Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

mikaela79

jak poradzić sobie ze śmiercią kota?

Polecane posty

Gość gość
Chciałbym miec bezdomne koty do karmienia, ale nie mam takiej mozliwosci, bo mieszkam przy ulicy Granicznej, a po takich ulicach palanty jeżdżą 80-120km/h

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chętnie kilka odstąpie, dwie kocice znów są w ciąży. Tak szalały, aż cały krzak chodził, chociaż nie było wiatru. Kocury nie kastrowane z całej okolicy przychodziły na imprezę. U nas jest plaga bezpańskich kotów w dzielnicy, nawet jak jednego przejedzie, to za chwilę jest stado innych. Karmimy dziady, więc są, a też pełno wariatów szaleje na wąskich uliczkach między domami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pokazują co samochód może, albo oni :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po kituśu jest pustka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja kotka odeszła wczoraj. Musiałam z mamą podjąć trudną decyzję. I do teraz mam wyrzuty sumienia. Znalazłam ją na ulicy, przygarnęłam i mieszkała w moim domku przez 10 lat. W moim życiu było wiele innych kotów ale jej śmierć przeżywam okrutnie...Diagnoza lekarza okazała się straszna. PNN przewlekła niewydolność nerek. Miała kroplówki, dostała specjalną karmę. Wczoraj okazało się że one wcale nie pracują. Podjełyśmy decyzję. A ja non stop ryczę i nie mogę sobie wybaczyć że jej już z nami nie ma ;-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój kot zmarł dzisiaj w nocy u weterynarza.Walczyliśmy o niego przez 3 tygodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję wam z całego serca straty tych kotów. Przykro mi każdego dnia, kiedy ktoś mi się skarży, że stracił futrzastego przyjaciela, psa czy kota. Rok temu rozpaczałam, kot miał chore nerki. :-( Mam 2 nowe, ale te poprzednie, które były w moim życiu od dzieciństwa zostały na zdjęciach, filmikach i w mojej pamięci na zawsze :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam to za soba - jedna kotka dozyla 20 lat (nowotwor), druga miala 13 lat gdy wysiadly jej nerki. Rozpacz, bol, zal - ale i troche pozytywnej refleksji. Trzeba sie cieszyc przezytymi wspolnie chwilami, latami, miesiacami pelnymi radosci z kochanym zwierzeciem. Mialo sie u mnie dobrze - dbalam i kotki tez wiedzialy i czuly, ze sa kochane. Tak po prostu jest, ze domowe zwierze zycje krocej. Teraz sama jestem chora i chetnie mialabym kota, ale nie wiem czy bede mogla sie nim opiekowac przez nastepne 10 - 20 lat, a nie chce narazac zwierzecia na tulaczke gdy mnie juz nie bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i Pani wyzdrowieje bo dobrzy ludzie muszą żyć długo aby czynić dobro a Pani z pewnością ma światu jeszcze wiele do zaoferowania i jakiegoś kotka do wychowania... :-) Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość him217
12 lipca o godz. 12.10 umarła moja ukochana koteczka Balbinka. Nie przeżyła operacji sanacji jamy ustnej w Poliklinice Weterynaryjnej w Olsztynie. Stanęło serce - tak tłumaczyli się lekarze?! Miała 10 lat. Była moim najdroższym skarbem, sensem i celem mojego życia po śmierci męża 3 i pół roku temu, moją maleńką córeczką (nie mieliśmy dzieci), ukojeniem w samotności. Teraz nic mi już nie pozostało, nie chce mi się żyć. Obwiniam się, że wybrałam lecznicę w Olsztynie, a nie w Bartoszycach, gdzie mieszkam. Chciałam zapewnić jej jak największe bezpieczeństwo podczas operacji w uniwersyteckiej klinice, a dałam jej śmierć. Może gdybym zdecydowała się na zabieg wcześniej i w swojej miejscowości (podróż 80 km w klatce to ogromny stres dla koteczki), nie doszło by do tego. To ja zadecydowałam za nią, zawiozłam ją do Olsztyna i podpisałam na nią wyrok śmierci. Gdyby ona miała decydować krzyczała by NIE, wolałaby na pewno dalej z trudem jeść z powodu bólu zębów i dziąseł. To była jej ostatnia droga. Tak bardzo się bała, widziałam jej strach podczas drogi i w lecznicy. Umarła wśród obcych ludzi, głosów, zapachów, nie było mnie w pobliżu, bo lekarze przed operacją kazali mi wyjść. Zostawiłam ją samą, nawet nie pożegnałam się z nią, najważniejsze dla weterynarzy było podpisanie zgody na operację, żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność. Nie zdążyłam powiedzieć jej, że po nią wrócę – a przecież koty wszystko rozumieją. Po tym co się stało nie ma dla mnie miejsca ani tu, ani po tamtej stronie. Jak spojrzę jej w oczy, jeśli kiedyś się spotkamy…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaCzesia
him27, proszę, nie obwiniaj się, nie wiadomo czy znaczenie miała tutaj lecznica bądź lekarze, może po prostu serduszko było słabe. Tak czy inaczej Twoja koteczka z pewnością Cię kocha bo dałaś Jej 10 cudownych lat życia a teraz cierpliwie czeka tam, za mostem...Wypłacz się, wykrzycz i przygarnij jakąś kocią sierotkę.Często tutaj powtarzam że koty pozostawiają nam cenny spadek: miłość i wrażliwość, przekaż go następnemu kotełkowi. Podobno koty mają 9 żyć, więc może Twoja koteczka wróci w innym futerku. Wiem doskonale że teraz żadne słowa Cię nie pocieszą ale błagam, nie wmawiaj sobie że to Twoja wina bo to nieprawda!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ALIK NA WAWEL!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Droga mamaCzesia to najmilsze słowa pociechy jakie usłyszałam. Czytam je kilka razy dziennie. Bardzo ci dziękuję i życzę wszystkiego co najlepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Him 27, chciałaś dla kota jak najlepiej. Wyszło jak wyszło, więc się teraz nie obwiniaj. To się nie stało przez twoją głupotę czy niedbalstwo, przecież nie zginął rozjechany, nie zakatował go koci oprawca, nie rozszarpał pies sąsiada. Wiele kotów mogłoby żyć, a nie żyje, bo trafiły do nieodpowiedzialnych i bezmyślnych ludzi. Ty do nich nie należysz, zrobiłaś wszystko jak należało. Ja też jeździłam z kotami do drogiej, porządnej kliniki. Jeden miał raka, drugi niewydolność nerek, ale to już historia. Teraz mam nowe, na razie z nimi wszystko w porządku, pozdrawiam ☺

