Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sama nie mieszkałam

jak wasi rodzice i teściowie zareagowali na mieszkanie przed ślubem

Polecane posty

Gość sama nie mieszkałam

Jak wasi rodzice czy teściowie reagowali na to że zamieszkaliście przed ślubem. Wiem że to nie powinna byc ich sprawa ale chodzi mi głównie o to czy rodzice na przykład nie poczuli jakiejś oschłości do waszego partnera czy partnerki po tym jak żeście razem zamieszkali. ja mam teraz taką sytuację u teściów bo szwagier zamieszkał ze swoją dziewczyną i tak jakby teście o 180 stopni zmienili nastawienie do niej, ciągle mówią że ona go na złą drogę sprowadza itp. Dziewczyna jest naprawdę fajna, na teściów to nie mam co narzekać nie wtrącają się w nasze małżeństwo ani nie robia problemów, ale teraz na nich strasznie się zrobili cięci. Kiedyś ją zachwalali przed rodziną a teraz ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sie nie pytalam o zdanie rodzicow. Jestem doroslo osoba i sama z narzeczonym zdecydowalam,ze razem zamieszkamy- tyle,ze nie mieszkamy razem z rodzicami. I stosunek ani moich rodzicow do niego ani jego do mnie nie ulegl zmianie. W ogole co to znaczy,ze ona go na zla droge sprowadza? Bo uprawiaja seks? Przeciez nie trzeba razem mieszkac,zeby uprawiac seks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama nie mieszkałam
Nie wiem, dla mnie to jest trochę śmieszne, mówiłam tesciowej ze skoro zamieszkali to był ich wspólna decyzja a nie że to ona go na złą droge sprowadza, fakt wyniósł się do kawalerki która jest jej rodziców ale to o niczym nie świadczy. Sytuacja trwa już z miesiąc albo i dłużej bo już wcześniej o tym mówił, nie pytali się bo są dorośli. Sytuacja jest trochę niezręczna bo A najlepsze jest to ze raczej nie chodzi o sprawy religijne bo oni do kościoła za często nie chodzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietki
hmm... moi rodzice nie znali mojego faceta zanim razem zamieszkalismy, ani ja nie znalam jego rodzicow wczesniej, trudno wiec mowic o zmianie nastawienia, niemniej jednak moge napisac jak zareagowali :) moi rodzice nie byli zachwyceni ze mieszkam z facetem, ale szybko sie przyzwyczali i zaakceptowali to (moze twoi tesciowie potrzebuja troche wiecej czasu), a rodzice mojego chlopaka bardzo sie ucieszyli z tego, ze razem mieszkamy i ich nastawienie nie zmienilo sie do tej pory :) moze twoi tesciowie maja jakies inne powody (o ktorych nie wiesz), zeby negatywnie oceniac szwagierke...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blackcat
My zamieszkaliśmy razem po 1,5 roku razem (chcieliśmy wcześniej ale trzeba było remont zrobić...). Moja mama była zachwycona, sama twierdziła że powinniśmy razem zamieszkać i sie poznać (o ślubie jeszcze wtedy nie było mowy). Rodzice narzeczonego (bardzo katoliccy) za to zrobili mu długi wykład o życiu, odpowiedzialności i rodzinie :o Pomijam fakt że miał on wtedy 30 lat :o Teraz chyba juz doszło do niech że my tak na poważnie :D i że jesteśmy dorośli :D teraz całą "troskę" przelali na młodszego syna (który ma zaledwie 26 lat;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama nie mieszkałam
Nie sądze żeby coś do niej mieli poza tą przeprowadzką, ale zobaczymy może jeszcze im czasu potrzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kiriwani
ja mam zamiar zamieszkać ze swoim chłopakiem, ale jego mama dziwnie zareagowała. Zrobiła nam juz kilka wykładów na temat tego, że powinniśmy się zaręczyć. Ja nawet o tym nie pomyślałam. A moi rodzice na luzie, zresztą już wcześniej mieszkałam ze swoim ex i nic nie mówili :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla naszych rodzicow to nie byl zaden problem,zareagowali jak zawsze-na totalnym luzie:-)Nie pytaja o slub,nie naciskaja,generalnie wyznaja zasade: jestes dorosla,rob,jak uwazasz. Natomiast poznalam tutaj w UK jedna dziewczyne (23lata),ktora mowila mi kiedys,ze jej ojciec w ogole z nia nie rozmawia,odkad wyjechala za granice i zamieszkala z chlopakiem..Kiedy dzwoni do domu,tylko mama z nia rozmawia,ojciec niestety w ogole nie jest zainteresowany..