Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość okawango

Pytanie czy to jest przyjaźń, czy..

Polecane posty

Gość oliwia 06
ja jestem w trakcie kończenia znajomości z przyjacielem- żonatym , wyszło to z mojej inicjatywy , choc on nie chce tego robić , strasznie... cięzka sprawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
nikt kto tego nie przeżył nie zrozumie tej sytuacji , choć nas krytykują..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blusbery
Okawango to wcale nie musi się wydać ,wcale nie musisz rozbijać rodziny ,to będzie Wasze ,piękne,niepowtarzalne ale kochana tylko wg Ciebie bo jak ja czytam wpisy na kafeterii to już mi przestaje się wydawać ,że to coś wyjątkowego ,to jest typowe aż do bólu ,to jest mechanizm stary jak świat.Uważaj żebyś sobie krzywdy nie zrobiła bo czas leci ,Ty się przywiązujesz ,na innych uwagi nie zwracasz.Sama pisałaś ,że poprzednie związki nie były oparte na aż tak silnej psychicznej fascynacji.Potem żeby się wyleczyć trzeba urwać kontakt raz na zawsze.Potem bo ja już jestem po takim fatalnym zauroczeniu.To siedzi w psychice.Dobrze napisała Linoskoczek-korzystaj bo są wspomnienia.Ale trzeba zadbać też o swoją dupę bo niestety jak się ockniesz ,że zakochałaś się w facecie ,który jest zajęty to będzie za późno.Stracisz wiele czasu by z tego wyjść abo zwiążesz się nie daj boże z kimś by nie wyć nocą w poduszkę.KONTROLUJ sytuację proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Blusbery, dziękuję, to bardzo dziwne, bo to co piszesz, bardzo przypomina mi to, co powiedziała mi moja mama, która coś tam wie o wszystkim, a raczej sporo się domyśliła obserwując moje zachowanie... Ona też mnie nie osądza ani nie krytykuje, rozumie sytuację, i właśnie boi się nie tego, że wyjdzie z tego jakiś niemoralny skok w bok (czego oczywiście by nie pochwalała), ale że to może urosnąć do takich rozmiarów, że całkiem mnie złamie i będę z tego wychodzić latami... :-( Oliwia 06, strasznie mi przykro :-( Uznałaś, że sprawy zaszły za daleko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blusbery
Seks między dwojgiem dorosłych ludzi ,którzy są blisko psychicznie to kwestia czasu ,okoliczności ,chęci. Ja nie będę Cię potępiać jak Ci się to zdarzy bo będziesz go bardzo pragnąć,To już jest kwestia Twojego sumienia czy zasad,Twoja sprawa.Ja Ci tylko powiem ,że lepiej trzymać to na zasadzie koleżeństwa i widzieć cały ten piękny świat i ciekawych innych ludzi wokół.Nie idealizować,nie snuć planek ,nie ulec mżonkom.Bo prawda jest okrutna-jeśli to jest w miarę normalne małżenstwo on nigdy jej nie zostawi.A Ty jesteś odskocznią,urozmaiceniem ,ekscytacją,atrakcją.Zawsze jednak tą drugą.Nie dopuść by inni wydali się bladzi i nieciekawi ,obracaj się wśród ludzi bo zasługujesz ba swojego własnego cudownego męza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
sory dzieczyny , ze się wam wcinam w topik , jesteście mądre babki ! okawango ! tak mam ( chyba mialam ) przyjaciela od jakiegoś czasu , mogłam na niego liczyc , doradzał , nawet jak nie mial czasu , nie zbywał mnie , sama jestem w związku , zsytuacja się zmieniła , więc uznałam , że pora kończyc tę znajomośc , nie wiem jakim jest jego stosunek do mnie , raz powiedział mi , ze lubi mnie i to bardzo ! ja sie trochę zaangażowałam emocjonalnie , nie wiem czy on o tym wie , albo czy sie domyśla , tak jak napisalam , on nie chce kończyc tej znajomości , ja chcę , bo mnie to jakos wyniszcza od środka i tak w zasadzie od 2 tygodni cisza , nie kontaktujemy się ze siobą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blusbery
