Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
mikaela79

jak poradzić sobie ze śmiercią kota?

Polecane posty

Gość gość
Pisałam tutaj, że mój kot musi mieć kroplówki już co drugi dzień, to było 13 marca, kot już niestety nie żyje. Chorował na niewydolność nerek, jedną usunięto operacyjnie gdy przestała pracować i go truła, ponad rok po operacji przestała pracować druga nerka, trzeciej niestety nie miał. Tylko przeszczep może takim kotom uratować życie, tak jak człowiekowi, ewentualnie chwilowo dializy. Musieliśmy podjąć dramatyczną decyzję, żeby nie cierpiał. Zero reakcji na leczenie, nie jadł, zatruty mocznikiem gasł w oczach. Odszedł spokojnie z pomocą pani weterynarz, byliśmy z nim do końca, 25 kwietnia. Żył tylko 7 lat, miesiąc i 3 dni, straszna szkoda. Taki dobry kot, nigdy nikogo nie ugryzł, nie podrapał. Miał na imię Shadow, był kupiony ze znanej, renomowanej hodowli, maine coon czarnodymny. Jeszcze nie wiem czy kupię rodowodowego czy przygarnę jakiegoś nieszczęśnika. Chyba najlepiej dwa, taki i taki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Można nie mieć męża, dzieci, ale kota nie mieć to nieszczęście najgorsze. Żałoba minie, postaram się o nowe koty. Jest jeszcze pies w rodzinie, tylko kota brakuje :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_Maya
W sobote umarla nasza kocia corcia... Miala 7 lat... Nagle zachorowala na nerki... Zaczela wymiotowac zolcia, nie jadla, nie pila, nie zlatwiala sie.. Wet nam pomogl ile mogl...walczylismy, ale Misia nam gasla kazdego dnia mocniej... Dzis poniedzialek, a my z mezem okropnie przezywamy jej smierc... Moj maz byl przeciwny kiedy ja jako kociara powiedzialam ze w naszym djomu brakuje kota... Zaakceptowal jej obecnosc w domu ze wzgledu na mnie... Ale wraz z uplywem czasu pokochal ja bardzo... W sobote po 6h rano umarla przy nas... W naszej sypialni. Bylismy z nia do konca, gdy maz ja zaczal glaskac wydala z siebie ostatnie tchnienie... To bardzo trudny czas dla nas.. Dzis znajomy pytal czy nie chce jego kota bo on nie moze sie nim juz zajac, szuka mu nowego wlasciciela...jednak ja i maz nie potrafimy jeszcze myslec o innym kocie, nie wykluczamy ze za jakis czas znow sie dokocimy, jednak na razie potrzebujemy chwili by przezyc strate... Pozdrawiam mocno wszystkie kocie mamy i tatusiow, cierpiacych po stracie sxoich ukochanych futer... ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ku pamięci Kici
Drodzy Koci Przyjaciele. Zaglądam na forum od czasu odejścia mojej kochanej rudej Kici. Pisałam, że odeszła 28 stycznia. Czytając Wasze posty serce mi się kraje, bo wiem, jak cierpicie. Do tej pory rozpamiętuję, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Ból nie minął, ale staram się z nim żyć. Pomimo rad forumowiczów, by zaopiekować się innym kotkiem nie zdecydowałam się jeszcze na ten krok. Nie jestem na to gotowa. Być może kiedyś, ale jeszcze nie teraz. Tyle osób pisze o chorobach nerek, wciąż pamiętam, jak cierpiała moja Kicia, trudno o tym zapomnieć.W ostatnim poście p. Gość_Maya też pisze o tej strasznej chorobie. Kicia tez wymiotowała, nic nie jadła, nic nie piła, próbowała się załatwić i widziałam, jak okropnie się męczy. Bardzo Pani współczuję. To straszne, że nic nie można zrobić, a zwierzę jest bezbronne i ufa nam bezgranicznie. Muszę przyznać, że wciąż wyszukuję informacji na temat kociej przypadłości- choroby nerek. Wasze wypowiedzi wskazują, że jest to bardzo częsta przyczyna śmierci kotów. Podobnie jak inni, sądziłam, że sucha karma dobrej jakości stanowi najlepszy sposób żywienia kota. Tak zalecają również weterynarze. Muszę nadmienić, że moja kotka zawsze miała dostęp do świeżej wody. Ale teraz już nie jestem pewna, czy taki sposób żywienia nie przyczynił się do jej przedwczesnej śmierci. Wiem, że nie powinno się rozdrapywać ran, ale... przychodzi to samoistnie. A Wy co o tym sądzicie? I czy uważacie, że skoro tyle jest przypadków śmierci kotów