Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość *Beznickowa*

*Straszne Historie* PISZCIE! *

Polecane posty

likwi- ten budynek nie stał przy drodze ruchliwej aby tir mógł tam zajechać, to jedynie ślepa uliczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MiluniaP
Znajoma mojej mamy, gdy spała, usłyszałam dźwięk tłukącego się szkła, strasznie się przestraszyła, ale gdy rano szukała tego, co się stłukło, nic nie znalazła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość noooo opowiadajcie dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emigrantka11111
Super topik :) To teraz ja. Opowiada mi to czesto moj tata.Ja byli dziecmi to z kolegami czesto chodzili na cmentarz.I pewnego dnia na mentarzuzaczeli zagladac przez dziure do jakiegos duzego grobowca.Nagle slysza dzwony,jakby szedl pogrzeb,wiec szybko wybiegli na ulice zobaczyc pogrzeb,a tu nic nie ma.Wrocil do domu i wszystko opowiedzial swojej mamie (babcia tez mi tym mowila).A babcia pozniej sie dowiedziala,ze w tym dniu nie bylo zadnego pogrzebu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SyBii
aa więc tą historię opowiadała mi moja przyjaciółka. jest ona jak najbardziej autentyczna. Paulina jakieś 2 lata temu wybrała się ze znajomymi nad wodę. Codziennie wybierały się na jakieś imprezy, dyskoteki chciały się trochę rozerwać, lecz nic nie piły. Aa więc na jednej z takich wieczorych imprez Paula i Iwona wyszły przed dyskoteke, żeby sie przewietrzyć. Było ciemno. Chwile porozmawiały, przeszły się kawałek. Wypiy trochę różnych soków tak jak to jest na imprezach, więc zachciało się im do łazienki. Nie chciały wracać do dyskoteki, boo przeważnie w ubikacjach są kolejki, a że akurat były na dworze mogły załatwić swoje potrzeby. Poszukały jakieś krzaczki, ciemne miejsce i zaczęły sikać. Zauważyły nagle cień jakiegoś człowieka. Zamiast ręki miał haka.Strasznie się wystaszyły, zaczęły krzyczeć i uciekać i wtedy taa postać zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu. Później bały się wyjść z dyskoteki. Gdy tylko Paula wróciła z wakacji poszła do zaprzyjaźnionego księdza, aby mu opowiedzieć o tym zdarzeniu. Ksiądz wyjaśnił jej, że była too dusza czyjscowa błąkająca się po ziemi, szukająca tu ratunku wsród ludzi, która nie mogła dostać się do nieba, bo nikt się za nią nie modlił. Widocznie wszyscy o nim zapomnieli na bardzo długo.. Bo teraz już nie spotyka się ludzi z hakiem zamiast ręki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeeeeeeeehe
ja jakies 3 lata temu jak bym sama na noc w domu bo rdzice w pracy byli i siedzialam przy kompeto uslyszalm jak ktos siada na lozku, jak spojrzalam na lozko to zobaczylam takie wglebienie jakby ktos na nim siedzial, ale nikogo nie bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tuśśka
ja mam jak najbardziej autentyczną historię, którą potwierdzali moi sąsiedzi (kilkoro wiekowych już staruszek i staruszków). Mieszkam na wsi, a dokładnie na jej obrzeżu - sześć domków, a wokół pola i las. Wszystkie te małe domki są jeszcze "poniemieckie", przedwojenne. W moim domu mieszkał niegdyś Friedrich Quass z żoną, która zmarła w okropnych męczarniach gdy rodziła swoją córkę Marthę. Gdy Martha wyrosła na urodziwą panne ojciec chciał oddać ją za żonę Polakowi - Piotrowi Pogonce. Niestety Martha go nie kochała, ale nie miała odwagi sprzeciwic się ojcu. Kilka miesięcy po ślubie Piotr zabrał Marthę na konną przejażdżkę. Galopowali przez las, gdy nagle Martha spadła z konia i udeżyła głową w kamień. Najprawdopodobniej zapadła w śpiączkę, ale stwierdzono że nieżyje. Pochowano ją na ewangelickim cmentarzu w Dłużynie Dolnej (niem. Langenau). Pewnej nocy, gdy nad