Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tonący wodnik

JAK ODEJŚĆ Z TOKSYCZNEGO ZWIĄZKU?

Polecane posty

Wszystko kojarzy mi się z Nim... z tym, że było czasem dobrze... że leżeliśmy, myśleliśmy jak to będzie jak maleństwo się urodzi... a dziś? Zostałam sama z tym wszystkim. Chyba powinnam zmienić tok myslenia... ale nie potrafię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam tysiąc mysli i cięzko mi się w tym momencie to czyta... Tak się zastanawiam... czemu się martwie, zastanawiam co teraz robi, co się z Nim dzieje, gdzie się podziewa (nie ma w Polsce zadnej rodziny), przecież jak ja wyjeżdzałam z tym cholernych Niemiec to nawet nie zainteresował się mną, gdy siedziałam cały dzień na dworku autokarowym... bo musiałam z samego rana wyjśc a autokar był dopiero o 20. Nie miałam pieniędzy, jedzenia, picia i byłam - jestem w ciąży. On się mną nie interesowała, dlaczego ja to robie???????????????/ :( Jak z tym walczyć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vodka
To straszne. Jestem w toksycznym zwiazku. Z ta roznica, ze to ja jestem toksyczna, a nie on...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I do tego szłam z dwiema walizkami, torba z laptopem, torba taka wieksza jak by sportowa przewieszona przez ramie i torebka.... szłam z tym wszytskim sama, 20 min do autobusu, który dowiózł mnie dopiero do dworca.... on miał mnie gdzieś... to że nosze jego dziecko o tak dziś powiedział, że ma w dupie mnie i to dziecko, że jesteśmy dla niego nikim, a później przytuał, przepraszał.... ehhh Przepraszam ale gdzieś muszę się "wygadać".... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sl1
vodka, jak sobie to uświadomiłaś? Toksyczni nigdy nie widzą, że wina leży po ich stronie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vodka
Zawsze studiuje swoje zachowanie, obserwuje siebie z perspektywy osoby drugiej. Mam swiadomosc tego kiedy manipuluje nim, kiedy usilnie wymuszam w nim okreslone uczucia, jak np. poczucie winy. Z tym, ze nie panuje nad tym. Domyslam sie tez dlaczego tak jest. Za tymi okrutnymi slowami czy tez czynami kryje sie obsesyjny strach, chorobliwa zazdrosc i niesamowicie niskie poczucie wartosci. Najgorszemu wrogowi nie powiedzialabym tylu paskudnych slow. Sa dni kiedy jest cudownie, al gdy nagle wpadne w szał jest bardzo źle. A to sie nie konczy na psychicznym gnębieniu, ale sięga tez fizycznego. Eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka jedna Ona... pisz, jeśli ci to sprawia ulgę. Ale czego własciwie się boisz, że sobie nie poradzisz, czy załujesz, ze dziecko nie będzie miało ojca, jeśli byś się już zdecydowała na odwrót? Przecież widzisz, że to co Cię spotyka, to nic dobrego. Spróbuj zastosować się do rad w książce, przejrzałam ją pobieżnie i daj sobie i jemu czas na ochłonięcie> i nie martw się o niego, tylko zacznij się martwić o siebie. Zaszkodzisz dziecku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boje się teraz wszystkiego... tego, że sobie nie poradzę sama, że dziecko nie będzie miało ojca, że właśnie ze względu na dziecko nigdy do końca nie uwolnię sie od Niego, a najbardziej to chyba boje się tej samotności... tego chyba nie zniose ale jak tu zyć z Nim? W koło mnie same ciężarne... 2 koleżanki, przyjaciółka i bratowa, strasznie przykre to jest jak widzi się, że one razem z mężem cieszą sie ciążą, tym że niedługo będzie maleństwo na świecie... Tak nienawidzę pustego łóżka... jak nauczyć się żyć samej?? No i czy jutro go wpuścic? chyba lepiej nie.. ale nie wiem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sl1