spowodowanych niewydolnością nerek, to może powinno się bardziej uświadamiać właścicieli małych kociaków? Jak żywić, jakie badania kontrolne wykonywać? Z pewnością w wielu przypadkach udałoby się zapobiec chorobie. Współczuję wszystkim, którzy stracili kocich przyjaciół i łączę się z Wami w bólu. Nie słuchajcie innych, że to tylko kot. Dla mnie i dla Was z pewnością to członek rodziny. Mamy prawo cierpieć po jego stracie. Wcześniej zadawałam pytanie: jak żyć? Teraz wiem, że każdy musi przeżyć żałobę po swojemu i jest kwestią indywidualną, ile czasu mu to zajmie. Ja wciąż jestem rozżalona, ale za to wszystkim, którzy mają koty mówię, żeby cieszyli się każdym dniem spędzonym razem. A moja Kotka dalej mruczy w mojej pamięci. Wierzę, że kiedyś się spotkamy. Trzymajcie się, Kochani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo współczuję każdej osobie, która straciła kotka. Ja też kocham koty, zawsze w domu był jeden a czasami i więcej. Teraz są dwa- kocurek i koteczka. Pojawiały się spontanicznie jako znalezione lub podrzucone. Każdy kotek jest wyjątkowy i bardzo kochany. To naprawdę wyjątkowe zwierzęta i wspaniali towarzysze życia. Z kotem jest weselej a obcowanie na co dzień daje spokój i równowagę. Już samo głaskanie, słuchanie mruczenia, obserwowanie zachowania świadczącego o instynktownej mądrości daje ogromną przyjemność. To w końcu członkowie rodziny, żyjący z nami wiele lat i uczestniczący we wszystkim co nas dotyczy. Dlatego tak trudno pogodzić się ze śmiercią kotka. Myślę, że pocieszeniem może być świadomość, że kotek miał u nas dobrze i robiliśmy wszystko co w naszej mocy by był zdrowy i żył. Na początku jest wielki żal, który dobrze jest wypłakać ale potem pozostają weselsze wspomnienia. Wiem coś o tym, choć na razie sama cierpię po śmierci koteczka, który żył zaledwie 19 dni i to bez mamy. Karmiłam go mlekiem dla niemowląt, pięknie jadł i rósł, ale pewnego dnia przestał jeść. Nie wiedziałam jaka jest przyczyna. Lekarz stwierdził infekcję, dał antybiotyk. Nie pomogło. Maleństwo umierało w ciągu kilku godzin na moich rękach. Bardzo cierpiał a ja z nim w oczekiwaniu na koniec. Miało być przecież inaczej...Pierwszy raz przeżywam śmierć kociego maleństwa -dzidziusia i jest to bardzo bardzo trudne. Choć był taki malutki, był mądry i współpracował przy jedzeniu i pielęgnacji.Potem zasypiał na mojej szyji otulony pieluszką i pięknie mruczał. Minęło kilka dni a ja wciąż cierpię. Myślę co mogłam zrobić lepiej czy inaczej. Pozostaje mi teraz czekać, aż ból minie i kochać tych co pozostali. A są 2 kotki i 3 pieski. Pozdrawiam wszystkich którzy, kochają zwierzątka i dają im dom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kochajaca kotki
Moj koteczek jest ze mna 9 lat... Za jakas godzine jedzie do weterynarza na uspirnie. Kicius nie chce jesc pic wypluwa wszystko vo mu podajemy. Zapalenie przyzebia. Potrzebna operacja ale kicius jest tak slaby ze nie przezyje narkozy. Gdyby zaczal jesc odzyskalby sily a tak ... Nie potrafiesobie z tym poradzic, w ciagu kilku dni choroba zabrala mu cala radosc zycia. Najgorsza jest mysl o jego vierpieniu... Chcialabym zabrac z niego cale vierpienie na siebie... Najgorszy czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakie to wszystko okrutne i niesprawiedliwe. Mój kot nie żyje od 25 kwietnia, ale jeszcze się nie zdecydowałam na nowego, mam opory psychiczne, że znowu będzie coś nie tak. Pochowałam dwa koty, które odeszły zbyt wcześnie. Kocica Kinga miała raka w listwie mlecznej, a kocur Shadow niewydolność nerek. Potrzebuję czasu, zanim się zdecyduję na kolejnego, albo już wcale, nie wiem:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochajaca kotki
