Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pytanie mam do was

Toksyczni rodzice, czy macie takich?

Polecane posty

Gość pytanie mam do was

Ja mam, jestem ofiara przemocy psychologicznej swojej matki, i niewiem jak sobie z tym radzic, praktycznie wogole sobie nie radze, niechce mi sie zyc, mysle o samobojstwie. To jest jak zamkniety krag:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Matka powinna sie leczyc
ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
ja tak mam. o samobojstwie nie mysle, choc i takie rzeczy chodzily mi po glowei jak bylam mlodsza. odkad sie wyprowadzilam, jest neco lepiej, chociaz i tak nie daje mi spokoju ta zolza. a co konkretnie dzieje sie u ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie mam do was
To jest jakis koszmar wszystko! I nie wiem czy to jest tak do opisania. Zaczne ze mam 24 lata, dorosla kobieta a kompletnie, bezradna jak mala dziewczynka, zreszta na takim etapie sie zatrzymalam! Ona mnie niczy psychicznie i emocjonalnie. Wie ze jako dziecko jestem od niej zalezna. Takie najczestrze cechy ktore ja cechuja to wyzywanie mnie bez powodu, robienie awantury o byle co, tak ze zawsze musze chodzic na palcach i spelniac jej zachcianki, jak cos sie nie spodoba zaczyna wyklinac mnie pod nosem, rzuca czym sie da, tak ze musze uciekac z domu. Gdy gdzies ide wzbudza we mnie wyrzuty sumienia, robi haje o byle co, tak ze pozniej cala sie trzese i glupio mi przed znajomymi. Gdy wracam tez sie awanturuje, ma takie humory ze nie wiem o co jej chodzi. Gdy pytam mamusiu cos sie stalo, nie odzywa sie. Gdy cos ja zdenerwuje goni mnie po mieszkaniu a ja musze sie chronic przed jej uderzeniem jak mala dziewczynka po katach. Gdy za cos sie wezme np za porzadki w domu lub gotowanie, mowi ze mam zostawic, a pozniej sie awanturuje ze musi "prac moje syfy" bo inni grzybicy dostana! To jest niedowytrzymania. Chcialabym uciec ale nie mam gdzie! Najlepsze ze ona sie uwaza za super matke! i mnie oskarza ze wychowala pasozyta! Sama najpierw wywoluje klotnie, a pozniej za pare chwil zwraca sie do mnie jakby nigdy nic sie nie stalo, gdy ja wciaz jestem roztrzesiona i nie moge dojsc do siebie! Nie chce mi sie zyc naprawde

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 987654321
odejdź, zacznij żyć na własny rachunek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
dlaczego nie mozesz sie wyprowadzic? zaczac zyc na wlasny rachunek? masz chlopaka, jakas bliska ci osobe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Geronimor
Dziewczyno! Spier-alaj! Za wszelka cene i czym predzej, znajdz prace i Spier-alaj! Zerwij kontakty i zacznij odbudowywac swoja psychike zanim bedzie za pozno. Nawet nie wnikaj dlaczego to robi, to nie ma znaczenia. Ty mieszasz z nia sama czy masz rodzenstwo, a co OJCIEC?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie mam do was
Nie umiem przestac plakac od wczoraj, to jest wszystko jak zamkniety krag! Mam ojca i mlodsza siostre. Ojciec byly alkoholik, jest agresorem zadko sie wtraca, z matka zyja jak pies z kotem. Jesli chodzi o siostre matka ja nastawila przeciwko mnie, dlatego uwaza mnei za wroga nr 1! Kiedys jeszcze chodzilysmy razem do kina, na zakupy teraz siostra mnie unika jak moze. Matka jest dla niej guru. Chce bardzo chce sie wyprowadzic ale nie mam za co, nie mam gdzie. Wczoraj mi powiedziala ze i tak nie mam co probowac bo wszedzie bede miala zdupczone zycie! Ale jedno zauwazylam ze staje sie do niej strasznie podobna, ze spotyka mnie dokladnie