Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dominisia21313

Szukam 30latek

Polecane posty

ja urlopuje sie w gorach wiec internet mam tylko przez komorke pogoda w kratke ale nie jest tragicznie nasze stosunki: podobnie ;-) no ale zmierzaja w dobrym kierunku a co tu taka cisza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! ja tak na moment,innym razem może będzie okazja napisać więcej na prawko nie zdałam, kiedyś tam spróbuję raz jszcze, jak już łuk opanuję w 100 %....to podejście bylo totalnie bez sensu, ale byłam w pośpiechu bo mi się termin teoretycznego kończył.... pół długieho weekendu spędziłam w szpitalu z Marysią. Trafiłyśmy z podejrzeniem zakażenia dróg moczowych....ale na szczęście alarm okazał się fałszywy :D teraz cieszymy się piękną pogodą i korzystamy z niej jak się da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
halo, baby, co tu taka cisza? Biala, dobrze ze tylko najedliscie sie strachu i ze jednak to nic powaznego teraz takie piekne dni to pewnie tylko na swiezym powietrzu siedzicie co do prawka: trzymam kciuki, kiedys musie sie udac. na spokojnie potrenuj na placu manewry i potem pojdzie jak z platka Gollumica, jak sie u Was sprawy maja? cos cichutko, nic nie piszesz? Zabulina, dzieluje za link :) wg mnie bardzo fajne fotki. co prawda sama nie jestem zwolenniczka tazania sie po plazach czy w wodzie w sukniach i garniturach ale to uwaga ogolna nie zas tyczaca Twoich zdjec. mnie sie podobaja bo grasz swiatlem i kontrastem a nie glownie photoshopem ;-) fajnie jest robic cos co sie lubi i jeszcze dosatwac za to kase no nie? ;-) Delilah, tak ejszcze w odniesieniu do poprzedniej dyskusji - przynaje ze i mnie samej zdarza sie mowi: mloda jestes, zmieni Ci sie, i to nie tylko w odniesieniu do spraw zwiazanych z dziecmi :D ale mnei to chyba glownie chodzi o mnie sama - w sesnie widze jak zmienilo sie moje podejscie do wielu spraw w zyciu, jak pare razy czlowiek dostanie mocno kopa i bedzie musial zmierzyc sie z prawdziwymi problemami to uczy sie pokory. ja rowniez w wieku 20 lat myslalam, ze swiat zawoduje, i ze jak sie to temu swiatu nie bedzie podobac to nagne go do swoich oczekiwan. ale wg mnie to super ze masz takie podejscie, bo do odwaznych zycie nalezy. najgorsze to wszytkiego sie bac i mala myszka byc. a potem zalowac ze sie nie probowalo ... boze pewnie brzmie jak stara ropucha :D:D:D a ja dopiero 32 mam :) z wiadomosci co u nas: to jak sie mozna bylo spodziewac stymulacja nie przyniosla efektu i w ciazy nadal nie jestem :( natomiast wyjazd w gory byl swietnym pomyslem, bo choc pogoda nie byla caly czas wzorowa, to mielismy okazje i czas na pogadanie, obgadanie, poklocenie sie, dojscie do jakis tak wnioskow. pobycie razem, przytulanie i inne mile tez rzeczy. zreszta, polazilismy po gorach, odpoczelismy, wyspalismy sie. i to na prawde niewielkim kosztem :) ehhhh ... ja bym tak i miesiac mogla posiedziec :) co u Was, piszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Babki, no kurde na nic nie mam czasu. Weekend długi był nie dla nas, bo A. musiał jechać w trasę z czwartku na piątek, okazało się że coś było nie tak z pneumatyką i się coś spier... i trzeba naprawiać. Wszystko w piątek oczywiście zamknięte więc po mechaników Mąz pojechał aż do BiałejP. Cały dzień naprawiali, potem trzeba było Ich przyjąc, nakarmić - i jeszcze ta kupa nerwów przez cały dzień... ech... No nic jakoś poszło. A. pojechał, ale potem na granicy też dużo czekania.. No ale jakoś poszło. Ale ja cały czas jakieś urwanie głowy mam. W poniedziałek wzięlam dyżur, zeby odrobić wyjścia na spotkania w ośrodku, a jak wróciłam do domu to przyszły baby na omówienie wieczoru panieńskiego J., wczoraj po pracy byłam umówiona do fryzjera więc w domu byłam o 19-tej ale jeszcze czekało mnie sprzątanie (w końcu...) mieszkania, więc znów późno poszłam spać, dziś z kolei po pracy była koleżanka, bo obiecałam Jej, że zrobię Jej makijaż na ślub i przyszła na próbny, jutro z kolei od 15-tej będe w ośrodku do wieczora... uffff.... No nie mam jakoś czasu i na ryj zwyczajnie padam. Ale z pozytywnych rzeczy powiem Wam, że A. powiedział w końcu Teściom o adopcji. I przyjęli to ok. Teściowa po wytłumaczeniu zrozumiala naszą ideę, a Teść... powiedział tylko, że MAMY WYBRAĆ DZIECKO PODOBNE DO NIEGO ;) i w ogóle nie miał żadnego "ale", więc miło byłam zaskoczona. To Ich zachowanie oczywiście potwierdza tylko teorię przedstawiona przez Zabulinę :) ale dobrze, że poszło gładko - kolejnej krytyki nie przyjęłabym juz chyba tak łatwo. Biała - Ty to sie ostanio strachu najesz co? Już druga wizyta w szpitalu. No jakiś taki chochlikowy etap macie, ale dobrze, ze już ok. Może jakieś nowe zdjęcia Mani? Chętnie zobaczymy :) Jak tam spacerki - pewnie córci sie podoba, co? A! Jaki masz wózek? No wiesz - wypytuję wszystkich więc Ciebie tez nie ominie... Lucy - urlopu wspólnego zazdroszczę Wam jak nikt.... Ja staram się nie myśleć, ze my w tym roku urlopu nie będziemy mieli w ogóle, bo jestem zmęczona jak mops i ta myśl o braku odpoczynku mnie rozwala całkiem.. Jak efekty "pogadania" Waszego jest? Napisz coś więcej, jeśli nie tu to na priv. Jakie sa te wnioski? Jaki konsensus? Bardzo jestem ciekawa Waszej dalszej drogi. A ciąża... Lucy moja Kochana - nie od razu Kraków zbudowano.... Widać jeszcze trochę starań przed Wami. Ja Cie podziwiam - Was oboje wlasciwie... Bo ja powiedziałam że przy normalnej zdrowej ciąży nasza adopcyjna droga (moja i A.) to niezła wyprawa pod górkę, ale Wasza przy naszej to niezla stromizna i strasznie z Was dumna jestem za tą siłę jaką macie żeby tą stromiznę bez względu na wszystko (wszystkich też) pokonywać i pchac się do przodu, bo WIECIE po co (PO KOGO) idziecie. Lucy, widać trzeba jeszcze kawał dalej pójść, ale... kto da rade jak nie Wy? Pisz, proszę Cię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie :) Pogoda w tym roku obdarza nas samymi ekstremami - albo mega zimno, nieustający deszcz, albo upał nie do wytrzymania. Myślałam że nie doczłapię do domu... W środkach komunikacji miejskiej sauna :o Lucy :) mi nie chodzi o zawojowanie świata. Jestem szczęśliwa w obecnym stanie rzeczy i chcę, aby tak pozostało. Trochę nie rozumiem więc w jakim kontekście piszesz o pokorze, odwadze... Obecnie mam takie podejście jakie mam, i nie uważam za odwagę nie płynięcia z prądem, bo tak trzeba, wypada, wszyscy tak robią, no bo jak inaczej itd. Dla mnie to norma :) w przeciwieństwie do postępowania w odmienny sposób wbrew sobie czy bez zastanowienia się. Wiem, że ze mnie jest rogata dusza, ale równocześnie uznaję mocno i godzę się ze swoją małością jako człowieka itp. Zresztą, nie wiem czy zauważyłaś, wielokrotnie pisałam o tym, że może patrzę na świat inaczej niż osoby ode mnie starsze, ale chyba taka kolej rzeczy :) Wiem, że dziecko (przynajmniej obecnie) zrobiłoby ze mnie wrak człowieka, zniszczyłoby kompletnie. Sama wyprułabym sobie nerwy i zdrowie, żeby mu niczego nie brakowało (przede wszystkim miłości). Ale ze mną byłoby źle. Niemniej jednak przykro mi, że Wam nie wyszło... Trzymam kciuki za kolejne próby 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześc, Boże tu tak pusto ostatnio, że szok.... co sie dzieje? U mnie cały czas COŚ, a A. ostatnio w domu bywa sporadycznie i powiem Wam, że mnie to juz rozpierdziela... Bo On cały czas haruje poza domem, ja musze sobie dawać radę sama, już czwarty weekend spedzamy osobno a jeszcze dwa takowe samotne przed nami - no ręce opadają. A. mówi, ze po tym kursie co będzie zmienimy trochę terminaz wyjazdów i podobno bedzie lepiej. Mam nadzieje. To nie jest dobrze, jak ponad tydzień nie ma Go w domu a potem przyjezdza na 4 dni z czego jeden odpada na rozładunek, więc to tak jakby były 3. I do tego jak przyjezdża do domu to są to przecież dni kiedy ja idę do pracy wiec mamy dla siebie kawałek wieczoru, bo po południi też coś musimy