No i kicius uspany;( okazało się ze oprócz zapalenia przyzebia miał dwa guzy, jeden na sledzionie A drugi na zoladku;( mój przyjaciel odszedl... Ale wierzę w to ze jeszcze kiedyś się z nim spotkam. Został mi jeszcze jeden kotek... nie wyobrażam sobie co będzie jak i on odejdzie. Żaden zwierzaczek nie zasłużył na cierpienie. Zwierzątka powinny umierać bezboleśnie ze starości. Nie umiem sobie nawet wyobrazić jak musiał cierpieć;( łącze się w boli z innymi cierpiącym po stracie najukochanszych przyjaciol;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_Maya
Przykro mi kiedy czytam o Waszych kotkach... My tez nie jestesmy Jeszcze gotowi na nowego czlonka rodziny. Za chwile minie miesiac bez naszej czarnej gwiazdeczki, nadal to boli, pewnie nigdy nie przestanie... Przyznaje, ze jakos poukladalismy sobie to w glowach..ale...no wlasnie, widzac malego kotka od razu porownuje go do malej Misi, z duzym jest tak samo...Teraz pomaga mi podworkowa kocica i jej trojka pociesznych kociat. Wraz z sasiadka je dokarmiamy, ale nawet przez glowe mi nie przeszlo zeby zabrac ktores z nich do siebie. Lubie na nie patrzec i cieszy mnie ze kocica chyba zaczyna nam ufac...kiedys uciekala przed nami, teraz juz podchodzi choc nadal nie da sie dotknac... Takze taka to moja terapia...czekam az czas uleczy moje i meza rany... Pozdrawiam Was mocno ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hebi
Dziś umarła moja Furtis. Miała zaledwie 8 miesięcy. Znalazłam ją wBoże Narodzenie jako małego szkielecika. Zabrałam do domu - parę dni później wracając z mamą od siostry znalazłam jej siostrę - matka nie chciała początkowo trzeciego kota a ja w maleńkiej kawalerce nie mogłam przyjąć czwartego... Ale udało się - mama przygarnęła Agę słuchając ile radości mi i moim starszym kotom przynosi maluch. Furtis zawsze jakby była radosna i wesoła na zapas. I stało się... Od dwóch miesięcy byłam zmuszona brać nadgodziny i tak przemęczenie i gorąc wzięły górę - zapomniałam zamknąć okno na noc... Wciąż nie mogę sobie wybaczyć że nie zauważyłam rano żejedno mniej futro kręci się pod nogami... Za bardzo zmęczona, za duży pośpiech... Zauważyłam po powrocie... Szukałam dwa dni zanim znalazłam... a była tak blisko... Upadek uszkodził jej płuco... weterynarz bał się opearcji - kotka operację przeżyła... Wracałam z mamą planując jak przekazać szefowej że przez tydzień nie pójdę do pracy. Mama została z kotką w samochodzie jak ja wyskoczyłam aby kupić niezbędne drobiazgi... Odeszła jak mnie nie było. Nie słyszałam ściszonego na czas operacji telefonu. Nie było mnie z nią w tej ostatniej chwili... Wciąż słyszę jak krzyczała w drodze powrotnej... Jak liczyłam że to nie z bólua przez ogłupiające leki. Leżę teraz wtulona w drugą kotkę która pozwala aby łzy wsiąkały w jej futro... Nie jestem sama ale pustka pozostała. To nie tak miało być mój aniołku... Byłaś taka mała... miałaś dotrzymywać mi towarzystwa jak pozostałe dwa koty odchodziłyby ze starości....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
takie przykre, ja już dwa miesiące jestem bez kota, zastanawiam się ciągle nad nowym, ale wciąż mam opory psychiczne, jeszcze nie nadszedł ten czas, chyba muszę jeszcze trochę poczekać z decyzją

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaCzesia
Doskonale rozumiem Twoje opory przed przygarnięciem nowego futrzaka ale wierz mi, nie ma lepszego "lekarstwa". Pewnie uważasz to za rodzaj zdrady wobec nieżyjącego kotka-dokładnie to samo czułam, ale kiedy miesiąc po śmieci mojego Czesia przybłąkał się do nas na działkę ok. miesięczny kotek, uznałam że to mój Czesio mi go podesłał. Nowy kotek nie sprawił że smutek zniknął, o nie!!! Serce nadal krwawiło ale maluszek sprawił że znów zaczęliśmy się śmiać. Mijają już prawie dwa lata, kocham mojego Cyrylka ale nie ma dnia żebym nie wspomniała Czesia, jego również bardzo kocham i nadal ogromnie tęsknię, tylko ciszej. Ale nic na siłę, może pozostaw wszystko losowi, może pewnego dnia spojrzysz w jakieś smutne, samotne kocie oczka i będziesz wiedziała, że to już czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już 2 się przybłąkały, zafundowałam im weterynarza, nie wyglądały na