Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zwyczajny człowiek

Czy rozstania nadszedł czas?

Polecane posty

Gość Zwyczajny człowiek

Witam wszystkich forumowiczów :) We wstępie opisze całą sytuację zanim poproszę Was o poradę. W październiku ubiegłego roku poznałam dziewczynę. Regularnie zaczęliśmy się spotykać od listopada 2008 roku. Sylwestra spędziliśmy razem. Niedługo po Nowym Roku zamieszkaliśmy razem. W zasadzie to ja przeprowadziłem się do niej. Wszystko rozwijało się po naszej myśli. W lutym 14-ego oświadczyłem się i oświadczyny zostały przyjęte rozpoczęliśmy przygotowania doi ślubu, którego finał ma mieć miejsce w przyszłym roku w lutym. Od jakiegoś jednak czasu moja narzeczona daje się poznać jako osoba „odmieniona”. Zachowuje się czasami zbyt nerwowo, często wpada w panikę, robi „z igły widły”. Zaczęły się poważne problemy. Większość rzeczy nie pasuje. Mam czasem takie odczucie samotności. Mimo że mieszkamy razem, razem jeździmy do pracy, wspólnie wracamy. Czuję czasem, że brak mi chwili dla siebie. Czuję, że te wszystkie problemy, które ona tworzy są na wyrost i w perspektywie tego ślubu coraz bardziej się zastanawiam czy to ma sens. Bo skoro to, że w moich stronach „kanapka nazywa się kanapka u niej to kromka” - to jest problem że nie wiem co. A kiedy próbuje załagodzić sprawę dowiaduje się, że jak „zaakceptuje ludzi to co się wokół niech dzieje to żebym jej dał znać”. Wiem, że w życiu nie jest łatwo, że są problemy. Ona jednak bardzo się zmieniła od czasu kiedy się poznaliśmy. Staram się jej pomagać w szkole (w jakichś zadaniach na uczelni – choć z nią nie studiuję, bo jestem po studiach nawet z innego kierunku), wykonuję wszystkie męskie prace w domu (bo jej ojciec nie żyje a rodzeństwa nie ma), jestem miły itd. Ostatnio powiedziała mi, że się nie uśmiecham jak dawniej. A jak niby mam się uśmiechać jak wszystko co mówię i robię muszę ważyć, by nie urazić jej ani jej matki. Proszę poradźcie jak to rozwiązać? Czy nie lepszym sposobem byłaby separacja na jakiś czas albo całkowite rozstanie zanim się zwiążemy? Wiem, że może ktoś pomyśli, ze niestosowny to temat do pisania i sam się kopałem w to. Ale ja nie mam się kogo poradzić i dlatego ptam tak publicznie. Proszę o pomoc i poradę Dziękuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspólne
wspólne zamieszkanie mimo wszystko łączy,zostaje przywiązanie, jeśli jest więcej tego co was łączy a nie dzieli to ok, ale jak jest odwrotnie-więcej minusów niz plusów to nie żeń się, bo taki układ poprostu nie wypali, albo będziecie ze sobą z musu albo i tak sie rozejdziecie, miałam podobnie, z czasem musiałam cedzic słowa,kontrolowac zachowanie bo przestałam się czuć sobą przy kimś kto zmienił się po 2 latach, nie rób tego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezwyczajny z Ciebie człowiek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moim skromnym zdaniemmmm
to za szybko sie oswiadczyles... trzeba poznac dobrze czlowieka z ktorym ma sie zamiar spedzic reszte zycia... portozmawiaj z nia, rozmowa to podstawa, powiedz co cie gryzie, tylko spokojnie bez emocji, moze ona nie wie ze tobie to przeszkadza, mowi sie ze faceci nie sa domyslni... kobitki tez czasem nie widza pewnych rzeczy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
już nie raz rozmawialiśmy na takie tematy> o tym co nam w naszym zachowaniu przeszkadza i co smuci, czego nie lubimy i co nas drażni. Tylko jakoś mimo moich starań to zawsze u mnie znajdowała większą liczbę "minusów" niż ja u niej. Czasem to mam taką ochotę rzucić to wszystko i wrócić do poprzedniego okresu kiedy byłem sam. Ale jak się tak na nią przyglądam jak coś tam w kuchni szykuje itd to tak sobie myślę, że jak ja mógłbym ja zostawić samą? A później znowu....powiem coś. Jej się to nie spodoba i od nowa "ciche dni" i przepraszanie tylko że to zazwyczaj ja wyciągam pierwszy rękę, bo ona twierdzi "A za co ja mam Cię przepraszać?" Nie zrobiłam Ci nic złego Zawsze to ja winny. A ja bym jej gwiazdkę z nieba dał. Naprawdę. Kiedyś nawet sie obraziła bo musiała myć gary po obiedzie a ja tego nie zrobiłem "Dawniej to jakoś tak Cię mycie garów nie przeszkadzało a teraz nie mógłbyś umyć? Wszystko na mojej głowie" Ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madera.pe.
