Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość asiula26
wierna czytelniczko...to jest tak,ze czsami myśle że sobie bez niego nieporadze,chodz wiem ze on sie niezmieni i tak jak pisała jedna osoba,coraz bardziej wierze w to ze jak mnie niebędzie,to mimo to ze zawsze powtarzał jak mnie bardzo kocha,niebedzie starał sie mnie odzyskac!Kiedys moze bym uwierzyła ze będzie inaczej ale teraz...on dzwonił wczoraj i pyta czy ma po co wracac to ja mu na to ze niemam zamiaru czekac az znów mnie uderzy a on na to ze go sprowokowałam!śmieszne,na początku właśnie tak myślałam-prowokacja,ale wiem ze chce bym czula sie winna.NIC Z TEGO.niewrucl i jakąś staram sie o tym niemyślec.Będzie dobrze.pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Niebo Boli mnie bardzo, że moje racjonalne wg mojej oceny argumenty nie trafiają do m." Przestan sie tym martwic, ze on nie rozumie. Trudno, on ma inna wizje i pewnie nigdy Cie nie zrozumie. "(...)Odwraca kota ogonem. I oczywiście obarcza mnie winą...stały numer, bo skoro ja nie chcę z nim byc to znaczy, że mnie ktos inny interesuje i juz go nie kocham." Tez to slyszalam. I co... i nic, to jest jego chora interpretacja. Nie Twoja wina ze wszystko przekreca. Ty wiesz jak bylo i wiesz dlaczego chcesz to skonczyc. Przestan czekac az on zrozumie Twoja decyzje, bo to pewnie nigdy nie nastapi. Badz ta zla, okrytna, bezduszna itp w jego mniemaniu. Niech tak bedzie. Ty wiesz jaka jestes. Przestan sie meczyc. Pomysl, czy za rok chcesz tkwic w tym samym miejscu? Mowisz do niego to samo, robisz to samo, wiec nie oczekuj innej reakcji, bo ciagle bedzie tez taka sama. A cztery umowy mozesz dogonic w jeden dzien, to kwestia Twojego wyboru :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Zofia doświadczała w trakcie trwającego 17 lat małżeństwa przemocy fizycznej i psychicznej ze strony męża. Po 17 latach związku małżeńskiego mąż oświadczył, że odchodzi, w szybkim czasie znalazł sobie inną partnerkę i miał z nią dziecko. Początkowo Zofia mieszkała z dwoma synami (16 i 17 lat). Kiedy chłopcy byli mniejsi, wielokrotnie byli świadkami agresywnych zachowań ojca w stosunku do matki i stawali często w jej obronie. Od momentu wyprowadzenia się ojca z domu Zofia zaczęła mieć problemy wychowawcze z chłopcami, którzy – jak to określiła na spotkaniu z psychologiem – zaczęli zachowywać się jak ojciec. Synowie często zakłócali spokój i porządek domowy, zagrażali Zofii. Kobieta parokrotnie, mimo poczucia winy, interweniowała w związku z zachowaniem chłopców na policji. Po pół roku synowie wyprowadzili się do ojca, który mieszkał w hotelu. Od tego czasu Zofia straciła z nimi jakikolwiek kontakt psychiczny. Mąż od czasu wyprowadzenia się z domu i zabrania dzieci do siebie dalej dręczył Zofię – co chwilę wytaczał jej nowe procesy sądowe: oskarżył ją o znęcania się nad dziećmi, złamanie tajemnicy jego korespondencji, przywłaszczenie pamiątek dzieci, wnosił wiele spraw o świadczenia alimentacyjne na rzecz synów. We wszystkie procesy angażował chłopców, którzy „językiem ojca” oskarżali matkę o wskazane wykroczenia i przestępstwa. Zofia na spotkaniach terapeutycznych z psychologiem była pełna żalu, poczucia krzywdy, złości i winy. Bardzo często zadawała sobie i psychologowi pytania: „Dlaczego dzieci zamieszkały u ojca? Co ja im złego zrobiłam? Jak one mogły mi to zrobić, przecież widziały, jak on nas wszystkich krzywdził? Dlaczego on (mąż) mi nie da spokoju?”. Przypadek Zofii pokazuje, że odejście sprawcy i zatrzymanie przemocy gorącej nie jest wystarczającym warunkiem do przywrócenia równowagi ofierze i systemowi rodzinnemu. Niskie poczucie własnej wartości, lęk przed sprawcą wywołały u dzieci Zofii konieczność i potrzebę identyfikacji z agresorem. Spostrzegały matkę jako osobę słabą i to ją właśnie obwiniały za rozpad związku rodziców. Ojciec stał się dla nich źródłem poczucia mocy i zaspokajania potrzeby akceptacji. Odejście sprawcy w tym przypadku ujawniło całą dysfunkcjonalność systemu i słabość poszczególnych jego członków. Sprawca odszedł, ale wychował kontynuatorów niszczenia – swoich synów, których intensywnie „uczył” zachowań przemocowych wobec matki i stosował wobec nich wszelkie techniki związane z wywieraniem wpływu." więcej: http://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=359