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, u nas było podobnie. Tzn. z rodzicami z mojej strony. Teściowa sama zaproponowała żebyśmy mieszkali razem (formalnie mieszkanie jest jej), ja się powoli przekonałam, rodzice też myśleli że to będzie dobre wyjście. Przeprowadziłam się do męża prosto ze szpitala w którym leżałam 4 tyg, nie chciałam wracać do domu, bałam się nadopiekuńczości rodziny, potrzebowaliśmy być razem. Rodziców to chyba mocno zabolało, ale wtedy nic nie mówili, chcieli żebym poczuła się lepiej. Mogę być prawie pewna że uważali że różne komplikacje życiowe, nawet konieczność przerwania studiów, są efektem naszej znajomości. Parę miesięcy później wyjechaliśmy wspólnie z rodzicami do pracy sezonowej za granicę i tam już wyraźnie poczuliśmy mało sympatyczny stosunek do mojego, wtedy jeszcze chłopaka i do naszego związku. Starali się zachowywać w granicach dobrego wychowania, ale parę przykrych rzeczy usłyszałam, m.in. "jak uważasz, ale wam dobrze ze sobą nie będzie". Później dowiedziałam się od brata że miała wtedy nadzieję że się rozstaniemy. Nie mam żalu, uważali że ich ukochane dziecko zostało skrzywdzone i że jest mi źle z powodu jego. Przez ten czas sporo się zmieniło i nie ukrywam że po ślubie żadnych uwag już nie usłyszę, musiało to być bardzo ważne dla moich rodziców. Nie wszyscy za moim mężem przepadają, ale spotkania w gronie rodzinnym upływają już w miłej atmosferze. Szykuje się kolejny wyjazd do pracy i mama obiecała że będą starali się miło wobec niego zachować, mam nadzieję że szczerze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My zamieszkalismy razem po 7 miesiacach znajomosci, mieszkamy tak juz prawie 5 lat. Moi rodzice nie mieli nic przeciwko, tesciowa nie byla zachwycona, do teraz chyba nie jest. Mowila, ze moj K sie zmienil, odsunal od rodziny itp. Troche mi bylo na poczatku przykro, z czasem to olalam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyjęli to jak decyzję dwójki dorosłych ludzi - podsumowali, że będziemy mogli się tak naprawdę poznać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eech
moja tesciowa malo nie umarla,ze jej syn sie wyprowadza,lamentowala,plakala,robila z siebie biedna przy calej rodzinie,az zaczeli gadac,ze jak matce sie cos stanie to bedzie jego wina:(zrobilismy co chcielismy,potem nie odzywala sie do mnie przez rok,ale i tak nie umarla...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u nas nie było większych
problemów. Rodzicom ciężko się było przestawić, młodzi byliśmy (19 i 21 lat) o dziwo teściowa, wielka dewotka,ale problemów nie robiła. Tylko przed znajomymi i rodziną z początku ukrywała że jej synek bez ślubu żyje z dziewczyną ;) ale do mnie była w porządku, nazywała córeczką ;) przemieszkaliśmy tak razem 5 lat a teraz ślub bierzemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ty też zgrywasz dorosłą a
nawet po polsku poprawnie nie umiesz pisać, bo pewnie ledwo przez pierwsze 3 lata podstawówki przebrnęłaś. Z ciebie dopiero nieudacznik życiowy jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lepeij skończyć 3 klasy
podstawówki niż być życiową lebiegą, która bez pomocy rodziców ani rusz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Formalnie mieszkanie jest jej"- to nie moje słowa, to słowa teściowej... To ona stwierdziła że mieszkanie jest nasze a tylko formalnie należy do niej, względów dla których na swoje dziecko nie przepisała może na forum tłumaczyć nie będę... Nikt mnie nie utrzymuje, na niczym "garnuszku" nie żyję... czy tak Cię boli że mam gdzie mieszkać, chociaż sama na to mieszkanie w wieku 22 lat prawie nie zarobiłam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ależ owszem jesteś na jej
