Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Nie calkiem blondynka - problem moj polega nie na tym ze on spotka niczego nieswiadomą na swej drodze, tylko ze ta moja nastepczyni ktora z nim spedzila rok z kawalkiem, jesli przyjmie go z powrotem, to w jakis sposob z nią przegram.. nie wiem.. ze ona ma sile i sposob na niego? A moze tylko tak mi sie zdaje skoro i tak ją zdradzal i oszukiwal? Wydaje sie osobą silną i jakby ja sie czuje w tym wszystkim przegrana. Pewnie glupio mysle? Yeez - przez terapie rozumiem kilka lat wizyt u terapeutow, bardziej i mniej owocnych oraz terapie taka w osrodku nerwic. Gdzie tez miala epizody znajomosci z nim, podczas ktorych nie omieszkal mnie zostawic i wrocic (ale glupia jestem).. Wiem ze te pytania mnie przy nim trzymaja ale mam je w glowie non stop od kilku dni, odkad wiem o tym ze na dwa fronty grał. Silniejsza - moze wlasnie taka dziwna swiadomosc by mi byla potrzebna, gdybym wiedziala ze on sobie nie ulozy życia dopóki czegos nie zrobi ze sobą. Bo zawsze jest tak ze ja wychodze z tego "epizodu bycia z nim" potluczona psychicznie a on mowi "spadaj" i wygląda ze sie swietnie bawi zyciem - zero refleksji po tym co zrobil, zero wyrzutow, po prostu nastepna laska i do przodu - jak nie umiem sie zaangazowac po takim rozstaniu w nowy zwiazek. Po prostu boli przeszlosc i musze byc sama raczej.. A on sie otrzasnie jak kaczka z wody i hulaj dusza.. A byl kiedys wrazliwy, albo takim sie zdawal. Pierwsze trzy lata to byl inny czlowiek. Nie zwiazalam sie z jakims draniem, byl serio innym czlowiekiem. Potem odkrywal ze klamal (kwestia uzaleznienia od pornografii, niby nie dramat ale jednak klamstwo juz po pol roku) przyszly konflikty, odciagnelam go (moze moja wina) od nieakceptującej mnie matki (dom alkoholowy) co ona ma mi za zle chyba od zawsze. On twierdzil ze pomoglam mu wiele zrozumiec i wiele sie nauczyl, przejrzal na oczy jesli chodzi o dom itp. No ale potem mu sie odmienilo, wrocil na "rodziny łono" w sensie odnowil dobre relacje, za bliskie wg mnie.. (ojciec zmarl), relacje z matka sie poprawily a ja jestem wg niej przyczyna wszelkiego zla - on chyba sie jej nie chwalil jakie akcje odstawial.. I teraz ona chce aby wrocil do tej mojej nastepczyni, on podobno tez tego chce, panna sie waha, a jakos pominieto fakt ze skoro on walczy o eks to po kiego grzyba mi glowe zawracal od czerwca (mowi cynicznie ze tylko o seks chodzilo). Jakby nie mogl miec seksu z nią.. Czasem nie ogarniam jego akcji - ze mna seks, z nią proba odnowienia zwiazku, a bokiem na sympatii moze sie jeszcze cos ciekawszego trafi. I mamusia ktora zawsze go akceptuje ślepo, cokolwiek nie zrobil - chyba wypiera ze synek moglby byc chamem i draniem. Ok, ja bez winy nie jestem, mam swoje za uszami, bywalam w depresji, bywalam bez pracy, bywalam nieznosna.. Ale w takim razie na litosc boską po wyliczeniu mi wad powinien sie odczepic, a on po miesiacu zaczynal tesknic i nagle wszystkie "przeciw" znikaly i probowalismy od nowa.. Sorry za elaborat ale chcialam zebyscie mialy wieksza jasnosc sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie calkiem blondynka - ale co mi sie zdaje konkretnie? Bo sie rozpisalam i nie wiem - zdaje mi sie ze wygrali oni a ja przegralam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️Jen-uczucie jest uczucie i-uwazam niczym wstydliwym.Wazne,ze to jest Twoje uczucie i masz do niego prawo.Ewentualnie,za jakis czas mozesz dojsc do wniosku,ze tak jak z ubraniem-po przymierzeniu nie pasuuje Ci i ubierasz nowe.Ale to Ty decydujesz,w czym sie dobrze czujesz,co jest w Twoim stylu.Uwazam jednak,ze warto dla samej siebie,zeby sie z soba dobrze czuc i zgadzac-zastanowic sie,skad mi sie wzielo takie,a nie inne uczucie,popatrzec sie w blizsza,dalsza przeszlosc i "ogladnac",poczuc,kiedy i dlaczego podobnie czulam,zeby to uczucie dotyczylo tej sytuacji,a nie glownie innej,z przeszllosci. 