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aagaa... strasznie Ci dziękuję za to co napisałaś. To są prawdy, które się tutaj przewijają... i większośc z nas o nich wie, tylko trudno je przyjąc do siebie. Wiem, że jego zmienić nie mogę, ani tego jak pojmuje rzeczy i sprawy, ani tego, że nie chce mnie zrozumieć. Bo ona taki jest i już. Jedyne co mogę zrobić to zmienić swoje podejście do niego i przestać "bić głową w mur" bo on jest tym murem... nic nie chce zrozumieć, niczego nie chce i jak osioł stoi przy swoim, choc to "jego" jest tak totalnie bezsensowne i irracjonalne... Boże już 1,5 roku tutaj siedzę, tyle czasu, tyle kasiążek przeczytanych, tyle wiedzy, pracy z psychologiem... a ja swoje...tak jak Aagaa napisałas mówię to samo, robię to samo i ciagle jest tak samo źle, a ja oczekuję cudu... ja1972 ale fajnie Ciebie czytać...jesteś taka...wyluzowana i pogodzona. Strasznie się cieszę, że tak dobrze Ci idzie... chyba zaisze się tam gdzie Ty, zrobię coś wreszcie konstruktywnego sama ze sobą, bo robię dużo, ale widać nie dla siebie raczej.... skoro brak efektów. Ulla ❤️ ...zdrowie najważniejsze, pamiętasz? Nie toniesz... mocno stoisz na ziemi, jesteś silna i dzilna... dasz radę Kochanie, to tylko Twoje mysli za mocno krązą tam gdzie nie motrzeba. Nie marnuj energii na rozpamietywanie, nie zyj przeszłością. Liczy się tu i teraz, liczy się dzisiaj i co będzie jutro... TYLKO to, bo na to masz realny wpływ... To, że było coś piekne, to było i to sa miłe wspomnienia i TYLKO wspomnienia, teraz twórz nowe....one mogę byc też piekne...od Ciebie zależy... Przytulam Cię mocno... Wierna... nie wiem czy on jakiś jest wyjatkowy, nie wiem co on może miec ponadprzeciętnego w sobie... chyba raczej nic. Ale to on mnie tak od siebie uzaleznił, tak mnie zmanipulował... Wydaje mi się, że jak jego nie będzie...to niczego nie będzie ani nikogo. Wydaje mi się wyjatkowy chyba przez to, że tak mnie zna dobrze i czyta ze mnie jak z książki, a przecież....mogłabym dac komuś, pozwolić się poznać, aby tez umiał tak czytać, a przy tym nie był taki...porąbany :O... może. Dać czasowi czas, a losowi szansę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metionina
Do: DUSZEK.WERONIKI Pilnie proszę Cię o informacje czy jestes w posiadaniu książki dr Detlef Kappert „Archetypy, symbolika ciała, obrazy wewnętrzne. Osobisty rozwój i siły samouzdrawiające” Błagam Cię o odpowiedź, ponieważ piszę prace licencjacką i ta książka mi jest bardzo potrzebna a nie jest nigdzie dostępna. Jeśli ją masz, to czy nie mogłabyś jej zkserować i wysłać oczywiście za wszystko zaplace. Prosze o odp. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metionina
do DUSZEK.WERONIKI Proszę Cię o kontakt w sprawie książki: dr Detlef Kappert „Archetypy, symbolika ciała, obrazy wewnętrzne. Osobisty rozwój i siły samouzdrawiające”. To dla mnie bardzo ważne PROSZE GG 3553390 lub kinia.ona@interia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Anna66 Wielkie dzieki kochana za odpowiedz na mojego posta. Otoz wiem ze mam problem, z ktorym walcze dosc dlugo, ale nie idzie mi to dobrze. Nie nastawiam sie na cud iz bedzie nam ze soba znow cudownie, bo patrze na to wszystko realistycznie i wiem ze na poczatku kazdego zwiazku jest pieknie, ladnie a dopiero pozniej poznaje sie prawdziwa twarz partnera. W piatek moj kochany (ma wyplaty co piatek) postanowil sie pobawic (co nie zdarza mu sie bardzo czesto), poszedl do swojego kolegi ktory ma 26 lat, jest z 10 lat stasza chinka (ona ma syna w wieku10 lat) wiem ze mieli isc do pubu, moj mowil mi ze jak wroci to bedzie spac w salonie, wszystko pieknie ladnie, ale jak sie okazalo nie wrocil na noc, dzwonilam i nic. Na drugi dzien wkurzona dzwonilam rowniez do jego kolezki, lecz on rowniez nawet nie odebral telefonu, taki gowniarz z jego kolegi, wiem ze probuje przerobic mojego, aby miec korzysci finansowe (bo okolo miesiac temu moj wyprowadzil sie do swojego kolezki i mieszkal u niego tydzien - oczywiscie placil za pokoj). Kochane jacy ludzie potrafia byc swinie aby tylko sie wzbogacic! Moze wy mi podpowiecie jak mu obrzydzic tego kolezke, mimo ze jest rowiesnikiem to wg mnie jest zygolakiem, ktorego nawet polka nie chce. Na drugi dzien moj wrocil okolo 14 i przepraszal ze nie wrocil na noc. Nie wiem skad nagle zrobilam sie znow chorobliwie zazdrosna, takie jakies glupie mysli zaczelam miec, ze moze spal z kims i dlatego nie wrocil. W kazdym badz razie