Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość *Beznickowa*

*Straszne Historie* PISZCIE! *

Polecane posty

Gość NO_TO_I_JA
No to i ja opowiem, a wydarzyło się to przy mnie. Miałam wtedy 13 lat i spędzałam wakacje u cioci na wsi. Nie wiem co w czasie drugiej wojny światowej działo się w tej wsi, ale najwidoczniej zostało zamordowanych dużo ludzi (żołnierzy?), a ja nawet znalazłam niewypał, który przyniosłam do domu cioci i omal cioci i wujka do zawału doprowadziłam. Pamiętam, że wszyscy musieliśmy wyjść z domu, a wujek biegł do sąsiada dzwonić po policję (wtedy była jeszcze milicja) i przyjechali z żołnierzami (saperami?) i zabrali ten niewypał, a dziś wiem, że ten niewypał to był pocisk od moździerza. Ale do rzeczy. Pewnego dnia wracałam z ciocią dróżką z łąki, bo z ciocią zaganiałyśmy krowy na wypas z rana i wracając, już z daleka w polu w odrośniętym już pożółkłym zbożu (był początek sierpnia), zobaczyłyśmy człowieka, na początku myślałyśmy, że to wujek zboże sprawdza, czy kiedy na żniwa, i ciocia zaczęła machać ręką i wołać wujka, ja wtórowałam cioci, ale ta osoba, która miała być wujkiem, choć patrzała w naszym kierunku, nie reagowała. Ciocia powiedziała, że pewnie nie słyszy, a patrzy całkiem gdzie indziej i tylko nam się tak wydaje, że na nas patrzy. No i jak doszłyśmy tak mniej więcej na odległość może góra 10 metrów, ta osoba weszła głębiej w zboże, no i my z ciocią podchodzimy jeszcze bliżej i stanęłyśmy w miejscu, gdzie ona stała poprzednio i wtedy zobaczyłam jak ciocia pobladła i zaczęła krzyczeć imię wujka, ale ta osoba w zbożu, to nie był wujek i ja to zauważyłam. Ta osoba była jakby przeźroczysta i falowała tak trochę i ciocia to zobaczyła, dlatego zaczęła się drzeć, a ja nie zaskoczyłam o co chodzi, ale jak już zajarzyłam, sama zaczęłam się drzeć i wołać wujka. Był to dosłownie duch mężczyzny i widziałyśmy go wyraźnie. Ten duch wszedł jeszcze głębiej w zboże, tak jakby zanurkował i już się nie pokazał, a my stałyśmy jak wmurowane w to miejsce i darłyśmy się, aby wujek przyszedł. No i wujek przybiegł, myślał, że jakieś nieszczęście się stało. Dopiero jak wujek przybiegł, zorientowałyśmy się, że tuż pod naszymi nogami leży ludzka czaszka. Po prostu w czasie orania pola pług ją wygrzebał na wierzch, pole zostało obsiane, a czaszka sobie leżała na wierzchu. Wujek wszedł głębiej w zboże, tam gdzie powinien być ten duch, ale nikogo w zbożu już nie było. Chodziliśmy potem po polu, ale nikogo już nie było. No i wujek z ciocią wzięli tą czaszkę i ją pochowali przy łąkowej drodze obok kaplicy, zrobili nagrobek, wujek zrobił krzyż, no i ogólnie zrobili taki pogrzeb. Wujek mówił, że jeśli to prawda co mówimy, to widocznie osoba, która zmarła, chciała aby wyprawiono jej pogrzeb, skoro właśnie w tym miejscu natknęłyśmy się na czaszkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiele lat temu w stanie Indiana, Carmen Winstead została wrzucona przez pięć dziewczyn z jej szkoły do kanału. Chciały one skompromitować ją przed całą szkołą. Gdy Carmen długo nie dawała znaku życia, została wezwana policja. Funkcjonariusze zeszli na dół i wyciągnęli zwłoki 17letniej Carmen, denatka miała złamany kark od uderzenia w drabinkę. Na dnie kanału był beton. Dziewczyny powiedziały wszystkim, że Carmen tam wpadła sama...uwierzono im. Kilka miesięcy po tym 16letni David Gregory przeczytał tę historię i nie przesłał jej dalej. Gdy poszedł wziąć prysznic, usłyszał dziki śmiech. Zaczął wariować i szybko pobiegł do komputera przesłać historię Carmen dalej. Potem powiedział "Dobranoc" swojej mamie i położył się spać, ale 5 godzin później matka obudziła się słysząc bardzo głośny hałas, a David zniknął. Policja znalazła go w kanałach, ze złamanym karkiem i pozbawionego skóry na twarzy. Spróbuj chociaż wygooglować jej imię - zobaczysz, że to prawda. Jeśli nie prześlesz tego dalej dopisując: "Skrzywdzili ją", Carmen dorwie Cię, z kanału, toalety, prysznica, czy wtedy gdy będziesz spał. Obudzisz się w kanale, w ciemności, a Carmen zabije Cię i obedrze skórę z twarzy. Skrzywdzili ją Skrzywdzili ją

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy chce ci się czytać, ale to mi się przydarzyło na prawdę i b. mną wstrząsnęło. Jeżeli masz wątpliwości, że to nie ja pisałam tylko skopiowałam z netu, bo tak szybko był tego nie napisała to jesteś w błędze :) ponieważ, tak skopiowałam, ale pisałam to już kiedyś w innej odp. i skopiowałam z tamtąd. Tydzień po śmierci babci mojej koleżanki kupiłyśmy sobie jakieś dobre jedzonko i nocowałyśmy u mnie, aby obgadać pare rzeczy. Niestety koleżance bardzo chciało się spać więc zasnęła ok. godz. 11:30, a ja czytałam swoją książkę, jednak tylko przez 10 minut. Potem też postanowiłam się położyć, zgasiłam światło i położyłam się. Księżyc świecił bardzo jasno, nie chciało mi się spać więc leżałam przez jakieś 15 minut i wtedy popatrzyłam na zegarek - była godzina 00:00 popatrzyłam na fotel (który stał na wprost łóżka