Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
mikaela79

jak poradzić sobie ze śmiercią kota?

Polecane posty

Gość gośćmama tosi
to to samo, a może więcej, kochać można też małe stworzenie, które nie jest fałszywe, nie obgada, nie zdradzi i jest bezinteresowne; kocha cię bez względu na wszystko- masz takiego przyjaciela?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pancia Lenki
Nie wiem jak i czy w ogole moge oswoic sie ze smiercia mojej Lenki. Byla ze mna 11 lat odeszla (zostala uspiona) w poniedzielek. Teraz mam potworne wyrzuty sumienia, ze zgodzialam sie na uspienie. Czasami mysle, ze moglam poczekac, pozegnac sie moja Lenurka. Robialam wszystko co moglam...miala nowotwor tarczycy, wyciety jeden plat w czerwcu, drugi w sierpniu, przerzuty...Podejrzewam, ze z bolu chowala sie wszedzie (za obudowe wanny, w szafie, pod lozko) koty ukrywaja swoje cierpienie. Podawalam jej jedzonko w strzykawce, jak kladalam sie spac wychodzila ze swojego ukrycia lub koszyczka przykrytego kocykiem i wciskala sie pod koldre kladac sie na mojej piersi, pyszczkiem tuz przy mojej twarzy, czulam jej oddech. Nazywalam ja swoja kocia bohaterka (tak duzo przeszla). Dostawala sterydy co tydzien i teraz wiozlam ja na zastrzyk i wrocilam z zawiniatkiem.... Moje serce peklo! Najgorsze, ze walczyla u weterynarza i chciala uciec. Dusila sie przy pierwszym zastrzyku. Cala wizyte pamietam jak przez mgle (fragmenty obrazow, pojedyncze zdania). Koszmar w glowie, pustka i tesknota w sercu! Lenurku wroc do mnie. ile bym dala aby polozyla sie kolo mnie, pomruczala..... Jak dalej zyc? Mam dwa koty ale nie ma miedzy nami tak bliskiej relacji.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamatosi

współczuję ci serdecznie, pomyśl że Lenka jest już za tęczowym mostem, ja też mam nadzieję że moja Tosia tam jest; to się stało 13 pażdziernika a ja dalej płaczę...;Tosia miała 7 lat, była kotkiem wychodzącym, bardzo łownym- przyniosła nawet królika! bardzo ją kocham, nawet teraz, gdy już jej nie ma...wzięłam małą Maszkę, ale boję się ją wypuszczać, chociaż widzę że tęskni za podwórkiem; nie wiem co mam zrobić, ona chce wyjść a ja się boję o nią; nie wiem czy ją tak pokocham jak Tosię, ale nie chcę jej skrzywdzić nieodpowiednią decyzją

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosia

Mój kochany czarny kot odszedł nagle za Tęczowy Most. Wszystko trwało około dwóch godzin...tak bardzo mi smutno i źle....tak bardzo mi przykro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaCzesia

Znów mam serce w strzępach. Wczoraj odeszła moja kochana Nikita, moja śliczna ruda, długowłosa gwiazda, która potrafiła oczarować każdego. Tej nocy nikt nie rozpychał się na mojej poduszce, nie dotykał policzka, nie mruczał do ucha...Mam jeszcze jednego kota i psa, one też jej szukają, nic dziś nie zjadły bo zawsze jedzą we trójkę a tu brakło Nikitki. Mąż w pracy, więc sama pochowałam kicię na działce a teraz siedzimy przy pustym transporterku z resztą ferajny i nie rozumiemy jak to się stało, że w dwa dni choroba opanowała to drobne ciałko i mimo ogromnych starań pana doktora, zabrała nam naszego członka rodziny. Pocieszam się, że po drugiej stronie Tęczowego Mostu czeka na nią  mój Czesiu, żeby jak dawniej, podroczyć się z nią i pobiegać wspólnie za sznurkiem...A tymczasem śpij spokojnie Nikitko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Nutki
Dnia 27.10.2013 o 16:24, Gość Freddy Merkiel napisał:

Wczoraj w nocy umarł mój Kotek- Niuniek. Miał 9 lat. Niewydolność nerek. Ciągle płaczę.

