Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Jeśli to co mówisz o jego "poczynaniach" jest prawdziwe to on już nie będzie szukał u Ciebie miłości czy związku tylko znajomości. Mówiąc o "poczynaniach" masz na myśli jego spotkania z innymi kobietami, czy to że się ze mną kontaktuje? Boże, czuję się jakbym płonęła! Ona milczy - to znaczy, że nie wykazuje inicjatywy. Nie wiem czy czeka, czy po prostu jest zajęta. Nie chcę się jej bez przerwy narzucać i czekam na jakaś okazję. Ja w relacjach z mężczyznami też nie wykazuję inicjatywy. Przekonałam się nie raz, że zainteresowany mężczyzna sam zabiega o spotkania. Konwenanse czy biologia? Więc u mnie brak inicjatywy nie oznacz braku zainteresowania. Wręcz przeciwnie! Do kolegów bez problemu wychodzę z jakimiś inicjatywami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jejku ja sama nie wiem czy mam mu odpisywac, czy ciagnac to dalej czy dac sobie spokoj, z jednej strony mnie kusi, a z drugiej sama nie wiem i tak on sie nie zmieni, moge miec jedynie co to luzny zwiazek, zapelnic sobie wakacje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ale ja skonczylam i wiedzialam ze sie wiecej nie odezwe, tez mam swoja dume, ale to on sie odezwal po 5 tyg tzn najpierw zlozylam mu zyczenia urodzinowe, on pytal co u mnie,ja zdawkowo odpowiedzialam i ucielam kontak,a teraz po ponad tygodniu on znowu sie melduje, dlatego sama juz nie wiem jak postapic, czy ciagnac dalej, czy znowu odcinac ten kontakt sama sie miotam z uczuciami, wiem ze duzo go pewnie kosztowalo odezwanie sie , bo ma swoja dume i zawsze twierdzil,ze on nie wraca... ale on pisze tak neutralnie, ze tak o chce pogadac, a oczekiwalam cos konkretniejszego skoro to znowu we mnie rozgrzebuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wysyłając mu życzenia odnowiłaś kontakt. To Ty to rozgrzebałaś. Ja będąc porzuconą, tak jak każdy, chwytam się najmniejszej nadzieii, najmniejszego ochłapu rzuconego mi pod nogi, zresztą widać. On pewnie też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ciekawe. Mój pewnie też myśli, że nie będę tego przeżywała, że po zerwanych zaręczynach próbuje ze mnie zrobić koleżankę, z którą czasem wyskoczy do kina. Dlaczego miałoby mnie to boleć? Dlaczego miałoby mi to dawać nadzieję? Zatrzymywać moje życie? No czemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no gdybym ja byla pewna ,ze on cos przemyslal,do jakichs wnioskow doszedl, to bym sie nie wahala odpisac, ale boje sie, ze to co zostalo u mnie zaleczone od rozbebeszy znowu i bede znowu tak samo od nowa to przezywac ja tez nie chce byc jego zadna kolezanka i jak mamy nie byc wiecej razem to nie chce go wiecej na oczy widziec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
dla mnie to takie sranie w banie, że odzywa się ten, kto zerwał... odzywa się ten, kto ma potrzebę naprawienia tego, co się zepsuło... no jak jak... ja nie wiem co ci poradzić, sama zareagowałam na jego podchody i uwierzyłam, że coś tam jeszcze w nim gra... po czym usłyszałam, że jednak nie, albo tak, albo nie wiem... a w ogóle to czas pokaże.... ja twojemu bym odpisała konkretnie, że jak o pierdołach to nie masz ochoty gadać, a jak o was (pod warunkiem, że myślisz jeszcze o pogodzeniu się z nim) to tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
juz mielismy tak raz 5 dni przerwy-ale bez zrywania po prostu nieodzywania sie, on sie nie odzywal,chcial mi pokazac jak to jest, jak ja sie czasami nie odzywam 1-2 dni. najbardziej mnie bolalo,ze po tych 5 dniach,nie mial zadnej skruchy,ze tesknil,czy cos w tym stylu, tylko ze potrzebowal tych 5dni ,zeby sie wyszalec, bo sie dusil w zwiazku dlatego sie boje teraz,ze przyjme go z powrotem,a on w ciagu tych 5tyg sie wyszalal,nie znalazl zadnej innej-wczesniej twierdzil ,ze potrzebuje 2 tyg na znalezienie kolejnej dziewczyny i teraz sie tylko odzywa, bo nikogo nie znalazl i nie chce byc sam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
