Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Poprostu jak z nim rozmawiam paralizuje mnie, mam obawy cos powiedziec, nie wiem jak sie zachowac, jak go nie ma- nie musze rozmawiac, widziec go- to jestem odwazna i niczego sie nie boje. On caly czas mial na mnie wplyw, jak cos nie bylo po jego mysli to osaczal mnie, stosowal szantaze- ja trzeslam sie kiedys jak galareta, nie wiedzialam co z soba zrobic. Podszedl mnie dzisiaj, on ma taki z reguly czarujacay glos:( Kiedy sie poczul pewnie to wyslal mi tego smsa. Ten sms otworzyl mi oczy, klapki z oczu spadly,to dalo sile aby sie przeciwstawic, wylanczylam telefon abym przypadkiem sie nie poddala, bo wiedzialam ze tendran bedzie dzwonil dlatego wolalam wylaczyc komorke aby sie nie denewowac i znowu nie wchodzic w kolejne rozmowy. Ja z nim bylam 4 lata to nie jest tak latwo zerwac z dnia na dzien, czlowiek jest poddawany roznym probom- raz masz sile sie przeciwstawic a raz czlowiek jest bezsilny.Teraz wiem ze ja dzisiaj potrzebowalam wsparcia, akceptacji i nie zastanawialam sie nad tym co bedzie sie dzialo na spotkaniu-- bylam jak w jakims transie, na szczescie w pore sie ocknelam i nie poszlam na spotkanie. Jest mi wstyd:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Blanca...witaj... A czego kochanie oczekujesz, że potwierdzimy to o czym Ty już wiesz? Ja potwierdzam... chory toksyczny tyran. Masz takiego gnębiciela za partnera i jeszcze starasz się z nim o dziecko. Czy chcesz, aby Twoje dziecko wyrastało w takiej atmosferze? Aby i wasze dziecko gnębił...bo skoro Ciebie, najbliższą osobę, to dlaczego nie i dziecko? Chory człowiek nad którym nie ma się co litować, tylko tzreba uciekać.... i to jak najdalej póki czas. Polecam tradycyjnie... www.kobieceserca.pl Może to o czym poczytasz na tej stronie Ci otworzy oczy. Przytulam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pachnący groszek
Witam Was!! Przywitałam się tu już trzy miesiące temu, wtedy odeszłam...on się wyprowadził. Teraz każdy spokojny dzień bez niego jest świętem...choć ciągle słyszę, jak nas kocha, jak się zmienił, jak bardzo mu na nas zależy, jak już sobie wszystko przemyślał, jakim jest innym człowiekiem... Tylko nie ma dnia kiedy mamy kontakt, a mieć musimy bo mamy dziecko, żeby przy każdej sytuacji która jest jemu nie na rękę znowu nie było manipulowania, wywoływania we mnie poczucia winy, że on to przecież super tatuś bo się zmienił i chce wrócić, tylko ja ta okropna mama jestem bo dziecku rodzinę zniszczyłam "wywalając" go z domu. Nie ma znaczenia dlaczego to zrobiłam... I wiecie, każda kolejna sytuacja teraz pokazuje mi jak w "chorym" związku żyłam z człowiekiem, którego tak bardzo kochałam i w którego wierzyłam. W nas wierzyłam. Teraz analizuję wszystkie sytuacje dnia codziennego z naszych siedmiu lat bycia małżeństwem i nie mogę uwierzyć na co ja się godziłam, a co najgorsze, że uważałam to za normalne, że tak po prostu jest u nas i tak musi być... Ale już wiem...że nic nie musi takie być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pachnący groszek :) Brawo! to co napisałaś to piękne świadectwo :) Życzę dużo siły i wytrwałości! I dobrze, że o tym napisałaś .............. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
