Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niezrozumiany

Do doświadczonych życiowo osób z zapytaniem?

Polecane posty

Gość herak
I większe szansę na samotną starość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezrozumiany - ale oberwales....:-) Tak sobie pomyslalam, ze skoro tutaj czuc ogromna negacje Waszego zwiazku to jak bylo to spostrzegane wsrod Waszych najblzszych, co na to Wasze srodowiska ? Ty miales przeciez inne i ona musiala miec inne. Przynajmniej na poczatku. Moze nigdy nie mogliscie znalezc wspolnego srodka ? Zapewne Twoja grupa znajomych przewazyla i wtedy istnieje duze prawdopodobienstwo, ze czula sie w niej nieswojo. Jesli jestes prawdziwy to tak czy siak zycze i Tobie i jej szczescia, bez wzgledu na to czy razem czy osobno. A jesli historia jest zmyslona na cele naukowe , tudziez by zbadac opinie publiczna, to gratuluje pomyslu na temat ....:-) Zmykam ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubekwkwatki
> pia mało prawdopodobne, żeby udało się zafunkcjonować w środowisku o podobnym schemacie... raczej myślę, że było tak... byli owszem znajomi, ale bardziej "normalni", a zwłaszcza z dziećmi - których widok potęgował z upływem czasu frustrację kobiety, co w połączeniu z biologią, naturalnym kobiecym pragnieniem, niezrealizowanymi, ukrytymi marzeniami, brakiem realizacji zawodowej, niewykorzystanym intelektem itd itd spowodował brak motywacji, zapału do życia, uzasadnione pretensje, bezsens, brak radości.......... Bo kuurwa ile można przemieszczać się z kraju do kraju, z hotelu do hotelu, z plaży na plażę, z salonu do salonu, jak długo mogą cieszyć Kossaki na ścianie, nawet coraz nowe i coraz nowe diamentowe kolie, to wszystko można sobie wsadzić w duupę - w życiu nie o to chodzi - życie musi mieć PRAWDZIWY SENS! dobranoc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się nie obawiam lania na tutejszym forum. Ludzie maja prawo do swojego zdania. A na marginesie to załże się że większość z was nie rozróżniłaby mnie od tyłu z nie jednym 30 latkiem. To nie Polska gdzie starsi faceci nie dbają o siebie pod każdym względem. Dlatego 50-60 letni panowie są bardziej atrakcyjni niż 40 latkowie w Polsce. Przekłada się to w praktyce właśnie w tym że coraz bardziej widać na ulicach pary z duża różnicą wieku I mam nadzieje że właśnie PIA to doskonale rozumie. A w Polsce to nie do wszystkich jeszcze dociera. taka jest niestety prawda. No i proszę nie zapominać, że w układach damsko męskich nie wszystko jest czarno białe dlatego niektóre sa one bardzo piekne bez wzgledu na różnice wieku. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herak
No pocieszaj się, pocieszaj, żeś taki wciąg ogier. A że pary takie widać - fajnie, tylko pytanie jak długo takie pary ze sobą wytrzymują i na ile takie związki są stabilne. I sorry faciu, ale badania socjologiczne wskazują, że najstabilniejsze są związku, gdzie różnica wieku nie przekracza 3-4 lat. To są gościu FAKTY.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herak
A jak chcesz cokolwiek jeszcze ratować, to moja dobra rada: zapytaj swoją panią, dlaczego była nieszczęśliwa w małżeństwie z tobą i co TY możesz zrobić i jak TY możesz się zmienić. A nie rób jej wykładów o ty, co powinna kobieta w związku. Co się do tego upoważnia, kasa? Pamiętaj że połowa tego co zarobiłeś w tym związku i tak po rozwodzie będzie jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herak