co ja spotkalo! Jej wlasna matka ja odrzucila i tez musiala uciekac z domu. Jak to mozliwe ze mi przydarza sie ta sama historia? Jestem wycienczona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona mnie niczy psychicznie i emocjonalnie. Wie ze jako dziecko jestem od niej zalezna. Takie najczestrze cechy ktore ja cech*ja to wyzywanie mnie bez powodu, robienie awantury o byle co, tak ze zawsze musze chodzic na palcach i spelniac jej zachcianki, jak cos sie nie spodoba zaczyna wyklinac mnie pod nosem, rzuca czym sie da, tak ze musze uciekac z domu. Gdy gdzies ide wzbudza we mnie wyrzuty sumienia, robi haje o byle co, tak ze pozniej cala sie trzese i glupio mi przed znajomymi. Gdy wracam tez sie awanturuje, ma takie humory ze nie wiem o co jej chodzi. Gdy pytam mamusiu cos sie stalo, nie odzywa sie. Gdy cos ja zdenerwuje goni mnie po mieszkaniu a ja musze sie chronic przed jej uderzeniem jak mala dziewczynka po katach. Gdy za cos sie wezme np za porzadki w domu lub gotowanie, mowi ze mam zostawic, a pozniej sie awanturuje ze musi "prac moje syfy" bo inni grzybicy dostana! To jest niedowytrzymania. Chcialabym uciec ale nie mam gdzie! Najlepsze ze ona sie uwaza za super matke! i mnie oskarza ze wychowala pasozyta! Sama najpierw wywoluje klotnie, a pozniej za pare chwil zwraca sie do mnie jakby nigdy nic sie nie stalo, gdy ja wciaz jestem roztrzesiona i nie moge dojsc do siebie! Nie chce mi sie zyc naprawde Przezylam to nie dawno to co Ty moja matka nie dawnoi mnie wyjebala z chaty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie mam do was
Lady Baby a jak wygladaja twoje stosunki z ludzmi? bo ja przez to wszystko po prostu musze przybierac maske ze jestem szczesliwa osoba a prawda jest calkiem inna, musze mocno udawac przed znajomymi bo sie wstydze. Jestem niesmiala strasznie niesmiala jesli chodzi o nowo poznane osoby szczegolnie mezczyzn, nie umiem po prostu nawiazywac stosunkow z ludzmi.. Co ja robie? Nie dawno skonczylam studia i wrocilam do domu rodzinnego by poczuc ta rodzinna atmosfere, i wlasnie ja czuje... Obecnie jestem na stazu, co za marne 600zl nie pozwala na samodzielne utrzymanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLadyLady20
To mozliwe, bo to jest jak klatwa. Mozesz pomyslec o egzorcyzmach. Pamietaj ze wcale nie musisz zyc tak jak ona. Tylko zacznij cos robic, najgorsze jes to ze ona tak od dziecka cie maltretuje. Robi to specjalnie wybrala sobie ciebie bo jestes jej OFIARA, programuje cie na swoj sposob, tak zebys poczula to co ona. Nie powinna tego robic. GDybysmy zyli w Angli, Szwecj ito pewnie otrzymala bys pomoc od panstwa ale w Polsce to nie wiem. Chodzisz do psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytanie mam do was
O ile nie strace wczesniej tego stazu, bo to mnie tez strasznie afekuje w pracy, ludzie sie pytaja czemu taka przygnebiona, roztrzesiona jestem..co mam im mowic? ze mam psychiczna matke..wstyd mi! przeciez nie bede sie zwierzac przed obcymi..a kazda taka sytuacja powoduje ze rycze jaj bobr!... Nie mam zadnej takiej bliskiej osoby, nie mam chlopaka nawet, jest paru adoratorow ale odrzucam ich lub trzymam na odleglosc, gdy boje sie wejscia w blizsze relacje..no bo jak mam..jest nawet taki na ktorym mi zalezy..ale po prostu mysle ze nie zasluguje na niego, ja nie umiem byc soba, musze caly czas ukrywac to co mam w domu, wiec po co mu ktos taki? Do psychologa bardzo bym chcial pojsc...ale tez nie znam zadnego, a boje sie isc tak do byle jakiego..chcialabym aby ktos mi pomogl chociaz z tym walczyc. Jest tyle etapow ze ta walka mi chyba zajmie cale zycie, bo musze je chyba zbudowac od nowa..ale jak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k8