i tak trzymaj Oliwia ,jeśli czujesz ,ze wyniszcza to konsekwentnie unikaj kontaktu ,naprawdę tylko to pomaga,brawo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
dziewczyny nawet nie wiecie jak mi ciężko ,a dzisiaj szczególnie mam doła , bo od jakiegoś czasu mam kłopoty w związku i chcialabym porozmawiać o tym .. znim , on zawsze wiedział jak doradzic i co powiedziec , ale nie , nie moge , choc wiem , ze on za jakiś czas bedzie probował sie kontaktować , tylko po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blusbery
bo to chore związki są ,takie na boku,nic dobrego nie przyniosą,przepraszam muszę zmykać ,do poklikania ,pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Oliwia 06, to chyba faktycznie jedyne sensowne rozwiązenie, zwłaszcza, gdy jesteś w związku... Trzymam kciuki, żeby ból przeszedł jak najszybciej... Dla mnie pokusa jest tym większa, że jak pisałam jestem sama, i taka dziwna adoracja pod każdym względem atrakcyjnego faceta trafia na podatny grunt... Blusbery, dzięki, masz rację... W tej relacji już teraz jest jakiś odcień bolesnego niedosytu, który jeszcze bardziej by się pogłębił, gdybyśmy byli jeszcze bliżej.... Jeśli ktos jest dla mnie tak wazny, tak bardzo go lubię, bardziej niż kogokolwiek ze znajomych, to oczywistym jest dla mnie, że - żeby to tej osobie okazać, żeby sprawić jej przyjemność - to na przykład zapraszam tę osobę na obiad (o, jak ja lubię dla kogoś gotować - dla siebie wcale...), zabieram ją w ważne dla siebie miejsca, i tak dalej... A przecież nie będę ciągnęła żonatego faceta "na chatę" (mieszkam sama) albo wyjeżdżała z nim w moje ukochane góry... Chciałabym mieć z kim robić te wszystkie rzeczy :-( ; z nim mogę się dzielić niektórymi radościami i zachwytami, ale nie wszystkimi... Tak, wiem, faceci - zwłaszcza tacy jak on, o silnym poczuciu odpowiedzialności i dużej odporności na pokusy - nie porzucają żon dla jakiś przygodnych fascynacji. Zresztą boję się, że gdyby nas nie daj Boże poniosło, to nie potrafilibyśmy tego zbagatelizować i musielibyśmy to wszystko zerwać i zniszczyć - pewnie na wstyd i poczucie winy sprawiłyby, że musielibysmy od siebie uciekać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam panie.Właśnie znalazłam ten temat i bardzo mnie zainteresował,gdyż jest mi bardzo bliski.Wszystkie tak ładnie piszecie o przyjaźni,o lojalności i nie rozerwalności związków-to piękne.Do niedawna miałam identyczne podejście takie jak Wy.Na dzień dzisiejszy uważam,że między kobietą i mężczyzną nie ma przyjaźni.Z biegiem czasu okazuje się,że się zakochujemy-jak bardzo chciałabym cofnąć czas,nawet nie macie pojęcia, jak bardzo...teraz jestem Jego kochanką.Za bardzo jestem do Niego przywiązana,potrzebuję Go jak powietrza,nie potrafię,nie umiem i nie chcę z Niego rezygnować a może to się stać;boję się nawet o tym myśleć,to już boli:(Jeśli to ma być dla kogoś ostrzeżeniem ,niech wcześniej pomyśli kiedy zaczyna się przyjaźń i kiedy się kończy.