Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość emre

Człowiek jest odpowiedzialny za uczucia, które wzbudza w innych

Polecane posty

witaj empre--bardziej mnie interesuje Twoja opowieść Czy dobrze zrozumiałam,mimo tego wszystkiego co przezyłaś z mężem,dalej go kochasz?jeśli tak to nie rozumiem Twego pytania--''dlaczego ludzie odbierają mnie jako zajętą osobę'' Odpowiedzialny zakończył swą opowieść,oczywiście nie mam nic przeciwko by popuścił wodzę fantazji --i dopisał swoje zakończenie(moja sugestia--mile widziane więcej dramatyzmu,moze jakaś bijatyka romantyka ze starszym--?):P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do emre
w temacie - skoro czlowiek jest odpowiedzialny za uczucia , ktore wzbudza u innych to Ty jestes odpowiedzialna za uczucie kazdego faceta , w ktorym wzbudzilas pozadanie i Twoim obowiazkiem jest kazdemu takiemu dac dupy. Zgadzasz sie z tym ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**Sami** Nie jestem zakochana w mężu. Kiedyś wiele lat temu byłam zakochana w innym. Niestety była to miłość niespełniona. Teraz po latach widzę, że byłam tylko zauroczona mężem, ale to dosyć szybko minęło. Pozostała odpowiedzialność za niego, bo nie mogłam go zostawić w chorobie. Wszystko ostatecznie we mnie wygasło, gdy eks znalazł sobie inną. Ludzie odbierają mnie jako osobę zajętą, bo muszę mieszkać z eks 7 miesięcy po rozwodzie. Z uwagi na jego chorobę nie chciałam wszystkiego kończyć szybko i drastycznie, bo czuję się odpowiedzialna i bałam się, żeby sobie czegoś nie zrobił. Uważałam, że najlepiej dla wszystkich będzie jeśli to powoli samo wygaśnie. Nie skróciłam wczasów mimo, że on tam się pojawił, bo chciałam żeby dziecko wypoczęło. Jemu nie mogę pozostawić dziecka, bo nadal mam lęki związane z chorobą o której wcześniej wspomniałam. Znajomi nie rozumieją dlaczego byłam razem z nim na wakacjach, bo nie wiedzą o jego chorobie. Jakoś udało się to ukryć. Czas pokaże, czy będę mogła mu zaufać i w przyszłym roku dać mu dziecko w lato, zresztą on nie zabiega o kontakty z synem. Nie mogę się doczekać 15 listopada, kiedy to będę mogła ostatecznie wszystko zakończyć. odpowiedź do emre: Człowiek wg mnie nie jest odpowiedzialny za wzbudzenie pożądania. Pożądanie to popęd seksualny, hormony, a nie uczucie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**Sami** Bezkultur ze mnie, bo się nie przywitałam ;) Witaj **Sami** :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie;):) emre...muszę przyznać,iż bardzo szlachetnie postąpiłaś wobec byłego męża.. dajesz dowód na to,że kobiety nie są wyrafinowanymi zimnymi pozbawionymi uczuć istotami.. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaa to już rozumiem dlaczego każesz walczyć romantykowi o pannę niezdecydowaną;) Tamten zrezygnował z Ciebie,no cóz takie jest życie,za nasze wybory musimy płacić,wybrałaś męża czułaś sie odpowiedzialna za Niego---zostałaś z Nim Po 15 już bedziesz wolna --na pewno spotkasz kogoś wartościowego z kim ułożysz sobie życie pozdr dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Predi Ta nasza emre--to jakiś dinozaur ,czy coś--takich kobiet jak ona jest mało--wierzy w miłosć wierna lojalna super niech tak trzyma ---pa dziewczynki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Predatorko :);) Dziękuję za miłe słowo. Uważałam, że taki mój obowiązek. Jestem strasznie szczęśliwa, że wyzdrowiał i naprawdę życzę mu dużo szczęścia. Nie jest złym człowiekiem. Uwierz byłam właściwie pewna, że już zawsze będę musiała tak trwać. Na szczęście udało się pokonać to paskudztwo. Teraz jestem przygotowana na to, że będę sama, ale mam dziecko, które kocham ponad życie. Dlatego z uśmiechem patrzę w jutro :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**Sami** Wierzę