🖐️silniejsza-uwazam,ze wybaczeniem nie daje sie automatycznie pozwolenia na takie samo postepowanie.Wybaczenie-jest wybaczeniem,a pozwolenie-pozwoleniem.Wybaczajac,rozumiejac,dajesz sobie wiecej spokoju wewnetrznego,pozbywasz sie nadmiaru negatywnych uczuc,dajesz rowniez komus cos-spokojniejsze podejscie do niektorych problemow,o ktorych-bez wybaczenia,nie dalabys rady spokojnie porozmawiac.Poza tym uwazam,ze to on przede wszystkim sobie pozwala na popelnianie bledu. a-tu mi sie cos przypomnialo-mam wrazenie,ze czesto piszecie-po co sobie glowe zawracac rozumieniem kogos,tzn.m.Ja uwazam,ze jest mi to potrzebne,zeby byc spokojniejsza,bo jezeli zrozumiem-wybacze i mnie to dobrze zrobi,bo nie szarpia mna emocje.Uwazam,ze nie tylko po to sie kogos chce zrozumiec,zeby rozwiazywac za niego problemy,ale przede wszystkim po to,zeby moc wybaczyc i byc spokojniejsza.Dopoki nie dojrzeje do wybaczenia,moze mna miotac "HURAGAN UCZUC",a to nie jest wcale,uwazam,dla mnie dobre,bo zle sie z tym czuje. Przeczytalam jednak,ze wcale moze nie byc dla nas,dla sytuacji dobre szybkie wybaczanie.Rozumiem to tak,ze wtedy,jezeli szybko wybaczamy,ktos moze myslec,ze to,co zrobil,nie bylo dla mnie problemem,bo szybko przeszlam nad tym do porzadku dziennego,wiec po co sie starac nie popelniac tego bledu,skoro widocznie nie byl zbyt duzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"... jesli przyjmie go z powrotem, to w jakis sposob z nią przegram.. nie wiem.. ze ona ma sile i sposob na niego? A moze tylko tak mi sie zdaje skoro i tak ją zdradzal i oszukiwal? " To było w odniesieniu do tego fragmentu. A Ty i tak będziesz wygrana, kiedy wyrzucisz ze swojego życiorysu kawałek pt "on-jego była- jego mamuśka" :) czego Ci serdecznie życzę! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼nie calkiem blondynka-dzieki ,ze sie do mnie odezwalas,dzieki za zainteresowanie.Mysle,ze mam taki okres w zyciu,ze jest mi to bardziej potrzebne,niz kiedy indziej.Ja wiem,ze to pomaga,ale jeszcze raz-dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
"Przeczytalam jednak,ze wcale moze nie byc dla nas,dla sytuacji dobre szybkie wybaczanie.Rozumiem to tak,ze wtedy,jezeli szybko wybaczamy,ktos moze myslec,ze to,co zrobil,nie bylo dla mnie problemem,bo szybko przeszlam nad tym do porzadku dziennego,wiec po co sie starac nie popelniac tego bledu,skoro widocznie nie byl zbyt duzy" Maju, trafiłaś w samo sedno. Wybaczając za szybko dałam przyzwolenie, bo on napewno stwierdził, że nie był to dla mnie duży problem. A gdy wybaczyłam kolejny raz, on już utwierdził się w tym przekonaniu. Ktoś mi wtedy powiedział, ze za szybko wybaczyłam, że mogłam jeszcze trochę go "przetrzymać" i zobaczyć co on zrobi. A ja uważałam, że im szybciej wybaczę, tym lepiej dla nas. Nie chciałam cierpieć w samotności, wolałam cierpieć przy nim. Boże, dziewczyny, wtedy to ja dopiero byłam uzależniona. Jen, mój też zawsze pewny siebie debeściak po rozstaniu, a ja w ryk do poduszki. Ale te czasy już na szczęście minęły. Teraz ja się buntuję, a jego szlag chce trafić, że