zadowolone. Są zdrowe, znalazły dom. Ja miałam rasowego, problem w tym, że pies nie toleruje dachowców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zapewniam Cię kochana, że pies nie zna się na rasach, poza tym dachowce to też rasa-europejska. Wybacz, ale uśmiałam się czytając Twój wpis. Pies rasista :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To się śmiej dalej. Pies znał tylko koty długowłose, ras dużych. Słyszałaś kiedyś w życiu o kocie himalajskim, ragdollu amerykańskim albo maine coon? Bardzo popularne rasy. Dachowcem chciał się poczęstować już kilka razy, ale ja na takie zachowanie nie pozwolę. Kudłaty kot sąsiadów mi łazi po podwórku i pies nic. A ratowałam nieraz dachowce, kudłate zna od małego, nie wiem jakby reagował na syjamskiego albo brytyjskiego krótkowłosego, nie było okazji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kot jest rasowy jak ma rodowód i jest z kontrolowanego rozrodu, wiadomo kto z kim cztery pokolenia wstecz. Wtedy jest kotem europejskim, może się prezentować na wystawach, rasa uznana, fakt. Koty wolnożyjące, które mnożą się jak chcą i nie wiemy o ich pochodzeniu, nie są rasowe, chociaż zdarzają się przepiękne i z dobrym charakterem, ale rasowy=rodowodowy, kot czy pies. Bez rodowodu to w typie rasy. Nie kupujcie takich nigdy, lepiej jakaś znajdka albo ze schroniska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja znam takie przykre historie kiedy pies dorwał kota i niestety. Są psy, które nie tolerują kotów w ogóle, albo wybiórczo. Tylko tego, z którym mieszkają od małego w jednym domu, wszystkie inne już nie. Psy myśliwskie, husky, amstaffy, owczarki niemieckie, dużo innych też. Czasem się uda socjalizować z kotami w rodzinie, a obce i tak pogoni, taka natura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_Maya
Dzis mija miesiac bez naszej Miski... Przywyklismy, ze jej nie ma, choc czasem mamy jeszcze odruchy, szczegolnie gdy cos czarnego lezy na meblach...np koszulka na lozku...a my myslimy, ze to Mika...Na nowego kota nadal gotowi nie jestesmy... Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli chodzi o kudłate koty a nie rasowe bo pies w rodowód nie zagląda i w to jestem w stanie uwierzyć, tylko w Twoich wypowiedziach trąci snobizmem (i wyobraź sobie że znam wymienione przez Ciebie rasy, nie zaimponujesz mi ), mój kot też był rasowy-z rodowodem ale ani do głowy mi nie przyszło żeby o tym wspomnieć bo to chyba najmniej istotne w tym topiku a Ty non stop o tym nawijasz, rozumiem więc że przeżywasz stratę pieniędzy a nie kotka...przykre...My w tej naszej małej społeczności naprawdę kochamy wszystkie koty i cierpimy jednakowo po dachowcach jak i rasowcach dlatego bez odbioru proszę bo to nie miejsce dla ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kupić sobie nowego kota malutkiego :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry, ale jak tracisz zwierzaka z rodowodem to nie dość, że tracisz sumę, za którą był kupiony to jeszcze pieniądze wydane na leczenie, operacje, kroplówki. Leczysz kota, czy psa, które masz za darmo, tracisz mniej. Wszystko jedno w jaki sposób wchodzisz w posiadanie kotka, chcesz go mieć jak najdłużej. Choroby nie pytają o pochodzenie i tracisz przyjaciela, to jest najgorsze. Bierzesz kota i zamiast 15-18 lat, albo nawet więcej, masz go krótko i jeszcze z kłopotami. Nerki to już trudno, ale jak widzę te balkony bez siatki, albo wypuszczanie kota bez nadzoru, na ruchliwą ulicę, albo posesje sąsiadów odwiedzać to bezpieczne nie jest. Mnie zainteresował temat, bo ludziom często nie zależy na kotach, że niby pełno tego łazi, za darmo i dachowiec, w razie nieszczęścia będzie następny. Tu się przekonałam, że tak nie jest. U nas w dzielnicy rasowe mają opiekę lepszą niż dzieci niekiedy, a dachowcami niezbyt się przejmują i co chwilę nowy kot, bo tamten przejechany, albo poszedł i nie wrócił. Jeszcze niektórzy trują gołębie i gryzonie, przy okazji kot się może otruć. Tacy ludzie lepiej jak kota nie mają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wredny babsztylu z 16:13 dlaczego wyganiasz i obrażasz kogoś rozbitego psychicznie po stracie kota? Stracie poprzedzonej kosztownym leczeniem. To nie jest twoje forum, miotła i odlot ☺