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgodę na operację zawsze trzeba podpisać. Gdyby ci operowano dziecko albo ciebie samą też musisz podpisać. To nie jest zrzucanie odpowiedzialności na pacjenta. Takie jest prawo. Odmowę proponowanego leczenia też trzeba podpisać. Żeby potem zamiast ratować nie włóczyć się po sądach, bo ktoś zrozpaczony oskarża o błąd lekarza medycyny ludzkiej albo weterynaryjnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W poniedziałek odszedł mój ukochany rudy kocurek Denis. Niewydolność nerek, nie dawał żadnych objawów, a teraz popadam w paranoję i obwiniam siebie, że czegoś nie zauważyłam wcześniej, ale do piątku normalnie funkcjonował, cały czas miał apetyt, biegał bawił się, nie stracił na wadze. Dopiero w piątek zaczął dziwnie płakać i okazało się, ze nie oddał normalnie moczu tylko kropelkował. Pojechaliśmy od razu do weterynarza, cewnikowanie itp. i miało być dobrze, ale nie było...Jest niewyobrażalnie ciężko, do domu nie ma po co wracać. Tak bardzo go kochałam, był ze mną zawsze i wszędzie, pomagał w najtrudniejszych chwilach, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wczoraj byłam u weterynarza który go leczył aby jeszcze raz usłyszeć, czy na pewno zrobiliśmy wszystko co się dało. Okazało się, że do jego przychodni trafiły dwie porzucone biedy- w tym jeden to kopia mojego kochanego Denisa. I stoję teraz przed dylematem czy to jakiś znak i mam go zabrać razem z jego siostrzyczką bo innej opcji nie biorę pod uwagę. Wiem, że chce mieć kolejnego kota bo nie wyobrażam sobie życia bez futrzaka, ale mam takie poczucie, że biorąc nowe koty zdradzam w jakiś sposób mojego kochanego rudzielca poprzez wpuszczenie ich do mieszkania które było tylko jego królestwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na szpadel i do sąsiada wyrzucić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do właścicielki Denisa: nawet się nie zastanawiaj tylko bierz te kociaki! To żadna zdrada, one Cię potrzebują a ty potrzebujesz Ich :-) Wykorzystaj doświadczenie zdobyte przy wychowywaniu Denisa i przekaż je młodym. Wiem co mówię bo przechodziłam to samo, rozważałam czy to czasem nie za wcześnie?czy pokocham jak poprzedniego?czy mój zmarły Kot odczytałby to jako zdradę? W końcu zostałam postawiona przed faktem dokonanym i musiałam się zająć małym kociakiem, uwierz, że była to najlepsza terapia! W końcu miałam po co wracać do domu, odzyskałam radość życia chociaż ból w sercu po stracie poprzedniego Kota pozostał i trwa do dziś, mimo iż upłynęły 3 lata. Nowy futrzak przywrócił pewną równowagę w naszym domu i pomógł psychicznie się pozbierać. Twój Denis wie ze go kochasz, więc jeszcze chwilkę popłacz sobie, nawet pokrzycz trochę i marsz do weta po maluchy! ;-) Trzymaj się ciepło i powodzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma już że mną Maciusia.Mojego ukochanego aniołka.Zmarl wczoraj około 20.Tesknie za nim i czuję pustkę.Wszystko mi go przypomina.Kocham go i nigdy nie zapomnę, na bardzo bym chzeby mi się przyśnił.Macius kociu?czekaj na mnie,wierze że tęczowy most istnieje i jeszcze trochę a znowu będziemy razem! L