pojechalismy kupic synkowi 2 chomika bo mu obiecalismy juz pare dni temu. Wieczorem poszlismy do mojego brata na niezapowiedziana mini impreze. Na ktorej sie pogodzilismy. Wczoraj dzien minal spokojnie, tzn nie klocilismy sie, ja sama odpuszczam i sie nie kluce bo i po co? Ugotowalam super obiadek, a moj poszedl na nocke do pracy. Wszystko niby pieknie ladnie, ale na pytanie kim dla niego jestem on odpowiada ze tylko matka jego dziecka, traktuje mnie jak kolezanke, nie sypiamy razem, jest oziebly, i jak to on stwierdzil nie jestesmy razem! Wkurza mnie to iz facet ktory ma 36 lat jest zmienny jak choragiewka, i raz jest ze mna, raz nie jest. Czy ktoras z Was kiedykoliwek tak miala? Wiem ze przedemna daleka droga do wyleczenia, ale jedno wiem nie mam co sie ludzic, co ma byc to bedzie. Kochane przepraszam ze az tak sie rozpisalam, ale mi to naprawde pomoga, bo w ten sposob wyrzucam z siebie wszystkie toksyny, ktore w sobie mam. Trzymajcie sie kochane i nie poddawajcie sie. Dlaczego tyle jest zla, dlaczego nie ma odpowiedzi na wszystko? Dlaczego tak trudno byc kochana?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Przestan sie tym martwic, ze on nie rozumie. Trudno, on ma inna wizje i pewnie nigdy Cie nie zrozumie." To zdanie właśnie coś mi przypomniało. Chciałoby się dodać "dopóki Cię nie straci", ale tez nie zawsze tak bywa. Moja przyjaciółka pisała na innym forum, gdzie też dziewczyny tworzyły swoistą grupę wsparcia. I została namierzona. Mąż posunął się za daleko, odkrywszy wiele niemiłych dla siebie rzeczy. Zdecydowała się odejść, kiedy na wykrzyczane "Ale ja MUSIAŁAM Z SIEBIE TO WYRZUCIĆ, BO NIGDY MNIE NIE SŁUCHAŁEŚ!!" - "BO TO SĄ BREDNIE!", co poparł fizycznym udowadnianiem. Bardzo w porządku zachowali się jej rodzice, pomogli jej załatwić dobrego psychologa. Po pół roku uczęszczania usłyszała od niego "Proszę Pani, to jest nasze ostatnie widzenie. Gdy Pani przejdzie znów tę drogę, którą przebyliśmy razem, zobaczy Pani, że już nie potrzebuje podpórki". Przyszła do domu rozgoryczona, podłamana, zobaczyłyśmy się i zalała mnie potokami łez, nawijając coś o swej bezradności, braku czegoś tam... Kiedy stopniowo zaczęła opowiadać o wizytach, o swoich lękach, o niepewnościach, stwierdziła z wielkim zdumieniem, że faktycznie wszystko ma za sobą. Ma pracę, ma dziecko, które się zrobiło bardzo asertywne i otwarte na innych, że przestała myśleć, że jest na cenzurowanym i każdy jej krok i ruch są pod kontrolą, że może i podejmuje rozmaite decyzje i ... że jest jej z tym dobrze. Że cały czas odzywają się koleżanki z forum, ale ona jakoś nie miała odwagi tam wejść i napisać o sobie. No to powiedziałam "Wejdź i opisz te swoje pół roku. Może niejednej się przyda." - "No coś Ty! Ależ on ma dostęp i przeczyta to wszystko!!" - "I OK, niech przeczyta" :) Dziewczyny, odpisał na forum tak, że ... szkoda słów! Tkwił nadal na pozycji "ja jej pokaże, przecież jest nikim!". Poprosiła by administrator nie usuwał tego postu. A kiedy dziewczyny zaczęły komentować całą sytuację, jak dały mu do wiwatu... facet po jakimś czasie zaczął się zastanawiać, że coś tu chyba jest na rzeczy i ... poszedł na terapię (nawiasem mówiąc wylazło dziecko chowane w apodyktycznej rodzinie, priorytety itd). Kochał ją, bez dwóch zdań. Nie każdego na to stać. Ale nic z tego nie byłoby gdyby nie odeszła, nie odseparowała się na jakiś czas, by mieć umysł wolny i zdatny do tego by analizować sytuację bez zakłóceń. mmak, co u Ciebie? aweb? Później was rozbawię trochę, pisząc o granacie, jak już o militariach zaszła mowa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
viki.... mój ma lat prawie 40 i jest bardzo podobny...tzn niezdecydowany, sam nie wie czego chce. Wiek nie ma znaczenia Nie mieszka ze mną, ale wg jego słów bardzo mnie kocha, ba...kocha mnie nad życie, ale mieszkać ze mną nie będzie. Przeszkadza mu mój syn...a chałupa duża, że nikt nikomu nie przeszkadza... Jak się chce psa udezyć kij się zawsze znajdzie. To nie ma znaczenia co on robi, bo na jego czyny wpływu nie masz, viki najwazniejsze jest co Ty z tym wszystkim zrobisz... i jaką przyszłośc sobie i dziecku zorganizujesz. A swoją drogą ciekawe co by zrobił gdybyś Ty też tak...zabalowała sobie...czy dobry obiadek by ugotował? ;) Ehhh za dobre jestesmy albo..przepraszam za głupie. I to sie mnie tyczy też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj blondi :) witajcie wszystkie ... nie pisze ale czytam... .........poszedł na terapię (nawiasem mówiąc wylazło dziecko chowane w apodyktycznej rodzinie, priorytety itd). Kochał ją, bez dwóch zdań. Nie każdego na to stać. Ale nic z tego nie byłoby gdyby nie odeszła, nie odseparowała się na jakiś czas, by mieć umysł wolny i zdatny do tego by analizować sytuację bez zakłóceń.......... ale ja juz nie chcę żeby sie "poprawiał " tak jak jest jest mi lepiej... wprawdzie ja nie odeszłam, ale groźba rozwodu jaka wisi nad moim m działa podobnie... ja jednak nie chce żeby on sie wystraszyl i sie zmieniał, czuje sie niezalezna i jest mi z tym dobrze, a to dopiero początek drogi do rozwodu... nie wiem jak będzie dalej, co będzie sie działo po rozprawie 1 , 2 czy kolejnych,czy mnie rozczuli czy wkurzy na maksa tak jak to zrobił we wspomniany piątek, kiedy to znów powiedział mi cos żeby wzbudzic moje poczucie winy i oskarżyć za wszelkie niepowodzenia i chełpić sie swoim w jego tylko mniemaniu zwycięztwem że powiedział mi za duzo prawdy w oczy której nie mogłam przełknąć ... nie wiem, ale czuje sie coraz bardziej szczęśliwa i to powoduje że czuje sie winna!!!! mam żal do siebie za to uczucie, ale to fakt! jest mi "głupio" że potrafie czuć sie szczęsliwa bez niego, mało tego , widząc że on jest nieszczęsliwy! wstyd mi za siebie, ale nie chce tego zmieniać, jest mi dobrze, coraz lepiej, ... nie chcę udawać miłości, nie chce udawać żr jest ok, zostając z mężem, wiem, ze to będzie obłuda, będe oszukiwac i siebie i jego,... to przeciez nie ma sensu... ale on woli "byle co" byle byc dalej ze mną... jestem wredna!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agatka napisała "wiec nbadal jestem ofiarą co czeka az on armatę wyniesie". No właśnie. Mówisz, tłumaczysz, że jego słowa ranią jak odłamki granatu, wyrywając co i rusz inne partie duszy, aż okazuje się, że nie ma już żywego kawałka, nie ma tej duszy, jest odrętwienie i obojętność, a granaty dalej lecą... i to tez jest Twoją winą. Bo? Bo ma w dupie Twoją dusze, uczucia, samopoczucie. Bo tak mu jest wygodnie. Tak ma złudne odczucie, że jest panem sytuacji. A sytuacja się nie poprawia. Kiedyś mój pierwszy mąż próbował to tłumaczyć swoim cholerycznym usposobieniem. Wciąż słyszałam "Bo ty mnie...", "Bo przez ciebie...", "To dlatego że ty..., a ja już taki jestem." Aż w końcu miałam tego dość i powiedziałam "OK. Ja też mogłabym pokazać jaką mogę być w gniewie. Tylko po co, jeśli wiem, że to byłby wybuch supernowej? Ty posługujesz się granatem i myślisz, że jesteś super gość, nie zauważając, że jestem już cała w bliznach i mając pretensje o to, że nie odradzam się jak feniks na pstryk palcami. Spróbuj następnym razem obrac inną taktykę i zabezpieczyć swój granat, spokojnie wysłuchując moje zdanie i spokojnie oponując. Wszak zawsze masz wybór - rzucić czy zabezpieczyć". Nie skorzystał. Rzucił. O jeden raz za dużo. Nie, mmak, nie jesteś wredna. Jeśli nie możesz być szczęśliwa w związku, bądź szczęśliwa sama. Podziwiam enię za to, że potrafi spojrzeć zupełnie na zimno na tego człowieka, który ją krzywdził, zauważyć na ile się zmienił i może pozostać z nim przynajmniej w przyjacielskich stosunkach. Podziwiam swoją koleżankę, która ma zamiar wrócić do swojego M po jego terapii, bo zmiany widać już teraz. Podziwiam te, które pozostają w związkach, wspólnie uczęszczając na terapie rodzinną, walcząc o dalszą wspólną przyszłość. To chyba zależy od charakteru. Ja nie mogłabym wrócić do oprawcy i umniejszacza, chociażby nie wiem jak dobrze rokował i jak zasadniczo się zmienił. Zawsze przeszłość i doznane krzywdy rzutowałyby na teraźniejsze relacje, bo na tyle znam siebie - wybaczyć nie znaczy zapomnieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smuuuuuuuuuuutna
Witam jestem w zwiazku okropnym i nie potrafie sie uwolnic boje sie musze komus sie wyzalic bo juz wariuje jestem jak automat wykonuje polecenia staram sie a i tak jest zawsze zle zle poloze zle powiem zle spojrze oskarza mnie o rzeczy ktorych nie robie a ja milcze slucham znosze to ale mam dosc -glupie mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