Wczoraj umarła moja kotka. Błąd lekarza, bez badań zaczął leczyć a miała chora wątrobę. Nie radzę sobie, rozpadam się. Jak sobie poradziłas? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Nutki
Dnia 9.04.2019 o 14:02, Gość mamaCzesia napisał:

Znów mam serce w strzępach. Wczoraj odeszła moja kochana Nikita, moja śliczna ruda, długowłosa gwiazda, która potrafiła oczarować każdego. Tej nocy nikt nie rozpychał się na mojej poduszce, nie dotykał policzka, nie mruczał do ucha...Mam jeszcze jednego kota i psa, one też jej szukają, nic dziś nie zjadły bo zawsze jedzą we trójkę a tu brakło Nikitki. Mąż w pracy, więc sama pochowałam kicię na działce a teraz siedzimy przy pustym transporterku z resztą ferajny i nie rozumiemy jak to się stało, że w dwa dni choroba opanowała to drobne ciałko i mimo ogromnych starań pana doktora, zabrała nam naszego członka rodziny. Pocieszam się, że po drugiej stronie Tęczowego Mostu czeka na nią  mój Czesiu, żeby jak dawniej, podroczyć się z nią i pobiegać wspólnie za sznurkiem...A tymczasem śpij spokojnie Nikitko...

W poniedziałek odeszła na moich rękach Nutka. Moja mała Nusia. Była maine conem. Najukochanszym kotem na świecie. Poszłam z nią do lekarza no zaczęła wymiotować żółcia a on bez badań dał pastę odkłaczająca. Niby nic, standard. Ale mój Kotek przyplavil to życiem. Później włączyłam o nią dwa dni, wszystkie badania, na biochemii wyszła chora wątroba i diagnoza że nie poradziła sobie z rozłożenie tej pasty i ona zatrula cały jej organizm. Musiała bardzo cierpieć. Jak nam teraz zaufać weterynarz owi? Mam jeszcze jedną kotkę. Typowego kota, lubi nasze towarzystwo ale z boku a nutka była inna, wszędzie że mną, wszyscy mówią że nie widzieli jeszcze kota który by był aż tak za swoją Panią, mamą. Ja wolę mamo. Kochałam ja jak córkę. Boże jak ja żałuję że podałam ta pastę. Mam wyrzuty że to ja ją zabiłam. Ze ja zawiodłam. Kiedy pierwszy raz ja wzięłam na ręce i przytulił am obiecałam że będę ją chronila i teraz ja będę jej mama, zaufala mi, kochała. Nie jem, nie śpię, żyje jak w letargu. Mam małe dzieci a rozpadam się. Nie radzę sobie z tym. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bardzo współczuję... ale nie obwiniaj się mamo Nutki, zrobiłaś wszystko co mogłaś by ją ratować. Życie to tylko chwile i tak już jest, że nasze jak i zwierzaków organizmy są kruche i nadchodzi czas aby odejść. Jestem psią mamą i nie wyobrażam sobie życia bez mojej psiny. Jest młoda, zdrowa, radosna, jest dobrze. Ale w przeszłości straciłam już niejednego zwierzaka i wiem jaki to głęboki ból i jaki smutek i rana zostaje w nas na zawsze już. 

Chyba nie ma sposobu na ulgę, po prostu musimy żyć i przetrwać żałobę i wierzyć, że kiedyś spotkamy je po drugiej stronie. Wierzę, że zwierzaczki, które odeszły hasają na wiecznie zielonej łące gdzieś w Eterze tam gdzie nie ma już bólu, tam gdzie jest wieczne szczęście i czekają na nas. A my żyjmy i obdarzajmy miłością potrzebujące nas stworzenia, mając w sercu również te które odeszły... i TAM czekają na nas. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Nutki
2 godziny temu, zawsze w glanach napisał:

Bardzo współczuję... ale nie obwiniaj się mamo Nutki, zrobiłaś wszystko co mogłaś by ją ratować. Życie to tylko chwile i tak już jest, że nasze jak i zwierzaków organizmy są kruche i nadchodzi czas aby odejść. Jestem psią mamą i nie wyobrażam sobie życia bez mojej psiny. Jest młoda, zdrowa, radosna, jest dobrze. Ale w przeszłości straciłam już niejednego zwierzaka i wiem jaki to głęboki ból i jaki smutek i rana zostaje w nas na zawsze już. 