Autorko topicu- mam jak, Ty... od nikogo nie usłyszałam tyle złego, co od własnej matki. Wyzyzywa mnie, poniża, czasem uderzy, krzyczy, nie daje spać. Mam 22 lata i niebawem najprawdopodobniej się wyprowadzę, bo mam już dość. Ale wiesz... nauczyłam się być zupełnie inną osoba,niż ona. To przez nią miałam kompleksy, byłam wyalienowana- ona każdego obgaduje, staniemy w jakiejś kolejce, a ona zaczyna psioczyć. Ja nie chcę taka być! Tak sobie postanowiłam- i tak robię. Cieszę się z byle czego, uśmiecham się, jestem miła, uprzejma, wyrozumiała... zupełnie przeciwieństwo jej. Ten człowiek jest strasznie męczący i nie daje żyć innym Ile ja przez nią łez wylałam, bo... strasznie wrażliwa jestem. Dumna jestem z siebie, bo nie zaraziła mnie swoją psychozą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LadyLadyLAdy
a skad ty jestes w ogole?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
musisz sie mniej przejmowac,ja mam ojca ktory mnie koczyl przez lata,znaczy w sumie to cala rodzine...wyprowadzilam sie na studia,ale pamietalam jak bylo,zreszta mama mnie informowala na biezaco...w miedzyczasei znalazlam chlopaka i zaraz po studiach planowalismy razem zamieszkac.potrzebowalam tylko 3 tygodni w domu,zeby zaltwic swoje sprawy,to juz uslyszalam,ze dom to nie przechowalnia,ze jestem pasozytem i takie tam...wyprowadzilam sie,jezdze do domu 2 razy do roku,mama byla mnie juz odwiedzic,jego tu nie chce.i niczego nie udaje,znajomi wiedza jak jest.pojechalam w styczniu na pogrzeb dziadka...juz po 6 dniach za to ze mam wlasne zdanie i apmietam jak bylo wyrwal mi garsc wlosow z glowy i piescia trzepnal dwa razy w czaszke.zastnawiam sie,czy chce tam nocowac jak bede jechala na chrzest dziecka mojego brata.wolalabym nie.niby mnie przeprosil,ale co to zmienia?zreszta to byly pierwsze przeprosiny od 26 lat... wiec powtarzam raz jeszcze-tylko wyprowadzka... jak chcesz wyjechac do holandii to raz jeszcze polecam AB job service www.abjobservice.nl zapewniaja lokumplaca ubezpieczenie.mozesz odlozyc 800 euro na miesiac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confetti
Mam podobny problem. Oddalilam sie od matki - dla spokoju - po 10 latach znoszenia jej fanaberii. I wiecie co ? Przesladuje mnie w snach . Zaraz po zerwaniu bezposrednich kontaktow , snilo mi sie , ze jest z tego nie zadowolona i mnie bila. Dwa dni temu snilo mi sie , ze jej wywrzeszczalam co mam do powiedzenia. Nie zrobilo to na niej wrazenia. Musialam ja sila wyrzucic i zamknac drzwi . A juz myslalam , ze sie od niej uwolnilam . Mam nadzieje , ze to minie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, powtarzanie tego schematu niestety jest możliwe z pokolenia na pokolenie, bo matka powtarza wzorzec swojej matki. Ale jak ktoś wyżej napisał, nie trzeba tak żyć, można po swojemu, choć to czasem ogromnie trudne. Współczuję Wam bardzo, mam podobną sytuację, moja mama ma nerwicę wg mnie, dziś miała 'atak', wyzywała mnie cały dzień, poniżała, mimo, że daję sobie dobrze radę na studiach, wyzywała mnie od 'tumanów', powiedziała, że jestem głupia, że ludzie mnie wyśmieją, że niczego nie potrafię sama załatwić, że niedługo będę kwadratowa (tzn.tak gruba). Wszystko we mnie wyje i rozpacza, czuję się rozbita na drobne kawałki jak kompletny śmieć. Też mam myśli samobójcze :< A nie wyprowadzę się, bo