Czyzby rutyna? Niedawno rozpoczęłam nowy związek z zamiarem nie powtarzania poprzednich błędów. I co? I już zaczynam zrzędzić. Staram sie tego nie robic, wydaje mi sie że jestem ok, ale mój partner zauważa że się zmieniłam. Moze to proza zycia? Przeszedł czas fascynacji i zaczęło sie normalne zycie? Na pewno trzeba rozmawiać. ale nie na zasadzie wałkowania tematu. Trzeba tez iśc na ustępstwa, ale z umairem. Jednak zycie we dwoje to sztuka. Może kiedyś dojdę do perfekcji? Czego i Tobie życzę. A swoja droga to kromka to kawałek chleba, a kanapka to ten kawałek chleba -zwany kromką -obłozony czyms na wirezchu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
Nie wydaje mi się rutyną to o czym piszę. Iść na ustępstwa powiadacie? tylko jak do tej pory to ja ustępuję w stopniu zdecydowanie przeważającym. "Jak na każdym kroku słyszę, że takie zachowane mi sie nie podoba i chciałabym byś je zmienił" To wychodzi na to, ze ja muszę wszystko zmienić a ona tylko może i jeszcze jak jej się to nie uda to żebyś nie miał pretensji bo próbowałam - taki tekst kiedyś usłyszałem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaczynasz piękny okres w swoim życiu ..... Powolne włażenie pod pantofel :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madera.pe.
A moze trzeba nią "potrząsnąć"? Powiedzieć wyraźnie - jestem taki jaki jestem i się nie zmienię, albo to zaakceptujesz, albo... Kiedyś zwróciłam na cos uwagę partnerowi, a on na to: ale ja taki jestem i sie nie zmienię. Stwierdziłam: trudno, tego zachowania nie polubie, ale skoro jest ono częscią Ciebie... Jakies wady wypadałoby mieć:) Wydaje mi sie, ze powinienes uświadomic jej, że związek to dwoje ludzi. I wymaganie aby zmieniała się tylko jedna osoba jest nie na miejscu. Powiedz jej, ze kazdy człowiek jest inny, a związek nie polega na tym aby przerabiac partnera na swoją modlę, tylko zeby wypracować pewne kompromisy i życ razem mimo różnic. Myslę, ze jakbys jeszcze dodał, że coraz trudniej Ci żyć w takim związku, ze cieżko Ci z tym że ona ciągle chce Cię zmieniać, to moze ona coś zrozumie. A ze ślubem sie nie spiesz. I powiedz jej to, w końcu to poważna decyzja i nie można jej podejmować nie będąc jej pewnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze trzeba nią "potrząsnąć"? " jak na razie to potrząsany jest nasz autor ;) i to w dodatku przez 2 baby :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
W gruncie rzeczy jest tak, że nie umiem i nie chce po części mówić jej niektórych rzeczy by nie sprawiać jej przykrości. Nie wiem jak zareagowałaby a niektórych sytuacjach. Nie chcę jaj ranić. A to, że zachowanie sie nie podoba to prawda. Tylko to ona do mnie zazwyczaj tak mówi i ja nie wiem jak i co mam robić żeby to wszystko układać. Nawet nie mogę sobie spokojnie usiąść czasem bo od razu "a co tam na komputerze oglądasz?" a ja nie moge nawet wiadomości poczytać. Wszystko porobione, czysto w domu, ciepło, jedzenie gotowe a ona dalej, że TYLE do roboty jeszcze aja jej nie pomagam. Nie długoi to za przeproszeniem nie będzie mi wolno się w spokoju wysrać bo będzie, że oglądam świerszczyki w kiblu. Ciachnęliśmy się wczoraj i postanowiłem, że się nie odezwę pierwszy i się tak zastanawiam jak ja to dalej poprowadzę. Jak sie nie odzywamy do siebie to po co wracać do domu? Może powinienem pojechać do mojego domu rodzinnego i tam spędzę noc bez niej Nie chcę się już uginać przed nią. Chcę normalnie zyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nawet nie mogę sobie spokojnie usiąść czasem bo od razu "a co tam na komputerze oglądasz?" a ja nie moge nawet wiadomości poczytać. Wszystko porobione, czysto w domu, ciepło, jedzenie gotowe a ona dalej, że TYLE do roboty jeszcze aja jej nie pomagam. Nie długoi to za przeproszeniem nie będzie mi wolno się w spokoju wysrać bo będzie, że oglądam świerszczyki w kiblu" mówiłem że pantoflarz i to do tego MEga Wypasiony ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masz nie do pozazdroszczenia
sytuację. Może trochę pobądźcie bez siebie, Ty wyjedź na kilka dni do swego rodzinnego domu i zobaczysz jak się to sprawdzi? Może uczuucie minęło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ktoś kiedyś powiedział tak: "Jeśli naprawdę kochasz kobietę to puść ją wolno. Jeśli do Ciebie wróci to znaczy, ze CIę kocha. A jeśli nie wróci to znaczy, że NIGDY nie kochała"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze...