Chyba nie ma sposobu na ulgę, po prostu musimy żyć i przetrwać żałobę i wierzyć, że kiedyś spotkamy je po drugiej stronie. Wierzę, że zwierzaczki, które odeszły hasają na wiecznie zielonej łące gdzieś w Eterze tam gdzie nie ma już bólu, tam gdzie jest wieczne szczęście i czekają na nas. A my żyjmy i obdarzajmy miłością potrzebujące nas stworzenia, mając w sercu również te które odeszły... i TAM czekają na nas. 

 

Dziękuję Ci bardzo chociaż w chwili obecnej to słabe dla mnie pocieszenie. Wciąż myślę i mówię do kotów a nie tylko do Suzi która mi została. To brytyjska. Indywidualistka. Ale teraz kiedy jest sama jest inna, taka jak kiedyś kiedy też była tylko ona. Czekała i wczoraj i dzisiaj przy drzwiach kiedy wrócę, nie opuszcza a kiedy płaczę zaczepia łapa. Mam dla kogo żyć, mam dzieci. Wszyscy mówią nie myśl o tym ale ja nawet jak nie myślę czuje klocue w sercu i ścisk w brzuchu i to mi przypomina w pracy o stracie. Nawet jeśli jest tęczowy most i czekają na nas nasi mali przyjaciele to czy oba mi wybaczy że ja ją zabrałam do weterynarza, w domu Ja jej podałam pastę. Cierpię tym mocniej bo od chwili choroby do końca ja byłam z nią, w każdej chwili, mylam, leczył am i zawiodłam 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niknik

Tak , to właściwe forum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Niecale dwa tygodnie temu odszedl moj kochany kotek... mial zyc ze mna do starosci, a tymczasem w wieku roku pokonal go FIP. Wciaz nie moge sobie poradzic z ta strata 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myszka

Moja Rufka odeszła 7.08, przewlekla niewydolność nerek. Właściwie chorowała od małego, bo to była znajdka. Do tej pory nie mogę się z tym pogodzic. Ostatnie 2 tygodnie były tragiczne, choroba postepowała, nie pomagały codzienne kroplówki, zastrzyki. Zadecydowałam o eutanazji , ponieważ nie mogłam juz patrzeć jak cierpi. W ostatnia noc przed eutanazją, przyszła jeszcze do mnie na kolana, czego już od 2 tygodni nie robiła, jak była bardzo chora i zaczęła mruczeć i ugniatac mnie łapkami. Strasznie mi jej brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nevermind

Dzisiaj odeszła ode mnie moja Tuśka, szaro-bura kicia z wielkimi, jaskrawozielonymi oczami. Miałam ją dziesięć lat, czyli pół życia. Dorastałyśmy razem i kompletnie nie wyobrażam sobie życia bez niej. przyczyną śmierci było poporodowe wypadnięcie macicy i zakażenie, które powstało w wyniku tego. żaden z kociaków nie przeżył. Tuśki nie było kilka dni, a kiedy wróciła, wyglądała źle, z wystającym narządem. Zadzwoniłam spanikowana do jedynego weterynarza w pobliżu, ale powiedział, że w niedzielę nie przyjmuje, a poza tym niea odpowiedniego sprzętu, żeby zrobić jej operację. Przez cały czas umęczona kotka siedziała tuż przy moich stopach i wycierała się o mnie głową. Kiedy się rozłączyłam, zaczęłam płakać jak małe dziecko. Tuśka poprzytulała się do mnie jeszcze chwilkę, po czym poderwała się i pobiegła przed siebie. Przeczołgała się pod płotem, w stronę lasu i tyle ją widziałam. Może chciała umrzeć sama, a może nie chciała, żebym ja na to patrzyła? 

Czuję się teraz okropnie pusta. Pierwszy raz usypiam bez Tuśki na plecach, pierwszy raz wypiję poranną kawę w samotności, a potem nie odprowadzi mnie do samochodu. Albo pod drzwi. Nie wyobrażam sobie tego. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Czuję się, jakbym straciła członka rodziny. Będę za nią bardzo tęsknić. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Piwonia