chcę się urwać ze smyczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maja1962 - wlasnie o to zrozumienie mi chodzi, nie po to by eksa rozgrzeszyc z tych krzywd (to moze na dalszym etapie potrzebne, nie wiem..) ale po to zeby jakos poukladac w sobie emocje i ponazywac je - np ja mam albo tendencję do obwiniania siebie, co on mi znakomicie ulatwil, albo do obwiniania jego zaburzen jako przyczyn jego wiecznego ranienia mnie. Jak gdyby ciezko mi pojąć w moim swiatopoglądzie ze ktos kto mowi iz kocha, moze swiadomie, z rozmyslem i cynicznie ranic i klamac. Moze zrozumienie czyjejs choroby czy zaburzenia pomogloby mi zrozumiec to jak jest okrutny i bezwzględny. On chyba i mowiac ze kocha i mowiac ze mam spadac, bo jestem chora, wierzy w obie wersje i to boli. Moze jest na to jakas definicja i jednostka chorobowa, bo ciezko mi przelknac ze sie taki zły urodzil.. Nie calkiem blondynka - dzięki za dojaśnienie :) i mam nadzieje ze faktycznie wygram w tej sytuacji, chyba najwazniejsze - swoją godnosc i spokoj. Ale do tego daleka droga - u mnie bardzo dlugo zalegają emocje - żal, gniew, smutek i lęk. Jestem rozdygotana i bez humoru, ciagle gonitwa mysli na przemian z chwilami spokoju, ktore mam nadzieje, beda coraz czestsze. Pytanie techniczne - jak zrobic zeby moj mail nie pojawial sie w postach? Nie moge go usunac, jest jakos na stale choc nie zawsze sie pojawia o dziwo i nie wiem co robie zle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u góry strony jest po prawej
Moje konto Wejdz ( punkt B), wymaż maila i wstaw jesli chcesz w "Kilka słów o sobie:" albo wcale :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Silniejsza - ja wątpię by moj eks sie kiedykolwiek wkurzal ze ja go juz nie chcę. To wlasciwie moja wina bo nie ulozywszy sobie zycia bez niego, po przerwie, po rozmowach, szybko sie głupia godzilam na powrot, tak mi go brakowalo ze zadowalalam sie byle czym, nawet nie zwiazkiem tylko chora propozycja "badzmy razem dla seksu narazie a potem zobaczymy". Nigdy nie bylo potem ok bo poza lozkiem nic sie nie ukladalo. Ja chcialam wiecej bliskosci, szczerosci, powaznych planow, on spierniczal gdy tylko powracaly problemy. Wlasciwie nie wiem na ile odstraszalam swoja postawą - jestem taka rozkminiająca życie, przewrazliwona, chcialam pracowac nad zwiazkiem, omawiac, wyjasniac stare problemy - kosztem jego zdaniem "cieszenia sie zyciem". Zarzucal mi ze sie zajmuje tylko problemami. Fakt ze nie bylam przy nim ani spokojna ani wyciszona, ciagle czulam ze cos jest nie tak. No ale jak sie okazalo, czulam trafnie przewaznie.. Widze ze inne kobiety ciesza sie zyciem bardziej, praca, kariera, kasa, wycieczka, impreza, szalone zycie.. ale moze ja jestem innej natury. Nie wiem. Zawsze mam jakies egzystencjalne pytania :) Aczkolwiek wracajac do wkurzania sie, bardzo bym chciala kiedys bys na tyle silna ze to on bedzie prosil a ja w koncu powiem "NIE, niegdy wiecej, zostaw mnie w spokoju". I chcialabym zeby odczul jak to jest byc odrzucanym. Bo moze nie jestem idealna i dalam mu popalic, ale chyba nie zasluzylam zeby tak sie za zle chwile odgrywac. A to stwierdzil, ze on sie odgrywal chyba na mnie za stare urazy, za moja zazdrosc, za dreczenie go smsami i ciagle napięcie w jakim zyl, bo musial odpisywac, wyjasniac, tlumaczyc. Nie jestem bez winy ale chyba bez przesady, nie zdradzalam go, nie klamalam, po prostu nie radzilam sobie ze soba w zyciu, nie jestem mega super obrotna i moze powinnam miec wiecej, umiec wiecej.. Czasem nie wiem czy gdybym byla chodzącym idealem - wzorowa psychika, idealna kariera, brak zazdrosci i klotliwosci, pelne konto, totalny luz, zawsze rozesmiana, kobieco ubrana, to tez by mnie nie rolował.. I to jest pytanie ktore dręczy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zmienilam ustawienia, przelogowalam a maila nadal widze jak wół, w okienku edycji posta, ciekawe czy jak klikne "wyslij" to tez sie pojawi :) Chyba coś mi nie działa jak trzeba..