Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość okawango

Pytanie czy to jest przyjaźń, czy..

Polecane posty

Kolego z pracy, dużo dobrego na nowej drodze :-) Trzymaj się, mądry facet z Ciebie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...26_29
Cześć kolego z pracy --- właśnie miałam pytać co u Ciebie? A tutaj niespodzianka i post od Ciebie. Trzymam kciuki i życzę powodzenia w nowej pracy, mam nadzieje, że nie będziesz żałować decyzji odejścia co do mnie? łez już nie wyleje, bo nie ma z czym. Też już kończy się moja historia z "przyjacielem". Ostatnie dni były ciężkie, choć ja się trzymałam. Zaczął ze mną rozmawiać, tzn. mówił ja słuchałam . Powiedział, że to nie powinno tak wyglądać, że się pogłubił, że szuka sensu :O , że jak mi pomogał, jak się spotykaliśmy wcześniej, to nic nie czuł do mnie, a teraz stwierdził, że nie wierzy w przyjaźń damsko - męską, ja nigdy nie wierzyłam. Mówił, że odkąd zaczeliśmy pracować tak bliżej siebie, to się bardzo zbliżyliśmy do siebie, ale on nie wie co czuje, nie wie po co... Ja nic nie mówiłam o tym, że go inaczej traktuje, nigdy też nie zachowywałam się prowokacyjnie wzg. niego. Zapytałam tylko o jedno czemu się tak zachowywał, czemu proponował układ, zna mnie już tyle i powinien wiedzieć, że nie poszłabym na taki układ, że nie szukam faceta na dochodne i że ufam sobie. Odpowiedział, żę "coś" go ciągnie do mnie, ale nie wie co i nie chce sobie już bardziej komplikować życia prywatnego. Wspomniał o "swojej" dziewczynie, że też muszą ukrywać ten związk (praca) i to luźny związek. myślę, że on chciałby sobie już ustabilizować życie Powiedział, że ciągnie go do mnie i już nie ufa sobie. Podsumowując....ja to odbieram, tak rozkochał mnie w sobie (może nawet nieświadomie), miał do tego luźne podejście, może zauważył, że ja się bardziej zaangażowałam (choć nie zachowywałam się kokieteryjnie) i znalazł na tyle przyzwoitości w sobie żeby tego nie ciągnąć i żeby nie urazić mnie i powiedzieć mi wprost, że to nie ma szans.... Powiedział, na około, że to on się pogłubił. Ja się postanowiłam zachowywać tak jak przez ostatnie dni, czyli obojetnie, nie odzywać się do niego.... a mam dziwne przeczucie, że on nie da rady.... że znów coś wymyśli... ale już nie będę taka jak dotychczas. Bess----- jak u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukająca Spokoju
Kolego z pracy...... Cieszę się, że zmieniasz pracę ale nie nie cieszy mnie fakt, że odchodzisz z forum. W sumie nie wiem czy zakład wygrałam czy nie;-) Smutna Kobieto= słusznie robisz. Ten związek nie ma szans. Nie z tym kolegą, nie z tym facetem. Bo to facet nie mężczyzna. Besss trzymam kciuki aby ocieplenie było trwałe. Wierzę, że tak będzie. Twój mąż to mądry mężczyzna:) Z niecierpliwością czekam na wasze relacje. O sobie nie będe pisac bo niema o czym. Nie wiele brakowało a bym się uwikłała w podobny uklad jak smutna kobieta. Nie nie dam się.... Buziaki wszystkim:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Kolego Ja też Ci życzę wszystkiego naj w nowej pracy.Czemu chcesz nas opuścić, no przestań męski głos jest bardzo cenny. Zresztą nowa praca - nowa koleżanka ;) nie znikaj. A tak poważnie to żal mi tej drugiej koleżanki o ktorej napisałeś... Co do tej pierwszej takie zachowanie było do przewidzenia, mogła Ci się albo rzucić na szyję i powiedzieć że nie puści:) albo zrobić właśnie coś takiego.Ja w takiej sytuacji też wybrałabym opcję nr 2. A jak się teraz czujesz, spokojniej? Smutna hmm, myślę, że go to boli, że wasze kontakty się ochłodziły i to bardzo. A czy warto się nad tym zastanawiać? Nie wiem.Może on coś zrozumie, ale ja bym się bała wiązać nadzieję z kimś takim. Chyba musisz uzbroić się w cierpliwość i poczekać co los przyniesie. Czasami życie bardzo zaskakuje, więc rożnie może być.Trzymam kciuki. Ja stoję trochę na