Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość emre

Człowiek jest odpowiedzialny za uczucia, które wzbudza w innych

Polecane posty

Gość sdfghjkl
jak ma byc odpowiedzialny skoro druga strona go olała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh Predatorko - ta romantyczna moja dusza ... mam nadzieję, że moje doświadczenie komuś się przyda. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Predatorka: jak mogę to staram się pomóc, szkoda mi ludzi, którzy przez głupotę gubią to co najważniejsze w życiu - miłość :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Predatorka: ja to wiem najlepiej, ale czasem dobrze jest wszystko sobie na spokojnie przemyśleć i nie działać pochopnie. Masz wiadomość, masz wiadomość :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Predatorka: Nie chciałam Cię urazić - przepraszam. Zamykam temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehh ot ja przepraszam emre.. wybacz- mam fatalny wieczor.. okropny.. czuje sie zle.. boli mnie glowa ze zdenerwowania... nie jest dobrze jednym slowem;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję Ci bardzo :) Chcę żebyś wiedziała, że bardzo Cię szanuję :) Połóż się i się nie denerwuj kochana :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amantka wszech skcedff
do amanta" co to urojenia prześladowcze Miewasz takowe, nie wszystkim się to przytrafia,żyj rzeczywistością a nie realem i złudzeniami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amant: Proponuję udać się do specjalisty. Urojenia należy leczyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiedzialny: Czy to koniec historii. Eee tam prosiliśmy żebyś nie kończył. Szkoda, że z powodu jak dla mnie błahego zakończyła się taka miłość. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
…cd… CHŁOPAK wrócił do domu po pracy, położył się na kanapie i nawet nie wiedział kiedy zasnął. Podobno inni domownicy próbowali go budzić; bezskutecznie. Matka przykryła go tylko pledem i obudziła dopiero rano słowami: czas już do pracy. Odpowiedział opryskliwie: dzisiaj nie idę. Ale, kiedy drzwi zamknęły się za ostatnim domownikiem, zwlekł się z wyrka i również wyszedł. W firmie pojawił się po raz pierwszy tak mocno spóźniony, nieogolony, w wymiętej, nieświeżej koszuli. Na JEJ pytanie: co się stało odpowiedział tylko: nic, absolutnie nic. Włączył komputer, napisał, wydrukował podanie i poszedł do szefa. Podanie zawierało prośbę o urlop; cały urlop; od dziś. Szef, zaskoczony, powtórzył JEJ pytanie i usłyszał tylko hasło wytrych: „sprawa osobista”. Próbował negocjować z CHŁOPAKiem przesunięcie terminu rozpoczęcia urlopu na poniedziałek (był czwartek), bo przecież: Musisz przekazać koleżankom swoje prace (po raz pierwszy zwracał się do niego po imieniu). Usłyszał w odpowiedzi tylko to, że dziewczyny „są w temacie” i wystarczy godzina; szef nalegał, więc odpowiedział mu zniecierpliwiony, że bez względu na to czy szef się zgodzi, czy nie i tak jutro nie przyjdzie do pracy. Szef, doświadczony, mądry człowiek, „uległ szantażowi”. Kiedy wrócił do swojego pokoju i oświadczył, że za chwilę wychodzi, ONA powtórzyła swoje pytanie i nie czekając na odpowiedź dodała: chcesz porozmawiać? Odpowiedział niegrzecznie: jesteś ostatnią osobą, z którą chciałbym dzisiaj rozmawiać. Powłóczył się trochę po mieście, zadzwonił do przyjaciela z życzeniami bo miał dzisiaj imieniny i w tym całym zamieszaniu CHŁOPAK prawie o