...doskonale Cię rozumiem. Jestem właśnie takim typem jak Twoja narzeczona. I kiedyś też wymagałam za dużo od wtedy jeszcze narzeczonego. Złościłam się i czepiałam o bzdury - chciałam na siłę go dopasować "pod siebie". On zwracał mi na to uwagę, że nie dopasuje się, że nie da rady. I kiedyś po setnej kłótni powiedział, że ma dość - że nie jest przy mnie sobą, nie czuje się szczęśliwy, że odchodzi. To był prawdziwy wstrząs - ale bardzo mi potrzebny... Zdałam sobie sprawę co robiłam i ile tracę. Zmieniłam się - i im mniej się go czepiałam, tym mniej rzeczy mi przeszkadzało :) Może Twojej narzeczonej też potrzebna jest taka lekcja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
Tylko wiesz. Jak jej coś takiego powiem to wpadnie w furię i powie, ze to znowu wszystko moja wina, że nam się nie układa. Że ona juz też nie daje rady, że nie wspieram jej, ze niektóre moje zachowania są nie do zaakceptowania. Raz mi już powiedziała, ze "Ja się nie zmienię i albo mnie zaakceptujesz albo nie. I jeśli już tak bardzo Cię (czyli mnie) drażnią niektóre rzeczy to zmień swoje (moje) podejście"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
tylko się o to rozchodzi, ze jak tak nią wstrząsnę, to znowu to zgani na mnie i powie, że przeze mnie takie kłopoty, ze się nie potrafię zmienić. Kiedyś mi sama powiedziała, ze "nie jest mi (jej ) się łatwo zmienić, ze potrzebuje czasu na to i nie wie, czy jej się to uda więc bym nie był zdziwiony tym, ze pracowanie nad sobą jej nie wyjdzie". To jej może nie wyjść aja się mam dostosować i być elastycznym? Poradźcie co zrobić. Wczoraj się "haratnęliśmy - to już pisałem" i jak do tej pory od rana nie zadzwoniłem do niej ani nie napisałem. Planuję tę noc spędzić w swoim rodzinnym domu. Bez niej. Czy to dobry pomysł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tylko się nie zdziw
jak Ci manele wystawi za drzwi następnego dnia rano :D Ps. Nie wiem czy ona zasługuje na Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ps. Nie wiem czy ona zasługuje na Ciebie" tego nie wiemy ;) Wiemy na pewno to ze autor nie zasługuje na nią ;) no chyba że lubi grać za psinę na posyłki ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
Co myślicie o całej tej sytuacji? jak mam dalej postępować? zostawić ją? Nie wiem co mam robić z tym wszystkim. Czasem chce mi się rzucić to wszystko a czasem jestem za tym całym sercem. Ostatnio jednak zrobiłem sobie bilans i nie wygląda to najlepiej dla mnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze...
...Nie wiem na ile Twoja narzeczona jest do mnie podobna... Wiem, że też tak mówiłam (dziś już wiem, jakie to głupie i niedorzeczne). A tak naprawdę robiłam to, bo byłam taka pewna Jego - tego, że wszystko zniesie i się dopasuje. Tak naprawdę nie doceniałam go. Jedno jest pewne - musisz coś zmienić, bo taki układ może zniszczyć Cię psychicznie. Mój narzeczony coraz bardziej się zmieniał (chcąc się dopasować), a w efekcie jeszcze bardziej mnie denerwował... Co ciekawe, gdy przestałam się "czepiać" on znów stał się sobą a ja na nowo się w nim zakochałam :) Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl - a może ona tak stresuje się ślubem - może analizuję Cię pod kątem towarzysza na całe życie i stąd te nerwy (u mnie było też trochę tak). ps. ale się zwierzam...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
poradź mi co mam robić bo już sam nie wiem jak się mam zachować? instynkt podpowiada "zostaw ja i jedź do swego domu sam. niech zatęskni" A serce mówi "Nie rób jej tego" I co ja mam począć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze...