BOKIEM) i zobaczyłam na tym fotelu białą postać (jednak nie świeciła się ani nic z tych rzeczy) po prostu wyglądała jak inne białe rzeczy w pokoju. Sylwetką przypominało to babcię mojej koleżanki. Nigdy nie wierzyłam w duchy - kpiłam z osób, które o nich rozmawiają. (Od tej nocy wszystko się zmieniło.) To zdarzenie było jakieś takie strasznie dziwne, nie panikowałam i nic z tych rzeczy, to było na prawde dziwne. Patrzyłam się na to "coś" w fotelu i to "coś" jakby mnie "zahipnotyzowało" ciągle się na to patrzyłam i ani troche nie byłam w szoku, po prostu myślałam, że na fotelu są jakieś ubrania położone na kształt osoby. To co siedziało na fotelu CHYBA nie patrzyło na nie, lecz przed siebie (bo fotel tak jak już wspominałam stał na wprost łóżka, ale BOKIEM). Pomyślałam właśnie, że to jakieś ubrania albo coś innego i odwróciłam się do ściany, próbowałam zasnąć (ten fotel stał tak blisko łóżka, że to "coś" mogłoby mnie złapać z nogę). Kiedy próbowałam zasnąć odwrócona do ściany, coś 3 razy bardzo głośno zastukało (dźwięk stukania dobiegał właśnie od fotela). To stukanie od razu skojarzyło mi się z tym, że to co było na fotelu nie chciało, abym to zignorowała. Wtedy zaczęłam się bać, potem znowu nie mogłam oderwać oczu od fotela, kiedy sobie o tym zdarzeniu przypomnę to mnie dreszcze przechodzą. I nie wiem jakim cudem, ale za momencik zapadłam w głęboki sen nawet nie wiadomo kiedy. Rano, kiedy sie obudziłam od razu popatrzyłam na fotel, z nadzieją, że to były ubrania, jednak fotel był pusty. Cała ta sylwetka przypominała babcię mojej koleżanki, akurat wtedy kiedy ta koleżanka była u mnie w domu, (zupełnie tak jakby ta babcia przyszła za koleżanką, wiem - dziwne..) był to dokładnie tydzień po jej śmierci, była równa godzina 12 w nocy (chociaż nie jest to tak bardzo istotne). Tydzień byłam w szoku (najbardziej 3 pierwsze dni po tej nocy). Na wszystkie inne rzeczy, które się działy u mnie w domu jest mądre wytłumaczenia. Co do tego przypadku - nie umiem sobie tego wytłumaczyć, starałam się, ale nic z tego. Wierzę w to co widziałam i słyszałam i od tej pory interesuję się zjawiskami paranormalnymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15 lat temu byłam na wakacjach z kolezanką w Łochowie miejscowośc baczki sie nazywały , Mama kolezanki wysłała nas po mleko do sasiada była juz 22 godzina .Wiec my w te pedy poszlismy na drodze jechał samochód i swiecił swiatłami przed samochodem była postac w kapeluszu długim płaszczu i buty były wojskowe , samochód przejechał i postac znikła nigdzie nie weszła bo byśmy to zauwazyły .Zastanawialiśmy sie co to mogło byc ciotka nam nie uwierzyła .Ta postac była grubo ubrana jak na ta pore roku dodam ze to było gorace lato .Drugie zdarzenie miałam w ciazy ok 9 lat temu zbudziłam sie w srodku nocy i zobaczyłam postac kobiety z długimi włosami mnie sparalizowałao ta , ta postac suneła sie po podłodze do łozka mojego i meża wlazła na łozko i zaczełam tracic oddech dziecko w brzuchu bardzo sie mi tez denerwowało moj maz nagle sie poderwał bo cos go tez przyduszało .Postac odpusciła ale było słychac jaki skrzekot tej postaci bardzo przerazliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarniara
Pewnego dnia szlam z koleżanką Alą pod lasem . Nagle jacyś faceci się na nas rzucili. Związali nas i zg****ili. Po tamtym fakcie nie złapano ich. Ala zamknęła się w sobie . Pewnego dnia jej mama zadzwoniła do nas że Ala się zabiła ale zostawiła kartkę z napisem : Kasiu wyrównam rachunki... Następnego dnia pisało w gazecie że ci dwaj zostali zabici w niewyjaśnionych okolicznościach pod lasem. Wtedy poszlak tam i zobaczylam Ale. Od tamtego czasu słychać jak Ala krzyczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anja24
a ja mialam dziwny sen o ktorym chce opowiedziec bo musze komus opowiedziec :D .dzisiaj w niedziele dlugo spalami snilo mi sie( tylko sie nei smiejcie to nie zalerzy odemnie co mi sie sni ):D snilo mi sie ze jestem w palacu krolewskim krolowej angli .panowal polmrok spacerowalam po korytarzach nikogo tam nie bylo weszlam do pokoju ,ktory prowadzil do drugiego pokoju pieknie umeblowanego z kominkiem spojrzalam przez oko widzialam dwie hustawki dla dzieci ,potem w pokoju stal fotel taki antyczny ,za fotelem zauwazylam malo dziure w scianie odsunelam fotel i okazalo sie ze udalo mi sie odsunac sciane ,byla odsuwana ,tam znalazlam ukryte zdjecia ,ogladalam pare ,gdy na nie spojrzalam na zdjeciach byla .... ksiezna diana (wiem to glupie i dziwne ,szczegolnie ze nie interesuja mnie historie krolewskie ani nie sledze ich losow w tv itd ) no i spojrzalam na zdjecia gdzie byla ksiezna diana wzielam pare tych zdiec ile dalam rade bo bylo ich duzo i czulam ze musze sie spieszyc nie moge za dlugo ich ogladac bo ktos mnie nakryje potem zobaczylam zawinieta w papiery suknie ,wyjelam ja ,byla to suknia slubna ,zszarzala juz ze starosici ,taka staroswiecka troche. schowalam ja spowrotem a potem ,odkrylam male