Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość okawango

Pytanie czy to jest przyjaźń, czy..

Polecane posty

Gość oliwia 06
bo na to potrzebujesz czasu , a moze wybierz sie do psychologa , tak jak radzi kolega z pracy , może ty sama najpierw , trzymaj sie ! ja musze spadac pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess Mój przyjaciel po niespodziewanym zerwaniu związku również nie mógł sobie poradzić. Na szczęście w porę zareagowała rodzina i zapewniła mu pomoc, zdiagnozowano u niego bodajże depresję, którą leczył farmakologicznie kilka miesięcy. To mu pomogło i teraz stoi znowu pewnie na dwóch łapach :-). Już kiedy napisałaś, że snujesz się płaczesz coś mnie tknęło, czy aby nie zaszło to za daleko. Niestety w naszym kraju problemy uczuciowe (miłosne) często lekceważy się uważając, że nieszczęśliwa miłość to niewielki problem co u wielu skutkuje mękami takimi jak Twoje. Psycholodzy wiedzą jak rozmawiać z człowiekiem, wśród moich znajomych conajmniej 2 osoby korzystały z takiej pomocy, więc mógłbym popytać o opinię, może byłoby Ci łatwiej porozmawiać z kimś sprawdzonym. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem po prostu sobą____
Witajcie. Kiedyś napisałam bardzo długi post, ale natrafiłam na konserwację kafeterii i wszystko zniknęło.... Bess, widzę, że zrobiło się bardzo poważnie. Jak już wszystkie piszemy staż, wiek itp. to ja również. Mam 27 lat, ponad 3 lata po ślubie, 2 letnie dziecko. Zastanawiające, że staże mamy różne, ale w sumie jesteśmy w podobnym wieku i mamy dzieci również w zbliżonym... Bess, ja również się przyłączam. Wiem, że jest trudno i ciężko się odważyć, ale to Ci może bardzo pomóc, tzn psycholog. Przyznam, że mając 20 lat przeżyłam bardzo duży zawód miłosny. Ciężko było mi się pozbierać. Też mi rodzina pomogła. Było ciężko. Będąc u psychologa wychodziły różne sprawy siedzące w mojej psychice jeszcze z dzieciństwa, jednak ten kontakt ze specjalistą bardzo mi pomógł. Nikt nie wymazał niczego z mojej pamięci, czy psychiki, niemneij odczuwam to tak, ze psycholog pomógł mi to przetrawić, przeżyć w taki sposób, jaki był dla mnie do zaakceptowania, pomogło mi to stanąć na nogi, wzmocniło mnie. Bess, ja wybrałam psychologa kobietę, myślę, że łatwiej się otworzyć. Pisałaś, ze tak bardzo potrzebujesz rozmowy, myślę, że taka osoba mogłaby Ci pomóc.... Mam nadzieję, że Twój mąż wszystko przemyśli i dostrzeże to, że wybrałaś rodzinę, jego. Myślę, że ta wypowiedź o utracie zaufania była pod wpływem emocji.... W dużym stopniu to, co opisywałaś wydawało mi się podobne do mojej sytuacji. Jednak ja nie jestem na tyle silna chyba, by zerwać z przyjacielem kontakt. Przyznam, ze podziwiam Cię i mam nadzieję, że za to choćby, Twoje cierpienia będą słabnąć, aż znikną.... Okawango, trzymam za Ciebie kciuki. Trudny cza steraz przed Tobą... Pewne sprawy rozważane jako hipotetyczne są łatwiejsze, niż wówczas gdy nabierają autentycznych kształtów. Trzymam kciuki za Wasze właściwe decyzje.... Oliwia i Smutna, przykro mi, ze trafiłyscie na takich mężczyzn.... Kolego z pracy, inaczej odebrałam zachowanie Twojej koleżanki z pracy niż Ty. U nas początki wyglądały tak samo, również długa rozmowa była z jego inicjatywy, jedyne to inne, że nie odbyła się w pracy, tylko na kawie w knajpce. On mnie tam zaprosił i jakoś tak ta rozmowa się toczyła, ze działała na mnie oczyszczająco, a on pozwalał mi się wygadać i słuchał.... Od tego czasu bardzo zbliżyliśmy się do siebie... Padły