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Jen ......... Jemu bylo wygodnie tak robic, bo mial dwie kobiety naraz, a zeby miec to musial oklamywac. Tacy nigdy sie nie zakochuja, tak doglebnie, nie maja zadnych morale, mialam takiego meza - latawca, wiecznie po lokalach, podpity wracal do domu, nigdy nie wiadomo z kim byl. Bawil sie. W domu nigdy go nie bylo. Ja pracowalam, zajmowalam sie dziecmi, jego niewiele obchodzilo. Obchodzilo go tylko jego rozrywkowe zycie. Wyjechalam, mial nastepna pania przez iles tam lat, ta go zostawila, bo pewno byl taki sam, teraz od ilus tam lat znowu ma jakas starsza panne, ale spotykaja sie raz w tygodniu i tak minelo mu zycie - na rozrywkach. A koniec zalosny. Ja sama wychowalam i wyksztalcilam dzieci. Wkopalam sie w nastepny zwiazek z gnebicielem i psychopata, ale na poczatku pieknie sie prezentowal. Teraz jestem doswiadczona tzw. ofiara przemocy domowej. Ha ha ha! Tracimy nasz cenny czas na takich, a zycie jest jedno i krotkie. Potem obejrzymy sie za siebie i zalujemy, ze takie bylysmy slabe, malo konsekwentne i usidlone. Bo przezyc zycie w bagnie - jakie to szczescie? A kazdy czlowiek przeciez dazy do szczescia. Podobno kobiety lubia takich bad boys (zlych chlopcow), no ale sie ich potem najedza. Wchodze tu codziennie i czytam Wasze wszystkie wypowiedzi. A odkrylam to forum dopiero bodajze przedwczoraj. Pozdrawiam Wszystkich z Ameryki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼silniejsza-rozumiem Cie,ja mam ten sam problem-szybkie wybaczanie.Poniewaz dosc duzo rozumiem u siebie,jest mi latwiej zrozumiec innych(to sie czesto dzieje u mnie automatycznie,nawet sie nad tym za bardzo,albo wcale nie zastanawiam,bo z soba przezylam cos podobnego lub takiego samego),a co za tym idzie-wybaczyc.Ale ostatnio cos sie we mnie zacielo,bo za duzo negatywnych uczuc w sobie uzbieralam.Zamknelam sie w sobie i tak sie ukladaly,warstwa po warstwie.Wcale sie z tym dobrze nie czuje,nie poznaje sama siebie,bo zwykle szybko sie ich pozbywalam,a teraz zauwazylam u siebie objaw nerwicowy,ktorego dlugo juz nie mialam.Wiem dlaaczego-nie rozmawialam za bardzo o tym,co mnie gryzie,nie pisalam nawet w moim zeszyciku negatywnych uczuc.Poczulam sie jakby zrezygnowana,bezsilna,chwilami nie widzialam sensu w tym,co robie.A do czego to pisze?Mialam ostatnio rozmowe z moim mezem,ktory twierdzi po raz chyba trzeci,ze rozumie,co mi robil,ze zalatwil problemy poprzedniego malzenstwa,a ja-po raz pierwszy sceptycznie do tego podeszlam.Stwierdzil,ze mu to nie pomaga,a ja na to,ze przykro mi,ale na razie inaczej nie potrafie.Spytal sie nawet,jak mi moze pomoc. a o co mi tak ogolnie chodzi?Jak nie wybaczyc,skoro samo mi sie tak zwykle robi?Jak nie zrobic tego szybko,nie udajac?Nie umiem i nie zamierzam udawac.Nie bede grac innej,niz jestem.Nie umiem i nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienna Różo, czyli mogę stwierdzić, że dobrze i Bogu dzięki iż nie wyszłam za niego i nie mamy dzieci, bo