razem zrobić czy załatwić w domu czy na mieście. Nie ma też czasu na zrobienie kilku wspólnych spraw i rzeczy dotyczących życia (więc je odkładamy ciagle), wiec co dopiero mówić o czasie dla nas?... o wspólnej kolacji przy rozmowach, czy wieczorze z filmem i drinkiem, kinie... bo o ramantycznym wyjściu i czasie na przyjemności już nie wspomnę... Czuję się zmeczona nie mam sił na nic i ogarniam to wszystko resztkami sił, bardziej automatycznie. Mam nadzieję, że ten kolejny wyjazd zleci szybko bo naprawdę jestem u kresu. Dziś tez A. miał być rano, a tu jakaś niespodzianka pojawiła się na granicy i bedzie o 12 w nocy. Przygotowałam obiad z dwóch dań i sałatkę na kolację a okazuje się, ze ani jednego ani drugiego nie będzie... No jaja nam to życie ostatnio robi, mówię Wam. Juz czasem siadam i płaczę. Jak się wyryczę czasem to jest lżej. Nie musze Wam chyba mówić, że nie wpływa to wszystko pozytywnie na stosunki między nami? Ja jestem tym bardziej przewrażliwiona, że przeciez za jakiś czas pojawi się dziecko, chciałabym usiąść, pomyśleć, coś zaplanować, a tu nie ma kiedy. Z kim tez nie, bo A. wciąz przeciez nie ma. Jedyne co mamy wybrane to wózek, a reszta? Siedzę wieczorami i czytam mądre książki (nawet na imieniny teraz jedną dostałam w prezencie, od koleżanki z pokoju - to był pierwszy dzieciowy prezent jaki dostałam i powiem Wam, ze strasznie było to miłe! :) ) i się dokształcam. Wprawdzie to niby tylko teoria, ale dużo mi i tak daje wiedzy. Np. stamtąd się dowiedziałam, że te upławy z krwią (to o czym Biała pisalaś) sa rzeczą normalną i nie nalezy sie tym niepokoić i wiele, wiele innych rzeczy. Mi za bardzi nikt nie pomoże, bo i kto? Mama juz wiem, ze nie (zresztą jak rozmawiałayśmy ostatnio to dała mi do zrozumienia, ze Ona by pomogła przy dziecku, ale to tak daleko jest!!! (70 km....), więc już wiem, ze na Nią liczyć nie mogę. A. bedzie tez daleko więc... Kurde ja sobie postanowiłam, ze jak będzie trzeba to pojadę do mojej córki - jak będzie w takiej sytuacji na ile tylko będzie chciala. No chyba, ze nie bedzie chciała. Ale pomoc Matki w takich chwilach jest nieoceniona... Dlatego Lucy bardzo Ci zazdroszczę, ze Ty masz takie wsparcie i zrozumienie u swojej Mamy. Ja mam nadzieje, ze moja Chrzestna trochę mnie wspomoże, bo obiecała, ale też pracuje więc nie będzie mogła być cały czas. A! wiecie co... tak to wszystko bardzo przeżywam, ze już któryś raz śni mi się moje dziecko... I zawsze to jest dziewczynka. Dziś miałam taki dziwny sen, ze była taka malusia w pieluszkach ale w jakiś cudowny sposób rozmaw. I zapytala mnnie jak Jej dam na imię i powiedzialam: "Hania". No to już sama nie wiem.... :) Lucy, co u Ciebie? wszędzie cisza, a sprawdzam codziennie. Jak K.? Biała, co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica, smutno brzmi to, co piszesz. Rozumiem, że nie ma opcji, aby Mąż zmienił pracę..? Trudno Ci już teraz, a jeszcze trudniej będzie, gdy dostaniesz Kruszynkę... Hania to bardzo ładne imię:) Ale jeśli mieliście inne plany, to się nie sugeruj snem ;) jakby człowiek miał wdrażać wszystko, co mu się przyśni... ;) Lucy, dzięki. Co do sesji dziwnych, to jest jedna zasada - nasz Klient - nasz pan :) Masz rację, że staram się ograniczać PSa. Wychodzę z założenia, że zdjęcie powinno być w 90% gotowe w chwili naciśnięcia migawki. 10% pozostaje na warunki ekstremalne i na retusz. ..czy my się przypadkiem nie znamy? :P ktoś mi powiedział kiedyś coś bardzo podobnego "na żywo" ;) Miłego dnia Wszystkim Ja ledwie dyszę pod stertą zdjęć. 10% pomnożone razy setki bywa bardzo czasochłonne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej :) Mąz poleciał na piłkę to mam chwilke. Dziś lataliśmy za ciuchami na wesele (3 lipca). Kupiłam oczywiście sukienkę, która absolutnie jest inna od tej wymarzonej (normalnie tak jak ze ślubną...), ale w wymarzona nie mieściły mi się.. hm... no "góra" mi sie nie miesciła! Ze ślubną mialam identyczny problem. Ja nie wiem co ja mam z ta budową.... Ale sukienka jest całkiem fajna, przełknęłam, ze nie wymarzona ;), Mężowi udało się kupić stalowy perłowy garnitur ("udało się"bo z Jego wzrostem to wiecie...) i prawie wszystko mamy. Jeszcze tylko krawat, buty dla mnie, dodatki, ale to juz szczegóły...No może oprócz butów, bo pewnie trochę się za nimi nalatam :) Zabulinko, nie ma szansy, żeby Mąz zmienił pracę bo to w sumie rodzinny interes. Tesciowie maja firme transportową i Mąz był tam do marca na pensji ale w marcu, po silnych naciskach z mojej strony (bo pensja od Tesciowej zaczęła wolac o pomstę do nieba...) przejęliśmy jeden samochód na wlasny rozrachunek i teraz trzeba trochę pojeździć, żeby zarobić po prostu. A że mój Mąz 3 tygodnie nie pracował bo postawiono Mu warunek w ośrodku, ze musi być obecny przynajmniej na 3 kolejnych spotkaniach to troche poważnie nam to budżet naruszyło i dlatego teraz tak jeździł w kółko. Ale teraz akurat po weselu koleżanki będzie można trochę zmienić ten system i A. będzie mógł być dłużej w domu i zahaczyć też o weekend. Fakt, że jak pojawi się maluch to bedzie mi cięzko jak Go nie będzie (nie ma Go wtedy ponad tydzień), ale jakoś trzeba będzie żyć. A Hania miała byc po mojej Mamie, ale wiesz ta sytuacja... i wcześniej jeszcze myśleliśmy o Marysi i miała być raczej Marysia, ale dzis pomyślałam, ze przeciez imię mojej Mamy nie jest Jej własnościa i jak nas najdzie to tak damy i już. Może ten sen naprawdę był proroczy? ;) Oby :) Zobaczymy czy nasza Mała będzie "wygladała" na Hanię czy nie :) bo imie tez musi pasować przecież. No chyba, ze będzie synek to wtedy Hania nijak nie pasuje ;) A apropos snów to lepiej faktycznie niczego nie wdrażać. Dziś śniło mi się np. że moim mężczyzną był Jeremy Clarkson z Top Gear... wyobrazacie sobie? Strasznie Go lubię, ale nie wymieniłabym mojego A. na Niego :) Więc obiecuje, ze tego akurat snu "nie wdrożę" :) (no tez mi obietnica... jakbym chciała to akurat miałabym JAK! nie? ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:D Ale się uchachałam z tym Clarksonem! :D Wiesz, myślałam, że Twojego Męża tak eksploatują "bezwzględni kapitalistyczni wyzyskiwacze", ale jeśli robicie "na swoim", to rozumiem. Bardzo trudno postawić sobie granice kiedy się wie, że to jest dokładne przeliczenie na pieniądze, no i gdy wiadomo, że nie ma gwarancji, czy praca za chwilę będzie... Marysia - bardzo zacne imię :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny ;) ja ostatnio jakoś w ogóle nie mam czasu na kompa, w tę niedzielę były chrzciny mojej Marysi, które organizowaliśmy u mojej mamy, więc trochę szykowania było.... Gollumica - nie wiem dlaczego ale cały czas myśląc o Twojej adopcji wyobrażałam Cię z trzylatką ...a tu czytam, że przygotowujesz się do niemowlęcia :D I jaki wózek w końcu wybrałaś? Ja posiadam wózek Treeco firmy Emjot z popmpowanymi kołami, jestem baaaaaaardzo zadowolona póki co