czuję się bardzo zależna od rodziców, nie wiem jak to wyjaśnić... Łaknę od nich miłości, akceptacji, ciepła, jakbym czekała aż zrekompensują mi ubytki z dzieciństwa. Kocham ich, nie mam chłopaka i czuję, że na świece mam tylko ich. Nie potrafię z nimi otwarcie rozmawiać, mam do nich mnóstwo żalu, szczególnie do mamy. Np. o to, że nie potrafiła czy nie chciała(?) porozmawiać ze mną szczerze o dojrzewaniu, o okresie... Później gdy pod moją nieobecność zobaczyła podpaski w moim pokoju, myślałam, że umrę, było mi tak ogromnie wstyd... I najczęściej, kiedy się jej zwierzam, ona w 'ataku' odwraca to przeciwko mnie. Np.kiedy powiedziałam, że kupiłam sobie jakąś książkę, później potrafiła wykrzyczeć, że tylko kasę na głupoty i bzdury wydaję. Kiedyś mówili, że nikt mnie nie zechce, że mąż mnie będzie tylko bił, że nie będzie mnie szanował, bo nie potrafię utrzymywać porządku. Że inni sobie radzą.... ciągłe porównywanie, krytyka, krzyki... Do tego wieczne wywoływanie poczucia winy wobec dziadków, że mnie wychowali, a ja nawet ich nie odwiedzę, nie pomogę, że babia się męczy, że dziadek jest coraz bardziej niesprawny.. Dziadkowie mieszkają w innej miejscowości, a ja boję się życia, ludzi, mam depresję, wyjście do sklepu bywa koszmarem, chciałabym do nich jechać, ale nie mam siły..Jestem bardzo wrażliwą osobą, nie rodzę z tym sobie, czuję, że to mnie niszczy, że jestem z tym zupełnie sama.. Też czuję się jak mała dziewczynka, bezsilna wobec życia, żyłam po kloszem i nikt mnie nie przygotował na dorosłe życie, przeraża mnie to. Kiedy chciałam dorobić sobie z kumpelą w szkółce leśniczej czy coś takiego, to mnie wyśmieli, że jestem za leniwa, że na działce nic nie chcę pomagać, a tam chcę iść.. A później słyszę, że jestem leniwa i nic nie robę. Moja pewność siebie wynosi 0. Też czuję, że muszę chodzić przy niej na palcach, bo nie chcę znów być zmieszana z błotem, po czym jakiś czas dochodzę do siebie. Dodam, że z bratem też mi się nie układa, teraz już mniej, bo się nie daję, ale kiedyś potrafił mnie bić i też okropnie wyzywać np.od suk, często mówi, że jestem głupia. Zaczęłam się okaleczać i objadać, przytyłam i tym bardziej czuję się jak g.. Byłam ładną dziewczyną, ale czułam się głupia i nic nie warta, niszczę swoją urodę, tyję, okaleczam się i nie dbam o siebie. Kiedyś miałam powodzenie, teraz siedzę sama w swoim pokoju, mogłabym tak przesiedzieć całe życie, gdyby nie konieczność wyjścia np.na zajęcia. Umieram z braku ciepła i miłości, mam 23 lata i nigdy nie miałam chłopaka. Są sprawy, z których mogłabym być dumna, ale nie jestem, bo nienawidzę siebie...tak bardzo, że nienawidzę luster i życia coraz bardziej też :( NIE CHCĘ BYĆ TAKA JAK ONI, NIE CHCĘ BYĆ ZNERWICOWANA, CIĄGLE PRZEKOINAĆ, CHCĘ BYĆ SOBĄ, chociaż w chwili obecnej nie wiem kim jestem. Zapisałam się po psychologa, wizytę mam pod koniec sierpnia, miarka się przebrała, wpadłam w panikę w obawie o własne życie.... Przepraszam, za chaos, ale piszę pod wpływem emocji.. Znalazłam trochę na temat: http://theppd.org/index.php?aid=49

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chinota
