrozumieć, że...nie ma cudownego srodka na ich ozdrowienie. Ba...nie ma cudownego środka na nasze ozdrowienie, ale.... my tutaj przychodzimy, jesteśmy, szukamy odpowiedzi, które zazwyczaj są w nas samych, nie w nich.... I pomału, często w bólu i tęsknocie, często długo bardzo, ale dochodzimy do prawdy o nas samych. I uczymy się żyć w miłości do siebie. Bo to jest podstawa do rozpoczęcia szczęsliwego życia. Skup się na sobie, bo Ty sama możesz sobie pomóc, tylko SOBIE. Jemu nie, bo on nie szuka pomocy, nie chce jej... jemu jest dobrze z nim samym jkai jest i już. Rozumiesz Kochana? A Ty wszytsko widzisz jak jest tylko ciagle nie chcesz uwierzyć, bo prawda jest dla Ciebie zbyt bolesna.... i jeslki z tąd odejdziesz i nic nie zrobisz, to NIC się w Twoim życiu nie zmieni... to jest pewne. Niebieska ❤️ taka silna i mądra dziewczyna, a ziarnko niepokoju się zasiało, czli jednak jeszcze jest coś w środeczku nieskruszonego, coś co jednak wzrusza.... ale to takie ludzkie i by się chciało powiedzieć normalne. Ale czy oni o nas w taki sposób sa w stanie pomysleć? Mój M niby taki u stóp moich, a jak byłam po szpitalu to nawet nie przyjechał do mnie, nie pomógł. a tak kocha nad zycie. Podobno dopiero człowiek jest wyleczony kiedy na dźwięk imienia byłego nie rosnie adreanlina ;) Duuuuuzo lat chyba trzeba na takie wyzerowanie się. A niektórym to nigdy nie przechodzi. Sa dzieci i Ci byli z tego powodu sa ciagle żywi w naszym życiu. Ewa ❤️ jak zawsze to ładnie napsiała. Ewuniu wklej ten teks to eksach....jest supernacki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hendra111 nie ma sensu tłumaczyć jego zachowanie i stawiać na szale co przeważy ... czy to co w nim dobre czy to co w nim "chore" On tak ma ,,,,, i nic z tym nie robi bo mu widocznie tak dobrze ........ i Ty nie masz szans na to żeby to zmienić .... ...ciagle popełniasz te same stare błędy ....... dlaczego? co z tym zrobić? gdzie jest przyczyna? co zrobić by ich juz nie popełniać?? Każdy jest odrębnością, wolnym człowiekiem a miłość nie polega na poświęceniu dla kogoś wszystkiego co moje .... Ktoś kto kocha naprawdę nie pozwoli na to żeby druga osoba traciła coś co jest jej (choćby pasje czy przyjaciół) .......kochając przyjmujemy siebie nawzajem ze wszystkim, akceptujemy za wszystkim ..........tworzymy pełnie to wszystko ... to nie to co rani drugą osobę, urąga jej godności czy osłabia poczucie własnej wartości mądra z Ciebie dziewczyna! ........ wiele umiesz zobaczyć .... czasami człowiek do końca życia nie umie dostrzec wielu rzeczy ..... tylko po prostu na wszystko się godzi ........ zapominając o sobie ..... i gdy już sobie uświadomi, że całe życie był nieszczęśliwy i wszystko poświęcił dla innych w zamian otrzymując jakieś ochłapy .... to zwykle jest już za późno .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
moge napisac ze za nim tesknie albo cos takiego???? plisss

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kubciamala ❤️ napisz, napisz wszystko!! lepiej tu niż jemu !!! pisz co chcesz jeśli tylko to da upust Twoim emocjom, jesli tylko to Ci pomoże to ja jestem w stanie wszystko przeczytać i Ciebie "wysłuchać'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
a jemu nie moge??;( chce mu napisac zabysmy sie spotkli i ze tesknie,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kubciamala ..... to co zrobisz zależy od Ciebie bo to Twoje zycie i Ty decydujesz!! a czego chcesz???? przeczytaj co napisała na tej stronie No cóż no cóż 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubciamala
poczekam jeszcze troche chce oczywiscie by chcial byc ze mna:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lubie tutaj być...z Wami,chociaż nie mam już problemów ...zostałam sama sobie..nic nowego ..zawsze tak było... przeciez we wszystkich pseudozwiązkach to ja im byłam potrzerbna ,oni mnie tez ,tylko tego nie okazywali..no cóz.. nie czekam na kolejny związek bo pewnie byłby kolejnym rozczarowaniem...a moze nie ,wiem jedno ,ze dzieki Waszym wpisom stałam sie o killka lat swietlnuch mądrzejsza..bo wiem jak uciec nawet przed tosyczną koleżanka:)...Wiem ,ze miłosć własna jest bardzo ważna ,,,zreszta lubiłam siebie za wiele rzeczy.ale juz mi sie znudziło.,moje fajne towrzystwo...bo ileż mozna:) Dziewczyny ,wiem jedno ,kiedy mi zle czytam Wasze wpisy i wiem,ze zawsze coś dla siobie tuitaj znajde....kilka słow,czasami jedno ,które trafia prosto do mnie,,,Wiem czego chce,wiem kim jestem i gdzie ide,,,,i to jest najwaznejsze:) Ja tez chetnie na pogaduchy krakowskei sie wybiore.Pozdrawiam wszystkie......i Zyjcie zycime Waszym dla Was i Dzieci ,bo skoro m jest toksyczny to poco się dla niego czas tracić????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna mama.....
Mądre kobiety - głupie postępowanie... jest taka książka. Idąc tym tokiem zstanawiam się czemu mądre, świadome kobiety wybierają takich idiotów za partnerów? :P Do tej książki zaglądałam, przymierzam się do jej przeczytania. Na razie jestem w trakcie czytania innej baaardzo ciekawej książeczki Umówiłam się do psychiatry na przyszły czwartek - wreszcie zrobiłam pierwzy krok:D muszę zakończyć karmienie piersią bo pewnie jakieś leki dostanę - chciałabym na wmocnienie, na bycie silniejszą, bo czasem nie daję rady. Pisałam tu też niedawno pod innym nickiem... może któraś skojarzy mój styl. Jak nie, to może i lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yezz ❤️ jak pięknie opisane... jak bardzo ja marzę o takim normalnym, elastycznym z kłótniami nawet, ale NORAMLNYM związku. I to marzenie mnie gubi. I wpasowuję siebie i M w tą matryce normalności i nijak on do niej nie pasuje... ciagle gdzies cos wytaje, coś uwiera....a to nie chce się sam wpasowac tylko wyłazi poza ramy. Tylko....no właśnie matryca, a to ma być coś jak obłok, bez kształtu, bez granic, bez ograniczeń, coś eterycznego, a jednak stałego. Coś w co mozna wejśc i się wygodnie rozłozyć... i choć czasami z tego obłoku i deszcz popada, ale jest mięciutko i przyjmnie. I tak jak Ewa ❤️ napisała. Mój M chce, chce bardzo....i o to własnie walczy...tylko on powinien powalczyć sam ze sobą o siebie, a nie ze mną... ciagle i wciąż. On chce normalnego związku, kochającego, bo on przecież kochan nad życie.... tylko... rok, 5 lat temu, miesiąc temu...ja nie odebrałam telefonu o czasie i... teraz to wyłazi jak trup z szafy i go gryzie i nęka i pcha do czego? No normalne...do rozstania na zawsze. tylko... mój syn xle na niego popatrzył i on się z gtym źle poczuł i on kocha i chce, ale nie może, musi odejśc na zawsze. tylko... ja pojechałam na szkolenie i on wie co ja tam robiłam, z pewnością latałam od pokoju do pokoju i on bardzo pragnie normalnego związku, ale z taka kobietą nie może przecież.... musi pożegnać mnie na amen. I