Dłużyną rozszalała się burza, przyjaciółka Marthy - Gertrude Hoffman miała straszny sen: widziała Pogonkę w trumnie. Ta szamotała się, dyszała bo brakowało jej powietrza. Gertrude usłyszała słowa przyjaciółki: "Ratuj mnie! Ja żyję! Jeśli to prawda niech na moim grobie wyrośnie fioletowy wrzos" Następnego dnia Gertrude powiadomiła o śnie ojca Marthy - Friedricha. Przybywszy na cmentarz zobaczył wokół grobu córki mnóstwo wrzosu. Po odkopaniu trumny wszystkim ukazał się przerażający widok - zwłoki leżały wygięte w nienaturalny sposób z twarzą zwróconą w dół. Friedrich po tych wydarzeniach stracił rozum. Kilka dni później powiesił się w lesie. Cmentarz ewangelicki w Dłużynie zlikwidowano. Kości wrzucono do zbiorowej mogiły.Nagrobki stoją wzdłuż ogrodzenia na cmentarzu komunalnym. Wrzosy rosną do tej pory na starym cmentarzu oraz na nowym - przy nagrobku Pogonki. Nie sposób ich wytępić nawet chemikaliami... ...może to mało straszna historia, ale jak najbardziej prawdziwa - o tym wydażeniu było w mojej wsi głośno przez długi czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuuuuuuuuuuup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Punkowa
Tuśśka ta twoja opowieść brzmi jak legenda:) ja też znam jeszcze kilka historii ale nie chce mi się już pisać innym razem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecej opowieści

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupup
piszcie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może może może
prawdziwa historia rodziny która wydarzyła sie w latach 90 siątych małżeństwo z nastoletnimi dziećmi zbudowali swój dom wymarzony w końcu i wprowadzili sie do niego. Cały czas działy sie dziwne rzeczy, w nocy gdy spali drzwi wejściowe z futryną wypadły z muru i runęły przeżyli szok gdy to zobaczyli, wytłumaczyli sobie że to jakaś wada budowlana w nocy zawsze na strychu słyszeli kroki, spali z dziećmi w jednym pokoju bo sie bali kroki bardziej było słychać w pokojach dzieci.Ojciec rodziny dojeżdżał do pracy 35 km w jedną stronę, miał nowy samochód. Samochód się popsuł pomimo tego że był nowy i na dodatek producent nie uwzględnił mu reklamacji.A auto było sprawne tylko w pewnej chwili nie chciało ruszyć z podwórka i koniec.Facet nie miał czym jeździć bo przecież nie dostał odszkodowania a naprawa był duży koszt.Syn który sie uczył wówczas w ósmej klasie złamał noge na schodach i chodził w gipsie.Po rekonwalescencji ćwiczył na w-f i złamał noge ponownie w tym samym miejscu , widocznie noga nie była wprawiona i miał bardzo skomplikowane złamanie na skutek czego miał indywidualne nauczanie w domu.Przychodziła do niego nauczycielka.Nauczycielka źle sie czuła w tym domu , miała problemy z ciśnieniem zawsze jak do niego przychodziła.Po pewnym okresie wycofała sie i przychodziła inna. Córka która miała wówczas 17 lat bardzo sie zmieniła, cięła sobie nawet skóre na rękach, ramionach.Zawsze była pogodna a ufarbowała sie na czarno , wagarowała i często nie wracała do domu na noc. Matka nie pracowała, sidziała w domu, chorowała na astme. Wieczorem zawsze psy bardzo szczekały pomimo że oni chodzili wokół domu i nikogo nie było.Psy w nocy też szczekały. Córka im mówiła że w nocy widziała cień na ziemi który sie przemieszczał a psy ujadały.Cień wysokiego mężczyzny bądź był to wydłużony cień pod wpływem światła.Całą noc przed domem paliło sie światło. Rodzice nie wiedzieli czy jej wierzyć bo ona ostatnio bardzo dużo dziwnych rzeczy mówiła, miała dziwnego chłopaka który wyglądał jak satanista. W końcu nie wytrzymali i poszli do znanego specjalisty który zajmuje się bioenergią, leczy ludzi w taki sposób że widząc ich już wie co im