już tutaj te słowa, ja je jedynie powielę. Kobiety nie zwierzają się ze swoich bardzo prywatnych spraw ludziom sobie obojętnym.... NIe mówię tu o konkretnym uczuciu, jednak z pewnością muszą sięz tą osobą czuć dobrze, bezpiecznie, muszą tej osobie intuicyjnie ufać.... A teraz o mnie. NIe wiem dalej co się w moim życiu dzieje. Są pewne paradoksy. NIe wiem, może kolega z pracy mógłby mi coś doradzić, powiedzieć.... Z jednej strony dobrze układa mi się z mężem, z drugiej mam wrażenie, ze ciągle zacieśnia się mój kontakt z przyjacielem. Z jednej strony on nie odzywa się do mnie prawie wcale podczas urlopów i przerw, a z drugiej ostatnio przyjechał do mnie pod dom przed pracą i zadzwonił, ze czeka. Następnego dnia też zadzwonił, czy jeszcze jestem w domu, bo wpadłby po mnie, odwozi mnie, czeka,a jak ja kończę wcześniej, to prosi, żebym poczekała. Spędzamy mnóstwo czasu bardzo przyjemnie. Nie będę się wdawać w szczegóły, niemneij.... nie umiem się zdobyć na rozmowę i nie potrafię zerwać kontaktów, jestem chyba jak uwięziona w jakimś punkcie.... Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
do jestem soba ! spoko , ja daje sobie rady i nie mam zamiaru wyplakiwac sobie oczu , ani poniżać sie przed " przyjacielem" , nie będę z nim rozmaiwiac dlaczego tak postapił jaki miał w tym cel itp. nie takie rzeczy w zyciu przechodzilam ! a Twoja sytuacja jest trudna , bo masz z nim czesty kontakt , który sie zaciesnia a kolega z pracy zostanie chyba naszym "topikowym psychologiem " haha , pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Jestem po prostu sobą i Oliwio Dziewczyny bardzo dziękuję Wam za wsparcie, to bardzo krzepiące dla mnie. Cieszę się bardzo, ze trafiłam na takie osoby na tym topiku i że mogę tu napisać co tak naprawdę czuję. To bardzo ważne dla mnie. Czuję się troszkę mniej samotnie. Dziękuję. Kolego z pracy Napisałeś, że możesz popytać o opinię dot. psychologa. Jeśli możesz, zrob to. Z gory bardzo dziękuję. Ja niestety nie mam wśrod swoich znajomych nikogo kto korzystałby z takiej pomocy (albo nic o tym nie wiem). Wiem, że muszę coś ze sobą zrobić, bo na dłuższą metę nie dam rady. Moj mąż tak jak myślałam prawie się do mnie nie odzywa, dziś znow wyszedł na cały dzień i jest mi tym ciężej. Pozdrawiam Was Wszystkich serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
jesteś po prostu sobą To żadne paradoksy :-) Po prostu Twój kolega wciąż potrzebuje pretekstu, żeby spędzić z Tobą czas. Więc robi wszystko to, co mieści się w tzw. koleżeństwie (pomoc doraźna, podwiezienie) bo nie jest pewien Twoich uczuć, a w razie czego to zawsze się można wykręcić właśnie "tylko" koleżeństwem. Dlatego nie dzwoni podczas urlopu, bo to byłby już znak z jego strony że mu na Tobie zależy. A on nie chce się odsłaniać nie mając pewności. Normalne zachowanie, mam to samo. Jeśli chodzi o mnie jako psychologa, to spełniam bez wątpienia pierwszy warunek bycia psychologiem - czyli mam własne nierozwiązane problemy psychologiczne :-). Inna sprawa, że kiedyś w pracy ktoś mnie zapytał czy studiowałem psychologię. Kiedy zdziwiony zapytałem skąd ten pomysł, zostałem (pół żartem pół serio) oskarżony o...manipulowanie ludźmi :-). Tak naprawdę moje "rady" więcej mówią o mnie, niż cała reszta tego co piszę. Jeśli chodzi o moje sprawy, to już nawet nie próbuję myśleć o tym co jest i co będzie. Sposób w jaki znajomość z koleżanką się rozwija oraz sama jej osoba właściwie powiela to, w jaki sposób budowałem związek z moją żoną. Taki zbieg-nie zbieg okoliczności, bo ja tak mam, że przyciągam do siebie kobiety "po przejściach". W tym przypadku ma nadzieję, że nie skończy się to małżeństwem :-). Mam ambicję być monogamistą przez resztę życia :-). pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess Jutro się rozpytam i wieczorem dam znać co ustaliłem. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem po prostu sobą_______