Życzę powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Ech, jakie to wszystko trudne... Dziękuję Ci, Zofija13, to bardzo dla mnie cenna szczera wypowiedź osoby w takiej sytuacji... Właściwie to nawet nie wiem, czego boję sie bardziej: czy tego, że po pijanemu wylądujemy w łóżku a na drugi dzień rozstaniemy się bez słowa, ze wstydem i niesmakiem, i jedno z nas wyśle drugiemu smsa, żebyśmy się już nie spotykali i nie kontaktowali, czy tego, że ta bliskośc będzie się pogłebiać stopniowo i przerodzi w stały pokątny związek kochanków, dostarczający więcej cierpienia i goryczy, niż radości... Tak czy inaczej, staram się trzymać dystans, coraz bardziej tego pilnuję, bo niebezpieczeństwo jest :-( Tak sobie zbieram w głowie te wszystkie wypowiedzi, próbuję poukładać w całość, a efekt jest dosyć zaskakujący - to znaczy uświadomiłam sobie dzięki Wam coś, o czym nawet nie myślałam zaczynając ten topik - jak już głęboko sama w to wpadłam :-( I że jestem juz na tej drodze, na której wiele z Was się kiedyś znalazło - choć może jeszcze na tyle blisko startu, że nie jest za późno, żeby trochę ochłonąć i wypracować jakąś sensowną strategię... Za tydzień on przylatuje do Polski i juz jesteśmy umówieni - zarazem cieszę się, bo bardzo za nim tęsknię, i boję :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
okawango Interesuje mnie czy na przyjaźni się kończy,masz wiele ciepłych uczuć do swego przyjaciela.Martwię się czy nie jest za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
okawango musisz przede wszystkim zastanowić się na czym Ci najbardziej zależy.Jako przyjaciela masz go teraz i być może do końca życia .Kochanka...no cóż,czy warto? Równie dobrze będzie Cię mógł wymienić,na lepszy model,bo przyjaźni po czymś takim już nie będzie.To nie to,uwierz.Nawet będąc kochanką i bliską osobą już nie ma tej przyjaźni co była kiedyś...:(Powodzenia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
okawango , wiesz czytałam Twoje wypowiedzi i uważam podobnie jak Zofija , czy Ty juz przypadkiem sie w nim nie zakochałas , bo masz wiele ciepłych uczuc dla niego Zofija ! dzieki za Twoją mądrą wypowiedż , ja własnie uswiadomiłam sobie , ze jestem emocjonalnie od niego uzależniona i nie jest mi obojętny, co mnie.. przeraziło , bo obydwoje jesteśmy w związkach , kurczę nie przejdzie to tak ..bezbolesnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Dzięki, Zofija, to bardzo mądre i daje do myślenia, bardzo wyraźne wskazanie możliwych zysków i strat, kalkulacja, póki to jeszcze jest dla mnie możliwe. Tak, chyba obydwie macie rację. Przez te miesiące on stał się dla mnie niesamowicie ważną osobą, widzę jakies jego słabości czy śmieszności, ale też bardzo dużo dobrych cech, wszystko to, co jego dotyczy - i dobrego, i złego - strasznie silnie przeżywam, bardzo zajmuje moje myśli - co nie uszło uwagi ani moich rodziców czy rodzeństwa, ani niektórych znajomych... Do tej pory wydawało mi się, że brakuje w tym tego najistotniejszego, erotycznego elementu, ale chyba raczej sama się tak oszukiwałam, bo teraz widzę, że coraz większy mam z tym problem... Ale myślę, ze na razie to jeszcze jest przyjaźń, a jego nieobecnośc w kraju jest póki co wybawieniem - spróbuję nabrać dystansu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
moja droga to bedziesz potrzebowała dużo , dużo siły ! powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chcesz być w porządku
wobec tej jego żony, ale zmartwię cię nie jesteś. Co żonaty facet robi z tobą w knajpie do późnej nocy? Powinien być z żoną, pomyśl co ona czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem poprostu sobą________