garnuszku. Sama byś się utrzymywała gdybyś sama spłacała kredyt albo płaciła za wynajem. I nie ma w tym nic złego, że ktoś Cię utrzymuje - ale miej odwagę się przyznać. Nie mam nic do ludzi, którzy mieszkają w mieszkaniu które dali im rodzice i dziadkowie ale pod warunkiem że potrafią szczerze przyznać, że do samodzielności to im jeszcze daleko. Najgorsi są tacy, którzy albo mieszkają w mieszkaniu kupionym przez rodziców, albo jeżdżą samochodem kupionym przez rodziców albo rodzice im zapłacili za wesele, a oni mimo to uważają że są samodzielni, no bo przecież mieszkają sami i pracują. Wiecie znam takie lebiegi, co nie dość że mają mieszkanie i samochód od rodziców, kasę na wesele też to jeszcze naprawde myślą że są samodzielni hihihi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłabym na jej garnuszku gdyby teściowa ponosiła jakiekolwiek wydatki z mojego powodu- a nie ponosi. Ani zarobku też nie traci. Na szczęście ona ma do tego ciut inne podejście co Ty. Wybacz łaskawie ale sytuacji rodzinnej męża nie będę tu przedstawiać. Czemu reaguję- bo to akurat mnie też "gniecie", że tak napiszę. Dla wszystkich taka sytuacja jest w porządku, ale będę się czuła lepiej kiedy będę miała własny domek. Bo wtedy własnym dzieciom będę mogła coś zostawić. Czy przyjmowanie czegokolwiek od rodziców jest oznaką niesamodzielności? Każdemu musi być źle i pod górę we wszystkich dziedzinach życia? Gdybym mieszkała w mieszkaniu "sponsorowanym" przez państwo, a więc z pieniędzy podatników, wtedy byłoby w porządku? Oznaką niesamodzielności byłaby albo postawa roszczeniowa typu: ona ma więc nam też się należy, bo komu innemu ma dać, bo to jej dziecko, a u nas śladu tego nie ma, albo proszenie o pomoc kiedy sobie nie radzimy. A my uważamy że jeśli mamy gorzej to nasz problem. M.in. dlatego nie zgodziliśmy się na pomoc finansową teściów przy remoncie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesteś na jej garnuszku
bo mieszkasz w jej mieszkaniu nie płacąc jej za to. Byłabyś samodzielna, gdybyś sama potrafiła opłacić wynajem lub kredyt. Powtarzam - nic w tym złego że jesteś niesamodzielna. Ale nie zgrywaj samodzielnej. Samodzielni to tacy, którzy za wszystko czego potrzebują - mieszkanie, samochód, wesele itd. płacą SAMI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz co nie będę Ci
tłumaczyć i tak nie zrozumiesz, a nie chce mi się kłocić. Poprostu jesteś Polką. Jak opowiadam moim koleżankom za granicą, że w Polsce są ludzie, którzy mieszkają w mieszkaniu kupionym przez rodziców, dziadków a mimo to myślą że są samodzielni, to ludzie za granicą się ze śmiechu turlają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Byłabyś samodzielna, gdybyś sama potrafiła opłacić wynajem lub kredyt"- i tu się z Tobą zgadzam. Potrafimy. Niesamodzielny jest ktoś kto nie umie funkcjonować bez pomocy innych- my poradzilibyśmy sobie tak czy inaczej, z mieszkaniem czy bez. A mimo to miło mi że dzięki życzliwości rodziny jest nam łatwiej i staram się odwdzięczać tym samym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
juesli chodzi o moich przyszlych tesciow nie bylo problemu z tata rowniez gorzej z mama ktora jest dosyc staroswiecka i uwaza ze wszystko w swojej kolejnosci. na szczescie udalo sie i postawilismy na swoim.we wrzeniu zamieszkamy razem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale ci którzy kupili sami
przynajmniej nie muszą codziennie w lustrze oglądać twarzy nieudacznika i pasożyta. Wasi rodzice może nic wam nie powiedzą, ale oni też na pewno zazdroszczą znajomym zaradnych dzieci i jest im głupio że sami takie kaleki wychowali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja starsza siostra ma 35 lat
i zaobserwowała bardzo ciekawą zależność pośród swoich znajomych. Ci, co musieli kupić sami, to od początku, od młodych lat bardziej się sprężali, dbali o rozwój zawodowy. Koło 30-tki tacy ludzie zarabiają już 7-8 tysięcy miesięcznie, więc razem mają jakieś 14-16 tysięcy i super życie. Te lebiegi co dostały albo mieszkanie albo samochód albo pieniądze na ślub to najczęściej nie mieli żadnej presji, żeby się sprężyć, starać. Na początku mieli dużo lżejszy start ale przez to zrobili się wygodniccy, to teraz mają ponad 30 lat i sieroty zarabiają góra 3.000 każde. Skowyczą z zazdrości jak widzą życie swoich zaradniejszych rówieśników. Poza tym, już ktoś tu o tym wspomniał i nie warto tego ukrywać - ci którzy dostali od rodziców, niestety