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma już że mną Maciusia.Mojego ukochanego aniołka.Zmarl wczoraj około 20.Tesknie za nim i czuję pustkę.Wszystko mi go przypomina.Kocham go i nigdy nie zapomnę, na bardzo bym chzeby mi się przyśnił.Macius kociu?czekaj na mnie,wierze że tęczowy most istnieje i jeszcze trochę a znowu będziemy razem! L

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Maciuś będzie czekał na pewno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pieniek do Obsikiwania tez zaginął po tym jak w domu pojawił sie nowy pies Owczarek Niemiecki a tak go lubilam! sorki za imię ale tak go mąż nazwał...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiciuś poczeka w niebie na ciebie Koty maja dusze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziękuję,na pewno będzie,strasznie za nim tęsknie sądziłąm że to będzie takie trudne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andziaa152
Ból rozrywa mi serce. Nie mogę sobie poradzić. Rok temu u mojej , ukochanej 11 i pół wtedy letniej Misi zdiagnozowano raka sutka, mimo sterylizacji wiele lat temu. Były mastektomie, seria chemii. W październiku tego roku pojawiły się nowe guzki, które wycięłam. Pojawiły się też cechy niewydolności nerek, które obecnie leczę. Niestety żadna następna chemia nie wchodzi w grę. Strasznie cierpię na samą myśl co będzie dalej. Boję się, że zwariuję. Co robić??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaCzesia
andziaa152 nie poddawaj się i walcz, póki kot podejmuje walkę, jeśli zobaczysz w jej oczach że się poddaje (a one wiedzą...) to skróć jej cierpienia. Tymczasem ciesz się każda chwilą spędzoną z Twoją kicią i nie myśl o najgorszym. Pozdrawiam i trzymam kciuki, oby się udało :-*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×