pudeleczko na kluczyk ,znalazlam ten kluczyk (juz nie bede opowiadac jak za duzo pisania)i otworzylam pudeleczko gdzie byl film ktory wlaczylam i na filmie bylo jak ksiezna diana zginela widzialam jak z miejsca wypadku bylo to pod mostem w londynie ,widzialam te most, ksiezna pokrwawiona zostala zabrana do jakiegos miejca i widzialam kata ktory stal nad nia ale ona jeszcze zyla ,no i tu usyszlaam ze ktos wchodzi do pokoju i szybko zabralam ten film i pare zdjec i ucieklam z pokoju pomyslalam ze wszystkim to pokaze i ujawnie prawde ze nie zginela podczas wypadku ,i zaczelam uciekac z tego palacu udalo mi sie wybiec na ulice londynu ,potem juz nie pametam co bylo dalej i sie obudzilam .oczywiscie dziwny sen ,pomyslalam ze moze za duzo filmow ogladam ale dlaczego ksiezna diana mis ie snila niewiem ,nigdy sie nia nie interesowalam ,ani filmu o niej nie ogladalam ani nic . pod koniec dnia wlaczam pudelka a tam pisza ze dzis jest rocznica smierci diany :D w zyciu nie wiedzialam o tym ,ale teraz to chyba zapamiatam date :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hellinderka
Kilka do kupy zebranych, słyszanych lub własnych. Mój dziadek wracał w nocy z zabawy w miasteczku, szedł przez pola/zagajnik, nagle usłyszał szczękanie łańcuchów, takie na maxa. Z naprzeciwka znikąd pojawił się ogromny rozpędzony czarny pies z czerwonymi lśniącymi oczami, ale bez żadnego łańcucha, obroży nic. Minął mojego dziadka, dziadek się obrócił, a psa nie ma. Zawsze sobie dopowiadałam, że dziadek wstawiony był, jak to po imprezie, więc coś mu się uwidziało :P Inaczej bym po nocach spać nie mogła. Sąsiadka (teraz ponad 80 lat) kilkadziesiąt lat temu sprzątała w biurze. Żeby wrócić do domu, musiała przejść całą dzielnicę, w tym niefajnym przejściem między cmentarzem a działkami. Wraca kiedyś do domu, zima, ciemno po południu. Nagle na tej dróżce koło cmentarza zaczął iść za nią facet, miał jakiś pakunek/siatkę w ręku. Cmentarz minęli, weszli do parku, nikogusieńko w około. Sąsiadkę coś tknęło odwróciła się i zagadała do faceta. Rozmawiali całą drogę przez park, doszli do tramwaju, a ten jej mówi: "Wiesz, chciałem cię zabić. Tutaj, w siatce mam siekierę. Ale że zaczęłaś ze mną rozmawiać, to cię uratowało". No coment... Wielokrotnie potem przez ten cmentarz szłam sama/z psem po mamę do jej pracy, ale ścieżki unikam po dziś dzień. O historii staram się nie myśleć, bo bym się bała z domu wyjść we własnej dzielnicy. Facet z bloku przy mojej ulicy zatłukł/zadźgał nożem i młotkiem swą kochankę na oczach ich wspólnego czteroletniego dziecka. Dostał najpierw 15 lat, po apelacji 25. Akurat 10 lat minęło niedawno, w gazetach pisali o tym na bank. Babcia za młodu wracała skądś do domu wieczorem, miała przy sobie psa. Nagle pies (wielkie bydlę w typie owczarka) zaczął się do niej tulić i powarkiwać, patrząc w stronę płotu. Babcia spojrzała i zobaczyła sąsiada, który zmarł parę tygodni wcześniej. W zeszłym roku mojej mamie często śnił się jej wujek, który zginął tragicznie na morzu, najprawdopodobniej zamordowany. W dzień zaduszny zapaliłyśmy znicz pod krzyżem przeznaczonym dla tych wszystkich, którzy nie mają grobów, zaginionych itp. Sny ustały. Tą historię opowiadała koleżanka z pracy o swoich znajomych. Małżeństwo z 3-4-letnim synkiem, np. Oskarkiem, jechali drogą, mieli wypadek. Małżeństwo przeżyło, dziecko zginęło na miejscu. Minęło kilka lat, urodził im się drugi syn. I znów, jak mały miał jakieś 3 lata, jechali tą drogą. Mały był w takim wieku, że jeszcze nie wiedział, że kiedyś żył jego braciszek, w ogóle nic o Oskarku nie wiedział. Jadą więc, mają zaraz mijać miejsce wypadku, a mały się odzywa: "Tylko uważajcie, bo tu są wypadki". Matka wydukała: "Skąd wiesz?". A mały na to: "Oskarek mi powiedział...". Siedziałyśmy z siostrą w naszym pokoju, siostra 17 lat, ja 10. Nagle przez cały pokój, od włącznika światła przy drzwiach do kontaktu na przeciwległej ścianie (jakieś 4,5 metra) przeleciała kula światła, którą widziałyśmy obie. Do dziś mieszkam w tym pokoju, nigdy więcej się z czymś takim nie zetknęłam. Mieliśmy kiedyś świnkę morską, urodzoną u nas, wychuchaną i wypieszczoną. Jednak na skutek choroby i niekompetentnego weterynarza świnka odeszła dość gwałtownie z tego świata. Minęło kilka lat, pod wpływem impulsu kupiłam sobie świnkę w zoologu. Na forach wyczytałam, że świnki jako stworzenia stadne nie powinny być same. Jednak pamiętając o moim poprzednim "jedynaku", i tą postanowiłam chować w pojedynkę. Niedługo potem zaczęłam widywać cień. Mały, rozmiaru świnki morskiej. Poprzednia świnka biegała często po mieszkaniu, strasznie była rozpuszczona. Nieraz do mamy mówiłam, że Elvis mi się chyba objawia, zły, że nową świnkę mamy, mama się śmiała. Zimą br. rodzice wyjechali na tydzień, cień dalej łaził po domu wraz z moją obecną świnką. Nie bałam się, wiedziałam, że to Elvis, a on był tak mały i kochany, że po prostu nie przyszło mi w ogóle na myśl, że to jakiś upiór, szatański