Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lattina

CIĄŻA OBUMARŁA - DLACZEGO? cz. II

Polecane posty

Witamy wszystkie smutne mamy w drugiej odsłonie wątku, który założyła LOTNA 5 lat temu: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=954178&start=0 Ponieważ wątek jest bardzo długi trudno się z niego korzysta, stąd pomysł drugiej odsłony. Jest tam jednak wiele informacji, emocji, historii, do których ciągle będziemy wracać. Najczęściej nie wiemy, dlaczego nas to spotkało. Warto jednak szukać przyczyny. Przyczyny poronień, lista badań po i uregulowania prawne. Wskazówki jak żyć po stracie dla kobiety i jej bliskich - na stronie www.poronienie.pl Szukajmy przyczyn, ale też szukajmy wsparcia, dawajmy i bierzmy, przeżywajmy wspólnie żałobę, nie traćmy nadziei... Pozdrawiam i zapraszam do kontynuowania rozmów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betty218
Dołączam się do nowej odsłony wątku i pozdrawiam wszystkie stare i nowe bywalczynie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika31
witam i ja, poprzedni topik sie już blokował... pozdrowienia dla starych i niestety zapewne i nowych bywalczyń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BENITA80
Witajcie Aniołkowe Mamy! Ja też się tu przeniosłam. 28.06.2009 Aniołek (*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BENITA80
Witajcie Drogie. Nowe Aniołkowe Mamusie, bądźcie teraz dzielne, jestem z Wami, rozumiem co czujecie. 28.06.2009 Aniołek (*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że znacznie lepiej tak pisać. Na tamtym topiku wysła sie post i potrzeba dużo czasu, żeby go zobaczyć, wysyłają się po kilka razy, nawet jak jest parę dziewczyn razem przy necie, to nie da się swodobnie gadać.... Witaj, Kasiu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to jestem. Dwa dni wolnego od netu a tu tyle się działo. Betty - nie wiem co z tymi testami LH... dziwnie jakoś. 3 pierwsze testy wyszły negatywnie, a potem zaczęły się ciemne robić... ale to się zupełnie nie pokrywało z pomiarami temperatury (a przecież wzrost LH = wzrost tempki), już nie mówiąc o bólu okołoowulacyjnym, ale to kiepski i niepewny wskaźnik więc odpuściłam. Poza tym jeden wyszedł ciemny, potem kolejny jasny... nie wiem, może coś pochrzaniłam. W każdym razie wróciliśmy do metod naturalnych - obserwacja śluzu, szyjki, temperatury, plus testy LH i współżycie co 2 dni w dni płodne. Eh to wszystko takie skomplikowane, zawsze mówiłam, że starania to nie dla mnie, że jak będzie to będzie. Ale teraz wiadomo - chciałam sobie pomóc - tylko nie wiem, czy za bardzo się na tym nie koncentruję. Buziak, trzymajcie się Kochane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betty218
Pestka - prawda - skomplikowane. Dla mnie też. Sama też mam wrażenie, że za bardzo się nakręcam i koncentruję na tym wszystkim. Trzeba odpuścić tylko jak? Mam wrażenie, że owulacji w tym cyklu w ogóle nie było :(( Skusiłam się na zakup 3-miesięcznej kuracji Femifertil, więc póki co odkłdam na jakiś czas staranka, no i męża witaminkami trochę podkuruję. Wystartujemy jesienią. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam gorąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Betty - jeśli w tym cyklu się nie udało, to też zainwestuję w Femifertil. Ale póki co mam cichą nadzieję, że nie będzie potrzebny... Ja żeby odpuścić wyżywam się na gitarze a co za tym idzie na mężu, bo biedakowi uszka puchną :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betty218
Pestka - ale mnie ubawilas zta gitara i puchnacymi uszami meza :))) Zycze Ci z calego serca zeby Femifertil nie byl Ci poptrzebny. Wiesz, mam takie przemyslenia...Jak sie dowiedzialam, ze jestem w ciazy to wlasciwie bylam chyba bardziej przepelniona strachem i zaskoczona, ze w koncu sie udalo. Z czasem oswoilam sie z mysla i zaczelam sie cieszyc. I wkrotce bylo juz za pozno na radosc. Teraz wiem na pewno, ze jak tylko sie uda (oby) nie bede miala zadnych objekcji. Byla by to najwieksz radosc, jaka los moglby mi sprawic. Jedyna obawa jaka na pewno sie pojawi to obawa o szczesliwe rozwiazanie i zdrowie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szkoda, że ta radość będzie zmącona i podszyta niepewnością i strachem. Ale najważniejsze, żeby była :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Amichasia