A Ona nie odzywa się do Ciebie przez cały ten czas? To ona wywołała kłótnię? Myśląc już teraz na spokojnie wiesz, że to przede wszystkim jej wina i powinna przeprosić, a tego nie robi? Jeśli tak, to myślę, że mógłbyś pojechać do swojego domu, ale poinformuj ją o tym. Powiedz szczerze, że musisz to przemyśleć, powiedz to, co piszesz tutaj o jej zachowaniu (mnie by to ruszyło, ale zaznaczam - ja go mimo swoich złości bardzo kochałam). U mnie wyglądało to tak, że po kłótni w której znów nie widziałam swojej winy on usiadł przy kompie i zaczął szukać mieszkania. Już nie chciał ze mną rozmawiać i mi cokolwiek tłumaczyć - ale widziałam, że to nie jest już jego wściekłość tylko przemyślana decyzja - i wtedy do mnie dotarło co tracę... Tylko tyle mogę Ci napisać - nie podejmę decyzji za Ciebie. Tylko Ty widzisz, czy jej mimo wszystko zależy czy nie... i czy warto się starać. Życzę Ci powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
Zadzwoniła rano ale tylko jej powiedziałem, że nie mogę rozmawiać bo mam klientów w obsłudze. Rozłączyłem się i od tego czasu ani ja ani ona nie napisaliśmy smsa o telefonie już nie wspominając. Ta cała kłótnia to nie moja wina. Mam całe życie ustępować i dopasowywać się do innych? niby dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorze...
Skoro zadzwoniła to znaczy, że jednak się przełamała - czyli potrafi :) Teraz nie odzywa się, bo jej głupio - nie wie, czy rzeczywiście miałeś pracę, czy tak jej powiedziałeś, bo nie miałeś ochoty rozmawiać z nią... (czyli jednak blisko jej do mojego charakteru:D)... Nie mogę zdecydować za Ciebie co dalej. Ale widzę, że Ci na niej bardzo zależy i myślę, że warto o ten związek walczyć. A jaki sposób wybrać to myślę, że Ty będziesz wiedział najlepiej. Na pewno jeśli ona wyciągnie do Ciebie rękę - to rozmawiaj z nią i tłumacz jej o co Ci chodzi...Bo choć odpowiada Ci "ja też już nie wytrzymuję itp." to jest to jej obrona - najlepiej zrzucić wyrzuty sumienia na kogoś i udawać ofiarę...Rozmawiaj z nią na spokojnie - bo w nerwach mówi się różne bzdury i wtedy na pewno się nie dogadacie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zwyczajny człowiek
Po rozmowie wczorajszej sie dowiedziałem, ze "Dobra i naiwna XXX umarła przedwczoraj po tym jak się tak zachowywałem. Już nie będzie tak czuła, miła i tak wspaniałomyślna. Będzie chodzić gdzie chce, wracać kiedy chce, spotykać się z kim chce. Że to ona zabiega cały czas o mnie a ja o nią nic. Taki kochany XXXX jak ja umarł dawno temu. Nawet nie stać mnie na to, żeby pomóc jej matce" Ludzie dom wariatów. Ostatecznie wysłuchałem co ma do powiedzenia i nie odezwałem się ani słowem. Powiedziała też, że jeśli jeszcze raz się takie zachowanie moje powtórzy to nie będzie tego dłużej tolerować. Ale co ja takiego powiedziałem? Powiedziała też, że nawet ślub nie będzie dla niej przeszkodą w niczym... Czyli nawet po slubie może odejść

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
coraz bardziej sie utwierdzam w przekonaniu ze jest to prowokacja , bo nie wierze ze na swiecie sa takie miękkie faje jak autor :) Ostatecznie wysłuchałem co ma do powiedzenia i nie odezwałem się ani słowem. Powiedziała też, że jeśli jeszcze raz się takie zachowanie moje powtórzy to nie będzie tego dłużej tolerować. " może w ogóle lepiej z nią nie rozmawiaj , tylko wykonuj rozkazy i polecenia :D Ale co ja takiego powiedziałem?" Wymagasz :) A to w twoim przypadku jest buntem w związku :P Powiedziała też, że nawet ślub nie będzie dla niej przeszkodą w niczym.." Czyli w sumie daje ci jasne sygnały gdzie ma twoją osobę ;) Ale walcz o nią !!! No bo może jest zagubiona :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×