dolega, nie wiem na czym polega jego specjalizacja ale dużo ludzi do niego chodzi i zdrowieją, do tego zajmuje się jakby magią.On nie będąc w tym domu poprosił ich o mape i sam wskazał miejsce gdzie znajduje się nieszczęśliwy dom.Pojechał tam i powiedział im że w tym domu jest duch bardzo złego człowieka, który został tu pochowany, jest to nie polak, niemiec ponoć duchowny który robił złe rzeczy.Konkretnie jego zła energia jest tu obecna i on z nim porozmawia aby jego dusza odeszła stąd. Prowadził rozmowy z tym duchem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie miałam aż tak starsznej.. Było to dawno miałam może jakieś 9 lat i kiedyś po szkole z koleżankami wpadłyśmy że pójdziemy do takiej jedenj rodzice jej w pracy byly a ze mieszkala od razu za szkola ze nawet przez jezdnie nie trzeba bylo przechodzic miala klucze [mieszkała w bloku ostatnie piętro] i tak siedziałyśmy i się nudzimy.. Było nas bodajże 8 i któraś wpadła na pomysł wywołania duchów .. Wzięłyśmy biały talerzyk świeczke i usiadłysmy trzymając sie za recee zaczelysmy cos mowic zeby sie duchy pojawily ale po jakims czasie znudzilo nam sie to. Wiec usiadłysmy do telewizji i tak WSZYSTKIE siedzimy w duzym pokoju [jej rodzicow] i nagle na ich łozku znalazła sie lalka taka baletnica - co bylo az tak dziwne ze przed tem byla u dziewczyny na biurku niewiem w jaki sposob sie tam znalazla ale wszystkie zaczelysmy panikowac.. ubieramy buty - domofon zadzwonil wszystkie do okna zobaczyc kto to bo nikogo nie bylo a ona podniosla sluchawke i ktos jej powiedzial " dzieci nie robcie tego wiecej" a MY wszystkie NIKOGO przez to okno nie widzialysmy :O n8ie wiem jak to wyjasnic ale juz nigdy nie poszlam do niej do domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość le_grvszka
super topic! też znam kilka historyjek, nie takich strasznych, ale prawdziwych. 1/ w naszym domu zawsze były jakieś zwierzęta, głównie koty. Była też taka mądra, czarna kotka, która ze starości zdechła. Przez jakiś czas potem słychać było odgłosy charakterystyczne dla kota, jak chodzi, skacze po meblach, zwłaszcza jak się kręci po kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Kto ma koty, ten zna takie odgłosy. Dziwne było to, że wszyscy je słyszeliśmy, choć wtedy innych zwierząt akurat nie mieliśmy i w dodatku zdarzało nam się jakby zapominać, że kotka nie żyje i na przykład ją zawołać, albo strofować, żeby nie skakała z szafki, bo coś zwali! Naprawdę było to bardzo dziwne, bo wrażenie było takie jakby przez jakiś czas kot nie zorientował się, że nie żyje a i my jakoś ulegaliśmy temu wrażeniu. Oczywiście z czasem to minęło, ale do dziś jest to dla mnie (dla nas) bardzo... dziwne, choć nie straszne. 2/ podobnie teraz mam takie wrażenie, pracuję w budynku, który jest bardzo stary i nawet zabytkowy. zdarzyło mi się, że musiałam w nim być w weekendy, kiedy nikogo poza mną w nim nie było. Teren jest ogrodzony, budynek ma alarm antywłamaniowy, jak tam byłam na 100 procent byłam sama. Ale właśnie nie do końca. Siedząc przy komputerze przy swoim biurku na piętrze wyraźnie miałam odczucie, że na dole ktoś chodzi, jest, też jakby pracuje. Tak samo zza ściany i na piętrze wyżej czasem dobiegały takie odgłosy dziwne czyjejś obecności. Nie jakieś przerażające, ale takie, jakby ktoś normalnie coś wykonywał, spokojnie pracował. Kilkakrotnie zdarzyło mi się sprawdzać, czy przypadkiem ktoś nie wszedł, jakiś złodziej, czy zagubiony przechodzień, ale nie. Drzwi pozamykane, brama zamknięta... Rozmawiałam o tym z kolegą, który powiedział, że w duchy żadne nie wierzy, ale kiedyś nocował w tym budynku i też miał całą noc wrażenie, że za ścianą ktoś chodzi. On