tym zapomniał. Przyjaciel zaprosił go na sobotę na imprezę. Stawił się oczywiście, jak to robił co roku. Oprócz stałych gości zobaczył nową osobę w tym towarzestwie, koleżankę żony przyjaciela. Była przeciętna, na pewno nie obejrzałby się za nią na ulicy. Impreza rozkręcała się, CHŁOPAK pił coraz więcej (na imprezach u W. dużo się piło). Goście się wykruszali i w końcu zostali tylko we czwórkę: gospodarze, CHŁOPAK i ta dziewczyna, która była coraz mniej „szara”. Kiedy to stwierdził powiedział głośno: no to na mnie już czas. Ale gospodyni, biorąc zapewne pod uwagę jego stan „bardziej niż wskazujący”, powiedziała: zostań, prześpisz się u nas. Później, nie wie ile później, bo już nie kontrolował czasu, gospodyni zaprowadziła go do drugiego pokoju gdzie już było pościelone łóżko. Nawet się nie umył, rozebrał się tylko i walnął do wyra. Jeszcze nie zdążył zasnąć kiedy pod kołdrę wsunęła się ta, może już „nie do końca szara”. I stało się… Umarł naiwny romantyk…. Otrzeźwiał nagle. Poczuł się jak ostatnia szmata. Wstał, ubrał się i powlókł się pieszo, przez prawie całe miasto, do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny I co się stało później z CHŁOPAKIEM. Dlaczego nie pozwolił dziewczynie nic wyjaśnić ? Widzisz czasem trudno wyjść z toksycznego związku, ja wiem o tym najlepiej. Podałam wcześniej swój przykład, jest co prawda ekstremalny, ale i tak w życiu bywa. Myślałam, czułam, że ktoś mnie kocha. Dostałam skrzydeł. To uczucie pozwoliło mi wyjść z chorego związku, ale on podobnie jak Ty szybko poddał się i zabił miłość - tak po prostu. Mimo tego wszystkiego co wydarzyło się w moim życiu dalej jestem romantyczką. I wierzę w siłę prawdziwej miłości. Czy CHŁOPAK nie powinien z nią porozmawiać, skoro ona się otworzyła i gdyby rzeczywiście kochał - dać jej ostatnią szansę ? Przecież ona wybrała CHŁOPAKA - czuł to zapewne. A może przestraszył się uczucia ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
do - "...Szkoda, że z powodu jak dla mnie błahego zakończyła się taka miłość....". Wyznaczyłem sobie na tym forum dwie role: jedną obiektywnego (nieskutecznie!!!) narratora a drugą komentatora. Myślałem nawet o innym nicku dla jednego z nich. Ale to nie miało sensu gdyż w komentarzach cytuję pewne podane wcześniej informacje nie dlatego, że jestem bardziej bystry od innych ale dlatego, że ja wiem iż są ważne ze względu na to co się dopiero wydarzy. Czasem też uzupełniam pewne informacje. Chciałbym jako komentator odnieść się do zacytowanego fragmentu Twojej wypowiedzi. Zacznę od końca: miłość - wierzymy narratorowi, że CHŁOPAK JĄ kocha; czy ona jego? Nie wiemy. czy się zakończyła? - między "trzeba zabić" a "nie ma już jej" jest ogromna przestrzeń. błahy powód - dla CHŁOPAKA przekonanie, że JEJ miłość do pana X. nie zakończyła się, nie jest błahym powodem. Przecież gdyby nie było miłości nie byłoby zazdrości. Reasumując, podzielam Twoje przekonanie o romantyczności tej historii ale w kategoriach: Jaka to mogła być piękna miłość!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