Dzięki Kolego z pracy za odpowiedź.... Być może, że masz duże predyspozycje i zdolności komunikacyjne, stąd to "posądzenie Cię" o bycie psychologiem.... Z mojej perspektywy, to ja lubię ludzi inteligentnych i cieszę się, że tu takie osoby zaglądają:) Niemniej, Ty jesteś w tym inny od pozostałych osób, piszących tu, ze jesteś mężczyzną, stąd Twoje spojrzenie jest dla nas tak ciekawe....:) Masz pewno sporo racji w tym co piszesz. Ja chyba zachowuję się tak samo.... Też za nic nie chciałabym się "odsłonić", choć... moje zachowanie wydaje mi się w dużym stopniu czytelne, jego niby też takie jest, aczkolwiek zawsze pozostaje wątpliwość, która nie pozwala mieć pewności co do myśli i uczuć drugiej osoby.... Jak się widzimy w pracy, zachowujemy się bardzo swobodnie, nie potrzebujemy pretekstów do tego, by do siebie wpadać, poprostu przychodzimy, ot tak, normalnie... Jednak jak do niego dzwonię, to zdecydowanie zawsze po coś konkretnego.... Staram się nie narzucać. On w ogóle robi dziwnie. Zawsze jak mamy się nieco dłużej nie widzieć, to mówi, ze napisze, lub zadzwoni, czasem pyta, co mnie dziwi, biorąc pod uwagę nasze relacje, czy może. Czasem jak się nie widzimy to dzwoni lub pisze, a czasem nie, niemniej zawsze później wita mnie dość entuzjastycznie. Za to, jak ja jestem na delegacji, to zawsze odzywa się codzień, lub kilka razy dziennie. Kolego z pracy. Jeśli i Ty się tak zachowujesz wobec swojej koleżanki, to robisz jej niezłą "wodę z mózgu"....;) Czasem przez jego wypowiedzi przebijają takie jakieś więcej mówiące myśli, ale z drugiej strony zawsze jak dzwoni do niego żona to mówi kochanie, słońce itp. ..... Ostatnio dostałam dość koszmarne zadanie w pracy, koszmarne, bo niepotrzebne, nieciekawe, nudne, a wymagające sporo ślęczenia. Musiałam później przedstawić na forum działu podsumowanie tego..... Mój przyjaciel po tym powiedział, wiesz...., nie wiem po co Cię było tak męczyć tymi bzdurami.... normalnie... siedziałem, patrzyłem na Ciebie i w środku płakałem.... Przyznam, że mnie to o tyle poruszyło, że ja co prawda nie podeszłam do zadania z entuzjazmem, ale też nie kosztowało mnie jakoś straszliwie, nie płakałam bądź co bądź nad sobą.... Może masz rację, Kolego z pracy, że to nie paradoksy, tylko lęk?? Z drugiej strony..., jest to swoisty martwy punkt..... Pozdrawiam serdecznie i dzięki. Bess, jestem z Tobą!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Jesteś po prostu sobą To jest mieszanina lęku, tęsknoty, pragnienia, wyrzutów sumienia. Nie sądzę żeby zachowanie takie było dziwne, jego podłoża są sprzeczne to i efekty są sprzeczne. Napisałem ze mam tak samo, ale to dotyczy raczej sposobu myślenia niż zachowania. Są dni, kiedy nie rozmawiamy wcale, zazwyczaj zamieniamy ze sobą kilka zdań. Bardzo rzadko widzimy się dłużej niż 5-10 minut dziennie. Nie szukam pretekstów, żeby z nią porozmawiać, bo nie lubię ględzić "o dupie Maryni", za leniwy jestem :-). Wykonałem bardzo mało gestów świadczących o moich "uczuciach", jeśli już to zdecydowanie inicjatywa jest z jej strony, zakładając że coś