w miłość, ale mnie już raczej nie spotka, bo on ma żonę, więc przepadło. Tak jak powiedziałam Predatorce mam kochane dziecko i pasje, dzięki którym nie narzekam i potrafię się uśmiechać. To co przeżyłam z mężem to tylko jedno z wielu rzeczy, które mnie utwardziły. Właściwie całe życie miałam pod górkę. Nie jestem dinozaurem, po prostu uważam, że kłopoty trzeba pokonywać a nie płakać nad nimi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**Sami** Ja o swoją miłość walczyłam 4 lata. On się ocknął na sekundę przed moim ślubem, kiedy ja już nie miałam wyboru. Zresztą trudno mi było wtedy mu zaufać, po takim okresie oczekiwania. Później życie potoczyło się jak się potoczyło. Nie szukam nikogo, bo za bardzo d**pa mnie boli. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hehehe ,wróciłam no mnie rozbawiłaś tą bolącą dupą:P ciekawe dlaczego czasem kobiety ta głupio postępują? Jak sobie pomysle co ja zrobiłam/robię to nie wiem czy mam płakać czy się smiać :D wiesz w/g mnie to ten 1 też był Ciebie nie wart--4 lata i nic--nie widział czy chce czy też nie? no cóż do 3 razy sztuka --wiec moze teraz bedzie trafiony zatopiony(kiedyś) tego Ci życze pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
*Sami* Mój mąż był trzeci, więc sama sobie odpowiedziałaś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
- "...w całej tej historii występuje u Ciebie brak zaufania do dziewczyny..." - pewnie masz rację; ale jeżeli chodzi o CHŁOPAKa to bardziej znaczący był brak wiary. Przestawał wierzyć, że ONA jest w stanie "uporządkować swoje sprawy z panem X." Ileż to już czasu minęło kiedy mu powiedziała, że najpierw musi zostać sama. Dlaczego to tak długo trwało? Ileż to spraw musieli uregulować? Sprawa rozwodowa? - nie. Dziecko? - nie. Jakiś wspólny majątek? - nie. Tylko i aż - emocje, uczucia. Ale CHŁOPAK czekając, coraz bardziej wątpił w odwzajemnienie swojej miłości. Często JEJ powtarzał to magiczne słowo "kocham". Ale słyszał już tylko kokieteryjną(???) odpowiedź: wydaje ci się.... I wtedy zapewniał JĄ, że nie, nie wydaje mu się, jest tego pewien bardziej niż czegokolwiek na świecie. Z czasem te jego wyznania stawały się coraz rzadsze. (bo ile razy można słuchać tej samej, coraz bardziej irytującej odpowiedzi). CHŁOPAK czekał na jedno magiczne wyznanie: "...jestem już sama...". Nigdy takiej odpowiedzi miał nie usłyszeć.... Czy miał przyjąć do wiadomości, że mogą stworzyć taki super trójkąt jaki tworzyła ONA z panem X. i jego żoną (z żoną to tylko przyjaźń, kocham tylko ciebie)????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Wciągasz mnie w tę historię coraz bardziej. Tak rzeczywście u CHŁOPAKA występuje brak wiary. Wiem jakie to uczucie. Co było dalej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... CHŁOPAK coraz rzadziej się z NIĄ spotykał, rzadziej dzwonił. (ONA nie dzwoniła do niego NIGDY). Ale czekał ciągle na jakiś JEJ wyraźny znak. Kiedyś spotkali się przypadkowo "na mieście". Spacerowali bez celu, rozmawiając. Nagle ONA zdecydowanym ruchem wyrwała swoją rękę z jego ręki. Powiedziała tylko: o Grzegorz! i przyspieszyła w stronę starszego faceta, który szedł ulicą w ich stronę. CHŁOPAK zatrzymał się osłupiały. Poczuł się jak "nic" w dowcipie o niedźwiedziu podróżującym pociągiem z zajączkiem, bo znał to imię; było to imię jedynego przyjaciela pana X., który stał się ICH przyjacielem. Dla CHŁOPAKA był to kolejny argument na poparcie jego tezy o tym, że do "bycia samą" dużo jeszcze brakuje. Oczywiście ONA nie podzielała zdania CHŁOPAKA, że zachowała się tak jakby została przyłapana na gorącym uczynku, czy tego, że potraktowała go jak to "nic" z dowcipu. Dalsza rozmowa nie miała sensu... CHŁOPAK nie odzywał się przez dłuższy czas, chociaż wiele go to