Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Blondi- przykro mi, ze pisałam do ciebie same oczywistosci ale wybacz nie znam cie na tyle by wiedziec co jest a co nie jest dla kogos oczywistoscia dzialajac wedlug takiego schematu w zasadzie powinnam sobie rowniez darowac wpis do Anny ale .... postanowilam napisac klka zdan..... Anna 66 po przeczytaniu twojego pytania na temat roli SAMOPOCZUCIA... tak mi przyszlo, by napisac klka słow, ktore byc moze beda banalne a byc moze.... wszyscy z radoscia i spokojem znosimy uczucia mile byc moze problemem dla ciebie jest ... lek , strach przed pewnymi uczuciami, z ktorymi nie umiesz, nie potrafisz sobie poradzic i jak sie pojawiaja w okreslonych okolicznosciach w sposob oczywisty pogarszaja nastroj.Byc moze twoj strach wiąże sie z tym, ze ktos , kiedys nie lubił w tobie pewnych uczu, moze ktos cie kiedys karal, za pewne uczucia,moze ktos ci zabranial czuc i wyrazac.... jest cos takiego jak strach przed strachem, przed złościa, przed opuszczeniem przed samotnoscia, itd.mamy wtedy ochote nie dopuscic tych uczuc do siebie, zblokowac je by ich nie poczuci wydaje sie nam ze w ten sposob ochronimy siebie. ale właśnie tym zachowaniem sobie i tylko sobie najbardziej szkodzimy. aby nabyc umiejetnosci akceptacji wszystkich uczuc, nalezy poznac sposoby jak sobie z nimi radzic i znaleźć w sobie zgode na przyjecie ich. nasze samopoczucie tak jak nasze uczucia przepływaja przez nas. pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kadarka :-) Napisałaś: Że życie to nie jest literatura piękna. A ja 🌼 - jako dziecko byłam wykorzystana seksualnie (co to niesie ze sobą wie tylko ten który to przezył) - trafiałam na despotów , psycholi , znęcali sie nademną , bili , jeden nawet mnie głodził - przeżyłam próbę samobójczą ( Boże dziękuję ci ) Desperacki " krok" nigdy w życiu nie chciałabym i nie zrobiłabym tego.Kochałam życie. Przeżyłam piekło na ziemi. (Wiem że jest całe MNÓSTWO okaleczonych ludzi , bardzo głeboko doświadczonych krzywdą ) Dla mnie ZYCIE NADAL JEST I BĘDZIE LITERATURĄ PIĘKNĄ :-D :-D :-D :-D ___________________________________________________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
siodemko, jestes wielka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cholipa :-D 🖐️ Ja tylko chciałam odpowiedzieć Kadarce.No i przy okazji sobie równiez odpowiedziałam :-D Chciałam zapytać,poradzić się was.Wiecie, ostatnio u mnie to dzieje sie cos takiego że np.zegarek który nosiłam zawsze na lewej ręce i w zyciu bym nie zmieniła na prawą rękę , no to własnie od kilku tygodni nosze na prawej.....i wszystko jest jakies inne.... tzn nie robie tak jak robiłam przedtem, inaczej zaczynam.... tak jakbym zupełnie zapomniała wykonywac rózne takie czynnosci od zawsze.........jak zawsze wykonywałam..........juz wczesniej chciałam zapytac o to ale no nie wiem..........co to moze byc? bardzo chciałabym sie jakos w tym odnależć.......... chcę tak jak kiedyś....... Bardzo mi się podoba ta piosenka Sojki , ciągle jej słucham:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, czytam sobie od pewnego czasu Wasze wypowiedzi, a teraz sama dodam kilka slow. Oczywiscie, ja rowniez tkwilam w toksycznym zwiazku. Facet, DDA, zlowil mnie na litosc. Sama jestem sobie winna, bo nie bylam smarkula, ktora nie zna zycia. Nosil mnie na rekach, powtarzal, ze jestem piekna, cudowna, inteligentna,jedyna w swoim rodzaju. Do czasu, gdy nie zrobilam czegos, co mu nie odpowiadalo, albo gdy mialam inne zdanie w jakiejs kwestii. Pamietam szczegolnie jedna taka klotnie. Zaczelo sie od jakiegos niewinnego tematu i wystapila roznica