natala, Szczerze mowiac, zastanawiam sie jaka masz opcje , bo przeciez o ile dobrze pamietam, to on nie chce waszego powrotu, czy tak? Z tego, co wiem, wyprowadzilas sie,a on Ci oznajmil, ze bez Was bylo mu lepiej, tak? Jesli tak, to nie rozumiem, co chcesz z tym zrobic? Gdyby Cie przepraszal, plakal, obiecywal... Ale nie piszesz nic takiego. Jak to tam jest? Jesli sie nie odzywa, to co chcesz zrobic? Zadzwonisz i go przeprosisz? A on po kilku godzinach Twojego plakania i błagania, wspanialomyslnie da Ci jeszcze jedna szanse? Naprawde bardzo Ci wspolczuje i mocno Cie przytulam:) Ale powinnas sie otrząsnąc, choc wiem, ze to trudne, ale prosze, sprobuj! Masz rodzine, przyjaciol, masz to Forum! Pod zadnym pozorem do niego nie dzwon! Mysl o sobie i dziecku! Zajmij czyms cialo i umysl! Zapisz sie na kurs, silownie, cokolwiek!!! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziasiaj jest jakiś mały spokój,nie ma kłótni.Trochę odetchnęłam ,każdy siedzi osobno i nie odzywa się(nawet mi to pasuje)wiadomo:wolałabym żeby była spokojna rozmowa,wspólne obejrzenie filmu i jakieś wspólne wyjście z kłopotów.Niestety nie da się,trudno muszę to przeboleć i myśleć o Sobie i dziecku.Cieszę się,że odkryłam takie forum .Do tej pory myślałam,że tylko ja jestem taka nieszczęśliwa ale widzę,że bardzo dużo kobiet ma piekło w domu przez swoich "kochanych"mężczyzn.Pozdrawiam Was kobitki i nie dajmy się im :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do BLANCA Dziwczyno uciekaj od niego,ja zrobiłam ten błąd a też takie sytuacje miały miejsce zanim mieliśmy dziecko.Uwierz w to,że jest inny facet który na Ciebie zasługuje i będziecie mieli to upragnione dziecko.To ,że nie możesz zajść z nim w ciąże to raczej nie jest przypadek tylko czas na to żebyś wzięła nogi za pas i zwiewała.Ja nie tylko słuchałam rad wszystkich wokół siebie i brnęłam w takich okropny związek jak Ty.Nie popełniaj moich błędów.Ja myślałam,że jak sie urodzi dziecko to on się zmieni i będzie ok-tak zmienił się ale na gorsze.Sama muszę wychowywać dziecko i patrzeć jak ono tęskni za tatą który nie chce wracać do domu bo obowiązki go przytłaczają.Nie marnuj życia dziecku którego jeszcze nie ma na tym podłym świecie.Przemyśl to,miłość do niego przeminie i będzie nienawiść na którą będzie patrzeć Twoje dziecko. Pozdrawiam :) P.S. Kiedyś mogłam tego wszystkiego uniknąć ale kochałam a dzisiaj sama się tu wyżalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
.......... A ja dziś po trudnej, chyba najtrudniejszej dotychczas wizycie u Uczonego. Było strasznie. Gdzieś w głębi ciągle płaczę i tylko obecność dzieci nie pozwoliła mi na ciągły. nieprzerwany szloch. Przezwałam tę wizytę. Przeprosiłam i powiedziałam, że muszę wyjść, już, natychmiast. Nie mogłam spojrzeć temu człowiekowi w oczy. Uciekłam. Nie jestem pewna, czy dam radę tam wrócić. Chyba nie. Ale dzięki dzisiejszemu dniu dowiedziałam się, gdzie mnie boli. Wyrzucałam to z pamięci. Bagatelizowałam. Ba, potrafiłam się z tego śmiać swoim ironicznym smieszkiem. Do dzisiaj. Bo teraz - wielki żal. Nie ma gniewu, jest zal. Poczucie ogromnej krzywdy. Już się nie obwiniam, to nie ja powinnam się czerwienić. Niech się czerwieni ten