I sugeruję, żebyś zaczął od zmiany stopki, stać się intelektualnie chyba na więcej niż powtarzanie takich truizmów. Wydaje ci się to dowcipne, odkrywcze? Jak ktoś jej skomplikowany, to wiadomo że prostka nie pojmie, to w sumie oczywiste, choć brzmi jak paradoks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wg mnie za duża różnica wieku była między wami, przepaść nie do przekroczenia. Ty masz swoje juz zatwardziałe przekonania i zdanie na temat życia i kobiet... Jesteś juz nieelastyczny, czyt. za stary do niej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jeszcze jedno. Powinienem wszystkim przypomnieć, że niektórzy prowadzą tutaj świadoma lub nieświadoma manipulację tematem. Polega ona na argumentacji kontekstu wyrwanego z tematu. bo wszyscy wiedzą, że pieniądze szczęścia nie dają ale również wszyscy a możne nie wszyscy wiedzą że bez pieniędzy jest bardzo trudno żyć. To właśnie one stworzyły możliwości które zostały zaprzepaszczone. I nie chodzi tu o to czyja jest wina bo każdy z nas jakaś ponosi tylko dlaczego tak się stało że brakło tak mało ażeby ten związek można było uratować a nie było się tego w stanie zrobić przy obopólnych chęciach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herak
Widocznie z jej strony tych chęci nie było. Prosty rachunek zysków i strat wskazuje, że ona lepiej wyjdzie na rozwodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herak
"...ciągle były pretensje ze wszystko jest nie tak i może to nas dobiło.Rzeczywiście ona uważała że ja jej nie akceptuje takiej jaka jest. Ale ją akceptowałem i wspomagałem tylko piętnowałem drobiazgi które przez lata urosły do olbrzymich problemów." Przeczytaj jeszcze raz, co napisałeś. Twoja żona czuła się nieakceptowana i krytykowana, twoje "piętnowanie dorbiazgów" było zapewne codzienną upierdliwością, która skutecznie zabiła w nie samoocenę i radość życia "I nie rozumiem że te moje wymagania praktycznie leżały w jej osobistym interesie, (zadbanie o swoja kobiecą atrakcyjność)." A wiesz co ja myślę, ze ona tyła na znak buntu przeciw twoim pouczeniom, wymaganiom i krytykanctwie. Czuła sie nierozumiana i nieszczęśliwa i swoją tuszą karała cię niejako. Co ona wnosiła w ten związek? Atrakcyjność - i to właśnie ci odebrała. Uderzyła w twój najsłabszy punkt. Nie czułeś się przy niej jak mężczyzna? I oto chodziło! "No właśnie ona żyła w przekonaniu że nie ma sensu cokolwiek robić bo i tak będę niezadowolony." Musisz być naprawdę toksycznym upierdasem. Poza tym wiesz, skoro twoja partnerka miała PATOLOGICZNĄ otyłość, to trzeba było łaskawco coś na ten temat poczytać, a oświeciłoby cię, że taka nadwaga nie jest kwestią "niezadbania o siebie" ale potężnych problemów emocjonalnych. I to nie jest sprawa silnej woli albo jej braku ale to się leczy. Myślę zresztą, że twoja partnerka była w wieloletniej depresji i nie otrzymała od ciebie nic prócz ciosania kołków na głowie, ze jest gruba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gjjgjgjjggj
Z twoich postów przebija straszne zadufanie w sobie i postawa wysztko-wiem-najlepiej, tudzież jestem-lepszy-od-innych. Zycie z tobą musiało być naprawdę trudne.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubekwkwatki
> herak jesteś git! >>>> autor taaaak... oczywiście - chcesz? - zgodzimy się z tobą.... tylko, że to nie my, a ty założyłeś ten topik.... i jeszcze jedno - nie zaczynaj z babami, bo one są tak bardzo skomplikowane, że mogą cię nie zrozumieć i kiepsko na tym wyjdziesz... - na temat "upływ czasu a wygląd" wypowiem się może później... miłego dnia! trzeba spadać cieszyć się życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nie no nie