mówi, że to stara konstrukcja, deski, że "mury pracują" ale... przyznał, że samemu będąc, można czuć się tu nieswojo. Kiedyś musiałam przyjść w niedzielę i coś zrobić, to była taka pilna robota, miałam dane w komputerze, z których musiałam skorzystać. Siedziałam i nagle patrzę, zrobiło się już ciemnawo... naprawdę czułam się tak... nie to, że przestraszona, ale machnęłam ręką na robotę, szybko się spakowałam i poszłam, zanim zupełnie zapadł zmierzch. Wspominałam, że budynku jest alarm - mamy bardzo często zgłoszenia, że alarm się włącza w nocy a mimo to po sprawdzeniu okazuje się, że nic nie jest, wszystko pozamykane. Alarm był już wielokrotnie sprawdzany, ustawiany, kalibrowany i... nie pomaga. 3/ miałam wtedy 20 lat (dziś kilka więcej). Spędzałam wakacje w domu w Kazimierzu nad Wisłą, domu znajomych mojego przyjaciela. Była nas tam cała kilkuosobowa grupa, która się w tym domu rozlokowała tak, że on spał w pokoju obok, para znajomych w pokoju na końcu korytarza a ja z młodszą siostrą w narożnym pokoju. Dom był dość stary, obszerny, poza pokojami, które zajmowaliśmy były tam jeszcze inne pokoje i pomieszczenia, które umeblowano starymi meblami, niektóre na pewno były przedwojenne. Wszędzie pachniało jeszcze jakimiś środkami na mole, bo właściciele generalnie mieszkali na stałe w Puławach, gdzie pracowali, natomiast ten dom po swoich rodzicach po prostu trzymali, czasem korzystając z niego jak z domu letniego, czasem pozwalając komuś tam pomieszkać - tak jak wtedy nam. Pamiętam, że spałyśmy z siostrą na tapczanie na przeciwko okna, z głowami od strony drzwi (drzwi też były na przeciwko okna). Na środku pokoju stał okrągły stół z obrusem, kilka krzeseł, pod drugą ścianą biblioteczka z książkami, jakiś piec, jakaś szafka niska, czy toaletka, wszystkie meble też stare. Okno wychodziło na stronę północną, pokój był dość ciemny, zwłaszcza, że za oknem rosło drzewo i gałęzie je zasłaniały, utrudniając dostęp do światła. Dalej za oknem było podwórze, stodoła i dalej mały sad i kawałek łąki. Nie było tam innych domów ani drogi, ani ulicy. Nocą po prostu było ciemno. Pierwszej nocy nie mogłam zasnąć na nowym miejscu, potem zasnęłam, ale się obudziłam, rozejrzałam. I zdrętwiałam. Obudziłam moją siostrę, która spała koło mnie i pokazałam jej róg pokoju, ten koło okna. Była tam pusta ściana, bo stał tam tylko jakiś niski fotel czy coś w tym stylu. Obie zamarłyśmy. Róg świecił, tak jakby... no nie wiem, pomalowano fragment ściany farbą fluorescencyjną. Nie mogło tam padać światło z okna, odbicie z szyby czy innego pokoju, nie widać było zresztą żadnej smugi np w szparze drzwi. A jednak normalnie tam świeciło. Generalnie byłyśmy wtedy młode, trochę się wstydziłyśmy panikować, trochę udawałyśmy przed sobą odważne (ja jako starsza siostra a ona żeby nie wyszło, że dziecinna) i po kilkudziesięciu minutach poszłyśmy spać dalej, bo właściwie nic się dodatkowo nie działo. Spałyśmy tam przez cały pobyt i więcej nie widziałyśmy tej srebrzystej plamy, ale potem o niej mówiłyśmy, po kilku miesiącach i obie jesteśmy przekonane, że to było coś bardzo dziwnego. 4/ kiedy byłam w ciąży już pod koniec i ja i moja mama w nocy słyszałyśmy płacz niemowlęcia. Wyraźnie dobiegał z któregoś z sąsiednich mieszkań, choć znałyśmy sąsiadów i nie zauważyłyśmy u nich żadnych niemowląt :) Pamiętam, jak się zastanawiałyśmy nad tym, u kogo mogło dziecko w nocy płakać. Myślę, że obie uległyśmy mimowolnie sugestii z powodu mojej ciąży i czekania na maleństwo. Inna historia z moim dzieckiem - kiedy byłam w ciąży wszyscy mówili mi, że będzie chłopak. Ciągle o tym mówili, ale ja się denerwowałam, że tak mówią, byłam jakoś