dopiero bym miała więcej zmartwień.. Jak to jest, to jakiś specyficzny gatunek faceta, wlasnie ci bad boys, że ich tak przyciągamy i tworzymy toksyczne zwiazki? Czasem nie mogę zrozumieć, jak sobie same tak możemy marnować czas.. faktycznie, jak poczytać, jest nas wiele, w różnym wieku, na różnym etapie.. Moze i dobrze ze przecierpialam swoje w panienskim stanie, bo mogę odejsc nie oglądając się na niego. Kurcze, skoro tyle jest toksycznych relacji, gdzie są te zdrowe? Ja nie znam wielu takich,moze nie maja az takicj jazd jak ja, ale tez problemiska rożne. Jakies czasy chyba nastały dziwne, że ludzie nie umieją sobie poradzic w zwiazkach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jen wyloguj się i będzie git
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wylogowalam chyba czwarty raz i probuję znowu... ale juz mi ręce opadają :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem,ze nie miesci sie w Twoim swiatopogladzie,ze ktos moze kochac i ranic,bo milosc tak naprawde nie na tym polega.W moim sie miesci o tyle,ze przyjelam to do wiadomosci i wiem,ze ludzie teraz nie umieja kochac.Poza tym uwazam,ze aby kogos nie ranic,trzeba przede wszystkim byc swiadomym tego,ze to,co mowie,czy robie,kogos rani.Trzeba umiec tez patrzec sie na kogos,nie tylko na siebie,trzeba brac pod uwage kogos rowniez i czyjes uczucia,trzeba umiec zobaczyc czyjes uczucia.Wczoraj moj maz wygladal mi na zdziwionego,gdy go spytalam,czy nie zdaje sobie sprawy,ze niemilym zachowaniem zraza ludzi do siebie.A ja bylam zdziwiona jego zdziwieniem,bo dla mnie jest duzo juz lat oczywiste,ze staram sie nie krzywdzic i nie ranic innych i wiem,ze to moze zrazac.Ale tak mi przyszlo mi nagle do glowy sie spytac.No coz,wiem,ze to,co dla mnie oczywiste,nie musi byc oczywiste dla kogos,ale bylam zdziwiona,bo moje dzieci sa tego swiadome od przedszkola.Taaak,codziennie mozna sie czegos dowiedziec o sobie i o innych. a interesujace jest,czemu obwiniasz siebie i innych.Czy dajesz sobie prawo do popelniania bledow,czy to,co zlego zrobisz,to od razu-winna.Czy oczekujesz lub czekasz na kare?Karal Cie ktos czesto w przeszlosci i mowil Ci,ze jestes winna i ze cos jest niedopuszczalne,nie fair,ze nie wolno Ci tak robic,zachowywac sie?Czy czulas sie ta zla,niedobra,niewydarzona?Sorry,ze sie pytam,mozesz odpowiedziec sama sobie. Co do tego,ze on wierzy w obie wersje,to rzeczywiscie,kazdy rozumie i widzi swiat inaczej i jest to jego prawda,ale czasami bardzo dla nas bolesna i nieprawdziwa.Poza tym,zeby nie ranic,to-mysle,trzeba miec szacunek do samego siebie,bo jak ktos siebie nie szanuje-jak uszanuje kogos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maju, Własciwie nie bylo chyba wiekszych problemow w moim dziecinstwie, ale z tego co z wiekiem zauwazalam i czytalam, moze za duzo bylo strofowania mojej mamy i za malo uczuc taty, jednak nie uwazam dziecinstwa za zle ani za idealne. Ja zas mialam nieadekwatnie do dosc fajnego dziecinstwa mase problemow w przeszlosci (juz w liceum zaczelam sie czuc wyobcowana, mialam lęki, nie wiedzialam co zrobic z zyciem) i pozniej zmienilam sie, przestalam panowac nad impulsami i zrobilam wiele zlego w stosunku do bliskich (diagnoza rozna - nerwica, borderline, od terapeuty do terapeuty). Problemy z praca, alkoholem, dlugi itp.... ksiazke bym napisala...., pewnie dlatego tak zle funkcjonuje w zwiazkach i tak zle siebie oceniam. Bo wiem co zlego zrobilam i ze wiele jeszcze pracy przede mna i walki ze