opinii. Jego szlag trafil, ze moge miec inne zdanie (bo, wg niego, powinnismy byc jednoscia).klotnia rozkwitla w najlepsze. W efekcie ja, zaryczana, juz nie mam sily dalej sie klocic i probuje jakos zalagodzic sytuacje, przeprosic. A on, twardo i konsekwentnie wymaga ode mnie WLASCIWYCH slow, ktore mam wypowiedziec. Ja, skolowana, nie mam pojecia, o co mu chodzi, placze i prosze ( idiotka jedna!), zeby mi podpowiedzial. On, lekko poirytowanym glosem mowi: pomysl! Ostatecznie, po godzinie takich meczarni wpadlam na te wlasciwe slowa. wystarczylo po prostu zgodzic sie z jego zdaniem. Wystarczylo powiedziec: przeåpraszam, nie przemyslalam tej kwestii do konca, faktycznie masz racje. Gdy odchodzilam (a zajelo mi to duzo czasu, zbyt duzo), plakal, skomlal, krzyczal, wsciekal sie, przysylal kwiaty do pracy - mial caly arsenal srodkow. Jednak dopielam swego. Od dawna nie mam zadnych wiesci, nie wiem, co u niego. I nie chce wiedziec. Wybaczylam mu, bo wiem, ze mial okropne dziecinstwo, ze wewnatrz byl malym zagubionym chlopcem. Wybaczylam mu tym chetniej, ze juz w zyciu go nie zobacze. Pozdrowienia dla wszystkich w toksycznych zwiazkach, nie dajcie sie. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Siodemko, Wspaniala Kobieto...❤️ wiesz, ja to widze tak...zmieniasz sie...wszystko sie w Tobie zmienia...inny poziom energetyczny...i dlatego ten zegarek, i pewnie jeszcze inne rzeczy... motyl wydobywa sie z kokonu...rosna skrzydla...juz nie jestes gasienica, tylko MOTYLEM... i te drobiazgi, inne przyzwyczajenia...to po prostu....cos w rodzaju skutkow ubocznych tej wielkiej zmiany... :) juz nie jestes tym kim bylas kilka tygodni, miesiecy temu...naprawde chcialabys wrocic do tego...? tak ze wszystkim, nie tylko z tym zegarkiem...? Siodemko, naprawde widac (na pewno ja widze) na forum, ze Zmiana nastapila...i te drobiazgi to potwierdzaja...znalazlas w sobie swoje swiatlo...iskierke boskosci...jak to nazwac, zeby nie brzmialo tak bardzo New Age? :P sciskam mocno, A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa_mama
Czesc Wam Nie do końca wiem o czym napisać. Czy o tym, że czuje się bardzo samotna, chociaż mam męża i małe dziecko, czy o tym, że przestałam ufac ludziom i nie mam nawet bliskiej koleżanki (oprócz przyjaciółki, z którą rozmawiam tylko przez internet, bo mieszkam w Anglii) i jej też w sumie nie ufam w 100 % Nie wiem dlaczego :( Mam straszne hustawki nastrojów. Tak często bym po prostu usiadła i płakała. Mój mąż niby się stara, ale z nim już też wiele przeszłam, chociaż to tylko 2,5 roku małżeństwa. Może powinnam była to skończyć zanim zaszłam w ciąże, ale zawsze powtarzałam sobie, że sie poprawi i będzie ok. Jak wy dajecie sobie radę ze smutkiem i brakiem optymizmu ? Mam rodzine w PL, ale nie chce rodzicom mówić, że jest mi ciężko. Czy ktoś z was chodzi może do psychologa i to pomaga ? Albo macie inne pomysły ? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
Cześć, jeszcze tydzien temu byłam tak pewna, że to koniec, a po tym weekendzie..Najgorsze jest to, że ja nie wierzę już w żadne jego dobre intencje, wszędzie węszę kłamstwo. A mimo to chyba znów z nim jestem. Wczoraj napisał mi "...powiedz mi co my mamy zrobić, żeby nam się udało? Co konkretnie mamy zrobić?" Spytałam się co on jest w stanie zrobić, żeby się udało. Odpowiedział, że nie wie. Nie wie, czy pójdzie na terapię (tylko na weekendy jest domu), na temat ewentualnych książek nic nie powiedział, a jednocześnie doskonale wie, ze sami sobie nie pomożemy. I boję się też jednego. Że on teraz będzie sprawdzał na ile może sobie pozwolić, bo wybaczyłam wiele i pewnie myśli, że