szczur czy coś. W końcu się złamałam, kupiłam drugą świnkę. Cień pojawiał się dalej. Cóż, miesiąc później dokupiłam jeszcze trzecią świnkę, brata bliźniaka obecnej świnki nr 2, który siedział sam w zoologu i nikt go nie chciał. Wtedy wszystko ustało. Ta świnka kupiona po latach i ta dokupiona jej do towarzystwa to samiczki. Cień pojawiał się regularnie zaś dopóty, dopóki nie kupiłam samczyka (wykastrowałam go oczywiście, co by "babcią" nie zostać ;)). Potem cień objawił się kilkakrotnie po kilku miesiącach, dokupiłam więc jeszcze jedną samiczkę. Od tamtej pory cień pojawił się raz i chyba wreszcie jest usatysfakcjonowany w swoim świńskim niebie, bo już go od dłuższego czasu nie widziałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hellinderka
Jeszcze mi się przypomniało. Wychowawczyni mojej siostry opowiadała, jak kiedyś była opiekunką na koloniach, które nocowały w jakimś starym pałacyku/willi. Sypialnie były na górze. No i kobieta idzie kiedyś na górę, przygotować się do snu, na schodach minęła ją druga kobieta, wychowawczyni zdziwiła się, bo w ogóle jej nie znała. Ta druga jakaś dziwna była, nierzeczywista jakby, w ogóle nie spojrzała, nie reagowała, nic. Ale jakoś nie pomyślała sprawdzić to od razu. Na następny dzień spytała się, skąd ta nowa wychowawczyni. Okazało się, że jedna z poprzednich lokatorek regularnie nawiedza willę i wychowawczyni widziała jej ducha. Jakieś 2 lata temu byłyśmy z sąsiadką z psami na podwórku. Zima wieczór, ciemno, tyle światła co z okien i od ulicy. Nad drzewami zobaczyłyśmy coś jakby lampion, unosił się na wysokości 2-3 piętra, czyli jakieś 10-12 metrów nad ziemią. Takie okrągłe światło, ni to lampion, ni to balon wielkośc***iłki plażowej, tylko bardziej rozciągnięty. Unosił się i opadał jednostajnie, ale tak jakby cały czas w jednym miejscu, w ogóle nie przesuwał się na boki. W międzyczasie na podwórko wjechała samochodem kolejna sąsiadka, dołączyła do nas i też patrzyła. Po chwili zaczęłyśmy plotkować, jak to baby. Nie patrzyłyśmy na "lampion" przez może minutę-dwie, a jak spojrzałyśmy na drzewa ponownie - nic tam nie było. Jeżeli oddalałby się równie powoli, jak poruszał się góra-dół, niemożliwe jest, aby odleciał tak szybko, że byśmy go nie widziały. Na drzewach też nic nie było. Więc ten obiekt po prostu zniknął bez śladu. Z mniej wiarygodnych - pewien dziadek twierdził kilkanaście lat temu, że widział latający spodek nad blokiem stojącym 20 m od mojego domu. Jednak dziadek był akurat sam w pokoju, a jak zawołał córkę, to UFO już odleciało! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up up bo fajny topik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hellinderka
Jeszcze dopiszę :) Kiedyś, jak jeszcze moja siostra z nami mieszkała, obudziła się w środku nocy, ciemno w pokoju jak w d*pie. No i nagle słyszy jakiś szelest, otworzyła oczy, a ja nad nią wiszę, oczy mam otwarte i pytam się, gdzie położyć te bluzki. Ona przerażona wydukała, że do szafy. Ja na to odwróciłam się i spokojnie wróciłam do łóżka. Rano siostra się mnie pyta: "Coś ty odwalała w nocy?". A mi się śniło, że jest popołudnie, siostra na swoim tapczanie leży i książkę czyta, a ja mam jakieś bluzki schować, ale nie wiem gdzie. Więc do niej pochodzę i się pytam. Nawet we śnie jej odpowiedź słyszałam, że do szafy. Na jej szczęście nie lunatykowałam więcej! :D Ostatnio poszłam spać wieczorem z ortezą na ręku, bo mnie od pracy na kompie bardzo prawy nadgarstek boli. Rano się budzę, macham ręką, co tak luźno. Usiadłam półprzytomna, gdzie orteza?! Leżała spokojnie na stoliku stojącym przy kanapie, za moją głową. Albo znów lunatykowałam, albo ściągnęłam przez sen, nawet nie pamiętając. Albo coś ze mnie ściągnęło ;) Mojej siostrze kiedyś się przyśnił sen o końcu świata, że ciemność zapada, wszystko się wali, nawet jej się data ukazała, np. 12.07.2001 (było to w lipcu na 100%). Sen ten miała na dzień przed tą datą, pamiętam, że byłam wtedy jeszcze dzieciuch i trzęsid*pa, więc o mało się nie zapłakałam, że koniec świata itp. Dzień przyszedł, przeszedł i nic się nie stało, nikt bliski czy znajomy nie umarł :P Mojej babci brat (mamy wujek, o którym pisałam wcześniej, że jej się śnił w zeszłym roku) miał już przejść na emeryturę. Był marynarzem. Jednak kolega namówił go na ostatni rejs, bo komuś coś wypadło i wujek miał go zastąpić. Czuł, że nie ma płynąć, bardzo tego nie chciał, jednak dał się namówić. Do domu nie wrócił. Koledzy twierdzili, że został sam na pokładzie na pół godziny, być może spadł z pokładu. Ale pogoda była piękna, żadnego sztormu, wichury, nic, więc nie mogło go zmyć z pokładu. Najprawdopodobniej wiedział o czymś za dużo i został zabity. Jednak było to nie do udowodnienia, wujek nie umiał pływać, a jakby nawet spadł z pokładu, to statek szybko pływa, więc inni mogliby po prostu przeoczyć wypadek. Jednak u mnie w rodzinie po cichu do dziś twierdzi się, że wujek komuś na odcisk nadepnął i po prostu się go pozbyto. Z mniej prawdopodobnych/z przymrużeniem oka: moi koledzy i koleżanki w podstawówce kiedyś na wagary do lasu poszli grupą, natknęli się na jakiś opuszczony budynek, w oknie stała szara niewyraźna postać. Uciekali, że mało butów nie zgubili, więcej na wagary do lasu nie poszli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hellinderka