niebo "Wierna... Ale to on mnie tak od siebie uzaleznił, tak mnie zmanipulował..." dramatyczne te slowa po roku terapii przeciez wiesz ze mu na to pozwolilas i pozwalasz przeciez juz wiesz ze clou programu jest to bys ty patrzala tylko na siebie ina to jak ty sie zmieniasz, a nie obarczala go wina bo stoisz w miejscu jego wina niezaprzeczlna, zeby bylo jasne:) ale w tym momecie uzwyanie slow ze on cie uzaleznik i zmanipulowal... niebo mniej lektury wiecej dzialania z innym terapeuta albo z grupa wsparcia tak jak napisalas do wiernej .. ze dalej nie widzisz nic a wiec moze czas juz zobaczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo kochana. Wydobywanie siebie z toksycznego związku i z bagna braku zaufania do siebie samej to nie wyścig, ani ring, ani tor Formuły 1. Każda z nas pokonuje kolejne etapy w swoim czasie. Jesteśmy jak dzieci, które uczą się stawiać pierwsze literki. Jedne robią to tak, jakby urodziły się z tą umiejętnością, inne potrzebują nieco więcej czasu a jeszcze innym sprawia to ogromną trudność nawet po kilku latach nauki. Ale wiesz Niebo, kazde z tych dzieci, kiedy osiagną daną umiejętność jest z siebie dumne i cieszy się taką czystą, niezmąconą radością, że się nauczyło, że wychodzi coraz lepiej. Jak to się ma do nas - sama wiesz. Ja potrzebowałam wielu lat, żeby zacząć wychodzić z obłąkanego koła samonakręcającego się cierpienia. Ale musiałam wrócić do początków. Do dzieciństwa. Na swój sposób. Nie wycofywałam się, kiedy nagle przypominałam sobie sytuacje z moją matką. Do tej pory przez lata , kiedy gdzieś z głębi mnie wychodziły pewne obrazy z przeszłości, natychmiast albo wmawiałam sobie, że było dobrze, usprawiedliwiałam ją, albo wręcz wywalałam wspomnienia, tłamsiłam. Nie pozwalałam sobie przypomnieć. Kiedy pozwoliłam na to, żeby tamte chile wróciły, stawałam obok nich i starałam się ocenić jakby dotyczyło to obcych osób. Można powiedzieć, że na moment zamieniałam się w obcego dorosłego - ten dorosły przecząco kiwał głową i mówił, że dziecku nie można robić takich rzeczy. To był pierwszy krok. Zerwanie z umową wpojoną przez matkę- że nie wolno oceniać rodzica, bo rodzic jest święty i czwarte przykazanie zawsze obowiązuje. A potem obcy obiektywny dorosły tłumaczył mnie małej, jak powinno to wszystko wyglądać. Jakie relacje są zdrowe a jakie chore. A dziś ja jako matka, przygotowując moją córkę do I Komunii Świętej tak tłumaczę IV przykazanie: szacunek dla rodzica tak, to wynika z miłości, ale w drugą stronę to przykazanie też działa. Rodzice też mają szanować swoje dzieci, bo je kochają, bo dziecko to człowiek, który zasługuje na troskę, dobro, szacunek. I o dziwo, mała to rozumie, dla niej jest to naturalne. Niebo. Ty i tak przebyłaś długą drogę. Cofki, powroty, masz się czegoś nauczyć i dopóki tego nie odkryjesz, będą kolejne nauki - sytuacje stwarzane przez życie. Ja dziś wiem, że jak uczennica w szkole po prostu powtarzałam kolejne "lata nauki" w tej samej klasie, aż się nie nauczyłam, do skutku. Życie jednak jest w miarę litościwym nauczycielem, możesz powtarzać do uśmiechniętej śmierci:D Od Ciebie zależy, kiedy przejdziesz do następnej klasy. Się rozpisałam strasznie. Nie wiem czy to się da czytać:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Viki. Jeśli facet w wieku 36 lat robi takie numery i sam nie wie, kim dla niego jest kobieta , z którą mieszka, ma dziecko, która mu gotuje, pierze itd, itp....to ...zastanów się, co poradziłabyś swojej przyjaciółce, gdyby ona była z takim człowiekiem. A potem zastotuj do siebie. Agaaa - święte słowa, Niebo może przeskoczyć samą siebie, jeśli tylko zechce. I jeszcze do Niebo. Słonko, ależ o to właśnie chodzi w toksycznym związku na odwracanie kota do góry ogonem, na zwalaniu winy na drugą stronę, no bo przecież tak jest łatwiej, bo tym samym zwalnia się siebie samego z poczucia odpowiedzialności. To jest jak z mentalnością złodzieja. On złapany na gorącym uczynku skłamie, że to nie on, tylko ten obok. Myślenie czterolatka, że jak założy na siebie poszwę pościelową to mama nie zobaczy , że o północy wyszedł z łóżka i świetnie się bawi. No właśnie - czterolatek zwala odpowiedzialność na poszwę, złodziej na sąsiada a toksyk na ofiarę. Ofiara....na toksyka, ciężkie dzieciństwo, wszystkich świętych i kosmitów (żart oczywiście)- mówię o ofiarach, które poza użalaniem się, nie robią nic, żeby wyjść z matni. Dopiero jak ofiara zobaczy,m uswiadomi sobie, że nie musi wcale słuchać głupot, ani im się poddawać, wtedy działa. Uświadom sobie, że Twój M to chory człowiek, on nie będzie przyjmował żadnych najlogiczniejszych nawet argumentów, z prostej przyczyny - nie uświadamia sobie, że sam jest chory i z własnym systemem wartości - zachwianym, nienormalnym - jest mu super i wygodnie. I dlatego nie będzie działal w kierunku jakichkolwiek zmian. Ty Niebo postaraj się naprawdę zacząć myśleć o swoim systemie wartości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I kochana Niebo, przestań być psychologiem M, zacznij być nim sama dla siebie. On, jak uzna potrzebę, poszuka sam psychologa. Pytanie tylko, czy to nastąpi i nawet, jeśli, to czy jakikolwiek psycholog mu pomoże w sytuacji, kiedy facet nie dopuszcza do siebie żadnych zmian.