z jej strony jest. Czekam, wciąż z utęsknieniem czekam na zmianę pracy. To moja jedyna szansa na wyjście z tej patowej sytuacji. Gdyby nie ta nadzieja, pewnie bym nie wytrzymał i zrobił "coming out", ale skutki tego mogłyby być tylko złe lub gorsze. Gdyby się okazało, że mnie "tylko lubi" to tylko wyszedłbym na licealistę, ale gdyby nie daj Boże i ona się wysypała, to byłby dramat. Tylko klasyczna, rasowa męska ucieczka uratuje mi ( a może i jej) tyłek :-). pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie daje sobie rady już
Nic się nie dzieje przedwcześnie, i nic się nie dzieje za późno, i wszystko się dzieje w swoim czasie wszystko... Wszystkie uczucia, spotkania, odejścia, powroty, czyny i zamiary. Zawsze właściwą godzinę biją Boże zegary. [R. Brandstaetter]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Jak sobie czytam to co napisaliście Jestem po prostu sobą i Kolego z pracy to nasuwa mi się jedno pytanie. Czy takie relacje, jakie przydarzyły się nam wszystkim wogole mogą pozostać neutralne. Czy przyjaźń między kobietą i mężczyzną zawsze musi kończyć się tak samo? Wydawało mi się, że uda mi się to pogodzić. Z jednej strony mąż ktorego kocham przecież, rodzina, z drugiej on, przyjaciel. Nie udało się, bo zaczął znaczyć dla mnie o wiele więcej niż powinien..A i ja dla niego też - chyba. Jakie podobne są te zachowania do siebie. Jak czytam to, to jakbym czytała o sobie i o nim... Widocznie mechanizm jest ten sam. A urwanie kontaktu może pomaga trochę, ale nie likwiduje problemu.Niestety sprawdziłam to. Myślałam naiwnie, że jak przestanę go widywać to i uczucie się skończy.Choć może są osoby ktore sobie z tym radzą..Ja sobie nie radzę.. Teraz stoję na takim zakręcie życiowym i czuję że wszystko tracę..Wszystko z rak mi się wymyka..Jego straciłam, bo myślałam, że tak jest lepiej, bardziej "w porządku". A teraz mąż, nie wiem jak będzie. Ta jego lodowatość w stosunku do mnie jest wręcz porażająca. Od czasu naszej rozmowy zachowuje się jakbym nie istniała..Pomyślałam sobie dziś, że może on już nie chce żebym była w jego życiu, skoro nie potrafi zrozumieć choć trochę.A on milczy. To gorsze od najgorszej awantury.. Oliwia Ta piosenka też mi się kojarzy... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość behemo
nie jestes sama uczciwa. mimo ze sie starasz byc to po co chodzisz na piwo do knajpy z zonatym i po co pozwalasz mu sie odprowadzac do domu??? a jego zona siedzi w domu i czeka. postaw sie na jej miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam ,czytam i nawet nic pisać nie muszę.Wszystko tak podobne do moich odczuć ,do przebiegu wydarzeń.To mogłyby być bardzo fajne historie,bardzo dobrze rokujące związki,bardzo iskrzące pożądania ,pokrewieństwa dusz gdybyśmy spełniali wszyscy jeden warunek-byli wolni,nie związani przysięgami małżeńskimi. W takie historie bardzo łatwo wdepnąć ,ale konsekwencje dla psychiki mogą być katastrofalne.Sądzę ,że łatwiejsze jest pozbieranie się po seksie z przypadkową osobą po zakrapianej imprezie niż po zaangażowaniu się psychicznym w zajętej osobie. Brak kontaktu jakoś tam pomaga.Człowiek chodzi do pracy,zajmuje się dziećmi ,domem ,zakupami.Czas leci.Ale codziennie po obudzeniu i przed zaśnięciem w myślach jego imię.Co ja mówię-co chwila jego imię. To kiedyś będzie fajnym wspomnieniem na razie jednak jest obłędem. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam was od początku