Dopiszę, a co mi tam :) Sąsiadka, obecnie bardzo stara, miała siostrę, która umarła stosunkowo młodo, osieracając kilkoro dzieci. Jakiś czas po pogrzebie sąsiadka musiała iść w nocy do toalety, wróciła do pokoju, spojrzała - a tam w łazience się światło pali. Wstała więc, myślała, że najwyraźniej zapomniała zgasić. Spojrzała w drzwi kuchenne i zobaczyła swoją siostrę, która była ubrana tak, jak w momencie pogrzebu. Sąsiadka czym prędzej uciekła do pokoju, wskoczyła do łóżka jednej z córek. Oczy zamknęła, ale słyszała kroki i czuła, że materac koło niej się ugina, tak jakby ktoś po nim chodził. Odebrała to jako znak, że siostra prosiła o opiekę nad swymi dziećmi. Sąsiadka starała się, jak mogła, więcej zjawy nie widziała. Cała historia miała (rzekomo) miejsce w moim bloku, piętro wyżej. Jest z gatunku tych, o których staram się nie myśleć, bo bałabym się sama w mieszkaniu zostać :P Znajoma przeprowadziła się do nowego mieszkaniu, świeżo wybudowany blok. Mieszkała sama, którejś nocy wydawało jej się, że słyszy, jakby ktoś klamką szarpał w drugim pokoju. Mieszka do dziś, nie powtórzyło się więcej. Z drugiej strony, choć wiele opowieści jest dziwnych i nie ma logicznego wytłumaczenia (duchy, dziwne sny itp.), to wiele sytuacji jest do wyjaśnienia. Czytałam tu np. o obrazie z płaczącym chłopcem, który łomotał o ścianę (oczywiście obraz, nie chłopiec ;) ). Ja kiedyś miałam taką sytuację z dzwonkami. Byłam sama w pokoju, zamknięte okno i drzwi, więc przeciąg odpada. Nie miałam wtedy żadnego ptaka, co by po pokoju latał i się powietrze ruszało. Moja siostra miała dzwonki, kilka rurek i wiszące delfinki, o które rurki uderzały i dzwoniły. I ja siedzę sobie spokojnie, czytam, a tu nagle dzwonki się rozdzwoniły. Włosy stanęły mi dęba, nic innego tylko DUCH! Jak się okazało, tego dnia w naszej części basenu Morza Bałtyckiego miało miejsce niewielkie trzęsienie ziemi. Było to we wrześniu 2004 roku. Ja nie odczułam wstrząsu, tak był niewielki, ale odebrały wstrząs bardzo czułe dzwonki. No ale co się strachu najadłam, że mnie jakaś duszyczka nawiedziła, to moje :D Kula światła, którą widziałyśmy z siostrą - piorun kulisty? Wiązka energii? A jeżeli ktoś lubi mroczne prawdziwe w 100% historie, to polecam poczytać sobie historię Karla Denke, kanibala z Ziębic :) Najprostsza notka o nim jest na wikipedii. Ale to lepiej w dzień, ja sama czytałam późnym wieczorem pierwszy raz i dziwnie mi było ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo kochałam mojego dziadka był malarzem, gdy umarł byłam przy jego trumnie może miałam 10 lat nikt mnie nie pilnował wtedy i dotknęłam jego ręki dla mnie nie była zimna to był mój dziadek i tylko dziwiłam się że tak leży bo zawsze był bardzo aktywnym człowiekiem pomimo że był inwalidą i nie miał jednej nogi, jako dziecko zawsze mówiłam rodzicom że dziadek w domu w którym mieszkałam jako dziecko siedzi na karniszu, później sama zaczęłam szkicować jako dorosła osoba, talentu do malowania nie mam ale jak coś szkicowałam to samo się działo,później spotkałam pewnego mężczyznę był moim bliskim przyjacielem w noc gdy umierał wiedziałam że stanie się coś złego,gdy mąż następnego dnia powiedział mi że nasz przyjaciel nie żyje - ja wiedziałam wcześniej, wiedział że byłam wtedy w ciąży i długo miałam wrażenie po porodzie że kładzie się na łóżku i patrzy na naszego syna, nie bałam się tylko raz poprosiłam go żeby nas zostawił, że wszystko jest ok i już nie przychodził

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośc3876439875843
ja znam historię o nawiedzonym domu w miejscowości garbów.Powiesiła się tam prawie cała rodzina oprócz jednej córki która przeżyła bo się z tamtąd wyniosła.dom stoi opuszczony ale było kilku chętnych na wynajęcie lub kupno ale każdy kto tam wszedł z przerażeniem twierdził że z domem jest coś ewidentnie nie tak i z tamtąd uciekali.uciekali nawet Ci którzy nie wiedzieli co zdarzyło się w tym domu.dom stoi do dziś i każdy boi się nawet w jego stronę spojrzeć,krążą plotki że ludzie którzy tam mieszkali i się powiesili byli nawiedzani przez jakiegoś demona który kazał im to sobie zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdy miałam 6 lat zachorowałam na żółtaczkę zakaźną byłam w szpitalu i śniło mi się że dźwig podnosi do góry trumnę nagle zerwały się liny trumna się roztrzaskała i wyleciał z niej mój tata. Na drugi dzień przyszła mama do płaszcza miała przyczepioną czarną wstążeczkę, tata miał wypadek mama nic mi nie powiedziała na pogrzebie też nie byłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zdążyło się naprawdę mnie i mojemu mężowi na poczatku