Witajcie, Z dużym zainteresowaniem przeczytałam wszystkie wypowiedzi od czasu mojego niebytu tutaj.... Zgadzam się z wypowiedziami mówiącymi, ze taki rodzaj przyjaźni jest szalenie niebezpieczny. Wiem, ze pewno zabrzmi to tak, jakbym sama sobie przeczyła, ale zdaję sobie sprawę z tego, że taka relacja jak u nas, pomiędzy dwojgiem ludzi będących w związkach małżeńskich ma bardziej cechy katastrofy, niż czegoś pozytywnego.... Niestety, człowiek zachowuje się w takiej sytuacji, jakby działał pod wpływem środków odurzających, wie, ze to katastrofa, a mimo to sam się w to pcha coraz bardziej. Oliwio, podziwiam Cię i trzymam kciuki za wytrwałość i siłę.... Tak naprawdę, gdyby to była czysta przyjaźń (w przypadku każdej z nas), czy byłoby w tym coś, co niepokoi?? Przyjaźń to uczucie piękne, ale spokojne, myślę, ze taki, które nie popychałoby do głębokich rozmyślań i szukania osób w podobnej sytuacji na forum... My akurat w piątek mieliśmy scysję... Powiedziałabym raczej inaczej. Ja miałam pewne pretensje do niego, zawodowe. On mnie przekonywał, że nie warto, żebym z tak błahego powodu się na niego gniewała, czym mnie coraz bardziej irytował... Tłumaczył, prosił itd., sprawa wiąże się z tym, ze w wyniku pewnej jego nieuwagi przekazał mi złe wytyczne do pewnej sprawy i muszę zrobić to od nowa....... Do czego zmierzam. Wiem, ze mu zależało, żebym się "odobraziła", starał się, rozbawiał itd. Rozmawialiśmy ze sobą w sobotę, mailowaliśmy jeszcze w piątek i wczoraj. Takie relacje są skomplikowane, komuś może się to wydawać prostym, ale ja nie bardzo umiem sobie wyobrazić np. przecięcie wszystkiego i zakończenie znajomości... Wczoraj, ni z tego ni z owego stwierdził, ze romantyczna ze mnie kobieta.... Nic to, pozdrawiam Was serdecznie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
do jestem po prostu sobą ! tak masz rację taka przyjażń miedzy dwoma osobami w związkach jest.. niebezpieczna, faktycznie człowiek jest wtedy jakis odurzony , zupełnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy , u mnie w tych relacjach jakby ta znajomośc zalezała głównie ode mnie , to dziwne , bo zawsze mówił" jak tylko chcesz " albo " jakbyś tylko chciała", wiem , ze on nie palił sie do tego , zeby to zakończyć , ale ja powiedzialam dość ...niech się zajmnie żoną ( i dzieckiem w drodze), a ja zajmę sie swoja rodziną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem poprostu sobą________
Oliwio, jeśli mogę zapytać, co Cię skłoniło do cięcia?? Czy coś się radykalnego wydarzyło, czy, ze tak powiem, coś Cię natchnęło ot tak.... Ja sporo tu pisałam o sobie, niemniej, mogę powiedzieć, ze jakiś tam czas w swoim życiu "spałam", nieco zobojętniałam na relacje z ludźmi, zajęta trudami dnia codziennego iiiiiii jak się przebudziłam, to już w tym tkwiłam. Co gorsza, ja nie przeczuwam, ja wiem, że powinnam z tego wyjść i nie umiem....... Uświadomiłam sobie, że robię coś złego w tym momencie, kiedy zrozumiałam, ze pewno gdyby nie to, że jesteśmy w związkach, to bylibyśmy ze sobą... Tak naprawdę to sama nie wiem jak nazwać to co jest. Widujemy się prawie codziennie, wspólne sprawy, pasje, praca, mile spędzony czas,kawa, obiad, komplementy, nawet sprzeczki....... Gdybym była w pełni przekonana, ze to co myslę nie jest błędne, to chyba zakończyłabym to. Ciągle jednak kołacze mi się myśl, że może mi się zdaje??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