rozdrożu. W domu jest lepiej znacznie.A ja...no coż. Tak szczerze, to nadal mi nie przeszło. Wiem, wiem jestem beznadziejna.Jakoś nie potrafię tych swoich emocji poukładać. Teraz skupiam się na tym by mąż nie zorientował się, że znowu jestem smutna.Powiedziałam mu, że to już wszystko przeszłość. No ale co ja mam mu powiedzieć? Że się czuję nieszczęśliwa??? Beznadzieja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja stoję trochę na rozdrożu. W domu jest lepiej znacznie.A ja...no coż. Tak szczerze, to nadal mi nie przeszło. Musisz zrozumiec bess, ze nie ma szansy na to by naprawde skutecznie poprawic relacje w domu jesli ty myslami wciaz wracasz do "kolegi". Zwyczajnie nie da sie. Rozwaz ponownie wizyte u psychologa. Wiem, wiem jestem beznadziejna. Nie jestes beznadziejna tylko kompletnie zagubiona. Jakoś nie potrafię tych swoich emocji poukładać. Teraz skupiam się na tym by mąż nie zorientował się, że znowu jestem smutna. Blad, powinnas sie skupiac na tym by poprawiac wasze relacje a nie na tym by go dalej oklamywac, bo przeciez to wlasnie robisz, prawda? Powiedziałam mu, że to już wszystko przeszłość. No ale co ja mam mu powiedzieć? Że się czuję nieszczęśliwa??? Beznadzieja. Tak, powinnas powiedziec, ze jestes nieszczeliwa, powinnas powiedziec, ze sobie nie radzisz, ze potrzebujesz pomocy. w przeciwnym wypadku dalej go oszukujesz. Z tego co zrozumialem z twoich wpisow, to maz dowiedzial sie o romansie i probuje ci wybaczyc, ty oznajmilas mu ze "to przeszlosc". Przypomnij sobie, ze jedna relacja to swiat fantazji a druga to twoje prawdziwe zycie, trzymaj sie tego i nie puszczaj :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Zawsze szczery Jestem zagubiona to prawda. NIGDY NIE CZUŁAM SIĘ BARDZIEJ. Chciałabym, ale nie potrafię przestać o nim myśleć.Zdaję sobie sprawę, ze okłamuję męża. Sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, niż to mogę tu opisać. Ale staram się trzymać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Pisałam w innym temacie, w ktorym Ty też się wypowiadałeś, więc znasz moje stanowisko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, niż to mogę tu opisać. nie bess, nigdy tak nie jest, to tylko wytwor twojego schorowanego ego na odwyku :-) jesli juz sie z tego otrzasniesz, jesli podejmiesz jasna i nieodwracalna decyzje to zobaczysz, ze niedlugo bedziesz sie dziwic "jak moglam byc taka glupia i jak mogla tak komplikowac zycie sobie i mojemu mezowi" uparcie naklaniam cie na wizyte u psychologa, sam fakt, ze dostrzegasz swoj problem i chesz go pokonac to juz sukces

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukająca Spokoju
:) popieram słowa Zawsze Szczerego:) Ma rację. Bess trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Ale ja podjęłam nieodwracalną decyzję, nie zamierzam się wycofywać. Wiem, że dla mnie takie nagłe i całkowite zerwanie kontaktu jest najlepszym rozwiązaniem. Chcę być z moim mężem z szacunku, poczucia obowiązku, sympatii, ponieważ uznałam że tak będzie lepiej dla mnie. Co nie zmienia faktu, że go nie kocham. Taka jest prawda niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale ja podjęłam nieodwracalną decyzję, nie zamierzam się wycofywać. skoro tak twierdzisz Wiem, że dla mnie takie nagłe i całkowite zerwanie kontaktu jest najlepszym rozwiązaniem. chcesz powiedziec, ze nie tylko myslami wracasz do "kolegi" ale, ze utrzymujecie wciaz kontakt? no to niestety dalej szkodzisz i sobie i swojemu zwiazkowi (psycholog) Chcę być z moim mężem z szacunku, poczucia obowiązku, sympatii, ponieważ uznałam że tak będzie lepiej dla mnie. lepiej tego nie skomentuje Co nie zmienia faktu, że go nie kocham. Taka jest prawda niestety. a twoj maz te prawde zna? czy mowisz mu "kocham cie, chce bys tylko z toba" ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...25_29