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczynym, ja zyje ale cierpie na czasobrak a jak czas jest to nie siedze przed kompem tylko jezdze, spaceruje i odwiedzam przepraszam ze zaniedbuje Was w skrocie co u nas: K szuka roboty, srednio raz w tyg. chodzi na jakas romowe, ale straszna kiszka jest. na razie warte zachodu byly tylko romowy w Erze. dobra wiadomosc jest taka ze dostal niezle pieniadze z akcji pracowniczych w poprzedniej firmy wiec na zycie nam nie zabraknie. sama zreszta motywuje go do szukania jakiegos sensownego zajecia a nie pierwszego lepszego. mam nadzieje, ze w ciagu 2 mcy uda sie cos znalezc ja ostatnio znow ruszylam w Polske z delegacjami wiec nie bardzo mialam co pisac. jutro mam zabieg - beda mnie badac czy mam drozne w srodku wszystko. oczywiscie za odpowiednia kase :(:(:( trzymajcie kciuki, bo to zabieg pod znieczuleniem jest i w kolejnym cyklu prawdopodobnie bedziemy podchdozic do inseminacji plan wiec jakis jest kwestia czy sie uda :) lece poczytac co u Was i moze zdaze jeszcze napisac jakies "stosunki" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumica, powiem Ci ze mega zaskoczenie w zwiazku z reakcja tesciow. usmialam sie jak czytalam o tym zeby do dziadka bylo podobne. bardzo sie ciesze, ze to juz za Wami (w sensie ta rozmowa) i ze poszlo tak dobrze :) wiem kochana jak Ci musi byc ciezko zsotac samej z calym Waszym zyciem. jestes dzielna i silna kobieta, ja wiem ze sobie poradzisz. i to swietnie sobie poradzisz. to jasne ze brakuje Ci wsparcia, i ze brakuje Ci A. nie wiem jak zaradzic, chyba tylko moge napisac ze wykorzystajcie wiec czas jaki macie razem jak najlepiej, nie tracac go na klotnie czy zale. wiadomo, czasem trzeba dla oczyszczenia atmosfery ;-) mysle ze tez ze nie powinnas skupiac sie zbytnio na szczegolach na razie. chodzi mi o to, ze szukanie i wybieranie wozeczka jest na pewno super zajeciem, bo to daje Wam poczucie tego ze to dziecko staje coraz bardziej realne w Waszym zyciu. jednak czy to juz ten etap na pewno? jezeli brakuje Wam tego czasu razem, czy nie byloby milej zwyczjanie sie poprzytulac na kanapie? wiem ze zycie nie stoi i nie czeka i ze se trza dac rade, ale czasem bez tego zatrzymania sie we dwoje nie ma co pedzic do przodu bo mozna stracic z oczu ten najwazniejszy cel ... mam nadzieje, ze mnie zle nie zrozumiesz, i wiesz ze ja dla Ciebie wszystkiego co najlpsze. tylko zmierzam do tego ze nie mozesz wziac wszystkiego na siebie. bo sie wykonczysz ... jeszcze co do urlopu: to koszt niewielki, serio. jedzenie i tak kupujemy przeciez w domu, wiec tego nie licze, chodzenie po gorach darmowe :) jedynym kosztem byla ropa (ale to niecale 80 km od Krk wiec luz) i wynajem domku (ale po starej znajomosci wiec nie chcial wiele). wyszlo mi ze jak nie pojde do fryzjera przez 3 mce tylko sama sobie zafarbuje wlosy to akurat bedzie koszt wyjazdu :) i sie poswiecilam :D K to nic nie wydaje na siebie od czasu jak stracil prace wiec jego oszczednosci wynosza juz 100% i powiem Ci ze zrobilam kalkulacje: nasze zdrowie psychiczne a reszta i wyszlo mi ze musimy sie zdystansowac, wyjechac odpoczac. i byl to strzal w 10 :) Delilah, o pokorze pisalam w kontekscie swojej osoby, nie Twojej :) i dziekuje za kciukasy :) Zabulina, nie wykluczone ze sie znamy :) mam juz Twoj mail posle Ci namiar na mnie na NK (nie mam konta na twarzoksiazce ) to sie przekonamy, co ? ;-) co do zdjec, to moj K hobbystycznie bawi sie w fotografie, wiec sila rzeczy troche mam jakiejs tam wiedzy czy raczej swojego zdania :) nasze podroze np. najczesciej wlansie wygladaja tak ze on lapie swiatlo, kontrasty, ustawia statyw a ja czytam przewodnik, rozkoszuje sie chwila i czekam na niego ;-) Gollumica, my tez wybieramy sie na wesele, w ta sobote. jak juz Biala i Gollumica wiecie, ja nie lubie wesel, a typowych tradycyjnych to juz pasjami. ale to wesele mojego kuzyna i ojcu zalezalo zeby cala rodzinka byla w komplecie. wiec idsziemy i obiecalam ze nie bede siedziala ze skwaszona mina tylko postaram sie upic i dobrze bawic :D niestety nie stac nas na koperte i to byl problem. moj brat i bratowa stosuja zasade (niestety coraz czesciej i w coraz to wiekszym zakresie spraw zyciowych) "postaw sie a zastaw sie", co objawia sie m.in. tym ze na wakacje jak jade to na tydzien, ale za to placa jak za woly (nie pojada taniej ale dluzej). zabraknie im na rachunki ale do koperty wloza 1000 zlotych (tak, slownie tysiac zlotych). i szczerze mowiac to mialam powazne watpliwosci ze jak to bedzie wygladalo z naszej strony. przeciez nie bedziemy trabic na prawo i na lewo ze K stracil prace i nas nie stac na wesele. a z drugiej strony jak rodzina nie wie to pomysli ze jestesmy skapi. ehhh wreszcie stanelo na tym ze kupilismy robot kuchenny i idziemy z prezentem. i niech se mysla co chca bo ja mam wieksze problemy niz uzeranie sie jeszcze z rodzinka czy przejmowanie co sobie pomysla uh, sie opisalam :) "Jeremy Clarkson z Top Gear... " musze sprawdzic kto on :) bo nie kojarze kompletnie nazwiska Biala, jak udaly sie chrzciny? napisz cos wiecej, i fotki! malutka grzeczna byla? jakie wybraliscie dla niej drugie imie? kto jest rodzcami chrzestnymi? i wiele innych podobnych :) dobra, zmykam do pracy buziaki !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No hej :) moja śpi...i jak zaraz pobudki nie będzie to może napiszę wo i owo ;) Lucy - leżała ze mną dziewczyna w szpitalu, która przed zajściem w ciążę leczyła się....za bardzo szczegółów nie znam, ale wiem, że już myśleli o inseminacji ....ale po udrożnieniu jajowodów udało jej się zajść w ciążę ;) i ma teraz ślicznego Franka. Także gorąco tzrymam za Ciebie kciuki i mam ogromna nadzieję, że z Tobą będzie jak i z nią. Naszej Marysi nadaliśmy tylko jedno imię. Nie widzę sensu podwójnych imion, plącze się to potem w dokumentach.... Bardzo się bałam czy to nasze dziecko grzeczne będzie w kościele....bo jak poslziśmy z nią tydzień wcześniej to masakra, taki koncert dała.... na najbliższym przystanku (bo na ławce pod kościołem nie wypadało totalnie) musiałam dać jej cyca, żeby się uspokoiła i zasnęła ;) No ale nauczona tym doświadczeniem na chrzest przygotowałam mleko w butelkę, jakby to moje słonko zgłodniało ;) i powiem Wam, ze owa butelka się przydała ;) Generalnie z zachowania córki podczas całej uroczystości jestem zadowolona :) Chrzciny robiłyśmy u mojej mamy, miało być ok 24 dorosłych osób....trochę się martwiłyśmy, że będzie straasznie ciasno i czy oby napewno wszyscy się zmieszczą....a tu częśc gości zrobiła numer i zwyczajnie nie przyszła. Było co zjeść i było co wypić....aczkolwiek impreza długo nie trwała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a na chrzestnych wybraliśmy mojego brata i bratową W. Staraliśmy się dobrać chrzestnych z najbliższej rodziny. Dziewczyny nic mi się robić nie chce!!!!! w chacie kurzem zarasta, w poprzednim tygodniu nie miałam czasu bo do mamy szykować jeździłyśmy z Marysią....a od poniedziałku przybrać się nie mogę. A to z małą dłużej pośpię, a to potem czasu zwyczajnie nie mam bo wolę sobie z córą gaworzyć niż latać ze szmatą. No jeszcze żeby ten mój mąż wcześniej wracał, ale jak on przyjeżdża 18-19, to tylko coś razem zjemy, zaraz kąpiel małej, usypianie ....i znów w chacie nie sprzątnięte.... a fotki ze chrzcin to w późniejszym czasie, bo na naszym aparacie nic nie mamy, wujek cykał foty a że on nie z naszego miasta to nie wiem kiedy wejdę w posiadanie tych fot :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ło Matko! Babki - dziś mieliśmy w ośrodku spotkanie tzw. "panelowe" czyli podsumowujące i jednocześnie ostatnie w grupie (nas z Mężem czeka jeszcze jedno indywidualne..). Była zaproszona rodzina adopcyjna z dzieckiem (Boże! co za cud piękna dziewczynka!!! Tola! Fajne imię, co?) mozna było zaprosić kogos od siebie itd. No i .... wyobraźcie sbie, ze jestem już wykwalifikowana Mamą!!!! bo dali nam papier z poświadczeniem ukończenia PRIDE'u! Czułam się jak na zakończeniu roku szkolenego, ale taką dumę poczułam jak dostałam paier do ręki... ech.... Biała - no gratulację dla Marysi. Chrzest to bardzo wazny dzień :) Ja tam też uważam, ze jedno imię wystarczy, choć wiecie zastanawiałam się czy naszemu maluchowi nie zostawic poprzedniego imienia i nie nadać go jako drugie, ale jednak w ośrodku odradzaja. Rozmawiałam z Mamą adopcyjną i tez mówi, że nie, ze nalezy dziecku nadać nowa tozsamość, przyjąc do nowej rodziny z nowym imieniem, zreszta Ona mówila, ze akurat w ich przypadku to poprzednie imie do dziś wzbudza w nich negatywne jednak emocje i stwierdziłam, ze jednak nie. Lucy Kochana - TYSIĄC ZŁOTYCH?... na prezent ślubny? Matko... to dla mnie niestety za wysoka półka.. Wiesz, no może jak kogoś stać, to ok, no nas raczej nie za bardzo. Teraz idziemy do tej mojej Joli i dajemy 300 zł + drobny prezent na pamiatke i nie przyszło mi do głowy, żeby dawać więcej. Jesli