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasne, że ktoś myśli o pieniądzach. Ja wpakowałam w leczenie dachowca pokaźną sumę i bardzo mi żal kota, ale pieniędzy też. Nie mogę przeboleć, że tylko 5 lat był, z czego 3 stale chorował i jadł karmę leczniczą, tabletki cały czas. We wrześniu będzie nowy kot

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli to możliwe postarać się o nowego i pasuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzisiaj odszedł nasz kot Franuś. Był malutki, dzieci moje go znalazły i przyniosły do domu, miał on może 2 miesiące. Stała się rzecz straszna, on wszedł pod poduszkę na kanapie i teściowa na nim usiadła.Nawet nie pisnął biedny, teściowa poczuła,że na czymś siedzi, ale było już za późno. Co ja powiem dzieciom teraz :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja stara kocica też dzisiaj. Była z nami 18 lat, uratowana ze wsi. Weźmiemy z domu tymczasowego za kilka dni, na razie bardzo smutno się zrobiło bez tego kota

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żegnaj Rudzia:( Jeśli nie masz na kogo czekać za Tęczowym Mostem czekaj na mnie...spotkamy się na pewno. Tylko najpierw spraw,żeby twoje osierocone dzieci trafiły tu, gdzie ty skończyłaś życie, wierząc, że ostatkiem sił zaniesiesz im coś do jedzenia. Nie dałaś rady. Nie wiem gdzie ich szukać, ale jeśli one znajdą mnie, to na pewno nigdy nie będą głodne. Postaraj się Rudzia, gdziekolwiek teraz jesteś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem doskonale co czujecie. Mi 2dni temu odeszła moja ukochana kotka Tosia. Chorowała wcześniej na koci katar ale weterynarze zdiagnozowali też nowotwór mózgu, którego nie udało się wyleczyć. Cały czas mam jej obraz przed oczami,jak tylko o niej wspomnę chce mi się płakać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gzg
Tośka, kotka 14 lat, odeszła. Trudna decyzja o uśpieniu, wszyscy z rodziny płaczą, ale problem z oddychaniem i nowotwór to nie żarty. Męczyła się, nie mogła wskoczyć na łóżko, pokładała się co parę kroków. Pożegnała się (naprawdę!!!) z naszym synem l. 8 - przytulona spała do jego głowy całą noc. Nad ranem przyszła do nas, ale nie mogła oddychać, miała już "niewidzące oczy". Utylizacja, słowo koszmarne, dla nas nie do przyjęcia. Odeszła głaskana, przy nas, w lecznicy, w godnych humanitarnych warunkach. Codziennie patrzymy na miejsce jej pochowania na łące pod lasem. Do zobaczenia Tosiu za "Tęczowym Mostem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kolejna kocia śmierć. Najpierw Rudzia, później kotka, którą dokarmialiśmy od prawie dwóch lat na ogrodzie. Była w zaawansowanej ciąży i weszła do kojca psa. Pies ją dopadł,ale ojcu udało się ją uratować i uciekła o własnych siłach. Niestety na pewno stres spowodował poród, bo na trawie leżał jeden martwy kociak. Pewnie urodziła, ale od prawie dwóch tygodni się nie pokazuje. Kilka dni temu kolejna dokarmiana przez nas kotka przyprowadziła cztery kocięta. Trzy żywe iskry, czwarte obraz kociego nieszczęścia. Chudziutkie, słabe, zaropiałe oczka. Kupiłam karmę dla kociąt...jadła. Oczy przemywałam naparem herbaty. Wydawało mi się, że nabrała sił i ma się lepiej. Dzisiaj rano nakarmiłam, przemyłam oczy. Kilka chwil temu zaparzyłam herbatę do przemycia, uszykowałam karmę, poszłam na ogród...kocię martwe. I pewnie się będziecie śmiać, ale zarówno Rudzia, jak i mała Tosia dały mi znak, że właśnie odeszły. Ciężarna kotka nie dała, więc mam nadzieję, że żyje i kiedyś wróci. Choleraaaaa,,,czemu ja jestem takiej miękkiej d**y? Czemu wszystko tak przeżywam? Nie chcę tak!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×