Lattinko - całuski dla Was!!! Nasza córeczka ma 5miesięcy - i Tobie się uda!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bety W pierszej ciąży miałam dokładnie takie same odczucia jak Ty a w drugiej tak naparwdę nie było szczęścia tylko ciągle był strach, łzy podczas pierwszego usg kiedy nie było widać zarodka, strach kiedy szłam na drugie usg i to pytanie do lekarza: "czy czeka mnie znowu powtórka?" strach za każdym razem kiedy zaboli brzuch, kiedy ledwo się ruszam, kiedy leżę na leżance podczas usg i lekarz szuka obrazu dziecka i patrzenie z przerażeniem i bijącym sercem na jego wyraz twarzy strach kiedy szuka głosu bijącego serduszka radość jest owszem, kiedy czuję jak mnie łaskocze a za chwilę znowu strach bo już od godziny nie czuję nic i najgorsze jest to, że po takich przeżyciach które Nas wszystkie spotkały nie można już się całkowicie cieszyć, tak naparwdę to jest takie niesprawiedliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betty218
Matyysha - tak, to wszystko jest niesprawiedliwe. Ale musimy miec nadzieje i wierzyc, ze sie uda. Cóż innego nam pozostaje. Dal mnie taka mała kruszynka, której bardzo pragnę to woda na młyn mojego życia i zrobię wszystko, aby kiedyś się w nim pojawiła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hanna11
Ja już boję się strachu, który odczuję, gdy znów będę w ciąży... Już w tej tak fatalnie zakończonej byłam kłębkiem nerwów, czy był powód, czy nie... I dlatego już teraz walczę sama ze sobą - ze swoim typowym pesymistycznym nastawieniem, czarnowidztwem, lękami. Bo wydaje mi się, że mozna zrobić wszystko, a i tak przegrać w tej naszej walce. Żaden poziom kontroli i troski nie gwarantuje sukcesu. Ostatecznie wszystko zależy od Boga. Zrobię badania, a potem po prostu zaufam Bogu. Już nie chcę z tym być sama, chcę zaufać Bogu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bett218
Pewnie, ze nigdy nie ma gwarancji, ale uważam, że pesymizm (choć sama z natury też raczej mam do niego skłonności) w niczym nam tu nie pomoże, a wręcz przeciwnie. Moim placebo będzie właśnie pozytywne podejście do sprawy :-) Oby zadziałało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny nie bójcie się samego strachu - postarajcie się skupić na tym, co jest teraz - zadbajcie o siebie, o swoich mężczyzn. Nie myślcie o tym, co złego może się wydarzyć. Tylko niepotrzebnie się nakręcacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witanko 🖐️ No to rozkręciło się bardzo mnie to cieszy :D Hanna też ufałam Bogu i co wyszło,chyba Pan Bóg spał jak przestawało bić serduszko mojemu Dzidziusiowi i tego nie dostrzegł ????Nie wiem ku czemu ma to służyć,nie chce być twarda i zahartowana chce być miękka jak do tej pory ale życie zdecydowało inaczej bo ono poprostu takie jest musi się toczyć swym torem daje to na czym nam nie zależy i odbiera to czego tak bardzo pragniemy. Betty nie byłam pesymistycznie nastawiona jestem optymisktą w każdym tego słowa znaczeniu i życie podcieło mi skrzydła,ale musze być tak jak Fenix i podnieść się z gruzów bo mam Adusie i teraz tylko dzięki Niej życie ma sens. Pestko czy dobrze rozumiem zaczynacie starania?? Kochana trzymam kciuki byś jak najszybciej podzieliła się z nami dobrymi wiadomościami. Wierze,że każda z nas niedługo napisze o dobrych wieściach. Moje GG 2269223 jak miały byście ochote wpaść na kawusie :P:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania11