starymi schematami. W koncu sie jakos z wiekiem wyciszylo to moje szamotanie.. oprocz toksycznego zwiazku. Potrafie funkcjonowac w miare ok, ale poniewaz uwazam sie za znacznie gorzej radzącą sobie z zyciem niz eks czy rowniesniczki, to i oceniam sie nie najlepiej. Mam 31 lat, mieszkam z rodzicami, dopiero od 2 lat mam stala prace ktora lubie, ale ciagle czuję się jakas niespelniona. Ciagle splacam dlugi z przeszlosci. Nie jestem samodzielna. Duzo czytam ale tez dluga ta moja droga do doroslosci. Czasem wlasnie dlatego ze mi wstyd swojego zycia, obwiniam siebie i nie umiem zauwazyc gdzie konczy sie moja wina i moja odpowiedzialnosc a zaczyna wina byłego. Albo wina nie dosc dobrego dziecinstwa. I to mimo odbytych terapii nadal jakos gnębi i niepokoi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silniejsza
Jen, odpowiedź na pytanie, które Cię dręczy - nawet jakbyś była super extra idealna i tak by Cię rolował. TO NIE TWOJA WINA. Do mnie to już dotarło, kolej teraz na Ciebie 🌻 Przypomniała mi się taka sytuacja, gdy byliśmy na firmowej imprezie u niego w pracy. Jak puszył się jak paw, gdy nawet szef "pogratulował" mu mnie. I co? Ja wtedy taka "idealna" i tak mu nie wystarczyłam. Ten typ tak ma, jak się z tym pogodzisz, będzie Ci łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym podziękować wszystkim osobom które mi odpisują. To wazne że na tym forum można się wyżalić i uzyskać pomoc. Przepraszam jeśli marudzę i zalewam wątpliwościami i przepraszam bo zapewne będę jeszcze to robić zanim uzyskam równowagę :) Dobrze wiedzieć że są osoby które wyszły z podobnych tarapatów. Choć zawsze uważałam że jestem nie dość dobra, może tym razem uda mi się podbudować na tyle by nie dać sobie wmówić że całe zło to ja. Przeszłości nie cofnę. Staram się nadrobić stracony czas i przeszłe błedy które opisałam. Ciężko jest żyć ze sobą gdy się samej nie rozumie swoich poczynań, błędów i wiecznego potykania się. Mam jednak nadzieję że z Waszą pomocą i swoim postanowieniem by coś zmienić, uda mi się wyjść na prostą. Dziękuję Wam za pomoc 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz bez wyjścia
ZACZYNAM SIĘ BAĆ, on brzm,i jak taki psychol co poćwiartował dziewczynę bo nei chciała z nim być a tak w częściach ją miał i tak ją kochaŁ.... APOTEM PŁAKAŁ bo nie chciał tego...tzn tak se zmyśliłam historyjkę ale takich historyjek pełno... słyszę słowa: ty napewno wrócisz, ja zrobie tak ze bedziesz szcęsliwa, ja wiemze dam ci szczescie, ja ci nie dam odejść, zrobie wszytsko zebys nie odeszła... duzo słow mi mówisz złych ale ja wiem ze to tlyko słowa i w złości sie mówi duzo ty mnie kochasz bo gdybys nie kochała to bys mnie olewałą a nie denerwowała się tak nie zepsuj tego, nie spieprz tego, musisz nam dac szanse, bo cie kocham bo dam ci szcescie bo mamy syna i dzwoni ciagle zniby sprawą zrzucam go ale wtedy dzowni do matki...kur*** teraz dzwonił zrzuciłam z 10 razy napisał ze to wazna sprawa znów zrzucałam w końcu sie okazalo ze chcial sie upewnić czy rozmiar ten i ten bedzie dla synka dobry... pewnie te teksty znacie z autopsji baaa napewno jakakolwiek dla niego będę on będzie chorobliwie mnie chciał... bo jestem teraz taka ze nikt by nie chciał o zdrowych zmysłach ale on chce... czyli jak postępować żeby dał spokoj głupie pytania...bo nie da:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mmak:) Jak ja bym b chciala zeby to byla tylko “cofka” czuje jednak,ze to cos powazniejszego..jest mi b trudno cokolwiek