Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 100 wspólnoty

chcę mieć dostęp do jego konta.

Polecane posty

Autorko, ale powiedz, tak pytam z czystej ciekawości i bez żadnej złośliwości - czym Ty się potrafisz tak długo w domu zajmować..? Pytam autentycznie ciekawa. Gdybyście mieli dzieci, to sytuacja byłaby dla mnie klarowna, a faceta nazwałabym paskudą ;) ale - tak wynika przynajmniej z mojego doświadczenia - jeżeli nie ma dzieci, które trzeba mieć na oku non stop i które wszystko rozrzucają dookoła, to utrzymanie porządku i gotowanie obiadów w domu nie nastręcza żadnych trudności przy normalnej pracy obojga partnerów. Obiadki zawsze mieliśmy i mamy domowe, raz w tygodniu ciasto lub ciasteczka, nawet te konfitury uda się zrobić... Poza tym - co to znaczy, że masz "pracę, żeby tylko była"? Jeżeli wychodzi się na 8 godzin, to przecież wszystko jedno, czy praca jest ambitna, czy nieambitna- nie ma Cię w domu przez tyle a tyle czasu i już. Powiedziałabym nawet, że marnowanie 8 godzin na pracę byle jaką, jeżeli masz możliwości podjęcia "porządnej" jest po prostu.. marnowaniem. No ale to już tak naprawdę jest Twoja sprawa i Wasz wybór. Jeżeli umówiliście się JASNO i DOKŁADNIE że Ty nie będziesz "poważnie" pracować, tylko zajmować się domem i on na to przystał, to nie zmienia się reguł w czasie gry. Skoro je zmienia,to wyjścia są 2 - albo doszedł do wniosku, że te reguły były złe (ale wtedy powinien z Tobą porozmawiać, przecież jesteś młoda, nie macie dzieci i możesz spokojnie wrócić do "ambitnej" pracy), albo.. takich reguł de facto nie było, nie były jasno wypowiedziane, a tylko przebąknięte bądź "dane do zrozumienia". My mamy wszystko wspólne, tak było gdy ja zarabiałam więcej, tak jest teraz, kiedy Mąż zarabia więcej. I tak, jak Koala - dobrze pamiętam, jak przyniósł swoją pierwszą pensję, gotówką (nie pamiętam już dlaczego gotówką) , i jak się mało nie rozpęknął z dumy, wręczając mi ten plik i mówiąc chyba dokładnie tymi samymi słowami: "Proszę, kochanie, zobacz, ile dla NAS zarobiłem" :D jak ja dostaję zapłatę za jakieś zlecenie gotówką, też lubię tak robić;) nie znudziło się nam to dzielenie się i pękanie z dumy po prawie 5 latach małżeństwa:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 100 wspólnoty
No więc chodzi o to, że ja mam pracę blisko domu, wracam róznie najpóźniej ok 15. Mój narzeczony dojeżdża do pracy ok 50 km więc nie ma go w domu generalnie po 12h. Jak wracam powiedzmy o tej 15 to mam te 3h do jego powrotu, żeby sobie sprzątnąć, ugotować, zrobić zakupy, wyprać, uprasować. Czasem wypadnie jakieś dodatkowe zajęcie. Myślę, że po ślubie funkcjonowałoby to podobnie. Załóżmy, że gdyby on wrócił do domu po 18, to akurat mielibyśmy czas dla siebie, żeby coś razem porobić. W dodatku mieszkamy na wsi, w domu (nie w bloku gdzie wszytko jest pod nosem), gidze generalnie jest więcej roboty. Poza tym, jest ogród, ogródek i ktoś tez sie tym musi zająć. W lecie jest robota z przetworami i takie tam. Wiem, że nowoczesne kobiety tym gardza i tego nie rozumieją, bo mogą wszystko kupic w sklepie, ale ja lubię takie zajęcia i mój narzeczony też je sobie ceni. Muszę z nim porozmawiać tylko i ustalic kwestie finansowe. Może nie będzie tak źle. Wczoraj miałam kiepski dzień i chyba zbyt surowo go oceniłam. Nawet teraz, będąc tylko narzeczoną, gdybym poprosiła o kase to na pewno bym dostała. Poza tym, już od jakiegoś czasu nawet jeśli on chce kupić coś dla siebie za swoje pieniądze, to mnie zawsze pyta o zdanie i wszystkie wydatki konsultuje. Wiem, że ze świeżych obiadków można by zrezygnować, ogród sobie odpuścić, obowiązki podzielić po połowie. Zobaczymy jak bedzie, jeśli się nie zgodzi na wspólną kasę to będę musiała poszukać bardziej czasochłonnej i lepiej płatnej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 100 wspólnoty
Podsumowując, chodzi jedynie o to, że gdybym pozostała przy swojej pracy, to miałabym czas, żeby przejąć większa cześć obowiązków domowych i tym samym zostałoby nam więcej czasu dla siebie - już wszystko jedno czy będziemy go spędzać razem czy osobno. A tak, jak wrócimy oboje po 18, to zostanie tylko czas na wykonanie obowiązków domowych i będziemy funkcjonować na zasadzie 'praca - dom - spanie'. A właśnie teraz dopóki jeszcze dzieci nie mamy, to chciałabym, żebyśmy sobie jeszcze trochę tego związku poużywali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiscie poświecanie się dla domu nie musi być dobre, ale ja akurat rozumiem rezygnację z pracy dobrej dla domu. Ja zarabiam dobrze, ale odkad sie przeprowadziłam do męża mam do pracy blisko. Jak wychodze o 17-tej, to o 17:20 jestem w domu. Zdażę i obiad ugowtować (nie codziennie, ale codziennie jest, gotuje większe porcje na 2 dni), posprzatać, latem troche w ogródku porobić. Poza tym jakies zajęcie pozadomowe (a to na kurs tańca chodziliśmy, a to prawo jazdy na motor robiłam), to wszystko jest bez bólu czasowego. Ale jak mieszkałam 60 km od miejsca pracy (tej samej od 6 lat), to traciłam na dojazdy od 2,5h do 4h dziennie. Jak Ci 4 godziny uciekna, to naprawdę gonisz w pietkę. Ja miałam mozliwośc dojeżdżać(poza tym miałam fart, że zamieszkałam blisko pracy), ale nie kazdy ma, a w małych miejscowościach pensje są gorsze. Tyle, że jak nie ma dzieci, to mozna się pomęczyć - kwestia wyboru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfbfbfbfbfb
Nie wiem, czy Wy potraficie w ogóle czytać. Naskakujecie na tą dziewczynę, bo dokonała takich a takich wyborów. A jej chodzi o wspólne finanse, a nie Waszą opinię na temat jej pracy. Ja już się wypowiedziałam, że nie wyobrażam sobie mieszkać razem i traktować swoje dochody osobno (ile sobie zarobisz, tyle masz). Ani dzielenia wszystkiego do bólu na pół, bo pensje tych osób mogą być bardzo różne. Jak też już pisałam - ustal tą kwestię przed ślubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×