skurwysyn, który mi to zrobił. Niech zgnije w piekle. Niech ddobry Bóg ma w opiece wszystkie zgwałcone kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ulla ❤️ Przytulam cie mocno... wyplacz sie ile chcesz. ❤️ Nie, nie masz powodu sie wstydzic w ogole. To nie jest twoja winna. Widzisz gwalt to taka podla sprawa... bo nie tylko, ze ktos zostal skrzywdzony, to jeszcze czesto pozostaje mu po tym ogromny toksyczny wstyd, z ktorym tak trudno cokolwiek zrobic. Gdyby ktos zlamal Ci reke umialabys upomniec sie o swoje krzywdy i nie czulabys sie tak zawstydzona... Ale poniewaz ktos cie zgwalcil... to nagle pojawia sie wstyd i tworzenie chorej tajemnicy. A jestesmy tak chorzy jak chore sa nasze sekrety... Dlatego swietnie, ze zaczelas o tym mowic.. Jestem z ciebie przeogromnie dumna 🌻 🌻 Twoj terapeuta Uczony wie, ze ty zostalas pokrzywdzona, jego nie musisz sie wstydzic... on ci pomoze przejsc przez ten trudny okres. Jestes dzielna, bo o tym mowisz. Wykonalas najwazniejszy krok w leczeniu siebie... wypowiedzialas toksyczny sekret. Trzymaj sie dzielnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Casta26, Odezwał się dziś po południu. Chciał zbaczyć się z małym. Uznałam, że nie powinnam zabrania kontaktu z dzieckiem, bo mały sam może mieć kiedyś o to do mnie żal. No i co? Przepraszał chyba milion razy, mówił że wie, że ostatnio był dla mnie okropny, że nie traktował mnie tak jakpowinien, nie pokazywał, że mu na nas zależy. Mówił naprawdę dużo rzeczy. Powiedziałam mu, że już nie raz słyszałam to od niego, że nie wierzę, że zmieni się i nagle będziemy normalna, kochającą się rodzina. Ale w końcu zaczął mnie przekonywać. I uwierzyłam. Stwierdziłam, że muszę to wszystko przemyśleć, że chcę wiedzieć, że naprawde mu na nas zależy. Nie chcę jego zapewnień tylko tego żeby to końcu pokazał. Wiem, żałosna jestem. Ale naprawdę trudno mi to przerwać. Nie wiem jak. Nie mam na tyle silnej woli, żby nie odbierać tel lub nie czyta c smsów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Casta26, Odezwał się dziś po południu. Chciał zbaczyć się z małym. Uznałam, że nie powinnam zabrania kontaktu z dzieckiem, bo mały sam może mieć kiedyś o to do mnie żal. No i co? Przepraszał chyba milion razy, mówił że wie, że ostatnio był dla mnie okropny, że nie traktował mnie tak jakpowinien, nie pokazywał, że mu na nas zależy. Mówił naprawdę dużo rzeczy. Powiedziałam mu, że już nie raz słyszałam to od niego, że nie wierzę, że zmieni się i nagle będziemy normalna, kochającą się rodzina. Ale w końcu zaczął mnie przekonywać. I uwierzyłam. Stwierdziłam, że muszę to wszystko przemyśleć, że chcę wiedzieć, że naprawde mu na nas zależy. Nie chcę jego zapewnień tylko tego żeby to końcu pokazał. Wiem, żałosna jestem. Ale naprawdę trudno mi to przerwać. Nie wiem jak. Nie mam na tyle silnej woli, żby nie odbierać tel lub nie czyta c smsów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo... - "kto mnie wzywal, ...? zawsze "tu" jestem, czytam, ucze sie, ale na wiecej mnie nie stac; niestety nie zapominam :( Specjalnie dla Ciebie - za R. Norwood: "Jeden z paradoksow zycia polega na tym, ze kobiety reaguja ze wspolczuciem i zrozumieniem na nieszczescia cudze, a zarazem nie dostrzegaja