dziewczyny, aż nie chce mi się wierzyć w to co piszecie... mój dom rodzinny też nie należał do spokojnych, też bywały jakieś awantury, a ja byłam małym zakompleksionym dzieckiem (którym jestem nadal do jakiegoś stopnia) razem ze stawaniem się dorosłą trochę z tego wyszłam. Mam teraz 30+ lat. Moja matka mi głównie serwuje taką obojętność emocjonalną, właściwie jej nie interesuję za bardzo. A w przypływie frustracji robi awantury. Aktualnie się do siebie od ponad pół roku nie ozdywamy... tzn ja do niej. Dużo mi dało zwrócenie się do kościoła, nie mam już czarnych myśli, nie czuję się zupełnie sama na świecie i nie czuję że wszystko jest beznadziejne. Ale życia jakoś sobie nie ułożyłam, trochę się boję ludzi, jakoś mam mało znajomych, przyjaciół... Jestem pewna że można stanąć na własnych nogach, ale to jest dużo pracy żeby zmienić taki tryb myślenia, czekania na czyjąś miłość która i tak nie przychodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo smutno to czytac
nie umiem wam pomóc, bo wiem,ze ludzie sa rozni, takze matki. Ja mialam idealny dom w dziecinstwie i taki sam starła sie stworzyc swoim dzieciom. Moge wam tylko radzic, zeby w waszej przyszlej rodzinie dziecko zawsze mogło liczyc na zrozumienie i pocieche, cokolwiek by sie stało. Musiscie wierzyc, ze wam sie to uda. Pomyslcie, za za rok, dwa, pięc taka rodzine moze stworzycie. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orginalna autorka topicu
Ojej wiecie co, natrafilam na ten temat dzisiaj, mowie jakbym czytala o sobie! Przeczytalam kilka kolejnych postow i mowie no niemozliwe ktos pisze jak ja..po czym zorientowalam sie ze to moj temat!!! Ale cos mi sie nie zgadzalo patrze na date, a to temat ktory zalozylam rok temu, niestety nic sie nie zmienilo, a wrecz jest gorzej :( Nie moge uwierzyc ze ktos sie jeszcze zainteresowal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, właśnie się zastanawiałam co u Ciebie .. Szkoda, że nic się nie zmieniło, a może w Twojej głowie coś wykiełkowało? Ja też stoję w miejscu od wielu lat, ale przeczytałam kilkadziesiąt książek i jestem bardziej świadoma różnych mechanizmów. Kiedyś myślałam, że jak przeczytam dobrą, drogą książkę poradnikową, to wszystko się odmieni, a ja wreszcie będę szczsliw. Naiwne myślenie..tu potrzeba dużo pracy i czasem warto skorzystać z porady specjalisty, bo taki destrukcyjny sposób myślenie może być głęboko zakorzeniony, najczęściej jeszcze z okresu dzieciństwa. Mam wrażenie, że moja mama wyżywa się na nas, odeagowuje. Chodzi wtedy nerwowa po domu na głos mówi sama do siebie, wyzywa mnie, tatę, brata, ludzi, ale ja to wszystko słyszę i dusza mi się łamie. Dziś usłyszałam, że jestem nieudacznikiem. A co z tym wszystkim co osiągnęłam? Zanika we mnie szacunek do siebie i wierzę w te słowa, choć rozsądek podpowiada, że to nieprawda. Zaczyna mi być żal mamy, myślę, że sama jest zagubiona. Wtedy nie czuję do niej takiej nienawiści i wściekłości. Siedzę zamknięta w pokoju, słucham odgłosów za oknem, czuję się słaba, poniżanie mnie to jak nóż prosto w serce, robi to osoba, którą kocham bezwarunkowo, choćby biła mnie codziennie. Nie wiedziałam, że można jednocześnie tak bardzo kochać i nienawidzić. Mam wrażnie, że nikr nie dotykał mnie od lat, nie powiedział, że jestem fajna, że zasługuję na miłość. Właścieie nie wiem jak kto jest, gdy ktoś przytula. Wiem, że się użalam nad sobą, ale dosyć udawania, że jest ok, chciałabym, żeby ktoś mnie zrozumiał i zwrócił uwagę. Myślę, że rozumiecie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość orginalna autorka topicu