nie jedno jeszcze wybaczę. Jest tak pewny siebie, a mi jest przykro i smutno. Powiedział, że już nie cieszy się tak jak zawsze, że znów jesteśmy razem, bo nie wierzy w to, że się uda. Zaczynam żałować tej decyzji, bo i tak wiem, że nic się nie zmieni. Jednak faktycznie żeby skończyć z toksykiem potrzeba całkowicie urwać kontakt. Aha, i do domu jeszcze nie wróci, zamierza pomieszkiwać u babci i zobaczyć, jak to będzie. Ja to rozumiem tak, że będzie sprawdzał, jak to jest osobno, będzie się bawił, a ja będę takim wyjściem awaryjnym , że jak się znudzi to wróci. Chyba sama sobie odpowiadam na nurtujące mnie pytania.. Czemu to jest tak, że ja to wszystko wiem, a nie umiem wcielić w życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa_mama
Siódemka piszesz o osiągnięciu granicy cierpienia... czy to jest jedyne wyjście ? :( W moim dzienniku zadałam sobie dzisiaj pytanie co jest trudniejsze ? Bycie w ciężkiej, samotnej czasami sytuacji czy ogromna tęsknota za kimś kogo się bardzo kocha ? W tym roku już ze 2 razy byłam pewna, że to koniec, że odejde i rzuce to wszystko za siebie ! ale potem jakoś się poskładało. Ja chyba nie umiem sobie jeszcze wyobrazić, że mogłabym życ inaczej... bo kto zagwarantuje mi, że ulożyłabym sobie życie z kimś innym ? Sama już nie wiem co robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny czytałyście " Biegnącą z wilkami" ? Mnie ta książka bardzo pomogła, szalenie krzepiąca. Tymczasem zamówiłam sobie własnie "radykalne wybaczanie", zobaczę, co to takiego. I nie dam się, stanę na nogi. Czasami czuję się tak, jakbym całemu światu wymachiwała pięścią przed nosem :-) Miłego dnia, niech gra radio, słonce świeci, niech krzepi dobra lektura:-) A co tam, jedno mam zycie, nie oddam nikomu:-) Ściskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nowa_mama Ja mam trójkę dzieci, w tym ostatnie ma rok dopiero. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, czy będę sama do konca życia, czy potrafię ułożyć relacje z kimś innym. I doszłam do jednego wniosku. Wolę być sama, niż z byle kim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczynyyy
Siódemko Czy pisząc: "bardzo chciałabym sie jakos w tym odnaleźć.......... chcę tak jak kiedyś......." Masz na myśli życie, nad którym nie musisz się zastanawiać... bo ono sobie płynie i już... Jesli o to pytasz, to TAK... to życie będzie sobie płynąć, tak samo, ale Ty będziesz bezpieczna. Bezpieczna i wolna od własnego "niewidzenia". Jedyna różnica polega na Twoim poczuciu bezpieczeństwa, które po prostu JEST (patrząc na to z zewnątrz i bez wnikania). Nie poddasz się osobom, które będą chciały "poczęstować" Cie własnymi słabosciami... ich słabości przez Ciebie przepłyną... a Ty oglądajac się tylko pomyślisz: Aha... to ten człowiek sobie z tym nie radził. Nic więcej. A jesli pytasz, czy będziesz zegarek nosić spowrotem na drugim ręku, to odpowiedź jest nie mniej oczywista :) Będziesz go nosić tam gdzie będzie Ci wygodniej, bo być moze nosiłas na ręku, którą ktoś kiedyś Ci wskazał - okreslając to słowami: "Ta ręka jest własciwa. I jakby wyglądało, gdybyś nosiła na niewłaściwej ręce." Teraz masz Siódemko wybór. Każdej rzeczy, która dotyczy Ciebie. Nic nie jest okreslone z góry... sa najwyżej pewne rytuały... Jeśli kieruje Tobą miłość, to nie zrobisz nikomu krzywdy, nikomu kto będzie wolnym człowiekiem, a osoby, które będą zniewolone w jakis sposób, będziesz omijać łukiem, zeby nie sprawić im przykrości, poprzez nadmiar swojej wolności, która wypływa z miłości. Wolność wypływającą z miłości jest innym rodzajem wolności, niż wolność wynikająca ze strachu. :) Pewnie lada