ale pisuję w innym topiku. szczególnie dla mnie są przydatne odpowiedzi panów, bo wyjaśniają mi ten ich specyficzny sposób myślenia. też mi się wydaje, że mechanizm działania jest zawsze podobny, ale wydaje mi się także, że błędem jest próba "zabicia" tego nowego uczucia przez zerwanie kontaktów i przyznanie się mężowi - to się chyba nigdy nie udaje, a przynosi tylko ból wszystkim. chyba lepiej porozmawiać, wyjaśnić sobie swoje uczucia i nie wciągać w to męża. pozdrawiam was, życzę dużo siły i będę czytać dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z pracy
Bess Nie sądzę, że możliwa jest "tylko" przyjaźń damsko-męska na tak głębokim poziomie porozumiewania się. Wszystkie moje takie przyjaźnie wcześniej czy później zmierzały w wiadomym kierunku. W końcu czym jest miłość, jeśli nie (słusznym lub nie) wrażeniem absolutnego porozumienia. Bess, jeśli Twój mąż jest introwertykiem, to takie zachowanie nie jest niczym dziwnym (jeśli mogę tak napisać w kontekście tej sytuacji). Ja też tak się czasami zachowuję wtedy gdy czuję kompletną pustkę. Nie odzywanie się nie jest wynikiem złości tylko poczucia pustki. Nie sądzę, żeby snuł jakieś plany co do waszego związku, raczej tkwi w zawieszeniu. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Kolego z pracy Chyba rzeczywiście taka przyjaźń jest niemożliwa do zrealizowania. Szkoda. Bo chciałabym bardzo mieć taką relację jak z moim przyjacielem bez tego wszystkiego co wydarzyło się poźniej. Napisałeś, że być może czasem zachowujesz się podobnie jak moj mąż i że on czuje pustkę. Wiesz, znam go już kilka ładnych lat, a teraz czuję się jakbym nie znała go wcale. Jeśli masz trochę podobnie, to poradź mi proszę jak do niego dotrzeć. Mam probować rozmawiać, tłumaczyć mu to wszystko (bo wydaje mi się że zupełnie nie rozumie tej sytuacji) czy czekać... Ja np nie potrafię się długo gniewać, męczy mnie sytuacja takiego napięcia.Prawie zawsze to ja wyciągałam rękę na zgodę nawet jeśli nie było mojej winy. Taki mam charakter.Wiem, w tym przypadku to tylko i wyłącznie moja wina, to ja go zawiodłam, ale co mam zrobić? Na pojście ze mną do psychologa na pewno nie da się namowić. I boję się jeszcze czegoś, że spyta mnie o uczucia do niego, spyta jak jest teraz. Mam kłamać, że już niczego nie ma? Ale z drugiej strony jeśli mu powiem prawdę nie zrozumie..Beznadziejne to wszystko. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem po prostu sobą_________
Witajcie... Witam też nowe osoby Blusbery, Behemo, Czytam Was od początku.... Wydaje mi się, że zawsze warto napisać, choć wydaje się, że wszystko już zostało powiedziane.... Kolego z pracy, wiesz z jednej strony tak, zgadzam się, ze trudno o "tylko przyjaźń" na takim etapie porozumienia, z drugiej strony.... Zdarza się tak, ze jedna strona czuje coś więcej, a druga nie... Nie wiem co prawda na jakiej zasadzie.... Przyznam i samą mnie to przeraża, ze ja w zasadzie w takiej relacji jak obecna, poza moją przyjaźnią z mężem, nigdy nie byłam. Wczesniej wydawało mi się, ze przyjaźniłam się już z mężczyznami, jednak z obecnej perspektywy widzę, ze jednak błędnie nazywałam te relacje, one nie były tak zażyłe.... Kolego, dzięki za to co mi napisałeś, bo dało mi do myślenia.... Co do Twojej osoby, to przyznam, ze na miejscu Twojej koleżanki, chyba nie zorientowałabym się, że z Twojej strony jest coś więcej... Myślałam, ze zachowujesz się tak jak mój Przyjaciel, a z tego co piszesz, jest zupełnie inaczej. On jest ciągle przy mnie. Jak do mnie w danym dniu nie zaglądnął jeszcze, to