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Enio1-wracam do Twojego wpisu o przyjaciolce ze strony 323-nie jestes odpowiedzialna za to,jak ludzie odbieraja to,co mowisz.To jest ich odbieranie.Piszesz,ze pokazywanie drogi na skroty powoduje,ze tracisz czyjes zaufanie-nie rozumiem!Zrobilas cos,zeby jej pomoc,a nie zaszkodzic.Na pewno zrobilas to najlepiej,jak moglas w tym momencie i w tej sytuacji.Jezeli ona czegos nie rozumie-mogla sie spytac.Wg mnie probujesz wziac na siebie cala odpowiedzialnosc za sytuacje.A czy ona widzi swoja odpowiedzialnosc?Ja uwazam,ze jezeli jakas sytuacja zaistniala miedzy 2-ma osobami,to obydwie sa za nia odpowiedzialne.Czy czesto tak podchodzisz,ze bierzesz na siebie cala odpowiedzialnosc?Bo jezeli tak,to jest Ci ciezej w takich sytuacjach,niz mnie;ja tak robilam i pamietam,ze zbyt lekko,to mi wtedy nie bylo. Poza tym,to,co ona zrobila,to byl jej wybor,mogla wybrac inaczej,np.powiedziec Ci,co sie jej nie spodobalo,porozmawiac z Toba.Napisalam,co uwazam,mam nadzieje,ze dobrze zrozumialam sytuacje. Przyjaciele tez moga uczyc sie byc przyjaciolmi. Pozdrawiam Cie cieplutko.❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo kochana tak bym chciała zrobić to wszystko, co trzeba żebyś była szczęśliwa za Ciebie. Ale nie mogę. Nikt nie może. Mogę Ci tylko z Gliwic przywieźć pięknego anioła...w październku spodziewaj się więc nowego lokatora:-) Mam nadzieję, że przywiezie też dobre wieści. Może sprobuj umówić się tam, gdzie Ja 1972 chodzi? Bardzo ściskam. Mocno, od serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Miła mowa pomnaza przyjaciół a język uprzejmy pomnaża miłe pozdrowienia Żyjących z tobą w pokoju może byc wielu ale gdy idzie o doradców , niech będzie jeden z tysiąca Jeżeli chcesz miec przyjaciela , posiądż go po próbie a niezbyt szybko mu zaufaj ! Bywa bowiem przyjaciel , ale tylko na czas jemu dogodny nie pozostanie nim w dzień twego ucisku Bywa przyjaciel , który przechodzi do nieprzyjazni i wyjawia wasz spor na twoja hańbę Bywa przyjaciel , ale tylko jako towarzysz stołu nie wytrwa on w dniu twego ucisku W powodzeniu twoim będzie jak ty z domownikami twymi bedzie w zażyłości Jesli zas zostaniesz ponizony , stanie przeciw tobie i skryje się przed twym obliczem Od nieprzyjaciół bądz z daleka i miej sie na bacznosci przed twymi przyjaciółmi Wierny bowiem przyjaciel potęzna obroną kto go znalazł , skarb znalazł. Za wiernego przyjaciela , nie ma odpłaty ani równej wagi za wielka jego wartość." Mądrość Syracha 6

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Przyjaciela nie poznaje się w pomyślności wróg zaś nie zdoła sie ukryć w czasie niepowodzenia Wobec pomyślności człowieka nawet wrogowie są mu przyjaciółmi a w niepowodzeniu oddala sie nawet przyjaciel. Nie wierz nigdy twemu nieprzyjacielowi jak bowiem spiż śniedzieje , tak i jego przewrotność. Chociażby sie uniżył i chodził schylony uważaj na siebie i strzez sie go. Bądz względem niego jako ten, co wyczyścił zwierciadło a poznasz, że nie do końca było zardzewiałe. Nie stawiaj go przy sobie aby cię nie odepchnął , a sam nie stanął na twym miejscu." Mądrość Syracha 12