moment wyodrębnisz tą zadziwiającą rzecz :) jesli juz tego nie odkrywasz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane.... ja też jestem w loży z Wami. Czyli jestem i mnie nie ma. Vacancy ❤️[Kasia❤️4U❤️siódemko❤️oneill❤️inna ja❤️ stukupukpuk❤️enia1❤️Niebieska29❤️feewolna❤️Optym15❤️Poa❤️ i wszystkie które wiedzą, że ich przytulam do serca...... U mnie wielkie BZ, huśtawka życia, wzloty, upadki, radośc i łzy. Gdzies lepiej, gdzie indziej gorzej.... Zdrowie fatalne, znowu na granicy, może to odzwierciedla co dzieje się w moim życiu. Ula 🌻 Ty mnie zmotywowałaś, żebym się znowu odezwała... Podziwiam Cię dziewczyno z trójką dzieciaczków, naprawdę jesteś Wielka. Bardzo miewam podobnie... Kiedy jestem z nim, przy nim...nie korzystam z jego komputera, nie wchodzę na swoją skrzynkę, nie czytam stron takich jak ta... zyję ze szpiegiem, który we wszytskim doszukuje się zdrady. Mówią o niej zielony potwór, albo potwór z zielonymi oczami...w małych dawkach jest wskazana, motywuje, daje poczucie wyjątkowości, ale w większych zabija.... Zabija mnie jego zazdrość....o WSZYSTKO i WSZYSTKICH. Już wiem dlaczego on tak uwielbia ze mną wyjeżdżać, okazuje mi wtedy dużo ciepła i miłości, robi wszystko, żebym tylko była szczęśliwa. To jest czas kiedy ja jestem TYLKO dla niego, nie mam pracy, rodziny, znajomych nic mi nie zaprząta głowy...jestem dla niego cała w 100% ciałem duszą, spędzonym czasem i to jest to czego on by chciał najbardziej. Mieć mnie cały cza, całą tylko dla siebie. A tak się nie da, to jest nierealne, a przede wszytskim ja tak nie chcę.... Ale widocznie jak opisywała to siódemka nie osiągnęłam jeszcze tego alarmowego poziomu cierpienia. Może dlatego, że potrafi ugłaskać, zagłaskać, obłaskawić.... i ja mu na to pozwalam :O Ciagle pozwalam.... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kadarka dzięki. Ja Cię rozumiem... Dziś jestem Tuptą, kiedy się nauczę, przepracuję, zrozumiem, jestem 4U. Wczoraj byłaś kimś innym, lata temu byłas kimś innym, dzis patrzysz na to inaczej, zmieniłaś się, jesteś mniej radykalna, bardziej delikatna. I tak jest dobrze. Dziś jest dobrze. Próby. Każda czegoś uczy. Każda daje zrozumienie siebie. Mój poziom ciepienia...Boże kochany... Wysoki. Mam w pracy kolegę. Cudownego. Wspaniały człowiek. Mąż , ojciec. Człowiek, dla którego mam wielki szacunek. Jest jak brat. Jak przyjaciel. Ktoś niezwykle waży, ktoś kogo szczęście jest niezwykle ważne. Jedyną osobą, która wie, że właśnie odeszła jego mama, jestem ja. Ciężkie to. Bardzo lubię tego człowieka. Nieba mogłabym mu przychylić, byle już otrząsnął się z marazmu, cierpienia, bólu. Dużo rozmawiamy. To takie niesamowite. Niby obcy...Z boku, ale bliski... Cieszę się,że jest. Na ile mogę pomagam. I boli mnie bardzo. Bo to taki cudowny facet. Spokojny, kochający dzieci ponad wszystko. Będący z żoną. Wzór mężczyzny. Dziewczyny. Która jak potrafi...Polećcie go Bogu, Wyższej sile. Ciężko mu. Ja to wiem. Bo przeżyłam nagłe odejście matki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie b ciezko, nie udaje mi sie wogole stosowac do cytatu w stopce- chce mi sie ryczec caly czas, czuje jakbym przegrala zycie, mimo iz mam dziecko, ktore b kocham to nie mam sil sie z nia smac, bawic ), marzenia (np podroze), cele (ucze sie) to to wszytsko albo wydaje mi sie takie bezsensu albo bardziej to tak,ze ja nie wierze, w to ze cokolwiek z moich marzen albo celow wyjdzie.. Tak duzo mi przeciez nie wyszlo – nie udalo mi sie w kwestii,ktorej najbardziej mi zalezalo; miec normalna i pelna rodzine (ja sama nie zylam z ojcem biologicznym i moim najwiekszym marzeniem bylo zeby moje