tak od ponad 5 lat...ciagle coś wyłazi i rzuca się na mojego biednego M i go zadręcza i nie daje spokoju i gnębi i on nie może MUSI MNIE PORZUCIĆ.... po raz 1262625242424 hehe. Powinnam płakać...nad sobą, że tyle razu mu na to pozwalałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ❤️ to Twoje humorystyczne podejście do m. bardzo optymistycznie na mnie wpływa :) ich wszystkich dużo łączy .... to już stwierdziłyśmy ;) mówią, że kochają .... mówi a za chwile powie lub zrobi coś co z miłością nie ma nic wspólnego ...... i myślę sobie jaki oni ubogi człowiek jest i współczuje m. bo nic do siebie nie przyjmuje, żadnej refleksji, tylko jego ciasna prawda ... współczuje mu ale gdy widzę jak spływają mu łzy to ja nie odbieram tego jako skruchy ..... widzę jego jako nieszczęśliwego człowieka, nieszczęśliwego bo sam ze sobą nie umie sobie poradzić .... przychodzą do mnie myśli... czy to nie ja nie nalegałam za bardzo na ślub, czy to nie ja za bardzo chciałam szczęśliwej, normalnej rodziny ........ a teraz zostawiłam go samego .... tylko jak długo można samemu ciągnąć ten wózek .... mówią, że już są zmęczeni walką ..... mówi .... ale ja mu nie każę walczyć z wiatrakami .... sam sobie walczy .... a mnie się pyta jak długo jeszcze .... mówi, że on tyle lat dla mnie poświęcił ..... a ja???? tyle dla mnie zrobił a ja teraz taka wyrodna się zrobiłam bo mi się w głowie poprzewracało mówi do mnie, ale teraz będzie ci dobrze bo będziesz się mogła spotykać z koleżankami ........... ale jak wrócę to on mi już na wszystko pozwoli ..... mówi, że mi teraz się wygodnie żyje ........... a on? co ma robić? przecież czeka ........... nauczył się gotować, obsługiwać pralkę, dba o dom ............... no po prostu sama nauka na przyszłość :) .....ja się martwiłam a on jednak się zmobilizował i mówi że się nauczył ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hendra111
kobietki tak was czytam i czytam i kochane i mądre jesteście :*. dlatego wczytuję się w topik od początku i nie odpisuję... sama nie wiem. moje kochanie nie ogranicza mnie, nie mówi, co mam robić i z kim się spotykać, co lubić, a czego nie. może jestem przewrażliwiona że jeśli on powie, że nie lubi muzyki ,która słucham, ja odbieram to już jako atak. z drugiej strony widzę, że on się męczy wysłuchując moich narzekań na pracę, ale potem sam pyta mnie co w pracy i każe opowiadać... szkoda że dopiero wtedy, jak mu wygarnę. nie wiem, czy powinnam od niego odejść. paraliżuje mnie strach, że już się przeprowadziłam, że remontujemy razem mieszkanie, że mam to moje wynajęte tylko do końca wakacji, a potem mam mieszkać z nim. wiem, że jak się wpakuję we wspólne mieszkanie to dopiero będzie, ale ciągle wierzę naiwnie, że on nie jest taki zły. często mi mówi, że jestem cudowna, śliczna, pomaga mi z zakupami, przeprowadzkami, wozi mnie... tylko ostatnio powiedział że żądam tej pomocy jak księżniczka., sama nie wiem, siedzę i myślę, i rozbijam na cząstki elementarne. dlaczego dwoje tak bliskich sobie ludzi może się tak nienawidzić??? niby się kochamy ale w głębi serca mordujemy się w myślach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.....ja nie mam syna nastolatka .... jeszcze ....ale jak zauważyłam że to co mówię i na co zwracam uwagę m. chcąc chronić dziecko do niego nie trafia bo on oczywiście ma swoje racje ....... to zaczęłam o wszystkim rozmawiać z synem, szczerze i w miarę stosownie na jego wiek ........ a on mnie zaskakiwał bo dużo rozumie a ja się z góry, na wyrost bałam że czegoś nie rozumie ........ ale te wyjaśnienia i szczere rozmowy może spowodują że będzie jak najmniej skutków ubocznych ..... ..... i mimo tego co myślę o m. to dziecku nigdy złego słowa na jego temat, jako osoby nie mówię ............ to jest jego ojciec i na swój sposób go na pewno kocha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hendra.... gdyby bylo tak pieknie, to bys nie szukala odpowiedzi dla siebie na tego typu forum...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo.... krecisz sie na karuzeli, tak jak kiedys ja.... Bylam juz tak zmeczona ze w koncu powiedzialam dosc. Ciekawa jestem kiedy Ty bedziesz miala juz tego dosyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hendra111 Czytam Twój opis M i jak ulał pasuje...no chodzący cud, kocha, przytula, rzopieszcza, kupuje, robi niespodzianki...tylko tak czasami coś nie zagra i np mój się wyprowadza i mnie porzuca. Za dwa tygodnie mu przechodzi i wraca do mnie i znowu kocha, przytula.... i abarot od nowa....wyprowadzka. Oni są niestabilni emocjonalnie, mają psychopatyczne zapędy... Z jednej strony anioł, ale z drugiej nie wiesz co może wymysleć, co zrobić, jest nieprzewidywalny. Z jednej strony okazuje uczucie i wiesz, że kocha, ale z drugiej potrafi w ciagu sekundy stać się ryczącym potworem, nieobliczalnym i aroganckim.... I jakzyć na takiej hustawce emocji???? A Ty uzalezniłas się od niego emocjonalnie, a teraz chcesz iśc z nim mieszkać...więc uzaleznisz się i materialnie w pewien sposób.... I zadaj sobie pytanie skoro masz przemyslenia, że nie jest az tak xle... Dlaczego tutaj przyszłąś na topik o takim właśnie tytule. Niebieska ❤️...te nasze klony....;) Skąd oni się biorą i dlaczego az tylu jest takich mężćzyzna... bo kobiety też są toksyczne, ale faceci chyba nie pozwalają az tak sobie wchodzić na głowę ...chyba. Ja zauwazyłam, że odkąd tutaj jestem jakoś tak niby niechcący, niby jakos tak naturalnie poodsuwałam te męczące, czepiające się mnie swoimi mackami koleżanki, które wypijały ze mnie energię... Nie to, że kłótnia czy jakaś niemiła sytuacja....tak po prostu, tak zwyczajnie się to stało, że są...ale daleko ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hendra111
niebo masz rację... bo ja sobie ciągle tłumaczę, że skoro jest lepszy niż poprzedni, skoro widać, że mu zależy i się stara, to jest ok. kurde, ten co bije, też ma potem wzloty i kupuje kwiaty!!! stwierdziłam, że po pierwsze: nie dam się wciągać w dyskusje że to moja wina- ta awantura. nie będę z nim dyskutować w ogóle w takim momencie. chyba za każdym razem będę ucinać dyskusję i wychodzić z pokoju/ samochodu. zobaczymy. jeśli to się nie poprawi i on będzie robić awantury, odejdę. zobaczymy czy metoda olewki i ignorancji podziała. wiecie, na zasadzie: na twoich zasadach ja się nie bawię. jak chcesz ze mną porozmawiać, to przyjmij moje warunki i zachowuj się z szacunkiem. z resztą nie wiem, może sama sobie mydlę oczy... napisałam mu jego własne słowa, zacytowałam go (typu zamknij się, nie odzywaj się do mnie...) i napisałam, że nikt nie ma prawa do 2 osoby tak mówić. wow! pierwszy raz w życiu napisał mi że mam rację i przeprasza. pewno się przestraszył a zaraz jutro- pojutrze będzie to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×