Zalękniona - przeczytałam twój wcześniejszy wpis, jak i ten ostatni. Myślę że jesteśmy w bardzo podbonej sytuacji. Doskonale rozumiem co przeżywasz, a w ostatnim poście dokładnie wytłumaczyłaś jak ten mechanizm działa. U mnie jest dokładnie tak jak napisałaś, czuje się totalnym zerem, bezwartościowym człowiekiem który nie ma siły by coś zmienić. A im więcej wyzwisk, upokorzeń tym bardziej czuje się zerem. Miałam dokładnie tak samo z tymi książkami, przeczytałam mnóstwo specjalistycznych poradników i myślałam że będzie lepiej. Może pomogły mi w sensie że rozumiem na czym to wszystko polega, ale problem w tym że oprawca tego nie rozumie i ciągle jest taki sam i to się już nie zmieni. Ja się tylko modle by znaleźć w sobie siłe do dalszej walki która raczej przegrywam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, myślę, że mamy tak jakby podwójnego pecha w tej sytuacji - rodzica, który jest toksyczny i nasza wrażliwa ososbowość. Przecież zdarza się, że ludzie po tragicznych wręcz przeżyciach mają w sobie siłę i radość życia, myślę, że dlatego, że mają silną osobowość, trudno ich złamać. Widzę to np.po swoim bracie, kiedy np.mama się go czepia, on tak jakby to olewa, spływa po nim jak po kaczce (nie wiem jak wewnętrznie się czuje, ale nie okazuje tego), ja biorę wszystko do siebie, często płacze, gdy ktoś powie mi coś przykrego, czuję żal i niechcęć do tej osoby. Mam z tego powodu poczucie winy, bo jak można czuć tak silne negatywne emocje do własnego rodzica? Przecież rodzica powinno się szanować i kochać bezgranicznie, piszą o tym w artykule, do którego linka podałam wyżej. Błędne koło, do którego trudno mi nabrać dystansu. Myślę, że gdyby nagrać to kamerą i pokazać mamie, przeraziłaby się, że od rana do wieczora tylko nas krytykuje i poniża, może coś by to zmieniło..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Często wzbiera we mnie złość, ale nie mam z kim o tym porozmawiać, czy mogę żalić się tutaj? Denerwuje mnie, że oni praktycznie każdy mój zamiar/marzenie wyśmiewają/lekceważą, dlaczego? Np.kiedy powiedziałam, że chciałabym iść na psychologię, powiedzieli, że żeby być psychologiem, trzeba być otwartym do ludzi i się ich nie bać, a mnie by wyśali jakbym się tak zachowywała jak w domu. I w ogóle czułam się jak śmieć. Myślę, że czasem chcą mnie zmotywować takim mówieniem, ale mnie to wcale nie motywuje, tylko niszczy i sprowadza mentalnie na samo dno. Przecież widzą, że się izoluję, że jestem małomówna, że się nie uśmiecham, że często płaczę, że o siebie nie dbam, okaleczam, denerwuję i jem bardzo dużo niezdrowych rzeczy. Czy ta trudno się domyślić, że nienawidzę siebie, że mam niskie poczucie własnej wartości, że prawdopodobnie to nerwica, depresja? Nie kpie się leżącego, a czuję, że robią to osoby, które są dla mnie najważniejsze na świecie, nawet gdybym chcicała ich znienawidzić i odwrócic się od nich, to nie mogę, nie umiem. Ostatno sporo o tym myślałam, nie tylko oni nieodpowiednio ze mną postępowali. Kiedy byłam mała, miałam niedowagę i bardzo mały apetyt, na wakacje jedziłam do dziadków, babcia miała/ma nadal 'hopla' na punkcie jedzenia. Pamiętam jak kazdy posiłek był udręką, wmuszała we mnie, a jeśli nie chciałam to bardzo karzyczała, nie pamiętam czy wyzywała, sądząc po zachowaniu mamy, pewnie tak. Później z pełnym żołądkiem po posiłku wymiotowałam. Nie rozumieałam, dlaczego mam robić coś, czego nie chcę. Dziś jem za dużo, zajadam emocje, czytałam, że może to pochodzić z okresu dzieciństwa, ponieważ jedzenie kojarzy się z milością i akceptacją. Właśnie sobie przypomniałam, jak babcia mówiła, że mnie kocha (chyba tylko ona), pewnie to było po zjedzonym posiłku. Chciałabym być silna psychicznie i zadręczać się tym, odciąć się od tego i potrafić być szczęsliwa, ale jak mam to zrobić, na jak? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×