Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tonący wodnik

JAK ODEJŚĆ Z TOKSYCZNEGO ZWIĄZKU?

Polecane posty

Właśnie mam to samo... Jest cholernie ciężko i nie wiem jak sobie z tym radzić. Znając siebie znów zamknę się w sobie, i przestane wychodzić z domu... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Otepienie2
Ja zawsze w takich sytuacjach wracałm do niego-mieczak ze mnie. Ale teraz myśle że będzie inaczej. Musze jakoś przetrwać ten czas. Tobie tez tego zyczę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydałaś na jego ciuchy 1000 zeta sama będąc bez pracy???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak :O nie tylko na ciuchy ale i kosmetyki i inne rzeczy, które podobno były mu "potrzebne" :O TAK WIEM TEŻ, ŻE GŁUPIA JESTEM! Były to pieniądze odłożone, mówił, że jego mamusia mu przyśle (jest za granicą) na początku grudnia :O Ja głupia uwierzyłam... a teraz wiem, że nic już nie dostane ale pal licho ja... wiem, że na dziecko nic nie dostane. A tu trzeba zrobić remont, kupić wyprawdę i wszystkie rzeczy potrzebne dzidziusiowi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Otępnie - Nie daj się tym razem! Ja postaram się zrobic to samo! Może zacznijmy w końcu myśleć o sobie, o tym co dla Nas będzie dobre a nie o nich...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego musisz zrobić badanie prenatalne, coś z dzieckiem nie jest tak? I dlaczego on nie kupił ciuchów za swoje pieniądze ze swojej karty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozytywny, dzięki za książkę. Nie da jej się w jeden wieczór przestudiować, a tym bardziej zastosować od razu w praktyce, trzeba czasu, by przemyśleć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszych nie zrobiłam bo było już za późno a teraz chcę. W pierwszej ciąży miałam martwy płód i teraz po prostu się boje. Brałam tabletki na podtrzymanie ciąży, mam bóle brzucha, wolę się upewnić, że wszystko jest w porządku. Na kartę jego mamy, dopiero dziś lub jutro przyjdzie przelew. Tam jest tylko 450 zł ... Chcę wypłacić tylko 200 zł, moja mama powiedziała, że reszte dołoży mi do badania. Resztę mu zostawię na bilet... bo on jest bez grosza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka jedna ona22, no widzisz, masz pomoc od mamy. To ważne! Zobaczysz,poradzisz sobie. I przede wszystkim nie bój się samotności, bo... już nie jesteś sama, a jak urodzisz , to tym bardziej będziesz miała dla kogo żyć. Znam kilka kobiet, którym właśnie urodzenie dziecka dało siłę i motywację do życia. I choć zostały same poradziły sobie doskonale, choć na poczatku nie było łatwo. Trzymaj kciuki za Ciebie. Nie myśl o nim, jest dorosły i powinien się sam o siebie troszczyć, myśl o sobie i dziecku, zeby wam było jak najlepiej. A ból z czasem słabnie, tęsknota słabnie i pojawia się nieśmiała nadzieja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blanca123
To i opowiem od początku.Poznaliśmy się dwa lata temu.był krótko po rozstaniu z inną.nie wiedzialam że utrzymują jeszcze kontakt.na początku tz pierwsze tygodnie było super.choć już po paru dniach być razem rwał sie do mojejego telefonu ale ja byłam zapatrzona jak w święty obrazem więc nie przeszkadzało mi to.Potem sie zaczęlo...nagle oświadczył mi że jego była jest z nim w ciąży.chciałam wtedy umrzeć.nie piję alkoholu,ale mam tą wadę że kiedy jest mi żle alkohol jest moim antybiotykiem:)))to były straszne chwile,sama myśl że inna kobieta urodzi dziecko mężczyżnie ktróego kocham...po 2 tygoniach patrząc jak powoli staję się wrakiem człowieka bo przestałam nawet jeść poweidział mi że to był żart aby sprawdzić czy go kocham????czy go kocham???mało nie umarłam przez niego a on sobie testy na mnie robił!ale nic.potem zaczęlo się.nie kocham ci,nie chcę cię itp itp a żucanie mi kluczy raz w