przekonana, że będzie dziewczynka i że jej przykro, że wszyscy czekają na chłopca i że może będą rozczarowani jak się urodzi. Okazało się, że jest dziewczynka! :) Oczywiście po pierwszym małym zaskoczeniu, że jednak nie - bardzo kochana przez całą rodzinę. Powiecie, owszem -kobieta może czuje, jaką płeć ma jej dziecko. Ale ja do tej pory kilka razy przewidziałam, jakiej płci będą dzieci moich koleżanek! Nie wiem, skąd to się bierze, ale po prostu wiem. Najdziwniejszy przykład: moja bliska przyjaciółka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że właśnie zrobiła test i jest pozytywny i że musi, po prostu musi komuś się pochwalić, obgadać sprawę i trochę uspokoić (zanim w romantyczny sposób powiadomi męża no i resztę rodziny). Od razu jej powiedziałam, że gratulacje, super i że to będzie chłopiec. Po prostu wiedziałam, byłam na 100 procent przekonana, że to będzie chłopak. I sprawdziło się. W jeszcze kilku przypadkach tak miałam, więc to bardzo dziwna sprawa. No, może nie do końca, bo chyba mam jakieś predyspozycje, ale to na inny wątek. 5/ Inna historia z moim dzieckiem. Kiedy byłam nastolatką, przyśnił mi się członek bliskiej rodziny. Mieszkałam wtedy w bloku na 10 piętrze a wyraźnie widziałam siebie w tym śnie, jak wchodzę do swojego pokoju i patrzę na okno a tam po drugiej stronie szyby wyłania się na ciemnym tle twarz tej osoby w takim strasznym uśmiechu i wiem, po prostu nagle mam przekonanie, że to wampir. Osoba jest do dziś żyjąca. Mówiłam o tej historii tylko siostrze, ale potem o niej na długie lata zapomniałam. Dorosłam, urodziłam dziecko, dziecko podrosło kilka lat i kiedyś opowiada mi swój sen, w którym ta sama osoba też jest wampirem... Wyobraźcie sobie jak bardzo byłam zaskoczona i trochę... przestraszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupupupupupuuppupupup
juz tutaj maje historie opisywalam gdzies na poczatku ale nie wiem czy ta opisalam rowniez : sa to dwie autentyczne historie : 1) mialam okolo moze 7 lat i spalam z babcia i dziadkiem w jednym pokoju , moje lozko stalo po jedej stronie a ich po drugiej wiec spie spie , a za moim lozkiem byl jeszcze piec , spie i nagle ktos mnie glaszcze po glowie , ja sie przebudzilam i poruszalam sie ,a ten ktos tak jakby sie skryl , znowu leze sparalizowana( myslalam ze to zlodzieje ) i znowu ktos mnie glaszcze po glowie , i znowu sie powiercilam i ten ktos sie skryl ... pozniej juz usunelam i nie wiem ile to trwalo :) na drugi dzien zaraz powiedzialam to babci , babcia powiedziala ze to moze moj wujek przyszedl i mnie poglaskal , nie znal mnie bo jako dziecko zginal tragicznie :( historia 2) kiedys kiedys temu zaginela moja kuzynka , a ja ze bardzo lubie karty klasc (rodzinne:D) na drugi dzien co zaginela zapytalam sie kart co sie z nia dzieje , obraz kart vyl nastepujacy:smierc blisko domu i las (ukazala mis ie karta drzewa, natury) ale wmowilam sobie ze to napewno nie prawda , po 2 tyg od poszukiwan ,znaleziono ja blisko domu w lesie zamordowana :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupupupuupupupupup
histori num 2 nikomu dotychczas nie powiedzialam , i nikomu nie powiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość le_grvszka