znaczy, ze jeszcze nie przyszedł do pracy.... W piątek spędziliśmy ze sobą, pewno się nie pomylę, jeśli ze 2,5 godziny. W zasadzie spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę w pracy.... On o to zabiega i ja też. Kolego, jesteś bardzo czujnym człowiekiem, bo ja zorientowaam się, że coś się dzieje znacznie później niż Ty.... To wszystko jest dziwne, tak naprawdę gdyby nie fakt oficjalnej platoniczności naszej relacji, nie miałabym wątpliwości.... Z tego Kolego co piszesz, to mój Przyjaciel zachowuje się znacznie bardziej czytelnie niż Ty, a i tak nie umiem tego przeczytać do końca........... Bess, bardzo Ci współczuję. Wszyscy mamy tu w jakimś stopniu "przekichane".... Nadmiar uczuć, powoduje cierpienie......... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, Bess, strasznie mi smutno, że wybuchło to u Was w taki sposób - ale przypuszczam, że atmosfera się przez to oczyści i choc teraz będzie Wam trudno, o potem stopniowo będzie się polepszać. Moja przyjaciółka miała analogiczną sytuację. Dziewczyna wyszła za mąż w wieku 20 lat (wpadka z wakacyjną miłością), i po 10 latach - choć z mężem mieli dobre relacje - zaczęła odczuwać brak "tego czegoś". Zakochała się w facecie, doszło do jakiś pocałunków i wyznań, mąż się domyślił... Napierw był tak zraniony, że chciał rozwodu. Ale po kilku trudnych miesiącach od tego incydentu jakoś udało im się wrócić do bliskości, i nawet powiedziałabym, że widzę dużą zmianę na lepsze w ich relacjach (bo w ostatnich latach zyli obok siebie, połączeni tylko dzieckiem) - jak gdyby docenili fakt, że mają się nawzajem. Behemo, rozumiem, że piszesz o mnie. Wiem, że robię coś, co jest bardzo nie w porządku. I słusznie napisała Jestem po prostu sobą____ - teraz, gdy pewne rzeczy zostały wprost nazwane, a oszołomienie i ekscytacja z tym związane troszkę przygasły, odczuwam coraz większy strach, wyrzuty sumienia, niepokój. To zawsze było tak abstrakcyjne... Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie w takiej sytuacji, nigdy nie musiałam podejmowac takich wyborów. Fajnie było sobie wyobrażać, co by było gdyby (w wyobraźni oczywiście zona i dziecko nie istniały, tylko my dwoje), teraz trzeba sobie wyobrażać, co będzie - i być szczerą i bezlitosną wobec siebie samej. Boję się kolejnych kilku miesięcy, pierwszego spotkania na osobności po tych wyznaniach; w pewnym momencie przecież przestanie nam wystarczać głaskanie czubkami palców po ramieniu i uścisk na przywitanie. Nie wiem, jak postepować, żeby tę nieuczciwą sytuację uczynić choć trochę uczciwszą. No bo jak to zrobić - jak tylko go spotkam, to zanim mnie w ogóle dotknie, przywiążę go do krzesła, zaswiecę lampą w oczy i zmuszę do opowiedzenia, jak to jest między nim a żona i jakie ma wobec mnie zamiary? Trochę za wczesnie na przyciskanie do muru. Z drugiej strony zadawanie takiego pytania po jakiejkolwiek fizyczności, nawet pocałunku, to juz będzie trochę za późno... Boję się, że jak do czegoś dojdzie, to przepadnę w nim juz na amen... A wracając do zarzutu Behemo - w mojej pracy nieustająco chodzę na piwo z facetami, wyjeżdżam za granicę z facetami, siedzę nocami z facetami (mam na mysli tych, z którymi pracuję na codzień - z tym najważniejszym człowiekiem bezpośrednio nie współpracuję). Oni traktuja mnie jak kumpla, ja ich jak przyszywanych wujków albo kuzynów. Słowo daję, że nigdy do tej pory nie pojawiło się iskrzenie, z żadnej ze stron - to by było jak kazirodztwo. Ile razy zdarzało mi się, że