Kasiu W. wiem, jak to jest. Moja ciąża była nie tylko wyczekana, ale i wymodlona... Czekalam na nią 4 lata. Pamiętam, jak w ostatni Wielki Piątek z całego serca modliłam się o dziecko, a zaszłam w ciążę w Wielkanoc... Gdy dowiedziałam się o śmierci dziecka, czułam się, jakbym dostała w twarz, jakbym stała się obiektem wielkiego szyderstwa, jak gdyby złożono mi obietnicę bez pokrycia. Nie chodzi mi więc o to, że zaufanie zapewni sukces. Że każda modlitwa zostanie wysłuchana. Lecz o to, że ostatecznie wszystko zależy od Boga. Jeśli będzie tego chciał, dotknie mnie kolejnym cierpieniem, i następnym, i nigdy nie zostanę matką - jeżeli to właśnie dla mnie przewidział, jeśli tego wymaga Jego plan, którego zrozumienie po prostu przekracza ludzkie możliwości (w końcu Bóg poświęcił własnego Syna). A ja będę musiała to zaakceptować. To trudne, ale nikt nam nie obiecał, że to życie będzie łatwe. Trzeba pokory i - mimo wszystko - nadziei. Tego nam wszystkim życzę, tego życzę sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amichasia ❤️ dla Ciebiei i dla Córci ❤️ wszystkiego dobrego dla całej rodziny... tak się cieszę!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu dobrze czytasz, to drugi cykl, w którym się staramy. To 18 dc, czekam na dzień testu :) Póki co bolą mnie piersi (jak w każdym cyklu, żadna nowość, chociaż trochę wcześniej zaczęły) i wczoraj miałam zgagę, która przetrwała do rana. W poprzedniej ciąży te dwa objawy też wystąpiły zaraz po owulacji... ale nie chcę sobie robić za dużej nadziei, jestem świadoma, że moje chcenie ma tu aż za duży wpływ i że mogę wyolbrzymiać wszystko albo nawet wymyślać :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny witam.Ja również dołączam do grona zadających sobie to smutne pytanie nieustannie.Założyłam kiedyś swój temat,więc jeśli któraś z Was zechce przeczytać,podam link.Nie będę opisywać swojej historii po raz kolejny,bo cala jest tutaj: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4095451 W każdym bądź razie jestem z Wami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betty218
Kasiu - i cale szczescie, ze nie podchodzisz do wszystkiego z pesymizmem, bo przeciez wlasnie o to chodzi. Ja tez sie staram. Chcialam powyzej tylko zaapelowac, ze nie mozemy sie ciagle zamartwiac, bo choc nikt nie da nam gwarancji, ze nastepnym razem wszystko bedzie o.k to przeciez trzeba wierzyc w to, ze bedzie dobrze...A zamartwianiem sie i pesymizmem tylko zle wplywamy na nasze wlasne samopoczucie i zdrowie, o ktore teraz tym szczegolniej musimy zadbac. Nie zgadzam sie tez z mysla, ze Pan Bog chcial nas w taki sposob ukarać albo doswiadczyc...Skoro ktos wierzy, to powinien wiedziec, ze to Ona jest Ojcem Milosiernym (daje milosc i dobro a nie kare i smutek) i dal nam Ziemie abysmy uczynili ja sobie poddana (zeby bylo nam dobrze tu na ziemi). No, dosc tych morałów, ale strasznie zaintrygowała mnie któraś z powyższych wypowiedzi...Przepraszam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania11
Delikatnie zwracam uwagę, że ja też namawiałam do tego, by się nie poddawać i nie oddawać pesymizmowi... Przynajmniej sama u siebie go zwalczam. I nie powiedziałam, że Bóg chciał nas "ukarać albo doświadczyć". Prawdą jest jednak, że w świecie po prostu jest sporo smutku. Od wieków ludzie pytają "unde malum": skąd zło. I jedną z odpowiedzi, popartych m.in. autorytetem Ojca Kościoła Św. Augustyna, jest że zło (cierpienie) pozwala zaistnieć jakiemuś większemu dobru, z ważnym zastrzeżeniem: wcale niekoniecznie w wymiarze indywidualnym. Jak ja to widzę - nie znaczy to, że ze smierci dziecka koniecznie wyniknie jakieś dobro dla nas samych, ale może ta śmierć była nieunikniona na drodze do realizacji jakiegoś szerszego Bożego zamysłu? Ne przeczy to miłosierdziu Bożemu. Wierzący powinni wiedzieć, że nie tu, nie w tym życiu mają oczekiwać pełnego szczęścia. Możemy mieć nadzieję, że zaznamy wiele radośc, ale Bóg nic nam nie jest dłużny. Przepraszam, jeśli brzmi to ostro, nie chce nikogo napominać a tym bardziej urazić, sama przecież borykam się z tym dramatem i próbuję szukać odpowiedzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość betty218
No właśnie Haniu, nadzieja to słowo, którego musimy się trzymać!!!Nie należy się poddawać!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania11
:-) pelna zgoda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×