napisac..jestem przytloczona swoimi zmiennymi uczuciami/emocjami, wykonczona codzienna-calodzienna walka o dominowanie racjonalnosci nad moim bolem spowodowanym rozstaniem, samotnoscia, .. Jest mi bardzo zle, oprocz gnebiacych wyrzutow sumienia,zalu M, dochodzi teraz zupelny brak wiary w lepsze jutro,przekonanie,ze bede zawsze nieszczesliwa,ze nie bede umiala bez niego,zyc, ale w dalszym ciagu utrzymuje sie u mnie przekonanie,ze z nim tez bede cierpiec..jedno co mi teraz b konsekwentnie sie udaje to placz –w miejscach i chwilach kiedy moge placze- jest mi wtedy lzej,ale ten placz absolutnie mnie nie oczyszcza i nie pomaga czuc sie lepiej/mocniej.. Chcialabym zeby byl ze mna, tak mi zle samej, tak czuje sie chora i nienormalna,ze momentami wydaje mi sie,ze w sumie to do siebie pasujemy, szlag trafil cala moja swiadomosc razem z rozstaniem i brakiem sytuacji konfliktowych, jazd i naszych wpolnych krzywd - moja swiadomosc rozsypala sie na drobne kawaleczki, i teraz trudno mi ja odbudowac, za to chore uczucia potrzeby by byl przy mnie ktos (nie ktos ale on, bo tylko on tak naprawde mnie kochal i wiem,ze zawsze bedzie kochal)kto mnie kocha odzywaja sie coraz czesciej, mysli o powrocie i sprobowania znowu, ale nie teraz ale za jakis? czas.. patrze na zdjecia znajomych (tych ktorych znam i wiem,ze zyja ok) i bol rozrywa mi serce dlaczego nie my?dlaczego ja musze tak cierpiec? Czy Bog nie widzi ,ze to troszeczke juz za duzo jak dla mnie? Poa:) Nie wiem moze to ze tak cierpie to fakt, ze odeszlam nie dosiegajac “swojego dna”, tylko tak jak wczesniej pisalam nie mialam juz sily i odpornosci na akceptowanie bolu jaki sobie wyrzadzalismy...z drugiej strony czulam tez,ze im dluzej bede w tym trwac to bedzie trudniej mi odejsc..moze nie powinam jeszcze odchodzic, moze ja go wciaz kocham, ja juz kurwa sama nie wiem co sie w mojej glowie dzieje,przez nadmierny bol i te rozne uczucia – trace pewnosc swoich uczuc, mysli.. Wiec zadalam sobie pytanie czy chce wrocic? boje sie do niego wrocic; boje sie kolejnego rozczarowania, kolejnych klotni i bolu ..boje sie rowniez byc sama, sama bez niego! Renta:) Przeczytalam ten artykul o zaburzeniach osobowosci, przerazil mnie,plakalam okropnie, nie tylko wiele opisanych tak symptomow zachowan pasuje do mojego M ale i do mnie..zdawalam sobie sprawe od lat 18nastu (po swojej terapii gdzie mnie o tym uswiadomiono)ze jest ze mna cos nie tak, pozniej studiujac tez w wielu materialachpsychologicznych znajdowalam swoje zaburzenia i zwiazane z nimi problemy, pozniej z kolei przyszedl etap ze uznalam,ze wiele rzeczy (problemow, zaburzen) sobie wmawiam przez swoje zboczone psychologczne podejscie do zycia, i ucieklam od psychologii .. A dzis znowu to do mnie wraca, z podwojna sila bo w najtrudniejszym okresie mojego zycia i czuje przerazenie, wiem,ze nieszczescie i bol przez ktory teraz przechodze to nie tylko kwestia wspoluzaleznienia a wielka role graja tu moje niewyleczone problemy/zaburzenia osobowosciowe.. Chyba powinnam zmienic topic.. Chcialabym isc na terapie,jest jednak jeden problem – nie wierze pomoc angileskich psychologow – najbardziej chyba ze wzgeldu na fakt,ze malo ludzi korzysta z pomocy psychologicznej w Anglii ,dwa roznice mentalne miedzy polakami a anglikami sa duze (oni poprzez wychowanie, Kulture sa duzo silniejsi psychicznie niz np my Polacy,maja mniejsze predyspozycje do dolkow, depresji, a zdecydowanie wiekszy poziom optymizmu i sily/odpornosci zyciowej) Czy ktoras z