tygodniu że to koniec był na standarcie.Aż któregoś dnia zapytalam gdzie jest a on mi powiedział że wrócił do byłej i wyłączyl telefon.załamałam się poszłam do knajpy i zaczelam pić...czekałam do zamknięcia myślalam że może przyjedzie.naiwna.chciałam go znienawidzieć i zapomnieć!no i pijana myślałam że jeśli prześpię się z innym uda mi się i poczuję się lepiej i tak wpadałam w ramiona znajomego.rano malo co pamiętalam.przyznam zrobiło mi się lepieje na jeden dzień.za kilka dni on wrócił.o tym co zrobiłam mu nie powiedziałam.sytułacja się trochę usopoiła choć i tak ciągle wysłuchiwałam że po świętach już nie będziemy razem.znosiłam wszystko.zostawilam prace,zapomniałam o znajomych.stałam się jego niewolnikiem.przyzwycziłam się.ale ostatnio miałam już dość.co dzień czekanie aż wróci z pracy i w jakim humorze...czy znów będą krzyki o byle co czy będzie ok.nie mialam siły tego zakończyć i 2 mc temu postanowiałam mu powiedzieć że kiedy mnie zostawiałam non stop na początku przespalam się z innym w rozpaczy.myślałam że odejdzie sam.nie odszedł.i teraz jest jeszcze gorzej.wszystko oczywiście to moja wina.rozmawiał po nocach z kolezanką z pracy,ślą sobie bużaki a ja na to patrzę.i teksty typu ty i ona to dzień i noc.to ty zniszczyłaś naszą miłość,itp itp nie mam już siły!nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To wszystko jest jeszcze bardzo świeże, może dlatego nie potrafię jeszcze znaleźć w sobie tej siły do walki. Raz mam myśli, że zupełnie nie dam rady, a raz, że jak urodzi się maluszek to będzie dobrze, że dam mu to co mam w sobie najlepsze i udowodnie sama sobie, że może być lepiej, że można żyć lepiej. Od tych szarpanim bolą mnie dziś wszystkie mięśnie :( a najbardziej szyja :( Najlepsze jest to, że nie zabrał większej połowy ciuchów, a zabrał Xboxa :O Pewnie jak zabrałby wszystkie rzeczy to do torby by już się nie zmieścił. Spakowałam wszystko co jeszcze zostało i chyba dziś zawiozę do jego bratowej. Sprzątając jego rzeczy znalazłam jeszcze 2 buteleczki po małych wiśniówkach :O :O przesada....Chyba właśnie przez Niego tak brzydzę się alkoholem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blanca123
do taka jedna ona 22-kochana teraz przedewszystkim myśl o maleństwie i staraj się nie denerwować bo to może tylko zaszkodzić.Czemu nie moge odejść?no nie moge i tyle.sama siebie nie rozumiem kocham go, za co?nie wiem...w końcu to się skończy.w końcu mi obrzydnie.zwlasza teraz jak sobie internetowe pogawędki urządza ja po nocach nie śpie bo jak tu usnąć jak pan obok wiadomości sobie wysyła przecież to szlag trafia w dzień kawa za kawą i fajka za fajką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny- nie mozna tak żyć, szkoda Was, nie marnujcie ani zdrowia ani czasu, mój związek nie był tak toksyczny. był nawet udany. ale raz zdradził, raz popchnął i to mi wystarczyło,by odejśc. bo już ciągle myslałam, że nie zaufam. przestałam go kochac, zostało przyzwyczajenie. cięzko było odejśc, tyle wspomnien. on się starał, mówił, że nigdy by mnie nie uderzył. ale odeszłam. już miesiąc nie mamy żadnego kontaktu. ja wzięłam się za siebie. praca, studia, dzien wypełniony po brzegi. małe przyjemności, wyjścia. odzywam. i widzę, że to nie była miłość, tylko lęk przed samotnością. a z tym moje drogie na pewno sobie dacie radę. popłaczecie, uspokoicie sie i weźmiecie w garść. uwierzycie, że fajne laski z Was i zaczniecie cieszyc życiem od nowa:) ja to wiem:) tylko zdecydujcie sie na ten ostateczny krok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blanca123
dziewczyny,wczoraj zaczą rwać się do bicia bardzo nie oberwałam bo mu się wyrwałam.a o co???przypomniało mu się.zaczą puszczać durne teksty,że poszłam z innym jak mnie zostawił czy tak go kocham ja odpyskłam że oczywiście tylko ty się liczysz,to co ja przechodziłam wtedy, się nie liczy i się zaczęlo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onnnna 83