Pamiętam z dzieciństwa jak siostry mojej babci z rodzinami i oczywiście moja babcia siadywały przy rodzinnych spotkaniach i opowiadały historie, niektóre rodzinne, niektóre takie zasłyszane, co się komu przydarzyło... Jedną z nich jest taka historia, nie pamiętam czy zasłyszana, ale pewnie każdy z Was słyszał jakąś wersję, bo "zjawisko" to było kiedyś chyba częste. Kobieta osierociła swoje dziecko zaraz po urodzeniu. Ale do roku czasu dziecko codziennie w swoim łóżeczku co jakiś czas śmiało się, wyciągało rączki, mimo że nikogo przy nim nie było. Mówiło się, że to ta kobieta przychodzi do dziecka, sprawdza, czy mu się krzywda nie dzieje. Dziecko skończyło roczek i przestała podobno przychodzić. Oczywiście motywy z sygnałem dawanym przez zmarłego - i u nas na tych spotkaniach rodzinnych były omawiane. A to łyżka wazowa spadała, a to święty obrazek z wielkiego haka nad łóżkiem. Kiedyś dużą wagę się przykładało do tego, że zmarły był w domu do czasu pogrzebu, zasłaniano lustra ciemnymi materiami - żeby nie zobaczyć jak się przechadza po domu ostatni raz, żegnano się z nim ale i załatwiano jakieś ostatnie sprawy, żeby nie musiał wracać. Pamiętam, że powtarzano, żeby nie płakać za bardzo, nie rozpaczać, bo zmarłemu ciężko odejść. Z opowieści rodzinnych też pamiętam, że zmarli się śnią, ale najczęściej żeby o czymś przypomnieć, coś pomóc lub ostrzec i nie powinno się ich bać. Mi się kiedyś śnił zmarły dziadek, ale nie czułam lęku, we śnie w ogóle nie miałam świadomości że nie żyje a jak się obudziłam, też się nie bałam. Myślę, że dziadek nie chciał mnie wystraszyć i nie wystraszył :) , może chciał się ze mną - we śnie - jeszcze raz zobaczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest jeszcze jasno wiec do
spania daleko:D:D:D a ciekawe te historie uwielbiam taki dreszczyk emocji , az mnie ciarki przechodza :DD:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość le_gruszka
W Żyrardowie jest taka elegancka willa z XIX wieku, nazywana pałacykiem tyrolskim. Mieszkała tu zamożna dama z mężem, urodziło im się dziecko, córeczka, Marie. Niestety, równo miesiąc po urodzeniu dziecko zginęło w pożarze wywołanym przez świecę, od której zajęły się firany i baldachim kołyski, spaliło się. Ojciec maleństwa wyjechał i nie ma informacji, gdzie zmarł. Matka podobno postradała zmysły. Gdy zmarła, zaczął się ukazywać jej duch. Nazywano ją damą z czerwoną różą, bo podobno ma czerwony kwiat we włosach. Chodzi po domu, niespokojna, szukając swojego spalonego dzidziusia. Na cmentarzu żyrardowskim jest zresztą bardzo ładny, zabytkowy grobek z pomniczkiem w kształcie takiej jakby właśnie kołyski z baldachimem, na którym są złote gwiazdki. Bardzo smutne jest, że wyryta data narodzin i śmierci to równiutko miesiąc... Ducha kobiety podobno widuje każdy właściciel pałacyku, ale też postronne osoby - stąd legenda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Super-te wszystkie historie powoduja dreszczyk i gesia skorke.Tym bardziej ze ja wierze w takie rzeczy-bo wierze ze cos jest po tym zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jeszcze jedna historia,ale juz nie przezyta bezposrednio przeze mnie ale zaslyszana.Moja babcia opowiadala mi ze u nich we wsi byl lasek.W lasku tym dawno temu powiesil sie mezczyzna i lasek zyskal miano "lasek wisielca".Pewnego dnia moj dalszy wuj zbieral drzewo w tymze lesie i znalazl stary scyzoryk.Wzial go do domu,oczyscil z rdzy i uzywal.Od tego czasu w domu wujka zaczely sie dziac dziwne rzeczy-trzaskaly drzwi,skrzypialy podlogi,szklanki same spadaly z polek,gaslo swiatlo.Po kilku tygodniach stalo sie tak niznosne,ze juz nie mogli sobie z tym poradzic.I wtedy ciotka przypomniala sobie o scyzoryku i kazala go wujowi odniesc do lasu.Ten smial sie z nije poczatkowo,ale posluchal.Zaniosl scyzoryk i zostawil w lasku.od tego dnia wszystko minelo.I ludzie mowia ze to wisielec upominal sie o rzecz ktora byc moze nalezala do niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
le gruszka---> świetne te Twoje opowieści! po prostu dreszcze mnie przechodzą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×