…cd… Reszta jego urlopu to „burza mózgu”; „baba to świnia” – każda, ale to każda wskakuje natychmiast facetowi do łóżka, nie ważne jak ten facet wygląda (wystarczy, że nie jest brzydszy od kupy), nie ważne ile ma lat (byle jeszcze mógł) itd. itp. To był prawdziwy świat, nie ten w jakim jeszcze do niedawna żył; tamten był nieprawdziwy. Musi zacząć żyć w realu. Ale pojawiły się też myśli o ewentualnych konsekwencjach jego nieprzemyślanego „wybryku”. Trzeba było zab(p)ić te wszystkie myśli. Zaczął odnawiać stare koleżeńskie kontakty. „Kopę lat. Co u ciebie, może spotkamy się i pogadamy?” – i wódeczka i szastanie kasą i kręcące się wszędzie „dziewczynki”. I pytania w domu (od których trzeba uciekać): co się z tobą dzieje, jak ci pomóc?. I herbata z cytryną rano do łóżka; i pełne troski matczyne: zmarnujesz sobie życie. …stopniowe wyciszanie się… Koniec urlopu. Powrót do pracy. Kurtuazyjne pytanie: jak minął urlop? I radosna odpowiedź: doskonale….a tobie? – super! I hasło do wszystkich: szukam pracy, może ktoś coś wie? Jakieś rozmowy kwalifikacyjne kończące się słowami: proszę czekać, odezwiemy się. Któregoś dnia został wezwany przez szefa. I pytanie: chciałbyś pracować w firmie „XYZ” ? Wszyscy znali firmę „XYZ”. Była powiązana z ich firmą, ale prestiż miała większy. Tak, odpowiedział bez żadnego zastanowienia. - To jest numer do prezesa, czeka na twój telefon. – Zadzwonił, rozmowa była krótka, - to stawi się Pan do pracy pierwszego. Żadnych innych szczegółów, ani o charakterze pracy, ani o wynagrodzeniu. Do pierwszego brakowało tylko kilka dni. Powiedział JEJ: od pierwszego zaczynam nową pracę. –Gdzie?- zapytała. W „XYZ” – odpowiedział. Co ty robisz? Przecież znasz trochę tego prezesa (wszyscy znali - nie miał dobrej opinii - miał wysokie mniemanie o sobie, ale równocześnie „wchodził wszystkim do dupy” robiąc błyskotliwą karierę). Odpowiedział klasykiem: co ty, kurwa, wiesz o zabijaniu? Takim go nie znała. Z trudem się opanowała i powiedziała łagodnie, wręcz prosząco: nie rób tego. To go jeszcze bardziej przekonało co do słuszności powziętej decyzji. Nic mu lepiej nie pomoże w ZABIJANIU TEJ MIŁOŚCI niż robienie wszystkiego inaczej niż ONA mogłaby się po nim spodziewać. Na pożegnanie otrzymał od niej markowe wieczne pióro. Stało się ono dla niego talizmanem, jedyną (nie licząc kilku widokówek przysyłanych mu czasem „gdzieś z Polski”) rzeczą która miała mu JĄ przypominać. W nowej pracy wszystko super. Warunki finansowe identyczne z tymi jakie miał wcześniej, ale za to jakie perspektywy??? Szybko złapał kontakt z nowymi kolegami. Prezes potwierdzał znaną wszystkim opinię: był głupi, złośliwy (ale nigdy w stosunku do niego) i rzeczywiście dla własnej kariery gotów był zrobić największe świństwo ale też i wylizać dupę każdemu. Ale CHŁOPAKowi to powiewało. Robił swoje i praca ta dawała mu satysfakcję. Myślał jednak ciągle o NIEJ. Czasem zadzwonił, porozmawiali kurtuazyjnie na neutralne tematy. Towarzysko przestał się udzielać. ONA nigdy do niego nie zadzwoniła. Nie miał już złudzeń, że nie zabije tej miłości, musi umrzeć sama, a na to potrzeba było czasu. Czas goi rany i takie tam dyrdymały…. Kiedyś spotkał JĄ przypadkowo na ulicy, pospacerowali, porozmawiali trochę i powiedziała, że musi już iść do domu bo zgłodniała. Zaprosił JĄ do restauracji. - Mam inny pomysł odpowiedziała, - chodźmy do mnie - zrobię tylko po drodze jakieś zakupy, coś upichcę i zjemy razem. Po obiedzie usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać. Na JEJ pytanie o pracę odpowiedział krótko – wszystko w najlepszym porządku. Ona poopowiadała mu co słychać w starej firmie i tak się skończyło to ich spotkanie, które przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Wracał do domu ze świadomością, że koniec miłości wcale nie musi oznaczać końca przyjaźni. Trzeba tylko postawić sobie wyraźną granicę. Taką jakiej mu brakowało w JEJ związku z panemX.