Mnie najgorzej przeraża właśnie przemoc fizyczna. Kiedyś tego nie było, a dwa lata jestem w takim związku. I z ręką na sercu się przyznaję, że to ja zawsze pierwsza uderzę. On nie zawsze odda. O wyzwiskach nie wspomnę. Boże, co za wstyd. A kiedyś była wielka miłość, chciał dziecka, zgodziłam się. Uwierzyłam, że dzidziuś zmieni wszystko między nami. Tylko się pogorszyło. Zostałam ze wszystkim sama. Córeczka ma teraz 6 miesięcy, a tatuś uważa, że jak raz w tygodniu poświęci jej 5 minut to jest to wystarczająco. Straszne jest też to, że po wielkiej awanturze za chwilę jest ok. On mówi, że kocha. Kurwa, jak może kochać, jeśli przed chwilą zmieszał mnie z błotem? !!! Nie umiem juz panować nad emocjami, stałam się bardzo agresywna. Wciąż oskarża mnie o zdrady, kontroluje na każdym kroku, o nieodebranie komórki mam już jazdę. A sam - zdradzał, chodził gdzie chciał, nie tłumaczył się. I myslę, że zdradza nadal. Jestem przerażona, tym co się dzieje. Tak bardzo chciałam być szczęśliwa, mamy cudowną córeczkę. Teraz już nawet płakać nie mam sił. Zniszczył mnie, moją kobiecość, poczucie własnej wartości. Czuję się jak stara kobieta, której już nic od życia się nie należy. Lata, które miały być najpiękniejsze w moim życiu, były koszmarem, o którym chciałabym zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak bym czytała o sobie... Może faktycznie to ja zaczęłam, to ja wyzwałam, uderzyłam... ale czy miał prawo tak mnie potraktować???? Czym sobie na to zasłużyłam? Czemu po prostu nie mogę być szczęśliwa? Ostatnim razem miałam siniaka na brzuchu... nic z tym nie zrobiłam, teraz mam lekki ślad od sznurka na szyi ale wydaje mi się, że jest za mały aby iść z tym na obdukcje... Boze... to ja jestem jakaś chora... !! On mnie tak krzywdzi, a ja jeszcze myślę o Nim? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkiem
Tak przypadkiem weszłam na tę stronę, i jakby wszystko do mnie wróciło. 8 lat temu bałam się samotności, czułam się brzydka i nie kochana a może kochana za bardzo. Mój chłopak, chodziłam z nim do jednej klasy potem zostaliśmy parą, był bardzo zaangażowany w nasz związek, ja również. Po szkole snuliśmy plany chcieliśmy iść razem na studia, ale nie wyszło więc poszliśmy oboje na zaoczne, żeby mieć czas pomiędzy studiami tylko dla siebie. Zaczęło się dość niewinnie, od jakiś głupich scen zazdrości, o to że przywitałam się z chłopakami z roku ( byłam na studiach inżynierskich więc faceci przeważali). A potem zaczęły się teksty typu, masz za duży dekolt, brzydki makijaż , nie ta fryzura. Potem doszłam do wniosku, że on chce żebym nie była atrakcyjna, żeby mężczyźni na mnie nie spoglądali choćby ukradkiem. Taka się stałam, szara , bezbarwna, uzależniona. Od niego uzależniona. Pamiętam jak byliśmy na weselu u mojej ciotki- złapałam bukiet ślubny, a mój młodszy kuzyn krawat, czy muszkę. Tradycja nakazuje aby para razem zatańczyła, więc zatańczyliśmy. Nie jestem w stanie opisać co się po tym tańcu stało. Scena zazdrości przy wszystkich, wstyd na całe wesele! Boże to był mój bliski kuzyn. Nie będę pisać o wykręcaniu rąk, popychaniu na ścianę tak że traciłam przytomność. To nie przemoc, jak mówił, i dalej tak się zachowywał. Dojrzałam do tego aby odejść. Postanowiłam wyprowadzić się do ojca do innego miasta, że niby lepszy dojazd na studia itd. Chwyciło. Wiedzialam że muszę działać ostrożnie bo jest w stanie zrobić coś nie tylko sobie ale i mi. Kochałam ale byłam świadoma. Wiedziałam że muszę znaleźć mężczyznę, który pozwoli mi o tej traumie zapomnieć, który mnie obroni. Gdy był daleko spotykałam się z ludźmi, bawiłam się, musiałam nauczyć się żyć na nowo. Zakochałam się. Poznałam mojego obecnego męża. Powiedziałam mu że jestem w związku który muszę zakończyć. Powiedziałam jaki to związek. Zrozumiał i czekał. Nic między nami nie zaszło, przed rozstaniem z chłopakiem z toksycznego związku. Musiałam najpierw uzdrowić jedną sytuację, żeby zaangażować się w inną. Wróciłam na parę dni do domu aby ostatecznie się pożegnać i wyzwolić. Wiedział jakim będę wracała autobusem, wsiadł kilka przestanków wcześniej. Groził mi nożem przy ludziach. a w drugiej ręce miał czerwoną róże. Potem mi groził wiele razy, choć zmieniłam numer użył podstępu i zdobył przez moją siostrę. Bałam się ale byłam już w pięknym związku, uczyłam się żyć od nowa. Potem przez dwa czy trzy lata jak widział mnie na ulicy, bo wróciłam do swego miasta z mężem śledził mnie nagabywał. Do dziś nawet jak idę z chłopcami i zauważe go w pobliżu czuję jego oddech na plecach. Minęło 8 lat! Mąż postanowił że wyprowadzimy się z miasta. Dalekoic mu nie mówiłam o śledzeniu, ale wydaje mi się że wiedział. Zostawiłam za sobą ten rozdział. Jestem piękną, szanowaną kobietą, wiem to teraz! Nie pozwolę żeby ktokolwiek podniósł na mnie lub na moją rodzinę rękę! Pamiętajcie proszę, że toksyczna miłość to ograniczanie drugiej strony, nie dajcie się zwieść. Zaczyna się od głupoty, kończy czasem na tragedii. Dawno o tym nie mówiłam, ale może moje doświadczenia wam się pzrydadzą. Głowa do góry. Wokół jest mnostwo dobrych ludzi, którzy wam pomogą. Tylko nie bójcie się poprosić o pomoc. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sl1