chodzi o reakcję Teściów to tez byłam zdziwiona (o Teścia byłam raczej spokojna tylko Teściowa.. wiecie...). Jednak teraz A. mi się przyznał, że Teściowa zrobiła propozycje, żeby nie roznosić "tego" po Rodzinie i znajomych (wiecie, że dziecko jest adoptowane). I już się wkurzyłam... Ale wiecie jaka była moja reakcja? Zaczęłam chichotać... Zapytałam tyko A., że mam nadzieję, że niczego Jej nie obiecał, On powiedział, ze w ogóle się nie odezwał bo wie, że i tak zrobimy swoje. Na co odpowiedziałam, że bardzo dobrze zrobił i jesli Teściowa wymyśliła sobie taki scenariusz to musi sie przygotować na dosyć mocną modyfikację.... bo jeśli chodzi o adopcję to ja zamierzam się tym faktem wręcz CHWALIĆ a nie ukrywać. Ukrywa się rzeczy złe lub wstydliwe, a dla nas ta adopcja to duma, wiec niestety.... (niestety dla Teściowej :P ) Jesli chodzi o ta naszą wizytę w sklepie "dzieciowym" to Lucy - widzisz ja Kochana na szczegółach skupiać się faktycznie muszę. I dla nas jest to wlaśnie "ten etap". No akurat w naszym przypadku tak. Bo po pierwsze to rzeczywiście chciałabym wczesniej kilka rzeczy wiedzieć (wiesz, nawet biorąc pod uwagę, ze nie za bardzo będę mogła liczyć na pomoc), a po drugie MUSZĘ wiedzieć. Muszę wiedziec co ile kosztuje, muszę wiedzieć co jest lepsze co gorsze, musze wiedzieć CO kupić i co wchodzi w skład wyprawki dla dziecka, musze wiedzieć (teoretycznie) czym się niepokoic a czym nie i wiele, wiele innych rzeczy. A dlaczego MUSZĘ? bo nas Kochana egzaminuja z tego w ośrodku wyobraź sobie!!!! Co jakiś czas i z nienacka co prawda, ale nas sprawdzają... Wiem już od dziewczyn z grupy, ze na przykład na domówkach na pewno przynajmniej dwa małżeństwa dostały O-Pe-eR za niewiedzę (np. co to jest mleko modyfikowane?... albo co ile karmi się dziecko butelką?). Ja ostatnio jak dobrze odpowiedziałam na spotkaniu (jako jedyna :D ) na pytanie CZYM nakarmimy dziecko pierwszego dnia po powrocie ze szpitala, to byłam z siebie tak dumna jakbym drugi raz maturę zdała..... My w ośrodku musieliśmy na przykład przygotowywac kosztorys wyprawki dla noworodka i drugi dla 2-latka (dla przykładu), albo układać harmonogram dnia (z określeniem godzin) kiedy już maluch pojawia się w domu... Więc widzisz jak to u nas wyglada. Ty masz doswiadczenie z małą bratanicą, a ja to wiesz - przy dzieciach Przyjaciółek to raczej nie nabrałam doświadczenia czy praktyki, więc może moje "poszukiwania" wiedzy moga się wydać takie śmieszne nawet, ale ja naprawdę jestem na tyle "nie wiedzaca", że czytam o podstawowych rzeczach, a Pani w sklepie dzieciowym jest dla mnie źródlem wiedzy w pewnych kwestiach. No co poradzić :) A poza tym wiecie Babki - ja faktycznie nie ukrywam, że ta wizyta w sklepie była jednak dla nas bardzo przyjemna. No kurde, co tu duzo mówic, fajnie było ogladać te wszystkie rzeczy, pytac czym to różni się od tamtego, słuchac jak Pani nam mówi o rzeczach o których nie mlielismy pojęcia. No i... wiecie co mnie najbardziej rozwaliło (a wlaściwie wzruszyło)?.. widok mojego Męża, który gdzies mi się na chwilke zawiruszył i nagle odszukałam Go wzrokiem jak... stał przy takiej wieleeekiej stercie pieluch, z jednym opakowaniem w ręku i czytał bidok co tam jest napisane :D. No wiecie jaki to widok? BEZCENNY. Tak też np.: jak przymierzał sie do wózka!!! Taki wielki chłop z małym wózkiem a zainteresowany jakby najnowszy model samochodu ulubionej marki kupował :D Oczywiście nie szalejemy i wizyta była jak na razie jednorazowa, żebyśmy po prostu mogli czuć się "bezpiecznie" i pod wzgledem wiedzy, znajomości cen i fachowości personelu a i asortymentu, bo byc może przyjdzie nam wpaść tam po prostu pewnego dnia i kupić wszystko co potrzebne w ciągu godziny. Wiecie bo u nas to jest tak, ze zdarzy się telefon, że urodzilo się nam dziecko i wszystko już będzie musiało pójść biegiem. Więc jak Pani zapytała mnie o kolor wózka (no bo byc może zapragniemy taki, który trzeba będzie zamówić) to powiedziałam, ze najchętniej granatowy, a jesli nie będzie to wybierzemy z tych kolorów, które są na stanie w sklepie :D. Pani troche się zdziwiła, ale wiecie co - naprawde mi to nie stanowi jakoś. Lucy - ja wiem, że Ty mi zyczysz jak najlepiej, wiem, ze intencje Twoje są zawsze jak najlepsze, więc nie zrozumiałam Cie źle :) A masz i rację, ze nie mogę brać wszystkiego na siebie, bo ja faktycznie jakbym dała radę to bym się za fundament domu nawet połozyła, ale odpuszczam (mam nadzieję :P ) trochę i staram się pamiętac, że jest tez A. i On tez przeciez mysli logicznie - niekoniecznie ja musze za nas dwoje :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziekuje dziewczyny za dobre slowo i za pocieszanie :) mam nadzieje Biala ze i ze mna bedzie jak z ta dziewczyna z ktora lezalas w szpitalu :) nie znam sie na nadawaniu imion, ale nie wiem czy Wam sie chwalilam ze Mala Lucy ma drugie wlasnie po mnie i dla mnie to bylo tak zarabiscie mile ... nadal jest :) w sesnie u nas to jest tluamczone w rodzinie w ten sposob ze drugie imie nadawane jest "po kims" szczegolnym :D wiecie, taka sie poczulam dumna ja mam oba imiona - i drugie i to z bierzmowania - po obu babciach. ale mysle ze to faktycznie duze uproszczenie bez tego drugiego imienia :) no i super ze tak sprytnie dalas sobie rade z Maruda - Marysia :) Gollumica, no to widzisz, ja nie mialam pojecia o tym co piszesz :) z tego mi wychodzi ze Wy bedziecie o niebo lepiej przygotowaniu na dziecko niz wiekszosc biologicznych rodziciow. i gratulacje z powodu swiadectw. bardzo sie ciesze :):):) czyli ze co Wam jeszcze pozostalo z formalnych kwestii? czy to juz ten etap kiedy bedziecie dziecko poznawac ? :) ja tam nie mam duzego doswiadczenia z dziecmi, no co Ty. nigdy nie wlaczalam sie w romowy kolezanek na temat jedzenia czy kolek. a one tez jak sie juz spotykalysmy to raczej na inne tematy dyskutowaly. tyle wiem co czasem sie ktoryms z bobasow zajmowalam, np. mlodym mojej przyjaciolki. ale to wiedza z doskoku jest ...wierz mi wole nie wiedziec jeszcze co mnie/nas czeka :) no a ja juz po zabiegu. nie bylo to fajne, ale przezylam przy znieczuleniu nawet mi sie pomdlalo :) doprowadzali mnie do stanu uzytrecznosci pol godziny ale potem juz bylo ok znieczulenie miejscowe wiec bylam swiadoma caly czas no i mam dwie wiadomosci dobra i zla zla jest taka ze oba jajowody mialam niedrozne to znaczy ze nie mielismy szans na dziecko dobra taka ze udrozniono je podczas zabiegu i teraz nasze szanse sa znacznie wieksze :) wiec dzialamy :) co do wesela: to jak pisalam, to takie jest niestety zachowanie mojego brata i bratowej - postaw sie a zastaw sie. mnie sie to malo podoba, tym bardziej ze takie cechy ""dulskie" wychodza z nich coraz bardziej. moja mama to sie nakreca i mnie tez stara ale sie nie daje ze to wplyw bratowej na brata , bo moj W nigdy taki nie byl. ja sie nie wypowiadam oficjalnie bo nie chce jeszcze poudzac mamy bardziej. ale chyba ma troche racji. szkoda mi ze Mloda bedzie uczona takich wzorcow, ale to ich dziecko nie moje. ja mam je kochac i rozpieszczac :D my natomiast zakupilismy prezent (robot kuchenny) za 200 zl. bo na tyle nas stac. jak ma ktos komentowac to nie do mnie zreszta malo mnie to intersuje juz :) K nadal pracy nie ma :( byl w pon. na kolejnej rozmowie ale pensja polowe nizsza niz ta w poprzedniej pracy. wiec zadecydowalismy ze szuka dalej. jeszcze mamy za co zyc :) no coz, milego weekednu dziewczynki! ja zmykam do domku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy, to chyba obie dobre :) znaleziono przyczynę Waszych problemów :) a skoro powiedziano Wam, że wcześniej nie było szans, to teraz może być chyba tylko lepiej :) Praca mam nadzieję znajdzie się szybko... W jakiej branży Twój M szuka? Gollumnica, jak będziesz miała czas, opisz tak w kilku słowach (dosłownie!) przebieg procedury adopcyjnej... Ludzie często szafują słowami "adoptuj" a to jak się okazuje ciężka