do po prostu soba ! wiesz to od początku było jakieś dziwne , ukrywalismy tę znajomośc przed wszystkimi ( on nie chciał , żeby ktoś wiedział), nie wiem , moze mialam być .. przyszłą kochanką , zaczęło mnie to męczyć ... i tak juz wczesniej przymierzałam sie do takiego radykalnego cięcia , przestałam się z nim kontaktowac jakis czas , po czym on się odezwał ( nawiązał kontakt wiedząć , że jego żona jest w ciąży ) tylko po co ? i nie wspomniał mi o tym , nie pochwalił sie , a przeciez byliśmy w kontakcie , a ja dowiedzialam sie nie od niego , ale przypadkiem ... więc zapytałam go wprost czy to prawda , najpierw się tłumaczył , zupełnie niepotrzebnie , to nie moja sprawa , czy chce miec dziecko , czy nie , a na moje pytanie , dlaczego mi o tak ważnej wiadomości nie powiedział .. nic nie odpowiedział, więc uznalam , ze w takiej sytuacji najlepiej to zakończyć , teraz żona go potrzebuje , ja jakos nie mam sumienia , ani honoru , zeby dalej się w to pakowac i w sumie moze dobrze , ze to tak sie stało..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my też ukrywaliśmy się przed wszystkimi... a właściwie, to on ukrywał, że się ze mną przyjaźni. schował mnie przed wszystkimi. z jego otoczenia nikt nie wiedział o mnie. w pewnym momencie dowiedziała się jego dziewczyna, nie spodobała jej się nasza znajomość, ale i tak to kontynuowaliśmy. słusznie tu osoby inne mówią. gdyby wszystko miało być czyste i platoniczne, czy chowalibyście się z tą przyjaźnią? nie ma nic wstydliwego i złego w przyjaźni... a co do tego, że nie wyobrażacie sobie gwałtownego odcięcia - czasem to jedyna droga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
no własnie i to jest dziwne , to ukrywanie ( on tak chciał ,) , co ciekawe ja na początku nawet wspominałam mężowi , ze się z nim koleguję , ale potem on mi zabronił wspominac komukolwiek , no wlasnie mądre stwierdzenie , ze przyjaciół się nie .. ukrywa , wobec tego kim byłyśmy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Chcesz być w porządku, wiem, to wygląda podejrzanie... Ale to jakoś się mieści w specyfice naszej pracy, która w dużej mierze polega na wyjazdach, nienormowanym czasie pracy, naradzaniu się itd. Pracuje z niemal samymi facetami i nigdy nie było to problemem, mam wielu bardzo dobrych znajomych, wyskakujemy często razem na obiady czy siedzimy po pracy do wieczora w knajpie, jeździmy do innych miast - nikomu nic do głowy by nie przyszło, a żony moich kolegów z pracy (które znam prawie wszystkie) lubią mnie i mają do mnie pełne zaufanie. Ten mój dziwny przypadek nigdy mnie ukrywał przed swoimi czy wspólnymi znajomymi, wręcz przeciwnie. Zdarzało się, że byliśmy gdzieś razem większa grupą, a on nagle proponował, żebyśmy we dwójkę poszli do innej knajpy, pogadać spokojnie - i wychodziliśmy razem, na oczach wszystkich. Zawsze bardzo serdecznie mnie wita, od róznych osób dostawałam sygnały, że mówi o mnie z wielkim uznaniem, cytuje co powiedziałam, itp. Wręcz - tak jak już pisałam - dużo bardziej wylewnie zachowuje się własnie wśród ludzi, a gdy jesteśmy sami - to jest znacznie bardziej powściagliwy. Jestem poprostu sobą________ , witaj ponownie! Smutne to, co piszesz... Widać, ze jest między Wami jakieś napięcie, które tak wybuchło... Trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my skonczylismy nasza przyjazn tez nagle. wlasciwie to ja ja zakonczylam. musialam to zrobic dla siebie. w sumie, nie chcialam sie z nim wylacznie przyjaznic, nie potrafilam. z czasem do mnie doszlo, ze po prostu chce czegos wiecej, a on nie mogl, nie chcial mi tego dac. bardzo dlugo umialam sie z nim przyjaznic, chowajac swoje checi w kieszen. w mysl tego, ze lepiej miec jakakolwiek postac jego w swoim zyciu. bylam w bledzie. wydaje mi sie, ze predzej czy pozniej kazda z was stanie przed taka koniecznoscia - gwaltowenego ciecia, jakiegokolwiek ciecia. bo czy taka przyjazn moze wiecznie trwac??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oliwia 06