Pamiętam,jak robiliśmy test ciążowy, jak on się cieszył,. I chyba cały ten jego entuzjazm skończył się w tym dniu. A potem do lekarza sama, na badania sama, wszystko w domu sama. Przy porodzie owszem, był, ale ze szpitala nas nie odebrał, bo na drugi dzień po porodzie wyjechał w delegację. Jak jeszcze w szpitalu dopadła mnie chwilowa depresja i wypłakiwałam się mu w słuchawkę to tylko mi nagadał. A potem sama z dzidziusiem w domu, tego smutku i rozczarowania nigdy nie zapomnę. Ale on nie widzi problemu, to ja przesadzam. Gdy tak czytam Wasze wypowiedzi to nasuwa mi się wniosek, że żaden toksyk nie będzie dobrym ojcem. Bo najpierw trzeba być dobrym człowiekiem, a nie pasożytem żerującym na naszych uczuciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jest straszne... Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Boje się też tego, że znów ulegnę... ale ile będzie dobrze? Tydzień? bo ostatnimi czasy tylko tydzień potrafi być "normalny" Powiedzcie prosze, co jutro zrobić? Nie wpuszczać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypadkiem
dobrze mi się wydaje ze jestes w ciązy? nawet jesli nie to się nie zastanawiaj dziewczyno. milosc przeminie i co wam zostanie? szarpanina o kazdy nastepny dzien, o kazdą złotówkę? uciekaj, albo go wygoń, nieważne. obyś z nim nie była. za jakiś czas bedziesz szczesliwa a i on ci pewnie wdzieczny bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIE WPUSZCZAC
Bedziesz zalowala jesli go wpuscisz.... on sie nigdy nie zmieni. Czy on jest Polakiem??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak jestem w ciąży. Zaraz po ślubie zaszłam w ciąże... Tyle razy już chciałam odejść na dobre i zawsze wracałam... raz nie byliśmy razem rok... ale wtedy miałam inne zycie, imprezy, zabawa i zapomniałam o Nim, było mi dobrze. Chociaż i tak po roku wróciłam. 15 pażdziernika taka sama sytuacja.. mieszkaliśmy w Niemczech i uciekłam stamtąd... i teraz dałam znów szane... myślałam, że może w Polsce wyjdzie... ale po raz kolejny sytuacja sie powtarza. Boje się, że ulegnę. Tak jest Polakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I jakie zycie bedziesz miala
?? bedzie Cie bil i ponizal, a potem moze jeszcze i dziecko tez... Po co Ci taki facet???? Jak mozna dac sie tak ponizac?? W imie czego???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z jednej strony wydaje mi się, że go kocham, że nie dam rady bez Niego... a może to właśnie ten lęk przed samotnością??? A z drugiej... od jakiegos czasu nawet nie potrafiłam się z Nim kochać...brzydzi mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie dasz rady bez niego
?? a jak Ty mozesz w ogole na niego liczyc???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doskonale wiem, że nie można dawac sie tak poniżać. Jak czytałabym taką historię to pomyślałam - co za głupia dziewczyna! Ale to wszystko jest bardzo trudne, jeszcze jak dziecko w drodze. Zawsze będę na Niego skazana.. o ile oczywiście bedzie chciał kontaktowac się z dzieckiem... szczerze wolałabym, aby tego nie chciał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo najgorsze jest to, że nie mam pracy, szkołe rzuciłam... wszytsko dla Niego, żeby z Nim wyjechać. I teraz zostałam bez niczego! Chyba własnie o to mi chodzi, że sobie bez Niego nie poradzę i ten paniczny lęk przed samotnością... samotnośc jest dla mnie straszną rzecą i boje się jej cholernie. Nie potrafię być sama. A wiem, że jako samotna matka, rozwódka w wieku 22 lat nie ułoże sobie już zycia... bo kto by taką chciał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie dasz rady bez niego
