Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tonący wodnik

JAK ODEJŚĆ Z TOKSYCZNEGO ZWIĄZKU?

Polecane posty

drobiazg niesko widzisz, tak to wlasnie jest z uzaleznieniami, zdajesz sobie sprawe, ze to ci szkodzi ale brakuje ci silnej woli by to przerwac, odwrocic sie na piecie i nie patrzec wstecz trzymam kciuki, zeby ci sie udalo zanim wypalisz sie kompletnie, bo jak mowilem im dluzej z nim bedziesz tym mniejsze masz szanse na normalny zwiazek w przyszlosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nieska...i inne dziewczyny... Nie warto tkwić w związku, który jest toksyczny! Odpowiedzcie sobie na pytanie, czy bycie z takim facetem daje Wam szczęście? Bo jeśli nie... jeśli taki stan trwa miesiącami i latami, to po co z nim jesteście, po co to ciągniecie? Ze względu na to, co było kiedyś, ale już nie jest? Nie warto! Unieszczęśliwiacie tylko same siebie, a tym mężczyznom i tak na Was nie zależy, bo jeśli mężczyźnie zależy na kobiecie, to góry przeniesie, a sprawi, byście miały z nim dobrze! Taka jest prawda. Niestety, ja też to przechodziłam i wiem co piszę, odeszłam z toksycznego związku. Dopiero teraz z perspektywy iluś tam dni mam trzeżwiejsze spojrzenie na sytuację i łatwiejszą ocenę tego wszystkiego. Dlatego powtarzam, nie warto czekać na cud i wierzyć, że coś się jeszcze naprawi, lepiej ratować siebie, Sobie dać szansę na lepsze zycie. Łatwo nie jest, ale z czasem zrozumiecie, ze to jedyne słuszne wyjście z sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieska
Wiecie jak sie boję zostać sama? nigdy nie byłam sama, zawsze ktoś był obok, jakaś bliska osoba, która doradziła, pomogła, nakierowała na właściwe tory. A tak jestem tu sama, nie mam nikogo, poza jedną koleżanką która ma swoje życie. Nie chcę wracać do rodzinnego miasta. Tu mam fajną pracę i większe możliwości. Ale czuję paniczny lęk przed tym że sobie nie poradzę :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Nieważne ile razy mnie poniżał, ubliżał mi i mojej rodzinie, nieważne ile mi krzywdy i przykrości wyrządził... Nie umiem od niego odejść " Nieska... też byłam taka jak ty. Jeszcze niedawno jęczałam tu na tym topiku, ze nie dam rady, że nie potrafię. Ale znalazłam siłę i odwagę, by z tym skończyć raz na zawsze i ty też możesz, a im prędzej to sobie to uświadomisz tym lepiej dla Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieska
Smutno mi i cholernie przykro. Mieszkamy razem, tym bardziej jest trudniej. Powiedział że odchodzi. Po raz kolejny ale znów nic w tym kierunku nie robi. Tyle tylko że się do mnie nie odzywa i albo ogląda tv albo śpi albo wychodzi. Chyba było by mi lżej gdyby go nie było, bo tak jest jeszcze gorzej, jest obok ale go nie ma :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja przestałam sie miotać i mi ulzyło. odpowiedź sama przyszła, olsnienie, że jednak nie. że nie moge wrócić, że NIE CHCĘ wrócic. a teraz czasem zatęsknie wieczorem- ale mówię wtedy, że wieczorem nic mi nie wolno robic, że rano jak będę chciała, to zadzwonie. a rano mi mija. nie mamy kontaktu żadnego. nie kocham Go. tylko te wspomnienia czasem mnie męczą. i ciekawa bywam, co u niego. boje się być sama chyba, ale strach to nie powód by wracać. nie kocham go, więc myslę sobie zawsze- że dam mu szansę, by był z kimś, kto