kosztowało. Kiedy się znów spotkali rozpoczynało się lato i powiedziała mu, że wyjeżdża na kilka dni nad morze, z przyjaciółką. Była to JEJ najlepsza przyjaciółka, od czasu studiów, dziewczyna po rozwodzie, która próbowała na nowo ułożyć sobie życie. CHŁOPAK znał ją, bo bywali wspólnie w jej nowym domu, ponadto była też częstym gościem w JEJ domu; w trójkę odwiedzili też trzecią z "ich paczki", również rozwódkę mieszkającą 60 km od ich miasta. CHŁOPAK powiedział, że chętnie z nimi nad to morze pojedzie. ONA odpowiedziała mu, że nie chce tego i po raz drugi usłyszał: "...chcę być sama...". Ale odebrał to inaczej niż poprzednie. Teraz uznał, że już nie jest z panem X. ale nie jest jeszcze gotowa na to aby być z nim. Nieśmiało ponowił prośbę ale odpowiedź była jednoznaczna. ONA, może widząc jego rozczarowanie, powiedziała delikatnie: to tylko kilka dni, jak wrócę to zadzwonię. Odebrał to jako pewną obietnicę: te kilka dni pomogą mi podjąć decyzję jak chcę spędzić resztę urlopu. Daj mi te kilka dni... Zgodziła się aby odprowadził je na dworzec. CHŁOPAK przygotował się do wyjazdu i następnego dnia kiedy je odprowadzał ponowił prośbę, ale ONA powtórzyła to, co mu już powiedziała poprzedniego dnia. Kiedy pociąg ruszał i jej ręka wymykała się z jego ręki powiedziała jeszcze raz: to tylko kilka dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Zaczyna się rozkręcać pomału :) Ciekawa historia. Ile to trwa już lat ? Pisz dalej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
– „...Ile to trwa już lat ?...” – minęło już 3,5 roku ich znajomości i niewiele mniej od kiedy CHŁOPAK uświadomił sobie, że ją kocha. Tak bezwarunkowo; za to, że jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... …to tylko kilka dni...- brzmiało w uszach CHŁOPAKa, ale już wracając z dworca liczył godziny. O której planowo pociąg ma być w (…)? Ile może mieć spóźnienia? Jak daleko od dworca kolejowego w (…) jest dworzec autobusowy? O której może być autobus? Dokąd? Ile czasu może trwać dojazd do miejscowości którą wybiorą? Ile czasu zajmie im znalezienie kwater? I minęła reszta dnia, i noc, i mijał następny dzień… A CHŁOPAK czekał bezczynnie, wpatrzony w telefon; czekał kiedy zadzwoni ONA i powie: jesteśmy w (?), przyjedź ! A czas płynął bardzo wolno, przecież kiedy usłyszał o ich planach wyjazdowych załatwił sobie urlop. I bardzo chciał zadzwonić. Ale przecież był „twardzielem”. Prosiła go o kilka dni…; czekał tak długo, poczeka jeszcze te kilka dni. Ile to jest „kilka”? Piątego dnia zadzwonił, nie odebrała. Poczekał jeszcze dwa, i jeszcze dwa… Cisza… Więcej nie próbował, ale czekał: nie wierzył już oczywiście w to, że ONA zadzwoni; czekał już tylko chyba na koniec swojego urlopu. I dwa dni przed końcem urlopu wyciągnął ze skrzynki pocztowej widokówkę: „Pozdrowienia z (tu nazwa pewnej górskiej miejscowości). Tu jest przepięknie…...” To było jak nóż w plecy, jak gwóźdź do jego trumny (kolejny!!!). Wyjeżdżała nad morze z przyjaciółką, na kilka dni (bo tylko tyle mogła tamta wziąć urlopu); przysyłała kartkę z gór. Z kim tam wylądowała? Pytanie było retoryczne.... Ale cóż, trzeba było się z tym pogodzić. Jednak znów okazał się naiwny. Mógł mieć pretensje tylko do siebie. Nie mógł JEJ winić za to, że dokonała wyboru innego niż on oczekiwał. Chociaż to nie jest do końca prawdą. Dlaczego nie stać JEJ było na powiedzenie mu tego wprost? Na to pytanie nigdy już nie usłyszał żadnej odpowiedzi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... Wrócił do pracy, ale nie potrafił już znaleźć w sobie tego wcześniejszego zaangażowania. Mówiąc wprost zaczął się op...lać. Czas płynął tak wolno, te długie godziny w pracy, tyle jeszcze pustych godzin po... I te noce... Znów zaczął umawiać się z kumplami na