kompletnie /jak gdyby zaslepione/ nieszczesc, ktore przygniataja je same...." To a'propos posiadania dziecka z "chorym" mezczyzna....? Ciesze sie na Twoja terapie; masz we mnie "kibica" 😍 Poa - obiecalam "rozliczenie" 😍 Serdeczne pozdrowionka wszystkim 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy Wy też tak macie, ale ja zauwazyłam, że w życiu zazwyczaj dzieje sie na odwrót jak tego chcemy. Np zaraz po rozstaniu jak było mi ciężko i baaardzo chciałam, zeby on ratował ten związek to on sie nie odzywał - bawił się i chciał mi dac nauczkę. A jak to wszystko przecierpiałam sama i w miarę stanęłam na nogi i w końcu on nie jest mi potrzebny to sie stara, szaleje itp. I ja tak mam w sumie nie tylko z nim, ale tez z innymi osobami na których mi zależy. I grunt to wtedy nie zmieknąc i leciec do niego tylko przypomniec sobie te chwile kiedy byłam sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️PieknaSmutna-cierpienie to jest cena uczenia sie na wlasnych bledach.A z drugiej strony,czy inaczej naprawde zrozumiemy?Ja to,co przychodzi nazywam teraz doswiadczeniem-nowym,a to,co przeszlo-tym,co doswiadczylam wczesniej.Pewnie,ze popelniam czasami bledy,ale odkad traktuje to jako doswiadczenie,cos ciekawego,interesujacego,to przeciez trudno cokolwiek sobie wyrzucac,czy sie zloscic na siebie.;-) Ale moze zastanow sie,dlaczego na to pozwalalas?Z czego w przeszlosci Ci sie to wzielo?NIC SIE NIE DZIEJE BEZ PRZYCZYNY.A te przyczyny tkwia w nas.No coz...jestem tylko czlowiekiem,albo az czlowiekiem. Pozdrawiam Cie cieplutko.🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️PieknaSmutna-rozumiem,ze sie wstydzisz,ale czego?Ze bylas jaka bylas?No to Ci powiem,ze lubie Cie taka,jaka bylas,jaka jestes i jaka bedziesz.:-) Kochanie,akceptowanie siebie to nie tylko akceptacja siebie,jaka jestem,ale tez siebie,jaka bylam,poznawanie siebie,rozumienie siebie,wybaczanie sobie itd.itp.🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️Vacancy-stac Cie na duzo wiecej,niz Ci sie teraz WYDAJE. Pozdrawiam Cie cieplutko,do uslyszenia.🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość casta26
natala88, Dobrze wiesz, ze to sie skonczy , jak zwykle... Najpierw mowi, ze lepiej mu bez dziecka, a potem chce go widziec? Trzeba bylo mu powiedziec, ze bedzie widywal dziecko tylko wtedy ,i o ile ,sąd mu na to zezwoli!!! Jestem pewna, ze by sie dopiero przestraszył. Bo to sa mięczaki!!! Wszyscy!!!! Moze w koncu odejdziesz, ale szkoda mi Twojego dziecka! Mam nadzieje, ze szybko sie zdecydujesz, tak, by dziecko nie przezywalo słów ojca i Twojego płaczu. Mieszkasz u rodziców? Moze troche u nich zostan. Oni tez przezywaja wasze rozstania, Twoje dwudniowe wyprowadzki... Zostan u rodzicow, postaw warunki, sprawdzaj go i nie wprowadzaj sie niego. Nie od razu. Daj sobie kilka miesiecy. Naprawde, miej troche godnosci!!! Pozdrawiam Wszystkie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pachnący groszek