szukająca spokoju --- ja już też tylko będę tutaj zaglądać i czytać opowieści innych :) A Ty już nie masz żadnego kontaktu z nim? bess -- nie wiem czy go to boli czy nie. Ale już nic nawet nie chce wiedzieć.Myślę, że nie napisał mi " ciągnie mnie coś do Ciebie, czego nie czułem wcześniej ale nie chcę już sobie bardziej komplikować życia prywatnego" jeśli miało by coś między nami być, to na pewno nie teraz i do tego była by baaardzo długa droga, a ja nie mam zamiaru się w nic już angażować Wiesz my się nawet nigdy nie pokłóciliśmy, nigdy, zawsze się tak porozumiewaliśmy jakby bez słów. On wie więcej niż nie jedna moja koleżanka o mnie, ja o nim też. Zaufanie obopólne. On wie, że ja nie plotkuję, wie, że choćby nie wiem co działo się między nami nigdy mu dupy nie obrobię, zawsze to cenił...że nie olewam pracy itp. Jestem całkowite przeciwieństwo "jego dziewczyny". W piątek w pracy cały czas się mylił, był bardzo rozkojarzony, normalnie robił tak proste błędy, że aż drugi kolega zapytał się go co się z nim dzieje. Kilka razy widziałam " jak się zawiesił" i myślał nad czymś... Jak wychodziłam do domu został w pokoju już tylko on bo pracował do 18.00, zapytał mnie czy mam już auto, bo niby na piątek byliśmy umówieni!!!! a on mieszka daleko ode mnie a nie ma auta a ja bym musiała jakoś w nocy wrócić do domu haha. Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że jeszcze jest u mechanika. Zaczął coś opowiadać, o jakimś szkoleniu itp... przerwałam mu powiedziałam, przepraszam ale nie chcę teraz z Tobą rozmawiać szybkie cześć i wyszłam z pokoju... No nic co będzie to będzie:) bess---- ja nie wiem czy dobrze zrozumiałam z poprezednich Twoich postów TY MĘŻA NIE KOCHASZ? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...25_29
napisałam może trochę nie składnie jeśli miało by coś między nami być, to na pewno nie teraz i do tego była by baaardzo długa droga, a ja nie mam zamiaru się w nic już angażować--- to moje słowa były. Jego zawsze cytuję. Pozdrawiam miłego weekendu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Nie, nie utrzymujemy żadnego kontaktu. Po moim odejściu z pracy, o ktorym dowiedział się już po fakcie nie odezwałam się do niego w żaden sposob ani on do mnie też nie. Tym samym w świadomy lub nie świadomy sposob ułatwia mi nieco... Mojemu mężowi nie mowię że go kocham. Mowie mu, że chcę z nim być co jest prawdą. Myślę, że on domyśla się co tak naprawdę czuję, ale o to nie pyta.Bardzo to przeżył i nie mam wątpliwości, że jest ze mną bo mnie kocha. Tak, uważam, że jestem beznadziejna, że jestem nie w porządku wobec męża itd Tak, mam ogromne poczucie winy. Moim największym problemem są emocje z ktorymi mimo upływu kilku miesięcy i braku kontaktu nie bardzo sobie radzę. Nie chcę tu pisać rzewnych kawałkow jaka to jestem nieszczęśliwa. Po prostu to mnie przerosło i czasem żyć mi się odechciewa, ale przecież w końcu minie. Tak, jestem słaba. Tak, to wszystko moja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
'Co nie zmienia faktu, że go nie kocham. Taka jest prawda niestety.' A kiedy to sobie uświadomiłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Zanim odeszłam z poprzedniej pracy. Najpierw, zaczęłam go unikać, a kiedy mimo tego czułam się fatalnie, zdecydowałam się odejść. Nie widziałam innego wyjścia. Naiwnie myślałam, ze będzie łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bess, naprawdę uważasz, że będziesz szczęśliwa trwając w związku z osobą, której nie kochasz? 