wódeczkę; dobrze to robiło - dzień upływał szybko na pieprzeniu głupot, a i w nocy spał bez budzenia się i bez snów.... Ale nie wytrzymał, zadzwonił: -Jak minął urlop? - Doskonale. A tobie? - Super. Mogę wpaść do ciebie? - Wpadnij. Rozmowę zaczął od pytania: - Co ja Ci takiego zrobiłem; dlaczego tak się nade mną znęcasz? JEJ zdziwiona mina... (aktorsko była bardzo dobra, nieźle panowała na swoją mimiką). Dlaczego przysłałaś mi tę karkę? Po dłuższej chwili odpowiedziała cicho: bo tęskniłam. Nie, tego było już za wiele: dlaczego wobec tego nie wróciłaś, nie zadzwoniłaś? I cisza... Nie, nie wytrzymał; - a kiedy bardziej tęskniłaś? Kiedy zasypiałaś z nim, czy kiedy obok niego się budziłaś?.... Długa cisza..... I ciche: wyjdź!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... -Jasne, że wychodzę i nigdy więcej... To były jego myśli bo już się nie odezwał. Wyszedł, starając się jak najciszej zamknąć za sobą drzwi... W pracy - bz Poza pracą - bz Minęły dwa miesiące. Zadzwonił: - Co u Ciebie? - W porządku. A u Ciebie? - Wszysko super! - Piękna pogoda.... - Tak, prawdziwie "złota polska"... - Aż się nie chce siedzieć w pracy... - Tak, ciężko wysiedzieć... - Chce mi się iść na wagary... - ... - Przyjedź po mnie, wyjdziemy do parku... - Zaraz będę!!! I poszli... Spacerowali długo trzymając się za ręce. Usiedli na ławeczce i całowali się jak uczniaki nie zważając na spacerujących wokół ludzi. I CHŁOPAK znów był w siódmym niebie... i nic innego nie miało żadnego znaczenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... Euforia... A w pracy? Szef wezwał go na rozmowę, i zaczął rozliczać. Wszystko rozbabrane, terminy poprzekraczane... - Panie, musi się Pan wziąć za siebie... -Tak szefie, miałem pewne problemy osobiste ale to już jest za mną... -OK! Kiedy CHŁOPAK już miał rękę na klamce usłyszał jeszcze: -Wierzę, że Pan naprawdę się zmobilizuje... I był już za drzwiami kiedy usłyszał koniec zdania: bo inaczej to nawet pan X. Panu nie pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Historia wydaje się być nieprawdopodobna. Czy to wydarzyło się naprawdę ? Co było dalej ? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... ...nawet pan X. Panu nie pomoże... Idąc do swojego pokoju, pisząc wymówienie i wracając do szefa myślał tylko o tym co miały znaczyć te słowa. Na pewno pan X. załatwił mu tę pracę. Ale jeżeli tak było, to przecież musiała go o to poprosić ONA. Ale przecież ONA wręcz prosiła CHŁOPAKa aby nie szedł do firmy "XYZ". Coś się działo wokół niego o czym nie miał bladego pojęcia. Jedyne co "łączyło" go z panem X. to była ONA. A więc szef uważał go za alfonsa, który wykorzystywał "dziewczynkę pana X." dla jakiejś własnej korzyści. A może to pan X. sam to załatwił chcąc go "mieć na oku"? To był jakiś matrix... Ktoś się bawił jego życiem: pan X., ONA, a może razem? Szef przeczytawszy jego podanie, zwrócił mu je z pytaniem: co się stało? Odpowiedział najspokojniej jak tylko potrafił: Nic, po prostu zwalniam się. - Widzę, że jest Pan zdenerwowany - odpowiedział szef, porozmawiamy jutro. Wyszedł, zaniósł podanie do kadrówki, poprosił o zrobienie kopii i potwierdzenie. Następnego dnia został wezwany przez szefa. Trzymał w ręku jego podanie i zapytał: i co?, przemyślał Pan. CHŁOPAK powtórzył to co wczoraj: zwalniam się z pracy. Szef zdenerwowany odpowiedział: - nie, to ja Pana zwalniam i zaczął drzeć jego podanie. CHŁOPAK odpowiedział bezczelnie: - ale ja mam potwierdzoną kopię. Nie odezwali się już do siebie do ostatniego dnia okresu wypowiedzenia. ...ktoś się bawił jego życiem... - trzeba postawić grubą krechę, uciec jak najdalej i zacząć wszystko od nowa. Tak przewegetował kilka miesięcy... Czasem do niej zadzwonił (ONA nie dzwoniła NIGDY): - Co u Ciebie? - W