grudnia 2013 kilka dni po smierci babci (od str mamy). Dodam ze bylam gdzies w 5 mcu ciazy. Oglądałam z mężem serial z kompa podlaczonego do tv ok 22, niezbyt głośno bo w pokoju obok spala babcia a w pokoju za ścianą rodzice. Zaczęliśmy żartować bo mój tatuś (jest wspaniałmy czlowiekiem) wrócił z imienin kolegi podpity i zabawny ale poszedł spac, wtedy usłyszeliśmy drapanie w ścianie takie mocne. A że trochę denerwujące to poszłam do ich sypialni a mama mówi ze tatuś się nawet nie poruszył odkąd zasnął. Zdziwiona wróciłam do naszej sypialni i powiedziałam mężowi o tym. On zasnął a ja ze kinomanka jestem oglądałam dalej. Ok 12 usłyszałam taki hałas na strychu który też obudził męża. Potem kolejny i jeszcze raz. Maz nie wierzy w duchy ja byłam dotychczas sceptycznie nastawiona. Hałasy się nasiliły słychać je było w różnych częściach sufitu dziwne szuranie, odgłos czegoś ciężkiego upuszczonego z wysokości to bylo takie zlowieszcze i jeszcze to drapanie. .. pisząc o tym mam znów łzy w oczach jak wtedy. byłam przerażona, mąż też. To działo się aż do świtu. Rano powiedzieliśmy o wszystkim mojej mamie i o dziwo nikt prócz nas tego nie słyszał! Potem maz poszedł na strych zobaczyć czy wszystko jest pozamykane i było. Potem podniósł i opuścił ławkę i to był w pokoju właśnie jeden z tych dźwiękow. mama mówi ze to być może babcia jest zła na nas bo jej dzieci (prócz mojej mamy) kłócily się o wątpliwej wartości wg mnie majatek. Tylko ciekawa jestem dlaczego akurat nas chciała wystraszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szfajzarka
up up up!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja się dorzucę i opiszę pokrótce historię moją i mojej mamy. W moim otoczeniu mało kto w nią wierzy, ale niech mnie ręka boska, jeśli to co opisuję jest nieprawdą. Nigdy nie byłam przesadnie religijna, w duchy nie bardzo wierzyłam (chociaz za dzieciaka z podekscytowaniem słuchało się podobnych historii). Wszystko zaczęło się od rozwodu rodziców. Z mamą nie miałyśmy gdzie się podziać - podratował nas znajomy, którego rodzice umarli zostawiając dom. Niezbyt duży, trochę zagracony, właściciel na stałe w innym mieście. Krótko: w zamian za pomieszkanie tam przez jakiś czas trzeba było dbać o nieruchomość i pomóc trochę przy remoncie. Została dla nas uprzątnięta dolna część domu i jeden pokój na górze. Resztę zajmowały rzeczy po zmarłych. Początkowo wszystko było w porządku, rozgościłyśmy się, zaadoptowałyśmy psa, zaczynałyśmy nowe życie. Po jakimś czasie zaczęły się przytrafiać różne "przypadki". Miały miejsce w odstępie od kilku dni do kilku tygodni i nie są uporządkowane chronologicznie. 1. "Gęste" powietrze: Mama spała na górze, ja na dole. W środku nocy obudziłam się i leżałam jak sparaliżowana ze strachu - nie wiem, czego się bałam, ale atmosfera gęstniała tak mocno, że bałam się wziąć głębszy oddech. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego - takiego osaczenia. Podłoga skrzypiała jakby siadało na niej coś ciężkiego, powietrze dało się kroić nożem... W końcu po kolejnym skrzypnięciu zapaliło się automatycznie ur*******ne światło na tyle domu i zmagazynowany tam styropian się przewrócił i rozsypał. Z wrzaskiem poleciałam na górę do mamy. No, ale ok - kot sąsiadów, wiatr, to mogło być cokolwiek. Ale tego paskudnego uczucia gęstości i osaczenia nie zapomnę do końca życia. Podobna rzecz przytrafiła się mamie: spała na dole, w nocy obudziło ją "coś" i czuła się jak sparaliżowana, nie mogła się ruszyć. Powiedziała później (ja byłam poza domem), że powietrze zrobiło się takie jak przed burzą... z tym, że burzy nie było. Napięcie rosło do granic niemożliwości, aż w końcu usłyszała jak ktoś zbiega ze schodów przeskakując po kilka stopni. W tej sekundzie zeszło napięcie i mama zerwała się zapalając światło. 2. "Karanie" ciekawskich. Moja rodzicielka należy do ciekawskich osób, a jako że nie miała żadnego powodu obawiać się gniewu wlaściciela domu (a wręcz mając jego przyzwolenie i zachętę) "myszkowała" w starych rzeczach po jego rodzicach, które mogły nam się przydać. Pewnego dnia przeglądała zdjęcia (również z pogrzebu). Kilka minut później pod miejscem w którym siedziała oglądając te fotki zapadł się tynk. Cóż - budownictwo ani nowe, ani stare - zrzuciłyśmy na karb fuszerki. Szczęściem nikomu nic się nie stało. Innym razem przed wyjściem z domu sprawdzała po kolei, czy zamknięte są okna i drzwi. Przechodziła z pokoju do pokoju, zamykając je za sobą. W momencie, kiedy już schodziła po schodach na dół "ktoś" za jej plecami "spapugował" gest. Drzwi otworzyły się i zamknęły z hukiem. Dodam, że mama przysięgala, że wszystkie drzwi były mocno zamknięte na zamki, nie miały szans same otworzyć się i trzasnąc, nawet od mocnego przeciągu, którego zresztą nie było... 3. Pies i jego "przygoda". Sytuacja miała miejsce po południu w niedzielę. Pies dostał jeść w kuchni, ja i mama siedziałyśmy w dużym pokoju i oglądałyśmy telewizję. W pewnym momencie pies dosłownie wybiegł z kuchni z podkulonym ogonem i wskoczył do nas do łóżka. Sekundę później usłyszalyśmy, jak na kuchenkę spadają wazówki (były zawieszone nad nią). Hałas nieziemski! Spojrzałyśmy po sobie i powiedziałyśmy, że widocznie zawieszka z wazówkami odpadła (już raz tak się zdarzyło), a była swieżo przykręcona. Podniosłam się i poszłam to pozbierać, ale kiedy weszłam do kuchni zmroziło mnie - wazówki wisały sobie nadal. Nic innego nie spadło... a obie słyszałysmy to bardzo wyraźnie. 