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Widzisz ja wierzę w teorię jin jang, a także w dwie połówki jabłka. Jeśli się kogoś kocha naprawdę to trudno żyć bez tej osoby. Czy jest coś w życiu ważniejszego jak miłość, oprócz zdrowia. Odkąd rozwiodłam się wszystko zaczęło się układać, nawet syn zaczął szybciutko wychodzić z choroby. Jest radośniejszy. Nie koniecznie tak jest, że miłość oznacza zazdrość. Jeśli kogoś naprawdę kochamy to chcemy dla tej osoby jak najlepiej. W dojrzałej miłości nie powinno być zazdrości, bo zazdrość to klatka, niewola. Kochając kogoś powinniśmy dawać tej osobie wolność, swobodę. Uważam, że dziewczyna była zazdrosna nie dlatego, że kochała Pana X, tylko to była jej urażona duma, że Pan X tak po prostu ją zostawił i wrócił do żony. Czy urażona duma nie jest błahym powodem ? Czekam na dalszą część opowieści :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
...cd... Nie wiedział nawet kiedy to się stało, ale nie mógł rozpocząć dnia bez rozmowy z nią. Ona nie dzwoniła nigdy. Czasem pytał czy może do niej wpaść, z reguły się zgadzała i do późnej nocy rozmawiali (a raczej to ONA monologowała). Tak poznawał coraz więcej szczegółów z JEJ życia. Opowieść nie miała ciągłości, były to raczej pewne epizody. Tak poznawał JĄ coraz lepiej. Nie była to żadna forma spowiedzi, czy tłumaczenia się, ot takie sobie opowiastki o bogatym, barwnym życiu jakiejś znanej im obojgu dziewczyny. On też czasem opowiadał jakieś fakty ze swojego życia. Tak z każdym dniem coraz lepiej się poznawali a on coraz bardziej się przekonywał, że chyba powinien zapomnieć o tym zabijaniu swojej miłości i że warto czekać aż ona upora się ze swoimi problemami. Kiedyś zapytała go czy nie poszedłby z nią do Teatru, bo jest premiera (...). Natychmiast odpowiedział, że nie; nie chce. (Przypomniał sobie obrazek sprzed kilkunastu dni kiedy zajrzał do starej firmy pod pretekstem złożenia życzeń imieninowych ich wspólnej koleżance. I JEJ rozmowę z panem X. Nie, nie chcę, nie pójdę.) Ale ONA nalegała i w końcu stwierdził: OK, spróbuję kupić bilety. Ale ONA natychmiast odpowiedziała: nic nie musisz kupować, mam karnet. I poszli... Ale w teatrze nie interesowała jej opera. Cały czas wyraźnie kogoś szukała. Na przerwach krążyli po foyer a ona odkłaniała się ciągle jakimś osobom i mówiła nie wiadomo czy bardziej do niego czy do siebie: o jest pan Y., i pan Z. Niektóre z tych osób znał. TO BYLI CI WAŻNI. CHŁOPAK z trudem wytrwał do końca a gdy wychodzili powiedział do niej, że już nigdy więcej nie pójdzie z nią do teatru. Zdziwiona(????) zapytała dlaczego? Powiedział JEJ, że potraktowała go przedmiotowo. - Co to znaczy przedmiotowo?- zapytała. Rozgrywasz mną jakieś swoje gierki - odpowiedział. Przecież wyraźnie szukałaś GO. -Bzdura- odpowiedziała, wiedziałam, że GO nie będzie, przecież oddał mi karnet. Ale mimo wszystko sprawdzałaś czy nie będzie ciekaw czy pójdziesz, a jeżeli pójdziesz to z kim?- nie odpuszczał CHŁOPAK. Przecież sama chciałaś, żeby się dowiedział; starałaś się pokazać wszystkim waszym wspólnym znajomym; chciałaś mieć pewność, że ktoś z nich nie omieszka GO o tym poinformować. Powtórzyła -BZDURA-. Ale w JEJ głosie CHŁOPAK nie czuł już takiego przekonania jak w momencie kiedy to powiedziała pierwszy raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