po prostu powiedz mu to, co napisałaś w poprzednim poście, może zrozumie i podejmie jakąś decyzję chociaż z nimi nigdy nie wiadomo ;) ja tam mojego już ze dwa razy przy poprzednich naszych rozstaniach prosiłam, zeby nie wracał jak nie jest pewien, tylko po to, żeby się przekonac, co do mnie czuje... wracał, ja glupia przyjmowałam i znowu cierpiałam... teraz też się dałam nabrać że wie czego chce, że zrozumiał po tylu miesiącach osobno... najlepiej byłoby unikać zupełnie kontaktu, ale żeby to takie łatwe było do zrobienia, jak do napisania ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam, nic nie mogę w tej chwili doradzić. Mam w głowie gonitwę myśli, czuję, że zaraz się zapalę, chcę do niego zadźwonić i zapytać gdzie jest? czemu się odezwał? czy wie, że wciąż go kocham? czy nie chciałby do mnie przyjechać? Pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stefania tylko on nic nie napisal ,ze chce wracac,dlatego nie moge mu tak konkretnie odpowiedziec :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotka-to ,ze usidlisz go kontaktowaniem sie ze swojej strony chyba nic nie da:( ktos kiedys madrze powiedzial: jak najlepiej zainteresowac mezczyzne? nie interesowac sie nim. ja tez bym zalozyla sie o wszystko,ze on sie nie odezwie, bo on nie z takich,a jednak takie rzeczy sie zdarzaja, co z tego ,ze glupoty pisze, nie wykorzystuje szansy,ze ja cos odpisze, tylko takie duperele wypisuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
a właśnie, że mozesz kochana ;) ja na twoim miejscu (teraz to ja jestem mądra, jak już sama po głowie dostałam ;) ) odpisałabym mu, że jak chce rozmawiać o was, to prosze bardzo, a jak tylko tak po koleżeńsku, to niech spada i nie szarpie ci nerwów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem, że nic nie da. Ale nie rozumiem jednego. On odszedł bez mojej zgody. Ja chciałam, żebyśmy byli razem, żebyśmy wzieli ślub, mieli dzieci, chciałam go, chciałam Nas. Więc czemu do mnie się odzywa? On. Mimo tego, że prosiłam, żeby tego nie robił. Ja szanuję jego wolę, mimo tego, że to ja go wciąż kocham, więc mi jest trudniej. A on, mimo tego, że nie kocha - odzywa się do mnie i nie szanuje tego o co ja go prosiłam. Uważacie, że on myśli, że ja już też nic nie czuję? Że cały ból zniknął? Ja nie zasnę dziś. Trzy dni. Trzy spieprzone dni. Życie stoi. Muszę coś z tym zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde nie umiem tak konkretnie napisac "o nas" jak to mozna obejsc, bym mu wlasnie to napisala,bo mi sie podoba jako kontratak na te jego bzdety,ale nie wiem jak to ulozyc,zeby nie napisac tak bezposrenio "o nas" :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem to powinno być właśnie jasno, prosto i bezpośrednio. Inaczej będziesz się bujać w domysłach i niedpowiedzeniach. Beren, Zaza...gdzie jesteście? :"(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotka tez tak mialam z jednym kolesiem, to byl moj najwiekszy koszmar-uszanowalam to,ze nie chce ze mna byc, ze nic do mnie nie czuje,ale prosilam tez o zero kontaktu. to by wszystko ulatwilo,ale on caly czas sie meldowal musialabys drastyczne srodki zastosowac-zmiana nr tel itd ale nie wiem czy sie odwazysz faceci to tchorze, on chce miec pewnosc,ze w razie jak zmieni zdanie,ty bedziesz dalej na wyciagniecie reki no i pewnie bedziesz, nie tak latwo pozbyc sie uczuc-ja bylam dopiero jak wyjechalam z Polski, to dopiero moze po roku sie uwolnilam jako tako z tego wszystkiego. ten wyjazd byl dla mnie deska ratunku, bo wiedzialam ,ze inaczej mnie to wszystko wykonczy:( no i tak juz 4,5 roku nie mieszkam w polsce,a on z tego co wiem jest szczesliwie zakochany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale jak się "meldował" to mówił, że kocha i tęskni czy pisał po koleżeńsku? Wiesz, mnie mój już raz zostawił i wtedy też był z inną i też się odzywał, ale pisał właśnie w kontekście "tęsknię, co u Ciebie? Jest mi źle." Itd. Fakt, trzymał mnie w rezerwie, bo ja nie wiedziałam, że jest z kimś. Wrócił. I odszedł drugi raz. Ale teraz sprawy zaszły znacznie dalej. Wspólne mieszkanie, zaręczyny ogłoszone przed całą rodziną i znajomymi. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz jeszcze raz wszystkim mówił, że jednak bierzemy ślub. Sprawy chyba zaszły za daleko. Dlatego myślałam, że zamilknie na zawsze. A teraz mam nadzieję, mam taką cholerną wielką, palącą jak ogień nadzieję. A miłość rozkwitła. Oszaję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi mowil ,ze teskni, ze sie zmienil a ja wierzylam ,spotkalismy sie, dlugo nie czekalam, znowu to samo strasznie cie traktuje ten twoj ex-najlatwiej byloby powiedziec daj sobie spokoj,on wie ,ze ma cie w garsci i polecisz na kazde skinienie jejku jakie to musi byc trudne :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie. Mi za