dziecko mialo....)nie umiem sobie z tym bolem poradzic zadawanym przez niego – obwiniania i takiej okrutnosci do mnie teraz kiedy godzi sie z tym,ze odchodze i jakis czas temu kiedy mowilam o odejsciu i plakal i prosil – to modlilam sie zeby przestal, ze bedzie mi wtedy latwiej a nie jest... Najgorsze i najlepsze jest to,ze ja wiem, ze nic lepszego nie moge dla siebie zrobic jak odejsc, to nie potrafie sie na tym skoncentrowac, a koncentruje na tym bolu, na strachu jak sobie psychicznie poradze z tym bolem, z tym kolejnym ciosem od zycia..gdzies tak naprawde to sie ciesze,ze on godzi sie z moim odejsciem bo wiem,ze gdyby jak wczesniej prosil, obiecywal to nie dalabym rady, wiem,ze ta jego okrutnosc, teraz taka stanowcza jest gdzies z gory mi dana,zeby wlasnie to moje piekileko sie skonczylo..zebym odeszla, bo jedno jest ze mna pewne nic nie jest w stanie sprawic zebym ja poprosila- to taka chyba moja duma... Zastanawiam sie,rozczulam nad soba dlaczego ja? wiem,ze sama sie nakrecam, ale ja zawsze taka bylam nadwrazliwa i slaba na kopniaki zycia, traktowalam je jako swoje kleski ,nie wydaje mi sie ,ze one mnie wzmacnialy ale one raczej tylko podkopywaly dol pode mna..ktory teraz jest taki gleboki,ze juz nie umiem sie wydostac.. Ja tez uswiadamiam sobie,ze te przez te lata akceptowania pretensji, obwiniania, jazd mimo iz bylo mi z nimi b zle i marzylam o normalnosci, do to tej nienormalnosci przywyklam w jakis sposob, przede wszytskim dlatego, ze czulam sie dalej kochana, potrzebna – ranil ale i okazywal uczucia, b czzesto przez niego cierpaialam plakalam, ale wiedzialam,ze jest ktos kto mnie na jakis sposob kocha i jestem dla niego wazna skoro ze mna jest, ma potrzebe tulenia, mowi o milosci bo ja tez wiem,ze na swoj sposob mnie b kochal.. Niby wiem,ze nie zasluguje aby mnie tak traktowano jak on to robil – (dlatego odchodze) to z drugiej strony tak bardzo boje sie tych swoich demonow; tego jak b zle sie bede czuc bedac sama, bez kogos komu na mnie w jakis sposob zalezy, kto jest ze mna zadzwoni, zainteresuje sie gdzies jest czeka w domu itp to tak ogromnie przeraza, boli... To byla moja pierwsza milosc, peirwszy facet ,ktoremu zaufalam, pierwszy ,ktory pokochal mnie taka jaka jestem i mimo milosci nie wyszlo...a tak dlugo na to czekalam, tak nie wierzylam,ze kiedys mnie ktos jest w stanie pokochac..tak czulam sie gorsza od wszystick kolezanek,ktore byly w zwiazkach kochane, szczesliwe taka bylam szczesliwa, gdy go poznalam,ze ja tez mam kogos kto mnie kocha.. I znow najgorsze,ze wiem co jest powodem tego,ze nie mam sil jak niektore z was patrzec z wiara w przyszlosc, ze tak boli odejscie z nieszczesliwego zwiazku, ze nie potrafie sie wziasc w garsc, jest miedzy innymi wynikeim wieloletniego braku akceptacji siebie, szacunku do siebie, pewnosci siebie, milosci do siebie.. Jak mam sie tego w tym wieku nauczyc ? czy nie jest juz za pozno?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet...Kochanie ❤️ sama sobie to robisz, nakręcasz się bólem, strachem. Kręcisz w głowie dramatyczne scenariusze. ja wiem co przechodzisz, czułam to nieraz i ciągle przegrywałam i przegrywam. Zobacz o ile jesteś lepsza ode mnie..postanowiłaś coś, trwasz w tym choć Ci ciężko psychicznie. Ile masz siłyi determinacji i wiesz już to bardzo dobrze, że jesli nie wytrwasz to nic się nie zmieni. Ty osiągnęłaś już swój poziom cierpienia i nie chcesz tego więcej. A kto Ci powiedział, że Ty już nie będziesz miała rodziny??? Przecież to TYLKO zależny od Ciebie. Pokieruj swoim życiem najlepiej jak potrafisz, jesteś mądrzejsza o doświadczenie. Tak to juz jest, że gdyby