'Naiwnie myślałam, ze będzie łatwiej.' Dobrze myślałaś, ale łatwiej nie oznacza łatwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Sukienka Ja wiem, że nie będę szczęśliwa. Po prostu nie mam innego wyjścia. Mam męża, bardzo dobrego męża, dziecko, on też ma rodzinę. To nie powinno się zdarzyć. Nie wiem czy masz własną rodzinę, jeśli nie, to ciężko zrozumieć. W końcu sobie z tym poradzę albo nie poradzę i przegram. Nie chcę ranić mojego męża, on chce być ze mną. A on...przede wszystkim chcę aby był szczęśliwy, a ze mną to nie jest możliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wiem, że nie będę szczęśliwa. Po prostu nie mam innego wyjścia. przetlumacze - wiem, ze mam inne wyjscia ale nie mam na nie odwagi Mam męża, bardzo dobrego męża, dziecko, on też ma rodzinę. To nie powinno się zdarzyć. to sie nie "zdarzylo" W końcu sobie z tym poradzę albo nie poradzę i przegram. a moglabys wygrac Nie chcę ranić mojego męża, on chce być ze mną. ranisz go wlasnie dalszym oklamywaniem A on...przede wszystkim chcę aby był szczęśliwy, a ze mną to nie jest możliwe. i tu sie pojawia inne wyjscie, oczywiscie niekoniecznie wlasciwe jeszcze raz - idz do psychologa, bo w tej pogoni za swoim ogonem dostaniesz zawrotow glowy na bank

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Zawsze szczery "przetlumacze - wiem, ze mam inne wyjscia ale nie mam na nie odwagi" - to nie chodzi o odwagę. To jest po prostu nie możliwe z rożnych powodow, tych rodzinnych rownież. "a moglabys wygrac" - niby jak??? "ranisz go wlasnie dalszym oklamywaniem" - nie okłamuję, gdyby spytał powiedziałabym mu... " tu sie pojawia inne wyjscie, oczywiscie niekoniecznie wlasciwe" - co masz na myśli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bess, zadając Ci to pytanie zupełnie nie miałam na myśli tamtego faceta. Jego, jak już pisałam, masz wybić sobie z głowy. Miałam na myśli małżeństwo oparte na jednostronnej miłości. W tej chwili oszukujesz i siebie i męża. Co z wizytą u psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
A co mam zrobić twoim zdaniem? Rozwieść się z mężem? Nad psychologiem się zastanawiam, choć trochę sobie tego nie wyobrażam.Jestem skryta, nieufna, ciężko się otwieram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Nie potrzebuję rad typu "ręce opadają".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
wiesz co Bess juz nic z tego nie rozumiem , a psycholog jak najbardziej wskazany , bo chyba masz problemy emocjonalne , wiesz co tak mi sie nasunęło , gdyby tak naprawdę twojemu kolesiowi zależało na Tobie to przynajmniej by się odezwał , zapytał dlaczego odeszłas z pracy itp. a on co ?... cisza, milczy , gdyby mu zależało to walczyłby o te znajomosc Bess!a Ty żyjesz jakimis wyobrażeniami na jego temat i złudzeniami , zadbaj o to co masz , o dziecko , męża i nie mów , ze go nie kochasz , bo pewnie sie chwilowo pogubiłas !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna kobieta...25_29
Bess99 ---- popatrz na no z tej strony jak mówi Ci Oliwia, ten "przyjaciel" się nie kontaktuje z Tobą, skoro mu to tak łatwo przyszło, to mu nie zależało tak bardzo na Tobie. Było może i miło między Wami, ale się skończyło i najwyraźniej On nie płacze za Tobą. Ty masz na pewno za dużo do stracenia, bardziej mnie martwi to, że Ty chyba nie kochasz męża...więc nad tym bym Ci się radziła zastanowić, a Ty rozpamiętujesz coś co minęło, a wg. mnie powinnaś skupić się na tym co jest teraz, mąż, rodzina, dziecko. Wiem, że przykro Ci jest, rozumiem smutek i żal, ale to przecież nie może wiecznie trwać. Mi też jest ciężko, ja pracuję z Nim, a chyba najciężej jest mi z tym, że on tyle o mnie wie i to bardzo intymnych rzeczy, o których z nikim nie rozmawiałam. Ale cóż stało się czasu nie cofnę. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukająca Spokoju