go będzie kochał tak, jak ja kiedys. i to pomaga. teraz zapycham sobie czas sprawami akademickimi i zawodowymi. troche towarzysko sie udzielam. jakis sport. staram się dbac o siebie. włosy, paznokcie- tak po babsku, żeby się nie cofać. i boje się czasem przechodzenia przez te wszystkie etapy związku od nowa, ale mam nadzieje cały czas na to, że gdzies jest ten mi pisany, on czeka na mnie i ja nie moge sie poddać. i że o szczęscie trzeba walczyc, a do silnych i odważnych świat nalezy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu odejść. Jeśli podejmiesz decyzję a czuć będziesz całą sobą radość i euforię - to znaczy że dobrze wybrałaś. To dotyczy się każdej decyzji. A sił na powiedzenie DOŚĆ na pewno Ci nie brakuje tonący wodniku. Jestem o tym przekonana. I głowa do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blanca123
jejku,dziewczyny teraz zdałam sobie sprawę że nie jestem sama...że jest nas więcej!ja tez nie potrafię odejść a jestem już bliska załamania nerwowego!dokładnie tak jak piszecie,ja też mam czasami wrażenie ze on ma jakąś schizofremię.i to ciągłe płaszczenie się choć wiem że to nie moja wina i tak to ja przepraszam.A ostatnie 5 dni to dopiero mam jazdy.nawiązał przez internet kontakt z koleżanką z pracy i piszą sobie do 4 nad ranem a ja to znoszę!!!!ze mną mało rozmawia ale jej się zwieża.wiem,bo na drugi dzień przeczytałam wszystkie widomość.i to nie są normalne widomość on normalnie z nią flirtuje na moich oczach wczoraj malo kompa nie rozbilam a on wtedy zaczyna wyzywać.i ta jego zazdrość...mnie nie wolno nigdzie wyjść samej.uffff ulżyło mi!dobrze że Was znalazłam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dlaczego Ty to znosisz? nie możesz odejść, nie chcesz, czy nie potrafisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blanca123
oj,kochana sama chciała bym wiedzieć.nie wiem za co kocham tego człowieka.ale kocham i tyle.czysta chemia bo inaczej tego nie wytłumaczę.proszę jest 2 w nocy a jego nie ma....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mija czas i powoli zabliźnia rany, już blisko dwa miesiące od rozstania i trochę mi lżej może dlatego, że sobie poczytałam topik o pozytywnym myśleniu i staram się nie myśleć żle o swoim byłym z, a nawet próbować mu wybaczyć....:) Jestem dumna z siebie, ze z tym skończyłam, mój eks ciagle do mnie pisze, ale juz coraz rzadziej, niestety nie korci już mnie, by czytać, co on ma mi do powiedzenia. Oj nie było łatwo, ale warto dać sobie szansę na spokojniejsze życie. Teraz to wiem. I obyło się bez psychoterapii, pomogła raczej zmiana myślenia. A co tam u Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc. Bardzo dawno mnie tu nie bylo... Byłam głupia wrocilam... dalam sie znow przekonac, ze bedzie dobrze. On wrocil do Polski, a ja znow ciagle placze. Ale coz wybralam sobie sama takie zycie. Życze Wam, zebyscie NIGDY nie daly sie nabrac!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika37