4. Pukania i odgłosy. Do innych "dziwnych" rzeczy można zaliczyć także stukania w okno w środku nocy. Nie jestem pewna, ale pamiętam, że była to jakaś rocznica, ale czy smierci, to nie dam głowy. W każdym razie stukanie w okno, które było w stanie obudzić mamę. Dodam, że było kilkukrotne, pod oknem nie roslo żadne drzewo, żeby zwalić winę na gałęzie etc. 5. "Nawiedzenia" albo wykończenie nerwowe. Pod sam koniec pobytu w tym domu zdarzyło się także coś, co do tej pory wspominam jako jedno z najbardziej traumatycznych. Po szkole poszłam na górę położyć się - i od tamtego momentu nic nie pamiętam. Mama zrelacjonowała, że zeszłam po schodach płacząc, wyjąc jak we śnie. Zaprowadzila mnie przed lusto i mówiła "zobacz, to przecież ty, . Pamiętam, że patrzyłam w lustro i powtarzałam, że to nie jestem ja, to nie jest moja twarz. Płakałam dalej, mama nie wiedziała już, co ma zrobić. Po jakimś czasie się ocknęłam. 6. Sny Wiele było też snów, w których powtarzał się jeden motyw - ktoś ciągal po całym domu i szarpał mnie lub mamę. We śnie walczłyśmy z czymś niewidzialnym o powrót "do siebie". W każdym przypadku "ta druga" spała i była jakby "poza zasięgiem". Po obudzeniu standardowo spocone, przerażone, zmęczone. Pierwszym moim w ogóle snem w tym domu było: poszłam na górę do tych zamkniętych pokojów i bawiłam się jakimiś rzeczami, które tam były. Zapytałam starszej kobiety, która była ze mną w tym pokoju, czy mogę - ona odpowiedziała "zostaw to!". Finał miał miejsce już po przeprowadzce do nowego mieszkania. Meblowałyśmy je, ale na wiele rzeczy brakowało. Znajomy mamy, po raz kolejny okazując serce "pożyczył" nam do czasu, aż mama nie kupi własnego, żyrandol. Został zawieszony w sypialni mamy. Nasze sypialnie leżały na przeciwko siebie i miałyśmy otwarte drzwi. Powiedziałysmy sobie "dobranoc" i w tym momencie usłyszałyśmy "pstrykanie" włącznikiem od światła. Był środek nocy, absolutna cisza, a dźwięku ani jego lokalizaci absolutnie nie dało się pomylić z czymkolwiek innym. Następnego dnia został spakowany i odwieziony. Mineło od tamtego momentu dobrych parę lat. Wiele jestem w stanie przypisać "zbiorowej panice" albo bujnej wyobraźni. Wielu nie jestem w stanie wytłumaczyć. Od tamtego czasu (ani wcześniej) osobiście nie miałam podobnych doświadczeń ani przeżyć. Opisuję to, poniewaz całkiem niedawno przy spotkaniu znajomych opowiadali sobie takie różne "historie", ale ta została zbyta śmiechem. Sama już nie wiem, co o tym myśleć - z jednej strony dobrze pamiętam dziesiątki takich "przypadków" i dzwinych zdarzeń w tamtym domu, z drugiej, jestem baardzo sceptyczna jeśli chodzi o duchy i spirytyzm w ogóle. Jeśli ktos miał podobne doświadczenia z jakimś miejscem, może się odezwie? Tak czy inaczej, w życiu bym tam nie wróciła i mam nadzieję, że nigdy juz mnie nic takiego nie spotka. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ToMozeJa
Dawno nikt nie pisał a w sumie fajnie się czyta Wasze historie. To może opiszę coś co było w mojej rodzinie. Moja mama miała kuzynkę Renatę, były sobie bardzo bliskie już od dzieciństwa, jak siostry, nawet urodziły się tego samego dnia. Kuzynka mamy zachorowała na raka gdy miała 22 lata, to był cios dla całej rodziny, osierociła dwójkę malutkich dzieci. Moja mam też to bardzo przeżyła. Mówi, że kilka dni po pogrzebie Renaty ta do niej przyszła, usiadła na parapecie. Moja mama się nie bała, zapytała tylko: Renata, jak tam jest? A ona odpowiedziała:Wiesz, tu się już na nic nie czeka. A potem zniknęła i już nigdy nie przyszła do mojej mamy. Mąż Renaty ponownie się ożenił, przeprowadził i moja mama straciła kontakt z dziećmi Renaty. Dwa lata temu jej syn odezwał się do mojej mamy, chciał się spotkać. Spotkali się we trójkę, syn i córka Renaty i moja mama. Nie mogły pamiętać mamy, miały niecałe 2 lata gdy zmarła, jednak często im się śniła, opowiadała o przyjaźni z moją mamą. Okazało się, że znają wiele detali z młodości mojej mamy i jej kuzynki. Moja mama twardo stąpa po ziemi i jest sceptyczna co do duchów itp. ale tego nie jest w stanie sobie wytłumaczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Straszne to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napiszę historię mojego dziadka, może nie straszna, ale dziwna. Więc mój pradziadek był niesamowicie przedsiębiorczym człowiekiem, walczył w I WŚ, później był jednym z pierwszych przedsiębiorców w naszym mieście, bardzo dobrze sobie radził, miał pierwszy warsztat samochodowy w