"...Widzisz ja wierzę w teorię jin jang, a także w dwie połówki jabłka...". CHŁOPAK też w to wierzył, ale nie mogł się z tym pogodzić, że ONA nie chce przyjąć do wiadomości tego iż zostali dla siebie stworzeni. Może ONA też w to wierzyła; ale czy to było to samo jabłko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
"...Jeśli się kogoś kocha naprawdę to trudno żyć bez tej osoby...." - tym trudniej jeżeli się kocha a nie jest się kochanym; a żyć trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiedzialny
"...Pan X tak po prostu ją zostawił i wrócił do żony..." - prawda okazała się jeszcze bardziej brutalna. Otóż wkrótce CHŁOPAK miał się od NIEJ dowiedzieć, że to nie była żona a inna panienka; o czym poinformował JĄ ktoś "życzliwy" a ONA tylko użalając się przyjaciółce, nie miała odwagi powiedzieć jej całej prawdy. Pan X. nie wrócił do żony, wrócił do NIEJ, słał ciągle bukiety kwiatów, zapewniał, że TYLKO JĄ kocha, a tamta Pani to taki nic nieznaczący incydent. I to był (podobno???) koniec JEJ miłości do pana X. ale nie koniec miłości pana X. do NIEJ. Czy tak było naprawdę???? Nigdy się tego nie dowiedziałem. Ale na podstawie tego co do tej pory się działo i co jeszcze miało się zdarzyć "myślę, że wątpię". Troszkę wybiegłem w przyszłość ale nie wiem czy będę kontynuował tę historię.... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Czy to było to samo jabłko - nie wiadomo, ale myślę, że to samo, tylko, że ona się pogubiła. Gdyby odnalezienie drugiej połówki było takie proste, to wszyscy mieli by szczęśliwe związki. Dostajemy kłody pod nogi, abyśmy mogli się przekonać czy to jest naprawdę tym czego szukamy. Nie kończ teraz historii !!!!! Pisz dalej !!! Bardzo ciekawa historia, wciągnęłam się bardzo. Podoba mi się Twój styl pisania i wyciągnięte wnioski, a także to, że poprzez brak jednoznaczności dajesz swobodę wypowiedzi czytelnikowi. Myślę, że miłość do Pana X jej przeszła. Czyli chyba miałam rację, że nie była zazdrosna, tylko została urażona jej duma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: To, że Pan X próbował do niej wrócić nie znaczy, że ona go kocha. Znów prywata: mój eks też twierdzi, że mnie kocha, ale ja go nie. I wiem, że gdyby mi złote góry przynosił to i tak nic nie zmieni. Czekam do tego 15. Jak czytam tę historię to też znajomi pewnie dziwnie mnie oceniali, że byłam z eks na urlopie: Ale 1. Boję się powierzyć mu dziecko, bo niby wyleczony, ale strach pozostał. Znajomi i rodzina nie wie o jego chorobie. 2. Miałam wcześniej opłacony pobyt i szkoda mi było to tracić 3. Gdy go olałam zrozumiał, że nic nie wskóra. Widzisz w całej tej historii występuje u Ciebie brak zaufania do dziewczyny. To, że nie wyznała CHŁOPAKOWI miłości znaczy, że jest to dla niej bardzo ważne słowo. Może czeka na odpowiedni moment. Pisz dalej Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Podobnie jak w Twojej historii spotkałam swoją drugą połówkę, tylko że on nie chciał w to uwierzyć. Kochałam, nie będąc kochaną i jakoś nie potrafię tego uczucia zniszczyć mimo wielu upływających lat. Pisz dalej, bo jestem ciekawa. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odpowiedzialny: Zazdroszczę jej. Uczyłam się śpiewu klasycznego, ale żaden facet nie chciał iść ze mną na operę ;) Może ona była szczęśliwa, że CHŁOPAK z nią poszedł, bo jakby ze mną jakiś poszedł to bym była zapewne w szoku :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×