jakże ja dobrze rozumiem autore tego wontku. Sama jestem w takim toksycznym związku.... kocham i nie umiem sie uwolnic sama nie wiem czy bardziej boje się odejsć i zostac sama czy zostac i czuć sie zosraz bardziej poniżana. Mój narzeczony ( jestem wdową) to mój drugi partner to osoba która bardzo łatwo sie irytuje z byle powodu. Trudno wyczuc w jakim akurat humorze zawita do domu. Nie mieszkamy razem kazde z nas ma swoje mieszkanie ale nocujemy zawsze razem raz u niego raz u mnie. wiec w sumie niemal jak małżenstwo i odkąd tak jest pokazał na co go stac. Potrafi z byle czego zrobic problem. Sam cos narozrabia a potem odwraca kota ogonem i wychodzi na to ze to moja wina i ja durna go przepraszam ( sama nie wiem za co). z jednej strony chce sie ze mna ozenic sam dązy do tego a z drugiej strony czaem potrafi tak dogryźć ze mam ochote go walnąc. czepia sie o wszystko i czesto potrafi mnie tak zwyzywac ze szewc by sie nie powstydził a za jakis czas jakby nigdy nic twierdzi ze jestem jego kwiatuszkiem.... by po niedługiej chwili powiedziec ze powinnam zrzucic pare kilo. To jakis koszmar a jednak nie umiem z nigo wyjsc. Przy tym lubi wypic a gdy robie mu o to wymówki mówi ze nie ma z tym problemu.. lecz ja wiem ze ma... raz chciałm zerwac to gdy widział ze to nie zarty zaczał prosic obicywac przysiegac ze bedzie juz ok.. uwierzyłam... ale wiadomo jaki był finał...teraz znowu dorastam do podjecia po raz drugi takiej decyzji.. ale to takie trudne... gdy chwile temu słyszało sie jak bardzo mnie kocha ... miekne i ufam.. lecz po chwili.. ech.. szkoda słów..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka jedna, trzymaj się:) Monika37, rozumiem cie doskonale, bo ja też długo, ponad dwa lata nie mogłam się uwolnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I co dziś znów dostałam i mnie dusił... Jest mi cholernie ciężko, tak bardzo boje się samotności, ja chyba nei potrafię być sama. Owszem było w tym duzo mojej winy bo ja go wyzywałam i uderzyłam, szczerze się przyznam, że nie raz... ale ja już nie mogę... po prostu tak mnie zniszczył, że nie potrafię zapanować nad sobą, nad swoimi emocjami... Mieszkamy u mojej mamy... jak mnie dziś bił to uciekłam... w samych skarpetkach na dwór... i tak stałam pod klatka i czekałam na mame, jak wróciłam z Nią do domu jego już nie było... i dalej nie ma. Pewnie nie wróci dziś, a jutro rano przyjdzie jak będę w domu tylko ja... Boje się... boje się jego, boje się samotności, boje się że sobie sama nie poraedzę z dzieckiem... tak chciałam dać temu dziecku normalną szczęśliwa rodzine. Nie wiem co mam robić........................ tak chciałabym zniknąc... zasnąć i już nigdy się nie obudzić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie jak mnie dusił(najpierw takim sznurem, a później ręką) to zaczęłam mówić, że bardzo go kocham, że jest dla mnie wszystkim... nie mogłam inaczej bo chyba by mnie udusił... Puścił, próbowałam uciec ale nie dał za wygraną... zaczął przepraszać, przytulać mówić, że żałuje, że tak bardzo mnie kocha.... To wszystko tak cholernie boli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobieto, dziewczyno, to przerażajace, co piszesz. Znajdź w sobie siłę, to nie może tak być, przecież on kiedyś może zrobić ci poważną krzywdę, uszkodzi ciało,wylądujesz w szpitalu ... kto ttedy zajmie się Twoim dzieckiem? Nie pozwól, by ktokolwiek tak Cię traktował, bo mogę się założyć, zxe takie sytuacje będą się powtarzał coraz częściej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej kobietki sympatyczne , jeś.i chcecie mam swietny e-bok, pt: "TOKSYCZNA MIŁOSC i jak sie z niej wyzwolic" opracowanie naprawde super!! , wiele pozwala zrozumieć z mechanizmów toksycznego uzależnienia! , moge przesłac na email. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc I :NAŁOGOWCY KOCHANIA I ICH PARTNERZY ROZDZIAŁ 1 Nałogowa miłosc a współuzalenienie Nałogowiec Kochania to ktos, kto jest uzaleniony od drugiej osoby, spleciony z nia i nieustannie skoncentrowany na niej bez udziału swej woli. Taki stan czesto opisuje sie jako współuzalenienie(codependence), lecz według mnie to ostatnie jest zjawiskiem o wiele szerszym i bardziej fundamentalnym. Chocia współuzalenienie moe doprowadzic niektórych ludzi do nałogowej miłosci, to jednak jak zobaczymy, nie wszyscy współuzalenieni sa Nałogowcami Kochania. CHOROBA WSPÓŁUZALENIENIA Współuzalenienie jest uposledzeniem dojrzałosci spowodowanym urazem z okresu dziecinstwa. Osoby współuzalenione sa niedojrzałe lub dziecinne w takim stopniu, e przeszkadza im to w yciu. Według Diland’s Medical Dictionary proces chorobowy to ,,scisle okreslony proces cechujacy sie charakterystycznym łancuchem symptomów. Moe on obejmowac całe ciało lub jakakolwiek jego czesc, a jego etiologia, patologia i rokowanie moga byc znane lub nieznane.” Łancuch charakteryzujacy współuzalenienie nazywam symptomami rdzennymi lub pierwotnymi; okreslaja one stopien, w jakim osoby współuzalenione nie sa wstanie nawiazac zdrowych stosunków z samymi soba. Oto wykaz pierwotnych lub rdzennych symptomów współuzalenienia: 1.Trudnosc w doznawaniu poczucia własnej wartosci, czyli trudnosc w kochaniu samego siebie. 2.Trudnosc w wytyczaniu granic miedzy soba a innymi ludzmi, czyli trudnosc w chronieniu własnej osobowosci. 3.Trudnosc we własciwym poznaniu obiektywnej prawdy o sobie, czyli trudnosc w okresleniu kim sie jest i w jaki sposób dzielic sie soba z innymi. 4.Trudnosc we własciwym adresowaniu swoich dorosłych potrzeb i pragnien, czyli trudnosc w troszczeniu sie o siebie. 5.Trudnosc w doswiadczaniu i wyraaniu obiektywnej prawdy o sobie z umiarem, czyli trudnosc we własciwym przeywaniu swojego wieku i rónych zewnetrznych okolicznosci . Prócz tego wystepuje równie piec drugorzednych objawów, które ujawniaja, w jaki sposób osoby współuzalenione uwaaja zachowanie innych ludzi za przyczyne swoich własnych niepowodzen w zbudowaniu zdrowych z nimi stosunków. Te błedne opinie, znajdujace wyraz w symptomach wtórnych, stwarzaja osobom uzalenionym trudnosc w stosunkach z innymi ludzmi, ale w istocie wyrastaja z rdzennego problemu, jakim jest niezdrowy stosunek do samego siebie. Te piec symptomów wtórnych to:1) wadliwe umiejscowienie roli kierowniczej,2) oburzenie,3) uposledzona duchowosc,4) róne uzalenienia lub schorzenia psychiczne czy fizyczne,5) kłopoty z nawiazaniem bliskiego, poufałego kontaktu z partnerem. 1.WADLIWE UMIEJSCOWIENIE ROLI KIEROWNICZEJ Ludzie współuzalenieni 1) staraja sie kierowac innymi przez mówienie im, jacy powinni byc, aby osoby uzalenione czuły sie zaspokojone; lub te 2) pozwalaja innym kierowac soba, akceptujac role jaka inni im wyznaczaja, aby czuc sie zaspokojonymi. Kada forma wadliwego umiejscowienia roli kierowniczej wzbudza negatywne reakcje osoby, która sie kieruje, a owe negatywne reakcje kaa ludziom współuzalenionym upatrywac w innych przyczyny swojej własnej niezdolnosci do wewnetrznego zaspokojenia samych siebie. 