porządku. A u Ciebie? - Super. No to cześć. - Cześć. Nie miał nawet ochoty iść z kumplami na wódkę, nie miał ochoty na nic.... I trwał w takim niebycie... Kiedyś spotkał kolegę ze studiów. - Co u Ciebie? - zapytał kolega. - Nic- odpowiedział. - Co robisz? - No przecież Ci mówię, że nic, zwolniłem się z pracy i nie robię nic. Kiedyś się nawet przyjaźnili; dzisiaj kolega pracował w innym mieście, mieszkał w hotelu robotniczym i przyjeżdżał do żony i małej córki na weekendy. Co to za życie??? Ale CHŁOPAK zobaczył swoją szansę na rozpoczęcie nowego życia. - A nie znalazłaby się tam praca dla mnie? - Stary, znamy się już parę lat, wiem co jesteś wart (dawno się nie widzieli), ja mam tam już pewną pozycję. Jedź ze mną w poniedziałek. Zobaczysz sam. I tak zrobił... I został... Na początku "waletował" w hotelu, na weekendy nie musiał wracać, nie miał do kogo. Przecież w tym nowym mieście rozpoczynał NOWE życie. Wysłał do NIEJ tylko list powiadamiający ją o tym, że rozpoczął pracę w mieście B. Załączył też tych kilka widokówek, które od NIEJ dostał w ciągu ich ponad 4-letniej znajomości. I tyle....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
- "...Czy to wydarzyło się naprawdę ?..." - tak. Pozdrawiam również Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... CHŁOPAK wytrzymał kilkanaście dni; nie mógł zaczynać nowego życia wśród tych "hotelowych" rozbitków życiowych gdzie codziennością była wóda i dziewczyny. On to już miał za sobą i nie chciał do tego wrócić. Tak tłumaczył innym swój powrót do domu. Ale tak naprawdę to chyba już tęsknił i nabrał przekonania, że to wszystko nie ma sensu, że nie ucieknie od swojej miłości. I to czy ta miłość kiedyś umrze (przecież musiało to nastąpić) nie zależy od jego miejsca zamieszkania. A dopóki będzie trwała nie jest możliwe rozpoczęcie czegokolwiek nowego. Po powrocie zaczął szukać nowej pracy ale już bez żadnych pośredników. Szczęśliwie znalazł bardzo szybko i wyglądało na to, że "to może być to". Zbliżał się Dzień Kobiet, wysłał do NIEJ kartkę z życzeniami. Ale 8 marca nie wytrzymał, kupił kwiaty i pojechał. Nie zastał JEJ. Była sobota, ona często jeździła na weekendy do swoich rodziców. Dokupił kilka tulipanów i pojechał. Nie znał adresu, ale znał nazwę wsi, i wiele szczegółów dzięki którym bez pytania kogokolwiek o cokolwiek trafił pod właściwy adres.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: ehh te historie romantyczne :) Wiem doskonale co CHŁOPAK czuł. Ciekawe co było dalej . Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj szu2 :) Happy endem ? U mnie nie zakończyło się happy endem, dlatego jestem ciekawa jak będzie u odpowiedzialnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... Zaskoczenie... Dla rodziców: nagle pojawia się u nich jakiś CHŁOPAK o istnieniu którego nie mieli pojęcia, w ręku trzyma kwiaty i pyta o córkę, która tak rzadko bywa u nich, ale dziś akurat jest. Reakcja drugiej córki, która razem z mężem i dzieckiem jak zwykle w weekendy jest u nich. Wita go radośnie "niedźwiedziem" jakby się znali od bardzo dawna. Chłopak zna też ich wnuczkę. Tak, od dawna nie rozmawiali z córką o jej życiu osobistym, ale nie mieli też żadnych nowych informacji od drugiej córki, że coś się zmieniło. Ostatnia rozmowa odbyła się dawno temu, kiedy przyjechała tu z "TAMTYM PANEM" i kiedy po jego wyjeździe zrobiła im piekielną awanturę, że nie życzy sobie aby w jej domu tak traktowano jej gościa (z demonstracyjną obojętnością czy wręcz ignorowaniem), no chyba, że to nie jest już jej dom - to ona nie pokaże się więcej i nie zakłóci ich spokoju. Po takim "szantażu" nie było już nigdy więcej żadnych rozmów o jej życiu osobistym.... I nagle.... jakiś chłopak... Ale i zaskoczenie dla CHŁOPAKA: gorące powitanie