Bess---- pogubiłaś się wyraźnie. Myślę, że sprawa z psychologiem jest konieczna. Wiem,że można się pogubić. Nie daj się i poukładaj swoje życie bo masz znacznie więcej do stracenia. To jest sorry że to napiszę chore,kiedy zaczynasz wątpić w swoje uczucia do męża. Psycholog pomoże Ci poukładać myśli uczucia, dotrzeć do sedna problemu. Smutna---- Czy go widuję? Nie zawsze, nie często i na szczęście nie współpracuję z nim blisko. Teraz długo go nie było w pracy i powiem ci ze emocje już moje opadły. Niedługo ma się zjawić w pracy więc już nabrawszy dystansu poradzę sobie. Nie chcę się wikłać w podobny schemat, dlatego,że romansik mnie nie interesuje :) Owszem kolega fajny przystojny ale co z tego skoro myśli tylko o skoku w bok. Ma dziewczynę i dobrze, że się w porę zorientowałam co i jak. Teraz skupiam się na czymś innym:) Tak jest lepiej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten topik spadl mi z nieba. Tez mam takiego "kolege-przyjaciela". Tak jak juz ktos okreslil, to naprawde chory uklad. Znamy sie 7 lat, z tego 5 lat jestesmy "przyjaciolmi". Juz wiele razy zastanawialam sie , co mam o tym wszystkim sadzic. "Przezylismy" juz wiele milych i niemilych sytuacji, ignorowalam go, z mojej strony byl koniec, bo nie moglam sobie z ta sytuacja poradzic. On jednak nie dawal za wygrana, twierdzil , ze jestesmy dwiema polokami, wiemy, ze mozemy na sobie polegac, itd. W sprawach sluzbowych nie zdarzylo sie jeszcze, zeby mi odmowil jakiejkolwiek pomocy, zawsze twierdzi, ze robi to wszystko "dla mnie", nie "dla firmy". Twierdzil, ze jestem dla niego kims szczegolnym, jeszcze w zyciu nie poznal takiej osoby. Na poczatku naszej "przyjazni" myslalam, ze facet szuka sobie rozrywki, bo sie nudzi w pracy, ale po uplywie 5 lat zastanawiam sie, do czego on tak naprawde zmierza!?? Kochanka nie bede, bo nie moglabym tego pogodzic z moim sumieniem . Obydwoje jestesmy w zwiazkach i ja nie mam zamiaru rezygnowac z mojego partnera, bo jest wspanialym czlowiekiem. Nie wiem, ak wyglada sytuacja w JEGO zwiazku, bo nie mowi o tym , a ja tez nie pytam... Kurcze, to jest naprawde chore... Najlepiej zmienilabym prace, ale jestem z niej b.zadowolona i strona finansowa tez jest ok... Co zrobic z tym fantem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem po prostu sobą________
Witajcie... Kolego zpracy, zaglądaj czasem do nas. Trzymam za Cebie kciuki... Będzie tu Ciebie brakowało.... Witaj Nowa koleżanko:) Ja tu właściwie w sprawie Bess..... Wszyscy teraz piszą, że jesteś w sytuacji, którą błędnie rozwiązujesz, lub mówią, że czujesz coś innego, niż czujesz, że coś Ci się wydaje itp. ...... Ja Ciebie akurat rozumiem. W dużym stopniu jesteśmy w podobnej sytuacji......, jeśli chodzi o kwestię podejścia do rodziny i małżeństwa.... Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której mając dziecko, odchodzi się od jego ojca do nikąd?? Jeśli ktoś chce, niech mnie potępi, ale jesli nie chce się nawiązać nowego związku z kimś dobrym, kto byłby dobrym ojczymem dla dziecka, a człowiek z kim się jest (ojciec dziecka) jest człowiekiem dobrym i wartościowym, to również nie umiałabym znaleźć w sobie motywów do odejścia.... Ja w zasadzie też, gdybym miała być tak super uczciwa, rozumiejąc świat w kolorze białym i czarnym... to powinnam odejść od męża.... Mój mąż mnie kocha, a ja?? Ja go bardzo szanuję, widzę, jak ubóstwia go nasz syn, lubię tego człowieka, widzę w nim człowieka dobrego i wartościowego, ale nie ma we mnie tego żaru, tego co się nazywa miłością... nie ma we mnie tego głodu drugiej osoby.... Z moim przyjacielem mam stały kontakt... cały, w jakimś sensie coraz więcej sytuacji dwuznacznych. Też jestem w sytuacji beznadziejnej. Ja mam rodzinę, on ma żonę..... Bess, trzymaj się....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w zasadzie też, gdybym miała być tak super uczciwa, przepraszam bardzo, ale w ktorym miejscu jestes chociaz troche uczciwa?? patrzac na to ponizej oczywiscie: Z moim przyjacielem mam stały kontakt... cały, w jakimś sensie coraz więcej sytuacji dwuznacznych. Też jestem w sytuacji beznadziejnej. Ja mam rodzinę, on ma żonę.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×