\"No NIe - Masz racje ciągle były pretensje ze wszystko jest nie tak i może to nas dobiło.Rzeczywiście ona uważała że ja jej nie akceptuje takiej jaka jest. Ale ją akceptowałem i wspomagałem tylko piętnowałem drobiazgi które przez lata urosły do olbrzymich problemów.I nie rozumiem że te moje wymagania praktycznie leżały w jej osobistym interesie, (zadbanie o swoja kobiecą atrakcyjność). No właśnie ona żyła w przekonaniu że nie ma sensu cokolwiek robić bo i tak będę niezadowolony. Ale to nieprawda!!! Bo mówiłem zeszczuplej będziesz się sama z sobą lepiej czuła zrób to dla siebie a nie dla mnie a ja przy okazji skorzystam. czyli to samo co u mnie!!!! NO I JAK ROZWIĄZAŁAŚ JAKOŚ SWÓJ PROBLEM?\" Widzisz trafiłam, tak myślałam. Ja nie dałam rady znaleźć kompromisu w tej sytuacji. Tak jak mówiłam, że mogłam być w zwiazku, w którym czuje nad sobą ciagłą presję. Motywować można w różny sposób. Wypominanie na każdym kroku tego jaka nie jestem a powinnam być to mało kontruktywna krytyka. On mi wmawiał, że to po to, żeby mógł mnie mocniej kochać, żeby związek był bardziej udany. Dla mnie to było śmieszne. I w żadnym razie kochana się nie czułam. I ja mu to próbowałam tłumaczyć, a zamiast zrozumienia było tylko coraz więcej pretensji. Ja potrzebuje czuć się kochana, doceniana i akceptowana, potrzebuję, żeby partner doceniał moje wysiłki a nie od samego początku związku wytykał mi co robię nie tak, w bardzo zresztą bezlitosny dla mnie sposób. Wtedy pojawia sie we mnie potrzeba bycia dla niego jak najlepszą, starania się na każdym kroku. Tamten związek zakończył on, chociaż zrobił to dzień przed moją zamierzoną rozmową o tym, że tak dłużej nie dam rady. Swoją drogą potem się dowiedziałam, że mnie zdradził. Porównując tamten związek a mój obecny wreszcie zrozumiałam skad we mnie ta blokada. Istnieje po prostu duża różnica w przekazywaniu tego co partnerowi się nie podoba. Ja nie słyszę już pretensji, wściekania się, mieszania mnie z błotem i nie widzę nienawistnego spojrzenia, słyszę tylko wyrozumiałe tłumaczenie i delikatne, ale dobitne i wyraźne aluzje. Czuję się kochana i chcę być dla niego zawsze najwspanialsza i najpiękniejsza:) Także drogi autorze, Twoja partnerka rozumiała Cię, założę się, że bardzo Cię kochała i chciała, żeby to wszystko się ułożyło, niestety nie czuła się kochana i akceptowana a tylko wtedy kobieta może rozkwitać zamiast zamykać się w sobie i porzucać wszelkie wysiłki. \"miała prawie wszystko\" - tak, ale najważniejszego jej nie dałeś i dlatego wszystko się rozpadło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak Masz w tym wiele racji. Niestety ludzie się uczą cały czas do końca życia.Ale prawdą jest również i to, że pewne przekonania są na tyle silne, że nie pozwalają dokonywać wielu zmian. I nie chodzi tu o upartość tylko coś co jest w nas co tak bardzo nie pozwala nam się zmienić. Staram się być obiektywny patrząc obecnie na ten związek z zewnątrz. Podsumowując najbardziej boli mnie to, że zdaje sobie doskonale sprawę z wyjątkowej wartości tej kobiety i jak wiele jej zadałem bólu z jej punktu widzenia. Tym bardziej że kiedyś byłem w podobnym związku który również się rozleciał bo nie walczyliśmy do niego do końca. Po latach spotkałem tą osobę która już tak naprawdę nie ułożyła sobie prywatnego życia i powiedziała, że największym błędem było poddanie się i rozstanie.W życiu dzieją się rożne rzeczy które wymykają się logicznemu myśleniu. Taka sytuację usprawiedliwia PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. A myślę, że to coś właśnie w nas tkwi.Potrafimy się kaleczyć na wzajem, ranić, zdradzać czy \"nienawidzić\" a w wewnątrz jednak przebaczać wszystko drugiej osobie. To jest piękne w człowieku. Na forach bardzo często spotyka się mądrych ludzi ja nie jestem ich częstym bywalcem. Ale ktoś mądry powiedział, że \"tylko głupcy się uczą na własnych błędach mądrzy na cudzych\". A najlepszym nauczycielem jest jednak życie. Dlatego napisałem ten post ażeby ktoś podzielił się swoimi podobnymi doświadczeniami z swojego życia. TYLKO! że oczywiście spodziewałem się cierpkich słów na swój temat czyli mojego postępowania ale w zasadzie nie chodziło mi o opinię naszego związku czy jest on dobry czy nie. bo każdy ma prawo dokonywania własnych wyborów ale o usłyszenie zdania doświadczonych osób w jaki sposób taki związek można uratować. co konkretnie obie strony powinny zrobić