ja wiem, ze jest bardzo ciezko, bo sama bylam w toksycznym zwiazku przez 4.5 roku... zastanawialam sie pod koniec co jeszcze musi mi zrobic albo powiedziec, zebym w koncu odeszla... Na szczescie dla mnie tak sie zlozylo, ze musial wyjechac na drugi koniec kraju (mieszkam w UK). Ja mialam do niego dolaczyc, ale przez jego sprawki bylam zmuszona zmienic mieszkanie i wynajelam pokoj. Tam odetchnelam, poznalam ludzi, ktoryz mi pomogli. Pomogla mi tez baardzo duzo kolezanka, ktora poznalam na kafe wlasnie, wspierala mnie przez telefon i net, ale to mnie uratowalo, bo nie wiem co by bylo. Udalo mi sie go zostawic. Przez pare nastepnych miesiecy wydzwanial co chwile, pisal smsy, przepraszal, blagal, obiecywal, ze sie zmieni, ze mi da gwiazke z nieba. Nie chcialam od niego nic. Od dwoch lat jestem w zwiazku i na poczatku mialam tak ogromne problemy, zeby mu zaufac, ze myslalam o pomocy psychologa. Udalo mi sie bez, ale kosztowalo mnie to duzo wysilku psychicznego. Kazde podniesienie glosu, nawet najmniejsze, uwazalam za krzyk. Bylam bardzo nerwowa, ale wiedzialam, ze nie dam sobie wejsc na glowe. Nawet tera znie chce pisac dokladniej co bylo i jak, bo nie chce do tego wracac. Udalo mi sie w koncu zapomniec w miare o koszmarze w jakim zylamm na wlasne zyczenie, bo nie potrafilam (NIE CHCIALAM) odejsc, bo wierzylam, ze bedzie dobrze, ze on sie zmieni, ze zrozumie. O ja naiwna!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie dasz rady bez niego
Wmawial mi, ze jestem chora i powinnam sie leczyc. Byl chorobliwie zazdrosny, ale to mnie wyzywal od chorych wariatek, czepiajacych sie o nie wiadomo co. Klamal, sciemnial na kazdym kroku. Przez 4.5 roku oklamywal mnie na temat swojej rodziny, do dzis nie znam calej prawdy, ale historyjke wymyslil niewaska. Zapomnial chyba, ze klamstwo ma krotkie nogi i wczesniej czy pozniej prawda wyjdzie na jaw. Zniszczyl moje poczucie wartosci, moja godnosc, moja pewnosc siebie. Robil to z premedytacja, a ja na to pozwalalam, bo przeciez go tak kochalam. Gdyby nawet wtedy ktos mi opowiedzial taka historie to bym powiedziala: dziewczyno uciekaj jak najdalej!!!! Ale sama nie potrafilam. Bo mialam ta durna nadzieje, ze bedzie dobrze. Tacy ludzie sie nie zmieniaja. Psychopaci, socjopaci... oni juz tacy beda....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spróbuję bo cóż innego mi pozostało.... Chociaż wiem, że zaraz położe się do łóżka i będzie płacz. Rano wstane zobaczę znów puste łóżko i znów będzie płacz i tak samo jak przyjdzie... do drzwi nawet nie podejdę ale wiem, że położe się i będzie płacz... Jeszcze jak sobie pomyślę, że w środe mieliśmy razem jechać na usg 4d żeby zobaczyc maluszka... Bardzo chciałabym dac rade to wszystko wytrzymać ale on mnie tak zniszczył, że nie mam sił. Kiedys byłam wesołą dziewczyną, twardo stąpającą po ziemi... a dziś nie ma z tej dziewczyna najmiejszego śladu. Będę się starała.... Jeszcze te jego rzeczy w domu :( jakoś muszę je oddać. Żeby tylko jak najszybciej wyjechał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobranoc i badz silna
nie daj sie, bo bedziesz plakac jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. To znów ja... Myślałam, że przyjdzie rano... jak będzie wiedział, że jestem sama w domu ale nie przyszedł. Są w domu jeszcze jego rzeczy i najważniejsza dla Niego karta do bankomatu mamusi... aż dziwne, że jeszcze się o Nią nie upomniał. Wczoraj ją chciał ale powiedziałam, że oddam jak wezmę co mi się należy. Może głupio to zabrzmiało... ale przyjechał do Polski bez pieniędzy, ja nie pracując musiałam go utrzymać, kupić nowe ciuchy, kosmetyki... 1000 zł w tydzień poszło :O Jutro mam badanie prenatalne, gdzie koszt jest 330 zł i miało to być z tej karty, więc dlaczego teraz mam nie wziąść z niej? Nie biorę tego na swoje jakieś głupie wydatki tylko na dziecko... żeby zobaczyć czy jest zdrowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Otepienie2
Dziewczyny odeszłam od niego po 6 lat. A czuje się strasznie. Boli mnie serce, kłuje, cięzko sie oddycha. Jakbym miałam zdawac egzamin. i już zaczynam się obwiniać że odeszłam....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×