pierwszym razem też mówił to samo co Twój. Było zupełnie inaczej niż teraz. :"( Rozpalił mnie, wzniecił ogień i poszedł. Jak niewiele mi trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tylko mi moj nigdy niczego nie obiecywal,wiedzialam ,ze mnie nie kocha i to nie byl zaden zwiazek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ile byliscie razem?? ja wlasnie wyslalam temu ostatniemu wiadomosc: hmm no do rozmow z toba "tak o" to ja sie chyba nie nadaje jak chcesz o czyms konkretnym rozmawiac, to wtedy sie zamelduj nie wiem dobrze czy zle juz za pozno zeby sie zastanawiac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotko jeśli jesteś pewna że chcesz wiedzieć, że chcesz być pewna co się dzieje - to dzwoń, pytaj, nawet krzycz. Takie czekanie i zastanawianie się do niczego nie prowadzi. Nie mogę Ci dać nadziei, ale dam Ci pytanie: co Ty teraz możesz stracić? Chyba już nic. albo coś zyskasz albo dostaniesz po głowie na tyle mocno że zdołasz się otrząsnąć. Boli mnie serce że cierpisz bo bardzo Cię polubiłem, ale boję się że Ty nie wyleczysz się z tej miłości o własnych siłach. Pomóc może Ci tylko on - przyjmując Cię lub odrzucając po raz kolejny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefaniaharper
no jak jak, bardzo dobrze mu napisałaś!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Migotko, już jestem Kochanie. Przytulam bardzo mocno do mojego małego jeszcze serduszka.. :* Tak bardzo mi przykro z powodu Twojej sytuacji, nawet nie wiesz, jak chciałabym być teraz tam, przy Tobie... Móc po prostu posiedzieć z Tobą, nawet w milczeniu. Po prostu być przy Tobie i czuwać.. Kochanie, żadne słowa teraz nie pomogą.. Ja także tego nie rozumiem..! Nie chcę rozbudzać w Tobie nadziei, nie chcę też zabijać ostatniego jej promienia jeśli to Twoja jedyna siła, by przetrwać te dni.. Nie mam pojęcia dlaczego się odezwał, dlaczego znów chce namieszać w Twoim życiu.. mając jednocześnie na boku drugą kobietę. Kurwa mać! Co za facet ;( Po zerwaniu zaręczyn będzie robił sobie z Ciebie koleżankę? bo warto się odezwać? ... ;/ Bo może kiedyś będzie czegoś potrzebował?! ....a może znów chce nawiązać z Tobą kontakt,stopniowo? Ale znów randki z inną? ... Nie pojmuję. ....Migotko, nie wiem, nie wiem co o tym sądzić.. Naprawdę nie wiem. Domyślam się jak Ci ciężko, jest mi ciężej tym bardziej, że .... wiem, że mnie to spotka za półtorej miesiąca. I też będzie tak bardzo bolało.. Bo ja będę Go widywać. Być może z Nią.. jakąś tam. Berenie - wg mnie ona czeka na inicjatywę z Twojej strony, ale trudno mi wyrokować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Beren, Masz rację. On się dzisiaj do mnie już nie odezwał, chociaż miał okazję. Ja wiem, że to jest oczywiste. Że mnie nie chce. Gdyby chciał, to by mi o tym powiedział. Że kocha.Tęskni. Chce wrócić. Nie zrobił tego. Tylko tak się pojawia, a ja...ja czuję...i jestem tym tak bardzo rozczarowana...tak bardzo zawiedziona sobą....że jestem skłonna...JA!...walczyć O NIEGO!!! W tym wszystkim wiem, że to do nikąd nie prowadzi. Wiem co się stanie. Gdybym wiedziała, że będzie inaczej, to teraz już bym do niego dzwoniła. Ale boję się. Chcę go zdobyć, ale nie wiem jak. Nie chcę tego popsuć bardziej. Może skoro mamy jakikolwiek kontakt, to to jednak podrzymywać, nie olewać, nie milczeć jak do tej pory, tylko delikatnie znowu zacząć budować tą relację? Może jak dojdzie do spotkania to coś znowu zaiskrzy? Jak go znowu rozpalić? Jak go nie przepłoszyć? Takie mam myśli. I pragnę go znowu w swoim życiu. Wystarczyłoby jedno słowo. Jedno słowo, żebym otworzyła przed nim drzwi naszego, już tylko mojego mieszkania i wpuściła go do środka pozwalając mu na wszystko. Nawet bez obietnic. Bez deklaracji. Żeby tylko do mnie przyjechał. I przytulił. Gdy się pojawił poczułam, że może to jednak jest możliwe? Jezu, to mnie tak właśnie przeraża. Zawodzę samą siebie. Sama siebie nie szanuję. Sama siebie nie potrafię ochronić. Jestem masochistką bez instynktu samozachowawczego. Dzień, dwa i do niego zadźwonię, napiszę, zacznę prosić, błagać, skowyczeć i znowu będę taka jak na początku gdy tu trafiłam. Już jestem. Ale od tej ciągłej walki ze sobą, ze swoimi uczuciami już wariuję. Niedługo dostanę rozdwojenia jaźni, zwariuję i zamkną mnie w zakładzie dla psychicznie chorych. To jakiś horror. Czemu na to pozwalam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×