natala88, Ja wiem, że człowiek działa pod wpływem emocji, uczuć którymi darzymy naszych toksycznych, ale usiądź i pomyśl o sobie i swoim dziecku. Teraz już mądra jestem, parę miesięcy temu nie byłam...ale dlatego że zmądrzałam i przeżyłam już to co Ty teraz czujesz...możesz mnie przeczytać:-) Przez siedem lat bycia razem wiele razy słyszałam, że mój M to powinien sam sobie mieszkać, żeby mu nikt nie mówił co on ma robić, że powinniśmy się rozstać, że skoro tak mi źle z nim to żebym sobie kogoś znalazła i takie tam...ciągle. Jakieś 7 miesięcy temu kazałam mu się wyprowadzić, po tylu słowach bolesnych, które słyszy kobieta dla której rodzina, mąż i dziecko są najważniejsi. Wyprowadził się. Spotykał się z dzieckiem i przepraszał...milion razy, tak ja teraz przeprasza, te same słowa, jakbym płytę włączyła...i pozwoliłam mu wrócić, mówiąc sobie, że to nasza szansa...że to dla mnie szansa, żebym może kiedyś nie miała żalu sama do siebie, że nie chciałam spróbować. Spróbowałam, zmienił się na miesiąc...potem były wakacje, wspólny wyjazd...i stało się, koniec i basta. Przekonałam się, że to tylko puste słowa. Nic nie znaczące, dla niego. Uzmysłowiłam sobie, że ktoś kto przeprasza za te same czyny, zdarzenia, słowa, po raz kolejny...i najgorsze, że nie widzi w tym żadnej swojej winy, przeprasza tylko po to bo ja chciałam to usłyszeć, bo on to przeszedłby do tego na porządku dziennym...nigdy się nie zmieni. Odeszłam trzy miesiące temu...nie powiem, że nie boli...bo boli, że kos kogo tak bardzo się kochało, komu się ufało, i w co się wierzyło, skrzywdził najbardziej. Ale siłę daje nasze dziecko. Odeszłam, nie chciałam żeby żyło w domu ze smutnymi rodzicami, kłócącymi się, płacząca mamą i wiecznie obrażonym tatą, rzucającym po domu słowa, których nikt nigdy nie powinien używać w stosunku do osób, które kocha...podobno kocha. Trzymam za Ciebie kciuki, myśl o sobie i swoim dziecku, o Waszym spokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ulla ❤️ przytulam Cię mocno. Dałaś radę!!!! Wyrzuciłaś to z siebie, teraz będzie już tylko lepiej. To jak z wyrwanym zębem. Niech Ci nie przychodzi do głowy rezygnować z Uczonego. Skoro otworzyłaś się przy nim, dotarłaś do sedna najboleśniejszego wspomnienia jest dla Ciebie dobry. Może wkrótce stwierdzisz, że już nie potrzebujesz, ale to co innego. Wtedy możesz zrezygnować. Nie teraz. Niech sprawdzi czy wszystkie odłamki chorego zęba z siebie wyrzuciłaś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maja1962- dziekuje ci maju za te wszystkie slowa, bardzo duzo dla mnie znacza:):), pomagaja mi, staje sie silniejsza. Mysle ze do tej pory pozwalalam na to gdyz balam sie panicznie samotnosci, chcialam byc kochana i akceptowana, wtedy czulam sie dowartosciowana. Mysle ze wplyw na to mialo moje dziecinstwo, bylam bardzo podporzadkowana mojej matce, moj ojciec jest typem pantoflarza a matka silna osobowoscia, zawsze chcialam zwrocic na siebie uwage dlatego bardzo czesto zabiegalam o jej wzgledy np sprzatalam jej mieszkanie, chcialam aby mnie docenila i okazala troche uczucia. Moze stag moja uleglosc i tak latwo bylo mnie zdominowac przez mojego ex, bylam bardzo latwym lupem: wtedy mialam problemy ze soba, buntowalam sie matce, nie akceptowalam siebie,mialam problemy z nauka- a kiedy on sie pojawil problemy zniknely. Ja sie ballam ze jak on odejdzie z mojego zycia to znowu przestane wierzyc w siebie. Dlatego za wszelka cene siedzialam w tym zwiazku, wolalam znosic te wszystkie ponizenia niz byc