zawsze będą czuli się jak zera w porównaniu ze swoimi zaradniejszymi znajomymi. Taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jasne, wszyscy sie mają dorabiać i nie wiadomo co. tyle ze jak kogoś rodzice kupili KIEDYS mieszkanie własnie z myslą o tym ze bedzie dla dziecka to CO?? rozumiem że waszym zdaniem należy rodzica opierdolić, a akt własnosci ostentacyjnie spalić na rynku miejskim, wszem i wobec głosząc swój protest?? chyba tam jedna z druga nie mysla ze tesciowa oddała im swoje mieszkanie wyprowadzając się pod most? ot, mieli dodatkowe mieszkanie, co ma sie z nim dziac, ma stać puste?? wynajmowac komus, kiedy dzieci musza wynajmowac dla siebie?? idiotyzm i tyle, najlogiczniej jest wlasnie dac je dzieciom i tak tez sie stalo. i co w tym dziwnego, i o czym tu pyskowac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do czarna koala
jesteś pasożytem i to cię boli. Mi też rodzice proponowali mieszkanie, ale powiedziałam żeby wynajęli komuś (dzięki temu mają więcej pieniędzy np. na podróże dla siebie) a sama wzięłam kredyt. Nie jest ci wstyd, że tak sępisz na rodzicach? Oni mogliby wynająć i mieć dodatkowe pieniądze dla siebie. mam nadzieję że twoje dzieci też będą całe życia tak na tobie sępić i przez to nigdy nie spełnisz swoich marzeń. Żal mi jak patrzę na rodziców znajomych, jak któryś rok z kolei spędzają wakacje w obsranej tunezji. Mogliby spędzać na Karaibach, ale niestety nie mają oszczędności bo musieli zaopatrzyć w mieszkanie swoje dzieci - życiowe kaleki i pasożyty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do czarna koala
jeszcze jedno: pyskować to mogą dzieci, co żyją w mieszkaniu kupionym przez rodzinę. Ludzie, którzy mają własne to dorośli ludzie i oni mówią a nie pyskują jak niesamodzielna gówniarzeria

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samodzielna mężatka
czarna koala napisała: "jasne, wszyscy sie mają dorabiać i nie wiadomo co." No właśnie koalo, dla Ciebie dorabianie się to jest "niewiadomo co". Może masz 2 lewe rączki, albo ogólnie jesteś ciamajdą, ale dla większości normalnych, pracowitych ludzi, samodzielne dorabianie się to nie jest niczym nadzwyczajnym. Normalny obowiązek dorosłego człowieka. Ile wy tu wymyślacie głupich wymówek, żeby ukryć prosty fakt - jesteście leniwe, niezaradne, niesamodzielne i pewnie bez rodziców w ogóle z głodu byście zdechły. Biedaczki, żal mi was. Nie wiecie i pewnie nigdy się nie dowiecie, jaka to satysfakcja, kiedy absolutnie wszystko co masz, zawdzięczasz tylko sobie. No cóż. ominie was jedno z najwspanialszych uczuć, jakie można przeżyć - uczucie prawdziwej satysfakcji i 100% niezależności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomarańczowa pyskaczko. Ja znam takich, co mieszkania dostali od rodziców i zarabiają krocie, żyją nie martwiąc się o to, czy muszą oszczędzać na zagraniczne wakacje i ubrania dla dzieci, i nie boją się że za parę lat los się może odmienić. Znam też takich, którzy kredyt wzięli, bo musieli, zarabiają tyle, że ledwo ich na ten kredyt stać, bo wydają na niego 3/4 pensji i w zasadzie ich życie można nazwać wegetacją bez perspektyw na poprawę. No i znam też taką parę, która po ślubie, świetnie zarabiając, wzięła kredyt na mieszkanie, było im cudownie przez 5 lat, po czym ona zachorowała, on stracił tę swoją super posadkę i musieli sprzedać mieszkanie, przeprowadzić się do teściów, a kredyt spłacać będą nadal, bo wiadomo że połowa kredytu to odsetki i kwota ze sprzedaży tego nie pokryje. Sama od nikogo nic nie dostanę, więc będę musiała wziąć kredyt żeby mieć coś swojego. Nie mam nic przeciwko temu, chociaż nie powiem, gdybym na start miała mieszkanie, wszystko jedno od kogo, to nie musiałabym się martwić o resztę. Uważam jedynie, że jeżeli ktoś postrzega te kwestie w sposób "zadłużasz się do końca życia, jesteś gość, a jak dostajesz to przegrałeś życie", to sam jest bardzo ograniczony i zwyczajnie głupi. Ot zwykły krzykacz, który nie reprezentuje sobą nic więcej niż "tylko ja mam rację". Dorośnij.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×