2 2.OBURZENIE Ludzie współuzalenieni uywaja oburzenia jako bezskutecznej metody ochrony swojej osobowosci i odzyskania szacunku do samych siebie. Kiedy ludzie sa tyranizowani, doswiadczaja dosc intensywnie dwu odczuc: obnienia szacunku do samych siebie, swojej wartosci lub wyjatkowosci, oraz przemonej potrzeby znalezienia jakiegos sposobu na powstrzymanie agresji tyrana. Gniew daje ludziom poczucie władzy i energii. W zdrowych dawkach gniew daje siłe do zrobienia tego, co jest niezbedne, aby chronic samego siebie. Kiedy jednak ponawiamy wybuchy gniewu i łaczymy go z obsesyjna checia ukarania napastnika lub wziecia na nim odwetu, wkraczamy w sfere oburzenia i złosci. Niezalenie od tego czy faktycznie dokonujemy aktu kary lub zemsty, oburzeniu towarzyszy zawsze pragnienie zemsty lub ukarania. Złosc osłabia osobe współuzaleniona, poniewa towarzyszy jej proces ustawicznego ,,przeuwania” w myslach aktów tyranii, co rodzi takie bolesne odczucia, jak wstyd, ukrywany lub słabo wyraony gniew, czy depresyjna frustracje. Oburzenie odgrywa kluczowa role w sposobie, w jakim ycie człowieka współuzalenionego jest krepowane przez obwinianie innych o swoja własna niezdolnosc do zbudowania sobie zdrowych barier ochronnych. 3.UPOSLEDZONA DUCHOWOSC Ludzie współuzalenieni albo czynia kogos innego swoim Najwyszym Autorytetem poprzez nienawisc, lek lub nabona czesc, albo staraja sie byc Najwyszym Autorytetem dla innych. Niezalenie od tego, czy osoba współuzaleniona jest lub nie jest swiadoma tego, co sie z nia dzieje, ten wtórny objaw moe byc dosc bolesny i szkodliwy dla jej zdrowia i funkcjonalnego rozwoju . 4.UZALENIENIA I SCHORZENIA UMYSŁOWE LUB FIZYCZNE Zdolnosc stawiania czoła rzeczywistosci jest zwiazana bezposrednio ze zdolnoscia nawiazania zdrowych stosunków z samym soba, co oznacza miłosc własna, ochranianie siebie, identyfikowanie siebie, troske o siebie i dostosowywanie sie do zmiennych warunków. Przeywanie takich zdrowych, zesrodkowanych relacji do siebie samego pozwala nam na pomyslna konfrontacje z prawda o nas samych, innych ludziach, o Najwyszym Autorytecie w naszym yciu, o naszej aktualnej sytuacji. Rozwijanie tych zdolnosci i umiejetnosci postrzegania jest rdzeniem procesu leczenia sie ze współuzalenienia. Kiedy jednak nie potrafimy nawiazac funkcjonalnych, wewnetrznych stosunków z samym soba i osiagnac poczucia samowystarczalnosci, ból doznawany wewnetrznie oraz towarzyszacy naszym stosunkom z innymi i z naszym Najwyszym Autorytetem, czesto prowadzi do pragnienia szybkiego pozbycia sie bólu poprzez jakis rodzaj uzalenienia. Dlatego wydaje mi sie, e zwykle osoba pograona w jakims nałogu jest równie współuzaleniona; i odwrotnie-osoba współuzaleniona jest zwykle pograona w jednym lub kilku procesach nałogowych lub obsesyjno/przymusowych. Omawiany symptom wtórny jest wiec pierwszorzednym ogniwem miedzy współuzalenieniem a innymi rodzajami uzalenienia-w szczególnosci nałogowa miłoscia. Przeywajac czesto nierozpoznany ból poraki w nawiazaniu zdrowych stosunków z samym soba i obwiniajac innych o te porake, Nałogowiec Kochania day do zblienia z inna osoba, wierzac, e jest ona w stanie i powinna złagodzic jego wewnetrzny ból przez darzenie go bezwarunkowa miłoscia, stałym zainteresowaniem i opieka. 