sama, bo z reguly jak zrywalam czulam sie gorzej. Wczoraj po raz 1 mialam odwage wylaczyc przed nim telefon, zawsze sie balam jego reakcji. Wczoraj to ja wygralam, dalam mu nauczke- a jemu sie nalezalo za te prawie 4 lata upokorzen. Jak napisalam mu smsa ze sie nie spotkamy dzisiaj i juz nigddy wiecej i ze juz nigy wiecej nie pozwole aby mni e ponizyl, ze jak straci to dopiero doceni. Wylaczylam wtedy telefon i dopiero na noc wlaczylam telefon na chwile. Doszly do mnie jakies smsy: 1 brzmial: to twoja ostatnia szansa. 2 brzmial: nie to nie juz nigdy wiecej do mnie nie pisz!!!!!. a 3 sms wywolal u mnie smiech: to jak przyjdziesz???? a potem byly raporty ze dzwonil od poludnia do mnie tylko abonent byl niedostepny. Wiecie co wtedy zrozumialam???? Ze on caly czas manipulowal mnie swoimi slowami, chcial abym sie bala ze on mnie zostawi i zebym robila wszystko aby do tego nie dopuscic. Cos w rodzaju szantazu emocjonalnego. Wydal mi sie taki zalosny. Jestem z siebie dumna ze wylaczylam telefon i pokazalam pazury,to sie jemu nalezalo za te wszystkie moje lzy i cierpienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ulla... Kochana...już dobrze.... spokojnie .... Wszystko sie układa...powoli, zobacz. Mówiłaś, że nie dasz rady tego wypowiedzieć... a jednak. Wierzę, że wrócisz do tego psychologa, bo mu zawierzyłaś. Potrzebujesz chwili, aby sobie to w głowie poukładać. Ale jesteś dzielna, zazdraszczam :) Ściskam Cię mocno, mocno.... ❤️ Vacancy... dziękuję, przytulam Cię i cieszę się, że jesteś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pachnący groszek
smutna_piekna211 Tez czułam to co Ty...Mój M "łapał" mnie słowami, wmawiał we mnie, że ja nie dam sobie rady bez niego, że jak on mnie zostawi "to i tak sobie nie poradzisz"...więc żyj kobieto ze mną, rób wszystko żebym z Tobą był, staraj się i znoś wszystko. I znosiłam...on upokarzał, a ja przepraszałam. Boże jakie to było:-) nienormalne!! Dobrze, że było...hura hura!! Wszystkiego dobrego i spokojnego:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pachnący groszek
Dostałam ten tekst od mojej przyjaciółki, tej na te smutne i radosne dni...dało siłę i wiarę!! "Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los. Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej rzeczy, które wydaja się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na poszukiwanie naszych marzeń. I choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą i wiarą w nas samych. Biada temu, kto nie podjął ryzyka. Co prawda nie zazna nigdy smaku rozczarowań i utraconych złudzeń, nie będzie cierpiał jak ci, którzy pragną spełnić swoje marzenia, ale kiedy spojrzy za siebie – bowiem zawsze dogania nas przeszłość – usłyszy głos własnego sumienia: „A co uczyniłeś z cudami, którymi Pan Bóg obsiał dni twoje? Co uczyniłeś z talentem, który powierzył ci Mistrz? Zakopałeś te dary głęboko w ziemi, gdyż bałeś się je utracić. I teraz została ci jedynie pewność, że zmarnowałeś własne życie.” Biada temu, kto usłyszy te słowa. Bo uwierzył w cuda, dopiero gdy magiczne chwile życia odeszły na zawsze" Paulo Coelho