linoskoczek , tak masz racje , taka przyjażń nie może wiecznie trwać , w pewnym momencie trzeba ją zakończyć radykalnie , jak sobie z tym radzisz? na pewno bywa.. ciężko pozdrawiam was wszystkie dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Linoskoczek, myślę, że dotykasz tu bardzo istotnej sprawy... Zresztą, już o tym pisałaś wcześniej, w odpowiedzi na moje posty. Z jednej strony, zadaję sobie takie pytanie, jak Jestem poprostu sobą________ - czy facet podrywa, czy się zakochał, czy to jest tylko przyjaźń z domieszką lekkiego flirtu, który z założenia nie ma do niczego poważniejszego prowadzić - tak nam się świetnie przerzuca żartami i inspiracjami, to możemy się też poprzerzucać dwuznacznymi aluzjami, od których obydwojgu świecą się oczy i powracają do domów "na haju". A jest jeszcze ta druga strona medalu - to znaczy jakie sa moje emocje, i czy one nie doprowadzą do jednej z dwóch katastrof: albo przy założeniu, że z jego strony to coś więcej, niz przyjaźń, do zdrady, albo, przy założeniu, że to tylko flirt, do mojego skomlenia o więcej i usychania z zadrości o jego związek... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem po prostu sobą_________
Okawango, Twój ostatni post, jest jak dla mnie pewną kwintesencją tego rodzaju relacji. Przedstawiłaś w nim, że tak powiem całość tez, jakie można rozważać w przypadku tego typu przyjaźni męsko - damskiej. Napisałaś, że to przykre, ze u nas doszło do scysji. Ja czasem myslę sobie, że to być może jeden z nielicznych obiawów normalności w tej relacji. My tkwimy w takim miodzie i słodyczy, nie nie mówię o obłudzie, ale o tego rodzaju autentycznej atmosferze, ze aż dziwne byłoby, gdyby nic się nigdy nie wydarzało. Zastanawiam się tylko, dlaczego, jeśli któreś z nas się złości, to zawsze to jestem ja, czy to kwestia temperamentu, czy jakichś innych względów... Powiem Wam dziewczyny, że pomimo całej wspaniałości tej relacji, męczy mnie to, że nie wiem co jest jej podstawą, na czym się to wszystko opiera........ Mój przyjaciel sprawia na mnie wrażenie człowieka praktycznie zawsze spokojnego, opoki, ja jestem o wiele bardziej nerwowa. Z moim mężem też tak jest, on jest dużo spokojniejszy ode mnie, choć zdenerwować się też potrafi. Nie wiem, czy to w ogóle tak jest, ze mężczyźni w jakiś taki nieco stabilniejszy sposób się zachowują, czy to jednak wszystko kwestia osobowości.... Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okawango
Hmm, może być jeszcze wersja, że jemu bardzo zależy a mnie wcale, ale wiem ze, niestety, mnie bardzo zależy. Z drugiej strony to ja powinnam być a, która będzie w stanie powiedzieć "nie" we właściwym momencie... Co do temperamentów, to u nas jest na odwrót - on na codzień jest nerwowy, szybki w działaniu i reakcjach, wręcz wybuchowy (wiem że jego żona ma podobny charakter), ja jestem od uspokajania ;-). Choć trzeba przyznać, że te jego wybuchy są raczej skierowane "w powietrze", a najwięcej wymaga od siebie samego i z siebie bywa niezadowolony... Wobec mnie jest cierpliwy, ciepły, wyrozumiały jak ojciec i matka razem wzięci ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×