5.TRUDNOSCI Z NAWIAZANIEM ZDROWEGO KONTAKTU Z PARTNEREM Bliski kontakt z druga osoba (mona go nazwac poufałoscia) zakłada dzielenie sie własna prawda o sobie z innymi i przyjmowanie przekazywanej przez innych wiedzy o nich samych, bez prób osadzania i zmieniania owych prawd przez kada ze stron. Ludzie wspóluzalenieni przejawiajacy rdzenny symptom trudnosci w udzieleniu sobie odpowiedzi na pytanie, kim własciwie sa, i nie potrafiacy dzielic sie soba z innymi we własciwy sposób, nie moga osiagnac zdrowej poufałosci, poniewa zakłada ona dzielenie sie prawda o sobie z inna osoba. Bez takiej zdrowej poufałosci współuzalenieni nie potrafia wyzwolic sie ze swoich niedojrzałych sposobów postrzegania rzeczywistosci i wcia maja bolesne problemy w nawiazaniu zdrowych stosunków z innymi. CO NAJPIERW-WYLECZENIE Z NAŁOGÓW CZY ZE WSPÓLUZALENIENIA? Poniewa tak wielu ludzi wspóluzalenionych ma jeden lub kilka nałogów, czesto powstaje problem, co leczyc najpierw. Wydaje mi sie, e silne nałogi, które chwilowo usmieaja ból i które kamufluja rzeczywistosc, utrudniaja leczenie za współuzalenienia, jako e proces terapii obejmuje uczenie sie coraz bardziej dojrzałej konfrontacji z rzeczywistoscia. Istnieja w kadym razie przynajmniej cztery takie silne, zaciemniajace rzeczywistosc nałogi, z którymi trzeba sobie poradzic (jesli tylko sa obecne w yciu danej osoby) zanim przystapi sie do skutecznego leczenia z uzalenienia osobowego:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze, że zaczynam szukać winy w sobie.. że to moja wina... bo to ja pierwsza zaczęłam go wyzywać i uderzyłam... ale uwierzcie nie wiedziałam co mam zrobić, jestem kłębkiem nerwów... nie radzę sobie sama ze sobą... I teraz to siedzenie w pokoju... samej... nienawidze tego!! jest mi tak cholernie źle Pozytywny ja poproszę jeśli można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak strasznie to zabolało... chciałam dać mu rodzinę, której raczej nigdy normalnej nie miał... Jego matka ma teraz 3 albo 4 męża, ogólnie nie zaciekawa sytacja. Poszedł dziś za praca i co wrócił pijany, wypity... nie mogłam tego znieść, że tak robi... ja się tak starałam... mówiłam sobie ja będę dobra on też, po ostatnim razkie przecież zrozumiał... a za przeproszeniem gówno prawda nic nie zrozumiał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytając to zrozumienie , ile spraw jest tak oczywista, reszta zależy od Was samych!!! powodzenia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I widzisz, jakie błędne koło.. On cie denerwuje, ty go wyzywasz, on cie wyzywa i podnosi łapę, potem się przeprosicie i wszystko się zacznie od początku. Biedulko,Współczuję Ci, ale pomóc możesz jedynie sama sobie. A może mama mogłaby Cię wesprzeć, chyba widzi, co się dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak widzi i powiedziałam jej o wszystkim. Powiedziała, że nie chce go tu więcej widzieć, że ja sobie jakoś sama poradzę, że mi pomoże... ale to tak bardzo boli. Tak boje się samotności, zawsze wracałam chyba właśnie przed ta obawą... nie potrafię być sama.... Co mam zrobic jak jutro przyjdzie? Nie wpuścić? Klucz ma ale tylko od dolnego zamka, więc sam nie wejdzie... Nie spakował wszytskich rzeczy, większośc zostało....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×