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przestawaj z równymi sobie ! " Kto się dotyka smoły, ten sie pobrudzi. a kto z pysznym przestaje , do niego sie upodobni. Nie bierz ciężaru ponad swoje siły i nie szukaj towarzystwa z mozniejszym i bogatszym od siebie. Cóż za towarzystwo może mieć garnek gliniany z metalowym kotłem ? Gdy ten uderzy, skruszy tamtego. Gdy bogaty wyrządzi szkodę , zżymać się będzie gdy biedny poniesie krzywdę, jeszcze sam poprosi o przebaczenie. Jesli będziesz tamtemu potrzebny, wykorzysta ciebie a jesli popadniesz w biedę, to cie opusci Jeśli coś masz , będzie zyc z tobą w przyjazni i wyniszczy cię a sam sie nawet nie zmartwi Jesli będziesz mu potrzebny , będzie cie zwodzić usmiechac sie do ciebie, dawac nadzieję przemawiac pieknymi słowami, owszem spyta : > Zawstydzi cie przez swoje uczty az cie ogołoci dwa lub trzy razy na koniec wysmieje sie z ciebie a potem gdy cie zobaczy , nie zwróci na ciebie uwagi i nad toba bedzie kiwac głową Miej sie na baczności, by nie dac się oszukac ani poniżyć przez swą bezmyślność Gdy jakiś mozny pan ciebie wzywa , ty sie ukryj a tym usilniej bedzie cię wzywał Nie pchaj się, aby cie nie odsunieto ani nie stój za daleko , żeby cie nie zapomniano Nie zamierzaj rozmawiac z nim jakby z równym sobie ani nie dowierzaj jego wielu słowom przez swoje wielomówstwo wystawi cie na próbę i niby usmiechając sie , dokładnie cie wybada. Mądrośc Syracha 13

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuję Wam Kochane za tyle serca i cierpliwości. Czuję się tutaj weteranką... na dodatek niereformowalną i mocno zaburzoną... skoro tyle czasu i NIC. 4 Umowy, ja Kochanie myslę, że dzięki temu, że tu jestem w jakis sposób przerobiłam swoje dzieciństwo i patologię, którą miałam w domu. Ja wiem już jak było i moje wspomnienia z dzieciństwa nie niosą za soba bólu. Wiem skąd to w moich rodzicach było jak było i że mnie przekazali, bo sami w takich domach wzrastali i nie umieli inaczej. Nigdy tez nie podjęli próby pracy nad sobą... Ja jestem pierwsza chyba od wielu pokoleń, która nie chciała swojemu dziecku przekazać tych wszystkich złych doświadczeń, choć...nie wiem czy już tego nie zrobiłam i czy nie jest za póxno. Miałam w domu niby dobrze, bo ubrana, uprane, najedzona, ale przecież wiemy, że to nie wsyztsko. Poza tym miałam od najmłodszych lat awantury w domu, krzyki, policję a w zasadzie milicję, matkę, która ciagle płakała i generalnie skupiała się na ukrywaniu choroby alkoholowej ojca, o której wszyscy wiedzieli... W każdym razie nikt dzieciom w domu nie mówił, że nas kocha, nikt nas nie wspierał... dzieci i ryby głosu nie mają... to była obowiązująca zasada. Ja chcę to zostawic za sobą, ja to już rozkładałam na czynniki pierwsze, ja już wiem, że tak było, ale to już...było. Teraz chcę skupić się na sobie. Chcę się wyleczyć tu i teraz...dzisiaj, z tego co jest we mnie chore. Bo ja wiem, że mogę wszytsko sama i wiem, że wszytsko co mi potrzebne do życia jest...we mnie samej, ale... to że wiem, to jeszcze daleka droga do tego by to wprowadzić w życie. Albo raczej ja tylko tak to pojmuję... że tak trudno. Bo przecież wystarczy TO ZROBIĆ i już. Nie wymyslać, że nie mogę, że to za trudne.... przeciez to nie wspinaczka wysokogórska, nie wyprawa himalaistów, tylko rzecz, którą trzeba wprowadzić w życie. Skupić się na sobie i swoich sprawach.... Czyż nie tak? A rozpisuj się Kocha ile wlezie...wszytsko czytam i nawet kopiuję sobie....🌻 Aagaa...chciałabym za rok pisac tutaj, nie dlatego, że muszę, że jestem chora, że potrzebuję wsparcia...pisac tutaj dlatego, że chcę dzielić się tym co przeszłam i wiedzą, którą mam. Chciałabym mieć obok siebie kogoś NORMALNEGO i sama być normalna, chciałabym... być zdrowsza niż teraz. Nic nadzwyczajnego...chciałabym spokoju i normalności, tylko tego. Ulla...Kochana, czekam na Ciebie bez anioła czy z aniołem...chociaż Ty sama jak ten Dobry Anioł 🌻 Musze się zmobilizowac i pójść na spotkanie tam gdzie ja1972 ❤️ Może uda się jakoś w październiku powtórzyć... już bez "atrakcji" dodatkowych spotkanie. Zawsze to jakiś zastrzyk wiedzy, dobrych emocji, ciepła i serca... i pieknych wspólnych chwil. Przytulam Cię mocno... i czekam na Ciebie. cholipa...wiem, że to clou jest sednem do wszytskiego... ale ja muszę oduczyć się nawyku wspierania, dogadzania, uszczęśliwiania...innych, wszystkich naokoło na czele z m. i moim synem, a nie siebie. Bo dla mnie ja sama jestem na szarym końcu.... oneill, inna_ja, montia, Kasia, vacancy, ja 1972, Optym, ophrys, Poa, renta, yezz, Ewa i wszytskie Kobietki bez wyjatku🖐️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość viki0315wp.pl