sprawa... Wiedziałam o tym, ale z Twoich postów wynika, że to naprawdę długa droga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucy Kochana!!!! Ja się zgadzam z Delilah że obydwie wiadomości sa dobre. Myślę, ze szanse Wasze wzrosły dosyć znacznie i strasznie strasznie się cieszę. Cieszę się że już jesteś PO. Powiedz jak Ty się teraz czujesz? Nie mam pojęcia jakie sa konsekwencje takiego zabiegu odnośnie samopoczucia. Kurde, no teraz tak wiele wydarzyć sie może... oj mocno trzymam kciuczki!!!! Jesli chodzi o ośrodek to musimy zaliczyć jedno spotkanie indywidualnie (bo mieliśmy zaległości) i potem jest tzw. spotkanie kwalifikacyjne. Spotykamy się sami z "trójcą" czyli Pani dyrektor, pani pedagog i pani psycholog. I omawiamy nasze kompetencje w poszczególnych zakresach - one jak widza nas, my jak widzimy siebie, określamy czy się decydujemy ostatecznie one nam mówią czy mają wątpliwości lub zastrzeżenia. I kwalikikują nas a my siebie tak naprawdę. I potem to już kwestia telefonu, że nasz maluch się urodził. No i potem sąd, okres preadocji, urzędy itp. No trudno będzie jeszcze troszkę, ale ... słuchajcie jak się czegoś bardzo chce to wszystko jest do przejścia. Zresztą Ty Lucy tez doskonale to wiesz, prawda? chyba nawet lepiej ode mnie. Ej, no fajna u Was ta tradycja z imionami :) Nie słyszałam o tym, ale rzeczywiście bardzo to miłe. Delilah - jesli chodzoi o adopcje, to najpierw trzeba znaleźć dobry ośrodek (dziś juz to wiem). Raczej niepubliczny... I w zależności od wymogów ośrodka spełnić je. Niektóre ośrodki wymagaja odpowiedniego stazu małżeńskiego (5 lat) katolickie czasem proszą nawet o zaświadczenia-opinii od księdza proboszcza (paranoja). Kiedy znajdzie się ośrodek to idzie się na spotkanie z dyrektorem gdzie motywuje się dlaczego chcemy i trzeba dużo, dużo opowiadać. A potem trzeba złożyć wniosek, czyli podanie z motywacją (wspólne), zdjęcia, życiorysy (osobno) i to z ukierunkowaniem na to w jakiej rodzinie sie wychowałaś, jakie były priorytety, stosunki itp., zaświadczenie o niepłodności, zaświadczenie z poradni psychiatrycznej, że kandydat nie był leczony, zaświadczenia od internisty o ogólnym stanie zdrowia i zdolności podjecia się wychowywania dziecka (czy nie ma chorób genetycznych, podejrzenia nowotworu itp), opinia z zakładu pracy (niektóre ośrodki prosza o opinię od znajomych 4-5 rodzin), zaświadczenie o zarobkach. Niektóre ośrodki proszą tez o zaświadczenie z sądu o niekaralności, nasz sprawdzał to sam. Rzecz kolejna to spotkanie z psychologiem w ośrodku, który praktycznie wypytuje o wszystko. W zakres spotkania wchodzą również niekończące się testy psychologiczne mające za zadanie określenie naszej osobowości. Całe spotkanie z psychologiem to jakies 4 godziny. A potem po zebraniu grupy (przynajmniej 5 par) zaczyna się spotkania w programie adopcyjnym. Najczęściej jest to PRIDE. Program jest realizowany w 10 sesjach, odbywających się co tydzień (czasem robi sie wyjątki za zgodą grupy) - każde trwa ok 3-4 godzin. Są wykłady, są ćwiczenia. Każde spotkanie ma inna tematykę (choć oczywiście wiążą się ze sobą). Tematy: I sesja WPROWADZENIE DO PRIDE II sesja PRACA ZESPOŁOWA DLA STABILIZACJI ŻYCIOWEJ DZIECKA III sesja WIĘŹ IV sesja STRATA V sesja POCZUCIE WARTOŚCI A WZMACNIANIE WIĘZI RODZINNYCH VI sesja DYSCYPLINA Z SERCEM VII sesja DOBRA ROZMOWA VIII sesja WZMACNIANIE TRWAŁYCH WIĘZI IX sesja PLANOWANIE ZMIANY X sesja (czyli tzw. panel) PODJĘ CIE ŚWIADOMEJ DECYZJI, to to spotkanie na którym byliśmy ostatnio. Po III sesji jest domówka - Panie przychodza do domu (u nas była pani dyrektor i Pani pedagog) i wypytuja o WSZYSTKO! Sprawdzaja warunki mieszkaniowe również. Po V sesji tez powinna być domówka ale u nas nie było (jak sa zadowoleni z pierwszej wizyty na druga raczej nie przychodzą). W miedzyczasie przychodzi tez raz do domu pracownik socjalny z ośrodka na tzw. wywiad środowiskowy. Po każdym spotkaniu (sesji) dostaje się materiały tematyczne w postaci książeczek oraz jak my to nazywaliśmy "prace domową". Praca domowa to tzw. "Księga życia". Trzeba odpowiedzieć na serię pytań po każdym spotkaniu, rysowac na przykład swoje genogramy, wczuwac się w sytuacje kiedy np. trafia do Ciebie dziecko w wieku lat 11-tu z takim i takim zachowaniem i trzeba pisac jak sobie z tym poradzisz, co zrobisz, jak pomożesz, jak zareagujesz. Te księgi życia omawiane są potem na domówkach. Czy cos mi te spotkania dały? Tak, na pewno, ale oboje z mężem uważamy (zresztą wiele osób z grupy też), ze PRIDE jest nastawiony raczej w 80% na rodzine zastępczą nie zaś na adopcję. Ale jest to program zatwierdzony u nas w Polsce przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej i jestem przekonana że nikt z tego Ministerstwa z programu tego korzystać nie musiał, bo inaczej troche by się zdziwił, ze to nie do końca o adopcji.... i może by się zastanowił... Na koniec tak jak pisałam już wyżej jest spotkanie kwalifikcyjne i od tego momentu czekamy na nasz poród ;) A potem to już sąd, preadopcja, 6 tygodni czekania w drżeniu czy matka biologiczna sie nie rozmyśli i potem to juz chyba sama radocha, orzeczenie sądu i ŻYCIE :) Tez myślę, że nie jest to łatwa droga i cieszę się, ze tyle już za nami. Dla ciekawości tylko Wam powiem, ze nie jest to też tylko formalność, bo w naszej grupie na przykład jedno małżeństwo nie dostało kwalifikacji.... Strasznie to było dla nas wszystkich przykre i serce mi pekało troche powiem szczerze, bo przeciez na miejscu tych ludzi mogliśmy być my.... i widziałam co ta dziewczyna czuje - no straszne to było. Ja wiem, ze miałam napisac w kilku słowach tylko ale może ktoś bedzie chciał skorzystać Delilah spośród ludzi których znasz z takiej wiedzy, to tylko wydrukujesz i gotowe! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gollumnica, kochana, prosiłam o kilka słów bo nie chciałam Ci robić kłopotu... A tu taka wyczerpująca wypowiedź, aż mi głupio... Wiesz, tak się zastanawiam. Ja rozumiem, że powinno się robić jakąś selekcję, żeby dzieci nie trafiały do byle kogo. Ale: jakie ma znaczenie staż małżeński? Będąc płodną i chcąc pomóc opuszczonemu dziecku nie pozwolą mi na to? Czy ludzie obciążeni chorobą genetyczną nie mają prawa do szczęścia? Nikt mi nie powie że hemofilia jest przeszkodą w wychowywaniu dziecka... Stosunki rodzinne w dzieciństwie, no kurde :O Przecież kiedy sami decydujemy się na dziecko to NIKT tego nie kontroluje, nikt nie patrzy na zdrowie, stronę psychiczną, a tutaj aż takie procedury... Naprawdę w szoku jestem, dlatego chciałam wiedzieć jak to wygląda w praktyce. Nie miałam pojęcia że aż tyle w tym trudności... Gratuluję Wam determinacji, naprawdę jest czego 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lucy_in_the_skyy