przez jej siostrę chociaż widzieli się tylko raz, grubo ponad rok temu. Ale ona taką miała naturę, była bardzo bezpośrednia (CHŁOPAK przypomniał sobie tę wizytę kiedy też był zaskoczony tym w jak naturalny sposób był traktowany). Ale dzisiaj widział tylko jej radość ze spotkania i poczuł do niej jeszcze większą sympatię. Zdziwiła go też JEJ reakcja: chociaż nie potrafiła do końca ukryć swego zaskoczenia, zachowywała się dosyć obojętnie, jakby całe to zamieszanie w żaden sposób JEJ nie dotyczyło. Po złożeniu życzeń i rozdzieleniu tulipanów między wszystkie panie (otrzymała je i ta najmłodsza, 6-letnia), został zaproszony do pokoju, gdzie zanim jeszcze zdążyli usiąść, pojawiła się jej siostra z pytaniem czy jadł obiad. Odpowiedział, że nie; przyjechał bezpośrednio po pracy ale nie będzie nic jadł bo zaraz wraca. Nie przyjęła tego do wiadomości mówiąc: musisz przynajmniej spróbować firmowego dania mamy. I nie słuchając jego protestów podała ..... coś czego nigdy nie jadł, ....powiem więcej - nie jadł bo nie lubił. Ale do tego przecież nie mógł się przyznać. Z trudem zjadł trochę i podziękował. I zostali sami.... Powiedział JEJ, że przyjechał bo bardzo mu JEJ brak, że miał "doła", próbował przekreślić wszystko co w jego życiu zdarzyło się wcześniej, ale już wrócił, ma nową pracę (wydaje się bardzo interesująca) i że teraz naprawdę zaczyna coś nowego. Powiedziała mu, że zasmucił ją jego wyjazd; że cieszy się z tego, że znalazł ciekawą pracę, i że wrócił. Cała ich rozmowa trwała może z kwadrans, nie padły żadne ważniejsze (od przytoczonych już) słowa, ale dla CHŁOPAKa było w niej coś takiego magicznie oczyszczającego.... Zebrał się (nie próbowała go zatrzymywać), pożegnał się ze wszystkimi (jużjedziesz? - to kurtuazyjne pytanie jej siostry)... i pojechał do domu. ONA zatopiła się w lekturze jakiejś zapewne interesującej książki..... Do pokoju wszedł ojciec, usiadł przy niej, nie zareagowała... W pewnym momencie ojciec zapytał: co to za chłopak? - Kolega - odpowiedziała .....kolega z pracy - dodała nie przerywając lektury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... Następnego dnia (była to niedziela) nie umiał sobie znaleźć miejsca. Po obiedzie nie wytrzymał, pojechał na dworzec. Najczęściej wracali pociągiem, był on najbardziej pewnym środkiem lokomocji. Sprawdził o której jest najbliższy pociąg z (......). Za godzinę. Czas dłużył mu się niemiłosiernie... I zapowiadają przyjazd.... I czujnie ustawia się przed budynkiem dworcowym, i obserwuje wychodzących pasażerów. I nie dostrzega ich... Sprawdza na peronie - jest pusty... O której następny z tego kierunku? Znów czeka.... Z takim samym skutkiem... i Następny?...I kolejny... Krąży między peronem a parkingiem i nagle dostrzega jak z samochodu zatrzymującego się na drugim końcu parkingu wysiada pan X. Tak, teraz już wie którym pociągiem wracają..... Boli, bardzo boli, ale CHŁOPAK wysiada jednak z samochodu; nie, nie odjedzie, będzie czekał... Pan X. stoi przy swoim samochodzie, czeka spokojnie na końcu parkingu. CHŁOPAK jest bliżej budynku dworca, wysiada kiedy zbliża się godzina "zero" i ustawia się tak jak kilka razy wcześniej, na wprost wyjścia. Widzi ich i podchodzi: odwiozę Was do domu - mówi zdecydowanie. I widzi jak jej siostra odkłania się KOMUŚ za jego plecami... i radośnie mówi do CHŁOPAKa: dzięki, super i rzuca hasło: to wsiadamy. Na to ONA: to wsiadajcie! A ty? - pyta siostra; -ja pojadę autobusem; -nie wygłupiaj się - to siostra. Zbliżają się do samochodu. ONA nie zatrzymuje się, idzie dalej. Siostra jeszcze próbuje - no wsiadaj - bez odzewu. CHŁOPAK nie oglądając się już za nią (nimi?). Rusza (może zbyt gwałtownie) w kierunku domu swoich pasażerów....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×