ażeby nie stracić siebie do końca.NADZIEJA UMIERA OSTATNIA wiec puki żyjemy nie warto się poddawać.Widzę jak na dłoni w jakiej oboje żyjemy psychicznej depresji i wiem że jesteśmy w pozycji BYĆ ALBO NIE BYĆ tylko, że nie potrafimy sami teraz ruszyć z miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twoj dzisiejszy text jest juz troche lagodniejszy. Napisales jedno znamienne zdanie \"...najbardziej boli mnie to, że zdaje sobie doskonale sprawę z wyjątkowej wartości tej kobiety i jak wiele jej zadałem bólu z jej punktu widzenia\" Co prawda bol jest nadal \"z jej punktu widzenia\" ale przynjamniej dzisiaj piszesz o tym, ze ona cierpi. Jak sie Ciebie czytalo wczoraj mialo sie wrazenie, ze jestes biednym zuczkiem, ktory sporo zainwestowal , dostal nie wiele w zamian , czuje sie zawiedzony i dlatego wiecej juz nie chce... Zyje w kraju gdzie taka roznica wieku nie robi wrazenia i dlatego nie poczytuje jej jako Wasz glowny problem, ale faktem jest , ze ona istnieje i musicie sie oboje aranzowac. Jedno drugiemu dotrzymac kroku tak intelektualnie jak i fizycznie. Tu mam na mysli krag przyjaciol, ktory pasuje jednej jak i drugiej stronie a nie tylko jednej. Procz pracy i atmosfery w domu potrzebuje czlowiek rowniez odskoczni - sport, kino, rybki w akwarium. Cokolwiek ....Macie wspolne zamilowania ? Nie, to ich szukajcie ! No i zacznijcie rozmawiac bez wykrzyknikow na koncu zdania. To jest ciezkie, bo jestesmy emocjonalnymi istotami i dlatego najlepiej takie powazne rozmowy przeprowadzac na neutralnym terenie - iddzie do knajpy, usiadzcie na srodku sali .....Zobaczysz o ile bardziej taktownie przeprowadza sie debaty takiego kalibru. Z tego jak piszesz nie sposob Cie ocenic, ale momentami mam wrazenie, ze Tobie brakuje \"jaj\" . Jestes taki od linijki do linijki, z rowno poukladanymi recznikami w lazience, z butami stojacymi w szeregu. Moge sie tu mylic ale jesli tak jest to wyluzuj sie. Zrob cos spontanicznego, szalonego. Nigdy jej nie porownuj z innymi a juz nigdy nie z poprzednim zwiazkiem. Przyznaj sie do bledow. Przepros za nie. Wybacz. Usmiechnij sie do niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem pewny czy tu chodzi o \"jaja\". po prostu jesteśmy zmęczeni tą cała sytuacją i to jest najgorsze. Nasze rozmowy nas meczą jeśli poruszamy nasz problem. Ja staram się jej wytłumaczyć, że na dzień dzisiejszy najlepszym wyjściem są rozmowy neutralne, takie co podtrzymują więź a równocześnie są ciekawe dla nas. Ale po jej stronie emocje ciągle dają znać i rozmowy są nie ciekawe. Tu jest kolejny problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość geaoer
Stawiam na to, ze po jej stronie tych emocji, negatywnych zwłaszcza, nazbierało się może. Jej nadwaga jest tego wyrazem. Ktoś ci tu jasno wyłożył prawdopodobny mechanizm jej obżerania się. Czemu ignorujesz tyle zasadnych rzeczy które ci tu napisano> Bo ci nie basują jak pani Pia? Jedyna, co was prawdopodobnie jeszcze w ogóle może uratować to terapia małżeńska, a przede wszystkim jej psychoterapia. Rozważałeś to w ogóle? A tak szczerze - wiesz, jak się takich negatywnych emocji nawarstwi za wiele, to już nic z tym nie zrobisz. Twoja partnerka jest prawdopodobnie pełna pretensji a ty najdalszy na razie od uświadomienia sobie swojej winy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość geaoer
morze* oczywiście w pierwszym zdaniu, speller poprawił mechanicznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość staram sie byc szczera