pisze znow z domu wiec nie mam hasla do czarnego nicka ale to ja Gollumica, kurde powinnysmy Cie byly wczesniej poprosic o to o co poprosila Delilah:) bo teraz wiele mi osobiscie sie rozjasnilo od czaszka jestem dumna jak paiwca z Waszej drogi przebytej bo to co opisujesz to nielada wyzwanie napisz jeszcze czy znacie powodu dla ktorego tamta para nie dostala kwalifikacji czy sa to sprawy "poufne"? i pytanie za 100 punktow: co to znaczy ze czekacie na porod? czy mamy to traktowac literalnie i domyslac sie ze jednak bedziecie mieli bejbika niemowlaczka? bo ostatnio (przynajmniej tak zakodowalam) stanelo na tym ze bedzie to dziecko w wieku ok. roczku. ale moze ja cos pomylilam ... ? i czy to znaczy ze macie szanse faktycznie na dziecko ktore sie urodzilo dopier, takie ktore nie ma za soba pobytu w osrodku? tylko ze ze szpitala bezposrednio przywiziecie to Wasze malenstwo do domu? az mnie dreszcze przeszly jak o tym pisalam :D Delilah, wydaje mi sie ze te procedury wszystkie wlasnie do tego co piszesz - czyli elimanacji par ktore z nieodpowienich pobudek staraja sie o dziecko adopcyjne czy tez ktore tak na prawde tego nie chca - maja prowadzic, i dlatego sa one takie trudne. bo jezeli czlowiek lamie sie juz przy samych procedurach to co moze stac sie w zyciu realnym. jednak rodzicielstwo adopcyjne wiaze sie z innymi skutkami psychicznymi dla rodzicow i rodziny jako takiej niz rodzicielstwo biologiczne - szczgolnie na poczatkowym etapie. jest to przelamanie jak to pisala Zabulina pewnych schmatow jakie wiekszosc z nas ma "zaprogramowane" biologicznie. stad decyzja taka - choc dla naszej Gollumicy i jej meza jest jak najbardziej naturalna - wiaze sie z mega wielkim wysilkiem emocjonalnym. np. tak wydaje mi sie ze bylo w przypadku kobiety o ktorej Gollumica kiedys pisala, ktora tu przed finalizacja procesu sie wycofala. ona robila to dla meza, sama bedac przeciwna. zadna droga do tego czego bardzo sie pragnie a nie moze sie miec na wyciagniecie reki nie jest prosta i latwa oczywiscie nie wypowiadam sie co do samych procedur stricte bo sie nie znam :) dobra zmykam szykowac sie na wesele :) leje jak z cebra niestety no ale coz, mlodym pewnie to i tak malo przeszkodzi w tym dniu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Babeczki! Jak Wam weekend minął? Lucy - jak tam było na weselu? że pieknie wyglądałas to pewne (licze na fotki), ale daj znać jak się bawiliście :) Ja wczoraj odbębniłam w końcu ten skrzętnie przez nas organizowany panieński. Nie do końca wyszło tak jak chciałam, ale Panna Młoda zadowolona, napisała dziś pięknego sms'a z podziekowaniem, a to chyba najwazniejsze, ze Jej się podobało, prawda? Lucy - jeśli chodzi o nasze dziecko, to faktycznie dobrze pamiętasz, ze my wiek określaliśmy do 1,5 roku. Jednak w związku z tym, że różnica wieku miedzy Matką a dzieckiem nie może przekraczać 40 lat, to takie dzieci trafiają raczej do tych ludzi powyżej czterdziestki. Oni tez przecież chcą mieć dzieci, a u nas jak sie okazuje noworodków oddawanych do adopcji jest sporo, więc nasze dzieciątko na 99% trafi do nas kilka dni po narodzinach. Oczywiście możemy odmówić odebrania malucha ze szpitala i na okres 6 tygodni (zgodnie z prawem tyle czasu ma Matka biologiczna na odwołanie swojej decyzji o oddaniu dziecka do adopcji) dziecko trafia do domu małego dziecka, a po tych 6 tygodniach stamtąd je odbieramy. I nie ponosimy ryzyka, że dziecko nam odbiorą. Ja dziś posiadając taką wiedze na temat więzi i psychiki malutkiego dziecka jaką mam postanowiłam, ze podejmiemy to ryzyko i zabierzemy malucha bezpośrednio ze szpitala. Nie wiem jak przeżyje i czy w ogóle przeżyję, jesli biologiczna matka sie rozmyśli i dziecko po tych 6 tygodniach trzeba będzie jej oddać, ale nie my tu jesteśmy wazni przecież tylko dziecko, więc ja dziecka do domu małego dziecka oddać nie pozwolę. Miałabym do siebie żal do końca życia chyba... Na pocieszenie dyrektorka ośrodka powiedziala nam, ze na 400 maluchów jakie oddała już do adopcji, jeszcze nie było przypadku aby matka biologiczna wycofała się z decyzji. Jesteśmy więc dobrej myśli. No i tak reasumując, faktycznie - polecimy po naszego maluszka z nosidełkiem prosto do szpitala. Ja myślę, że już od momentu, kiedy go zobaczymy, ja polece tam najpierw z ciuszkami. Chciałabym, żeby nasze dziecko od razu było ubierane w ciuszki od Mamusi, z zapachem domu - nie w szpitalne. Jestem trochę przerażona czy sobie poradze z takim malusiem, ale... co Bóg da. Jeśli chodzi o ta parę, która nie dostała kwalifikacji, to najpierw przyczepili sie do nich, ze ON jest po zawodówce, a ONA kończy zaocznie studia, czyli - niedobrani... Oczywiście wg pani psycholog i pań z ośrodka. Powiedziały, ze jest ryzyko, że Ona Go rzuci za pięc lat....... Kolejna rzecz, to fakt, że w rodzinie po jednej i po drugiej stronie był problem alkoholowy (ojeciec Jej i Jego też). Istnieje więc ryzyko, że choroba została odziedziczona. I przepraszam, ze tu wtrącę, ale wiecie co? ja myślę, ze to jest cholernie niesprawiedliwe, ze jakiś skurwiel całe życie chlał, dręczył rodzine, a potem jeszcze jego dzieci w swoim dorosłym życiu muszą ponosić tego konsekwencje i co tu duzo mówić - za błędy i bezmyślność takiego gnoja być karane... Wiem wszystko bo rozmawiałam z nimi najpierw jak bylismy z grupa na piwie, a potem ta dziewczyna dzwoniła do mnie w środę przed spotkaniem, że nie dostali kwalifikacji i zaproponowano im terapię małżeńską... A Jemu kazali iść do liceum! Ja nie rozumiem - bo Oni sa dobrym małżeństwem, więc nie wiem po co terapia... Szkoda mi Ich ogromnie. Ten chłopak jest tak zdolowany, ze nie przyszedł na panel - powiedział, że jest chory... To bardzo wrażliwy człowiek i chyba tym bardziej mi Go szkoda.. Delilah - ale nie powinno Ci byc głupio - ja to wszystko napisałam bo ludzie o procesie adopcji rzeczywiście niewiele wiedzą (sama wiem po sobie - tez kiedyś nie wiedziałam), a poza tym może kiedyś rzeczywiście komuś sie przyda. To nie był żaden kłopot naprawdę. Powiem Ci tylko jeszcze, że jeśli chodzi o okres oczekiwania na dziecko juz po kwalifikacji to zależy od rejonu gdzie się mieszka. Wiem, że w Poznaniu czeka się dwa lata, w Warszawie od dwóch do trzech nawet (do nas warszawiacy przyjezdżaja po dzieci słuchajcie), więc wiecie - z adopcją jest coraz trudniej. Bo jest coraz mniej dzieci. Ja twierdzę, ze u nas za 10 lat bedzie jak w Szwecji - nie będzie domów dziecka. Jesli chodzi o kryteria, o warunki jakie trzeba spełniać masz duzo racji. Jednak jest tez druga strona medalu.. Ja też uważałam (przyznam się szczerze, ze mówię to w czasie przeszłym), że ludzie, którzy są chorzy, jednak mają wielkie gorące serca powinni miec szansę na dziecko adoptowane i masz rację, że człowiek z hemofilią ma prawo do szczęścia i wychowywania dziecka, jednak kazdy ośrodek będzie się kierował przede wszystkim dobrem dziecka - nie dobrem rodzica adopcyjnego. Czyli w przypadku dziecka adopcyjnego, które juz raz zostało przecież skrzywdzone przez życie odrzuceniem przez rodziców biologicznych, ośrodek w każdym mozliwym zakresie ogranicza ryzyko narazenia dziecka na ból emocjonalny, dyskomfort psychiczny, nieodpowiednią, niewystarczająca opiekę, czy nie daj Boże stratę. Staz małżeński to oczywiście teoria i opieranie się na statystykach, jednak małżeństwo które przezyło wspólnie 5 lat rokuje większe szanse i daje potencjalna gwarancję na przezycie kolejnych wspólnych lat, niz małżeństwo, które przezyło wspólnie rok. Jeśli natomiast chodzi o zaświadczenie o niepłodności - tak - teoretycznie powinnas mieć szansę na zajęcie sie opuszczonym dzieckiem nawet wtedy, gdy jestes płodną, ale w tym przypadku żądając takiego zaświadczenia ogranicza się ryzyko odrzucenia dziecka adopcyjnego w momencie, kiedy pojawi się Twoje biologiczne... Dlatego jeśli kobieta i mężczyzna mogą mieć biologiczne dzieci to nie ma przeciwwskazań do adopcji, ale dopiero wtedy, kiedy maja juz przynajmniej jedno dziecko biologiczne. Z nami na zajęcia chodziła para, która ma dwóch biologicznych chłopców i chcą mieć dziewczynkę - adoptowaną :) Wiecie, życie tak naprawdę robi swoje i scenariusze sa różne, bo na przykład wiem z drugiej ręki, ze nasza dyrektorka odmówiła parze, która jest w konkubinacie od 6 lat (małżeństwo nie stanowi dla nich wartości samo w sobie), a pozwoliła przystąpić do programu samotnej młodej jeszcze kobiecie. Czy nie uważacie, że większą szanse na pełną rodzinę oraz prawidłowe wzorce i normalny rozwój dziecko miałoby w tym pierwszym przypadku? bo w drugim... hmmm... dziewczyna jest młoda i ma prawo ułożyć sobie życie, ale jednocześnie będzie narazała przeciez dziecko na kontakt z kolejnymi "wujkami". Czy to sa prawidłowe wzorce?... Czy jeśli tak rygorystycznie podchodzi sie do wartości i modeli rodzin, to nie nastąpiło tu jakies małe zaburzenie? Nie uwazacie tak? Dobra wiadomośc jest taka, że ta para tak bardzo chce mieć dziecko, że planują ślub :) Delilah - masz rację, że jak para decyduje się na dziecko biologiczne to nikt niczego nie kontroluje i faktycznie niejednokrotnie zycie nam pokazuje, ze ... szkoda. Jednak wszyscy wiemy, że kontrolować to jest trudno. Takie życie. Więc jesli przy adopcji można to zrobić to specjaliści robia wszystko, zeby nad tym na ile się da kontrolę utrzymać, bo wiedzą, ze sa jedynymi osobami, które stoja na straży praw i szczęscia oraz spokoju tych kruszyn. My siebie przeciez znamy, swoje motywacje również - ośrodek nie, więc sprawdzaja i nas i nasze intencje. Powiem Wam, ze boli mnie to, ze nie zawsze dzieje się to wszystko tak jak powinno (to też życie niejednokrotnie pokazało), ale sama idea jest oczywiście słuszna. Tylko ludzie czasem zawodzą - jak we wszystkim. I to czasem po jednej (ośrodek) a czasem po drugiej (rodzice adopcyjni) stronie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że nie da się po prostu tutaj stworzyć takich procedur, które będą sprawiedliwe i obiektywnie najlepsze z możliwych. Życie jest bogatsze niż przypadki, jakie przewiduje prawo. Nie ma jednej odpowiedzi. Wiele wątpliwości da się w miarę racjonalnie wyjaśnić, ale na pewno nie wszystkie. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, wesele przezylismy i nawet bylo fajnie pyszne jedzenie, przy stoliku z rodzinka siedzielismy - z kuzynowstwem, wiec bylo z kim pobawic sie i posmiac bylo dosc duzo osob z prezentami nie tylko my wiec mam nadzieje, ze nikt nas nie bedzie palcami wytykac ;) panna mloda, miodzio. jaka sliczna dziewczyna, jaka mila i urocza. serio moj kuzyn super wybral sobie zonke :) albo ona jego, bo to roznie bywa ;-) oczywiscie nie obylo sie bez zgrzytow: ja malo znam moja rodzinke, rozne ku temu sa i byly powody. z racji skomplikowanych relacji z przeszlosci jest duzy rozdziwiek wiekowy miedzy naszym pokoleniem - w sensie kuzynowstwem. mysle ze bedzie to ok. 10-15 lat roznicy wiekowej. wiec mam kuzynki duzo starsze od siebie. siedzielismy przy stoliku z jedna, ktora byla z nowym partnerem i corka. corka duza dziewczyna, wiec zapytalam ile juz ma lat. okazalo sie ze juz 16! i jakos tak poszlam za pedem i pytam mojej drugiej kuzynki (ktora jest na wszystkich imprezach rodzinnych, ma fajengo meza, i w ogole wygladaja na super zgrana pare, lubie ja bardzo z tego co ja znam, ma 42 czy 43 lata ale wyglada na 33 max.). no i pytam ja "a D., ile Wasze dziecie maja lat?" a ona mi na to "ale A., my nie mamy dzieci" jej, ale mi sie zarabiscie glupio zrobilo ona jest na serio super laska, wiec tylko sie usmiechnela i mowi ze muslalam ja pomyslic z jej sisotra ktora ma dwoch odchowanych juz chlopakow. pewnie tak ... przeprosilam ja bardzo ale mam kaca morlanego bo w sumie wyszlam wlasnie na taka osobe przez ktora wiele osob nie lubie spedow rodzinnych ehh, no szkoda gadac poza tym bylo wesolo, wesele b. udane. i jedzenie; mniam, chyba takiego jeszcze nie jadlam na zadnej podobnej imprezie Gollumica, co wymyslilas na ten wieczor? bo jak tak dlugo byl szykowany to pewnie mialas cos w zanadrzu ponad alkohol ? :) co do Malenstwa: ehh, Ty faktycznie jestes przygotowana na 200% i Twoja postawa powinna byc godna nasladowania. jak czytam ze piszeszm,ze w tym wszzytkim nie Wy jestescie najwazniejsi ale ta Krupka to mi sie cielo na serduchu robi zreszta, to chyba b. dobra wiadomosc ze dziecko od razu do Was trafia, prawda? ja myslalam, ze wlansie o niemowlaczka najtrudniej jest :) bardzo sie ciesze, bardzo pisalam juz o tym ? ;-) co do pary ktorej odmowiono: jezeli nie bylo innych przeciwskazan, to mysle ze to jakas wierutna bzdura, ze wyksztalcona kobieta zostawi mezczyne dlatego ze nie ma ukonczonej szkoly jakiejs. czesto ludzie nie maja mgr czy inz. przed nazwiskiem a maja tyle zainteresowan, tak szerokie horyzonty ze zaloze sie wiekszosc studentow prywatnych uczelni jakie sie teraz mnoza, nie ma nawet w polowie. moi rodzice rowniez sa przykladem takiego zwiazku gdzie wyksztalcenie ich bardzo dzieli a sa ze soba prawie 40 lat :) i podpisuje sie wsystkimi kopytami pod tym co piszesz, o ponoszeniu odpowiedzialnosci za bledy rodzicow. to jest bardzo niesprawiedliwe, tym bardziej ze nikt z tej pary nie pije. dlaczego proponuje sie udanemu malzenstwu terapie? w jakim celu? mysle ze to jedwabiscie niesparwiedliwe ze ludzie ktorzy dosc ze przechodza czesto trudna droge do decyzji o adopcji, jeszcze oceniani sa jako malzesntwo przez grupe "pewnych pań" i to negatywnie. i co ma matura do tego jakim on bedzie ojcem? czy wiesz moze co sie z nimi dzieje? ja na ich miejscu prawdopodobnie bym juz wiecej do takiego osrodka nie zawitala,w sensie zmienilabym OAO. co do pytania: jakie/ktore wzorce sa prawidlowe ... ja mysle ze i samotna matka bedzie lepsza matka dla dziecka niz osoby w domu dziecka. podobnie z osobami zyjacymi komkubinacie. bez sesnu jest zmuszanie ludzi do tego by naginali wlasne przekonania tylko dlatego zeby jakas pani jedna z druga mogly odhaczyc odpowiednia linijke w ankiecie. przeciez jezeli sa ze soba cale lata, maja odpoweidnie warunki to jakie ma znaczenie czy oni maja ten papier czy nie? tym bardziej dla tego malego dziecka? pokrecone to wszystko, strasznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Super Lucy, że fajnie się bawiliście. No z tą kuzynką to faktycznie skucha, ale z drugiej strony przecież nie wiesz czy może nie maja dzieci bo NIE CHCĄ, prawda?... Nigdy nic nie wiadomo, może taką decyzje podjęli, więc nie miej proszę zbyt dużego moralniaka. Prezenty na weselu wciąż są jeszcze rzeczą powszechną, więc nie wydaje mi się, żebyś miała jakikolwiek powód do obaw... Ja mam zwyczaj, że zawsze pytam Młodych czy wola kase czy prezent. Przeważnie staje na kasie i daję wtedy tyle ile uważam, a właściwie to na ile mnie tez stać i nie przejmuję się jak ktoś tam się wypowiada, że tyle a tyle to wstyd bo teraz to się daje.... (i tu pada kwota). Kiedyś moja Przyjaciółka z Wawy powiedziała mi, że u nich to jest zwyczaj dawać tyle, zeby się za tzw. talerzyk zwróciło. Powiedziałam Jej, że dla mnie to śmieszne bo rozumiem, ze jeśli ktos zaprasza gości to liczy się z chyba z kosztami, a z drugiej strony rzecz biorąc - jesli ktoś robi wesele w drogiej knajpie to znaczy, ze mam nie iść, jeśli nie stać mnie na prezent w postaci kosztu "talerzyka"? (a własciwie dwóch...). Więc daje ile mam czy mogę. Ja nie wiem, mnie w ogóle nie przyszło do głowy, żeby liczyć na to, że ktoś będzie mi w postaci prezentu "zwracał" weselny koszt wydany na Niego. Cieszyłam się z każdej kwoty, z każdej kartki i każdego prezentu. Nawet z kartonu zawierającego komplet 12 filiżanek z deserowymi talerzykami, z dzbankiem, cukiernicą i dzbanuszkiem, choć absolutnie nie był mi potrzebny. No ale oddałam to do tej biednej szkoły gdzie oddawaliśmy przybory szkolne, jako załacznik dla grona nauczycielskiego i dyrektorka mało nie oszalała z radości bo powiedziała, ze nareszcie będzie mogła ładnie podać kawę na Radzie :D . Do tego mój Ojciec zawiózł im do kompletu czajnik bezprzewodowy, bo akurat Rodzice kupili tv i to był załacznik (promocja) do tego telewizora, a że Mama nie chciała tego czajnika (nie lubi bezprzewodowych...) to dorzuciliśmy do filiżanek :D I szaleństwo radosne było. Dla tej babki i dla nas. A jesli chodzi o kasę to najmniejsza kwota jaką my dostaliśmy to było 150 zł od trzech dorosłych osób. A powiem szczerze, że i tak byliśmy w szoku, bo wiedzieliśmy, że Ich nie stać było. Bardzo nam zalezało, zeby byli i Arek nawet dyskretnie prosił, zeby nic nam nie dawali bo sama obecnośc będzie prezentem, ale Oni dali ile mieli i dla nas to było ogromnie wartościowe. Lucy, tak już jest, że ludzie często patrzą na pieniądze przy takiej okazji - a szkoda. My jak ktoś pytał, mówiliśmy że wolimy kasę (na naszą Tunezję :) ) ale absolutnie nie liczyliśmy ILE NAM SIE ZWRÓCI. Dostaliśmy tyle ile dostaliśmy i fajnie. A robot jest bardzo fajnym prezentem - ja sama poprosiłam o taki prezent od ludzi z pracy jak pytali co