człowiek wiedział, że sie przewróci to by sie położył.... Nikt nam nie obiecywał, że życie będzie usłane płatkami róż, ale my same możemy to sprawić, możemy coś zmienić. Zacznij od siebie, zmień swoją niską samoocenę z pewnością jesteś wspaniałą dziewczyną i masz wiele zalet. Znasz Goka z programu "Jak pięknie wyglądać nago?". On pokazuje co mozna zrobić z KAZDĄ kobietą, aby była piękna i nie chodzi mi wcale o wygląd...choć on czyni cuda... ale o psychikę, bo on to piękno wydobywa z kobiet, z ich wnętrza. Pokazuje tym samym co może dobry terapeuta... Nie wiem jakie masz możliwości..to forum jest super, choć teraz chyba nie przezywa swojej świetności, ale może jakas grupa wsparcia, może psycholog, może jakies leki, które wyciszą Cię i pozwolą przetrwać ten trudny czas. Wytrwaj... ja też bym bardzo chciała. Przytulam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo błękitne kochana ja rozumiem, mimo, że zdecydowałam się odejść. Może rzeczywiście jest tak, jak pisała siódemka...każdy ma swój próg bólu, swoją granicę nie do przekroczenia. Ja odeszłam, po trosze dlatego, że w pewnej chwili zaczęłam zachowywać się jak on. Węszyć zdradę, zadawać tysiące pytań, stałam się z ofiary-oprawcą. Tak myślę. Ciągle się zastanawiam, gdzie się podziała ta pogodna dziewczyna ze zdjęć....może się jeszcze obudzi:-) Tymczasem 20 sierpnia minie pół roku od wyprowadzki. Kontakt mamy mizerny i czasem jeszcze bardzo tęsknię. Ale w moim domu gra teraz muzyka, dzieci nie siedzą po kątach, nie boli mnie brzuch na dźwięk kroków na klatce, choć jeszcze podskakuję na dźwięk telefonu:-) Czasem, nocą, wychodzę na zewnątrz żeby popatrzeć w moje okna, na to ciepłe światło zza firanek. I tak dobrze się potem wraca, tak spokojnie. Do siebie - w każdym tego słowa znaczeniu. Tego Wam wszystkim życzę. Spokojnych powrotów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niebo blekitne:) dziekuje Ci za napisanie do mnie to tak duzo dla mnie znaczy.. widzisz tylko,ze ja nie odchodze bo uznalam mam dosc, ze juz sobie nie pozwole, ze czuje, ze mam szanse na lepsze zycie, ja odchodze z braku sil na zycie w zabijajacym" mnie zwiazku. ja czuje sie po raz kolejny pokonana.. takze nie wiem czy tak naprawde to jest mi czego gratulowac.. Ty masz cofki, nie udalo sie sie podjac jeszcze decyzji o odejsciu, ale jest w Tobie i wielu was ta inna bardzo wazna sila - jakies oznaki z radosci zycia, wiary w lepsze jutro, nutka optymizmu, a u mnie bardzo bardzo ciezko z tym chyba nie obedzie sie bez pomocy, dam sobie jeszcze troszke czasu..zobacze co bedzie dalej, co bedzie za 2 tygodnie jak juz nie bedziemy mieszkac razem... do nowa mama, ja mam podbnie do ciebie z tym poczuciem smutku, samotnosci i tez mieszkam w anglii... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet...wiem, wiem, że znaczy, bo wiem jak sama w takich momentach wciskałam w nieskończoność F5 z nadzieją, że ktoś pocieszy, poda rękę, pomoże zrozumieć, da nadzieję... Tak tu często się przewija .....daj czasowi czas. To cholerne, chore przywiązanie, to uzależnienie, które ciągle i wciąż nas popycha w spiralę kłótni, walki nie wiem o co, w złe słowa, w łzy i strzępy ciepła, które wbijają w nas poczucie, że może tym razem, może jeszcze raz, może ostatnia tysięczna szansa i będzie dobrze.... doopa nic z tego, nic bardziej błędnego. Dlatego pomimo, że tak Ci ciężko i tak się czujesz to Ci gratuluję, bo podjęłaś decyzję i w niej trwasz i jesteś na najlepszej drodze do spokoju, normalności i szczęścia. A piglet Kochana najlepsze co można zrobić to zerwać wszystkie kontakty.... a jesli się nie da to zminimalizować i zacząć żyć swoim życiem. Robić cos tylko dla siebie, podejmować własne decyzje, cieszyć się spokojem i wolnością....