powiecie, przyjmował na naukę chłopaków ze wsi, uczył ich fachu mechanika. Miał też ziemię i kamienicę w centrum miasta a moja prababcia miała sklep z maszynkami do makaronu w 1920 r. :) No i mieli 6 dzieci. W czasie II WŚ Niemcy im wszystko zabrali, ale pradziadek liczył, że po wojnie będzie lepiej. Niestety komunistyczna władza zabrała mu ziemię, wtedy tępiono "prywaciarzy", kazano mu do kamienicy przyjąć tzw. element, został mu jedynie warsztat. Więc mieszkał sam z 6 dzieci nad warsztatem bo prababcia zmarła w czasie wojny. Gdy dzieci dorosły rozjechały się po Polsce a w domu został tylko mój dziadek. Gdy pradziadek umierał mój dziadek obiecał mu, że odzyska zabraną ziemię i kamienicę. No ale większość życia mojego dziadka przypadła na lata komuny, więc nic się nie dało zrobić a w latach 90. dziadek ciężko zachorował i musiał oddać warsztat i żył z renty i nie udało mu się wykupić ojcowizny. Mój dziadek zmarł kilka lat temu, przed śmiercią wymógł na moich rodzicach obietnicę, że odzyskają dawne dobra pradziadka. Po śmierci dziadka rodzice przez wiele miesięcy nic nie robili w tym kierunku. Któregoś dnia mój tato wstał rano i zobaczył dziadka, który siedział na fotelu w sypialni i patrzył na niego smutno. Trwało to kilka sekund, więc ojciec pomyślał, że mu się śniło. No ale po kilku dniach sytuacja się powtórzyła, później dziadek przychodził codziennie, nigdy nic nie mówił tylko patrzył jakiś rozczarowany. Tata postanowił w końcu opowiedzieć to mamie i uznali, że na pewno chodzi o tę obietnicę. Wzięli się za sprawę, skonsultowali z prawnikiem kwestię wykupu kamienicy od miasta i choć sprawa ciągnie się do dziś to dziadek przestał się pokazywać mojemu ojcu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiele lat temu w stanie Indiana, Carmen Winstead została wrzucona przez pięć dziewczyn z jej szkoły do kanału. Chciały one skompromitować ją przed całą szkołą. Gdy Carmen długo nie dawała znaku życia, została wezwana policja. Funkcjonariusze zeszli na dół i wyciągnęli zwłoki 17letniej Carmen, denatka miała złamany kark od uderzenia w drabinkę. Na dnie kanału był beton. Dziewczyny powiedziały wszystkim, że Carmen tam wpadła sama...uwierzono im. Kilka miesięcy po tym 16letni David Gregory przeczytał tę historię i nie przesłał jej dalej. Gdy poszedł wziąć prysznic, usłyszał dziki śmiech. Zaczął wariować i szybko pobiegł do komputera przesłać historię Carmen dalej. Potem powiedział "Dobranoc" swojej mamie i położył się spać, ale 5 godzin później matka obudziła się słysząc bardzo głośny hałas, a David zniknął. Policja znalazła go w kanałach, ze złamanym karkiem i pozbawionego skóry na twarzy. Spróbuj chociaż wygooglować jej imię - zobaczysz, że to prawda. Jeśli nie prześlesz tego dalej dopisując: "Skrzywdzili ją", Carmen dorwie Cię, z kanału, toalety, prysznica, czy wtedy gdy będziesz spał. Obudzisz się w kanale, w ciemności, a Carmen zabije Cię i obedrze skórę z twarzy. Skrzywdzili ją!!!! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hop do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kilka lat temu dostałam przydzial na mieszkanie komunalne do remontu. Wiedziałam ze wcześniej umarł w nim facet bo się zapil ale w końcu w ktorym mieszkaniu ktos nie umarł. Wyremontowalismy i po ok pól roku tam zamieszkalam wraz z córką. Pierwszej nocy uslyszalam na przedpokoju jak upadla moneta i potoczyla sie po podłodze . Wstalam bo to wieczór byl i poszłam zobaczyć co to. Fakt leżała moneta pod garderobą pod kurtka w której byly zamknięte kieszenie wiec skąd miała wypaść. Kilka dni później nad ranem uslyszalam dźwięk budzika który dochodził z drugiego pokoju w ktorym znajdowaly si kartony z rzeczami. Poszłam pogrzebalam znalazłam budzik z tym ze byl bez baterii. Zaczynałam sie bać.. Po kilku tygodniach późnym wieczorem uslyszalam klucz w drzwiach jakby ktos wchodził. Z dusza na ramieniu podeszlam do drzwi oczywiście nikogo nie bylo . Wróciłam do lozka a zamek znów sie przekrecil juz tam nie wróciłam tylko koldrena głowę mocniej naciagnelam. Potem byl jakis czas spokoj do czasu gdy w środku nocy obudził mnie halas. Początkowo myślałam ze sąsiedzi wala mi miotla w podłogę ale po wysłuchaniu okazalo sie jakby ktos chodzil i mocno stukal w podłogę m bałam sie jak nigdy koldra po sama głowę nacignieta. Miałyśmy juz psa który lezal ze mną i sie nie ruszył. Po chwili poruszalo sie pranie na suszarce w pokoju i wszystko ucichlo. Wtem pies wstal i sie posikal na panelach czego nigdy nie robi. Po ok pól roku udalo mi się namówić faceta by przecial klodke w piwnicy której nie używaliśmy. Naszym oczom ukazał sie metalowy krzyż z cmentarza z pasyjka . Pasyjka mowila o tym ze est to krzyż zmarlej zony owego pana. Pocięliśmy krzyż na drobne pasyjke tez i zanieśliśmy na cmentarz. Od tej pory wszystko się skończyło. Zapytałam sąsiadów ja zmarł owy pan. Okazał sie ze się zapil i lezal ze dwa tyg zanim go znaleźli..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×