Witam WAS KOCHANE KOBIETKI!!! Do Anna66 Dziekuje za odpowiedz masz racje, lecz to we mnie jest problem, bo jestem psychicznie uzalezniona od niego! Nawet finansowo tez jeszcze jestem! Takie to zycie jest dziwne, ze dobrzy ludzie trafiaja na zle osoby. Mam wiele kolezanek ktore nie dbaja o mezow, nie dbaja o swoj wyglad a maja najcudowniejszych mezow. Do Niebo blekitne Kochana ja juz przerabialam co Ty teraz masz. Tzn. ze on co chwile sie wyprowadzal i wprowadzal do mnie (do wspolnie wynajmowanego mieszkania). W tamtym roku wyprowadzil sie w lipcu i wrocil do nas w lutym tego roku. W miedzy czasie ja sama prosilam go aby wrocil, lecz on sie dobrze sam bawil. Tzn mial gry komputerowe - byl kiedys od nich uzalezniony, mial swoje piwka, wiec o powrocie nie myslam. Acha ja jeszcze bylam na tyle glupia ze sypialam z nim jak przyjezdzal do synka, czasami nocowal u nas. Teraz wiem gdybym mu otwarcie powiedziala ze skoro nie mieszkamy to nie sypiamy ze soba itp, wiem ze wrocil by do mnie gora po 2 miesiacach a nie po prawie 8. Kochana napisalac cos ze jemu przeszkadza Twoj syn czy mozesz bardziej mi to wytlumaczyc? Do smuuuuuutna Napisalas jednego postai zniklas. Odwaz sie i pisz! Ja sama jestem tutaj nowa, ale uwiez mi jest tutaj wiele bardzo madrych kobitek, ktore swietnie sluchaja i tez doradzaja. A co do mnie to wczoraj obydwoje pojechalismy z dzieckiem do lekarza, po lekarzu on pojechal do domu spac bo szedl na nocke do pracy, natomiast ja skoczylam do jego siostry (bo chcialam aby moj synek zobaczyl sie z dziadkiem - mojego m ojciec przylecial na jakis czas do uk, do swojej corki). Poszlam na zakupy z siostra mojego i wzialam "tescia" do siebie do domu. Widzial ze mam posprzatane w domku, ze zrobilam zakupy, ze moj ma obiad itp. W miedzy czasie przyjechala do mnie moja kolezanka z pracy ze swoim synkiem (jej synek chodzi z koleji z moim synkiem do przedszkola) generalnie wieczor spedzialm milo. Moj poszedl do pracy a ja spac, Za to dzisiaj jestem w WIELKIM SZOKU tzn. rano moj zaczal sie mi przygladac, zaczal sie dobierac, pocalowal mnie, :) dobrze ze musialam isc do pracy. Kochane sprobujcie sobie wyobrazic cos takiego: siedze sobie w pracy a tu nagle przed 10 mam telefon od mojego czy moge wyjsc przed firme??? Szok? Widze mojego na rowerku z kanapkami przez niego zrobionymi!!! dla mnie. Dodam wam jeszcze ze na marginesie ze on byl po nocce i aby przyjechac do mnie musialo mu to zajac okolo 30 minut w jedna strone. Ba jeszcze rano mu powiedzialam ze jak da rade aby powiesil pranie, a tu nagle zakomunikowal mi ze nie dosc ze powiesil pranie, to ze zrobil jeszcze jedno!!! Normalnie to jest nienormalne. Nie wiem co o tym myslec. Ale nie wpadam w euforie bo po 1 - moze chce sie ze mna bzykac i dlatego sie przymila, lub po 2 - za 8 dni lece na tydzien do KOCHANEJ, WSPANIALEJ POLSKI gdzie mam mamusie, lub po 3 - totalnie mu odbija. Acha zapewne jakbym sie dzisiaj zapytala go to o co pytlam sie go w niedziele tzn. Kim dla niego jestem, uslyszalabym ze mnie kocha, a za pare dni, oczywiscie po bzykaniu uslyszlalbym ze jestem matka jego dziecka. Chore ale prawdziwe, on jest jak choragiewka. Dlaczego osoba ktora lubi mniec lad wybiera sobie faceta ktory burzy ten lad? Pozdrawiam Was wszystkie i zycze udanego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo ❤️ ...chciałabym za rok pisac tutaj, nie dlatego, że muszę, że jestem chora, że potrzebuję wsparcia...pisac tutaj dlatego, że chcę dzielić się tym co przeszłam i wiedzą, którą mam. Chciałabym mieć obok siebie kogoś NORMALNEGO i sama być normalna, chciałabym... być zdrowsza niż teraz. Nic nadzwyczajnego...chciałabym spokoju i normalności, tylko tego... I tego Ci życzę z całego serca. Wiesz, że myśli zamieniają się w słowa, słowa w czyny. I tak będzie w tym własnie przypadku :) Przytulam mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:D wrocilam ale mam problemy z logowaniem i niestety nadmiar pracy ❤️pozdrawiam wszystkich ciepło🌼 Niebo= ty umiesz, ty wiesz, ty rozumiesz- pytam dlaczego nie chcesz ? co ci to daje, ze nie chcesz ? co zyskujesz ? zazwyczaj tak jest gdy staniemy i stoimy( wiedzac wszystko) to korzysci przewyzaszaj straty. consekfencjo, Ja, Maja, Renia, Anna❤️ dla 4U [ serce] ❤️ Enia ja tez potwierdzam, ze" jesli dojdzie sie do ładu ze swoim wnętrzem ....." :D to zycie zaczyna nabierac innego wyrazu, wszystko sie uklada jak trzeba. porzadek wewnatrz nas to podstawa ładu zew. i jest cos w tym, ze jak nie ma ładu w środku to niektorzy usiłują stworzyc sterylny świat na zewnątrz , tworza wtedy sztywne ramy, ktore uwieraja najbliższych. wtedy tworzone są niezdrowe granice. wszystkie nowe zagubione ciepło pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×