Zalozylam ostatnio temat o tym jak chcialabym przeczytac ta ksiazke o toksycznych zwiazkach. 'Toksyczna milosc i jak sie z niej uwolnic'. Niestety nikt nie potrafil mi pomoc a nie za bardzo mam ja jak kupic bo mieszkam w Hiszpanii. Czy moglby mi ktos wkleic linka? Z gory bardzo dziekuje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a kto jest autorem
??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Boże dziewczyno
mam zupelnie taką samą sytuację tez nie wiem jak odejsc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maragonna
ja bylam uwieziona w takim zwiazku kilka lat... ciagle wracalam do niego wierzac, ze sie zmieni... fakt zmienial sie na krotki czas. pozniej znowu bylo zrzucanie winy na mnie, wieczny brak czasu, inne dziewczyny na boku. nie wiem dlaczego w tym tkwilam, uwazam sie za silna osobe, ale nie w tym przypadku. w koncu on odszedl do innej, niby ostatecznie. nie wiem dlaczego nie przejelam sie tym za bardzo, wrecz ucieszylam ze mam spokoj. w tym czasie (prawie rok) nie chcialam byc z nikim, cieszylam sie ze zyje. poznalam wielu wspanialych ludzi, zaczelam sie bawic pelnia zycia. poznalam kogos przy kim poraz pierwszy od dlugiego czasu czulam "motylki w brzuchu". jestesmy ciagle na stopie kolezenskiej, ale powoli cos sie rodzi, mam nadzieje, ze cos na dluzej. jednak... w miedzy czasie pojawil sie byly. zaczal pisac, ze sie zmienil, ze chce wrocic, ze nie jest z nia... nie uwierzylam mu, powiedzialam, ze nie chce nic zmieniac. mimo wszytsko spotkalam sie z nim, nie ukrywam, ze bylo to spotkanie wylacznie dla seksu. po tym nagle cisza. napisal jedynie, haa ze juz nie pociagam, zebym ukladala sobie zycie z nowym (plus pare epitetow w jego kierunku) i... wrocil do niej. a ja co czuje? tak naprawde nic... nawet jego slowa nie rania mnie, nie robia zadnego wrazenia. czuje sie wolna i wiem, ze ten czlowiek ma problemy sam ze soba, zrozumialam ze one nie tkwia we mnie. wiem, ze bede szczesliwa tylko i wylacznie bez niego:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasaika
Kochane, żadne książki nie pomogą jeśli druga osoba w związku Cię gnoi. I co , na siłę prowadzić gierki? Udawać silną i pewną siebie kobietę, kiedy chce Ci się wyć? Zresztą - kobiety są różne - niektóre są silne, a niektóre słabsze i delikatnies=jsze. Tak już jest i nie jest to niczyja wina. Nie można się na siłę zmienić. Mam jedną radę - uciekajcie z takich związków. Każdy jest człowiekiem ze swoimi słabościami, z lepszymi i gorszymi chwilami ale na BOGA - ja nigdy nie mogłabym tak poniżać drugiej osoby, żeby ją bić, na jej oczach zdradzać, śmiać się z niej i cieszyć się z jej łez. Tak właśnie postępował ze mną mój ukochany, a ja w tym tkwiłam 4 lata!!! Oczywiście odchoodziłam i wracałam zachęcona jego chęcią zmian i płaczem. Nic z tego. Po tych 4 latach jestem emocjonalnym wrakiem ale odeszłam na ZAWSZE!!! Wiem, że jeszcze kogoś poznam. Tymbardziej że mam porównanie - moje wcześniejsze związki się rozpadały ale w każdym było fantastyczne partnerstwo i szacunek. Po prostu to nie było do końca to - ale ze wszystkimi byłymi się przyjaźnię. Tego ostatniego nienawidzę - za to co ze mnie zrobił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kakinka
Czy ktoś się tu jeszcze udziela? Ciekawa jestem jak się potoczyły losy piszących tu osób:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pypek
Tez jestem w takim zwiazku.Nawet teraz on spij pijany.pije,klamie,bije i sprawia bym to ja go przepraszala.choc jak mowie ze odchodze to przeprasza...i ja mu wierze...a konczy sie jak zawsze...najgorsza jest ta niemoc.wiem ze sie nie zmieni,a jednak mam nadzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×