Wczoraj musiałam uśpić mojego ukochanego kocurka. Adoptowałam go gdy miał już 10 lat. Był ze mną tylko 3,5 roku ale był to najwspanialszy czas. W czerwcu tego roku diagnoza, 3 stadium przewlekłej choroby nerek. Wydawało się, ze dieta i przepisane leki wystarczą. Poprawiło mu się, był dalej chudy, ale radosny. Taki jak zawsze, pieszczoch i najbardziej przywiązany do Pani zwierz. Nagle w w połowie września przeziębienie, a od początku października prawie przestał jeść, głównie spał, rzadko się łasił... Ostatni tydzień był koszmarem. Zatwardzenie, zero apetytu, prawie 24 godziny snu... Ostatniej nocy budził mnie co pół godziny, miałczał, nie chciał żebym spała. Położył się przy mnie tylko na chwile, a przez 3,5 roku co noc spał przy moim boku. Rano był już w bardzo złym stanie i nie mogłam już patrzeć jak się meczy. Podjęłam decyzje o eutanazji. Minął dopiero jeden dzień, ale czuje się strasznie. To był wspaniały kot i bardzo za nim tęsknie. Nie mogę się pogodzić z tym, że może mogłam zrobić więcej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moja

Nie sądziłam, że wątek trwa tyle lat. I ja jestem świeżo po stracie. Miała aż 19 lat i ciesze się, że tylko ostatnie kilka dni były ciężkie. Była ze mną przez znaczną część życia i nie potrafię sobie wyobrazić reszty bez niej. Była wyjątkowa. I pusto mi bardzo w domu. I stale mam wyrzuty sumienia, że mogłam więcej czasu z nią spędzać. Więcej zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Debi

Ja , właściwie niewierząca  dla siebie nie umiałabym o nic prosić ale dla mojego umierającego kotka Zuzia który miał być dziewczynka krzyczę modlitwy we wchechswiat żeby Bóg go ocalil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaCzesia

Debi, jak tam Zuziek? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kari14

Witam , chciałabym również podzielić się swoimi przeżyciami i tym jak jest teraz ciężko po stracie kochanego zwierzaka. Musiałam podjąć ciężka decyzje o uśpieniu a było to w poniedziałek. Marek miał 6 lat , bardzo go kochałam , wyglądał trochę jak biały miś 😞 zawsze przybiegał z dworu gdy go wołałam, przewracał się na trawie , spaliśmy razem i wtulałam się w niego. Na początku stycznia zauważyłam ze schudł i nie chce za bardzo jeść. Od razu pojechałam do weterynarza. Okazało się ze to niewydolność nerek. Dwa tygodnie kroplówek. Przestał jeść , pił coraz mniej. Karmiłam go strzykawką do końca a on do końca mruczał. W końcu zaczął się izolować , sypiać w wannie , jakby chciał już odejść. Widziałam , ze z każdym dniem jest coraz gorzej , i że meczy się tym karmieniem na sile.  Na koniec przestał chodzić , prawie nie wstawał , załatwiał się na pod siebie. Ważył zaledwie 2,8 kg.Podjęłam ta decyzje o uśpieniu ale była to najcięższa decyzja jaka mogłam do tej pory podjąć. Jest mi tak strasznie ciężko i mam wyrzuty sumienia. Ciagle zadaje sobie pytanie czy mogłam coś jeszcze zrobić i czy jest mu teraz lepiej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ponad tydzień temu pomogłam odejść mojej wilczurce Roxi...Starość, zła diagnoza, leczenie po omacku to główne przyczyny, ale najbardziej boli fakt, że skończył się pewien jasny etap mojego życia, pełen radości, którą dawały mi moje zwierzęta . Roxi dołączyła do Czesia i Nikity z którymi się wychowywała, odeszły moje futrzaki- dzieciaki i nastała ciemność...Mam nadzieję, że ból minie i kiedyś spotkam się z moją małą Rodzinką za Tęczowym Mostem...😿🐶🐱

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj odeszła moja kotka, żyła 9 lat i 4 miesiące 😞 miała FIP ... diagnoza w piątek, w poniedziałek dostała już lek sprowadzony z Chin który miał ją uratować a w środę już nie żyła 😞  umieram w środku, czuję Ból i chcę mi się wyć z żalu do losu 😞 nie umiem się z tym pogodzić ... tak bardzo ją kocham a teraz jej nie ma 😞 moje serce rozpada się z rozpaczy na kawałki .... na nic nie mam ochoty, ani jeść ani robić co kolwiek a tylko płacze 😞 nawet spać nie mogę bo budzę się co godzinę z poczuciem pustki 😞 miłość to piękne uczucie, ale kiedy odchodzi ten którego kochany to cierpienie jest nie do opisania 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×