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pachnacy groszek- masz racje, jak zerwiemy z tym to pozniej smiejemy sie z siebie, z tego wszystkiego. Zaczynamy patrzec trzezwo, bo przedtem bylysmy zaslepione. Wczoraj troszke siedzialam na necie i czytalam sobie i zrozumialam ze bylam traktowana jak zabawka bo sama na to przyzwolilam, on wyczul ze jestem ulegla i zrobie dla niego wszystko tylko aby utrzymac ta milosc. A jak facet wyczuje ze ma ciebie w garsci to wtedy przegrywasz i jestes pojmowana wedlug niego jako glupia kobietka. Powoli tracil do mnie szacunek no bo plaszczylam sie przed nim i blagalam o to zeby mnie nie zostawial, zeby dal mi szanse- a on specjalnie katowal mnie slowami : papa skarbie. A mi wtedy grunt zaczal walic sie pod nogami i nie wiedzialam co z soba zrobic. Wtedy powinnam tak naprawde powiedziec mu ze jak mu sie nie podoba to droga wolna, jeszcze mu pomachac na pozegnanie z usmiechem:) Wole byc sama niz z osoba ktora mnie nie kocha i sie mna bawi, przynajmniej wtedy oszczedzam swoje nerwy i moge skoncentrowac sie tylko na sobie- na moim szczesciu:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie powiedziałam mu że nie wrócę teraz do niego, bo nie wierzę, ze tak po prostu nagle się zmieni co do małego to wczoraj chociaż wrócił taki szczęśliwy no i tak czekał, aż do niego pójdzie... on zapewniał że się zmieni, że mnie kocha, przeprasza, wie że był taki i taki, ale mówiłam, ze już mu nie ufam, nie wierzę w to co mówi, przed kłótnią mówił mi to samo, też mnie kochał a potem miał dość przestały mnie ruszać takie słowa jak kocham i przepraszam powiedziałam,że jeśli chce czegokolwiek, ja muszę wiedzieć i widzieć że naprawde mu zależy na synku i na mnie a nie tylko słuchać pustych słów dzisiaj rano dzwonił się przywitać, rozśmieszyło mnie to jego gadanie no ale co? zależy mi na tym wszystkim zawsze wyobrażałam sobie, ze będe miała wspaniałe dziecko i kochającą się rodzinę, chciałam, zeby moje dziecko miało normalny dom, nie mówię że bez jakichkolwiek kłótni, bo one zdarzają się nawet z błahych powodów, ale dom w którym jest szacunek, wsparcie i zaufanie i chyba dlatego też tak mi zależy żeby to wszystko się ułożyło nie chiałabym żeby mały za kilka lat musiał pytać gdzie jest tata, dlaczego go nie ma ale jeśli nie będzie wyjścia to i na to pójdę a jemu, no cóż, szczerze mówiąc boję się zaufać i uwierzyć że będzie inaczej, chociaż bardzo tego chcę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
consekfencja optym Niebo dziękuję za wsparcie i otuchę siedziało to we mnie ciągle siedzi, ale kiedy wsłuchuję się w siebie, nie czuję już takiego...nie wiem, jak to napisać...rozdarcia, pękania na pół Mam w związku z tym wydarzeniem straszną dziurę w pamięci... pamiętam dźwięk zamykamych centralnym zamkiem drzwi samochodu, pamietam, jak przeciąga mnie za włosy z tyłu auta na przód.....pamiętam ostatnie zdanie, jakie do mnie powiedział. Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. Wydawało mi się, że powiedziałam o tym ojcu i że szukał tego kolesia...ale teraz myslę, że to nieprawda....nie pamiętam takiej rozmowy. Bardziej prawdopodobnym jest, że wymysliłam sobie tą rozmowę z ojcem. Ale dlaczego? Kwestia ponownej wizyty u Uczonego nie jest dla mnie prosta, muszę się zastanowić, czy dam radę. Niebo......to nie jest to, o czym pisałam. Temu zdarzeniu nie jestem winna, temu drugiemu - owszem. Ale to jeszcze nie mój czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ula, idz dalej, rozpraw sie z tym. Skrzywdzono Cie. Nie ma tutaj Twojej winy i nie skazuj siebie na nabrzmiewanie tej krzywdy w Tobie. Wspo minalam tutaj o swojej jedynej wizycie u seksuologa we Wroclawiu. Bydle, potraktowal mnie tak, ze wyszlam stamtad sponiewierana chyba bardziej niz podczas gwaltu. Nie wiem jakim cudem doszlam do dworca i dojechalam do domu. Wszystko mi sie rozmywalao, a ulica, ktora szlam nie byla stabilna. Szlam jak w amoku, zataczalam sie. Pewnie pospolstwo :) pomyslalo, ot upila sie kobieta. Bylam dobrze i starannie ubrana wiec za alkocholiczke mnei raczej nie wzieto ale za upita i owszem, ot tak awansem. Sama musialam sobie poradzic z problemem. Jakies podzownne pewnie we mnie jeszcze siedzi. Jak sie czulam w czasie gwaltu? Odcialam sie od swojego ciala, stanelam obok. Szok byl tak potezny, ze myslalam, to nie dzieje sie naprawde, to nie moje cialo jest bezczeszczone, to nie ja...ja jestem obok... Potem czulam sie winna, ze zaluzylam na to, nie moglam nikomu powiedziec, znikad ratunku, znikad pomocy...Wtedy, ten kto szedl do psychologa byl uwazany za wariata. Milicja? No, akurat u nich kobieta znalazlaby pomoc. Pomogliby jej i owszem ale w druga strone. No i miedzy innymi takie skoorwesynstwa musialam przezyc dzieki wychowaniu moich "Uukochanych" rodzicow i dzieki "kochanemu i kochajacemu" mezowi. Niech im ziemia lekka bedzie. Nie zycze im zle, niech ida swoja droga i niech sie im szczesci ale juz beze mnie. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z szoku po wizycie u seksuologa pomogla mi wyjsc Present rozmaiwajac ze mna meilami. Siedziala ze mna kilka godzin az udalo sie ukoic moj bol. Nie pozostala dzieki niej we mnie trauma. Ja z kolei pomoglam innej dziewczynie i tez meilami. Serdecznosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla ❤️ 👄👄👄👄 Przytulam Cię mocno. Ja , też zostałam zgwałcona,,,,miałam albo 15,albo juz 16 latniepamiętam dokładnie teraz,ale tego ryja nie zaponmne , zostałam wciągnieta do mieszkania,własciwie to jakas jedna izba,ten dom juz jest wyburzony dzisiaj,ten skurwiel groził mi zyletką przed moja twarzą , długo mi ją pokazywał ,groził ze mi pysk potnie,i tak zrobi to co chce wiec sie nie mam szarpac, huj jebany,..................... mnie wogolenie było ani fizycznie ani psychiczniejak to robił,skuriwel psycholjebany,musiałam sie potem wydostac,znależc klucze,wszystko po cichu zeby sie nie wyzdradzic ze uciekam,udało mis ie,chciałam najpierw przez okno ale nie szło,..........jednak udało mi się,uciekłam, wracałam do domu nad ranem własciwie,ale jeszcze były gwiazdy na niebie i księzyc,tak szłam....i patrzyłam ciągle w to niebo...................... nie wiem czego tam szukałam....ale tam moje oczy ....patrzyły................. ........ potem bałam sie wrócic do domu,siedziałam na klatce schodowej.................nie pamietam potem juz nic, czy poszłam do szkoły czy nie,.............nie umimeem sobie przypomniec .......... nigdy o tym nikomu nie powiedziałam,nie mowiłam,z nikim...................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×