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ula.....🌻 pomimo trudności brzmisz tak optymistycznie... Odzyskujesz siebie. wraca ta wesoła i szczęśliwa dziewczyna ze zdjęć...szuka drogi, ale już jest blisko. Pół roku to już naprawdę bardzo długo. Jak miło się czyta i jaką to daje ogromną nadzieję innym, że są takie wspaniałe kobietki z ogromną siłą, którym się udaje, i które sa przykładem dla innych, że ...mozna. Trzeba wiele bardzo determinacji, wysiłku i wiary w lepsze jutro, żeby wydobyć w sobie tyle odwagi, żeby zrobić ten najważniejszy krok...ustalić sama ze sobą,co jest dla mnie najważniejsze. Najważniejsza dla mnie jestem ja sama! Ja jestem dla siebie największym przyjacielem, ja wszystko mogę, potrafię i umiem. Ja siebie obronię i ochronię, ja będę podejmowała decyzje, ja będę szczęśliwa dla siebie, dla dzieci. Ja jestem kimś najwspanialszym, najpiękniejszym, godnym miłości i szacunku. Ja osiągnę wszystko...bo chcę!!!! Tak mi dopomóż Bóg. I tego się Dziewczyny trzymamy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
Witam Was Kochane po przerwie! Juz ponad miesiac w Polsce... Przyznam szczerze...mialam kryzys. Tydzien temu! Dzwonilam! Bez sensu! ALe ogolnie czuje sie dobrze! Oddaje sie muzyce, marzeniom i planom. Mam nadzieje, ze od pazdziernika rusze z zyciem! Odezwe sie! Pozdrawiam Wszystkie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziewczynyyy
Niebo Jak dobrze, ze jestes, ze piszesz... Piszesz dla innych, ale pisząc dla innych piszesz dla siebie. Siebie utwierdzasz w swoich pragnieniach. Taka jest Twoja droga.. Biegnij Niebo, biegnij... to Twoje życie. Walcz o swój kawałek podłogi. Nie wazne cofki, nie ważne chwilowe poddanie... Rośniesz w siłę i odwagę i pogłębiasz wiarę w siebie... tak zdobywasz pewność, że masz rację,,, która wciąż gdzieś tam przegrywa ze strachem i z poczuciem osamotnienia... Nie mniej jednak walczysz. To dobrze. To się liczy. Nie daj się. Krzyk rozpaczy... jest już wspomnieniem, teraz jesteś na drodze do osiągnięcia Krzyku Wolności. I taka jest Twoja droga - cierniowa, bolesna. Ale Twoja. 👄 Wszyscy trzymają za Ciebie kciuki. Ty wiesz. I bardzo pozytywna wieść... już nie piszesz tyle o M. tzn., że jesteś skupiona na sobie. Yes! W walce z Twoimi pragnieniami, przegrają w końcu żądania, zaborczość i zazdrość M. W końcu zobaczysz M. jako niewłasciwy obiekt pożądania. W końcu dasz sobie prawo do odejścia. Ja wierze, że wygrasz. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam de Mello namietnie. Podoba mi sie ... jak na przemyslenia ksiedza. Wyraznie jednak widac wplywy kultury hinduskiej. Nie dziwie sie, ze papierz nie bardzo wie jakie recenzje mu wystawiac. :D Popularny Jezuita pisze: nie przejmij sie zyciem wiecznym :D nie wazna jest religia wazna jest duchowosc :D uzywa slownictwa typu idiota, :D glupcy :D etc. Zaloze sie, ze gdyby de Mello pisal u nas na kafeterii to bylby banowany rownie czesto jak Jarek :D :D :D " Ludzie tak naprawde nie chca dojrzec, nie chca sie zmienic. Nie staraj sie ich uszczesliwiac na sile, bo narobisz sobie klopotow. Powiedz co chcesz im przekazac i uciekaj " de Mello

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Biegnąca z wilkami" powinna byc lekturą obowiązkową każdej kobiety pojawiającej sie na tym topiku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneseeee
Cześć Wszystkim ! Jestem strasznie smutna i nieszczęśliwa :-(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneseeee
Dochodzę do wniosku, że nie nadaję się do bycia z nikim. Popełniam cały czas jakieś błędy, zawsze muszę coś popsuć. Zdenerwowałam mojego ukochanego i teraz się do mnie nie odzywa, nie odbiera telefonu, wszystko powyłączał, a ja dostaję do głowy z nerwów. Często się kłócimy. Myślę, że cały czas przeze mnie. Denerwuję go, a on potem wpada w ogromne furie, szarga mną, kopie, jest strasznie zły. Wystarczy, ze podniosę głos i on wpada w furie (jest bardzo nerwowy przez pewne wydarzenia). Ja staram się być spokojna, ale zdarza mi się wrzasnąć, wkurzyć się, przyznaję, że często przez pierdoły. To chyba moja wina, jestem bardzo zazdrosna, wtedy się wkurzam. Była taka sytuacja, on podwiózł koleżankę z pracy kawałek drogi, ja na niego czekałam na przystanku przez to, wkurzyło mnie to, ze nie potrafil jej powiedziec, ze nie moze na nią czekać, bo jest umówiony z dziewczyną. Ona sobie beszczelnie cos tam jeszcze robila po godzinach pracy, on na nią czekał w samochodzie, a ja przez to na przystanku. Strasznie mnie to rozwścieczyło, tym bardziej, ze nie chcę aby jakąkolwiek kobietę podwoził samochodem. Z tego zrobila sie ogromna awantura. Takich kłotni o niby pierdoły jest duzo wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneseeee
Nikt nie odpisze ? :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Abssinthe :-D ❤️ Dziękuję za każde Twoje słowo które napisałaś do mnie, ja jakbym się znalazła w innej rzeczywistości, tak właśnie się dzieje u mnie i czasem to jest bardzo coś nowego i obserwuję to ale to nie trwa długo, nie reaguję już na niektóre rzeczy, słowa, wspomnienia tak jak kiedyś, bo tak jak napisała również bardzo ważne to dla mnie , własnie dziewczynyyy ❤️ :-D że ja już jestem bezpieczna :-) tak właśnie jest ! we mnie coś się wyciszyło, coś odeszło,i nie zależy mi juz tak naprawdę na tym żeby np, choćby ten zegarek nosić znowu spowrotem na lewej ręce, bo jest mi to obojętne juz teraz,tylko kiedy te wszystkie zmiany tak nagle przyszły i zaczynałam je zauważac i czuć , to nie wiedziałam co to wszystko znaczy , i czy tak musi być a teraz juz wiem, dziewczyny ❤️skąd Ty to wiesz wszystko ? jak ja wczoraj to przeczytałam mnie normalnie uniosła taka radość że istnieje ktoś ( przepraszam za te słowo ktoś ) kto rozumie dokładnie mój stan , no normalnie zgadza się wszystko, tak się ucieszyłam w sercu jak to przeczytałam :-D tak nie zrozumiał mnie nikt jeszcze :-D a tu nagle taka niespodzianka :-D dziewczynyyy pisałaś mi : Nie poddasz się osobom, które będą chciały "poczęstować" Cie własnymi słabosciami... ich słabości przez Ciebie przepłyną... a Ty oglądajac się tylko pomyślisz: Aha... to ten człowiek sobie z tym nie radził. To prawda ! Tak się dzieje! tak własnie jest :-) Bywa że mam nadmiar jakiejs siły w sobie i troche męczące to jest, musze powiedziec wam, bo chciałabym żeby ją czasem zmniejszyć, żeby tak bardzo mnie nie napełniała, no z tym sobie jeszcze nie radzę , i to jest też takienowe we mnie, co mogłabym zrobic zeby ją zmniejszyć,,,, ? bo to trochę mnie przeraża.....ale jakos daje radę..............moze jakis sposób jest............ Abssinthe i dziewczynyyy 👄 DZIĘKUJĘ WAM ! :-D ________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
aneseee Ja tez bym sie wsciekla! Chyba bym juz nie chciala go znac! I pamietaj, ze nie ma zadnego wytlumaczenia dla przemocy! Tak jak dla gwaltu! Moge sobie isc ulica naga i zaden mezczyzna nie ma prawa mnie dotknac! Tak samo z przemoca! W zdenerwowaniu ludzie mowia rozne glupie rzeczy! Ale to nie jest powod, zeby naruszac czyjas przestrzen, kopoac, czy szturchac! Nie daj sobie wmowic wlasnej winy! NIGDY!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×