was slyszala o pomocy psychologicznej online ale polskiej? Moze byc odplatne, szukam na necie nie moge nic znalezc na ten temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet 🌻 Był już tutaj ten link http://www.kobieceserca.pl/ Tam są też konsultacje przez net. Ja osobiście polecam babkę, która to prowadzi, ona wie o czym mówi, ja korzystałam stacjonarnie w Warszawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz,Jen,ja tez uwazalam,ze gorzej sobie radze,dopoki nie zadalam sobie pytania:co to wlasciwie znaczy radzic sobie i co to wlasciwie znaczy radzic sobie dobrze.Teraz uwazam,ze kazdy radzi sobie tak,jak umie (i wolno mu),kazdy radzi sobie na miare swoich mozliwosci,kazdy sie uczy(i ma do tego prawo!)Sama siebie przestalam oceniac,czy sobie radze dobrze,czy zle,bo wlasciwie,to przeciez nie ma normy radzenia sobie,kazdy jest inny,inaczej wychowany,inaczej rozumie,inaczej mysli i czuje,troche co innego umie.Ja wiem,ze ludzie w tym nie pomagaja,zeby przestac siebie pod tym wzgledem oceniac.Funkcjonuja standardowe stwierdzenia:"ona sobie dobrze radzi,ona sobie zle radzi,a niektorzy automatycznie zaczynaja sie porownywac.A ja juz wiem-mam prawo byc taka,jaka jestem,wtedy przychodzi akceptacja i milosc do samego siebie. A co to znaczy byc samodzielnym?Czy znasz czlowieka,ktory nigdy nie potrzebuje innych ludzi? A-JESZCZE JEDEN SLOGAN-SAMOWYSTARCZALNOSC-CO TO JEST?Ze mam sama sobie wystarczyc?To ja nie chce,lubie ludzi i nie zamierzam byc pustelnikiem. Mysle,Jen,ze latwiej Ci bedzie,jak przestaniesz siebie oceniac,a zaczniesz sie bez obaw patrzec na sama siebie:jaka jestes,co dajesz,co umiesz,kiedy sie dobrze czujesz,co Tobie daje zadowolenie z zycia i godzic sie z tym,co zauwazysz,akceptowac. A dlaczego Ty wciaz szukasz u siebie winy,a nie bledu?Czy nie porownujesz sie czasami zbyt czesto z innymi?Moze daj sobie prawo do bycia czlowiekiem,ktory ma prawo do bledow,do bycia takim,jakim jest.❤️ Pozdrawiam Cie cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piglet, doskonale rozumiem Twoje rozterki zwiazane z jakimis zaburzeniami. Ja tez latami pytalam siebie "czy to wina mojej nerwicy/borderline ze jestem jaka jestem, czy po prostu jestem zlym czlowiekiem a diagnoza to etykietka dla wygody?" albo czy to byla juz wina mojego eks a nie moja? Rozumiem rozterki, sama jestem na etapie dużego dołka ale z pomocą Was tutaj staram się nie obwiniać tylko siebie. cyt:"pozniej z kolei przyszedl etap ze uznalam,ze wiele rzeczy (problemow, zaburzen) sobie wmawiam przez swoje zboczone psychologczne podejscie do zycia, i ucieklam od psychologii " - to tez swietnie rozumiem, bo slyszalam ciagle ze za bardzo dumam nad zyciem, zamiast dzialac, za duzo rozkminiam wszystko, kazde slowo i kazdy listek na drzewie :) Maju - moze dlatego tak grzęznę co jakiś czas w poczuciu nie bycia dosc: dobrą, samodzielną, niezalezną, zaradną..., ze mieszkajac z rodzicami slysze czesto ze juz powinnam sie wyprowadzic, ze juz dosc tego bujania w zwiazku ktory tylko rani, ze juz powinnam wyjsc z dlugow.. A czasem po tych zlych rzeczach, po bledach, ciezko mi tlumaczyc rodzicom ze ja przeciez mam prawo zyc powolutku w swoim tempie rozwoju.. Bo oni są na emeryturze i mam wrazenie ze im pasożytuję, gdy mam gorsze np finansowo okresy. Wiem ze powinnam ich wspierac a ja sie wspieram na nich. No i wylazła kolejna rzecz ktorej czuję się winna a ktorej nie umiem radykalnie zmienic :( oj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×