Twoja zona jest gleboko nieszczesliwa,niedowartosciowana i niespelniona-tak mi sie wydaje.Niestety,najprawdopodobniej obwinia za to po czesci Ciebie,a to zle rokuje.Poki nie uzdrowi siebie,nie ma co myslec o naprawie zwiazku.Twoja rola w tej sytuacji to byc przy niej,byc jej przyjacielem,nie osadzac.A czy myslales o tym,zeby pozwolic jej odejsc,zyc po swojemu?Czasem to jedyne wyjscie,lepsze niz skladac cos na sile.Zycze dobrych wyborow i kierowania sie sercem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację tak właśnie postanowiłem. Wyjechała do rodziców niech odpocznie od \"niezdrowej\" sytuacji Mam z nią bez przerwy kontakt staram się być dla niej właśnie przyjacielem i wspomagać ja jak tylko mogę. Mam nadzieje że popracuje nad sobą osiągnie jakieś pozytywne rezultaty i zobaczy większa szanse bycia we dwoje znowu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odwroc sobie sytuacje, choc pewnie bedzie Ci ciezko ale postaraj sobie wyobrazic co dzieje sie w glowie Twojej jeszcze-zony. Wyrzadziles jej okrutna krzywde szukajac poza domem zrozumienia, ciepla, usmiechu - cokolwiek sie wydarzylo, Twoja zona czuje sie zdradzona i ma ku temu prawo i podstawy. Jest to ten moment, w ktorym emocje u niej puszczaja ? Czesto jest znacznie latwiej wybaczy zdrade fizyczna aniezeli odejscie emocjonalne Kazdy ma swoja dume i granice bolu, moze wlasnie u Twojej zony przebiega ona w tym miejscu ? Byles na zewnatrz dzentelmenski, szarmancki, pogodny i mily. Jaki byles w domu sam wiesz najlepiej. Tu wyciagniesz argument, ze gdyby bylo inaczej, to bys nie szukal przyjemnosci na zewnatrz. A moze wlanie tak bylo, bo poszukales. Polemika jak o jajku i kurze. Rozlaka dobrze Wam zrobi. Jakiekolwiek podejmiecie decyzje juz nigdy nie bedzie tak jak bylo. Bedzie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PIA - No i jesteś coraz bliżej prawdy. Szkoda ze nie o wszystkim można tutaj porozmawiać bo i tak wiele osób nie potrafi się wczuć w nasza sytuacje. A może porozmawiamy prywatnie? Będę miał ostrzejszy twój punk widzenia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan-patałach
Nie o wszystkim tu można porozmawiać?... boś się przypiął pani Pii i jesteś ślepy i głuchy na wszystko, co inni co próbują ci powiedzieć. Oczywiście najlepszym wyjście z sytuacji będzie przygruchać sobie na boku dupę-konsultantkę małżeńską. Tak na pewno uratujesz ten związek. Jesteś chłopie tak naprawdę patałachem, niczym więcej. Zresztą - facet, przy którym kobieta tyje do stopnia patologicznej otyłości. heh... bidna ta twoja pani i wyrządź jej przysługę i zostaw w spokoju. Małżeństwo to trzeba było ratować na etapie, jak zacząłeś ją szantażować znajomościami pozamałżeńskimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kubekwkwatki
nooo pani pio to ci się trafiło! aż ci zazdroszczę - ty to masz metody! a poważnie - zgadzam się z panem patałachem (niekoniecznie - bo sensownie gada), autor na siłę szuka potwierdzenia dla swoich pożałowania godnych racji.. on - tak sądzę - niekoniecznie jest zainteresowany powrotem do swojej żony, jeżeli to pod warunkiem, że zacznie ona właściwie postrzegać swą rolę w małżeństwie i wreszcie zeszczupleje, bo on się po prostu jej wstydzi, kupił sobie młodą laskę, gwarancja się skończyła, nowego towaru w takim wydaniu jak by chciał już raczej mieć nie będzie, wiadomo dlaczego... gość jest w trudnej sytuacji, metryka bezwzględna, a tu rozumek na poziomie 20-latka. Jesteś żałosny autorze i nie pomoże ci już ani kasa, ani dobre samopoczucie czytaj wyobrażenie o sobie... i nie pocieszaj się, że wyglądasz na sporo mniej (czego nie wykluczam).. prosiłeś o wypowiedzi osoby "doświadczone życiowo" - ale tym razem proszę cię ja - nie zmuszaj, żebym w szczegółach powiedziała ci czym różni się mężczyzna jeszcze 55 letni od ponad 60-letni...chyba nawet ja - osoba niezwykle otwarta - nie zdobędę się... zejdź facet na ziemię, bujanie w obłokach też musi mieć jakieś granice..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko ma swoje granice. Ale logika nie zawsze pracuje w życiu. Postępujemy tak jak byśmy chcieli ale czasami nie wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×