chcę. Ty weź prześlij jakies zdjecią Lucy - please... i Młodych tez - uwielbiam oglądać Parę Młodą :) No i ciekawa jestem tej ślicznek Młodej :) Lucy Kochana - ja boje się ogromnie czy sprawdzę się jako Mama noworodka, ale tez jeśli nasze dziecko pojawi się w naszej rodzinie jako noworodek to będę naprawdę bezgranicznie szczęśliwa bo to oznacza przecież, że od początku będziemy mogli z naszym maluchem budować więź, że od początku będzie czuł nasz zapach, poznawał głosy, słyszał bicie naszych serc. To ogromnie ważne. Zerwanie więzi na samym początku, "przechodzenie z rąk do rąk", różne głosy, różne zapachy, miejsca.. nawet u takiego malusia wbrew pozorom to nie pozostaje bez echa. A jak jeszcze poza domem małego dziecka trafi do rodziny zastępczej?... Kolejne miejsce.. Ech... Z ta parą, której odmówili -zgadzam się Lucy - wykształcenie nie świadczy o niczym jesli chodzi o dobre małżeństwo. O Rodzicielstwie dobrym czy złym tym bardziej. Wyzsze wykszałcenie nie robi z Ciebie lepszego człowieka, nie świadczy o zaradności czy wielkim sercu. Zmienić OAO nie jest prosto, wiecie.. Nie u nas. Bo ośrodki są dwa - a mianowicie ten publiczny w którym pamietacie JAK nas potraktowali (i na dzień dzisiejszy wiem, że nie tylko nas) a drugi to nasz - niepubliczny... Więc nie poszaleją... ewentualnie mogą wystartować do ośrodka w miescie obok, ale ośrodki kontaktuja się ze sobą - niestety, więc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra - zapomniałam opisać wieczór panieński... no jeszcze trochę popiszę... trudno - musicie mnie znieść jeszcze :P Wszystkim babkom zrobiłysmy koszulki: "Panieńskie J..." a dla Młodej "To jest J....". Pojechałyśmy po Nia o 19-tej (miało być wcześniej ale moja Przyjaciółka w windzie sie u mnie słuchajcie zacięła). Ubrałyśmy Młodą w koszulkę, zrobiłyśmy Jej dwa kucyki przyozdobione różyczkami i.. w miasto! reszta dziewczyn w koszulkach czekała pod Wysoka Brama (Stare Miasto). Jak wysiadłyśmy to narobiły rabanu, bo wrzeszcały, a przy tym pozabierały gwizdki, grzechotki i tamburyna (z zaprzyjaźnionego przedszkola...) i po powitaniu zaczeły się zadania... (zadania wymyslałam ja), które każda z nas po kolei czytała, czyli: 1. Panna Młoda musi: pięknie umalować usta, ponieważ jest to Jej wieczór! (i tu wymalowałysmy Ja krwiście czerwona pomadką...) 2. Panna Młoda musi: pocałować pierwszego napotkanego faceta, gdyż odtąd żadnego innego mężczyzny prócz Męża całować nie będzie, 3. Panna Młoda musi: stanąć na rynku Starego Miasta i krzyknąć „KOCHAM A... na dowód, że jest zdeklarowana i na śmierć w przyszłym Mężu zakochana, (u nas na Targu Rybnym jest letnia scena i Ona tam słuchajcie się darła.. TRZY RAZY!!!) 4. Panna Młoda musi: wejść do pierwszej napotkanej knajpki przynajmniej z jedną z osób towarzyszących, zamówić pięćdziesiątkę wódki i wypić ją, raz przechyliwszy kieliszek oznajmiając głośno, iż pije za powodzenie swojego Małżeństwa, 5. Panna Młoda musi: dowiedzieć się o imiona, kolor skarpetek i rozmiar buta, trzech kolejno napotkanych mężczyzn, 6. Panna Młoda musi: pokazać gestami, za co najbardziej kocha swojego przyszłego Męża i jakie są Jego największe zalety, 7. Panna Młoda musi: zatańczyć z różą w zębach taniec radości, na znak iż jest euforycznie nastawiona do swojego przyszłego związku małżeńskiego. 8. Panna Młoda musi: określić za pomocą słów, zaczynających się na kolejne litery alfabetu: czego nie może zabraknąć w Małżeństwie i uzasadnić krótko DLACZEGO? (i tu my krzyczałyśmy A! a Młoda odpowiadała itd... 9. Panna Młoda musi: założyć podwiązkę będącą oznaką rychło kończącego się panieństwa i przejść z nią do domu imprezowego gdyż i tak już niczego odwrócić się nie da (i na szczęście). Przechodząc od zadania do zadania łażąc po starówce śpiewałyśmy piosenkę którą ułozyła kolezanka na łatwa prosta melodię (poularna melodia spiewana przez amerykańskie wojsko, jedna śpiewa reszta powtarza). Robiłysmy przy tym taki raban, ze cała Starówka sie ogladała za nami.. potem poszłysmy do jednego z ogródków przy knajpce na piwo, ale i dlatego, ze był tam skrzypek, który na nasza prośbe na elektrycznych skrzypcach zagrał specjalnie dla Młodej piekna melodię :) A potem poszłyśmy do wynajętego wczęsniej lokalu, tam był szampan, na stoliku stało zdjęcie ( w serduszkach Pan Młody i Panna Młoda jak byli maluchami - strasznie fajne!) odczytałyśmy wiersz (mojego autorstwa - ale rymy częstochowskie!), który potem w oprawie Panna Młoda otrzymala na pamiątkę, dostala prezent na noc poślubną (czarny, koronkowy, piekny!) i zaczeła się zabawa taneczna! Jedna z kolezanek miała za zadanie wziąć nozyczki i potem jak było goraco to przy tych tańcach zaczęłyśmy wycinać w tych koszulkach dekolty, obcinac rękawy, jedna wycieła sobie plecy - no ubaw był taki i kupa śmiechu, że poplakalam sie parę razy :) Bawiłyśmy sie do 2-giej bo Mloda nam wysiadła (za nic nie płaciła, tylko my miałyśmy pule kasy dla Niej i jedna z dziewczyn która czuwała nad pełna butelką chyba za mocno zadbała żeby Młoda miała cały czas co pić...) No efekt był taki, ze jak juz pisałam Młoda bardzo nam podziękowała w niedzielę, ze czuła sie wyjatkowa jak królewna i że było świetnie - no to było straaaasznie miłe. Stwierdziłyśmy, że zakladamy firme "Panieński-SHOW!" i zaczynamy na naszych pomysłach zarabiać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dominisia21313
Hej, to ja-założycielka topu. Dwa lata przygotowań stały się w efekcie dramatem. Odwołałam ślub, po tym jak uslyszalam ze nigdy go nie chcial, od dawna mnie nie kocha, a szkoda mu bylo mnie zostawiac..I ze jestem po jego rodzinie i pracy dopiero, ze to ja nakrecalam ten slub. 4 lata zwiazku.Mam 30 lat i problemy z jajnikami-co raczej nie pozwoli mi na ciąże po 30-tce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dominisiu Droga... po pierwsze aż chce mi śie dopisac do tego co napisałaś, że masz za to jeden problem mniej - palanta z głowy... Posłuchaj, ja nie zamierzam absolutnie teraz się wymądrzać i powiem Ci, że bardzo Ci współczuję bo musi Ci być cholernie przykro i nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji, ale sama chyba przyznasz, ze lepiej, zeby taki człowiek poszedł w cholerę niż tkwił przy Tobie w obłudzie do końca życia?... Ślub mieliście brać w sierpniu tego roku, prawda? Ja nie znajduję słów, żeby okreslić ludzi tego typu jak Twój były. Mam ochotę cholernie mocno kopnąc Go w dupę... Ale przecież jak planowaliście ślub to sytuacja miedzy Wami była inna.. Chodzi mi o uczucia. No chyba wyczułabyś coś gdyby było inaczej?..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczyny!!!! ale miałam czytania!!!! ....trochę na raty to robiłam, część wczoraj część dziś więc ciężko będzie mi się do wszystkiego odnieść. Diminisia - przykro mi..... ale zgadzam się z Gollumiką, że masz palanta z głowy....Jak to on nigdy ślubu nie chciał???? Przez dwa lata przygotowań teraz się obejrzał?....Nie łam się wszystko przed Tobą, naprawdę wierzę, że wszystko się poukłada, choć teraz to pewnie Ci za cholerę ciężko :O Gollumica - no to super, że Wasze dziecko będzie noworodkiem!!!! Od początku będzie z Wami ....i właśnie od początku będzie nawiązywało z Wami więź....będziesz jedyną matką dla niego a Twój A. jedynym ojcem. Dasz radę ze wszystkim!!!Jesteś świetnie przygotowana, a resztę podpowie Ci Twoja intuicja A co do imion to mnie się podoba zarówno Hania, jak i Marysia ;) A jakby chłpiec był to macie jakieś imię?? Super, że wieczór panieński się udał!!! Trzeba przyznać, że się napracowałaś z wymyśleniem tych wszystkich zadań...choć przyznam się, ze osobiście to bym nie chciała nic na rynku wykrzykiwać ani innych zadań wykonywać. Lucy - no i znów dziecko się obudziło i trochę czasu mi się zeszło....i nie wiem co miałam pisać :O i weź tu bądź aktywna i się ustosukowuj do wypowiedzi innych :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×