ich zony czy dziewczyny dzwoniły do mnie, czy wiem, gdzie ich wybrankowie są, po nie moga się do nich dodzwonić (wyładowane komórki na wyjazdach itp.). Czasami mnie podwożą albo odprowadzaja wieczorem do domu, tak z czystego koleżeństwa czy dżentelmeństwa - żeby mi nikt nie wybił zębów w ciemnej uliczce. W przypadku, o którym tu piszę bardzo długo mi się wydawało, że to pozostanie na takim poziomie. To, co pisze na pierwszej stronie topiku, nie jest jakims udawaniem - faktycznie jeszcze całkiem niedawno wydawało mi się zupełnie niemożliwe, że sprawy tak się rozwiną - i nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że ten kolega juz jest dla mnie kims znacznie więcej, niz kolegą. Bałam się przyznac sama sobie, że mi sie podoba i mnie pociąga... Z drugiej strony, byc może w zwiazku z moimi nieprzyjemnymi doświadczeniami w sprawach relacji, nie potrafiłam uwierzyć, że taki facet mógłby się mna zainteresowac - a juz zwłaszcza zakochać... Tyle razy cierpiałam męki z powodu, że ktoś, kto mi się trochę podobał, widział we mnie tylko kumpla - podobnie, jak ci koledzy z pracy. A tu ktoś, kto w dużym stopniu odpowiada mojemu ideałowi mężczyzny, traktuje mnie jak swój ideał kobiety... Niestety, rację ma Blusbery - to byłaby najcudowniejsza historia pod słońcem, gdyby nie pewien ważny sczegół... Trzymam nieustająco kciuki za Was wszystkich!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Kolego z pracy Zrobię tak, nie będę naciskać - może mi wybaczy, zresztą co innego mi pozostało? Piosenka jest piękna (lubię Stinga) :) A tekst..z pewnych względow bardzo mi się kojarzy z moim przyjacielem.. Kim Ty jesteś Kolego z pracy? Czytasz w myślach, albo masz niezłą intuicję..no albo to przypadek taki. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
Bess , kolega z pracy ma po prostu dobra intuicje i predyspozycje jako psycholog , pozdrowionka , trzymaj sie ,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Okawango Mam nadzieję, że jakoś to się miedzy Wami ułoży. Jesteś moim zdaniem bardzo w porządku, nie myslisz tylko o sobie i o nim ale też o jego rodzinie. Myślę, że tylko szczera rozmowa na tematy wcześniej przez Was nie poruszane może wyjasnić wszystko i pomodz Ci podjąć najwłaściwszą decyzje. Może to i lepiej że nie widzicie się już teraz, jest czas aby to sobie wszystko poukładać w głowie. Skoro zdecydował się na taki krok, to myślę, że sytuacja jest poważna i on Ciebie traktuje bardzo poważnie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Hmm :) :) :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Niestety nic się u mnie nie zmienia, moj mąż nadal pozostaje lodowaty. Bardzo mało się do mnie odzywa. Wczoraj wieczorem byliśmy sami (dziecko u babci), miałam nadzieję, że porozmawiamy. Powiedział, że nie chce rozmawiać i zostawił mnie samą w domu..znowu. Kurczę, strasznie mi z tym ciężko. No i taki stan rzeczy wcale nie odgania myśli o przyjacielu..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
Bess , przykro mi , ze taka sytuacja trwa nadal , musisz byc cierpliwa , trzymam kciuki , trzymaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymaj się, Bess... On pewnie musi sobie najpierw wszystko przetrawić w środku, po cichu. Pewnie musi minąć chwila, zanim będzie w stanie o tym rozmawiać. Może też chce się przekonać, że to, co mówiłaś, jest prawdą - to znaczy, że nie zabiegasz o dalsze kontakty z przyjacielem. Trzymam za Was kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×